Naoki Takeshima
Dziewiątego marca na świat spojrzało swoimi czekoladowymi oczami dziecko pewnego młodego małżeństwa. Syn Masato Takeshimy i jego żony Nemuriko nie wyróżniał się niczym specjalnym. Od podstawówki kochał czytać mangi o robotach, w klimacie Sci-fi. Był bardzo ruchliwym dzieciakiem, który nie potrafił usiedzieć na miejscu pięciu minut, tak więc rodzice zapisali go na basen, gdzie całą energię wkładał w sport. Opłaciło mu się to. Już na początku liceum miał kilka medali na swoim koncie, a dziewczęta z uśmiechem na ustach przyglądały się jego dobrze zbudowanemu ciału. Takeshima, w wieku szesnastu lat swoją miłość do mechów przeniósł na zupełnie inny poziom. Zaczął tworzyć małe robociki, których części finansowali mu rodzice. Wiązało się to również z faktem, że miał on smykałkę do przedmiotów ścisłych. Oprócz tego dostał od dziadka gitarę elektryczną, na której później grywał w zespole visual-kei w przerwach miedzy tworzeniem robotów. Porzucił to jednak po niecałym roku, gdy omal nie wplątał się w romans z wokalistą co skutecznie zniechęciło go do dalszego grania. Osiągając wiek dziewiętnastu lat spośród wszystkich jego pasji, wybrał roboty, odstawiając pływanie i muzykę na bok. Obecnie dwudziestolatek mieszka w dzielnicy Shikoru co jest dużym przeskokiem z Kazeki, gdzie mieszkał wraz z rodzicami w dużym apartamencie. Stara się sam zarabiać na życie, jednakże póki co jest studentem mechatroniki, któremu finansowo pomagają rodzice.~*~
Naoki prezentuje wyrobione latami pływania dobrze zbudowane ciało. Jest silnym mężczyzną, czego nie można stwierdzić po jego słodkiej twarzyczce o delikatnej cerze. Dołeczki w jego policzkach, tworzące się przy uśmiechu, bez dwóch zdań dodają mu uroku. Na świat spogląda dużymi czekoladowymi oczętami, a ciemnobrązowe włosy często odgarnia za ucho. Mierzący 170cm wzrostu, przeciętnego wzrostu Japończyk według skali BMI przy wadze 50 kilogramów ma niedowagę. Nie zwraca zbytnio uwagi na swój ubiór. Najczęściej jest to pierwsza lepsza koszula lub t-shirt z kolorowymi nadrukami, w komplecie z jeansami, przetartymi trampkami i ulubioną bluzą.
~*~
Niech was nie zmyli buzia aniołka. Tak naprawdę Takeshima jest porywczym młodym mężczyzną o silnym charakterze. W stosunku do pracy, bardzo cierpliwy, spokojny, odpowiedzialny, pracowity, w kontaktach z ludźmi szybko się denerwuje, konflikty często rozwiązuje bójkę, zaborczy i uparty. Aczkolwiek pomimo tego miły i pomocny. W każdym w końcu kryje się chociaż cień dobroci, prawda?
~*~
Co jeszcze ciekawego można powiedzieć na jego temat? Cóż, pomimo poświęcenia się mechatronice stara się wieczorami wychodzić na basen, jednakże ciężko wszystko pogodzić ze studiami.
Nie cierpi zwierząt, aczkolwiek lubi zajmować się roślinami, tak więc w jego mieszkaniu oprócz porozrzucanych wszędzie części od robotów widać kolorowe kwiaty. Większość swoich mechów składa w pokoju gościnnym, który przerobił na pracownię.
Nie potrafi gotować, często zamawia jedzenie z restauracji nieopodal domu. Kocha przedmioty ścisłe i zawsze był w nich dobry. Czasem za pieniądze udziela korepetycji ludziom z uczelni lub licealistom ze szkoły obok. Zastępuje mu to pracę dorywczą, gdyż przy natłoku zajęć nie miałby czasu na nic innego. Ma w domu sporą kolekcję mang, nie tylko sci-fi. Lubi grać w gry, chociaż nie ma teraz na to czasu więc jego konsole leżą i się kurzą. Jego przyjaciółka Tayachi, którą po swojemu nazywał "Taiichi" mieszka tuż obok niego i często urządzają sobie nocne pogaduchy na balkonie. Uwielbia pić kawę, zaczyna od niej każdy dzień. W przyszłości chciałby się nauczyć surffować. Uwielbia połączenie muzyki jazzowej z elekrtoniczną, jednakże wciąż ciągnie go i do j-rocka, którego kiedyś grał.
693 komentarze:
«Najstarsze ‹Starsze 401 – 600 z 693 Nowsze› Najnowsze»-zobaczysz wszystko co najlepsze.-zapewnił w myślach już układając plan co pokaże chłopakowi.-ano właśnie inaczej...-zasmial się.-fajnie że podlapujesz moje żarty...nie wszyscy lubią taki...zboczony humor...-ucałował go w policzek.-kiedy będziesz im mówił...chcesz to powiedzieć przy mnie czy sam?
-więc się cieszę że lubisz...bo będziesz je słyszał bardzo często.-zapil słowa herbatą.-Hmmm...no dobrze skarbie powiesz sam...ale zaraz po masz do mnie przyjść. Na szczęście to na tym samym pietrze...no i postaram się być wtedy w domu.
-no tak mój mały zboczony Nao-chan.-zasmial się cichutko delikatnie calujac chłopaka.-dobrze jak mnie nie będzie to zadzwoń jednak postaram się być. Mimo wszystko chcę być w miarę blisko.-dodał.-moja też. Pierwszy raz na randce nie czuję się jak host.
-jak dla mnie jesteś słodki. No i wolę zboczonego dzieciaka od jakieś laski. Poza tym...do końca nie jestem gejem. Ale to dłuższa historia.-zasmial się.-
Pierwszy raz ktoś nazwal te pracę graniem szarmanckiego idioty...i powiedz...jak tu ciebie nie kochać? Jesteś wspaniały, słodki, zboczony...i zabawny.-szepnął głębokim głosem.
-oj skarbie jesteś słodki. Tylko jak widzę ty tego nie widzisz. Jesteś slodziutki...-oblizal usta.-kiedy się rumienisz...kiedy jeczysz prosząc o więcej...-zamruczal mu do ucha.-no cóż...z tą moją orientacja jest tak że bardziej podniecaja mnie mężczyźni. Z kobietami mogę uprawiać seks ale to nie to samo. Na przykład nigdy nie zakochalbym się w kobiecie. Jestem hostem i lubie te pracę jednak jest to dla mnie rodzaj zabawy. Dla mnie kobiety nigdy nie były i nie będą seksowniejsze od mężczyzn. Można to określić...5 w skali Kinseya.-wyjaśnił spokojnie.-lubisz ten mój zboczony charakter? Więc nigdy więcej nie chce słyszeć o karze przez moje żarty.-zasmial się.-oj kochanie jak coś przeskrobie to m wtedy mam inne argumenty.-pocałował go namiętnie.-nie tylko. Wiem też że uważasz że jestem seksowny.-przypomniał.
-oj no nie wiem skarbie...w nocy byłeś smaczny...-zasmial się cicho.-oj tam zaraz problem...odwiedzilibysmy łazienkę...-zamruczal.-no to jak widzisz jestem mało cierpliwy i chce cię dotykać kiedy jesteś blisko mnie.-wyjaśnił.-no wiesz...jestem starszy...bardziej doświadczony...-ucałował go delikatnie.-ty też jesteś kochany.
-tego nie mogę obiecać...jesteś zbyt słodki.-zasmial sie-oj no dobrze...już nie będę. Nie chcemy żebyś miał...problem.-ucałował go w policzek.-no właśnie raczej nie zbyt długo...-mruknął.-causek może być.
-Hmmm...więc będę cię kosztował...-szepnął.-no tak...to moja wina że natura obdarzyła mnie takim głosem....-westchnął teatralnie.-no więc...szczerze? Moje imię oznacza "lojalny" i taki właśnie jestem. Nigdy cię nie zdradzę...a jak ciebie zabranie bo gdzieś wyjedziesz wtedy...pozostaje mi masturbacja...
[ Ty zła istoto! D: Miałyśmy kontynuować wątek! ]
Edo.
[czuje się opuszczona... ]
-Takiej słodyczy nigdy za dużo.-szepnął zapijając słowa herbatą.-Jak uroczo...mam posłusznego chłopaka...wiesz co...żonę to nie...to byłaby bardziej moja prywatna dziwka.-zachichotał cicho patrząc na swoją rękę.-Taka najlepsza...zawsze na miejscu kiedy potrzebna.
[No co Ty, najpierw sprawdziłam komu się komentarz nie wysłal, bo mi też się to zdarza, więc śmiało się upominać :) Um ja będę wpadać w weekendy głównie dobrze? W środku tygodnia trochę nie mam czasu :( ]
Takumi
------
- Dom może zaczekać, zresztą masz nie po drodze. Nie będę cię wykorzystywał perfidnie. W twoim domu czeka na ciebie twoje kochanie w końcu - odparł spokojnie Kousaku, przeciągając się nieco i wpatrując w czerwone światło. - No i jeśli o mnie chodzi, to on po prostu zobaczył w tobie coś, czego ty dostrzec nie potrafiłeś, albo nie chciałeś - dodał z lekkim uśmiechem. - Przecież od zawsze było wiadomo, że ty masz serce, tylko udajesz, że je zgubiłeś podczas porodu - mruknął wyrażając tym swoją opinię na jego temat. W końcu nie raz Takumi wyciągał go z kłopotów jeszcze w czasach liceum, jako ten starszy i mądrzejszy.
Naoki
-----
- To już masz u mnie fuchę. Mój komputer trochę mi szwankuje. Mógłbyś do niego zajrzeć w wolnej chwili i go nakręcić pozytywnie? - zaproponował ni z gruszki ni z pietruszki, wypychając chłopaka z sali i zamykając ją za nimi. W końcu chciał kawy, a nie mógł zostawić całego sprzętu samego. - Zapłacę ci - dodał jeszcze, bo przecież nic na tym świecie za darmo nie było. - Czemu medycyna? - zamrugał kilkakrotnie po czym wzruszył lekko ramionami. - Szczerze mówiąc to nie wiem - przyznał w końcu. - To jest nie wiem czemu na nią poszedłem. Miałem dobre stopnie i mama chciała bym miał wyższe wykształcenie, choć ja wolałem iść za ciosem i przyjąć propozycję wstąpienia do drużyny koszykarskiej Ryusei - przyznał spokojnie. - Ona jednak naciskała, toteż wybrałem medycynę na uniwersytecie w Tokio, bo tam szła moja dziewczyna - uśmiechnął się słabo. - A potem pokochałem ją. Pokochałem przeprowadzanie operacji i ratowanie ludziom życia. To ja... hm - zamyślił się. - To w pewnym sensie jak bawienie się w boga. Od ciebie zależy czy pacjent umrze czy wyzdrowieje.
[ Hyah. No i spoko. To może... może... Kwiaciarnia? ]
Edo.
-tak, ten pan ma swojego słodkiego, młodego partnera którego nie chce niczym zastępować...-szepnął.-no ale życie...jak ciebie zabraknie muszę sobie jakoś radzić, prawda?-ucałował go w policzek. Kiedy chłopak zaczął mu dogadzac pogłębił pocałunek chwytając go za rękę i przesuwając ją wyżej po swoim ciele.-nie tutaj kochanie. To nie jest miejsce na takie zabawy...ale kiedyś dam ci się pobawić.-zamruczal mu do ucha.
-no bo jesteś słodki. Hmmm chodziło mi o to że masz take młode ciało i w związku z tym łatwiej cię podniecic i take tam.-uśmiechnął się.-no jak gdzieś wyjedziesz albo coś...no wiesz będę sobie musial radzić sam.-zasmial się.-no tak łazienka...jak dla mnie możemy...-powiedział zmyslowym szeptem.
-ciesz się. W końcu to komplement ode mnie.-uśmiechnął się.-Hmmm to aż tak przewidywalne?-spytał unosząc brwi.-wiesz skarbie...plan zawsze może ulec zmianie...-zamruczal mu do ucha które po chwili dyskretnie przygryzl.
[ to już zostawiam Tobie. :3 ]
Edo.
-Mhm...no skarbie, powstrzymywałem się, w końcu kochaliśmy się w nocy...-zamruczał.-Ale widzę ze sam tego chcesz...my little horny boy...-polizał go po uchu.-samochód będzie ok? Mam przyciemniane szyby.-uśmiechnął się uwodzicielko po czym zostawiając pieniądze na stole wstał łapiąc chłopaka za rękę.
-Masz jutro trening prawda?-spytał opierając się o samochód przyciągając go do siebie i całując namiętnie ręce przesuwając na jego pośladki.-więc nie mogę zaszaleć bo będzie cię bolała dupka...-zauważył otwierając samochód i tylne drzwi siadając na kanapie. Zdjął kurtkę rzucając ją na podłogę. Z kieszeni ramoneski wystawało kilka saszetek z wazeliną lub żelem.
-to jest tak w razie czego. Lepiej nosić jak się prosić.-uśmiechnął się.-prezerwatywy mogę już wyjąć...będzie więcej miejsca.-dodał. "jeżeli wiesz o co mi chodzi skarbie...". Uśmiechnął się szeroko kiedy przeszedł go przyjemny dreszcz od szeptu chłopaka.-mogę być delikatny...albo pozwolić ci się sobą zająć...-myślał głośno.-wiesz...chyba chcę zobaczyć czy jesteś w tym dobry.-zamruczal.
