Nazwisko: Nakami
Wiek: 20
Ur.: 14.02
Wzrost: 170 cm
Waga: 50 kg
Orientacja: homo
Miejsce zamieszkania:
Ryusei, dzielnica Mizuki
Zawód: model
Średniej długości, wiecznie rozczochrane brązowe włosy. Tego samego koloru zamyślone oczy. Wyznaje zasadę „jak wstanę-tak wyjdę” w końcu w pracy i tak ułożą mu włosy i nałożą make-up. Na jego twarzy bardzo często gości promienny uśmiech. Jest jednym z tych szczęściarzy, którzy mogą jeść ile wlezie a i tak nie przytyją, od 15 roku życia utrzymuje taką samą wagę.
Nieśmiały, niewinny. Rozbawić można
go tak samo łatwo jak doprowadzić do łez. Trochę strachliwy,
najbardziej boi się ciemności. Straszny z niego pieszczoch.
Jego matka zmarła gdy był mały więc
nie pamięta jej za dobrze, ze zdjęć wie, że była piękną
kobietą. Ojciec-pracocholik był zawsze zbyt zapracowany żeby się
nim zajmować więc wychowywali go dziadkowie. Wytykany palcami przez własną rodzinę z powodu bycia homo, uciekał do wujka (brata swojej mamy) z którym bardzo dobrze się dogadywał. Jego życie miłosne było natomiast w fatalnym stanie. Gdy miał 15 lat został zgwałcony przez swojego senpaia, reszta jego "miłości" działała na tej samej zasadzie. Przyjechał do Ryusei
nie tylko w poszukiwaniu pracy ale również aby zostawić za sobą przeszłość. Wyjechał z Tokio tylko dlatego żeby być jak
najdalej od rodziny, która była, jest i zawsze będzie przeciwna
jego pracy jako modela. W stolicy przez pewien czas pracował dla
kilku znanych czasopism co spowodowało, że stał się sławnym i
rozpoznawalnym modelem. Przeprowadzka do mniej znanego miejsca jest
mu na rękę bo uwolnił się w końcu od tłumu fanek i paparazzi
śledzących każdy jego krok.
- -uwielbia truskawkowe pocky
- -kocha zwierzęta, zwłaszcza psy
- -nie przepada za alkoholem (po prostu ma słabą głowę)
Powiązania (będą rozwijane ale puki co takie skrótowe)
W związku z Takumim Shirayuki
3 027 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 1801 – 2000 z 3027 Nowsze› Najnowsze»Mężczyzna zimnymi dłońmi unosząc jego koszulę coraz wyżej, zjechał wargami na jego szyję. "Czyżbym kompletnie się zapomniał?" Pomyślał po chwili. "Udam, że nie wiem co robię" zaśmiał się w duchu, muskając szyję chłopaka językiem, co jakiś czas składając na niej pocałunki.
- Nie wypada? Tutaj słyszę zupełnie co innego. -Mruknął po czym zjechał dłonią niżej delikatnie masujac przez spodnie męskość mężczyzny.
-Ale skoro tak bardzo chcesz skończyć....-dodał udawana obojętnością.
-Nikt nie każe Ci hamować głosu. Zawali się na Inoue i jej zyczenia. -rozesmial się. -z resztą Ty decyduj. Ja sie na wsytrzymam na ten czas. -Zabrał od niego swoje dłonie przyglądając się Yuu.
-To co robimy?
Ze zdziwiona miną, mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko.
-Wedle życzenia -zamruczal mu do ucha po czym podniósł się powoli następnie unoszac chłopaka zaniósł go i położył na łóżku, zaś drzwi zamknął z trzaskiem. Chi podskoczyła na dole ze strachu.
-Chyba Mikumi chciał powiedzieć, żeby mu teraz nie przeszkadzać. -Zaśmiała się Inoue.
Takumi usiadł na łóżku po czym idąc po nim na czworaka niczym kot, zbliżył się do niego. Pochylił się bardziej calujac jego szyję, a dłonią powoli rozpinajac jego spodnie.
-Dobrze nie będę. -Odparł odrywając się o jego szyi żeby na niego spojrzeć. -Nie tam gdzie bedzie widać. -Mówiąc to na jego twarzy widniał uśmiech diabełka.
W tym samym czasie na dole Ren wyszedł z łazienki. Chihayi w ułamku sekundy podbiegla do niego łapiąc go za ramię.
-A Ty dokąd się wybierasz? -Zapytała.
-Nie, nie, nie -dodała zanim mężczyzna zdążył cokolwiek powiedziec.
-Chodź pogramy w karty. -Zasugerowała ciągnąc go do salonu.
-Czemu nie mogę iść na górę he?
-Bo Taku i Yuu...
-Dobra nie kończ. - Przerwał jej Ren posłusznie idąc do salonu za dziewczyną.
Takumi zsunal spodnie Yuu oraz ściągnął jego koszulę. Złożył na jego ustach francuski pocałunek, po czym rozpial powoli i ściągnął również swoją koszule, rzucając ją gdzieś w kat. Rozebrał Yuu z bokserek, a następnie końcówka języka piescil jego sutek zaś dłonią masowal jego przyrodzenie.
-Ze tez nie mógł sie wstrzymać. -Narzekał Ren.
-Ni dramatyzuj święta są ! -Powiedziala Inoue uśmiechając się.
-W domu pewnie mają mało czasu dla siebie. -wtracila sie Chi.
-No wiec niech sie wyszaleja. -zakończyła Inoue wesołym glosem.
Mężczyzna na chwilę podsunął się na wysokość jego twarzy ocierając się przy tym seksownie o ciało Yuu.
-Kocham Cię..-szepnął patrząc na niego z góry po czym zatopił się w jego ustach.
-Yuu...Kocham Cię...Yuu...-mruczal, między slowkami raz po raz calujac jego szyję i okolice obojczykow. Składając pocałunki na całym ciele chłopaka, Takumi zjeżdżał coraz niżej.
-Jesteś taki słodki kiedy starasz się być cicho. -oznajmił uśmiechając się łobuzersko.
Shirayuki złapał dłońmi za uda mężczyzny delikatnie rozchylając jego nogi. Nachylił się powoli biorąc męskość chłopaka do ust, a rękami masował jego uda i pośladki. "Wiem, że mnie kochasz. Jak widzisz ja też." zaśmiał się w duchu. Był szczęśliwy i w ogóle nie obchodziło go to, że jego rodzina siedzi na dole.
-Jak zwykle coś jest zawstydzające, ja już się przyzwyczaiłem, a Ty jeszcze nie? -mruknął na chwilę podnosząc głowę, po czym wrócił do przerwanej czynności. Jego ruchy stawały się coraz głębsze i szybsze.
"Trochę Cię dzisiaj przytrzymam." Mówiąc to uniósł głowę spoglądając co chłopaka, jednocześnie oblizując usta. -Obiecałem malinki, ne? -"Tak, wiem, że nie obiecywałem" Pomyślał nachylając się z powrotem, po czym wilgotnymi wargami zrobił kilka dużych malinek po wewnętrznej stronie jego ud.
-Takie małe nie dopatrzenie, ale załóżmy, że obiecałem. -mruknął ściągając spodnie. Rzucił je na bok po czym pochylił się nad twarzą mężczyzny całując go delikatnie, a następnie powoli zaczął wchodzić w mężczyznę.
-Tego mi brakowało..-oznajmił z diabelskim uśmieszkiem, wchodząc coraz głębiej.
Zaś na dole jęki Yuu przerwały rozmowę. Chihaya lekko się zaróżowiła wyobrażając sobie co teraz muszą tam robić. Ren wywrócił oczami, po czym cicho się zaśmiał, a Akira patrzył na Inoue.
-Następnym razem uważaj z życzeniami. -zwrócił się do matki.
-Bo jak słychać Takumi może je potraktować serio.
-Nie rób tragedii. Przeszkadza Ci to?
-Przecież żartuje, niech sobie tam u góry robią co chcą. Sami są. -stwierdził mężczyzna.
-No więc właśnie, a przynajmniej moje życzenia są prawie jak prezent i jednemu i drugiemu się podoba i dostarcza radochy. -roześmiała się wesoło.
-Kochanie, możesz mi zrobić jeszcze herbaty? -zapytała Inoue Akiry.
-Pewnie. -mówiąc to wstał z kanapy idąc do kuchni.
-Przecież to nic takiego..-odparł cicho, a jego ruchy stawały się coraz szybsze. "Będzie trzeba podmienić pościel."
Mężczyzna wciąż utrzymywał szybkie tempo zaciskając dłonie pod kolanami chłopaka, unosząc jego nogi wyżej.
Na dole zaś wciąż panowała ta sama atmosfera.
-Lepiej, żeby skończyli szybko bo Chi nam się tu spali. -Roześmiała się Inoue patrząc na dziewczynę, która była ewidentnie zawstydzona.
-Aż w kuchni ich słychać. -dodał śmiejąc się Akira, podając herbatę Inoue.
Takumi doszedł tuż po mężczyźnie. Wyszedł z niego powoli, a następnie położył się obok lekko dysząc oraz uspokajając oddech.
-Wesołych świąt...-powiedział cicho z uśmiechem, obejmując go i całując w czubek głowy.
Po dłuższej chwili Ren wstał z kanapy.
-No, chyba skończyli, wnioskując po Ciszy.
-No daj spokój Ren, nie się chociaż pozbierają. -odparł Inoue, a chłopak podszedł do schodów.
-Mogę wam zrobić najazd za pięć minut?! -zapytał unosząc głowę w górę.
-Rób co chcesz! -odparł Takumi nadal przytulając się do Yuu.
-Spoko, ja sobie poradzę. Ja zwykle posprzątam. -roześmiał się wstając z łóżka. Wyciągnął z ich walizki bokserki, po czym ubrał je, a Yuu rzucił ubranie.
-Masz swoją "piżamkę". Normalnie zaniósłbym Cię do łazienki, ale chyba byś umarł ze wstydu, zupełnie niepotrzebnie swoją drogą, a tego bym nie chciał. -mówiąc to podszedł do jednej z szafek.
-Gdzież to było? -pytał sam siebie. -Jest! -wyciągnął świeżą pościel rzucając na łóżko, a ubrania, które były porozrzucane po kątach pozbierał i wrzucił do walizki.
Shirayuki przytaknął przebierając pościel.
-Nie, nie musisz. Poradzę sobie sam. -uśmiechnął się do niego ciepło. "Mam nadzieje, że będzie w stanie jutro wstać..." Brudną zaś wrzucił do szafki.
-Rano się ją zaniesie do prania. -po jego słowach słychać było, że ktoś wchodzi po schodach do góry.
