Nazwisko: Nakami
Wiek: 20
Ur.: 14.02
Wzrost: 170 cm
Waga: 50 kg
Orientacja: homo
Miejsce zamieszkania:
Ryusei, dzielnica Mizuki
Zawód: model
Średniej długości, wiecznie rozczochrane brązowe włosy. Tego samego koloru zamyślone oczy. Wyznaje zasadę „jak wstanę-tak wyjdę” w końcu w pracy i tak ułożą mu włosy i nałożą make-up. Na jego twarzy bardzo często gości promienny uśmiech. Jest jednym z tych szczęściarzy, którzy mogą jeść ile wlezie a i tak nie przytyją, od 15 roku życia utrzymuje taką samą wagę.
Nieśmiały, niewinny. Rozbawić można
go tak samo łatwo jak doprowadzić do łez. Trochę strachliwy,
najbardziej boi się ciemności. Straszny z niego pieszczoch.
Jego matka zmarła gdy był mały więc
nie pamięta jej za dobrze, ze zdjęć wie, że była piękną
kobietą. Ojciec-pracocholik był zawsze zbyt zapracowany żeby się
nim zajmować więc wychowywali go dziadkowie. Wytykany palcami przez własną rodzinę z powodu bycia homo, uciekał do wujka (brata swojej mamy) z którym bardzo dobrze się dogadywał. Jego życie miłosne było natomiast w fatalnym stanie. Gdy miał 15 lat został zgwałcony przez swojego senpaia, reszta jego "miłości" działała na tej samej zasadzie. Przyjechał do Ryusei
nie tylko w poszukiwaniu pracy ale również aby zostawić za sobą przeszłość. Wyjechał z Tokio tylko dlatego żeby być jak
najdalej od rodziny, która była, jest i zawsze będzie przeciwna
jego pracy jako modela. W stolicy przez pewien czas pracował dla
kilku znanych czasopism co spowodowało, że stał się sławnym i
rozpoznawalnym modelem. Przeprowadzka do mniej znanego miejsca jest
mu na rękę bo uwolnił się w końcu od tłumu fanek i paparazzi
śledzących każdy jego krok.
- -uwielbia truskawkowe pocky
- -kocha zwierzęta, zwłaszcza psy
- -nie przepada za alkoholem (po prostu ma słabą głowę)
Powiązania (będą rozwijane ale puki co takie skrótowe)
W związku z Takumim Shirayuki
3 027 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 1601 – 1800 z 3027 Nowsze› Najnowsze»-W końcu. -odparł cicho. -No to niech będzie kolejka. -uśmiechnął się.
-Anou...Panowie to Shirayuki-san i Nakami-san, prawda? -zaczęła nieśmiało z czerwonymi od zawstydzenia policzkami dziewczyna, która ewidentnie została wypchnięta przed jej dwie inne koleżanki.
-Hmm...Tak, słucham? -zaczął Takumi z poważną miną.
-Czy mogłybyśmy p-prosić o a-autograf? -zapytała spuszczając wzrok, drżącymi dłońmi wysuwając w ich stronę notatnik.
-Taa, jeśli o mnie chodzi to nie ma problemu. -odparł biorąc szybkim ruchem od dziewczyny długopis, następnie wpisując się jej i dwóm pozostałym do zeszycików.
-A Pan, Nakami-san? M-mogłybyśmy mieć pana autograf? -zapytała odwracając się w stronę chłopaka.
-Um...Oczywiście! -odparł wszystkie trzy na raz z pewniejszymi uśmiechami.
-Dziękujemy! -skłoniły się mężczyznom, po czym z zadowolone oddaliły się, a za chwilę dało się słyszeć piski radości i podekscytowania. Shirayuki westchnął ciężko, patrząc kątem oka.
-Chyba Cię lubią. -mruknął, po czym ruszył w stronę kolejki.
-Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, jesteś tylko i wyłącznie mój. -powiedział zupełnie poważnie.