[Haai, tak jest xD]
Takumi
-------
- No co ty, nie będę cię tak wykorzystywał. Chyba ci na mózg padło - żachnął się Aizawa. - Złapię ostatnie metro i dojadę bez problemu. Mam raptem kilka stacji metrem - wzruszył ramionami. - Uhm wszystko gra - powiedział może trochę za szybko i bez namysłu. Zapatrzył się przez okno i chwilę milczał, zanim nabrał głębokiego oddechu. - Mama nie żyje - mruknął, postanawiając nie wgłębiać się w sprawy wcześniejsze, a przynajmniej nie póki Takumi nie wyciągnie sprawy jego narzeczonej, Yuriko. - Noriko mieszka w Tokio i nie mam z nią kontaktu. Widziałem ją dwa lata temu na pogrzebie matki i od tamtej pory nawet się nie odzywa, nie odbiera telefonów, a Aiko studiuje sztuki piękne na Okinawie i jest zachwycona tamtejszymi plażami. Raczej już tu nie wróci - uśmiechnął się lekko, przeciągając nieco. - A ja... mieszkam w Soraki bo tam jest dość tanio, a wiesz sponsoruję Aiko to muszę dzielić pensję na dwa - mruknął tylko. - Nie jest mi źle, pracy dużo... daję radę - uniósł kciuk do góry.
Naoki
-------
Aizawa skrzywił sie i wzruszył ramionami.
- Właśnie w tym problem że nie wiem... włączam go i wyłącza się po jakiejś godzinie, jakby się przegrzewał - Aizawa naprawdę nie znał się na elektronice. Umiał obsługiwać owszem, ale na naprawię? Ni w ząb.
- Tak po prostu to nie... na studiach grałem w reprezentacji uczelni i nawet wygrywaliśmy turnieje - zauważył swobodnie. - A teraz jest moim hobby i wyładowywaniem złości. Wolę porzucać do kosza niż na kogoś się wydzierać - przyznał szczerze, po czym zagryzł lekko wargę i pokręcił przecząco głową. - Nie, Yuriko nie skończyła medycyny - wymamrotał, przystając przy automacie do kawy. - Yuriko nie żyje - dodał ciszej.
-no widzisz przezorny zawsze ubezpieczony...-zasmial się.-oj co to to nie. Chce sprawdzić jak bardzo dobry jesteś.-uśmiechnął się lobuzersko.-zajmij się mną.-dodał pociągając go za koszulkę i calujac namiętnie.
-Dobrze skarbie, wykaż się.-odparł. a na jego twarzy malowała się przyjemność jakiej odczuwaj jedynie przez ruchy bioder chłopaka. "Boże Seiji masz swój ideał...chyba nikt tak szybko cię nie podniecił..."-Un...-oblizał usta kiedy chłopak zdjął z niego koszulę a kiedy zaczął całować go po szyi odchylił głowę do tyłu. Kiedy poczuł na Naoki robi mu malinki złapał go delikatnie za podbródek-No i jak ja teraz pójdę do pracy?-spytał uwodzicielskim szeptem składając na jego ustach długi, namiętny i zachłanny pocałunek.
-Tak wiem, nakładam go sobie na twarz...taka maź...-zaśmiał się. Objął go dłońmi jeżdżąc po jego plecach i pośladkach.-ideał.zamruczał po chwili szybko rozpinając jego spodnie i zsuwając je przypadkiem razem z bokserkami. Rozmasowując jego pośladki dał mu klapsa.
-Dobrze więc...Nao-chan...jest moim ideałem.-zamruczał.-Oho...niegrzeczny chłopiec. Lubisz dostawać klapsy kochanie?-Spytał mocniej masując jego pośladki.-To był taki zaległy za to ze pobiłeś klienta. Ale chwila...powinieneś dostać jeszcze jednego za to ze tyle czasu okłamywałeś siebie i mnie co do swoich uczuć.-mówiąc to ponownie dał mu klapsa.
-uhuhu skarbie naprawdę to lubisz...-uśmiechnął się lobuzersko. "przez te jego słodkie jęki jeszcze bardziej się podniecam..."-słucham Nao-chan? Chcesz więcej? A może wolisz żebym przestal?-spytał oblizujac usta w kuszący sposób nie przestajac masowac jego posladkow. "jest wspaniały..."-no kochanie? Czego pragniesz?-lekko ścisnął jego pośladki.-lubisz tak? A może wolisz klapsy?
-rozumiem kochanie.-"zapamiętać...lubi pieszczoty na posladkach...podniecaja go klapsy." zasmial się w duchu. Ostatni raz dał chłopakowi mocnego klapsa zanim ten osunął się na tyle daleko że mężczyzna nie sięgał dłońmi.-no i koniec...nie sięgam.-westchnął zawiedziony kładąc ręce pod głowę.-teraz nie wykarz...un...-uśmiechnął się uwodzicielsko po malince chłopaka. Kiedy Naoki dostał się bezpośrednio do jego męskość Seiji przygryzl dolną warge patrząc na chłopaka zachęcająco.
[... nie wpadłabym na to. XD Ale spoko, może tak być. A, i żeby nie było, co do kuzyna: Hye Rim pseudo Tsuki, bądź Tsuk. (zbyt pomocna jestem, wiem. Staram sie. :33) ]
Edo.
-um...-oblizal usta poprawiając chłopakowi włosy. Patrzył na niego swoim typowym uwodzicielskim wzrokiem a w oczach czaily się błyski które zdradzały jak bardzo mu się podoba. Uśmiechał się niegrzecznie, delikatnie przygryzajac przy tym dolną warge. " no no no...kto cię nauczył? Rękę bym zrozumiał w końcu robisz to sam ale usta...musiała cię uczyć kobieta albo ten cały Shou...nie ważne..."
-um, Nao-chan...-szepnął podnieconym głosem. Uniósł delikatnie biodra mocniej wsuwajac swojego członka do usta chłopaka po chwili znów kładąc je na kanapie.-kto cię tego nauczył?-spytał cicho wciąż uśmiechając się uwodzicielsko.
"trochę ci zajmie znalezienie mojego czulego punktu ale szukaj..."-hnn...-"przyjemnie...już dawno nikt się mną nie zajmował..."-opowiesz później.-szepnął bardziej do siebie układając ręce pod głową wciąż się uśmiechając a jego oczy błyszczały z podekscytowania.
"nie jecz tak bo zaraz się na ciebie rzuce..." zasmial się w duchu oblizujac usta."mmmm, smakowicie wygladasz kiedy się oblizujesz. Kurwa...podnieca mnie każdy jego ruch, gest, dźwięk...długo nie pociagne..."
-ungh...-jęknął cicho nie chcąc żeby chłopak cokolwiek usłyszał. Po kilku szybszych ruchach Nakiego mężczyzna napial wszystkim mięśnie spuszczajac się wprost w usta chłopaka. "był cholernie zajebisty..."
-było cholernie zajebiscie.-westchnął zadowolony obejmując chłopaka. Złożył na jego ustach długi pocałunek dając mu czas na zabawę kolczykiem.-no kochanie teraz możesz mi powiedzieć kto co nauczył tak dobrze robić loda?-spytał uśmiechając się lobuzersko.
-oczywiście że mam. Lepszego nigdy nie miałem i nie będę miał. Tylko ciebie kocham.-uśmiechnął się.-ni będę zły.-przyznał obejmując go mocniej. "widziałem że on..."-no cóż...chociaż jedną rzecz zrobił dobrze. Bo jesteś świetny. Najlepszy.-pocałował go namiętnie, zachlannie.
-Nao-chan hej...nie no nie bądź smutny...bo zacznę myśleć że ci się nie podobało.-odsunął go on siebie delikatnie unosząc jego głowę na podbrudek tak żaby chłopak na niego patrzył.-posłuchaj mnie bardzo uważnie. Tak to prawda jestem zły, zazdrosny i niezadowolony. To on cię rozdziewiczyl, to on cię wszystkiego nauczył i tak dalej i tak dalej...ale...z drugiej strony to dzięki niemu jesteś w tym teraz taki dobry, tak świetnie calujesz i jesteś taki napalony w trakcie seksu.-pocałował go szybko.-jestem chorobliwie zazdrosny ale ty masz do tego takie samo prawo, sypialem z tyloma osobami że sam ich nie zlicze...-ponownie go pocałował tym razem delikatniej.-nie bądź smutny. Kocham cię i wierzę że gdybyś spotkał mnie wczesnej to byłbym twoim pierwszy facetem. Nie bądź smutny...to dzięki niemu jesteś taki jaki jesteś, prawda?-uśmiechnął się poprawiając mu włosy-pocaluj mnie...a ja zastanowie się czy pomóc ci z twoim nie takim znowu małym problemem.-szepnął mu na ucho.
-Nao-chan...to zupełnie nie tak...-jęknął łapiąc go mocno za ramiona i odsuwając od siebie żeby popatrzeć mu w oczy.-wszystko pomieszales. Nigdy...nigdy nie chodziło mi tylko o seks z tobą...jestem niezadowolony, zły i zazdrosny, a wiesz czemu?-spytał poważnym głosem.-jestem zły...wściekły na siebie że znalazłem cię tak późno...mogłem się bardziej postarać...jestem cholernie niezadowolony...że on cie zranił...że przez niego cierpiałeś...jeśli tylko kiedykolwiek go spotkam obije mu tak mordę że go rodzona matka nie pozna.-niemalże warknal.-jestem zazdrosny...piekielnie zazdrosny...o wszystko. O uczucie jakim go darzyłeś...że pewnie mowiles mu że go kochasz...o wszystko...o czas jaki z nim spedziles...o wszystko...o twoje ciało też...czy to tak ci przeszkadza? Kocham cię całego. Twój charakter, uśmiech, głos...ciało też. Ciągle cię poznaje...przecież zawsze mogłeś się zmienić, Rika mogła o czymś nie wiedzieć...każda osoba jaką poznwles jakoś na ciebie wpływała...o to mi chodziło...-objął go mocno.-to dla mnie nowe przecież wiesz...jeśli czasem powiem coś co może cię urazić...lub coś źle rozumiesz...przepraszam...kocham cię...te słowa są za małe żeby opisać co czuję...
-Nao-chan...-odsunął go od siebie łapiąc go za policzki i patrząc mu głęboko w oczy.-Nao-chan, możesz...oczywiście, że możesz. Czy mógłbym kłamać w tak ważnej sprawie?-wziął jego dłoń i położył na swoje serce.-nigdy cię nie zostawię, dam ci tyle czasu ile będziesz chciał. Nie jetsem taki jak on...nie jestem chłodny w stosunku do ciebie, kocham cię.-westchnął cicho-nie mogę ci obiecać, że go nie uderze...wybacz ale tego po prostu nie mogę.-poglaskal go po policzku-możesz wierzyć we wszystko...nie potrafiłbym kłamać jeśli chodzi o moje uczucia...nie ciebie. Nie jestem taki jak on, nigdy cię nie zostawię. Kochanie...powiedz mi, dlaczego ten związek jest dla ciebie bolesny? Powiedz...postaram się temu zaradzić. Powiedz czemu nie możesz uwierzyć? Skarbie, powiedz mi a rozwieje każde twoje wątpliwości. Kocham cię i chce żebyś był szczęśliwy.
Takumi
------
- Dobra, dobra pass - Kousaku uniósł ręce w geście ukazującym, że się poddaje. - Możesz mnie potem odwieźć - sprecyzował.
-Nie, wcale nie - zaprzeczył Aizawa wzruszając nieco ramionami. - Mama... to był po prostu czas na nią, a Noriko trochę mnie o to obwinia. Wiesz... jestem niby lekarzem, wszystkich ratuje, a jej... po prostu się nie udało - przeciągnął się lekko odpinając wreszcie pasy i wysiadając z samochodu.
- A co ja na plaży będę robił, zanudzę się - żachnął się, ruszając raźnym krokiem do kawiarni. - Znaczy odwiedzę ją kiedyś, ale póki co dobrze mi tu samemu - uśmiechnął się lekko.
- A co u ciebie? Jak rodzina? Masz kontakt z bratem?
Naoki
-----
- Tak, jest gorący. A potem jak odsapnie znów można na nim pracowwać - przyznał szczerze. - Serio łatwo? To mi pomożesz? - upewnił się. - Wiesz ja chyba nie żałuję. Tak jest dobrze. Kosz jako hobby dobrze mi robi. Przynajmniej kondycję utrzymuję - puścił do niego oczko, upijając łyk kawy. - Mhm... nie szkodzi, nie wiedziałeś.
-przepraszam...po prostu kochanie kogoś jest dla mnie nowe...ale poprawie się.-poglaskal go po włosach.-postaram cię być delikatniejszy i bardziej uczuciowy...-ucałował go w policzek.-zrozum to gluptasku że ja nie chce i nie będę chciał odejść...chyba że mnie odepchniesz...wtedy będę z daleka czuwał.-objął go mocno.-więc rozum że zawsze będę przy tobie. Powiedz mi co jest dla ciebie bolesne? Postaram się jakoś pomoc...jakkolwiek...-szepnął.-nie chce żebyś odczuwał ból...
-kocham cię...uwierz...ja też jestem szczęśliwy.-zasmial się cicho.-więc postaram się być bardziej czuły. Żebyś czuł się przy mnie dobrze.-objął go mocniej.-no skarbie ja ciebie na pewno nie zostawię i też będę dobrym partnerem.-szepnął mu na ucho.-och kochanie...nie bój się. Nigdy więcej nie będziesz cierpiał...a na pewno nie przeze mnie. Nie jestem taki ka on.-ucałował go w policzek.-spokojnie będziesz mnie powoli poznawał kochanie a teraz możesz być pewny że nie chodzi tylko seks. -zapewnił.
-cieszę się...-szepnął oddając pocałunki.-nie będziesz cierpiał. Ja cię na pewno obronie.-dodał.-no tak seks jest fajny. Z ukochaną osoba najfajniejszy.-pocałował go delikatnie.-no dobrze to się ubieraj i będziemy jechać. W końcu nie powinieneś się spóźniać.-uśmiechnął się lobuzersko.
-zawsze będę przy tobie skarbie. Zawsze.-poglaskal go po włosach.-zobaczysz kochanie po niedługim czasie będziesz mniej znał lepiej.-uśmiechnął się schylajac się po bokserki chłopaka i podając mu je.-postaram się następnym razem robić je w mniej widocznych miejscach...-mruknął trochę niezadowolony z tego pomysłu glaskajac go po malinkach.-mogę iść popatrzeć na twój trening czy wolałbyś nie?