-Dobry, ja po rzeczy przyszedłem. -oznajmił Ren wchodząc do pokoju. Podszedł do walizki wyciągając z niej koszulkę i spodnie dresowe. Udał się do garderoby, przebrał się i wrócił do nich.
-Impreza się na dole zmywa bo już większości kleją się oczy, aczkolwiek coś tak sądzę, że Chi jako jedyna jeszcze długo nie zaśnie albo będą się jej dziwne rzeczy śniły. -roześmiał się, przyjacielsko się do nich uśmiechając. Następnie położył się w łózku. Wyciągnął książkę, po czym włożył do uszu słuchawki, włączając muzykę na tyle głośno, żeby nie słyszeć co mówią.
-No widzisz jego mamy z głowy, posiedzi sobie tak z piętnaście minut i zaśnie. -mówiąc to Takumi wyciągnął z paczki kolejnego czekoladowo-truskawkowego Black Devila. Położył popielniczkę na szafce nocnej, a następnie zapalił papierosa, zaciągając się. Wypuszczając dym z ust, położył się w łóżku, obok Yuu.
-Nie musisz się już tak zasłaniać. Spokojnie, to tylko mój brat.
-Przecież to nic takiego. To normalne. A jak kochamy się w domu to jakoś nie przejmujesz się, że sąsiedzi mogą usłyszeć...-"Nigdy nie pojmę jego toku rozumowania.."
-No już nie przejmuj się. Tragedii nie ma. Oni się z pewnością nie przejęli, a Ty bardzo ładnie krzyczysz. -dodał po chwili, po czym objął go jedną ręką, gdyż w drugiej trzymał papierosa.
-Sąsiad też człowiek, wbrew pozorom. -nabrał dymu do ust, po czym powoli go wypuścił.
-Przede wszystkim według mnie. -podkreślił. -Widzisz, moja babcia potrafi wybrać dobre życzenia. Od razu się spełniły. -zaśmiał się. -Nie wiem jak Ty, ale ja się cieszę, a nimi się nie przejmuj bo nawet pewnie jutro nic w tym temacie nie powiedzą.
-Nic się nie stało. Nie poruszą tematu nie masz się co martwić. -po tych słowach zgasił papierosa.
-Serio? -roześmiał się. -To by wyjaśniało AŻ TYLU bishów na okładce. -dodał nie przestając się śmiać. -Ale ta z pewnością też jej się spodoba.
-No widzisz! Zadowolona jest. -Ren zgasił światło na szafce, odwrócił się na drugi bok i zasnął.
-A Ren już śpi. -zaśmiał się cicho Takumi.
-Ja też Ci dziękuje. -dodał szeptem przytulając się do niego.
-To był udany dzień. Jeden z lepszych ostatnimi czasy. -podsumował, uśmiechając się oraz przymykając oczy.
-Dobranoc, skarbie. -szepnął na koniec. "Jesteś mój i muszę Cię chronić przed innymi"
Rano, około godziny dziewiątej, gdy wszyscy jeszcze spali, Takumi obudził się przecierając oczy. Usiadł na łóżku, wyciągnął się, po czym nachylając się nad Yuu pocałował go, chcąc go obudzić.
-Dzień dobry. Co Pan powie na wspólną kąpiel, hmm? -zapytał, mówiąc mu do ucha.
-No to idziemy. -mówiąc to z uśmiechem wstał z łóżka.
-A właśnie. -zaczął. -Idziemy czy niesiemy? -zapytał stojąc nad nim.
-Trzeba było tak od razu. -roześmiał się cicho podchodząc do niego.
-Poczekaj wypadałoby ze sobą ubrania wziąć. -wrócił się kucając przy walizce.
-Co mam Ci stąd wyciągnąć?
-Yhymm..-przytaknął Shirayuki wyciągając z walizki to o co poprosił go chłopak. Dla siebie zaś wziął ciemne dżinsy i białą koszulę.
-Trzymaj. -dał mu ubrania, a sam zaś wziął go na ręce delikatnie unoszącą Yuu w górę, żeby nic go nie zabolało w przypadku gdyby zrobił to zbyt gwałtownie. Następnie powoli i z ostrożnością zszedł ze schodów.
"Ciekawe czy jak reszta wstanie to też będzie kazał się nosić?" zastanawiał się Takumi.
-Dla mnie to nie problem, ja Cię mogę nosić cały czas. Już Ci to mówiłem. -uśmiechnął się, otwierając drzwi do łazienki. Postawił chłopaka na ziemi, po czym odkręcił kurek, żeby napełnić wannę wodą.
-To jest tylko kwestia tego czy nie będziesz się wstydził jak Cię będę tak nosił przy wszystkich. -"księżniczko Ty moja" roześmiał się po chwili cicho ze swoich myśli.
-No dobrze, mogę Cię nosić w takim bądź razie. -uśmiechnął się. -Nie wiem ile razy to jeszcze powtórzę, ale nie przejmuj się aż tak bo nic się nie dzieje złego i szkoda Twoich nerwów. -Po jakimś czasie Takumi zakręcił wodę.
-Gotowe. -oświadczył.
-Bo mam nadzieje, że w końcu zrozumiesz to co do Ciebie mówię. -odparł uśmiechając się po czym ściągnął z siebie ubranie.
-Wiem, to słodkie, ale z drugiej strony źle się przez to czujesz, nie?
Takumi pomógł wejść Yuu do wanny, po czym usiadł w niej za chłopakiem.W między czasie Chi zwlekła się z łóżka. Poczłapała w stronę salonu, a przechodząc obok łazienki usłyszała rozmowę Takumiego i Yuu. "Kąpią się razem?" przeleciało jej przez myśl, a na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Usiadła na kanapie i włączyła sobie po cichu telewizor.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. -zaprzeczył. -Jak to ktoś Ci zwinął album? Kurcze, a były tam takie świetne zdjęcia. -westchnął ciężko.
-Będę milczał dopóki nie skonsultuję się ze swoim adwokatem. -zaśmiał się, obejmując go od tyłu.
-I tak byś go do mnie przeniósł podczas przeprowadzki.
-Fakt co innego, ale mimo wszystko będę miał pod ręką wszystkie.- rozmarzył się. -Każde Twoje zdjęcie mi się podoba. -uśmiechnął się. -A na tamtych jesteś taki piękny. -zaczął wychwalać. W tym samym czasie wstała Ji Hyo.
-Chihaya, chodź pomożesz mi zrobić śniadanie. -zwróciła się do dziewczyny, która właśnie szła do kuchni,przechodząc obok łazienki
-Pewnie, już idę. -odparła.
-No właśnie, to był mój prezent. -zaśmiał się cicho. -Powstawali to fakt. Pewnie tylko mama i Chi, wątpię, żeby poza nimi i nami ktoś wstał tak wcześnie. Rena będzie trzeba skopywać siłą. -westchnął ciężko. -Niby jesteśmy bliźniakami, ale podobieństw tak mało.
-Miałem na myśli raczej cechy charakteru. Chociaż coś podobnego by się znalazło. No widzisz. To się zmienia, z czasem przestajesz się wstydzić niektórych rzeczy i zaczynasz je lubić, a na ich miejsce wchodzą inne, które Cię zawstydzają. -wyjaśnił. -A ja powinienem zostać mistrzem zagmatwanych wypowiedzi. -westchnął ciężko na koniec. -Cieszy mnie bo ja też to lubię. Co pewnie Cię nie dziwi. -zaśmiał się.
-Takie w moim stylu, ta?-spytał lekko unoszac brwi. - Dochodzisz do bardzo dobrych wniosków, mój drogi. -Dodał wesoło. -Pewnie, że tak. -Mówiąc to sięgnął po mała gabke którą dokladnie namydlil, po czym zaczął myć chłopaka, począwszy od jego pleców.
-Ale teraz akurat nic zboczonego nie chodziło mi po głowie -odparł - no moze troszkę. -Przerwał po chwili ciszę, śmiejąc sie. -Zadziwiające...Pamiętasz to jak Ci mówiłem o życzeniach noworocznych od Reiko ?-zapytał ze zdziwieniem. -Kurcze, czy istnieje cos co mówiłem a Ty tego nie pamiętasz ? -Dodał rozbawionym glosem.
-Nie zawsze. Przeważnie, ale nie zawsze. -Oznajmił Takumi. Na słowa "żeby potem nie bylo, ze nic nie wiem" mężczyzna przypomniał sobie o ich kłótni w efekcie której wylądował w szpitalu. -Yuu, ja przepraszam. Przepraszam, ze zawiodlem Cię w niektórych sytuacjach. -Powiedział spokojnym głosem.
-Pewnie masz racje ale każda Twoja łza jest dla mnie gorsza niż dziesięć kul między oczy. -Odparł cicho. -Ty może nie ale ja się czuje jakbym zawalił po całości. -Mówiąc to mężczyzna przyglądał sie jak chłopak go myje. -Dziękuje. -Spojrzał na Yuu.
-Masz rację -odparł z uśmiechem "ale i tak będę myślał to samo"
-Święta są. Trzeba się uśmiechać. -dodał po chwili calujac go na koniec. -Dziekuje i za mycie i za wszystko.
-A co tak ładnie pachnie!? Może wam pomóc dziewczęta!? -dało sie słyszeć wołanie Inoue stojącej nieopodal łazienki.
-Babciu ciszej! Ren i tata śpią. -Zwróciła sie do niej Chi.
-A Mikumi i Yuu ?
-są w łazience. -odpowiedziala dziewczyna.
-ulala -zagwizdala starsza kobieta śmiejąc się oraz idąc w stronę kuchni, a Takumi zaśmiał sie głośno w tym samym czasie.
-Słyszałam to Mikumi ! -Krzyknęła nadal sie śmiejąc.
-Babciu! Bo ich pobudzisz...-mówiąc to Chi pociągnęła babcię za rękę do kuchni.
-Cieszą sie bo widzą ze jest ktoś przez kogo się usmiecham. Moja babcia juz taka jest. Lata w branży robią swoje nie? Można o niej powiedziec ze jest szalona artyska z piekła rodem i charakterem siedemnastoletniej buntowniczki, aczkolwiek wciąż jest tez taka dobra babcią. Wysłucha jak trzeba i w ogole. Takie wrażenie sprawia przez swoje jak to okresliles specyficzne poczucie humoru. Podobnie jak Ren z ta różnicą ze ona wie kiedy ma być poważna a kiedy może pozwolić sobie na żarty.-wyjaśnił mu Takumi. -Ta, wychodzimy. Bo co tu mamy do roboty?-zapytał z usmiechem.