-Wychodzi na to, że musielibyśmy zamieszkać na Antarktydzie. -wywrócił ostentacyjnie oczami. -Aczkolwiek i tam złośliwie obserwowałyby nas niedźwiedzie polarne. -dodał, po czym po chwili wybuchł śmiechem.
Mężczyzna śmiał się razem z chłopakiem po czym wszedł do wagonika, zaraz obok niego.
-Nie boisz się? A co jak się zerwie i wylecimy w kosmos? -zapytał złośliwie, rozbawionym głosem.
-No co istnieje prawdopodobieństwo, że zawiśniemy tam u góry. -wzruszył ramionami.
-Nie, nie będzie, bo jeszcze się wystarczająco nie nacieszyłem. -po słowach Takumiego wagonik ruszył.
Przez pierwsze kilka sekund Takumi krzyczał razem z Yuu, potem jednak śmiał się głośno, nie do końca wiadomo z czego. Pokonali kilka zakrętów, spirale, po czym znów zaczeli wjeżdżać pod górę.
-Patrz jeszcze żyjemy. -powiedział rozbawiony, po czym znów nabrali prędkości zginając się na zakrętach. Kiedy wagonik dojechał do końca, Takumi nawet nie zauważył, że zyskał nową aerodynamiczną fryzurę, jaką przejazd kolejką górską mu zapewnił.
-No co się śmiejesz!? Tylko grzywkę mi zawiało! -zaśmiał się, po chwili. -No właśnie bo Ty masz artystyczny nieład, a ja mam moje artystycznie poukładane. -próbował się "odgryźć" z uśmiechem patrząc na mężczyznę. Takumi nie zauważając licealistek podziękował Yuu za ułożenie jego włosów namiętnym pocałunkiem, a wraz z nim oberwali falą pisków, które pozbawiły Shirayukiego dobrego humoru. "Nie no kurwa znowu?! No cóż, skoro jesteś taki inteligentny i zabierasz chłopaka na randkę do PARKU ROZRYWKI to się nie dziw." Mimo krzyków, mężczyzna dokończył swój pocałunek, powoli oddalając się od Nakamiego.
-Dziękuje, kochany jesteś. -zwrócił się do Yuu, udając, że nie widzi piszczących małolat.
-O co wam chodzi? -zapytał chłodno chcąc zgasić wasz entuzjazm.
-Opowiadała? -uniósł brew lekko ku górze. "Jebne jej kiedyś"
-yhyhmm...rozumiem. -mruknął w myślach przeklinając Reiko.
-Chcecie czegoś konkretnego czy możemy sobie iść? Jak widzicie, jest jakby z lekka zajęty. -mówiąc to spojrzał na Yuu, po czym przeniósł wzrok na grupę dziewczyn.
-Cóż za pozwolenie..."możecie iść"...Łaskę mi robią, czy jak? -mruknął zbulwersowany Takumi, patrząc jak kobiety odchodzą coraz dalej.
-Dla mnie to już jest obojętne, dla Ciebie też powinno. -zwrócił się do Yuu.
-Przepraszam, wiesz, że szybko się irytuje. -odparł cicho. -To w takim bądź razie. -pocałował mężczyznę, przytrzymując dłonią jego podbródek.
-od teraz wstrzymam się, aż do momentu, kiedy wrócimy do domu, tak? -uśmiechnął się, ściskając go mocniej za dłoń.
-Masz ochotę coś zjeść? Jest tutaj cała masa stoisk, kawiarni i innych pierdół gdzie możemy się przejść. -zaproponował, chcąc zapomnieć o licealistkach.
-Na co mam ochotę? Hmm..wiem! -pstryknął palcami.
-Temaki albo Chi Chi-dango. -rozmarzył się idąc powoli.
-A Ty? -zapytał po chwili wyrywając się z zamyślenia.
