Surname: Aizawa
Age: 27
Birthday: 05.05
Proffesion: lekarz - ma odpowiednie umiejętności by przeprowadzić operację, ale jako przypisany do projektu Doktor Heli* specjalizuje się w udzielaniu pierwszej pomocy na zewnątrz szpitala - czasami zmusza to go do trudnych decyzji typu amputacja czyjejś kończyny. Poza tym jest ciągle w pogotowiu, a czekając na wezwanie pomaga jak tylko może w szpitalu.
Work address: Gagaku Prefecture: Soraki
Orientation: bi
*Doctor Heli - projekt, do którego udało mu się dostać po 3 latach ubiegania się o miejsce. Szpital w dzielnicy Gagaku posiada jeden helikopter. Do projektu przypisanych jest 4 młodych lekarzy, jedna pielęgniarka i nadzorujący całą grupą. W helikopterze jest miejsce na dwóch lekarzy i pielęgniarki. Są oni szkoleni do szybkiego działania w trudnych warunkach. Dzięki temu są oni w stanie uratować więcej osób.
Kousaku jest drugim dzieckiem państwa Aizawa i jedynym chłopakiem w tym gronie. Ma dwie siostry - starszą Noriko (30), i młodszą - Aiko (18). Jego matka - Keiko - rozwiodła się z ich ojcem tuż po urodzeniu najmłodszej dziewczynki, po czym wiodła ciężkie życie ledwie wiążąc koniec z końcem. Chciała zapewnić swoim dzieciakom jak najlepszy start w przyszłość. Noriko opuściła dom rodzinny tuż po ukończeniu liceum. Teraz mieszka wraz ze swoim mężem i córeczką w Tokio. Pracuje w dobrze prosperującej agencji reklamy. Nie utrzymuje kontaktów ze swoją rodziną. Kousaku był u niej parę razy, a ostatni raz widzieli się na pogrzebie Keiko, który odbył się 2 lata temu. Kousaku mieszka teraz sam, w dzielnicy Soraki. Swojej najmłodszej siostrze Aiko sponsoruje studia. Dziewczyna postanowiła studiować sztuki piękne na uniwersytecie na Okinawie.
Kousaku ukończył medycynę w Tokio i powrócił do Ryusei, po przykrych wydarzeniach. Jego narzeczona zginęła w wypadku samochodowym zabierając ze sobą ich nienarodzone dziecko, a jemu nie udało się jej odratować. W tamtej chwili Kousaku nie potrafił odnaleźć siebie. Spakował swoje manatki i wrócił do domu rodzinnego w Ryusei. Dostał posadę jako stażysta w najlepszym szpitalu w mieście i powoli piął się po szczeblu kariery. Odznacza się wyjątkowymi umiejętnościami. Ma sprawne ręce i nie boi się ryzyka. Pacjentów traktuje dość przedmiotowo niestety. Każdy przypadek stanowi dla niego wyzwanie. Im mniejsze szanse na przeżycie tym lepiej. Po śmierci matki przeprowadził się do Soraki, gdzie mieszka w jednym z rozpadających się budynków. Ma w planach założenie własnej przychodni i pomoc najbiedniejszym, ale póki co pomaga bezdomnym dzieciom. Te zawsze znajdą u niego schronienie, strawę i opiekę medyczną.
Kousaku żyje skromnie, choć nie zarabia znowu tak mało. Nie utrzymuje kontaktów z ojcem i nie odpowiada na jego zaproszenia. Sukces zawdzięcza tylko sobie. Wciąż nie może do końca otrząsnąć się po śmierci swej narzeczonej. To delikatny temat. Ukończył studia z wyróżnieniem i dzięki swojej determinacji doszedł do tego czym teraz się zajmuje. Na studiach należał do drużyny koszykarskiej, a jego trener wierzył, że może zajść daleko. Do dzisiaj uwielbia rozładowywać swą złość na boisku. 'Kosz' pozostał jego wiernym towarzyszem. Aizawa jest osobą opanowaną i nieco chłodną. Raczej nie posiada przyjaciół z własnego wyboru. Stara się nie pozwalać nikomu podejść do siebie za blisko. Uwielbia czekoladę i bitą śmietanę. Kocha też rocka i ulicznych grajków. Dobrze gotuje. Woli spędzić wieczór w domu, niż wśród rozwrzeszczanego zgiełku. Kiedy już pije to tylko whisky. Od niedawna lubuje się w paleniu papierosów. Odnalazł w nich sposób na odzyskanie spokoju (ten na chwilę). Jego miłością są motory, często można go spotkać śmigającego ulicami miasta na swoim 'gruchocie' (jak pieszczotliwie go określa). Objawia się u niego klaustrofobia, kiedy znajduje się w ciasnej, zamkniętej przestrzeni i wie, że nie ma nad nią kontroli.
[Kartę rozbuduję prawdopodobnie niedługo. Wizerunku jak i części historii użyczył Yamashita Tomohisa. Pomysł na tę postać - luźno bazuje z dramą w jakiej Pi-chan zagrał 'Code Blue'. Yoroshiku onegai shimasu.]
135 komentarzy:
[sama sobie skomentuje, żebym mogła mieć subskrybcję :)]
[Konbanwa~ Witam w naszym baaardzo skromnym gronie ^^ Ja oczywiście przyszłam po wątek. Bardzo fajna postać, podoba mi się. W dodatku bardzo lubię dawcę buźki. ^w^ Sama miałam go gdzieś na mojej długiej liście wizerunków do użycia. xD Jakieś sugestie co do wątku? c:
A i prosiłabym o odpisywanie pod kartą Naokiego, gdyż tam się lepiej ogarniam.]
[Dzień dobry i serdecznie witam w naszym malutkim gronie ^^ może wątek z jedną z moich postaci? ^^]
[Hmmm z Yuu można sobie na razie odpuścić bo nic na siłę...a Seiji...póki co dał sobie spokój z "ofiarami" bo jest z jednym małym XD ale może doktorek poszedłby się wyszalec do klubu? Bo chirurg raczej nie przeprowadza profilaktycznych badań XD]
Matsushita spokojnie czekał na swoją kolej wypalajac papierosa na tyłach klubu. Kiedy skończył ubrany w krótkie spodenki moro, siateczkową koszulkę na grubych ramiaczkach i marynarkę również w kolorze moro wyszedł na scenę zaczynając od paru trikow na rurze ruszając się płynnie po chwili zdejmujac marynarkę.
Mężczyzna chwycił banknoty wkładając je sobie do spodenek. Zmierzył chłopaka wzrokiem po chwili wracając do tańca zdejmujac spodenki a banknoty wkładając do obcisłych slipkow. "ech gdzie ja go widziałem...za dużo twarzy mi się przewinęło przez te 10 lat...będzie trzeba podejść do baru."