-wiesz co...-mruknął zakładając spodnie.-nie sadziłem że w samochodzie jest aż tak niewygodnie...-westchnął starając się naciagnac spodnie na tyłek. Przerwał na chwilę unosząc ręce w geście kapitulacji.-dobrze nie zabije. Nie uderze...będę tylko uważnie oglądał jak pływasz.-opuściło niego oczko.
-no wiesz...jakby nie patrzec jestem dość wysoki i mi ciasno.-zasmial się w końcu zapinajac spodnie.-tak skarbie hamowanie zazdrości. Będę grzeczny i nie uderze twojego trenera.-mruknął zakładając buty i przenosząc się na fotel kierowcy.-to co najpierw do ciebie po rzeczy?-spytał odpalajac samochód.-w schowku są płyty możesz coś wybrać jak chcesz.-dodał.
-było mi bardzo dobrze...tylko z ubraniem się miałem problem.-westchnął cicho się śmiejąc.-tak JEGO nie uderze. Twojej mamy też bo kobiet nie bije.-dodał.-ano tak wziales.-przypomniał sobie odjeżdżając z parkingu by po chwili zatrzymać się na światłach.
-no tak dokładnie. Będą ich zeskrobywac że ścian i dzwonić po karetkę.-zasmial się cicho.-myślę że jednym z ulubionych Nirvana. Jako nastolatek miałem okres gdzie chodziłem ubrany jak Kurt.-dodał trochę zazenowany swoją przeszłością.
-no może po karawan.-zasmial się.-wieeesz miałem dłuższe włosy, flanelowe koszule albo ramoneske i poparte jeansy. Mama była zalamana.-westchnął ruszając z miejsca i wyjątkowo bez korków odjeżdżając pod basen.-o dzisiaj wyjątkowo szybko.
-no nie to samo. Nie są już pełne cwiekow i takie tam. I spodnie nie są poparte. Noszę eleganckie buty zamiast wyniszczonych trampek.-zasmial się.-no może i nas słucha.-wzruszył ramionami wchodząc do budynku.-no będę w kawiarence.-uśmiechnął się idąc zamówić sobie kawę.
Mężczyzna usiadł z kawą przy stoliku. "znowu go niepotrzebnie dotyka...dobra uspokój się Seiji...cholera fakt zrobiłem je dość mocno."westchnął."miejmy nadzieje że pomyśli że to dziewczyna...proszę bądź takim idiotą...żadna dziewczyna nie zostawia tak mocnych malinek ale może on o tym nie wie...". Rozmyslal popijając kawę i przyglądając się chłopakowi.
"no co się drzesz...". Mruknął wypijajac jedną kawę i zamawiając drugą. "no i widzisz jest smutny...widać idiota pierwsza klasa...nie dość że pewnie pomimo tego że malinki są bardzo mocne a do Nao przychodzę ja on twierdzi że Nao ma dziewczynę...to jeszcze sprawia że jego podopieczny jest smutny. Ciekawe o co na niego krzyczał przecież dobrze popłynął"
Mężczyzna zacisnął dłonie leżące na stole w pięści. "co drzesz mordę. Co to za pchanie go?! Mogłeś go utopić! Kuzwa gdybym nie obiecał Nao że cię nie uderze bylbys martwy.". Pomyślał na chwilę wychodząc do toalety i po chwili wracając i kupując sobie loda.
"no i się uspokilem...on widocznie też.". Popatrzył na zegarek"co jest? Już powinien kończyć..." pomyślał trochę zirytowany. "coś tak czuję że zostawie tu pełno pieniędzy." pomyślał wstając po herbatę.
"grrr...najpierw drze ryja a teraz go obejmuje..." pomyślał zdenerwowany biorąc chłopakowi seven daysa i wychodząc z kawiarenki żeby a niego poczekać.
-nie...mogłem na ciebie popatrzeć.-uśmiechnął się glaszczac go po głowie i podając mu rogalika.-proszę zjedz. Nao-chan czemu on na ciebie krzyczał?-spytał wyraźnie niezadowolony.
-a co on ma do gadania? To twój wyjazd.-mruknął.-jeden weekend cię nie zabije.-westchnął.-daj tą torbę jesteś zmęczony.-zauważył zabierając mu torbę i zawieszając sobie na ramieniu.
-no ale chce ci pomoc. Odwioze cię i od razu pojadę do pracy.-ucałował go w policzek kiedy wychodzili.-chcesz żebym jutro po ciebie przyjechał skoro jutro chciałeś mówić o wyjeździe swojej mamie?-spytał otwierając samochód i wkładając torbę do bagażnika.
-dobrze więc przyjadę po ciebie i będę czekał w mieszkaniu na ciebie. Zrobię coś smacznego.-dodał. Droga minęła wyjątkowo szybko i bez korków więc już po chwili byli pod mieszkaniem chłopaka.
-nie ma za co polecam się na przyszłość.-uśmiechał się wysiadajac z samochodu i podając chłopakowi torbę.-za podwozke należy się calus.-dodał układając usta oczekując pocałunku.
-papa kochanie.-pomachal mu po czym odjechał do pracy gdzie zaraz po swoim występie pojechał do domu tłumacząc się drugą praca.
Mężczyzna akurat podjechał i zdążył zauważyć końcówkę "akcji". Jak torpeda wypadł z samochodu podbiegajac do chłopaka.-Nao-chan...co się stało?-spytał zmartwonym i zdenerwowanym głosem. "wiedziałem...kurwa widziałem że ktoś w końcu go przeze mnie pobije...". Nie czekając na odpowiedź chłopaka zdjął marynarkę i odrzucił ją w bok wręcz biegnąc za chłopakami. "jak ich nie zabije to będzie cud.". Pomyślał jednego mocno łapiąc z tylu za włosy.-wydaje mi się skurwiele że właśnie pobiliscie mojego chłopaka.-warknal przez zacisniete żeby.
-a mogę wiedzieć czemu go uderzyles sukinsynie?-warknal kopiąc jednego mocno z nich w krocze wciąż trzymając ich szefa na włosy. Kolejnego też kopnął w krocze a następnego w twarz.-no? Słucham, trochę mi się spieszy.
-Taak? Teraz zostales sam...-szepnął mu do ucha wolną rękę mocno i boleśnie łapiąc za jego krocze.-jeszcze raz coś zrobisz mojemu partnerowi a będzie cię zabierał karwan.-oznajmił obracając mężczyznę na ręce i rzucając go na ziemię.-czy wyraziłem się jasno skurwielu?-spytał kopiąc go w krocze a po chwili zgniatajac je stopą.-nie słyszę? Lepiej się pośpiesz z odpowiedzia bo kiepsko widzę twoje dzieci.
-to tobie powinno zależeć na tym żeby twój sprzęt był sprawny.-mruknął mocniej depczac po kroczu chłopaka-spieszy mi się.-dodał ostro czekając aż chłopak w końcu skinal głową na znak że rozumiem i nie skrzywdzi Naokiego. Mężczyzna momentalnie podszedł do leżącego na ziemi partnera ubierajac marynarkę i biorąc go na ręce.-skarbie...-szepnął zmartwiony.
-nie przepraszaj to wszystko moja wina.-szepnął sadzajac chłopaka na przednim fotelu pasażera.-opatrze cię w domu...przepraszam...widziałem że w końcu ktoś cię pobije...-westchnął odjeżdżając i bez problemów odjeżdżając pod swój apartamentowiec. Wyszedł z samochodu niosąc chłopaka do swojego mieszkania gdzie położył go na kanapie. Najpierw podał mu dwa woreczki z lodem, jeden na krocze drugi na głowę.-zaraz przyjdę z aprlteczka.
-tak chyba będzie najlepiej. Wybacz....nie sądziłem że ludzie będą aż tak...-nie skończył wychodząc po apteczke. Kiedy wrócił i zastał śpiącego chłopaka zaczął go budzić.-nie wolno Nao-chan chan póki cię nie opatrze nie możesz spać. Nao-chan.
-skarbie...my możemy to robić i będziemy...tylko wiedziałem że to nie jest dobru pomysł żeby całować się przez twoją uczelnią. To moja wina że cię pobili.-usiadł przy nim z apteczka.-poczekaj chwilę. Opatrze cię i pozwolę chwilę się zdzemnac.-mówiąc to poprawił mu woreczkek z lodem na kroczu.-bardzo boli?-spytał wyjmujac z apteczki wacik i polewajac go lekko płynem do dezynfekcji przyłożył do wargi chłopaka.-będzie piekło.-ostrzegł wcześniej.
-tamci cię już nie dotkną.-mruknął smarujac mu oko mascia.-ja też bym chciał...zawsze umiałem o siebie zadbać i jak ktoś mnie walnal to też się bronilem...teraz będę bronił ciebie. W ameryce jest większa tolerancja mój kumpel się wyprowadził. Wiesz kochanie będziemy jak każda normalna para.-zakończył.-przespisz się...może pomoże.-westchnął.-lepiej żebyś nie szedł dzisiaj do mamy.
-stało...jesteś pobity..-mruknął.-o mnie się nie martw. Tylko o siebie...wyzwiska? Zgaduje że te same mało kreatywne jak do mnie...więc spokojnie.-wziął go na ręce i zaniósł do sypialni.-więc się wyspij. Może pójdziesz rano? Z resztą nie ważne...chce tylko żeby twoi rodzice wiedzieli że jedziesz do Hong Kongu.-wyjaśnił rozbierajac go do bokserek.
-skarbie...miejmy nadzieje że więcej się taka sytuacja nie powtórzy. Do piątku musisz im powiedzieć.-szepnął obejmując chłopaka i zasypiajac z poczuciem winy w sercu.
Mężczyzna trochę zaskoczony patrzył na poczynania chłopaka nie spodziewając się czegoś takiego po ostatnich wydarzeniach jednak kiedy ten wrócił do calowania go bez wahania objął go w pasie oddając pocałunek tak jakby byli sami.-lepiej nie patrzcie bo jeszcze wam stanie.-zasmial się "demonstrując" erekcję swoim środkowym palcem. Zawtorowala mu reszta studentów a on sam wszedł do samochodu.
-no wiesz...nie sądziłem że będziesz mnie zaraz po tym incydencie tak całował.-odparł odjeżdżając.-wiesz czuję się trochę jak kiedy byłem w liceum...uciekłem od rutyny. Nie sądziłem że znów będę się mógł nabijac z takich idiotów.-nadal cicho się śmiał stając na światłach.-gotowy na spotkanie z mamą? Najpierw jedziemy po twoją torbę.
-no tak jesteś facetem...chyba bym nawet nie zniósł jakbyś się zachowywał jak wytapetowana lalunia.-zasnął się.-nigdy nie brałem tego jako nianczenie...w każdym bądź razie czuję się młodszy.-dodał kiedy odjeżdżał.-rozumiem mi też było przykro kiedy z początku byli bardzo przeciwni ale potem zrozumieli i mi kibicuja. Sądzę że twoi też zrozumieją.-uśmiechnął się do niego parkujac na swoim stałym miejscu.
-a żebyś wiedział-zasmial się.-ale ja jeszcze kremów nie muszę używać-dodał.-spokojnie skarbie.-uśmiechnął się do niego pocieszaco.-na pewno to zaakceptują nawet jeżeli straszne z nich homofoby w końcu to twoi rodzice.-wziął torbę a kiedy wjechali windą na odpowiednie piętro otworzył drzwi swojego mieszkania i pocałował chłopaka w policzek.-powodzenia skarbie. Malinki są zakryte wszystko będzie dobrze.-dodał wchodząc do swojego mieszkania.
Mężczyzna ledwo zdążył się rozebrać i odstawic torbę chłopaka do garderoby. Kiedy Naoki wrócił a Matsushita zobaczył jego łzy bez wahania objął go przytulajac mocno siebie. Z początku nie mówił nic jedynie glaskal go po włosach. "uderzyła go...widać bo zaczerwienionym policzku...kurwa masz szczęście że obiecałem że ciebie nie walne suko...". Pomyślał unoszaąc delikatnie chłopaka i przenosząc go do salonu gdzie usiadł na kanapie i wziął chłopaka na kolana.-shshshsh...spokojnie kochanie...spokojnie...-szepnął delikatnie glaszczac go po ramieniu i plecach. "kurwa...muszę dokładnie przemyśleć co powiedzieć..."-Nao-chan...będzie dobrze w końcu zrozumieją...-zaczął niepewnie.-jak poczujesz się na siłach to opowiedz mi wszystko.-poprosił znów milknąc i jedynie mocno obejmując chłopaka. Nie chciał powiedzieć czegoś co mogłoby pogorszyć sytuację. Ucałował go delikatnie i czule w policzek chcąc dodać ukochanemu otuchy. "będzie dobrze...ja cię obronie...bo cię kocham..."
Zszokowany mężczyzna mocno obejmował i delikatnie glaskal chłopaka po głowie. Słysząc jego słowa zrozumiał jak bardzo zagubiony i przerażony jest jego ukochany. Zdał sobie sprawy że obietnice bez pokrycia typu "zrozumieją" nic nie dadzą w tej sytuacji.-skarbie...nigdy cię nie opuszczę przecież już ci to mówiłem. Będę przy tobie już na zawsze. Nie po to szukałem cię ponad 10 lat żeby teraz wypuścić cię z objec. Kocham cię...-ucałował go w czubek głowy.-nie jesteś zły jestes kochany. Jesteś mój ukochany Nao-chan.-szepnął.-nie bój się. Nie będziesz sam bo ja zawsze będę przy tobie. Zawsze.-powiedział pewnym głosem.-Nao-chan...nie znam za dobrze twoich rodziców ale na pewno cię nie nienawidzą...może powiedzieli to pod wpływem emocji. Daj im odetchnąć...może...może zrozumieją.-szepnął.-a nawet jeśli nie...to ja będę przy tobie.
-nie musisz mi dziękować. Po prostu bądź.-uśmiechnął się lekko.-już nie płacz skarbie, jestem tutaj już nie musisz płakać.-uniósł jego twarz za podbrudek składając na jego ustach czuły pocałunek.-może i to nie jest normalne ale tak jest. Ode mnie otrzymasz tyle uwagi na ile zasługujesz. Przejmuje się tobą bo cię kocham. Więc już nie płacz. Jesteś taki sliczny kiedy się usmiechasz.-dodał ścierając jego łzy kciukami.-może nie w pełni ale...chociaż trochę to zaakceptują...