-To patrz, tu jest coś na wzór kawiarni, nie wiem czy mogę to tak nazwać, ale sprzedają tam jedynie dango i to wszystkie możliwe rodzaje, nawet te na hanami. - mówiąc to wskazał palcem na owe miejsce.
-Może być? -zapytał uśmiechając się.
-Dobrze, zajrzymy i sprawdzimy. -Kiedy doszli na miejsce, Takumi spojrzał przez szybę do środka.
-Jak na mój gust może być, najwyżej będziemy uciekać jak ktoś nas zaatakuje. Wiesz zrobimy sobie randkowy bieg maratoński dla par. -zaśmiał się pod nosem, przenosząc wzrok na Yuu.
-No co? Zajęlibyśmy pierwsze miejsce. -roześmiał się. -Chyba jeszcze nigdy tak często i głośno się nie śmiałeś, ja z resztą też. -uśmiechnął się. -Cieszy mnie to, że jesteś zadowolony. -dodał otwierając drzwi. Weszli do środka, zajmując stolik odsunięty jak najdalej od okna, żeby ktoś ich przypadkiem nie zauważył.
-Hmm...Ja chcę mitarashi-dango i chi chi-dango, no i oczywiście jeśli dango to zieloną herbatę. A Ty? Co byś chciał? -zapytał podnosząc na niego wzrok. "Jesteś szczęśliwy? Cieszę się."
-Dobrze, no to weźmiemy to samo. -oznajmił, a kiedy podeszła do nich lekko zarumieniona i zawstydzona ich obecnością kelnerka, powtórzył to co powiedział przed chwilą chłopakowi, a ona jąkając się, potwierdziła zamówienie, odchodząc do swoich zajęć.
-Kelnerek nie liczyłeś nie? Nie muszę jeszcze wiązać sznurowadeł do biegu, co? -zapytał śmiejąc się pod nosem.
-Nie powinna i nie może. Jest w pracy. Jeśli ma wrednego szefa, to by ją za to wyrzucił. -odparł rozglądając się dookoła. Po kilku chwilach, kobieta przyniosła zamówione przez nich dango, uśmiechając się nieśmiało. Poza mitarashi-dango, zrobionego z cukru i skrobi polanego sosem sojowym, kobieta przyniosła im kolorowe chi chi-dango, który było słodkim deserem oraz obowiązkową zieloną herbatę.
-Smacznego. -zwrócił się w stronę Yuu, następnie zabierając się za jedzenie.
-Och...potraktujmy to jako zabawę...-zaczął próbując coś wymyślić. -Ten który zauważy większą ilość yaoistek z głosem gwałconej kaczuszki wygrywa, a przegrany musi...pocałować zwycięscy i wyjawić mu jakiś dowolny sekret. Co Ty na to? -zapytał unosząc brwi ku górze, a słowa zapijając ciepłą herbatą.
-A KTO CI POWIEDZIAŁ, ŻE JUŻ ZACZYNAMY CO? JA SIĘ TYLKO SPYTAŁEM, CZY SIĘ ZGADZASZ! -odparł zbulwersowany Takumi.
-No wiesz co?! A niech Cię piorun trzaśnie! To znaczy, nie! Niech tego nie robi, ale no Yuu-chan, noo. Czyżbym przegrał jeszcze przed startem? -zapytał na koniec jakby sam siebie.
-Poczuj gorycz porażki ta? -zaśmiał się niezręcznie.
-Wolałbym w domu, głupio mi mówić o tym tutaj, zwłaszcza, że zapewne będziesz się najpierw śmiał, a potem będziesz na mnie zły. Chociaż nie wiem jak na to zareagujesz. -zaśmiał się pod nosem spuszczając wzrok na dango.
-Ale Yuu, ja naprawdę NIE CHCĘ Ci tego TUTAJ mówić. Zbyt wiele osób nas obserwuje. W domu...Dobrze? -zapytał po czym skończył swoje dango.