-No widzisz a jednak Cię lubią i traktują jak gdybyś od zawsze był w rodzinie. Oczywiście, ze Ci pomogę. Chodź. -Mówiąc to pomógł mu wyjść oraz przytrzymal go żeby nie upadł stajac na nogach.
-Dziwne nie? Uśmiechanie się do mnie nie pasuje. -stwierdził pomagając Yuu się wytrzeć.
-Nie musisz dziękować. -dodał wesoło. -Spokojnie, zaraz idziemy na śniadanie. -zaśmiał się, słysząc jak burczy chłopakowi w brzuchu.
-Mamy, jasne. -mówiąc to wyciągnął wagę i postawił ja przed Yuu.
-Proszę. -Takumi wyglądał na lekko zmartwionego. "Jeśli on zaczyna się martwić to chyba coś jest na rzeczy."
Takumi przytulił się do niego, niemalże zrzucając go z wagi.
-Wystraszyłeś mnie. -odetchnął z ulgą uśmiechając się łagodnie.-To bardzo dobrze.
Mężczyzna wypuścił go z objęć następnie podając mu ubrania. -proszę. -mówiąc to uśmiechnął się do niego.
-Pomóc? -wolał zapytać na wszelki wypadek.
-Wiem przecież...tylko widzę, że się trochę z tym męczysz. -mruknął, po czym sam zaczął się ubierać. "Ale jak się wyglebisz to nie zwalaj na mnie.."
Mężczyzna szybkim, zdecydowanym ruchem podtrzymał chłopaka, żeby się nie wywrócił.
-Poradzę sobie, nie jestem dzieckiem. -powtórzył Yuu sprzed chwili.
-Jak coś to Cię będę łapał. -mówiąc to zaczął zapinać koszulę.
-Nie przedrzeźniam. -odparł z uśmieszkiem, zapinając ostatni guzik koszuli. -A nawet jeśli to sam się o to prosiłeś.
-Nie traktuje, chodziło mi raczej o to, że chciałem Cię podtrzymać gdybyś się miał wywalić i jak widać tak też zrobiłem.-wyjaśnił otwierając drzwi, a zapach dochodzący z kuchni wdarł się do łazienki. -Jasne, idziemy.
Podszedł do niego biorąc go na ręce.
-W którą stronę życzy Pan sobie iść? -zapytał patrząc na niego z góry.
-Tak jest! -odparł śmiejąc się, po czym powoli udał się w stronę jadalni.
-Doberek Chi. -przywitał się z siostrą wchodząc do pokoju, która właśnie nakrywała do stołu.
-Dobry. -odparła z uśmiechem.
-Co wy wyrabiacie? -zlustrowała ich wzrokiem, śmiejąc się.
-No to widzę. -odparła rozbawiona.
-Boo cooo? -dodała po chwili.
-Bo mamy zakład, że będę go tak nosił przez cały dzień! -palnął nagle Takumi, radosnym głosem.
-Aaa rozumiem, rozumiem. To go teraz ładnie posadź i pomóż mi przyszykować śniadanie.
Posadził Yuu przy stole najdelikatniej jak umiał, po czym podszedł do Chi zabierając jej sztućce.
-Daj, rozłożę to do końca, a potem przyjdę pomóc wam. -uśmiechnął się do kobiety, która przytaknęła mu, odchodząc do kuchni.
-Nie ma sprawy. -odszepnął, śmiejąc się cicho. -Moja nagroda? Hmm...Musiałbym się zastanowić..Jakieś sugestie? -zapytał spoglądając na niego co jakiś czas podczas nakrywania do stołu.
-hmm...Możemy sobie zrobić sesję któregoś dnia czemu by nie? Zgadzam się na taka nagrodę. -oznajmił kładąc na stół ostatni nóż.
-A mogę liczyć tez na caluska? -Zapytał cicho- Juz tak bez okazji. -Dodal głośniej, patrząc na nim proszacym wzrokiem.
- Przyniosę Ci jeszcze taka jemiole jaką będziesz chciał! Obiecuje! Ale póki co nie możemy zrobić wyjątku? -Zapytał podchodząc bliżej do chłopaka oraz starając sie zrobić najslodsza, proszaca minę na jaką bylo go stać.
-Proszę, Yuu...
Takumi nachyliłi sie nad nim i o dziwo mimo wszystko pocałował mężczyznę w policzek.
-Zdziwiony? -"zaraz mi sie dostanie za tego szybkiego caluska. " Zaśmiał sie w duchu.
Widzisz, a jednak wciąż potrafię Cię czymś zaskoczyć. -Uśmiechnął się do niego. -I jednak nie myślę non stop o czymś zboczonym. -Zaśmiał się. -Zaczekaj zaraz wrócę, pójdę po talerze, zobaczę w czym jeszcze pomoc.-mówiąc to poszedł do kuchni.
-Ujście? Zboczonych myśli? Ja? Nigdy!-roześmiał się.
-Dzień dobry Taku. -Uśmiechnęła się do niego matka nalewając gorącej wody do dzbanka z herbatą.
-Dzień dobry Mikumi. -powiedziała w tym samym momencie Inoue.
-Dzień dobry. -odpowiedział wszystkim podchodząc do nich bliżej.
-W czym wam pomóc ?
-Obudź Rena bo tata już wstał, a ten śpioch jak widać nie ma zamiaru wstać.
-Coś jeszcze ?
-Nie, nie trzeba. Chi już wszystko zanosi i układa w jadalni. -dodała Ji Hyo, a Takumi poszedł po schodach do góry. Ren spał sobie w najlepsze, cicho chrapiąc kiedy mężczyzna stanął obok łóżka patrząc się na niego z góry.
-Ren, wstawaj. -zaczął grzecznie, a że chłopak nawet nie drgnął, Takumi wzdychając ciężko stanął na łóżku, po czym dosłownie go z niego skopał, dodatkowo spychając go na podłogę rękami. Huk i wydzierającego się Rena było słychać nawet na dole.
-TAKUMI!
-Dzien dobry. -odparł mężczyzna.
-POJEBAŁO CIĘ?! -zapytał siadając na podłodze.
-Inaczej byś nie wstał. -stwierdził schodząc z łóżka.
-NO DZIĘKI WIESZ?!
-Ren, wiesz co? Za każdym razem od prawie dwudziestu lat budzę Cię tak samo. W dodatku za każdym razem mówisz to samo. -mówiąc to poklepał mężczyznę po plecach, po czym z grobowego wyrazu twarzy jego usta wygięły się w delikatny uśmiech.
-Wstawaj, śniadanie na stole. -dodał, idąc w stronę drzwi.
-Z pewnością skopał go z łóżka. -powiedziała Chi, stawiając dzbanek z herbatą na stole.
-Jak zwykle, zawsze go tak budzi, a z drugiej strony on sam lepszy nie jest. W dni wolne to nawet jak się go z łóżka skopie to i tak będzie spał. -wywróciła oczami. -Ale pewnie to już wiesz.
-Co już wie? -zapytał Takumi stając w drzwiach.
-Że jesteś wyjątkowo brutalny w budzeniu, a sam śpisz jakbyś zapadł w sen zimowy.
-Ha ha, ależ to było śmieszne. -Chi zachichotała na jego słowa.
-To może zacznę.
-Nie zaczniesz. -odparła natychmiastowo Chi.
-Przejrzała mnie. -wskazał na dziewczynę, po czym oboje się roześmiali.
-A to, że spałem to pewnie przez to, że stosowałeś złe metody, żeby mnie obudzić. -zwrócił się do Yuu patrząc na niego wymownie.
-To może tym razem skopię Cię z łóżka? -zapytał przyglądając mu się. "Myśl mózgu, myśl!" zaśmiał się w duchu.
-Łatwiej obudzić, trudniej zwalić z łóżka. -odparł siadając obok niego.
-Wiesz, że i tak bym Cię nie kopnął. -uśmiechnął się.
W tym momencie do jadalni leniwie doczłapał się Ren.
-Dobry dzień, Yuu. -zwrócił się do niego ziewając.
-Powiem Ci później. -szepnął Takumi.
Po chwili przyszła reszta rodziny witając się z Yuu. Wszyscy usiedli przy stole, a następnie życząc sobie smacznego zabrali się za jedzenie.
-Nie wypada teraz o tym mówić. -odparł szeptem śmiejąc się cicho.
-Później Ci wszyściutko, dokładnie wytłumaczę. -dodał uśmiechając się.
-A właśnie, Ren. Jak Takumi będzie Cię tak musiał nadal budzić, to w końcu w któreś święta spadniesz nam tu na dół robiąc dziurę w suficie.
-No wiesz co, mamo...
-A i Takumi, na drugi raz kop brata ciszej, dobrze? -poprosił Akira, a całość roześmiała się oczywiście oprócz Rena.
-Bo najważniejszy jest kochający rodzic. -stwierdziła Inoue.
-Powiem wam, że nie mam w tym roku pomysłu na to co moglibyśmy robić. - westchnęła Ji Hyo.
-Może Ty Yuu, masz coś co chciałbyś zobaczyć w Seulu? -zasugerowała Chi.
-Nic się nie stało, nie przepraszaj. Zaraz coś wymyślimy. -powiedział Akira.
-Cieszymy się, że Ci się podoba. -dodała Ji Hyo.
-No pewnie, każdy z nas miał radochę jak sobie pomyślał, że przyjeżdżasz na święta. -mówiąc to Ren uśmiechnął się do Yuu pogodnie.
-Punkt widokowy i park tak? -zapytał Akira zastanawiając się.
-A Namsan Park? -zapytał Ji Hyo.
-O! -odpowiedział natychmiastowo ojciec Takumiego jednocześnie pstrykając palcami.
-Możemy się przejść po tym parku i potem kolejką wjechać na N Seul Tower. Mamy i punkt widokowy i park. -uśmiechnął się mężczyzna w stronę Yuu, tłumacząc mu wszystko.
-W ogóle mówi się, że jeśli kochające się osoby, zawieszą kłódkę na barierkach N Seul Tower to nic nie będzie w stanie ich rozdzielić. -wtrąciła się Chi, spoglądając na Takumiego i Yuu.
-No w każdym bądź razie, to by nie było złe bo wieczorem mamy samolot i będzie to w sam raz. -powiedział Takumi przerywając ciszę.
-Poza tym -zaczął Ren. -Przecież Cheonggyecheon mamy pod ręką. Właściwie mieszkamy przy tej trasie. Możemy się nią przespacerować i później do Namsan.
-Ale Cheonggyecheon nie jest teraz tak piękne jak podczas innych pór roku. Przylecą na wiosnę zobaczą Cheonggyecheon, z resztą to by pochłonęło za dużo czasu, a mają potem samolot. -dyskutowali między sobą.