-spokojnie skarbie...na pewno wszystko się ułoży. Zawsze będę obok żeby ci pomoc.-zapewnił zakładając niesforne kosmyki za ucho chłopaka.-opłacają ci studia, prawda? Jeśli przestaną mogę ja. Pomogę ci. Zawsze...-objął go delikatnie.-będzie dobrze to nie koniec świata. Będę przy tobie.-odsunął go od siebie żeby popatrzeć mu w oczy.-kocham cię. Będzie ok.-pocałował go czule.-musimy się wcześniej położyć ale najpierw coś zjemy. Na co masz ochotę skarbie?
-jakie wykorzystywał? Jak zajdzie potrzeba to będę ci je opłacał. Bo chce i już. Masz się uczyć a nie pracować. Jak pójdziesz do pracy to będziemy mieli mało czasu dla siebie.-dodał spokojnie i bardzo pewnie.-nie obraizsz się jeśli zamowimy? Nie jestem pewny czy mam składniki bo ostatnio nie robiłem zakupów poza tym powinniśmy się wcześniej położyć więc nie mam czasu na gotowanie.-dodał wyjmujac z kieszeni telefon.-więc makaron ryzowy z kurczakiem tak? Chyba nawet mam gdzieś numer do znajomego który prowadzi knajpke.-mówiąc to ucałował szybko chłopaka w policzek i zaczął szukać numeru. "oj póki co chyba nie doczekam się od niego "kocham cię""
-no jestem uparty. Nawet bardzo.-zasmial się.-ale będę ci je opłacał. W końcu musialbys zrezygnować z pływania i w ogóle.-zauważył.-ale raczej powinni ci dalej opłacać.-kiedy chłopak położył się na jego kolanach mężczyzna zaczął się bawić jego włosami i głaskać go po policzeku.-no tak studenckie żywienie...-wywrócił oczyma.-długo się czeka?-spytał spokojnie.-wiesz już nie mogę się doczekać kiedy pokaże ci moja ulubione miejsca w Hong Kongu...
-więc o naukę mogę się nie martwić. Ale jeśli chodzi o mieszkanie...to ja cię mogę przygarnac...oczywiście jeśli nie będziesz miał nic przeciwko mieszkaniu że mną.-uśmiechnął się.-co mam w planach? Hmmm...zabiore cię w moje ulubione miejsca, punkty widokowe, miejsce w których jadam i do największego salonu gier w Hong Kongu. Z naszego okna w hotelu będzie idealnie widać pokaz fajerwerków o północy. Poznasz mojego wujka. Będzie fajnie.-"rany...uwielbiam te jego oczy...nie patrz tak na mnie...".-więc dobrze zjemy szybko, umyjemy się i możemy się kłaść spać. Odprawę mamy o 9.
-nie narzucasz się ale jeśli naprawdę nie chcesz to nie będę cię zmuszał. Wspólne mieszkanie miałam ci i tak proponować za jakiś czas. To naprawdę nie będzie problem. Na pracownie mógłbym udostępnić kawałek siłowni. Przestań się taka przejmować, nie jesteś problemem.-poglaskal go po policzku.-do salonu gier pójdziemy po obiedzie a jak się sciemni to wtedy cię zabiore w moje ulubione miejsca.-uśmiechnął się do niego.-spokojnie dogadasz się. Wujek zna trochę japoński. A jak coś to mogę robić za tłumacza.
-nie mówię jakby było blache ale to naprawdę nie jest problem. Jeśli zajdzie taka potrzeba to chce ci pomóc jak tylko mogę. Nie musisz nic robić sam.-poglaskal go po policzku.-ale jeśli już tak naprawdę po prostu nie chcesz ze mną zamieszkać to nie będę nalegał.-dodał spokojnie jednak trochę zasmucony.-wiem zsczadziles lubisz dlatego cię do jednego zabieram.-wyjaśnił.-spokojnie się dogadacie. Wujek zna trochę japoński i płynnie mówi po angielsku. Dacie radę.-uśmiechnął sie po chwili słysząc dzwonek do drzwi.
-dziękuje.-uśmiechnął się otwierając kubeczek.-nie jestem smutny gluptasie.-dodał klepieac chłopaka paleczkami po głowie.-chce ci pomóc żebyś miał czas na naukę i pływanie i na nas. A przez pracę z czegoś musialbys zrezygnować. Ale nie mówmy o tym w końcu nie powiedzieli że przestaną ci opłacać mieszkanie.-zauważył.-smacznego.-dodał z uśmiechem zabierając się za jedzenie.
-słychać?-mruknął zaskoczony z pełną buzia.-no to kiepsko...-dodał kiedy połknął.-chciałem z tą propozycją poczekać. Więc po prostu na razie zapomnij.-machnął na to ręką.-poznasz nie tylko wujka...to znaczy na razie tylko jego ale w swoim czapkę będę musiał przedstawić cię rodzicom.-uśmiechnął się do niego wracając do jedzenia.
-kiepsko że widać i że zauważyłeś. To nie tak że chce cię oszukać albo ci tylko...nie chciałem żebyś akurat to zauważył. Jestem cierpliwy przecież powiedziałem że z ta propozycją chciałem poczekać. Póki ci opłacają nie mamy czym się martwić.-uśmiechnął się.-spokojnie polubia. Moja mama na pewno. Tak samo wujek, ten to nawet wie o striptizie.-dodał kończąc jedzenie.
-no więc mój tata...był na mnie trochę zły...i niezadowolony. Ale w końcu zrozumiał że nic z tym nie zrobi a że jestem szczęśliwy będąc gejem to w końcu odpuścił. Nie jest też zadowolony że nie miałem stałego partnera więc teraz na pewno będzie szczesliwszy i spokojniejszy. Na pewno cię polubia idę o zakład że wujek do nich zadzwoni.-zasmial się cicho.-nie chciałem nie wiem czemu po prostu nie chciałem. Może i masz rację i powinieneś ale...nie chciałem żebyś zauważył że zasmucilem się z własnych głupich myśli.
-no więc mój tata...był na mnie trochę zły...i niezadowolony. Ale w końcu zrozumiał że nic z tym nie zrobi a że jestem szczęśliwy będąc gejem to w końcu odpuścił. Nie jest też zadowolony że nie miałem stałego partnera więc teraz na pewno będzie szczesliwszy i spokojniejszy. Na pewno cię polubia idę o zakład że wujek do nich zadzwoni.-zasmial się cicho.-nie chciałem nie wiem czemu po prostu nie chciałem. Może i masz rację i powinieneś ale...nie chciałem żebyś zauważył że zasmucilem się z własnych głupich myśli.
-kochanie na pewno cię polubia. Wiem że jest ważne.-ucałował go lekko w policzek.-to nic naprawdę. Mówiłem ci że to mój pierwszy poważny związek. Miałem takie głupie myśli to nic naprawdę.-zapewnił go. "miałem taki przebłysk że jest ze mną z litości...ale czy wtedy klocilby się z rodzicami i w ogóle...na pewno nie...stary a głupi. Wyluzuj...cierpliwości..."-no a teraz idź się umyj.-wstał ruszając do sypialni po "pizame".
-tak wiem, już mówiłem to tylko moje głupie myśli. Po jakimś czasie to minie.-zapewnił. Kiedy chłopak go zatrzymał spokojnie odwrócił się do niego z lekkim łobuzerskim uśmiechem na ustach.-nie trafisz?-spytał unosząc brwi chcąc się trochę podroczyć jednak chwilę później zrezygnował.-no dobrze umyje się z tobą, ale mogę wcześniej iść po bokserki czy po kąpieli mam chaotycznie biegać nago po mieszkaniu w ich poszukiwaniu?
-zleci jak z bata strzelił.-dodał bardziej do siebie.-no przecież wiem, ja też chcę się z tobą wykąpać.-"chyba każda para przechodzi przez ten okres "słodkości"..."-dobrze już dobrze przyniosę. Jak już będziesz szykował
to przy wannie stoją płyny do kąpieli wybierz który chcesz.-mówiąc to poszedł do swoje i chłopaka bokserki po chwili idąc już do łazienki.
Mężczyzna z ręcznikami i bokserkami poszedł do łazienki lecz kiedy pociągnął za klamkę drzwi nie chciały się otworzyć. "co jest? Przecież chciał się ze mną wykąpać..."-Nao-chan? Coś się stało że zamknąłeś drzwi? Otwórz. Nao-chan?-zapukał na chwilę przestając nawoływać.-Nao-chan!-"może tak na prawdę nie chciał...i tak tylko powiedział..."-kochanie?
-Nao-chan? Kochanie? Proszę otwórz mi. Myślałem że umyjemy się razem. No proszę, wyjdź z wanny i powoli podejdź i otwórz mi drzwi. No proszę cię. Bardzo chciałem ci umyć włoski. No otwórz, umyję ci plecki.-nawoływał delikatnie pukając w drzwi. "Co mu jest? Znowu zachowuje się dziwnie. Miałeś ciężki dzień, powinienem tam teraz być z tobą żebyś nie miał jakiś głupich myśli..."-Nao-chan? Liczę do pięciu i
otwieram drzwi wytrychem.-oznajmił.-raz...dwa...
-Nao-chan?-mężczyzna nie kończąc liczyć poszedł do kuchni po nozyczki. "gluptas...o czym teraz myślisz co?". Szybko uporal się z zamkiem otwierając drzwi i jak tylko wszedł od razu je zamykając żeby nie było przeciągu.-Nao-chan co się stało?-spytał kładąc rzeczy na pralce i podchodząc do wanny.-placzesz? Co się stało?-rozebrał się i wszedł do wody siadając za chłopakiem obejmując go mocno.-no już nie płacz i powiedz mi co się stało.
-no już kochanie. Jestem przy tobie. Zawsze będę. Co się stało?-szeptał delikatnie glaszczac go po włosach. "co mu jest...czemu płacze...czy to moja wina...zrobiłem coś źle?". Czule pocałował go w policzek po czym ułożył głowę na jego ramieniu.
-nie zawiodles mnie i nie jesteś dla mnie dzieciakiem. Nawet tak nie mów. Jesteś moim partnerem. Nie chce nikogo w moim wieku tylko ciebie. Chciałem i nadal chce się z tobą wykąpać.-szepnął uśmiechając się lekko.-kocham cię. Pamiętaj szukałem i czekałem na ciebie. Nie na kogoś w moim wieku. Kocham ciebie.-ucałował go ponownie w policzek.-już nie płacz skarbie.
-skarbie...spokojnie rozumiem że możesz się czuć niechciany...zawsze się starałeś...ona na pewno cię widziała...przejdzie jej. Zobaczysz...zrozumie że jesteś teraz szczęśliwy.-przytulił go mocno.-kocham cię...nie masz za co dziękować. Nie zawiódłeś jej bo skoro ona zachowywała się tak jak mówisz to nie jest twoja wina. Jesteś dobrym synem. A dla mnie jesteś wspaniałym partnerem. No już kochanie...umyjmy się i idźmy spać żebysmy jutro byli wypoczeci.-odsunął go na chwilę od siebie żeby go pocałować.-będzie dobrze.
Westchnął cicho chcąc już skończyć ten temat żeby więcej nie zasmucac chłopaka.-zobaczysz...jeszcze będziemy się z tego śmiać.-dodał na koniec uśmiechając się do niego i calujac go w policzek.-no jedziemy jedziemy. I będziemy się świetnie bawić.-nalał sobie mydła w płynie na dłonie i zaczął się myć.-widzę że spodobała ci się moja gąbka.-zasmial się."przez ten jeden weekend będzie miał tyle atrakcji jak chyba nigdy...nie będziesz miał czasu się martwić."
-też się nie mogę doczekać. Zobaczysz będzie super. Mam tyle planów...nawet nie wiem czy wyrobimy się w weekend.-zasmial się biorąc butelkę z szamponen i myjąc włosy po chwili splukujac piane całkowicie zanurzajac się w wodzie.
-ale mi nie bardzo bo mam pracę.-mruknął ocierajac oczy i odgarniajac włosy do tylu.-mowiles coś czy mi się wydawało?-spytał sięgając po szczoteczke i paste po chwili myjac zęby. "mój kochany...zobaczysz w Hong Kongu zapomnisz o tych wszystkich problemach...zastanawiam się jak zareagujesz na moje ulubione jedzenie..." zasmial się w duchu pluczac zęby.
-no cóż może kiedyś się dowiem.-uśmiechnął się. Kiedy chłopak zaczął go całować z początku był lekko zaskoczony jednak po chwili zaczął oddawać pocałunki.-Ty też...-zamruczal wychodząc z wanny. Szybko się wytarl i ubrał bokserski po czym zaczął suszyc włosy rzecznikiem. "co go napadło? No nie ważne..."
-no cóż...skoro tak twierdzisz...też cię bardzo kocham...-zaskoczony przyjął pocałunki chłopaka a kiedy ten wyszedł z łazienki patrzył się trochę tępym wzrokiem w drzwi. "co go napadło...kurwa...jutro jedziemy...gdyby nie to pewnie bym się na niego rzucił...". Westchnął idąc do sypialni po drodze gaszac światła. Położył się na łóżku.-ale żeś mi narobił ochoty. Świetnie calujesz.-skwitował.-ale idźmy już spać, to był męczący dzień.
-wiem, wiem. Nie obudził się dlatego dam ci spać.-zasmial się obejmując chłopaka chłopaka.-spij dobrze.-dodał zasypiajac z blogim uśmiechem.
~*~
Rano mężczyzna obudził się dużo przed czasem. "przeklinam mój organizm...jest szósta...ni chuja nie zasne a odprawę mamy o 10...chyba pójdę pocwiczyc..." uważając żeby nie obudzić chłopaka wyszedł z łóżka dokładnie przybywając ukochanego koldra. " w nocy strasznie się rzucałeś spij jeszcze..." uśmiechnął się idąc do swojej domowej siłowni i po tym jak trochę się porozciagal zaczął ćwiczyć na "atlasie".