-Mimi-chan to co zawsze tylko daj więcej coli bo nie mogę za dużo wypić-poprosił barmanke a ta podała mu whisky z dużą ilością coli.-Hej, my się przypadkiem ni znamy?-spytał unosząc brwi.
-Seiji Matsushita.-odparł ściskając jego dłoń.-Hmmm i raczej nie zlowilem co? Inaczej bym raczej zapamiętał....Ren...jak chcesz się bawić idź do pokoju na górze.-zwrócił się do znajomego który zabawial się z kumplem Aizawy.
-tu też jest miło. Zignoruj.-mruknął wracając do przerwanych czynności.
-he? Nie no aż tak dobrej pamięci nie mam. Kto by pamiętał imiona kochanków na jeden wieczór.-zasmial się.-tych najlepszych kojarze z twarzy, czasem jeszcze z imienia.-wyjaśnił upijajac drinka.
-ale co ty porównujesz? Imiona pacjentów nie musisz znać a ja imię "ofiary" powinienem od czasu do czasu szepnąć.-mruknął.-ale mogę się mylić. Nie jestem lekarzem...Ren. Nie żartuje nie mam zamiaru słuchać tutaj twoich jęków.-wymknął na współpracownika.
-wyluzuj Seiji...Teru...chodźmy w bardziej ustronne miejsce.-zamruczal mu do ucha.
-i co było tak trudno? Nie. A przynajmniej szefowa się nie wkurzy.
-e mam swoje.-mruknął wyjmujac z kieszeni spodni paczkę wisniowo-czekoladowych black devili i zapalajac jednego srebrną zapalnoczka z wygrawerowanym smokiem.-no więc widzisz pamiętasz przez te parę dni a jak nie to i tak masz je napisane na łóżku czy gdzieś. Ja muszę a raczej musiałem pamiętać przez ten jeden wieczór. Tych najlepszych oczywiście pamięta się dłużej.
-a co? Boisz się o swoje tyły?-zasmial się cicho.-a tak na poważnie to od niedawna mam stałego partnera więc nie chodzę na stronę z klientami czy kimkolwiek innym.-mruknął.-dolej mi.-podał dziewczynie szklankę.
-no powiedzmy...-mruknął.-co do Ryusei to w Tokio nie miałem więcej perspektyw. Właśnie siedzisz w najlepszym, najlepiej wyposażonym, najlepiej dbającymy o pracowników klubie striptizerskim w Japonii. W tym momencie mówię całkowicie serio.-mruknął zaciągając się papierosen i spokojnie wypuszczając dym z ust.
-tak poważnie.-mruknął ostatni raz mocno się zaciągając.-ludzie czemu każdy o to pyta. Nie, nie chciałem innej pracy od zawsze chciałem być striptizerem.-mruknął bezemocjonalnie jednak całkowicie poważnie.
-no widzisz a jednak. Od każdej reguły jest wyjątek. Inni marzą o zostaniu prawnikiem a ja o zostaniu striptizerem.-mruknął tym samym kończąc temat.-ludzie mają różne pasje.
-muzyka.-odparł krótko. "nie podoba mi się ten temat. Do niczego nie prowadzi. Wygląda bardziej jak wywiad".-a ty? Poza medycyną coś cię interesuje? Od początku chciałeś być lekarzem?
-kurwa puść mnie.-warknal wyrywając rękę.-co takiego chcesz mi pokazać?-mruknął wkładając ręce do kieszeni spodni i idąc za mężczyzną. "szarpać mnie...co ty takiego tam masz że nie możesz powiedzieć."
-nie wnerwiam się jestem oazą spokoju.-mruknął wkładając kask.-z tym ciałem to żart nie? Żeby nie było po prostu nie lubie krwi.-fuknął.-no o co chodzi? Zabierzesz mnie za przejażdżkę motorem?
-wiesz zawsze jest odświeżacz powietrza.-mruknął.-no i kwestia przyzwyczajenia poza tym sam jestem spocony.-mówiąc to usiadł za mężczyzną.-gdzie jedziemy?
-kosz?-mruknął.-grałem w liceum z czystych nudów. Dobrze grasz?
-no to może jeden na jednego?-spytał zabierając mu piłkę i kozlujac przy sobie.-do powiedzmy 15 punktów.-uśmiechnął się. "byłem najlepszy w rzutach za 3..."
Mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko odskakujac w tył i rzucając do kosza.-no...nie wyszedlem z wprawy.-mruknął kiedy trafił.
[Oj coś tak czuję, że mój Takumi jest za stary na szkołę xD To znaczy on tam kiedyś studiował, ale to poza Japonią i raczej skupia się na prowadzeniu agencji, ale można zrobić tak, że mógłbyć jego Senpaiem jak byli w liceum. Wiesz, dawna znajomość. c: I mogliby pójść do tej czekoladziarni bo na przykład spotkaliby się przypadkiem przed szpitalem czy cóś. Czyli innymi słowy mix Twoich pomysłów xDD
Jeśli chodzi o Nao, to zgadzam się. Fajny pomysł ^^ I owszem do tego dzieciaka ciężko coś obmyślić xD
To nie zależy od tego czy możesz ale czy chcesz. Jak chcesz to zacznij, jak nie to mów i ja zacznę. ^^]
-no pobawimy.-mruknął zbierając piłkę spod kosza-wiesz...wzrost robi swoje więc od razu zwerbowali mnie do drużyny...a teraz cóż...mam dość silne ręce.-wrócił na pozycję szykując się do kolejnego rzutu za trzy.
-jak skończyłem liceum to przestałem...więc dość długo.-zastanowił się ponownie zbierając piłkę spod kosza i szybką akcją wykonując wsad.-ale...nie idzie mi tak źle...-śmiał się wciąż trzymając się dłońmi obręczy.
-nie. To było chwilowe hobby.-mruknął zbierając piłkę.-striptiz wydaje mi się...bardziej pociągający -mówiąc do rzucił kolejnego za trzy. Piłka zakręciła się na obręczy wpadajac do środka.
-Hmmm...tak po prostu...spodobało mi się to. Mało doceniana praca, a wymaga naprawdę wiele wysiłku. Wbrew pozorom my naprawdę dużo ćwiczymy. Nauka jednego triku na rurze zajmuje średnio miesiąc...no tak do wersji gotowej na pokaz. I to mi a początkujący mają o wiele gorzej.-kiedy skończł mówiąc zwiększył odległość i rzucił do kosza ponownie trafiając.
-oj doktorku nie masz cela.-zasmial się zbierając piłkę spod kosza.-nie trafiasz w dziurkę.-dodał podając mu pilkę.-replay please.
-oj biednys....-zasmial się.-praca lekarza musi być męcząca co?
-tego nigdy nie rozumiałem...niby dlaczego ma prawo?-uniósł brwi siadając pod koszem.-no bo daj spokój...starałeś się a to że nie wyszło to nie twoja wina.