-Jak bardzo chcesz, to możemy sobie taką kłódkę zawiesić. -zwrócił się Takumi do Yuu.
-Nie dziękuj, po prostu traktuj nas jak rodzinę. -uśmiechnęła się do niego Inoue.
-Zawsze będziemy się przejmować. -dodała Chi.
-Pewnie, że przylecimy! Kiedyś tu wrócimy i pokażę Ci wszystko co jest warte zobaczenia w Seulu. -zapewnił go Takumi.
-No to skoro chcesz, to tak zrobimy. -odparł z uśmiechem.
-Może znajdziemy naszą kłódkę co? -zapytała męża Ji Hyo.
-Wiesz ile tego tam jest? -zadał pytanie retoryczne.
-Nie pamiętam już gdzie ją przypięliśmy, będziemy ją szukać wiekami.
-Ale ja mniej więcej pamiętam. Ren Chi i mama nam pomoże.
-Ej! -odparli wymienieni.
-No dobrze. -zgodził się Akira, na co kobieta uśmiechnęła się szeroko.
-Ciasto! -ożywił się Takumi, a Inoue razem z nim.
-Mam ochotę na ciasto...-mruknął po chwili Takumi.
-Taku, a wasz zakład dalej będzie obowiązywał? -zapytała Chi.
-No, tak. -odpowiedział jej mężczyzna na co kobieta się zaśmiała.
-Zakład? -spojrzał zdziwiony Akira, w stronę Yuu.
-Tak! Jest! Dziękuje! Jesteś kochany! -Krzyknął z radości mocno ściskając Yuu, a reszta jego rodziny zaczęła się śmiać.
-Kocham ciasto czekoladowe...-mruknął spuszczając wzrok.
-Wiemy! -Odparli wszyscy na raz, nadal się śmiejąc.
-Za bardzo go rozpieszczasz. -zwróciła się do Yuu rozbawiona Inoue.
-Cały dzień? A skąd taki pomysl? -Zapytał Akira.
-Bo kiedyś powiedziałem Yuu, ze jest tak lekki ze mógłbym go nosić cały dzień. Tak wiec teraz sprawdzamy prawdziwość moich słów. -Odpowiedział Takumi po chwili ciszy.
-Rozumiem. No to żeś się wpakował -Zaśmiał się jego ojciec.
-Da radę, Yuu nawet wygląda jakby ważył tyle co nic. To miał być komplement, żeby nie bylo.-Dodala wesoło Chi.
-Przecież nic Ci takiego nie robię...-mruknął.
-Pewnie, że wytrzymam! -oświadczył wszem i wobec.
-Żebyś się nie przeliczył. -zaśmiała się Chi.
-No wiesz co!? Ja Ci dam! -wszyscy roześmiali się widząc oburzoną minę Takumiego.
-No to co zbieramy się nie? -zapytała Inoue po jakimś czasie.
-Chodźmy już bo musimy się wyrobić ze wszystkim. -odparł Takumi wstając od stołu. Kiedy już posprzątali, mężczyzna wrócił do jadalni po Yuu.
-No i co ja mam teraz z Tobą zrobić, he? -zażartował patrząc na niego.
-A więc będę Cię nosił. Jeśli dałbyś radę. -zaczął, po czym wskazał na swoje plecy. -To hopaj na plecy. -stanął do niego tyłem, zniżając się trochę.
Takumi czując, że chłopak już trzyma się jego szyi złapał go za nogi po kolanami, po czym powoli się wyprostował. Reszta poszła już na dół, więc byli w mieszkaniu zupełnie sami. Zaniósł go do przedpokoju, po czy ostrożnie postawił na ziemi i zaczął się ubierać.
Takumi ubrał się szybko, po czym opierając się o drzwi z uśmiechem przyglądał się jak Yuu zbiera się do wyjścia.
Mężczyzna podszedł do niego ponownie biorąc Yuu na plecy.
-Pewnie, że tak. Już knuję co by tu przygotować. -mówiąc to wyszedł z mieszkania, odstawił chłopaka na chwilę, żeby zamknąć drzwi, po czym poszli do windy.
-No właśnie jeszcze nic, a wypadałoby. -zaśmiał się naciskając guzik w windzie.
-To musi być coś ambitnego. -zastanawiał się. -ale nie wiem czy dm radę.
-No wiesz, wiem o tym może od dwóch godziny albo trochę dłużej. Daj mi trochę czasu, coś wymyślę. -zapewnił go. -Hmm..No wiem, może nie zdołam sprostać zadaniu? -zapytał. -Albo nie wymyślę czegoś fajnego? -po tych słowach wyszli z windy.
-W tym czasie, to ja będę Ci pomagał w przeprowadzce. -poprawił go. -No ja bym nie był taki pewny, dawno zdjęć nie robiłem. Patrz mama nam macha. -Ji Hyo stała przed samochodem z uśmiechem machając im, chcąc pokazać gdzie są.
-Mam takie wrażenie, ze to wcale nie przez zakład. -Mruknął Ren patrząc w stronę Yuu i Takumiego.
-Brawo geniuszu. -Odparła Chi wywracajac ostentacyjnie oczami.
-Wszyscy się zorientowali prawie ze na początku.
-Ren jeszcze spał trzeba mu to wybaczyć. -Zaśmiała sie Ji Hyo.
-Dobra wsiadać do samochodu plotkarnia. -wtrącił się Akira, a chwilę potem Takumi i Yuu podeszli do samochodu.
-Siadajcie z tylu obok Chi. -Powiedziala matka Takumiego. Z przodu siedziala Inoue razem z Akira, który prowadził zaś za nimi bo bokach Chi i Takumi, a w środku Yuu. Natomiast na samym końcu był Ren z matką.
-Przy okazji zobaczysz sobie trochę miasta. Co prawda przejazdem ale zawsze coś, nie? -Zwrócił się do Yuu Akira, zapinajac pasy.
Po niedlugiej spędzonej na rozmowach jeździe dojechali do parku Namsan a wieża N Seul Tower była widoczna na koronami drzew. Takumi wziął Yuu na plecy.
-Mamy do wieży dostatecznie daleko żeby uznać to za spacer. Wjedziemy na górę a potem sie wrócimy. -Oznajmił Akira, razem z reszta idąc wzdłuż parku.
-A jak przejdzie ten test wytrzymałościowy to wygra zakład? -Zapytała Chi za to Takumiego od głosu Yuu i jego cieplego oddechu oblecial przyjemny
dreszcz.
-Fakt, to pięknej miejsce często tu bywalem. -Odparl Takumi.
-A co dostanie w zamian? - zapytala Inoue. Ciało Takumiego wciąż pokrywała gęsia skórka.
-Nie, nie, ciepło mi. To przez Twoje szepty. -Odpowiedział cicho, śmiejąc się.
-Na Twoim miejscu bym się bał. -Odparł Ren, na co Takumi posłał mu groźne spojrzenie.
-Nie, nie, nie. -Zaprzeczył natychmiast. -To przyjemny dreszcz. -Po jego słowach Chi poslizgnela sie i przewracajac sie pociągnęła za sobą Rena.
-Mowiles cos o tym ze jest ślisko? -Zapytał Takumi, Yuu.
-Chihaya!
-No gomen taki odruch!
-No już, wstawać! -rozkazała im matka.
-A może zrobimy z Ciebie bałwanka? -zapytał, śmiejąc się Takumi.
-Ale byłbyś takim uroczym bałwankiem...-odparł rozbawiony mężczyzna.
-W porządku, nic nam nie jest, ne Chi? -zwrócił się do siostry, pomagając jej wstać.
-Nie, nie, wszystko ok, Yuu. -uśmiechnęła się do chłopaka ciepło. Po pewnym czasie stanęli przed wejściem do N Seul Tower, która z dołu robiła wrażenie potężnej, sięgającej chmur konstrukcji. Po części też tak było.
-To może wy pojedźcie już na górę, a ja z Yuu pójdziemy kupić tą kłódkę, co? -zaproponował, na co rodzina przytaknęła i z uśmiechami oddalili się w stronę wieży.
-Hmm...Nie za bardzo jest tu o czym mówić. -zaczął Takumi, zastanawiając się co właściwie chciałby wiedzieć Yuu.
-Przyjęło się, że na barierkach wieży pary przypinają ozdobione, podpisane, czasem z doczepionymi jakimiś karteczkami kłódki jako znak swojej miłości. Tu na dole można sobie kupić taką jedną jeśli ktoś zapomniał. U góry jest jeszcze restauracja, gdzie w korytarzu ściany są wyłożone tabliczkami z wyznaniami miłości. Nic specjalnego, jak ktoś lubi romantyczne przesądy z cyklu "Będziecie razem na zawsze jeśli ją zawiesicie" to coś w sam raz. Mnie to specjalnie nie kręci. -wyjaśnił idąc w stronę sklepiku, w którym mogli kupić kłódkę.
-Może i nie wierzysz w przesądy, ale mówiłeś, że chcesz taką powiesić, nie? -odparł, przypominając mu rozmowę z rana.
-Więc nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy tego nie zrobić. -dodał po chwili.
-Tak więc dlatego to zrobimy. Wiem, że lubisz rzeczy związane z romantyzmem. -uśmiechnął się, po czym postawił go na ziemi.
-Złap się mnie teraz, bo nie mogę Cię tu nieść, gdyż będziemy jak słoń w składzie porcelany. -zaśmiał się stając przed wejściem do sklepu z pamiątkami.
-No pewnie, że tak! -zapewnił od razu. -Nie ma najmniejszej wątpliwości. -uśmiechnął się do niego.
-Która Ci się podoba? -zapytał stając przed półką na której było kilka kłódek. Niektóre były kolorowe, nie które zwykłe, duże, małe, najróżniejsze.
-Niech będzie, ładna. -mówiąc to wziął kłódkę do rąk.
-No niestety nie, aczkolwiek możemy na niej coś napisać. -dodał próbując znaleźć jakieś rozwiązanie.
Takumi milczał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się co mogliby na niej napisać.
-Cóż..-zaczął przerywając ciszę. -mógłbym myśleć teraz nad nie wiadomo jak wymyślnymi poematami, aczkolwiek nie ma to chyba najmniejszego sensu..Imiona będą dobre. -odparł płacąc za kłódkę.
-Przepraszam, że jestem tak mało romantyczny. -zaśmiał się smutno. -obiecuje, że się poprawię. -dodał z uśmiechem.