-Nie odpuścisz mi prawda? Nawet jeśli jest to bardzo prywatna rzecz o której wiem tylko ja. Nie wytrzymasz, nie? -odparł smutno nie podnosząc wzroku.
-Kiedy skończyłem studia i wróciłem do Ryusei, tknął mnie taki instynkt ojcowski, nie wiem, czy mogę to tak nazwać. Zapragnąłem mieć dziecko tak bardzo, że moją obecną partnerkę zapytałem o to czy nie chciałaby mieć ze mną jednego. Trochę ją po uwodziłem i zgodziła się po godzinie negocjacji. Próbowaliśmy wiele razy. Za każdym nie wychodziło. W końcu po ponad miesiącu starań poszliśmy do lekarza. Zbadała się i stwierdzono, że z nią wszystko w porządku. Problem tkwił we mnie. Przez chorobę z dzieciństwa moja sperma nie jest w stanie zapłodnić kobiety. Jestem niepłodny. -opowiedział mu cicho dopiero na koniec podnosząc wzrok na Yuu. Miał zaszklone oczy, ale nie płakał. Nie potrafił. Nie w miejscu publicznym. Nie przy obcych ludziach.
-Teraz już wiesz, dlaczego tak bardzo nie lubię tego tematu. Dlaczego mieszkałem sam. Było mi wstyd, ale i załamałem się na bardzo długi okres, pocieszając się ponownie krótkimi romansami. Nie mogę mieć dzieci. Zawsze wszyscy i wszystko stoi mi na drodze. -dodał smutno.
-W sumie wszystko czego się o mnie dowiedziałeś teraz łączy się w logiczną całość nie? Nie chcę Cię stracić bo jesteś jedyną promieniem słońca jaki mnie w życiu spotkał odkąd poszedłem do liceum. Yuu, chodźmy stąd proszę. -ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, patrząc gdzieś w bok.
Mężczyzna zaskoczony szedł posłusznie za chłopakiem. "Wiedziałem, że trzeba było dać jakiś sekret inny, ale...ja innych nie mam, a nie sądziłem, że przegram."
-Ej, ale to chyba ja miałem pocałować zwycięzce nie? -zapytał po odwzajemnionym pocałunku, sztucznie się uśmiechając.
-Nie wiem...przeleciało mi to przez myśl. Jesteś jedyną osobą oprócz mnie i tamtej kobiety, która o tym wie. Już wiesz, czemu chciałem powiedzieć Ci o tym kiedy indziej? -zapytał ze spuszczonym wzrokiem.
-Widać najpierw zabrano mi wszystko, żeby potem dać coś, a raczej kogoś w zamian. Fakt, dzięki temu możemy być razem. Koniec końców wyszło na dobre. -odparł cicho. Nikt o tym nie wiedział. Wszyscy zawsze pytali się o to kiedy będzie miał syna lub córkę, patrząc na niego i Reiko gdybali jakie śliczne byłyby ich dzieci. Na każdym kroku ktoś uświadamiał mu jak wspaniałym byłby ojcem co jedynie załamywało Takumiego jeszcze bardziej.
-Przepraszam. -mówiąc to przytulił się mocno do jego torsu, po czym zaczął bezdźwięcznie płakać.
Mężczyzna z początku milczał, chcąc najpierw przestać płakać.
-Nie chciałem, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Po prostu nie chciałem i nadal nie chcę. -odparł cicho, a łzy mimo wszystko spływały po jego policzkach. W pewnym momencie wyprostował się, otarł oczy i spojrzał na Yuu.
-Ale to już nieważne.
-Dlatego widzisz, tłumaczyłem Ci, żebyś się o to nie martwił. A nawet gdyby ze mną byłoby wszystko w porządku to i tak bym nie chciał bo wolę Ciebie. Nie przepraszaj, to ja mogłem powiedzieć Ci wtedy, że jestem niepłodny. Reiko nic nie wie i nie chcę, żeby wiedziała. Będzie się martwić i dzwonić do mnie co 15 minut. Nie, nie przez to. Sypiałem z mężczyznami już wcześniej, ale wtedy jakoś zacząłem częściej. Chociaż to nie jest istotne. -odparł starając się uśmiechać, patrząc na chłopaka.