-hej skarbie. Tu jestem, postanowiłem pocwiczyc ale już kończę.-uśmiechnął się do niego robiąc jeszcze parę serii."jeju jest taki uroczy...z rana taki kochany zasypany...szukał mnie to takie słodkie..."-zaraz nam zrobię śniadanie. Tylko wezmę szybki prysznic bo jestem spocony i smierdze.-dodał wstając i pochodząc do chłopaka.-good morning...-szepnął składając na jego ustach namietny pocałunek.-jak się spalo?
-co się tak patrzysz?-spytał obejmując go lekko.-dobrze zrób...lubie twoją kawę tylko pamiętaj dużo cukru.-ucałował go jeszcze w policzek. "jaki słodki...obudził go brak mnie w łóżku..."-dobrze...więc następnym razem już tak nie znikne. Skoro przezemnie się obudziłeś...-odsunął go od siebie.-no już się tak nie tul bo też będziesz spocony.-mówiąc to wziął wiszący na sprzęcie ręcznik i ruszył w kierunku garderoby.
-oczywiście że możesz. Patrz sobie ile chcesz...ja też mam słabość dk twojego ciałka.-zasmial się calujac jeszcze chłopaka w policzek.-mogłem wybacz. Następnym razem położę i poczekam aż się obudzisz. Teraz chciałem pocwiczyc.-chwycił czyste obcisle bokserki, jeansy i czarną dopasowana koszulkę.-wiesz skarbie masz bardo ładnie wyeksponowany tyłek w tych spodniach.-zasmial się łapiąc go za wspomnianą część ciała kiedy mijał chłopaka idąc do łazienki.
-nie musisz masz ładne ciało. Mnie podnieca a co chyba najważniejsze, prawda?-zasmial się.-no już idę, idę. Nie jakiś tyłek...ty masz zgrabny i jedrny i w ogóle....-rozmarzyl się wchodząc do łazienki i biorąc szybki prysznic po chwilę wychodząc.-mamy dużo czasu więc możesz wymyślać. Co chcesz na śniadanie?
-no właśnie widzisz kochanie...muszę się z tobą nie zgodzić...nie "tyłek jak tyłek" bo twój się zupełnie różni i bardziej mi się podoba od innych.-zauważył cicho się śmiejąc pod nosem "co jak co ale temat świetny..."-naleśniki? Już się robi...w lodówce man nawet dżem truskawkowy o ile się nie mylę...ostatnio robiłem zakupy...-zastanawiał się na głos przygotowując sobie składniki.
-ohoho...-zasmial się zadowolony pogłębiając pocałunek.-mamy czas.-powiedział kiedy chłopak go upomniał. Wziął parę lykow kawy.-pyszna.-uśmiechnął się do niego. "boski. Aż trudno uwierzyć że taki młody...zresztą bie ważne...jest mój, wspaniały...nic innego się nie liczy."-pójdziesz po czekoladę? W salonie są trzy barki w jednym jest czekolada. Weź jedną tabliczkę i jedną płynną.-poprosił odkładając kubek i biorąc się za robienie ciasta.
-no co? Naprawdę podoba mi się jak mnie calujesz. Nie będę jeczal...-zasmial się.-ale jakoś chyba mogę oznajmić że jestem zadowolony, nie?-spytał unosząc brwi i mieszając składniki w misce.-no trzy...uwielbiam słodycze w jednym nic by mi się nie zmieniło więc mam w dwóch a w trzecim mam alkohol.
-urocze czy nie, mowy nie ma.-zasmial się.-wystarczająco dobry? Jesteś idealny. -uśmiechnął się.-no nie wiem...a jakie skarbie? Wiesz chciałbym wiedzieć co kupować. Może nie widać bo ćwicze i mam dobrą przemianę materii ale jem strasznie dużo. Czasem jak mam chwilę wolnego to podłączam laptopa pod telewizor i oglądam jakiś film obwalony chipsami, zelkami, czekolada i napojami gazowanymi...można nawet powiedzieć że jestem uzależniony nie tylko od fajek ale też od słodyczy. W moim domu zawsze mam coś słodkiego.-oznajmił z uśmiechem stawiając patelnie na gaz.-tak się zabierales po te czekoladę to teraz przynieś tylko tą w płynie nie będę robił nadzienia. Do lec.-zasmial się.
-a dla mnie jesteś ideałem.-powiedział bardziej do siebie.-o...lody mietowe z czekolada...muszę kupić.-rozmarzyl się.-ja kocham wszystkie słodycze...kiedyś przez to byłem gruby...do połowy podstawówki.-zasmial się.-potem zacząłem uprawiać sport i w gimnazjum zacząłem mieć problemy wagowe...wszystko na mnie wisiało a mama była zalamana...jak kończyłem to wszystko się unormowalo...a w liceum zacząłem budować ciało...grałem w kosza, zacząłem się lepiej odzywiac i teraz mogę jeść co chce.-zakończył wylewajac ciasto.-jak się nie potniesz to możesz ją pokroic i wymieszac z dzemem truskawkowym.-polecił chłopakowi.
Uśmiech satysfakcji pojawił się na ustach mężczyzny. "jego ideałem...heh...to miłe..."-ble...lukrecja jest ohydna...w ogóle nie jest słodka...-mruknął krzywiac się teatralnie.-to byłem gruby...taka kulka ze mnie była.-zasmial się.-ale cicho wersja ogólna jest taka że od zawsze byłem seksowny...i niech tak zostanie.-zasmial się.-wiem...miałem zdjęcia. Ale to miłe usłyszeć to od ciebie.-uśmiechnął się do chłopaka obracając nalesnika.-o co to to nie. Rączki ci się jeszcze przydadzą.-zasmial się smarzac naleśniki.
-słodka czy nie jest ohydna.-zasmial się.-a jak już mówimy o smakach to lubie jeszcze ostre potrawy.-uśmiechnął się.-to wspaniale że tak mówisz. Czuję się spokojniejszy. Skoro nigdy mnie nie zostawisz...nawet jeśli będę już stary, pomarszczony i zrzedliwy?-spytał żartobliwie.-moja mama pewnie ma jakieś zdjęcia. Ale ja ich nie lubie.-dodał podchodzac do chłopaka i mieszając pokrojona przez niego czekoladę z dzemem truskawkowym.-nie mogę się wypowiedzieć bo miałem tylko zdjęcia...no i przez bardzo długi czas byłeś dla mnie jak młodszy braciszek. Nie jestem pedifilem.-zasmial się.-no a skoro rączki się przydadzą to nic im się nie może stać.-mówiąc to wziął talerz z naleśniki i zaczął zawijac je razem z nadzieniem na koniec polewajac płynną czekolada.
-to dobrze bo wiele potraw robię na ostro.-uśmiechnął się.-no nie powiem ciekawa wizja przyszłości...nadal lepsza od wersji Riki...-zasmial się.-moja mama na pewno cię polubi i jak ładnie poprosisz to pokaże ci jęki jej synus był grubiutki i slodziutki i jak potem schudl i jak miał anemie i w ogóle przedstawi ci moją biografię jeśli chodzi o dzieciństwo.-roześmiał się na wspomnienie rodzicielki.-jest wspaniała. Wiem że mnie kocha i akceptuje takim jakim jestem. Pamiętam jak strofowala tate kiedy im powiedziałem że jestem gejem. Ale teraz oboje trzymają za mnie kciuki.-zakończył nadziewajac naleśniki masą czekoladowo-truskawkowa i polewajac je płynną czekolada.-wiesz Nao-chan...sam do końca nie wiem...na początku chyba zahipnotyzowaly mnie te twoje duże czekoladowe oczy. Zawsze chciałem mieć braciszka. Wiesz powoli powoli Rika opowiadała mi jaki to jesteś grzeczny i uroczy i słodki i kochany...siedzieliśmy w lodziarni albo w parku i mówiłem że jak kiedyś cię znajdę to zabiore cię na lody i do wesołego miasteczka. Potem z małego dziecka stales się nastolatkiem...czułem się zagubiony bo przestawalem patrzec na ciebie jak na brata...serio mało nie zeswirowalem. Ostatnie zdjęcie jakie mam to pietnastoletni ty.-westchnął cicho.-a teraz jesteś mężczyzną...niesamowicie pociagajacym mężczyzną. Opowiadania Riki są dla mnie fundamentem. Podstawowymi informacjami. Nie wiedziałem o tym że grales w zespole i w ogóle...teraz to uczucie po prostu rośnie. Spokojnie...ja sam się trochę gubie w tym uczuciu...ale wiem że teraz cię kocham.-uśmiechnął się biorąc talerze i idąc z nimi do jadalni.
-Wizja Riki...że będzie mi przynosić pieluchy i będzie zmuszona sprzątać po moich niekontrolowanych wytryskach jak na starość zostanie mi oglądanie porno.-mruknął cicho się śmiejąc z wyobraźni przyjaciółki.-spokojnie poznasz ją. Zabiore cię na jakiś jej koncert.-zaproponował.-no miałem...jak rodzice się dowiedzieli to miałem ustaloną dietę. Moi chcieli mnie dobrze wychować...no cóż...mama pewnie będzie cię traktowała jak swojego syna. Ona już taka jest.-mówiąc to zaczął jeść.-no tak masz rację...jej opowieści są wizją. Źle ubralem to w słowa.-zapil słowa kawą.-chciałem z nią jechać, nawet bardzo ale ona mi nie pozwalała. Ciągle tylko że sam cię mam znaleźć.-westchnął.-ale ona nawet nie chciała nas poznać...teraz nam kibicuje. Czyba jest spokojna że nic złego ci się przy mnie nie stanie.-zakończył kontynuując jedzenie.-co czułem...to trudni opisać...-zaczął niepewnie.-znaczy łatwo...ale nie wiem czy chce ci to mówic...-zastanowił się chwilę.-to już było jak się przeprowadziłem. Wpadła tu Rika z wrzaskiem czy nadal cię szukam a jak odpowiedziałem twierdząco z nadzieją że w końcu mi ciebie przedstawi zaciągnęła mnie na kanapę i pokazała twoje zdjęcia z zawodów pływackich. I...po niedługim czasie usłyszałem jej pisk przy uchu "pedofilu stanął ci"-mruknął zapiajac słowa kawą.
-żadne z was nie będzie musiało. Ja będę niczym playboy. Stary ale jary.-roześmiał się wesoło.-cieszę się że ci smakuje. Zadzwonie do niej i spytam się kiedy ma jakiś koncert.-zaproponował biorąc się za jedzenie ostatniego naleśnika.-spokojnie. Dbam o siebie, odzywiam się tak jak powinienem. Jem regularnie.-zapewnił.-Nao-chan ja też tego nie rozumiem. Po prostu nie chciała. Może bała się że albo ja albo ty będziesz cierpiał? Nie wnikam skoro jest po naszej stronie.-dopil do końca kawę.-jesteś nawet bardziej pociągając, tylko mnie trudniej ruszyc. W sumie wyszło na dobre...to że spotkaliśmy się dopiero teraz. Jakbyśmy spotkali się wcześniej do pewnie bym cię nie dotknął i trzymał się z daleka. A ty byś się bal jeszcze bardziej...-zauważył.-no nie ważne, nie chce myśleć o tym całym Sho. Teraz jest dobrze.
-a czemu nie? Pasujesz na mojego kroliczka.-zasmial się.-nie no ty tym bardziej powinieneś się dobrze ozdywiac...jak tylko będę miał okazję to będę mu coś gotował.-oznajmił poważnie.-no a potem friend zone i byśmy z tego nie wyszli. Tak jest dobrze. A powiem ci...że przy tobie i tak szybko się podniecam.-dodał śmiejąc się cicho pod nosem.-tak to że jesteśmy razem jest najważniejsze.-przytaknal zostawiając temat byłego Naokiego i wstając od stołu niosąc swój talerz i zaniósł do kuchni.-spokojnie zdążymy. Tylko już musimy jechać.
-a ty wiesz że chyba kiedyś byłem kroliczkiem...na początku jakoś. Miałem takie fajne stringi z puchatym ogonkiem z tylu...-zamyslil się cicho się śmiejąc.-oj ale jak będę miał okazję to będę gotowal.-mruknął.-ta...rozwialbym gwałtem albo czymś takim...znienawidzilbys mnie i tyle...-westchnął wycierajac policzek-jestem tego pewien. Kto jak kto ale ty coś na pewno wymyslisz. Jestem tylko ciekaw co...już nawet nie pamiętam kiedy się tam momentalnie podniecilem.-ucałował go w policzek.-dobrze idę. Klucz zostawię ci na szafce w przedpokoju.-oznajmił wychodząc w kuchni. Wziął torby i zszedł z nimi na dół pakują je do bagażnika.
-nic nie szkodzi. I tak mieszkam sam jeden zbity talerz świata nie zawali.-zasmial się wchodząc do samochodu i go odpalajac.-wszystko wziales?-spytał jeszcze a kiedy chłopak skinal głową odjechał z parkingu.-nie spotkales po drodze mamy? Widziałem jak twoi rodzice wchodzili...-zaczął niepewnie. Zatrzymując się na światłach. "mam nadzieje że nawet jak spotkał to nie było wojny...to po części moja wina. Gdybysmy nie byli razem...jego rodzice nie mówili do niego takich rzeczy...kocham go chcę żeby był szczęśliwy. Ech..."-Nao-chan...a właściwie twoi rodzice wiedzą że to o mnie chodzi?
Uśmiechnął się krzywo.-nie kłam mnie więcej. Kłamstwo ma krótkie nogi.-złapał go za dłoń prawą ręką, lewą trzymając na kierownicy.-koszulka to raczej nasz najmniejszy problem...-zauważył cicho.-ale skoro sobie poradziłeś jestem spokojny. Wiem że te wyzwiska mogą boleć...skoro wypowiadają je rodzice ale postaraj się nie zwracać na nie uwagi, dobrze? Mowiles że są homofobami...więc to raczej normalne. Liczysz się ty i twoje szczęście.-uśmiechnął się ruszając i po chwili parkujac już koło lotniska.