Mężczyzna przytaknął i już po chwili, niosąc Yuu na plecach jechali na górę. Wychodząc na zewnątrz wieży, ich oczom oprócz panoramy Seulu, ukazały się tysiące kolorowych kłódek zawieszonych na barierkach.
-Pięknie, nie? -odpowiedział pytaniem, nie patrząc na to, że wiele osób przyglądało się im ze względu na to, iż Takumi nosił Yuu na plecach.
-Tam. -zwrócił się lekko w prawo.
- Wydaje mi się, że tam będzie idealnie. -dodał powoli idąc w tamtą stronę.
-Mielibyśmy gdyby nie to, że noszę Cię na plecach. -zaśmiał się cicho Takumi. -I tak nie jest źle. Tu nie śledzą nas wzrokiem, spojrzą i po chwili od razu wracają do swoich spraw. -po tych słowach mężczyzna powoli postawił Yuu na ziemi i prostując się wyciągnął kłódkę z kieszeni.
-Nie prosi o autografy, nie śledzi. -dodał od siebie Takumi. -Proszę. Zawieś ją. -uśmiechnął się do niego, podając mu kłódkę oraz pozłacany kluczyk, a z jego oczu, co mogłoby wydawać się dziwne, bez najmniejszego problemu można było odczytać "Kocham Cię". Mężczyzna wiedział, że Yuu w jakimś tam stopniu lubi kiedy niektóre sytuacje są owiane romantyzmem. Starał się jak mógł choć wiedział, że przeważnie mu to nie wychodzi, aczkolwiek nie chodziło mu wyłącznie o to. Wraz z tym świętami, zaczynają jakby coś nowego. W końcu Nakami poznał jego rodzinę oraz lada dzień mieli zamieszkać razem na stałe. To wiele znaczy dla Takumiego, tak więc jakby nie patrzeć to o tych wydarzeniach będzie mu przypominać kłódka.
-Ja Ciebie też. -odparł, przytulając go do siebie, po czym kładąc dłonie na jego policzkach złożył na jego ustach długi namiętny pocałunek.
-Tu jesteście! -dało się słyszeć Ji Hyo, która z resztą rodziny podeszła do mężczyzn. Takumi dopiero po chwili cofnął się powoli od Yuu.
-No a gdzie mielibyśmy być? -odpowiedział w stronę matki.
-Zawiesiliście kłódkę? Która jest wasza? -zapytała zarumieniona delikatnie Chi.
-Piękna! -odparła Chi, podchodząc bliżej, przyglądając się kłódce. Nagle do mężczyzn podeszła grupka dziewczyn.
-Przepraszamy...-zaczęła nieśmiało jedna z nich.
-Możemy prosić o autograf? -zapytały przyglądając się Takumiemu i Yuu.
-A co jeśli nie? -warknęła Chi stając między nimi, a fankami, przodem do dziewczyn.
-Czuje zadymę.. -skomentował Ren.
-Zdajecie sobie sprawę jakie to jest dla nich męczące? -zaczęła dziewczyna.
-Chciałybyście, gdyby się ktoś z butami wpieprzał w wasze życie? Przerywał wam rozmowy z rodziną i bliskimi osobami?!
-Chihaya...-Takumi złapał ją za ramię, gdy zrobiła krok wprzód.
-Byłoby wam miło gdyby media wiedziały o każdym waszym kroku?!
-Chi! Już...spokojnie...-mówiąc to mężczyzna odciągnął ją do tylu.
-Wybaczcie. -zwrócił się do wystraszonych dziewczyn ze spokojem. Wziął od jednej z nich długopis, podpisał się w ich notesach po czym z udawanym uśmiechem spojrzał na nie, a dziewczyny lekko uniosły kąciki ust do góry oddalając się szybko.
-Panuj nad sobą. -zwrócił się chłodno do siostry.
-Eh...-westchnęła ciężko dziewczyna. -Przepraszam Yuu, ale krew mnie zalewa, jak widzę, że tak po prostu się do was doczepiają, nawet w święta. -zwróciła się do chłopaka, po chwili uśmiechając się do niego ciepło.
-Już, nic się nie stało. -przytulił siostrę Takumi.
-Odwdzięczyłam się za te wszystkie lata kiedy mnie broniłeś przed typkami z klasy. -zaśmiała się.
-Niech będzie, ale już tego nie rób. -odparł Takumi.
-oh, Ciebie też kocham nie fochaj się. -dodał śmiejąc się głośno, równocześnie patrząc na Yuu, którego również objął, przytulając ich oboje, a reszta rodziny zaczęła się radośnie śmiać.
-CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ!?- Takumi spojrzał na zegarek.
-Yuu, hopaj i spadamy bo nie ma czasu! Musimy jeszcze po walizki jechać i w ogóle. -dodał pośpieszając mężczyznę.
-Wieczny pośpiech. Zbieramy się. -westchnęła Inoue, idąc w stronę windy.
Wzdłuż ciała mężczyzny ponownie przebiegł dreszcz. "Co on ostatnio ma z tym szeptaniem?" zastanawiał się w duchu.
-Przyjdziemy tu kiedyś jeszcze zobaczyć czy nasza kłódka jeszcze żyje. Zdążymy musimy zdążyć. -oznajmił szybkim krokiem idąc w stronę windy.
-Specjalnie zrobię z Ciebie bałwana. -odparł z ironią. Z resztą rodziny zjechali na dół wieży po czym szybkim krokiem, bez zbędnych wywrotek, dotarli do samochodu.
-Uno, fakt nie zrobiłbym tego. Dos, nie byłyby odwołane tylko przełożone na inny termin. Tres, CHCIAŁBYM się Tobą opiekować. -odparł siadając obok niego. Kiedy reszta rodziny zapakowała się do samochodu, Akira odjechał w stronę domu.
Objął go ramieniem.
-No właśnie, zbyt wiele razy musiałeś się mną opiekować. -odparł. -No ale cóż, odporność mam jaką mam, a najważniejsze jest to, że teraz jest ok. -uśmiechnął się.
-Mnie tak, ale pewnie wiesz bo nie raz narzekałem. -odparł cicho. -Teraz jest idealnie. -uśmiechnął się do siebie.
-Yuu, zaczekasz w samochodzie? Nie dam rady znieść na dół i Ciebie i walizek. Z resztą większość poczeka, idę tylko ja i tata. -wyjaśnił patrząc na chłopaka.
-Nie potłukę. -zapewnił go Takumi zamykając za sobą drzwi od samochodu.
Kiedy wraz z walizkami i ojcem jechał już na dół stwierdził, że nie wytrzyma i musi go o coś spytać.
-Tak po prostu nagle przestało Cię denerwować, że Twój syn jest gejem? -Akira podniósł na niego wzrok.
-Cóż nie mam wpływu na Twoje decyzje.
-Jeszcze kilka lat temu, mówiłeś co innego. -spuścił wzrok.
-Takumi..
-No co? Taka prawda? To Ty tu kiedyś byłeś homofobem nie ja.
-Przepraszam.
-Powinienem był być na Ciebie wściekły...ale nie jestem. Wiesz czemu?
-Bo jesteśmy rodziną.
-Dokładnie stary dziadzie.
-Mam wspaniałego syna. -uśmiechnął się mężczyzna klepiąc Takumiego po ramieniu.
-Swoją drogą. Czy Ty przypadkiem nie byłeś bi?
-Tak, ale doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. -Akira patrzył na niego żądając rozwinięcia jego wypowiedzi.
-Bo skoro jestem z Yuu i wiem, że nie będę mieć już nikogo innego bo tylko jego kocham, a w dodatku seks z kobietą mnie nie zadowala to po co mam wciąż mówić, że jestem bi? Nie jestem, taka prawda. Masz syna geja i musisz się z tym pogodzić. -zaśmiał się cicho na koniec wychodząc z windy.
-Nie muszę się już z niczym godzić. Jest dobrze tak jak jest. -oznajmił Akira, idąc w stronę samochodu.
-Jesteśmy! -powiedział Takumi wrzucając walizki do bagażnika.
-Niczego nie potłukłem. -dodał, siadając obok Yuu. -Chyba. -roześmiał się.
-To będziesz obwiniał samego siebie, gdyż zapakowałem Ci ją do torby podróżnej. -uśmiechnął się po czym zapiął pasy, a chwile później byli już w drodze na lotnisko.
-No to jesteśmy na miejscu. -oświadczył Akira wychodząc z samochodu.
-No co Ty nie powiesz tato? -odparła Chi, a reszta zaśmiała się cicho.
Takumi razem z Renem wyciągnęli walizki z auta, a Ji Hyo podleciała do Yuu.
-Dziękuje, że przyjechałeś na święta. -zaczęła przytulając się do niego z uśmiechem.
-Mam nadzieje, że dobrze się u nas czułeś. Te święta były wyjątkowo udane. Mam nadzieje, że za niedługo znowu się zobaczymy. Będę tęsknić i dzwonić co jakiś czas, dobrze? -zapytała powoli puszczając chłopaka, patrząc na niego wesoło.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. -przytuliła go ponownie kobieta.
-Też się cieszymy. -podeszły do niego Chi i Inoue.
-Ja tu jeszcze zostaje, więc muszę się pożegnać, aczkolwiek za niedługo zobaczymy się w Ryusei, ne Yuu? -zwróciła się do niego babcia Takumiego po czym uścisnęła go na do widzenia.
-Ze mną już trochę gorzej bo z Londynu mam kawałek drogi. -wzruszyła ramionami Chi, przytulając się do chłopaka.
-Jak będę w pobliżu to wpadnę na ciasto. -puściła mu oczko.
-Zapowiemy się, a Ty z Mikumim tez wpadnijcie do mnie od czasu do czasu. -odparła pogodnie Inoue patrząc na Yuu, zaś Takumi przyglądał sie ze szczęściem wypisanym na twarzy. -Oczywiście, ze zadzwonie. Spotkamy sie na weselu Nami. -Zaznaczyła Chi uśmiechając się. Podeszli do niego Akira i Ren z czego oboje uscisneli go klepiac Yuu po plecach.
-Bezpiecznej podróży, dajcie znac jak będziecie w Ryusei. Cieszę sie ze uważasz te święta za udane Yuu. Mam nadzieję ze przylecicie za niedługo znowu. -Spoglądał na niego Akira.
-Dokladnie, trzymajcie sie, nie kłócić mi sie tam -pogrozil im palcem Ren. - oraz sprawnej przeprowadzki.-dodał po chwili.
-No pewnie! Spotkamy sie całą rodziną. -Usmiechnela sie Ji Hyo. Kiedy wszyscy pozegnali sie z Takumim, mężczyźni ciągnąc za sobą walizki powoli odeszli w głąb lotniska odprowadzeni przez resztę wzrokiem i machaniem.