-Przepraszam, ja..mogłem Ci powiedzieć później albo wcześniej. Zepsułem nam randkę...-mruknął pod nosem.
-A ja cieszę się, że mam to za sobą.-odparł przyglądając się mu czerwonymi od płaczu oczami.
-Nie przeszkadza bo jestem w związku idealnym, w którym mam kogo kochać. -położył dłonie a jego policzkach po czym pocałował go namiętnie.
-To Twoja nagroda. -po tych słowach oblizał usta i ponownie złączył ich języki w pocałunku.
-A to za to, że nasz związek ma się mimo wszystko dobrze. Swoją drogą, moja obietnica o nie całowaniu Cię poszła się paść. -zaśmiał się pod nosem.
-Jeśli będziesz chciał mnie o coś pytać co jest związane z tym tematem, to wal śmiało, dobrze?
-Nikt, kompletnie. Tylko i Ty. Jesteś wyjątkowy. -poprawił go. -Wiem, ale wciąż nie wiem o co mógłbym Cię zapytać. Idziemy? Nie traćmy czasu na siedzenie, co? -spojrzał na niego z lekkim uśmiechem oczekując jego reakcji.
-Ja Ciebie też -odpowiedział natychmiast. -Cieszę się. Idziemy gdzieś jeszcze? Wybacz mi ale ta sytuacja kompletnie wybiła mnie planu.
-Tak? Jeśli chcesz to pojedziemy do domu. -mówiąc to ruszył powoli w stronę wyjścia idąc z mężczyzną za rękę. Oczywiście po drodze i tak natknęli się na kobiety krzyczące na ich widok. Na szczęście kiedy wsiedli do samochodu mogli liczyć na spokój.
-czy one nie mają co innego do roboty tylko gapienie się na nas?
-Fascynujące, rzeczywiście, para mężczyzn będąca na randce to w DZISIEJSZYCH CZASACH jest tak RZADKO spotykane. -odparł zapinając pasy, następnie odjeżdżając z parkingu.
-Pojedziemy dzisiaj do mnie, mam nadzieje, że nie masz nic przeciw?
-Coś narozrabiał, że tak mi słodzisz hm? -zaśmiał się na koniec. -W końcu jak to się dowiedzieliśmy, wyglądamy jak w mandze. Ja i mój ociekający seksem chłopak. -uśmiechnął się do niego łobuzersko, kiedy zatrzymali się na światłach.
-Co nie zmienia faktu, że powinni nam dać żyć w końcu.
-Pomysły ich autorek są przerażajace. Wiem bo koleżanka Chi, kiedyś przyniosła jej jedną mangę, żeby zobaczyła co to za gatunek i jak ją przejrzałem to doszedłem do wniosku, że wolę nie wiedzieć jak się skończy. -zaśmiał się. -Nie czuj się winny. -dodał zatrzymując się przed domem. Rozejrzał się czy jacyś dziennikarze nie stoją przed wejściem. Nikogo na szczęście nie zarejestrował wzrokiem.
-Nawet ja muszę czasem zapłakać. -mówiąc to wypiął pasy.
-Czyli nie dane nam jest zrozumieć yaoistki. Cóż w sumie się cieszę bo one mnie przerażają. -Zaśmiał się -Wiem dlatego nie płacze zbyt często. To tak samo jak ja nie lubie patrzec na Twoje łzy ale czasem każdy musi uronic choć jedną, ale ze mną w porządku Yuu, nie musisz się obwiniac bo jestem mimo wszystko szczęśliwy. Nigdy się tak długo nie śmiałem jak dzisiaj. -Dodał zadowolony po czym rozglądając się zauważył po drugiej strony ulicy budkę do robienia fotografi.