-Nao-chan sprostuj mnie jeśli się mylę ale w związku problemy raczej rozwiązuje się wspólnie, prawda? No więc nie martw się że mnie w to wciągasz. Jest ok. W końcu wiedzą że jesteś że mną.-wziął swój bagaż i zamknął samochód idąc w stronę lotniska wolną ręką złapał za dłoń chłopaka.-skoro tak uważasz...mam jednak nadzieje że szybko się pogodzici. No chyba że twoi rodzice są cholernie uparci i jak debile dbają tylko o opinię publiczną.-westchnął.-tak to że jesteśmy razem...jest najważniejsze.
-nie obwiniam.-zaprzeczył szybko.-no może trochę....ale to nie widzę. Oni są nie ważni. Jesteśmy razem i razem sobie z tym poradzimy. -uśmiechnął się do chłopaka tym samym kończąc temat.-a teraz o tym zapomnijmy bo na nas czas.-odprawa poszła w miarę sprawnie i po przerwie siedzi w samolocie. Lot minął szybko i około południa byli na miejscu.-no skarbie jak się leciało?-spytał z lekkim uśmiechem idąc że swoim bagażem. Kiedy wyszli z budynku zatrzymał jedną z taksówek ładując bagaże i mówiąc kierowcy gdzie ma jechać.-za chwilę będziemy w hotelu. Wujek już na nas czeka.-dodał kiedy odjeżdżali.
-to dobrze. Miałeś zajęcie, wybacz że ja zasnąłem niezbyt dobrze zawsze lot...więc śpię.-roześmiał się.-no już...nie bój się.-objął go kiedy chłopak przysunal się do niego.-oglądaj co jest za oknem.-polecił mu. Kiedy dojechali mężczyzna zapłacił i wyszedł z samochodu wyjmujac walizki.-a tak zapomnialbym. Wujek jest dość energiczna osobą.-ostrzegł go calujac go ukradkiem w policzek.-to co wchodzimy?
-twoje ramię było świetną poduszką.-zasmial się wchodząc do hotelu. Hall był duży że stolami, fotelami i małym sklepikiem. Na recepcji stał mężczyzna o łagodnym uśmiechu, średniej długości czarnych włosach, ubrany w typowy chiński strój. Kiedy tylko zauważył ich przybycie wybiegł zza lady szybkim krokiem podchodząc do siostrzenca i obejmując go mocno.
-Sei-ji! Ile to już mnie nie odwiedziales?!
-prawie pół roku. Byłem cholernie zajęty.
-praca daje w kość?-spytał w końcu go puszczając.
-no znowu zamawiamy stroje bo są jakieś wieczory panienskie.-westchnął teatralnie.-ale ja to lubie.
-no tak tak...mamie nadal nie powiedziałeś?
-na razie chyba lepiej żeby nie wiedziała. Ale wiesz ostatnio mieliśmy straszne problemy techniczne.-wywrócił oczyma.-i tak poznałem jego. Opowiadałem ci o nim.-przyciągnął chłopaka bliżej siebie.
-no tak. Słodki.-zasmial się starszy.-ale nadal wolę kobiety.
-wiem.-wtórował mu śmiechem.-a'propos kobiet. Znalazłeś w końcu jakąś?
-nie. Jak widać nadal jestem singlem.
-musisz w końcu wyjść i poszukać.
-no nie ważne. Nie przyjechałeś tu w końcu rozmawiać o moich sprawach sercowych. Otworzyli nowy sklep z ubraniami dla par. Z tego co się orientuje spodoba ci się jeden dział. Specjalnie dla homo.
-Hmmm no to muszę tam zajść, gdzie jest?
-obok salonu gier.
-no to zajebiscie!-wykrzyknął uradowany.
-no ale dość tego Sei-ji. Przedstaw mnie w końcu swojemu partnerowi.
-no tak. Już. Wujku to jest mój najukochanszy Naoki Takeshima.-odkaszlnal przechodząc na japoński.-skarbie poznaj mojego wujka. Lee Han Ming.
Mężczyzna przekazał słowa chłopaka na co straszy uśmiechnął się szeroko.
-przekaz mu że mi też miło. No i że życzę wam miłej zabawy.-chłopom nachylil się nad chłopakiem przekazując mu słowa wujka.
-straszna z niego przylepa.
-czy ja wiem. Teraz chyba po prostu trochę się boi i wstydzi.-sprostowal Matsushita.
-skoro tak mówisz. Sei-ji, mam do ciebie ważne pytanie. Czy to jest ten jeden, jedyny?-spytał spokojnie.
-ten jeden jedyny którego przedstawię mamie.-odparł równie spokojnie na co straszy przytulil mocno Naokiego.
-Wellcome to our familie.-powiedział wesołym głosem po chwili puszczając chłopaka.
-wujku Nao-chan dziękuje ci za wszystko i za gościnę w hotelu.
-no daj spokój to jak twój drugi dom.
-tak wiem wiem.-zasmial się.
-masz klucz czy zgubiles?
-mam.-funkął.
-no to idź do swojego apartamentu zjedzcie coś i wynocha na miasto.-zasmiał się wracając do prcy.
-No Nao-chan idziemy bierz torbę.-mówiąc to wziął swój bagaż i ruszył do windy. Kiedy wjechali na górę otworzył drzwi od swojego apartamentu.-skarbie jesteś głodny czy zjemy dopiero wieczorem?
-polubił. Ciebie ciężko nie polubić.-zasmial się.-ja nie jestem, więc możemy zjeść na mieście wieczorem.-dodał odstawiajac torbę do sypialni.-przecież w domu mam takie samo...-mruknął bardziej do siebie.-ale tu ładnie ale sypialnia.-zasmial się głośno po czym usiadł na łóżku.-chodź idziemy bo mamy masę rzeczy do zobaczenia.-mówiąc to klepnal go w tyłek.-zostawię co na chwilę w salonie gier bo muszę zajść do jednego sklepu. Godzinka i będę przy tobie. Mogę?-spytał chcąc wiedzieć czy chłopak nie będzie się bał.
-moja rodzina się do nich nie zalicza.-zasmial się.-no najpierw dpa salonu gier. Chwilę z tobą posiedze...muszę mam parę rzeczy do załatwienia...-ucałował go w policzek.-muszę kupić parę rzeczy. To zajmie chwilę.-zapewnił wstając.
-Nao-chan widzę że nie chcesz zostawać sam. Jeśli pójdziesz ze mną będziesz miał mniej czasu na grę. Może chcesz iść ze mną? Muszę zajść do jednego sklepu z ubraniami dla par. I chce sobie zrobić nowy tatuaż a w okolicy studio ma moja znajoma. To zajmie trochę czasu...-mówiąc to zamknął drzwi i wszedł do windy.
-no dobrze już dobrze. Wybacz. Myślałem że chcesz sobie pograć...no ale dobrze. Pochodzimy razem.-złapał chłopaka za dłoń.-nie masz się czego bać. Chce tylko popatrzeć a jak coś mi się spodoba to kupię. A tatuaż to niespodzianka. Zobaczysz już zrobiony. Na nadgarstku.-uśmiechnął się.-to hotel mojego wujka nic nie ma prawa się zepsuć.
-no tak. W sumie głupio z mojej strony że chciałem iść sam.-mruknął kiedy zjeżdżali na parter.-nie jakimiś tam ciuchami tylko z ciuchami dla par. Wiesz koszulki w stylu "he is mine".-zasmial się.-mała odpowiedz...no to mówiłem ci że każdy mój tatuaż wiąże się z jakimś ważnym wydarzeniem w moim życiu.-przypomniał kiedy wychodzili z budynku.
-tak przepraszam. To się nie powtórzy.-zapewnił.-jeśli będą to tak...chociaż ja mam inne ciuchy które chciałbym kupić...-zasmial się pod nosem.-tak pokaz jest dzisiaj. Ale jest mała zmiana planów i nie obejrzymy go z apartamentu a z mojego ulubionego miejsca.
-nie planuje niczego co by się tobie nie spodobało. Możesz być spokojny.-uśmiechnął się.-przejdziemy się bo to w miarę nie daleko. Tylko do mojego ulubionego miejsca pojedziemy samochodem wujka.-wyjaśnił.-też się strasznie cieszę. "skoro teraz ci się podoba to wieczorem będziesz zachwycony..."
-będzie świetnie. Zobaczysz.-pocałował go w policzek.-opowiem ale jak tam będziemy. Z reszta pewnie sam rozumiesz.-powiedział mocniej łapiąc go za dłoń.-to miasto budzi się wieczorem więc prawdziwa zabawa zaczną się po zmroku.
-to blisko. Na tej samej ulicy jest ten sklep to którego chce zajść i studio tatuażu mojej znajomej.-wyjaśnił.-na grze szybko ci zleci. Zobaczysz ani się obejrzysz a będziemy wychodzić.
-możesz z nim rozmawiać po angielsku. Oboje znacie płynnie.-zaproponował.-jutro...zabiorę cię nad rzekę i popłyniemy nią do morza. Powinniśmy zdążyć na samolot.-uśmiechnął się.-no to tutaj.-mówiąc to wszedł do sklepu.
-dobrze jak wrócimy to dam ci rozmowki bo Rika kiedyś chciała i mam je gdzieś w domu.-uśmiechnął się.-daj spokój...zwykła wycieczka...ale cieszę się że ci się podoba.-dodał calujac go w policzek po czym zaczął rozglądać się po sklepie. Kiedy znalazł dział do którego chciał zajść od razu tam podszedł wybierając białe bokserki. Ne jednych z przodu był kluczyk a na drugich z tylu kludka.-na pewno to.-oznajmił z triumfalnym uśmiechem.
-zrobię ci tescik. Sprawdzimy czy się że ma dogadasz.-ruszył w inną alejke.-oczywiście że dobrze się czuję. Co ty chcesz fajne są.-zasmial się.-jak coś ci się spodoba to mów. Chcę żeby to był wspólny wybór.-dodał przyglądając koszulki.
-Bądź grzecznym uczniem i ładnie się naucz skarbie. Inaczej będzie kara.-odparł.-czyli rozumiem że szykujesz niespodziankę? Kiedy ją dostanę?-spytał cicho się śmiejąc.-poszukaj powinna być jeszcze "I'm his".-polecił samemu znajdując "obejmujące" się koszulki.-A co myślisz o tym?-spytał pokazując chłopakowi.
-a kto mówi o takie karze? Zapewniam cię że więcej byś takiej nie chciał.-zaśmiał się.-Prowokacja? Zachęta? A kiedy?-szepnął mu na ucho.-tak dokładnie ta.-uśmiechnął się.-to tak...w sumie racja. To te nie.-mówiąc to odwiesił koszulkę i zaczął szukać dalej.-a może ta?-mówiąc do pokazał bluzę z napisem na plecach "hand off my guy"
-nie wiem jaka...dopiero ją wymyślam...-mruknął.-nie rób takiej smutnej minki. Skoro ty to wymysliles na pewno mi się spodoba. Tylko nie trzymaj mnie długo w niepewności.-zasmial się.-nie wiem. Teraz ty coś wybierz i możemy iść do kasy.-uśmiechnął się rozgladajac.
-nie ważne czy jeden test czy coś więcej. I tak będę zadowolony.-uśmiechnął się do niego.-we mnie ten romantyzm trochę siedzi przez pracę hosta...ale wiesz skarbie...może nie jesteś romantyczny bo nie miałeś okazji? Bo nikogo nie dążyłeś tak silnym uczuciem?-zaproponował.-O! TE SĄ ŚWIETNE!-wykrzyknął śmiejąc się głośno.-bierzemy je.-dodał nie mogąc zahamować śmiechu i idąc do kasy. Kiedy zapłacił wyszli na zewnątrz.-ateraz do studia mojej znajomej.
-po prostu się cieszę. Już dawno się tak często nie uśmiechałem sam z siebie.-wyjaśnił.-na razie nie...ale poczekaj.-zachichotal.-to niedaleko.-mówiąc to złapał chłopaka za dłoń i wszedł do budynku o kilka sklepów dalej.
-Hai!-krzyknął od progu widząc odpoczywająca przyjaciółkę.-masz chwilę?
-jasne.-zgasila papierosa.-ty czy twój kolega.
-ja. Zaraz dam ci projekt.-mówiąc do wyjął z kieszeni kartkę na której był projekt tatuażu podobny do tego który miał na boku nad którym było imie chlopaka
-dobra zrobię. Gdzie chcesz?
-na nadgarstku.
-a nie mogłeś sobie wymyślić bardziej intymnego miejsca? Popatrzalambym.
-wybacz ale należę do tego tutaj chłopaka.
-farciarz z ciebie młody.-zwróciła się do chłopaka-zdobyles nieujazmione serce.
-on nie zna chińskiego.-zwrócił się do dziewczyny która skinela głową.-mam przebrać.-ponownie skinela.-powiedziała że jesteś szczesciarzem bo zdobyles niezdobyte serce.-przekazal chłopakowi.-Hai to jest mój chłopak. Naoki. Nao-chan to kraj stara znajoma Hai.-przedstawił ich.-długo to zajmie?
-daj mi chwilę zaraz skończę i zrobię ci ten tatuaż.
Mężczyzna przekazał słowa chłopaka na co dziewczyny zasmiala się wesoło.-a to nowość. Wielki Seiji musiał kogoś w sobie rozkochiwac.
-oj cicho. Dobrze skarbie poczekaj. Zaraz wrócę.-mówiąc to wszedł do gabinetu wychodząc po 20 minutach.-nie nudziles się?-spytał podchodzac do chłopaka i poprawiając bandaz na ręce.
-wybacz. Obiecuje że już więcej się nie będziesz nudził.-wziął go za rękę pomagając wstać.-oczywiście że ci go pokaże. Już wieczorem będę mógł zdjąć bandaz.-powiedział kiedy wychodzili.-salon gier jest niedaleko...-zaczął przyspieszając kroku i ciągnąc partnera do jakiejś wyludnionej uliczki przyparl go do ściany. "jestem w gorącej wodzie kapany. Muszę po prostu nie wytrzymam...".-Nao-chan...-zlaczyl ich usta w namietnym pocałunku. "wybacz jeśli ci się to nie podoba...nikt nie patrzy o to możesz być spokojny...". Myślał nie chcąc się od niego oderwać.