Mężczyzna chwycił go delikatnie za dłoń.
-To sie nazywa rodzina, Yuu. Rodzina która zawsze bedzie Cię wspierać. -Oznajmił z lekkim usmiechem.-I oni i ja i Ty do niej należymy. -dodał po chwili cicho.
Mężczyzna zaskoczony objął delikatnie chłopaka, jedną ręką powoli glaszczac go po głowie.
-Kocham Cię i nigdy nie przestanę.-zapewnił go, następnie calujac go w policzek.
-Miło widzieć Twoje szczęście. Bedzie ono jeszcze długo trwało, obiecuje. -Dodał po chwili. -A teraz chodźmy bo spoznimy sie na odprawę. -Uśmiechnął sie patrząc na Yuu
Takumi trzymając dłoń Yuu podszedł ro bramek. Przeszli przez odprawę sprawnie i be większych problemów.
Po następnych dwóch godzinach wchodzili juz na pokład samolot.
-Tym razem mniej sie boisz? -Zapytał zajmując miejsce.
Takumi przez całą drogą trzymał dłoń Yuu. W między czasie poczytał książkę, posłuchał muzyki, obserwował jak śpi. Kiedy zbliżali się do lądowania, mężczyzna pochylił się nad chłopakiem.
-Yuu, jesteśmy w domu. -powiedział, chcąc obudzić go ze snu.
-Tak, zapnij pasy. Widać już Ryusei za oknami. -odparł cicho, uśmiechając się.
-Nie dziwi mnie to, że się wypytujesz. W końcu cały lot przespałeś, więc szybko Ci zleciał.
-Pośpisz w domu. -odparł śmiejąc się cicho.
-Och, mogłeś poczekać...Pomógłbym Ci. -mruknął niezadowolony, wstając z miejsca.
-No nic, to dobrze, szybciej nam pójdzie.
-To trzeba było do mnie przyjechać. Ponudzilibyśmy się razem. -zaśmiał się Takumi.
-No ale cóż, żarty żartami, ale mówiąc poważnie, to wszystko rozumiem i na Twoim miejscu zrobiłbym to samo. -odparł wychodząc z samolotu. Na zewnątrz prószył śnieg i wszystko wskazywało na to, że z minuty na minutę będzie padał coraz mocniej.
-I szybciej będziemy mieć to za sobą. -uśmiechnął się. -Fakt, dużo chłodniej niż w Seulu. -stwierdził ściągając szalik, po czym delikatnie owinął go wokół szyi Yuu, złapał go za dłoń idąc w stronę lotniska.
-Nic mi nie będzie. -uśmiechnął się. -Nie pozwolę Ci się zaziębić. -dodał, a po chwili byli już na lotnisku.
-Yuu, zostań dzisiaj u mnie, proszę. -zwrócił się do niego, gdy przechodzili przez bramki.
-Ale ja jestem czasem głupi. -roześmiał się. -To było strasznie idiotyczne pytanie. Dokładnie, to też Twoje mieszkanie. Nasze. Chyba to do mnie jeszcze nie dociera. -dodał nie przestając się śmiać. Chwilę potem wyszli z budynku lotniska, udając się w stronę samochodu. Takumi zapakował walizki do bagażnika, po czym usiadł za kierownicą.
-Niesamowite, nie? -zapytał zapinając pasy.
-Kto by przypuścił, że zamieszkamy razem? Ja w sumie w to wierzyłem, ale to i tak takie nierealne. -dodał odjeżdżając powoli.
-Tak jest! Wszystko przeniesiemy co będzie trzeba.
"Nie tylko Ty jeden." uśmiechnął się do siebie.
-No widzisz i się spełniło pragnienie. -dodał przerywając ciszę, która po chwili powróciła.
Takumi wyszedł z samochodu, po czym podał bagaż Yuu.
-Proszę. -powiedział, stawiając przy nim jego walizkę.
-A właśnie. Przez to całe przedświąteczne zamieszanie, zapomniałem Ci powiedzieć, że masz bardzo ważne zadanie. -ożywił się idąc w stronę windy.
-Choinka wciąż czeka, aż ktoś zawiesi na niej gwiazdkę, a że nie mogliśmy jej ubrać razem, to pomyślałem, że żeby było fair to ją zostawię Tobie. -dodał śmiejąc się.
Mężczyzna przytaknal uśmiechając sie pogodnie.
-Specjalnie dla Ciebie. -Zapewnił go Takumi.
-No dość sporą. -Dodał stając przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania.
-Nie ma to jak w domu. -Oznajmił Takumi, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.
-pewnie mam trzy biliardy maili na poczcie. Będę musiał sprawdzić czy wszystko ok. -Dodał jakby di siebie.
-Wiesz za trzy dni wracam do pracy, to nie jest tak ze mogę sobie zrobić tak zupełnie wolnego. -Odparł poważnym tonem ściągając płaszcz. Zapalając światło wszedł do salonu, po czym podszedł do dużej , bogato ozdobionej choinki i nachylajac się włączył na niej światełka.
-Jeszcze tak. -odparł podkreślając pierwsze słowo.
-Yuu, oddychaj, to tylko choinka. -zaśmiał się cichutko Takumi odwracając się w jego stronę.
-To miło, że Ci się spodobała.
-Choinka jak choinka. -mężczyzna zbliżył się do Yuu, po czym łapiąc go w pasie uniósł ku górze.
-Dosięgniesz?
Takumi na chwilę go postawił, mocno złapał Yuu w biodrach, po czym uniósł go najwyżej jak potrafił.
-Teraz powinno być ok.
Mężczyzna na jego słowa postawił go na podłodze powoli wypuszczając go z rąk. Obejmując go z pasie spojrzał na choinkę.
-No i pięknie. -oznajmił po chwili.
-No to teraz taką będziesz miał co roku. -uśmiechnął się lekko.
-Idę sobie zrobić herbaty, chcesz też? -zapytał odwracając się w stronę kuchni. Po męczącej podróży marzył o ciepłym piciu oraz o tym, że usiądzie sobie, odpocznie, patrząc jak śnieg pada, a co najważniejsze, że w końcu będzie mógł w spokoju wypalić papierosa.
Takumi wstawił wodę do gotowania, po czym wyciągnął z szafki dwa duże kubki. Sobie zaparzył gorzką yerbę, a Yuu słodką owocowo-czekoladową herbatę. Mężczyzna wyciągnął papierosy które dostał na prezent od chłopaka, po czym podpalił jednego i zaciągnął się mocno.
-Nie przeszkadza Ci to, prawda? -zapytał,znając odpowiedź oraz wypuszczając dym. Po chwili z papierosem w ustach zalał herbaty wrzątkiem.
-Tak myślałem, że to powiesz. -zaśmiał się cicho podając mu kubek.
-Proszę, tylko ostrożnie bo gorące. -po tych słowach, włożył do swojego kubka metalową słomkę, a następnie poszedł powoli do salonu, w jednej ręce trzymając papierosa, a w drugiej herbatę.
-Nie ma za co. -Usiadł obok Yuu, następnie strzepując o popielniczkę popiół z papierosa.
Położył się wygodnie na oparciu, odchylając głowę do tyłu równocześnie zamykając oczy oraz ciesząc się ciszą panującą dookoła.
-A jak mają Cię traktować skoro jesteśmy jedną rodziną, co? -zapytał, jak gdyby wszystko było dla niego oczywiste.
-Cóż Yuu, co jak co, ale ożenić się z Tobą nie mogę. -zaśmiał się pod nosem.
-Ich zachowanie jest normalnie. Jak na rodzinę przystało. -oznajmił na koniec, wciąż tkwiąc w tej samej pozycji, ni otwierając nawet oczu.
-Tacy już są. Każdy z nich jest po prostu pełną ciepła osobą. Zawsze Ci mówiłem, że się różnie od reszty mojej rodziny. Im wystarczy kilka godzin, żeby uznać kogoś za przyjaciela i uwierz mi, że będą tylko bardziej Cię lubić. -odparł ze spokojem.
-Nie mogę, aczkolwiek to nie jest tragedia. Małżeństwo to wyłącznie papierek i obrączki. Nic poza tym. Ważniejsze jest to co łączy dwoje ludzi bo jeśli nie ma w tym uczucia to potem widać na statystykach ile jest rozwodów w ciągu roku. -dodał czując, że Yuu znów jest trochę zasmucony tym tematem.
-Z pewnością by się ucieszyli, gdyby to usłyszeli. -otworzył powoli oczy patrząc w stronę Yuu.
Takumi przytaknął, po czym wziął do rąk kubek, następnie biorąc łyk herbaty, wstał z miejsca. Podszedł do okna, przyglądając się Rysuei, które było ledwo widoczne przez śnieżycę, która szalała na zewnątrz.
Mężczyzna słysząc kroki odwrócił się, po czym zlustrował wzrokiem chłopaka.
-Szybko dzisiaj wyszedłeś z łazienki. -zauważył, mówiąc wesołym głosem.
-Nie, tak tylko mówię, bo normalnie siedzisz w tej wannie godzinami. -odparł spokojnie. -Wszelkie propozycje sesji i te które podsyła Twój menadżer oraz które są Tobie składane zawsze lądują u mnie na biurku. Tak więc ode mnie oraz menadżera zależy jaką będziesz miał sesje w danym dniu, a że ta reklama to zapowiedź nowej kolekcji jednego z projektantów, możesz na tym dużo zyskać. -wyjaśnił, przyglądając się mu.
-Ale to dopiero pod koniec miesiąca. -uniósł kącik ust w wymownym uśmiechu.
-Dwunastego stycznia! -dodał głośniej, żeby mężczyzna dosłyszał go w garderobie.
-O pracę się nie martw. Poukładałem Ci terminy tak, że nie będziesz musiał gonić po powrocie!
-Pewnie, że tak. Póki co Twój grafik nie jest napięty. Nad wszystkim czuwam. -uśmiechnął się lekko.
-A na wiosnę szykuje Ci się pokaz. Inoue będzie miała nową kolekcje.
-Nie ma za co. To moja praca. -Mówiąc to usiadł na kanapie. -Tak, dokładnie. Wiosenna kolekcja. Pójdziemy do Tokio. Z agencji jadą jeszcze cztery osoby. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn.-dodał po chwili.
-Kurwa, musze sprawdzić czy zgodzili sie na sesję Minamori i ustalić jej terminy.-Zaplal sie za głowe, tak jak gdyby zupełnie o tym zapomnial, następnie przeczesujac włosy dłonią, westchnal ciężko
-To Twoja praca. Nie mam prawa być zazdrosny. Gdzieś w środku mi sie to nie podoba, ale w tym temacie jestem Twoim szefem. Musze patrzec na to co jest dobre dla Twojej kariery, a nie na to co mi sie podoba a co nie. -Wyjaśnił patrząc gdzieś w bok.