-Yuu, może pójdziemy sobie zrobić zdjecie? -Zapytał uśmiechając się do niego pogodnie.
-I tak bym Ci powiedział. -mówiąc to wyszedł z samochodu.
-Co za różnica czy teraz czy później? -Zapytał z uśmiechem, po czym złapał go za rękę i pociągnął w stronę budki.
-Byłem gotowy inaczej bym Ci nie powiedział. -odparł wchodząc do środka budki.
-Wiem i dziękuje Ci, że mnie wspierasz. Jest to dla mnie bardzo ważne, czuję się lepiej kiedy wiesz o wszystkim i wciąż jesteś blisko mnie. -odwzajemnił uśmiech, po czym zaczął naciskać guziki w budce.
-Szkoda, że te zdjęcia będą takie małe powiesiłbym je sobie. -rozmarzył się, myśląc o fotografiach wiszących u niego na ścianie.
-Tak też zrobię. -odparł wesoło. -He? Ok, wedle rozkazu. -Mówiąc to nachylił się i złożył na jego ustach namiętny francuski pocałunek. W tym samym czasie maszyna zrobiła im kilka zdjęć.
Mężczyzna przyciągnął go bliżej do siebie. -Oczywiście skarbie, co tylko zechcesz. -uśmiechnął się delikatnie, ponownie całując chłopaka. Był szczęśliwy, bał się, że Yuu może go nie zrozumieć, choć z drugiej strony był pewien, że się myli. Cieszył się, że wyszło na to, iż ma przy sobie osobę, która kocha go ponad wszystko i przy której może się i śmiać i płakać. "Yuu, znaczysz dla mnie o wiele więcej niż myślisz. "
-Yhymm.-przytaknął z szerokim uśmiechem.
-Jestem taki szczęśliwy, że gdyby jakiś dziennikarz nas zaczepił to bym go przytulił. -roześmiał się idąc z mężczyzną w stronę domu, mocno ściskając jego rękę.
-Dziękuje, Ci Yuu, dziękuje. -dodał chwilę potem, kiedy szybko przechodzili na drugą stronę.
-Mieliśmy szczęście. -odparł, kiedy wchodzili do windy. Takumi otworzył drzwi do mieszkania, zapalił światło, po czym ściągnął kurtkę.
-Witaj z powrotem. -zwrócił się do niego z uśmiechem.
-Cieszę się. -mówiąc to poszedł w stronę salonu ciągnąc Yuu za sobą. Nas stoliku stały dwa kieliszki, butelka czerwonego wina oraz bombonierka z małymi czekoladkami, a na środku stała duża ładna świeczka.
-Wróciłeś. -dodał cicho, przytulając go do siebie.
-Od jednej lampki wina chyba nic Ci nie będzie co? -zapytał otwierając butelkę.
-Trzymam rękę na pulsie, wiesz, że ciężko mnie spić. -uśmiechnął się podając mu kieliszek.
Mężczyzna usiadł na kanapie z kieliszkiem w dłoni. Charakterystycznym gestem przy piciu wina zamieszał płyn w środku po czym napił się kilku pierwszch łyków.
Mężczyzna patrzył na Yuu dużymi e zdziwienia oczami.
-Okłamywać? Tetsuya? Zdradzać? -zapytał przyglądając się mu.
-Yuu...w życiu bym Cię nie zdradził! Zwłaszcza z Tetsuya! Co tak nagle Cię naszło?! Nigdy bym Cię nie okłamał Yuu! Nie wierzysz mi? Yuu!