-niektórzy ludzie są po prostu głupi...liczy się dla nich kasa.-mruknął.-myślą sobie, że skoro nie udało się uratować krewnego to przynajmniej będzie z tego kasa.-westchnął-miałeś już kiedyś proces?
-no to kiepska sprawa...-mruknął.-proces wygrales czy przegrales?-spytał obojętnym głosem.
[Spoko, zdarza się :D Cieszę się, że mix odpowiada ^^ Biedny Kousaku taki stresujący dzionek miał, a mój Nao taki forever alone bez przyjaciół xDD W sumie to pasuje on raczej woli łazić sam ^^]
Takumi
~*~
-Yuu...ale to naprawdę nie jest nic złego...-mruknął do telefonu niezadowolony mężczyzna.
-Nie ma "ale" Takumi. Masz iść do lekarza. Umówiłem Cię na wizytę u doktor Konari. Wiesz przecież, że masz słabą odporność i może się to znowu skończyć czterdziestostopniową gorączką.
-No nie przesadzaj z tą czterdziestką..
-Mówię tak, żeby Cię zmusić do tego szpitala. Muszę lecieć, zaraz mam sesje na razie. -chłopak wyłączył się, a Shirayuki westchnął ciężko chowając telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki. "Byle ból gardła czy zawroty głowy, a ten już robi aferę...pójdę dla świętego spokoju." pomyślał wstając oraz wychodząc z gabinetu. Mężczyzna po ciężkim dniu w pracy, pełnym kłótni z modelami, negocjacji z firmami na temat reklam ich produktów czy też sprawdzaniu terminów sesji jechał do szpitala na badania u Pani doktor, która leczyła go od dawna.
~*~
-No Shirayuki-san co tym razem? Kolejna dziura w brzuchu czy też podejrzenie nowotworu płuc palacza lub kolejne wirusisko? -zapytała kobieta, gdy Takumi z nietęgą miną wszedł do jej gabinetu.
-Nie tym razem, dzisiaj pewien nadopiekuńczy młody mężczyzna chciał, żebym zgłosił się do Pani i sprawdził czy mam poukładane w głowie. -zaśmiał się cicho, siadają przed jej biurkiem.
~*~
Po wizycie, Shirayuki sprawdzał listę leków, w których posiadanie musi się zaopatrzyć, idąc szpitalnym korytarzem.
Były na niej tabletki na wzmocnienie odporności, ból gardła i inne nieprzydatne według niego rzeczy. Wychodząc z budynku schował zgiętą kartkę do kieszeni, jednocześnie zauważając znajomą mu twarz.
-No proszę. Kogo my tu mamy? -zaczął podchodząc bliżej mężczyzny, po chwili również opierając się o balustradę.
Naoki
~*~
-Zajęcia z pierwszej pomocy, Mimi-chan serio? -zapytał dziewczynę, która stanęła nad nim, przerywając Takeshimie czytanie ulubionej mangi.
-Yhymm..będą zaraz zamiast wykładu profesora Tsukushimy, z tym że on powiedział, że musi to sobie odbić więc mamy przyjść w sobotę. -wyjaśniła kobieta uśmiechając się słodko do młodego chłopaka.
-Ech...a miałem plany na weekend. No nic, dobrze. -odparł wstając.
-Idę na dach, gdyby mnie ktoś szukał. -zwrócił się jeszcze na chwilę do swojej koleżanki.
-Pewnie, jak zwykle, zawsze tam chodzisz na przerwach. -odparła wesoło.
-No tak, już chyba nie muszę Ci o tym wspominać. -zaśmiał się pogodnie Naoki, następnie wyszedł z sali zamykając za sobą drzwi. Szedł korytarzem w stronę schodów, prowadzących na dach, gdy nagle ktoś go zaczepił.
-He? No cześć...-odparł niepewnie. -A co jeśli powiem, że jestem zajęty? -zapytał z neutralnym wyrazem twarzy.
-Pudła? Ale..-spojrzał na sprzęt. -Asystent? Ochotnik? Ej no bez przesady...-mruknął pod nosem. -Takeshima Naoki. -przedstawił się, biorąc od mężczyzny wizytówkę. -Cóż myślę, że zboczeniec chciałby ode mnie czegoś innego, niż noszenia jakiś pudeł, tak więc nie mam podstaw, żeby tak sądzić. -odparł śmiejąc się cicho.
-powiedzmy że w pewnym sensie to rozumiem.-westchnął patrząc na zegarek.-myślę że Ren skończył się już bawić z twoim przyjacielem. Muszę go odwieść do jego brata więc możemy już wracać do klubu.
-Ren to bardziej brat. W klubie wszyscy jesteśmy jak jedna wielką rodzina.-wyjaśnił.-wstał z ziemi i poszedł w stronę motoru.
-no powiedzmy...na pewno kłócimy się jak w rodzinie...-mruknął wkładając kask i siadajac za mężczyzna.
[Ach nie przepraszaj, nie ma za co. ^^ Możesz sobie rządzić, raz ktoś nawet nie tyle Naokiego, ale inną moją postać wpakował w kłopoty w wyniku, których brutalnie mi ją pobili TT_TT XD No tak, w końcu trzeba się wyluzować po ciężkim dniu w pracy. c; ]
Takumi
~*~
-Faktycznie, trochę to minęło od naszego ostatniego spotkania.-
Shirayuki popatrzył na mężczyznę przyjaznym spojrzeniem i po chwili wahania poczęstował się papierosem.
-Ech...nie powinienem. Rzucam. Znowu. Bo wiesz mam zakaz palenia od Pani doktor Konari. Mam tego nie robić jeśli nie chcę chodzić łysy po szpitalnych korytarzach i po jakimś czasie wąchać kwiatków od spodu. -wzruszył obojętnie ramionami. -Ale jeden dla towarzystwa mi nie zaszkodzi. Masz ognia nie? -zapytał patrząc na Aizawę.
-Tak, kontrolne, znowu zaczynam się źle czuć i muszę coś robić zanim się rozchoruje bo to tylko problemy. -westchnął. -Papierosy, kawka, zły dzień w pracy? -zapytał z czystej ciekawości.
Naoki
~*~
-Pozory mylą. Może wyglądam a w rzeczywistości jednak jestem zajęty co? -zapytał śmiejąc się w duchu. -Oj nie powiedziałbym. Ja się nie nadaje do ratowania życia. Przy resuscytacji prędzej komuś kości połamię i przebije nimi jakieś narządy niż uratuje życie. -odparł biorąc część sprzętu.
-Poza tym...ja? Nieśmiały? Wątpię. -zaśmiał się pogodnie. -Myślisz, że tak po prostu dałbym sobie coś wstrzyknąć? Cóż prędzej napastnik straciłby zęby. -oznajmił idąc za mężczyzną. -Chyba tak...kiedyś w szkole..tylko nie pamiętam czy mnie nie było czy to było w podstawówce, że nic nie pamiętam.