Całował go coraz szybciej i zachlanniej. "co mu jest? Zazwyczaj była walka między nami...a teraz tak się poddaje. I jak zawsze bawi się kolczykiem...chyba to lubi. Ja też. To naprawdę podniecajace kiedy to robi."-nie wiem.-wydyszal.-po prostu nagle zachcialem cię pocałować. Ale nie w policzek tylko tak na poważnie. Tak po prostu miałem dosyć tego że dookoła jest tyle ludzi i chciałem być możliwie jak najbliżej. Twoje usta kusily.-uśmiechnął się lobuzersko wracając do calowania chłopaka. "tak bardzo go kocham."
-ja też bardzo potrzebuje twojej bliskości. Jak tlenu. Tak twoje usta mnie kuszą. Jesteś dla mnie jak narkotyk.-zamruczla. "właśnie tego mi brakowało. Tych jego prób przejęcia inicjatywy. Może kiedyś mu się dam. Ale nie teraz." objął chłopaka mocno w pasów przyciągając bliżej do siebie. "heh...pół dnia bez przelizania i taka akcja...aż strach pomyśleć co by było gdyby gdzieś na jakiś czas wyjechał." pomyślał odsuwając się znów od partnera.-już...tu musimy się zatrzymać.-powiedział wciąż dyszac po długim pocałunku. "muszę z nim kiedyś spróbować czegoś wolniejszego."
-no i masz rację. Zrekompensowłes mi. Inaczej byłbym bardzo zły.-zasmial się po czym puknal go palcem w nosek.-więc nigdy więcej nie chce słyszeć o karze za psucie nastroju.-dodał.-mimo całej twojej przemowy jestem niezadowolony bo porównałeś mnie do makaronu...-westchnął teatralnie.-ale cieszę się że jestem dla ciebie ważny. Ty dla mnie też jesteś. Bardzo. Mówisz że nie wiem jak bardzo ważny dla ciebie jestem. Ale ja mogę powiedzieć dokładnie to samo. Ale sądzę że kiedyś sam się o tym przekonasz.-zakończył. "jak z ciebie taki antyromantyk to kiepsko widzę moje ulubione miejsce...no zobaczymy."-no tak chodźmy bo niedługo się sciemni.-mówiąc do wziął go za rękę wychodząc z uliczki.
-sądzę że wymyslibym coś takiego że nawet tobie szczęka by opadła. Kto powiedział że walentynki muszą być nudne i romantyczne i po prostu m jak mdłości? Byłyby walentynki w moim stylu.-zasmial się.-nie tylko hosta...ogólnie...to jest strasznie mój chłopak porównał mnie do makaronu.-znów westchnął teatralne śmiejąc się w duchu.-udobruchac? Jeszcze nie wiem. Ale teraz jestem niezadowolony. -po chwili weszli do ogromnego salonu gier.-to tu. Miłej zabawy.
-tego na pewno byś nie spapral. Spoko.-zapewnił go.-dobrze już daje spokój.-zasmial się.-ja nie gram...więc popatrzę.-mruknął bardziej do siebie idąc za chłopakiem.
-uwerz mi nie spieprzysz. Bo zrobię nam takie fajne i zboczone że nie zepsujesz a będziesz się cieszył.-oznajmił. "tylko jest mały problem że ja wtedy też mam dwie prace...shit...ech mam czas na myślenie nad tym.-no bo się cieszyłeś...no ewentualnie w jedną grę mogę z tobą zagrać. Wybierz coś.-poprosił z lekkim uśmiechem.
-spokojnie...Host Club wezmę na rano a w Pussy Cat jedną godzinę. Ale do tego jeszcze fura czasu.-zasmial się.-wiem przepraszam. Mój błąd. Więcej go now popełnie. I tak mamy tylko pół godziny...no więc powiedz w co chciałbyś żebyśmy zagrali?-"dobra...jak mu jedzenie nie podpasuje...to chyba gdzieś jest stoisko z pierozkami..."
-żadne problemy. Nie lubie latać w różowej koszuli albo w seksownym stroju kupidyna.-westchnął teatralnie.-po moich je polubisz-oznajmił pewny swego.-DDR? Czemu? Czemu że wszystkich gier akurat DDR?-jęknął.-Rika zawsze mnie w tym rozwala...-dodał idąc na chłopakiem.
-ty dostaniesz prywatne zajebiste walentynki i nic nie zepsujesz. Koniec tematu.-dodał i sam też wszedł na płytki.-czemu...czemu ty mi to robisz...-westchnął.-chcesz mieć tą satysfakcję z wygranej?
-mała wredota...-mruknął pod nosem. Mężczyzna nie radził sobie najgorzej. Jednak powinno że nadążał opuszczał niektóre strzałki. "i jeszcze celowo wybrał taką piosenkę..."
Po skończonej piosence mężczyzna zszedł z płytek.-no wygrales.-zmierzwil mu włosy.-gdyby to był normalny taniec...-funkął pod nosem.-już jest ciemno. Chcesz w coś jeszcze zagrać czy idziemy?
-chyba snisz. Jedyne co jest w stanie mnie zmęczyć to wiekogodzinny taniec na rurze.-zasmial się biorąc chłopaka za rękę.-dobrze więc idziemy coś zjeść. Zabiore cię na moje ulubione jedzenie.-dodał kiedy wychodzili z salonu.-to kawałeczek stąd.-dodał powoli ruszając we właściwym kierunku.
-taki wielogodzinny aż padne ze zmęczenia?-spytał unosząc brwi.-nie...czemu? Nie masz się czego bać. Jest naprawdę smaczne.-uśmiechnął się.-zobaczysz. Jest...wspaniałe...
-sadysta.-zasmial się.-no już idziemy już. Zamknij oczy.-poprosił na chwilę się zatrzymując.-i nie podgladaj.-dodał zawiazujac chłopakowi oczy czarną szmatka.-to niespodzianka.-szepnął mu do ucha powoli prowadząc go przez tłum ludzi. Doprowadził go do jednego stoiska z smarzonymi skorpionami wziął parę i odciagnal chłopaka w spokojniejsze miejsce.-otwórz buzię.-poprosił odrywajac kawałek mięsa wcześniej samemu próbując. "dobre. Dobrze przyprawione i ostre."
-spokojnie nie bój się. To jest smaczne. Rika też się bała a teraz sama czeka aż jej przywiozę z chin albo zabiorą do mojej mamy.-zasmial się powoli wkładając chłopakowi do ust kawałek skorpiona.-i jak? Dobre?
-najpierw powiedz czy ci smakuje. Czy z częstym sumieniem możesz powiedzieć że jest dobre? Polecilbys znajomym?-dopytywał się chowają jedzenie za plecami na wypadek gdyby chłopak zdjął szmatke.
-no dobrze możesz zdjąć.-odparł trochę niechętnie wyjmujac jedzenie zza pleców.-skorpiony.-uśmiechnął się lekko machajac patyczkami z nadzianymi na nie pajeczkami.
Mężczyzna zwiesil głowę.-przepraszam...-wymamrotal niewyraźnie. "nienawidzę cię" . To jedno zdanie kolatalo się w jego głowie przebijając jego serce. Reszty wypowiedzi chłopaka prawie nie słyszał. "co mu zrobiłem? Mówił że mu smakowalo...przecież to nic takiego...kurwa..."-nie przesadzasz trochę?-dodał równie cicho wyraźnie hamując złość. Podszedł do chłopaka podając mu opakowanie niektórych gum do rzucia.-masz i się nimi wypchaj.-prawie warknal.-przyniosę ci coś NORMALNEGO więc siedz tutaj i się nie ruszaj nie mam zamiaru potem jak idiota szukać cię w tym tłumie.-dodał. "kuzwa...nie musiał aż tak reagować...wyobraź sobie dzieciaku że niektórzy mają w nosie że jest to pajeczak...wystarczy że jest smaczne..."
"Chyba przesadzilem..."pomyślał podchodząc do stoiska ze slodkimi, lepkimi pierozkami biorąc porcję.
-chyba jest pan smutny. Widziałam pana z takim uroczym chłopcem.-zagadla go starsza kobieta.
-wydaje się pani.-odparł nieprzytomnie płacąc za jedzenie.
-oj nie wydaje. Proszę gratis.-mówiąc do dała mu dwa ciasteczka z wróżbą.
-bardzo dziękuje.-uśmiechnął się słabo wracając w miejsce gdzie zostawił chłopaka.-Nao-chan?!-krzyknął rozgladajac się po chwili zauważając skulonego chłopaka.-Nao-chan? Co ty...placzesz?-spytał przerażony.-Matko...Nao-chan nie płacz...proszę...jestem idiotą wiem...przepraszam...ja nie widziałem że aż tak nie lubisz skorpionow...ale ci smakowalo więc pomyslalem...-urwał w panice gubiąc wątek.-przynioslem słodkie pierozki...i ciasteczka z wrozba...-dodał siadając obok i kończąc swoje skorpiony.
-wybacz...nie brałem pod uwagę takiej reakcji...-przełknął sline.-wiem skoro jest to dla ciebie obrzydliwe to nie chcesz spróbować tych na słodko? Smakują trochę jak orzechy w karmelu...-powiedział trochę niepewnie.-poza tym mowiles że jesteś głodny więc przynioslem ci te pierozki...jak ładnie zjesz to dostaniesz ciasteczko z wrozba.-objął go wolną ręką.-nigdy więcej nie rób takich żartów...w ogóle nie są śmieszne.-mruknął.-zawsze wrócę...gluptasek.
-co ty chcesz...ładne są...-wzruszył ramionami.-moja mama robi pyszne..może jej spróbujesz.-uśmiechnął się kończąc jedzenie.-cieszę się że smakuje. Jak zjesz dostaniesz ciasteczko.-cieszę się że będziesz czekał...to dla mnie wiele znaczy.-dodał.-no i...spokojnie...moje ulubione miejsce...nie jest obrzydliwe...nie ma nic wspólnego z robakami itp. Więc...nie mów że nie chcesz tam iść...
-o gustach się nie dyskutuje...-mruknął wyjmujac z kieszeni kurtki ciasteczka i wkładając oba na jednej dłoni.-wybierz żeby było sprawiedliwie.-uśmiechnął się do niego.-spokojnie zjemy i pójdziemy po samochód mojego wujka. Szybko tam dojedziemy.
-jeśli ją poprosisz na pewno cię nauczy.-uśmiechnął się.-ponoć nie jest jakoś bardzo trudne.-dodał otwierając swoje ciesteczko.-mi..."pod domem spotka cię coś miłego i niemiłego w tym samym momencie"-przetłumaczył na szybko.-ciekawe co...-zamyslil się.-a powiem ci że się sprawdzają...tydzień przed tym jak cię spotkałem miałem "znajdziesz to czego szukasz".-zasmial się.-a ty co masz.
-kobieca, męską...jaka to różnica...fobia to fobia...ja się boje...krwi-mruknął cicho.-jest mi słabo i zbiera mi si na wymioty.-zdradził swój sekret trochę niechętnie po czym wziął od chłopaka karteczke.-więc..."na chwilę zostawisz to co kochasz a kiedy wrócisz, ktoś obudzi w Tobie złe wspomnienia."-przeczytał.-ciekawe...musimy wrócić skarbie. Bo spotka mnie tam też coś miłego.
-no po części rozumiem...-objął go.-powiem ci coś czego nie wie nawet Rika...nie jest to miłe...jest koszmarne...ale należy ci się wiedzieć coś żenującego z mojej przeszłości przez tą sytuację...wiesz Nao-chan...od zawsze miałem tą głupią fobie ale nasiliła się po głupim zbiorowym sado maso w liceum...na szczęście to nie ja byłem tym biednym, maltretowanym pierwszakiem ale zaraz po tym jak mój żołądek odmówił posłuszeństwa zacząłem im rozwalać zaale drac się że mają przestać...nie wytrzymałem i z trudem odzyskiwalem szacunek w szkole.-wyjawił wstając.-no niezbyt miła...ale.przecież nie musi się spełnić. -przypomniał.-oj w hotelu na pewno będzie bardzo miło.-dodał pomagając chłopakowi wstać
-wiesz...trudno wyjaśnić to jak działała moja szkoła..
Ten chłopak potem dziękował mi dopóki nie skończyłem szkoły. Był wdzięczny bo niezdazyli mu wiele zrobić...-westchnął.-sado maso jest nie na moje nerwy...jest mi niedobrze na samo wspomnienie...wrażliwe serducho? Raczej żołądek...ale może też serce....-ucałował go w policzek.-idziemy teraż po samochód.-dodał.
-to było coś jak inicjacja...-wyjaśnił w bardzo dużym skrócie.-tak...było mi szkoda dzieciaka...-mruknął. Kiedy doszli do hotelu wziął od wujka klucz po czym wszedł.do samochodu.-tp kawałek drogi...ale warto.-"no i pogoda nam sprzyja."
-gdybyś ty był na miejscu tego chłopaka to bym ich zabił...-powiedział ostrym głosem zsciskajac dłonie na kierownicy.-nikomu nie dam ciebie skrzywdzić.-zakończył.-to kawałek drogi musimy dojechać na drugi koniec miasta. Jeśli chcesz w tym czasie mogę ci coś jeszcze o sobie poopowiadać.-"skoro tak się cieszyłeś że wiesz o mnie więcej..."-cieszę się że tak o mnie myslisz-dodał nachylajac się na nim żeby go pocałować.
-dobrze...postaram się nikogo nie zabić...-mruknął.-zawsze będę cię bronił o to możesz być pewny.-mruknął zujac gumy.-rozumiem...skorpiony-funkął ruszając.-coś czego nikt nie wie...nie lubie seksu z udziwnieniami. Mam w domu parę zabawek ale rzadko je używam, głównie do masturbacji. Sklamalem mówiąc że byłem tylko raz na dole. Byłem kilka razy, głównie dlatego że sam chciałem. Kocham Nao-chana i chyba mam fetysz wszystkiego co z nim związane.-zasmial się cicho.