-SKORO TAK BARDZO JESTEŚ PRZEKONANY O TYM, ŻE CIĘ NIE KOCHAM, TO CZEMU WCIĄŻ ZE MNĄ JESTEŚ?! CZEMU MÓWISZ MI, ŻE MNIE KOCHASZ?! CZEMU DAJESZ MI NADZIEJE, ŻE JESTEM DLA KOGOŚ WAŻNY?! -Mężczyzna czuł jak serce mu pęka. "Nie, nie, nie...mogłem to usłyszeć od każdego, od każdego tylko nie od niego...Nie od Yuu...proszę nie. Nie mów mi, że mnie jednak nie kochasz...proszę...błagam"
-Nienawidzisz?! To czemu mnie okłamywałeś!? Dlaczego mówiłeś, że go lubisz?!
-Dlaczego? Dlatego, że teraz mówisz coś czego nie potrafię zrozumieć!-krzyknął smutnym głosem. -Yuu! YUU! -wstał, biegnąc za mężczyzną.
-Yuu...masz trzymaj...-mówiąc to przykucnął obok niego na podłodze, podając mu ręcznik. Patrzył się na niego zmartwionym i zatroskanym wzrokiem, a po głowie chodziły mu jego słowa, które załamywały go z każdą chwilą coraz bardziej. "O co chodzi?"
Mężczyzna zastygł w miejscu. Stwierdzenie, że jest w szoku byłoby za słabym określeniem.
-To dlaczego mówiłeś, że mnie kochasz...?-zapytał cicho po dłuższej chwili. "Yuu..dlaczego mi to robisz? Czy przez te trzy tygodnie tak bardzo mnie znienawidziłeś?"
-Może dlatego, że ten ktoś zmienia się dla CIEBIE. -wyszeptał, wstając z podłogi. Nie miał siły, żeby powiedzieć cokolwiek. "Olał mnie...To dlatego nie chciał pić...żeby nie wyszło na jaw, że ma mnie w dupie...Ale się dałem wykorzystać, naiwnie wierząc, że mnie kocha...Niech robi co chce...może nawet wyjść...Dlaczego Yuu? Ja zawsze stawiałem Cię na pierwszym miejscu.."
-Dlaczego? DLACZEGO DO CHOLERY?! PO TYM WSZYSTKIM ?! JAK MYŚLISZ CZY GDYBYM CIĘ OKŁAMYWAŁ I NIE KOCHAŁ TO DAŁBYM SOBIE WBIĆ NÓŻ W BRZUCH?! BRONIŁBY CIĘ PRZED MOJĄ MATKĄ?! RZUCIŁBYM SIĘ NA TWOJEGO SENPAIA?! MARTWIŁ SIĘ O CIEBIE?! TROSZCZYŁ?! NIE SPAŁBYM I NIE JADŁ Z TĘSKNOTY?! RZUCAŁBYM PALENIE?! CIESZYŁ SIĘ Z KAŻDEGO TWOJEGO UŚMIECHU?! ROBIŁ WSZYSTKO, ŻEBYŚ TYLKO BYŁ SZCZĘŚLIWY?! CHCIAŁ ZABIĆ KAŻDEGO PRZEZ KOGO CIERPIAŁEŚ?! CZY MYŚLISZ, ŻE GDYBYM TRAKTOWAŁ CIĘ JAK RĘKAWICZKĘ TO AŻ TAK BARDZO -Podkreślił jeszcze mocniej trzy ostatnie słowa. -BYM CIĘ KOCHAŁ?! -Wykrzyczał na jednym oddechu patrząc na niego z góry. "Jednak nie...nie pozwolę Ci iść...nigdy..."
Mężczyzna bez słowa schylił się po ręcznik, namoczył go i wytarł delikatnie twarzy chłopaka. Wziął go na ręce i ostrożnie zaniósł do sypialni. Rozebrał go z trudem do bokserek, po czym przykrył go kołdrą opatulając Yuu nią dokładnie. Po chwili położył się obok niego rezygnując z wieczornego palenia. "Nie chcę go jeszcze bardziej z rana zdenerwować." pomyślał przytulając się do niego. "Daj mi ostatni raz spokojnie przespać noc...Chcę jeszcze raz zasnąć czując Twoją obecność przy mnie.."