[Ale uratowałam moją postać,wyszła z tego z twarzą...poobijaną ale z twarzą xDD Dlatego blogi grupowe są fajne nigdy nie wiadomo co druga osoba wymyśli :3]
Takumi
~*~
-Wiem czuć od niej dym papierosowy. -odparł wzdychają ciężko. -Niezły przykład, no ale cóż poradzić. Muszę rzucić obiecałem i sam też chcę. Nie mogę dać się zabić. -mówiąc to podpalił papierosa zapalniczką mężczyzny. -Dzięki. -mówiąc to podał Aizawie jego własność, zaciągając się dymem.
-No tak, tylko to się wyłącznie kończy łóżkiem ale w domu. To tylko osłabienie odporności, ale już skoro obiecałem, że pójdę. -dodał spokojnym tonem. -Z pewnością robiłeś co mogłeś. -poklepał go po plecach pocieszająco, uśmiechając się delikatnie.
-To się zdarza. Taki zawód, a Ty jesteś dobrym lekarzem.
Naoki
~*~
-Wiem, to jeszcze pamiętam bo w sumie ta wzmianka o żebrach utknęła mi w pamięci. Dlatego też waham się, żeby cokolwiek robić. Rozumiem, że można taką osobę poskładać w szpitalu, no ale ja po prostu...hmm no nieważne, po prostu nie potrafię tego robić i obawiam się, że mógłbym jedynie zaszkodzić. -wyjaśnił spokojnie. -My tu o strzykawkach, ale zacznijmy od tego, że jaki zboczeniec chciałby sobie zgarnąć takie studencika jak ja. -roześmiał się. -Na moje szczęście i pech kobiet, Panowie wciąż w większości wolą przedstawicielki płci pięknej. -dodał po chwili. -Większość osób na sali z pewnością nie wie jak reanimować człowieka.
-no jest zwłaszcza u nas.-mruknął.-chciałbym jeszcze kiedyś z tobą pograć.-dodał kiedy dojechali.
-zadzwonie. Nie przepadam za szpitalami...zwłaszcza za zapachem. Poza tym krew.-wzdrygnal się chowając wizytówkę za obudowę telefonu przy okazji pisząc wiadomość do Rena że kiedy skończą ma zejść na dół prosto do jego samochodu.
-a to akurat jest dziwne...chociaż jak dla mnie im trudniejszy i bardziej niebezpieczny trik tym lepiej...-wzruszył ramionami.-ale żeby lekarz się cieszył z ciężkiego przypadku...
-a rozumiem doktorek z ambicjami...-pokiwal głową.-a jednak nie wiem czy chciałbym wylądować na twoim stole operacyjnym...
Takumi
~*~
-Odratowałeś kiedyś jedną z moich modelek. Pewien tego nie pamiętasz. Pytałem się razem z jej menadżerem i chłopakiem kto był w ekipie ratowniczej. No i stąd się dowiedziałem. Jak chcieliśmy podziękować to akurat byłeś kogoś ratować, tak więc menadżer poprosił o przekazanie podziękowań. Cóż jego wybór. -wzruszył ramionami. -Przy złym lekarzu tylko by się jej pogorszyło. -mówiąc to, wypuścił dym z ust. -Nie przepraszaj. -odparł krótko. -Czasami życie jest do dupy stary. No ale już takie jest. Ważne, że zrobiłeś co się dało, prawda? -zapytał patrząc w stronę mężczyzny.
-O której kończysz? -dodał po chwili.
Naoki
~*~
-Owszem będzie trzeba zacząć powoli, od początku. -dodał idąc za mężczyzną, a pudła położył obok tych które niósł jego rozmówca.
-Spokojnie, większość z nich szybko łapie, nie powinno być tragedii. -wyjaśnił Naoki, otwierając z ciekawości jedno z pudeł ze sprzętem, zaglądając do środka.
-A jakaż jest moja rola? Co mam robić jako Twój asystent? -zapytał nie za bardzo wiedząc za co się ma zabrać
-Czyżbyś mi coś sugerował? -powiedział na tekst o kobietach śmiejąc się pogodnie.
Takumi
~*~
-Tak, tak, dokładnie ta modelka. Tachibana Yumi. -odparł ożywiony mężczyzna. -Była Ci strasznie wdzięczna. Nadal z resztą jest. Mówiła mi, że gdyby nie Ty to by zginęła i że dzięki Tobie znowu może wyjść na wybieg. -po tych słowach zaciągnął się ostatni raz, powoli wypuszczając dym z ust. -Wiem, już nawet nie pacjent, ale ogólnie człowiek, jeśli ktokolwiek umiera na naszych oczach to jest to dla nas bolesne. No chyba, że jest się psychopatą. A mówić "co by było gdyby?" nie ma co. Tylko trzeba iść dalej. Tak jak mówiłeś, walczy się z innymi, żeby potem taka Tachibana mogła cieszyć się z życia, które ma dzięki Tobie.-Mówiąc to wyrzucił papierosa do kosza. - Właśnie, tych, których wyleczyłeś jest więcej. Czy to nie powód do radości? Tych co umarli było mniej, ale przy każdym robiłeś co w Twojej mocy, żeby go ocalić i to się tak naprawdę liczy. Wszystkich nie uratujesz, Bogiem nie jesteś, cudów nie czynisz. -powiedział spokojnym, jednakże poważnym tonem, patrząc w stronę mężczyzny. -ale i tak jak na człowieka robisz bardzo dużo. -dodał po chwili, lekko się uśmiechając. -Teraz? O to świetnie! -zaczął pogodnym głosem. -Nie byłeś od dwóch dni i jeszcze sobie nie pobędziesz, jedziemy na jakieś ciacho czekoladowe, albo cokolwiek innego wspólnego z czekoladą. Musisz się wyluzować. -poklepał go po ramieniu.
Naoki
~*~
-Oczywiście, oczywiście, nie wypada. -Takeshima roześmiał się wraz z mężczyzną.
-Molestowaniu? No no, ładne określenie Panie Doktorze, ale nie masz przy sobie żadnych strzykawek prawda? -zażartował sobie, po czym chwilę potem ponownie się zaśmiał.-Żartuje oczywiście. Tak myślałem, że będę robił za ofiarę. Sam prowadzisz te zajęcia? -zapytał, uśmiechając się w stronę Aizawy.
-to niech się bawią, młodzi są.-mruknął.-czy ja wiem...taka blizna jest nawet spoko o ile nie jest za duża. A nuż będę bardziej pociągający.-zasmial się.
[ ce wątka. :3 ]
Edo.
-czy ty sugerujesz że jestem brzydki? A powiedz kiedy ostatnio widziałeś lustro?-odgryzl się.-jakby nie patrzec to ja jestem najbardziej rozchwytywanym striptizerem w najlepszym klubie w japonii.
-no i widzisz ja twierdzę że jestem utalentowany, seksowny i przystojny. Ale to też zdanie całej tej gromadki w klubie i mojego chłopaka.-uśmiechnął się.