-Poza tym tylko ja mam prawo zobaczyć Twoje ciało w pełnej okazalosci. -Posłał mu uwodzicielskie spojrzenie lustrujac go wzrokiem.
-Tylko ja mogę zobaczyć Cię nago. -Podkreślił lekko sie uśmiechając.
-Zejść na sesje? -zapytał obejmując go ramieniem.-To sie może źle skończyć. Jakimś zawałem albo cos. -Mówiąc to jego głos był pełen powagi.-ale skoro tak bardzo chcesz to wpadne. Z reszta wiesz ze kiedy tylko mogę to zawsze przychodzę.
-No wiesz, ale zdjęcia, a uczestniczyć w sesji...Kto wie czy Cię z niej nie porwę? -wzruszył ramionami.
-Mój profesjalny model. -mówiąc to ucałował go w czubek głowy.
-Przyjdę, obiecuję. -dodał wyciągając z paczki papierosa i obracając go w palcach. Miał palić coraz mniej, a było wręcz na odwrót.
-No dobrze, przepraszam. Nie wypaliłem dużo. -skłamał na końcu, żeby nie martwić chłopaka. Tak naprawdę wypalił do końca pół paczki miętowych i kilka truskawkowych od Yuu. Nie chciał się z nim kłócić, więc z grymasem na twarzy odłożył papierosa.
-Nie ma się co martwić, przecież jestem zdrowy. Nie będę mieć raka, nie lubię skorupiaków. -zażartował pomimo poważnej miny, przytulając go do siebie mocniej.
-Wątpię boją się podejść. W końcu jestem taki straszny i przerażający. -zrobił głupią minę, próbując "wystraszyć" Yuu z zamiarem rozśmieszenia go.
-Nie zostaniesz sam, nie masz się co bać. -zapewnił go.
-No to chyba coś mi nie wyszło. -zaśmiał się cicho.
-To ja idę postraszyć się swoim odbiciem w łazience. -mówiąc to chciał oznajmić, że idzie się wykąpać. Wstał, poszedł do garderoby po bluzę i bokserki, a następnie skierował się w stronę łazienki.
"Biedny, musi się bać przez te fajki. Nie ma powodu, ale muszę go zapewniać, że wszystko ok." pomyślał Takumi siedząc w wannie, z której po jakimś czasie wyszedł. Ubrał się, przeczesał dłonią artystyczny nieład na głowie i z lekko wilgotnymi włosami poszedł do sypialni.
-Ciekaw jestem czy kiedyś się zdarzy, że jak przyjdę to Ty już będziesz spał? -zapytał wchodząc do pokoju.
-Może to i nawet lepiej. Zawsze ma się to poczucie, że ktoś czeka. -odparł rozpinając bluzę, po czym odłożył ją na bok, zgasił światło w pokoju, następnie siadając obok mężczyzny.
-Yuu -zaczął kładąc się blisko niego. -pocałuj mnie na dobranoc. -rozkazał, mówiąc po cichu.
-Umm..-odsunął się od niego powoli, chcąc zaczerpnąć powietrza. "Ja go normalnie kocham za te pocałunki. Jak chce to potrafi i to tak, że nogi miękną." przeleciało mu przez myśl.
-Od dzisiaj codziennie chcę pocałunek na dobranoc. Nie wspominając już o tym, że kiedyś mi obiecałeś, że każdego dnia będziesz mnie przytulał na dzień dobry. -dodał z wyrzutem.
"Tylko, żeby się nie zdziwił jak któregoś dnia nie skończy się na całusku." przez głowę przeleciało mu w sekundzie kilkanaście nieprzyzwoitych myśli, które wolałby zachować dla siebie.
-Przypomniało mi się. Nie przepraszaj, tylko tulaj. -zaśmiał się obejmując go mocniej.
-No ja myślę. -odparł poważnym tonem.
-TAK tulać możesz TYLKO mnie. -zaznaczył. "A żeby się jakiś odważył choćby na milimetr za dużo zbliżyć to Ciebie...Nogi z dupy powyrywam!"
Mężczyzna przez chwilę pomyślał co ma zrobić. Wybrał najgorsze rozwiązanie. Udał, że śpi, głośno chrapiąc. "Takumi idioto, przecież Ty nie chrapiesz w nocy..."
Mężczyzna ponownie wtulil sie w chlopaka, nie otwierajac oczu.
-Dobranoc. -Szepnął jak gdyby nigdy nic.
Mężczyzna przez chwilę się nie odzywał. "Potem Ci powiem" pomyślał, po czym wypuścił chłopaka z objec, gwałtownym ruchem przekrecajac go na plecy oraz siadając na nim okrakiem. Ocierajac sie o niego podsunął sie na wysokość jego twarzy. Obdazyl go fala długich, zachlannych pocalunkow, dłonie wzywający pod jego plecy. Każdy jego ruch był szybki, gwałtowny, tak jak gdyby gonił ich czas. W pewnym mężczyzna odsunal się od niego powoli, lekko jeszcze przygryzajac jego dolną warge. "lekkie wyjaśnienie"
Mężczyzna westchnął ciężko.
-Nie rozumiesz ze wtedy przy stole bylo to jedynie ładne określenie na "potem będziemy się namiętnie kochać na pietrze" .Oj Yuu.. Nie zalamuj mnie. A co do budzenia...-opadł na niego przytulajac chłopaka do siebie.
-Wystarczy ze pokazesz mi ze mnie kochasz tak jak ja przed chwilą-usmiechnal sie wymownie.
-Przywyklem do tego. -Odparł podnosząc sie lekko, chcąc na niego spojrzeć.
-No to najwidoczniej sie nie postarales -oznajmił, poważnym tonem.
-Hohoho starales sie AŻ do klatki piersiowej. No no jestem pełen podziwu! -Zaczął z ironią śmiejąc sie głośno. -Aż taki jestem odrazajacy ze zaciales sie na torsie? -Zażartował siadając i patrząc na Yuu.
-Trzeba się było nie poddawać! -śmiejąc się cicho, wzruszył ramionami.
-No i co z tego, że jechaliśmy? Ale nie zmienia to faktu, że mnie nie obudziłeś. No tak, "Baka" to prawie moje drugie imię. Wiem, że nie umiesz, mówiłeś to co najmniej trzy razy, teraz czwarty. -odparł nie ruszając się z miejsca.
-Droczę się z Tobą to tyle, aczkolwiek widzę, że już nieźle Cię rozdrażniłem, więc chyba lepiej jeśli pójdę spać. -mówiąc to położył się tyłem do chłopaka.
-He? -mężczyzna usiadł na przeciw Yuu.
-Fakt lubię się droczyć, nie tylko z Tobą. Dlaczego? Taki mam charakter, sam do końca tego nie rozumiem. -odpowiedział patrząc w jego stronę.
-Przecież wiesz, że kiedy jestem poważny to to po mnie widać. Gdy się z Tobą droczę, zazwyczaj się śmieje. W czym problem?!-zapytał nie do końca wiedząc co jest złego w jego zachowaniu.
-Nie potrzebnie, po prostu to taki rodzaj humoru. Nigdy nie mam na celu zrobienia z Ciebie idioty. -mówiąc to przyglądał się mu.
-Tym, że strzelasz focha? -odpowiedział, pytając.
-To co mam zrobić, żebyś już nie był obrażony? -zapytał wywracając oczami.
-Postaram się. -odparł krótko, obejmując go w pasie, po czym pocałował Yuu z namiętnością i oddaniem.
-Jesteś jeszcze strasznie durnowaty. -zaśmiał się ciepło, myśląc o jego fochach. "Nie ma się co dziwić, ma tylko dwadzieścia lat. Dopiero co wkracza w dorosłe życie. Co prawda, musiał zacząć myśleć dojrzale dużo wcześniej, ale i tak jest jeszcze bardzo młodziutki."
-Mimo wszystko Cię kocham. -dodał wciąż się śmiejąc, a chłopaka delikatnie obejmując.
-Sam nie wiem. Nigdy bym nie przypuścił, że związałbym się z o tyle młodszą ode mnie osobą. W dodatku mężczyzną. Nadal się sobie dziwie. -powiedział poważnym tonem głosu. Zdał sobie sprawę, że normalnie przestawał zwracać uwagę na różnicę wieku między nimi, ale teraz jak się nad tym zastanawiał to nie był pewny czy to dobrze, że Yuu jest w związku z osiem lat starszym mężczyzną. Wiedział, że chłopak miał w nosie to, że jest pomiędzy nimi taki odstęp wiekowy, ale Takumi martwił się o niego, przez co miał wrażenie, że powinien teraz bardziej korzystać z tego, że jest młody niż skupiać się na pracy lub poważnych związkach. "Na to ma jeszcze czas. Kurwa, powinien teraz latać ze znajomymi po mieście, a nie siedzieć tu ze mną."
-Yuu, czy Ty kiedykolwiek przez ostatnie pół roku miałeś wrażenie chociaż raz, że jesteś ograniczony? Czułeś się tak jakbyś był zamknięty w klatce i coś uniemożliwiało Ci robienie tego co chcesz? Tylko szczerze. -podkreślił ostanie zdanie. "Pewnie zaraz wybije mi to z głowy, jak zawsze, ale to i tak dziwne. Ja w jego wieku podróżowałem, studiowałem w Barcelonie, goniłem za dziewczynami, latałem na imprezy. Ja nie wiem już sam. Czy on rzeczywiście jest aż tak inny od reszty? A może nie ? Może to ja wymyślam głupoty?"
Mężczyzna roześmiał się na jego słowa.
-Dziwny z Ciebie dzieciak. -poczochrał jego włosy, uśmiechając się radośnie.
-Jesteś zupełnie inny, niż każdy przeciętny dwudziestolatek. Ja te osiem lat temu latałem po klubach i wyrywałem panieki bo nie widziałem sensu siedzenia w mieszkaniu, a o związku czy też pracy nie chciało mi się myśleć, a Ty mi mówisz, że najszczęśliwszy jesteś mieszkając z prawie dziesięć lat, w zaokrągleniu starszym mężczyzną w dodatku codziennie pracując po kilka godzin. Dziwny z Ciebie dzieciak. -powtórzył na koniec swoje słowa z początku wypowiedzi.
-Jak ja się cieszę, że mimo wszystko jesteś taki dojrzały. -przytulił go do siebie mocniej.