-chciałeś coś co nikt inny nie wie a to się chyba tyczy strefy intymnej, no nie? No ale mogę coś innego...lubie otwarte przestrzenie dlatego mam tak duży apartament. Lubie luksusowe samochody. Kiedyś ukasil mnie skorpion i nic mi się nie stało, wszyscy byli w szoku. Hmmm nie wiem...-westchnął cicho.-ja te zabawki mam od Riki...już mi się w szafce w łazience nie mieszczą i chyba je przeniose...-polecił głową.-na 20 urodziny wibrator, na święta kulki analne...ale chyba już się jej pomysły kończą.-zachichotal.-nikogo innego nie chce. Jestem jak wilk kocham jedną osobę całe życie.
-Ja uwielbiam horrory...i komedie. Na romansach z kolei zbiera mi się na wymioty.-zdradził cicho się śmiejąc i stając w korku.-no jest...kupowała mi ich tyle że mam na przykład kilka wibratorów. Rożnych...-pokręcił głową.-Wilka który nie cierpi jak wspominasz o Shou... szlag mnie trafia jak słyszę to imię.
-u mnie to wygląda tak. Nie ma krwi, mogę oglądać i spać spokojnie.-zaśmiał się.-wiesz chyba kiedyś celowo cię zabiorę na jakiś horror żebyś się do mnie tulił.-postukał palcami o kierownicę chcąc żeby w końcu ruszyli.-też ci nie kupię.-oznajmił nachylając się i całując chłopaka w policzek.-jest ok. Po prostu nic o nim nie mów...proszę.-zakończył robiąc balon z gumy do żucia.
-żartowałem tylko. Wiem ze ty i tak się będziesz tulił. Nie muszę używać takich sztuczek...nie powiem że mi się to podoba.-zaśmiał się.-ja tam już mogę. Ta szafka jest całkiem spora. Ponad połowy z tego wszystkiego nawet nie otworzyłem.-dodał powoli ruszając po czym znów się zatrzymał.-pieprzony korek...Nao-chan? Trochę w nim chyba postoimy więc możesz spać. Jesteś zmęczony. Obiecuję że cię obudzę.
-oj uwierz...niesamowicie pomysłowa.-zaśmiał się.-długa i męcząca...śpij dobrze.-uśmiechnął się korzystając z tego że stoją przykrył go kurtką.-kolorowych snów skarbie.-zmienił płytę na spokojne covery gitarowe i puścił dosyć cicho tylko tyle że on sam coś słyszał. Korek ruszał powoli więc dojechali dopiero po półtorej godzinie. Dookoła nie było prawie żadnych budynków ani dróg. Zatrzymali się w lesie który posadzony był na wzniesieniu. "śpi tak słodko...aż szkodami go budzić...poniosę go kawałek w końcu musimy dojść prawie na samą górę..." pomyślał wychodząc z samochodu i biorąc chłopaka na ręce. Ruszył w górę powoli zerkając na twarz chłopaka z błogim, chłopięcym uśmiechem. "nie mogę w to uwierzyć, mam go przy sobie, jesteśmy w Hong Kongu..."
"słodki jesteś skarbie...ale mógłbyś się jednak obudzić...". Zaśmiał się cicho. "nie...śpij diabełku tak jest nawet lepiej bo nie muszę ci zawiązywać oczu.". Kiedy w końcu doszli na samą górę mężczyzna stanął na niewielkiej polance z której rozciągał się widok na oświetlone miasto. "miejsca vipowskie na pokaz fajerwerków...kocham to miejsce..."-Nao-chan...kochanie wstawaj już jesteśmy.-powiedział spokojnie wypluwając gumy i całując go niczym śpiącą królewnę.
Rozmasował ramię śmiejąc się cicho po czym włożył ręce do kieszeni patrząc nieprzytomnie w dal.-Uwielbiam to miejsce, jest takie ciche w porównaniu z hałaśliwym miastem, które stąd idealnie widać. Przyprowadziła mnie tu mama która też bardzo kocha to miejsce. To chyba mój największy sekret, właśnie to miejsce. Jest takie ciche że od razu się tutaj uspokajam.-usiadł na skraju "klifu".-Nie chodzi o romantyczność tego miejsca, ale tu jest po prostu pięknie. Idealnie widać stąd fajerwerki no i ten niesamowity spokój...-mówił głębokim głosem.-Dlatego właśnie kocham to miejsce. Bo jest pełne spokoju. Tylko tu tak na prawdę jestem spokojny. Nigdzie indziej. Tylko tu.
-nikt poza mamą nie zna.-odparł.-to wpływ tego miejsca. A mamę poznasz a ona na pewno cię polubi.-objął go lekko.-No bo tak słodko spałeś. Aż szkoda było cię budzić.-uśmiechnął się lekko.-Mój sekret...poczekaj na pokaz.-spojrzał na zegarek.-staram się bo chcę żebyś był szczęśliwy...ze mną.-zasłonił mu oczy dłońmi.-trzy...dwa...jeden...-szeptał mu do ucha głębokim głosem. Kiedy skończył liczyć odsłonił mu oczy pokazując rozpoczęty pokaz.
-nikt poza mamą i tobą.-przyznał cicho. -na pewno polubi. Jeszcze nie wie że kogoś mam...ale na pewno cię polubi.-dodał.-cieszę się....-mężczyzna co jakiś czas odwracał wzrok od pokazu patrząc na chłopak. "słodki...podoba mu się. Naprawdę mnie to cieszy.". Kiedy pokaz został zakończony ogromną falą a zaczęło się amatorskie puszczanie małych fajerwerków mężczyzna złapał chłopaka z podbrudek odwracając jego twarz w swoją stronę.-powoli...po prostu złap rytm.-poprosił niepewnie i ledwo słyszalnie po czym delikatnie musnal usta chłopaka. Powoli wręcz się ociagajac wsunal w jego usta język haczac kolczykiem po czym rozpoczął wolny, spokojny a mimo to wyjątkowo podniecajacy pocałunek.
-bardzo dobrze...właśnie o to chodziło kochanie.-wychrypial w krótkiej przerwie. Narzucał powolny rytm dając partnerowi czas na inicjatywę. Objął go delikatnie przysuwajac do siebie bliżej nie przestajac darzyc pocalunkami. "właśnie tak, nie przestawaj...jest cudownie. Sądziłem że z nim się nie uda ale miło mnie zaskoczyl. Jesteśmy ze sobą tak krótko. Ale czuję to niesamowite uczucie. Kocham go. ". Pomimo tego że pocałunki były powolne nie dawał chłopakowi czasu na odpoczynek. Odsunął się na chwilę od niego i powoli poglaskal po policzku. Nachylil się do jego ucha.-kocham cię.-szepnął głębokim głosem po czym powolnymi i delikatnymi pocalunkami ruszył do ust chłopaka.
"niesamowite miejsce, prawda? Sprawia że ludzi są spokojniejsi...". Nieprzerwanie darzył chłopaka pocałunkami czując jak po jego ciele przechodzi przyjemny dresz. "już dawno nie czułem takiej przyjemności od samych pocalunkow...ba...chyba nigdy nie czułem...". Kiedy ucichły już nawet amatorskie fajerwerki dokładnie było słychać ich miarowe oddechy i odgłosy powolnych pocałunków. W końcu mężczyzna odklekl się od niego objął go delikatnie znów nachylajac się do jego ucha.-kocham cię. Wracajmy do hotelu i chodźmy się kochać.-szepnął.po czym ostatni raz musnal usta chłopaka.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął wstając i biorąc chłopaka na ręce uznając że ten nie będzie w stanie postawić nawet kroku.-niesamowite miejsce, prawda?-szepnął ruszając na dół.-sprawia że ludzie są spokojniejsi...-szepnął.bardziej do siebie.-kocham.cię. Kocham. Kocham. Kocham.-wyszeptal po czym w ciszy doszedł do samochodu. Posadził chłopaka na siedzeniu pasażera po czym sam usiadł na miejscu kierowcy.
Mężczyzna oparł się łokciem o kierownicę przyglądając się partnerowi z lobuzersim uśmiechem na ustach.-Nao-chan ale nie umieraj mi tu teraz. Żyj skarbie.-zasmial się cicho. "no nieźle...mam papke nie chłopaka...rozplynal mi się kochany...". Usiadł prosto po czym zapial pasy odjeżdżając. Na szczęście o tej godzinie nie natrafili na korki.
-kto? Sam sobie pozwoliłem. Ale wygląda na to że ci się podobało więc będę częściej.-zasmial się cicho parkujac samochód i ponownie biorąc chłopaka na ręce. Kiedy szli przez hall pozostali goście dziwnie na niech patrzyli ale mężczyzna nie wiele się tym przejmując wszedł do windy. Postawił partnera dopiero kiedy stanęli przed drzwiami apartamentu.
Mężczyzna zaskoczony nie protestował grzecznie kładąc się na łóżko. "a jemu co? Był taki cichy i nieobecny...no ale skoro chcesz. Dzisiaj zrobimy to powoli." przyjmował jego pocałunki oddając je równie powoli i delikatnie. "je pier.do.le....jest niesamowicie seksowny. " przesadnie się ociagajac wsunal zmarzniete dłonie pod koszulkę chłopaka, masujac mu plecy i niby przypadkiem zahaczajac o jego sutki. Przypominając sobie o bandazu wyjął jedną rękę wystawiając przed twarz chłopaka.-zdejmij.-poprosił cicho.
-hej...nie płacz gluptasku...-objął go glaszczac go po włosach.-uznam że ci się podoba. Uznam też że to łzy szczęścia że wytatuowalem sobie twoje imię.-szepnął cicho się śmiejąc.-kontynuujmy.-dodał z powrotem wsuwajac dłonie pod koszulkę chłopaka. Masowal powoli i dokładnie jego plecy od czasu do czasu przenosząc dłonie na jego sutki. Nie spieszył się a każdy jego ruch był spokojny i powolny.
-nie masz za co dziękować. Nikt też nie będzie cię tak mocno kochał. Bo ja kocham cię najbardziej.-wyszeptal. Kidy chłopak przesunął jego dłonie uśmiechnął się figlarnie.-tu?-spytał powoli jednak mocno masujac jego poslaski ściskając je co jakiś czas. Następnie na ślepo rozpial jego spodnie zsuwajac jego spodnie zmyslowo i powoli następnie przejeżdżając po jego udach wrócił do posladkow. -lubisz gdy cię tu dotykam?-ponownie spytał.
Mężczyzna uśmiechnął się.-więc znaleźliśmy twoją strefę erogenna...-odszepnal z lobuzerskim uśmiechem. Powoli i zmyslowo masowal jego pośladki po chwili usuwając dłonie pod gumke bokserek przy czym przesadnie się ociagal.-powolutku skarbie. Nie śpieszy nam się.-"podoba mi się. Ciekawi mnie ile wytrzyma tej powolnej i rozbudowanej gry wstępnej. Jego głos już zdradza podniecenie."
"dokładnie bada palcami każdy milimetr mojego torsu..."-Nao-chan...stiprizter nie powinien być aż tak umiesnionu bo źle na nim stroje leżą. Myślisz że powinienem przestać ćwiczyć?-spytał cicho z lekkim uśmiechem dobrze znając odpowiedź. Masowal jego pośladki powoli jednak mocno je ściskając. Po chwili zsunal mu także bokserki a kiedy wracał do pieszczot dał mu lekkiego klapsa. "wiem że wolisz mocniej...ale chce to usłyszeć...". Pomyślał uśmiechając się lobuzersko.
Mężczyzna syknal cicho napinajac się gdy chłopak przygryzl mu ucho. "nie sądziłem że tak szybko odkryje mój czuły punkt..."-tak jest dobrze? Podoba ci się? No no...więc muszę utrzymać formę...-zachichotal cicho.-no nie wiem kochanie...a zasłużyłeś? Jesteś niegrzecznym chłopcem który zasłużył na klapsa?-spytał mocno masujac jego pośladki szykując się do ich uderzenia.
Mężczyzna ponownie napial wszystkie mięśnie.-taaa...sądziłem że dłużej zajmie ci znalezienie go...-dodał przygryzajac dolną warge.-drap mnie ile chcesz...ale plecy.-zasmial się cicho. "nie żeby mi się nie podobało kiedy wykazuje się taką inicjatywą...". Mężczyzna spełniając prośby dał mu mocniejszego dość głośnego klapsa który zostawił czerwony ślad na pośladkach chłopaka.-czy mój niegrzeczny chłopiec czuję się dostatecznie ukarany?
Mężczyzna leżał pod chłopakiem napięty, z zaciśniętymi zębami. "nie wiem czy mam się cieszyć że odkrył ten mój czuły punkt...z jednej strony on jest jeszcze lepszy a mi przyjemniej...ale z drugiej korzysta z tej wiedzy w nadmiarze..." zasmial się w duchu.-och...mój ukochany czuję się nie dostatecznie ukarany...więc chyba powinienem ukarać go należycie, prawda Nao-chan?-mówiąc to mocno masowal drugi posladek partnera. Kiedy skończył mówić ponownie dał mu mocnego klapsa zostawiając czerwony ślad.
-czy mój najukochanszy partner czuję się wystarczająco ukarany?-spytał mruczac mu do ucha. Kiedy znalazł się nad chłopakiem przesunął ich na środek łóżka. Powoli zdjął z chłopak koszulkę pieszczac jego sutki.-w tylnej kieszeni mam coś co nam się przyda. Wyjmij.-polecił chłopakowi szepczac mu do ucha podnieconym głosem.
-zajmę się tobą. O to się nie martw.-zapewnił go głębokim szeptem. Zdjął swoje spodnie rzucając je gdzieś poza łóżko. Nie przestając piescic sutkow chłopaka ocieral się powoli, mocno i zmyslowo o jego przyrodzenie.-skarbie...jesteś twardy...-"ja z reszta też..."-dasz mi zaszetki kiedy uznasz że chcesz.-dodał podnieconym głosem.
Prześlij komentarz