-chłopak się liczy a mówiłem o klientach...no i klientki w host clubie. Cóż widać powinieneś udać się do okulisty doktorku.
[ Hum... coś z tą "pierwszą pomocą". Może Ed gdzieś starci przytomność, a Aizawa będzie gdzieś nieopodal? :33 ]
Edo.
-no cóż. Nie czuję potrzeby żeby akurat tobie się podobać.-zauważył.
[ Tak, tak. Ed... chodzi. I można by tak tez zrobić. ]
Edo.
-na tym to polega. Mają wydać jak najwięcej kasy. W każdym razie dziękuje za komplement doktorku.-wyszczerzyl się.-no i to był taki mały występ. Najlepsze są chyba na wieczorach panienskich...
-jasne czemu nie. Tylko nie kankan tego w repertuarze nie ma.-mruknął.-z tortu mogę wyskoczyć ale ostrzegam jestem dość drogi.
Dzień zapowiadał się idealnie. Niby słoneczko, niby ciepło, niby ptaszki. To samo w domkach, sklepach i innych. Wszyscy to powtarzali w kółko, jaki to piękny dzień. Jednak nie dla jednej z uczennic. Panienka Sung nie mogła zbyt długo przebywać na słońcu. Najwyżej godzinka. Powyżej już na nią za dużo. Tak też było dziś. Dwie lekcje wf-u na świeżym powietrzu. Zejście do szatni. Pod prysznice. I tu zaczął się mały "dramat". Przy samym wejściu dziewczyna straciła przytomność.
- Dzień dobry, czy można paa... - zawołał jeden z uczniów wbiegając do gabinetu ich kochanej pielęgniarki. Urwał, widząc mężczyznę i nieco się zmieszał.
Edo.
-osobiście wątpię że ktokolwiek ci to u nas zatańczy. Jestem striptizerem nie clownem.-mruknął.-na szczęście dość rzadko choruje a nieszczęśliwe wypadki mam już za sobą.
-mam nadzieje że jednak nie.-mruknął.-oj czemu? To może na ślubie u jakiegoś kumpla?
[ a, nie trzeba. :33 Ed będzie taka jak na arcie, o! A tam reszte to będzie można ominąć. :3 ]
Edo.
[ Oczywicha~ ]
Edo.
[ Już trochę pomijając.. ] Dziewczyna mruknęła tylko cicho, jakby czując pod sobą coś... miękkiego? Nie wiedziała. Rozchylając pomału powieki z początku nie widziała, kogo ma przed sobą. Dopiero, gdy obraz nieco jej się wyostrzył ujrzała twarz dość młodego mężczyzny. Ile mógł mieć? Z dwadzieścia parę lat. To teraz akurat nie grało największej roli.
Uniosła się na łokciu, drugą dłoń kładąc na czole. Ciepłe...
- Gdzie jestem?.. - mruknęła, wpatrując się piwnymi oczami w twarz nieznajomego jej mężczyzny.
Edo.
-oj znajdziesz.-poklepal go po ramieniu.-może jakąś urocza pacjentka.-zasmial się.
Mruknęła tylko, czując jego dłoń. Nie miała siły się postawić, także wykonała "polecenie". Zasłaniając przedramieniem oczy cały czas patrzyła na niego. Światłowstręt.
- Aizawa... - Mruknęła bardziej do siebie. Zapamiętam sobie...
- Dość często. Jedynie w porze letniej, gdy zaczyna przygrzewać - wytłumaczyła.
Edo.
-Tak długo jak słodka to mogę się napić. Ren się pewnie będzie jeszcze bawił...dzieciak.-westchnął.-oj daj spokój z etyką zawodową...ja z klientami sypiałem.-wzruszył ramionami.
-No nie muszę się masturbować...-wzruszył ramionami.-sypiałem z nimi dla własnej satysfakcji nie brałem od nich pieniędzy...po co tak i tak dużo zarabiam.-oj tam inna...a jakbyś się zakochał w jakiejś uroczej pacjentce? A może wolisz facetów?-uderzył biodrem i jego biodro kiedy przechodzili przez ulicę.
Takumi
~*~
-Daj spokój ja ostatnio jak na siebie patrzę to się załamuje. Wymiękłem na starość. -zaśmiał się gorzko. -Już nie jestem takim draniem jak w liceum i na studiach. Muszę nad sobą popracować bo się zbyt miły dla wszystkich zrobiłem. -dodał wzdychając ciężko. "Będę później, mam nadzieje, że wziąłeś klucze do domu, jak nie to pamiętaj, że Reiko ma kopię." napisał na szybko sms'a do Yuu, po czym zauważył wracającego Aizawę.
-No a więc chodźmy. Nową? aaaa chyba widziałem, po drodze do szpitala. No nic poszukamy. -oznajmił z lekkim uśmiechem idąc w stronę samochodu.
Naoki
~*~
-No dobrze skoro tak mówisz. Z drugiej strony, nie sprzeciwiałbym się gdybyś musiał mnie "podziurawić". -odparł pogodnie przyglądając się temu co robi mężczyzna. -No to przechlapane. Fakt, wyglądasz na młodego. -stwierdził lustrując swojego rozmówcę wzrokiem. -No cóż, pomyśl, że kiedyś Ty będziesz innych posyłał na takie zajęcia. Certyfikat? Nie wiem czy to mi potrzebne. Poza tym to się jeszcze zobaczy.
-Więc jesteś całkowicie pomiędzy? Wooo...z tyloma osobami spałem ale zawsze skłaniali się bardziej na jedną ze stron...wzruszył ramionami.-no dobrze już dobrze...pacjentki nie.
Takumi
~*~
-Jeden miły chłopiec. -odparł nie mówiąc zbyt wiele. -Potulny kociak? Serio? Aż tak ze mną źle? -zapytał śmiejąc się cicho. -Pojedźmy tam gdzie mówiłeś. Inne propozycje to kiedy indziej bo widzę, że jesteś bardzo zmęczony po pracy. -powiedział patrząc na mężczyznę. -Nie dziwię się, miałeś ciężki dzień. -dodał wchodząc do samochodu.
Naoki
~*~
-W sumie, masz racje, aczkolwiek o pracę się nie martwię. Akurat z moimi umiejętnościami to nawet bez stałej pracy jakoś zarobię. -odparł spokojnym tonem. -Aczkolwiek przemyślę to. -uśmiechnął się do mężczyzny.
-A wyobraź sobie, że wiem. Albo piętro niżej w kafejce albo w automacie na korytarzu.
-mhm...kiedy...poszedłem do liceum i tak wyszło. Ale nie jestem do końca homo. Wychodzi jakoś...5 w skali Kinseya...-wzruszył ramionami wchodząc do kawiarni.