-Chodzi mi raczej o wyjątkowość. Wiesz, mówi się "Byłem młody i głupi sratytaty itp." Ale ja tego nie powiem bo nie żałuje. Wyszalałem się, a teraz mogę zacząć brać odpowiedzialność za swoje życie i innych ludzi. O to mi chodziło. Różnisz się od przeciętnych osób i to mnie zadziwia. Nie ma nic złego, że jesteś z mężczyzną którego kochasz, bo skoro on też darzy Cię uczuciem. To czemu nie? -roześmiał się. -A to, że wykonujesz robotę, która Cię satysfakcjonuje też nie jest inne, tylko po prostu, ludzie z którymi się spotykałem w wieku dwudziestu lat, mieli zupełnie inne cele i ambicje. Ja nie wiem, może to coś z tymi Europejczykami jest nie tak chociaż, takich Azjatów też jest od groma. Takich którzy w dzień łażą na uczelnie po to, żeby wieczorem się schlać. No nic, jestem dumny, że mam takiego chłopaka i że chwalą Cię w pracy. -dodał z uśmiechem.
-A co do bycia dmuchanym przez kogoś innego to u mnie było to raczej średnio co trzy dni. -roześmiał się na koniec.
-Yuu aż tak głupi nie jestem. Ja wiem, że jesteś szczęśliwy, tylko po prostu dziwi mnie to, że tak jak powiedziałeś nie musisz się wyszaleć. Ja innej opcji kiedyś nie widziałem. Dlatego się zastanawiałem, czy Ty nie wolałbyś takiego stylu życia w Twoim wieku od tego co masz teraz. -wyjaśnił Takumi.
-Nie przypominaj mi o tym jak Cię traktowali, bo zaraz dostanę szału. -mruknął niezadowolony.
-Ja teraz też wolę to co mam, ale wtedy było inaczej. -oznajmił.
-Yuu? Jak myślisz, co by było gdybym wtedy w kuchni się nie powstrzymał? -wyjechał nagle.
-Co byś zrobił gdybym wykorzystał sytuacje i wyszedł? Gdybym był taki jak każdy? -ciekawość zmusiła go do zadawania pytań.
-Ale ja się nie martwię. Czy mój głos brzmi na zmartwiony? Ani trochę. Po prostu jestem ciekawy. -powiedział z obojętnością. -Przy "dobrych" wiatrach "pomęczyłbym" Cię przez miesiąc, a potem poszukałbym czegoś innego.
-A tak to widzisz, przespaliśmy się więcej niż osiem razy. -roześmiał się. -Dobrze, nie będę drążył tematu.
-Kiedyś zliczę to ile razy powiedziałeś mi, że mnie kochasz i coś tak sądzę, że żeby potem przeczytać sobie każde jedno "Kocham Cię" jakie bym zapisał i padłoby z Twoich ust to musiałbym wygrać życie, tyle by tego było. -zażartował śmiejąc się cicho.
-Też Cię kocham i gdybyśmy znowu cofnęli się do początku, to możesz być pewny, że ponownie bym się powstrzymał. -zapewnił go, obejmując Yuu.
-Możemy, ale ja nie chcę. Tak mi dobrze. Dobrze, masz racje, chodźmy spać, jutro trzeba wcześnie wstać i walczyć z przeprowadzką. -uśmiechnął się lekko całując Yuu w czubek głowy.
-Dobranoc Yuu-chan. -powiedział cicho na koniec, zamykając oczy.
~*~
Takumi obudził się wcześnie z migreną i zawrotami głowy. Doczłapał się powoli do kuchni, skąd z szafki wyciągnął tabletki jakie zalecił mu lekarz, kiedy jego organizm będzie dawał się we znaki. Zjadł coś na szybko, żeby nie brać leków na pusty żołądek po czym otworzył pudełeczko w kształcie walca i wysypał sobie na rękę ostrożniej dwie tabletki. Zażył lekarstwa, po czym uchylił okno w salonie i wypalił papierosa. Wywietrzył, tak, żeby nie było czuć dymu, po czym poszedł obudzić Yuu.
-No, kochaniutki, trzeba wstawać! -oznajmił wchodząc do pokoju.
-Strasznie lubię jak tak do mnie mówisz. -uśmiechnął się lekko. Mężczyzna nie czuł się za dobrze, więc nie miał siły, żeby się z przekomarzać lub wymyślać jakieś ambitne sposoby na zmuszenie go czy też przekonanie do wstania. Położył się obok przytulając do Yuu.
-Dobrze, pod warunkiem, że przez te pięć minutek też będę mógł poleżeć.
-Nie, raczej wątpię, żebym miał. -odpowiedział ze zdziwieniem. Owszem czuł się dość słabo, ale nie sądził, żeby miał gorączkę. Mężczyzna dostał drgawek, było mu zimno, a po jego rozpalonym czole, spływał pot.
-Musimy rozpakować rzeczy z kartonów, które przywieźliśmy od Ciebie...-wymamrotał po chwili, wciąż przytulając się do Yuu.
-Nic mi nie jest. -podniósł się z trudnością z łóżka, a stając zachwiał się, próbując złapać równowagę.
-Po prostu potem wypakujemy to razem. Idę zadzwonić do pracy, żeby przełożyli mi spotkanie na późniejszą godzinę, bo zanim leki zadziałają trochę minie czasu, a głowa mnie boli i nie mogę prowadzić samochodu bo wyląduje na jakimś słupie albo coś. -poczłapał do kuchni, chcąc się czegoś napić.
-Yhymm..-mruknął, nie miał na nic siły. Kołysząc się, doszedł do łóżka. Opadł na nie, a dreszcze znów obleciały jego całe ciało.
-Tak, brałem te leki przepisane przez doktor Konari. Zaraz wszystko minie. -Kłamstwo. Takumi w żadnym wypadku ani nie wyglądał ani nie czuł sie tak jak gdyby miał zaraz wyzdrowiec. Właściwie to tym razem czuł się nawet gorzej niż zwykle.
-Ja moge to zrobic. -Sięgnął po telefon dzwoniąc do lekarki.
-dzień dobry, Konari-san
-Dzień dobry, Shirayuki-san. Znów to samo? Chyba musze Ci zmienić leki.
-Jest gorzej.
-Naprawdę ? Możesz do mnie przyjechać?
-Mogę, zadzwonie po taksówkę.
-Czekam. -Kobieta rozlaczyla się.
-Yuu, jadę do szpitala. -Oznajmił podnosząc sie z łóżka.
-Zostań w domu, słyszę ze nie za dobrze sie czujesz. Wezmę taksówkę. Oznajmił po czym chwiejnym krokiem poszedł w stronę garderoby.
-Szczerze? Tak źle to sie jeszcze nie czułem. -Powiedział mi prawdę wyciągając z szafy koszule.
Mężczyzna przebrał się przytakujac chłopakowi.
-Wolałbym żebyś został...tak moglbym powiedziec ale ciesze sie ze jedziesz ze mną. -mówiąc Takumi poszedł powoli do pokoju .
Takumi wyciągnął kluczyki z kieszeni kurtki, następnie rzucając je Yuu.
-Jeśli mi obiecujesz, ze nie będzie to moja ostatnia jazda.-zażartował. -Nie martw sie. Jestem ze stali nic mi nie będzie. A teraz juz chodźmy
-Wierze w to, inaczej nie dałbym Ci kluczyków. -Oznajmił zamykając drzwi kiedy wyszli.
-To pewnie tylko jakąś grypa.-Takumi widział ze mężczyzna się martwił mimo jego zapewnień. Tak wiec wolał zeby o tym nie myslal.
-Wiem i już nie mam pomysłów na argumenty, żebyś chociaż trochę mnie się martwił. -mówiąc to wszedł powoli do windy, kaszląc na koniec.
-Ostatnio cały czas jestem chory, dlatego nie powinieneś się martwić bo to pewnie zaś to samo.
"Mam ochotę na fajkę...że też nie wziąłem ich z domu.." Ostatnimi czasy, mężczyzna ostro zwiększył liczbę palonych na dzień papierosów, czasem nawet cała jedna paczka nie wystarczyła. Wiadomym było, że był uzależniony, aczkolwiek jak każdy nałogowiec Takumi nie widział w tym problemu.
-Wyjdę z tego, to tylko przeziębienie. -odparł otwierając drzwi od samochodu.
-Przepraszam. -dodał po chwili, wsiadając do środka.
-Wiem, ale to nie oznacza, że mam się w czymkolwiek ograniczać. Nie mam zamiaru. Uważam na siebie. -zapiął pasy. -Nic się nie stało, po prostu mam taką potrzebę.
-No bo ograniczałem...-zaczął trzęsąc się z zimna. -Ale jak tylko zaczynałem palić mniej, musiałem po jakimś czasie wypalić całą paczkę...-dodał cicho.
Mężczyzna zaśmiał się cichutko w odpowiedzi, wychodząc powoli z samochodu. Wchodząc do budynku Takumi otrzepał włosy ze śniegu idąc w stronę jednej z pielęgniarek.
-Dzień dobry, byłem umówiony z doktor Konari.
-Shirayuki-san! -Drobna pani doktor o kruczoczarnych włosach i dziecinnej twarzyczce podeszła do mężczyzn.
-Chodźcie proszę do gabinetu. -mówiąc to zaprowadziła ich na na miejsce.
-Shirayuki-san, co Ci dolega? -przyjrzała się mężczyźnie.
-Gorączka, dreszcze, kaszel, drapanie w płucach, zawroty głowy..
-I ledwo Pan mówi. Rzęzi Pan jak stary traktor. -Stwierdziła Konari przeglądając mężczyznę.
-Uznam to za komplement. -odpowiedział na co kobieta roześmiała się. Zawołała pielęgniarzy z korytarza, gdy już skończyła go przeglądać.
-Żarty, żartami, ale mam złą wiadomość. Shirayuki-san ile papierosów palisz dziennie?
-Paczkę, półtorej...
-Gratuluje. -powiedziała z ironią, a wyraz jej twarzy był poważny.
-Właśnie zagwarantował sobie Pan szpital na co najmniej trzy dni. Panowie, weźcie chorego na badania i zbijcie mu jak najszybciej tą gorączkę bo jest bliski omdlenia. -Pielęgniarz i jego koleżanka pomogli wstać Takumiemu, po czym podtrzymując go wyprowadzili go z gabinetu.
-Ostatnio jak tu byliście, mówił Pan, Nakami-san, że Shirayuki-san ograniczył palenie. Czyżby to nie do końca była prawda? Swoją drogą, Shirayuki-san mamrotał coś pod nosem, że Pan też nie za dobrze się czuje.
Prześlij komentarz