- Ed - uniosła się na łokciu, biorąc od niego najpierw tabletkę, którą od razu położyła na język. Zaraz po tym wzięła kubeczek z wodą, popijając. Nie lubiła się "truć" tabletkami. Zawsze, gdy ją coś bolało wolała przeczekać.
- Jeżeli poszukasz tam w którejś szufladzie, znajdziesz. Poza tym, po co od razu usprawiedliwienie? Nie możesz pójść do Tsudy powiedzieć jej, że mnie zwalniasz? - uśmiechnęła się. Jakoś nie mogła zwracać się do niego per pan. Za młody był dla niej.
Edo.
-Hmmm...dokładnie. Predzej podniece się przy nagim facecie niż przy nagiej kobiecie. Jakby to...faceci są bardziej seksowni.-wyjaśnił swój tok myślenia.-no jak widać nie będziemy musieli. Wybierz stolik.
[Głupi blogspot =_= dobrze, że się upominasz. Mam czasem tak, że nie wysyła mi komentarzy, zwłaszcza jak piszę czasem z telefonu, wtedy jak mam słabe połączenie wifi to już w ogóle...Jakby tak jeszcze kiedyś było to się upominaj, dobrze? Przepraszam bardzo. Na innych blogach też tak mam, ten problem mnie śledzi. TT^TT Autorka Yuu ma prościej bo jak jej nie odpisze, upierając się że to zrobiłam, to od razu mi to powie o co chodzi przez skype albo gdzieś. Więc jak coś to proszę się natychmiast upominać :3 Ewentualnie mogę podać gg czy coś. Mnie to lotto. xD]
Takumi
~*~
-Dla Ciebie na plus, ja zaś nie mogę tego przeboleć. -zaśmiał się cicho. -Na pewno? Bo wiesz, może lepiej jak odwiozę Cię do domu? Skoro jesteś padnięty po dyżurze. -dodał skupiając wzrok na drodze.
-Chyba ma jakieś magiczne metody. -odparł ze spokojem. -W sumie to najpierw ten lew chciał go złowić do swojej sieci, ale mu nie wyszło. Prościej mówiąc. Był na liście osób na jedną noc, tyle że zrezygnowałem z tego kiedy zobaczyłem, że się mnie boi. Trafiła kosa na kamień jak to się mówi. Normalnie nikt nigdy nie miał nic przeciw, a tu nagle poczułem się jak jakiś stary gwałciciel. -zaśmiał się pod nosem. -No i chyba przez te próby przekonania mnie do czegoś więcej udało mu się mnie złapać w tą swoją sieć. -dodał na koniec, zatrzymując się na światłach.
Naoki
~*~
-Cóż z byle śrubek, kawałków blach i innych najprostszych materiałów mogę stworzyć coś co miałoby ręce i nogi bo w końcu jestem na mechatronice i często konstruuję coś w domu. Zawsze dobrze szło mi z przedmiotami ścisłymi, udzielam korepetycji. Byłem kiedyś muzykiem, więc coś tam grać jeszcze umiem. Także myślę, że nie zginę. -zaśmiał się na koniec. -Jestem o moją przyszłość zupełnie spokojny. A Ty czemu akurat medycyna? -zapytał z ciekawości. -Cóż nie wiem, zazwyczaj biorę swoją z domu. Nie ufam kobiecie w kafejce więc chyba lepiej wybrać automat. -dodał z uśmiechem.
-Klientów? Chodzi ci o partnerów na jedną noc? Bo wiesz do klubu przychodzi kto chce...-mruknął.-Jak ich wybieram...patrzę na ciało, jak się ruszają. Czasem to po prostu widać.-wzruszył ramionami.-Intuicja podpowiada że będzie fajnie. Faceci to wzrokowcy nie ma co się rozdrabniać...kawę mrożoną.-zwrócił się do kelnerki która do niech podeszła.
-No to źle myślałeś. -mruknął beznamiętnie.-Nie byłbym zadowolony z seksu z jakimś grubym staruchem, nawet jeśli byłby obrzydliwie bogaty. Sypiałem z nimi dla własnej przyjemności, nie brałem od niech pieniędzy. Po co i tak mam ich za dużo.
-Nie próbowałeś czego?-spytał unosząc brwi, gubiąc się w wypowiedzi mężczyzny. Zamieszał słomka w wysokiej szklance i powoli sączył napój patrząc na towarzysza.
-Striptiz to żadna filozofia, tańczysz i się rozbierasz. Taniec na rurze...cóż...jak chcesz to mogę cię nauczyć paru trików.-puścił do niego oczko.-serio? Z nikim nie spałeś tak na jedną noc? Nawet jak się upiłeś? Wow...dla mnie to było coś normalnego...dopóki nie spotkałem tego jedynego.-wzruszył ramionami.
-Mhm, striptizu czy tańca na rurze?-spytał wyjmując z kieszeni kurtki długopis i kartkę i zapisując na niej adres.-Jak chcesz to wpadnij. Nauczę cię.-lekko uniósł kąciki ust.-A ja właśnie nigdy tego nie chciałem. Stały związek wydawał mi się męczący...ale to całkiem miłe.
-Mhm...kogo chcesz podniecić?-spytał unosząc brwi i biorąc duży łyk kawy.-no nie jest, nie jest.-przyznał.
-doświadczenie na przyszłość tak?-dopil kawę i wyjął telefon sprawdzając godzinę.-daję im jeszcze 15 i dzwonię.-mruknął pod nnosem.
-przydałoby się...-westchnął wybierając numer znajomego. W kawiarni było na tyle cicho że Aizawa bez problemu mógł słyszeć rozmowę.
-Ren? Długo jeszcze?-mruknął.
-co?...ach....nie już...ach...dochodzę! Ach!-krzyczał do słuchawki.
-Dzieciaku nie odbiera się telefonu w takim momencie! Czekam przy samochodzie.-rozlaczyl się chowając telefon do kieszeni.
-możemy iść ale myślę że jeszcze zejdzie im trochę na prysznic...-westchnął wstając.
-nie no...aż taki wredny nie będę...niech się umyja i zejdą. Te dodatkowe 15 minut nam nie pomoże.
-a niech się bawi dzieciak. Młody jest.-mruknął.-ma tylko brata...więc tak do niego mam zawsze pokłady cierpliwości.
-Hmmm...sądzę że to lubi. W końcu jego brat sporo zarabia...więc nie chodzi o pieniądze.-wyjaśnił opierając się o samochód.-za to ja mam cierpliwość do nielicznych osób. Normalnie jestem narwany...
-no tak ale wtedy wystarczyłoby pracować jako kelner. On to lubi...taki typ człowieka.-zasmial się.-jak tk dobrze być jedynakiem.
-Ren...seks po pijaku? Serio?
-no co? Było fajnie.-wyszczerzyl się
-ta słyszałem.-machnął ręką otwierając samochód.-trzymaj się i przenocuj kumpla.-pomachal Aizawie na pożegnanie.
-lepiej nie pytać. Najpierw źle postawiłem nogę...a potem było tylko gorzej...nigdy więcej tańca po pijaku...nigdy...-mruknął.-więc zrób to szybko żebym mógł już wrócić do pracy.
-Chi...-fuknął.-Tydzień...ale ogólnie chodzić mogę nie? Więc do pracy dziennej mogę chodzić? Wiesz bycie hostem nie wymaga sprawnych nóg...-mruknął gapiąc się w sufit.-i jak ja mam teraz odreagowywać? Dobrze że mam samochód z automatem...
-Do dupy...nie będę zaczynał jakiś rzeczy na tydzień czasu. Będę ćwiczył ręce. Niech błogosławiony będzie czas kiedy zdecydowałem sie kupić hantle....-mruknął.-Aizawa...seks też odpada co? Jeszcze nadwyrężę nogę...
-Hmmm...Nao-chan raczej nie miałby nic przeciwko takim rozwiązaniom...-uśmiechnął się.-Dzięki...całkiem fajne pomysły podrzucasz. No i trzeba ci przyznać że przyjemnie masujesz.
-serio, serio...dla mnie jest ok. Przynajmniej czuję że coś robisz.-mruknął
-więc ty też nie marudź. Jak już wyzdrowieje to cię nauczę.-mruknął.
-tak, tak...-westchnął wkładając nogę do wody.-mmmm...muszę sobie zamontować jakuzzi w mieszkaniu...
-cholernie duży apartament i łazienkę wielkości przeciętnej sypialni. Zmieszcze.-mruknął.-po pracy przydałby mi się taki masaż...że też wcześniej na to nie wpadłem...
-hmmm...może być. Przyda się.-uśmiechnął się lekko.-Czemu...hmmm...chyba kwestia przyzwyczajenia. Wychowywałem się w willi lubię duże przestrzenie.
-Nie musisz mi jeszcze bardziej uświadamiać jak bardzo jestem dziwny.-mruknął.-no a ja właśnie nie lubię małych mieszkań...muszę mieć na wszystko wystarczająco dużo miejsca.
-Taaa...ja mam zdecydowanie za dużo ubrań.-mruknął.-taaa...wolny...zostaje mi ćwiczyć ręce...
-a po co? mam tyle miejsca że spokojnie zmieści mi się drugie tyle ile mam.-wyjaśnił.
-tak, tak. Nie musisz mi opisywać wszystkiego co robisz.-mruknął wyjmujac nogę z wody.
Syknal cicho.-wypilem trochę za dużo...to pierwsza taka sytuacja...
-tak, tak. Podeprzyj mnie trochę, nie chce jeszcze bardziej nadwyrezyc nogi.
-nawet o to nie proszę.-funkął.-muszę się na czymś oprzeć.-wyjaśnił
-jak mam automat to mogę prowadzić czy raczej nie?-mruknął.
-dobra...ale moim samochodem jeśli to możliwe.-mruknął.-chce jak najszybciej wrócić do pracy.-dodał szukając w kieszeni kluczyków żeby dać je mężczyźnie.
-Tak panie doktorze będę grzeczny.-mruknął w duchu dziękujac że ma tak silne ręce dzięki czemu sprawnie utrzymywał się na kulach.
-wiesz co jak co ale do marud nie należę.-rzucił lekko sprawnie wychodząc z pomieszczenia.
-shit....nie będę zwalniał...nienawidzę chodzic powoli.-mruknął.
Westchnął przeciagle.-nic mi nie będzie. Chodzę ostrożnie tylko szybko.-mruknął wchodząc do windy.
- Kaaażdy mi to mówi, doktorku~ - przedłużyła nutkę, chichrając się cicho. Zsunęła nogi za łózko, podnosząc się do siadu. Wzięła od niego karteczkę z wypisanym przez niego usprawiedliwieniem. Spojrzała na nią.
- Nee, ładne masz pismo - stwierdziła po pewnym czasie, patrząc na pokreślone literki. Uśmiechnęła się od tak, kładąc kartkę obok siebie i na powrót zaczynając mu się przyglądać.
Edo.
-kurwa, serio?!-warknal.-jakby mało było że w apartamentowcu mi się ciągle zacina?! Przerzucam się na schody...windy mnie nie lubią...-mruknął zrezygnowany.
-mam nadzieje. Ostatnio całą noc siedziałem z Nao-chanem ale z nim było miło.-mruknął odkładając kule i siadając na podłodze.-ej...wszystko ok?-spytał przyglądając się mężczyźnie.
-w zasadzie to nie...powiedzmy że...od tego zamknięcia w windzie jesteśmy razem.-uśmiechał się lekko.-na pewno? Trochę się trzesiesz...-zauważył.
-wolałbym jednak nie...już tyle razy siedziałem zamknięty w windzie że mam już dość.-mruknął wyraźnie niezadowolony.-wiesz...nie wygląda żeby z tobą było ok. Strasznie się trzesiesz.-przysunal się do niego lekko i objął go ramieniem.-ej no doktorku nie bój się.
-mhm...i dlatego właśnie postanowiles zjechać windą?-spytał unosząc brwi.-z reszta nie istotne. Dałbym radę zejść schodami...-westchnął.-może nie wiem...pomyśl o łące? Sorry nie wiem jak pomagać ludziom z klaustrofobia...
-no co? Przestrzeń...-zasmial się cicho.-albo nie wiem...o boisku...motorze albo coś...
Przez chwilę wyobrażała go sobie jako starszego już doktora. Takiego z mocną siwizną i w ogóle. O mało co nie wybuchła śmiechem, jednak ograniczyła się do uśmiechu.
Skinęła głową na zadane jej pytanie.
- Z chęcią~ Co możesz mi, drooogi panie, zaproponować? - rzekła dość śmiesznym głosikiem.
Edo.
-em tak...-przyznał dość niechętnie.-za każdym razem jak widzę krew. Panikuje...albo mdleje.-westchnął.-zaraz przyjdą.
- Huum.. - wstała, podchodząc do biurka, na którym wystawił wszystkie pudełka, które znalazł w szafce. Nachyliła się nad każdą z nich, wąchając.
- Nee, zielona ładnie pachnie. Chce zieloną. - uśmiechnęła się, opierając o blat.
Edo.
- Znaczy, że w gabinecie? Jasne - zaczęła przeglądać różne papiery na biurku. Od zawsze ciekawiło ją to, co jest na nich zapisane, a Mikade nigdy nie pozwalała jej ich dotknąć. Jednak ciekawska dusza Ed urwała się ze smyczy. Wykorzystała okazję.
Edo.
-wiem...dlatego nie jestem.-mruknął.-na 7. Wysoko i ładne widoki.
Prychnęła, masując dłoń.
- Kiedy mnie od zawsze ciekawiło, co tak jest~ - jęknęła, jednak nie stawiała oporu - dawała się prowadzić do łózka, na którym za chwilę usiadła.
Edo.
-mhm...podoba. Mają tu dobre kluby, ładne parki, jest tutaj moja ukochana osoba. Żyć nie umierać.-uśmiechnął się.-a tobie?
-ja o wiele krócej. Ale to fajne miejsce.-uśmiechnął się.-długo grasz w kosza?
-mhm...dla mnie to cały czas była zabawa...-uśmiechnął się.-a motor? No doktorku masz jakieś tatuaże?
-mhm...ja kiedyś miałem motor. To była pierwsza rzecz na która sam zrobiłem. Teraz się kurzy w garażu ale chyba go w końcu odkopie.-uśmiechnął się.-mam. Na palcu...-pokazał tatuaż.-i tu.-podniósł.koszulkę.-mam też kolczyk.-pokazał mu srebrną kuleczke w języku.-Nao-chan go lubi.-zasmial się cicho.
-nie jestem na tyle głupi żeby robić samemu czy dawać kumplom...poszedłem to studia tatuażu.-wyjaśnił.-w ogóle nie przeszkadza...na początku trochę pachnie i ciężko się je...poza tym zaraz po założeniu cholerstwo strasznie swedzi...no bynajmniej mnie. Ale ogólnie nie przeszkadza, a przy calowaniu dodatkowa podnieta.
-tak sądzisz? U mnie to raczej przez to że było mi nudno zdobiłem swoje ciało.-wzruszył ramionami.-kulczyk w języku jest fajny...ale nie wszyscy go lubią...
-tak wiem. Niektórym z moich partnerów kolczyki nie odpowiadał.-zasmial się cicho.
-no mojego. Nie lubili go podczas pocałunku czy seksu. Nie podobało im się jak ich dotykał.-mruknął.
-no cóż o gustach się nie dyskutuje. Ja je lubie.-uśmiechnął się.-no trafiłem...
[Logika blogspota. Dobrze, będę się upominać. Ty też od razu krzycz jak coś ^^ Dobrze, możesz być nawet w niedziele i święta xD Ja rozumiem, że teraz krucho z czasem sama nie mam go zbyt wiele.]
Takumi
~*~
-Daj spokój, to czy mam po drodze czy nie, nie ma znaczenia. Jak chcesz to Cię potem odwiozę. Moje kochanie wie, że będę później.-odparł przyglądając się samochodom przejeżdżającym obok nich. -Nie do końca. Myślę, że to czego ja nie potrafiłem dostrzec on również nie widział. Sądze, że na początku był jedynie zainteresowany moją osobą przez wygląd. -mówiąc to światła zapaliły się dla nich na zielono, a Takumi powoli ruszył z miejsca.
-Podczas porodu? Zgubiłem? No proszę Cię, ja nie wiem czym jest serce, tego nie ma w moim słowniku. -zaśmiał się -Ale zupełnie poważnie...Wymiękam na stare lata...-mruknął niezadowolony. -No ale nic, długo się nie widzieliśmy. Co u Ciebie? W porządku wszystko? -zapytał, w końcu minęło sporo czasu od ich ostatniego spotkania.
Naoki
~*~
-Spoko, sprawdzę co z nim nie tak. Będzie śmigał jak nowy. -zapewnił wychodząc z sali. -A co się z nim konkretnie dzieje? -dopytał, pomijając kwestię wynagrodzenia. Chłopak słuchał z uwagą o tym jak to zaczęła się przygoda jego rozmówcy z medycyną. -No dobrze, rozumiem czyli początkowa niechęć przerodziła się w miłość. -odparł gdy Aizawa skończył. -A co z koszykówką? Odpuściłeś? Tak po prostu? -dodał przyglądając się mężczyźnie. -Jestem pełen podziwu. Lekarz to ciężki zawód. Ja nie byłbym w stanie go wykonywać. Wypaliłbym się po tygodniu. -oznajmił z lekkim uśmiechem na ustach, mimo że jego głos brzmiał poważnie. -Czy ja wiem czy w Boga? Nie decydujesz kto ma żyć a kto nie. Po prostu ratujesz każdego kto tego potrzebuje. A to, że czasem Ci się nie uda to już nie zależne od Ciebie. -dodał. -A Twoja dziewczyna? Też skończyła medycynę? -zapytał nie zdając sobie sprawy, że wchodzi na dość delikatny temat.
-rozepnij koszule.-zaproponował.-i bądź spokojny...zaraz nas pewnie wypuszcza.-dodał.
-nie masz za co.-odparł.-zaraz na pewno nas wypuszcza...tak jak mowiles tutaj winda jest potrzebna. Ja siedziałem całą noc.
-no to...Hmmm...masz jakieś ulubione danie? Ja uwielbiam kuchnię chińską w szczególności pekinska. Wiesz skoroiony itp.-uśmiechnął się.
Takumi
~*~
-Zaraz wykorzystywał. To ja to proponuje. Serio, to dla mnie nie problem, a zaoszczędzisz sobie czasu. Nie daj się prosić. -odparł spokojnie, kątem oka co jakiś czas spoglądając w stronę Kousaku.
-Że co? -zapytał z automatu Takumi ze zdziwieniem patrząc na mężczyznę, gdy ponownie zatrzymało go czerwone światło. -Nie będę wnikał, musi to być dla Ciebie nieprzyjemny temat. Przykro mi. -dodał po chwili rozwijając swoją wypowiedź.
-Noriko z pewnością ma się dobrze, nie musisz się martwić. Może odezwie się za niedługo, a Aiko zawsze możesz odwiedzić. Patrząc na to jaki stresujący masz zawód, wypoczynek na plaży dobrze by Ci zrobił. -mówiąc to uśmiechnął się lekko, ruszając z miejsca. -Lepszy rydz niż nic, a jak Aiko zacznie zarabiać na siebie to zawsze możesz się przenieść. -odparł spokojnie. -Skoro dajesz radę, to dobrze, a wiesz, jak będziesz potrzebował pomocy czy coś to wal śmiało. -po tych słowach zaparkował samochód pod kawiarnią.
-No to jesteśmy. -dodał, odpinając pas.
Naoki
~*~
-A rzeczywiście jest gorący jak się wyłącza? Jak tak, to pada Ci wentylator, ale to łatwo naprawić, ewentualnie jeśli to laptop można kupić podkładkę chłodzącą. -odpowiedział rozpatrując część opcji. -Kurcze, szkoda musiałeś być niezły. -westchnął. -Ale skoro sobie nie odpuściłeś i jest to Twoim hobby to też dobrze. -dodał po chwili uśmiechając się pogodnie. -Każdy bezpieczny sposób na wyładowanie złości jest dobry. -Słysząc o ukochanej mężczyzny spojrzał na niego ze powagą. -Rozumiem, wybacz że pytałem.
-makaron....czyli kuchania włoska?-spytał żeby się upewnić.-no to może...jakiej muzyki słuchasz?-próbował dalej zagadywac mężczyznę.
Prześlij komentarz