-I tak kocham Cię ponad wszystko...-wyszeptał końcówkę swoich myśli, nawet nie zauważając, że zaczął rzewnie płakać. Po pewnym czasie nie miał już siły na łzy i ze zmęczenia zasnął wtulając się w jego tors.
Mężczyzna spał niespokojnie tak więc dzwonek wystarczył, żeby zwlókł się z łóżka. Odebrał telefon, aczkolwiek nie powiedział nic. Stał jedynie z komórką w ręce, przyłożoną do ucha.
-Yuu śpi.-odparł krótko Takumi.
-Przepraszam. -Odparł cicho, rozłączając się, o czym wrócił do Yuu i ponownie mocno się w niego wtulił. Zamknął oczy, a następnie zasypiajac staral sie nie myslec o tym co uslyszal od mężczyzny.
-Tak ? -Reiko wlasnie przysypiala oglądając nudny,jak dla niej film kiedy zadzwonil telefon.
-Cześć. Hmm...a rozumiem -zaczęła powoli- Rozmawialas z którymś z nich ? Jak się zachowywali? -Zapytała chcąc stwierdzić czy z Takumim jest aż tak źle.
-A poza tym co masz namysli przez rzeczy których by nie chciał powiedziec ?
-Nienawidzi? - " jeśli to zrobił to biedak pewnie stracił chęci do życia i ma metlik w głowie" - oby nie. Czy Takumi cos Ci mówi ? Poza tym pojadę
do nich rano i zobaczę co sie dzieje. Spokojnie Yurine, bedzie ok, wiem ze go kocha a Takumi nie może bez niego zyc. - Próbowała uspokoić kobiete.
-Przeprosił?-"To źle z nim. Fatalnie . Pewnie teraz płacze po kątach." -Pojadę do nich po pracy. Zapomnialam ze jutro wtorek. Oby nie pozarli do tego czasu. Dadzą sobie rade, nie martw sie Yurine i spij dobrze. Ja tez juz ide, piszą jakby cos sie działo, dobrze? Zapytała, a następnie zyczyla jej dobrej nocy i rozlaczyla sie.
Shirayuki czując ze mężczyzna podnosi się z łóżka otworzył oczy powoli oraz przetarł je dłonią siadając. Jego zaschniete łzy świadczyły o tym ze miał za sobą ciężką noc. "No dalej powiedz mi ze chcesz mnie zostawić" pomyślał patrząc na Yuu, a jego oczy znów sie zeszklily.
Takumi popatrzył się na niego przez chwilę po czym wstał i wyszedł do łazienki bez słowa. Przemyl twarz zimna wodą zastanawiając się co ma zrobić. -Yuu! - Krzyknął biegnąc z powrotem do sypialni.
-Dlaczego klamiesz? Wczoraj powiedziałeś mi ze mnie nienawidzisz! Myślisz ze to łatwo jest teraz po prostu Ci uwierzyć? Postaw sie na moim miejscu! -Krzyknął drzacym glosem stając w drzwiach i spuszczając wzrok.
-powiedz mi po prostu ze z nami koniec a nie oklamuj mnie juz nigdy więcej chyba ze chcesz mnie skrzywdzić jeszcze bardziej. -Dodał cichym niskim tonem starając się zachować powagę, aczkolwiek spojrzeniem wciąż uciekał gdzieś w bok.
-Wyjdź...-powiedział cicho. "Nie idź..." pomyślał idąc do salonu. Wziął butelkę wina i wypił z niej parę lykow gdyż nie chciało mu sie isc po energetyka. Usiadł na kanapie, włączył telewizor i zapalił papierosa.
Mężczyzna nawet nie drgnal,po prostu oderwał wzrok od telewizji przenosząc go na Yuu, a następnie znowu na film. Zaciągnął sie papierosem po czym wypuścił z ust dym. Nie patrząc na chłopaka poklepal miejsce obok siebie.
Mezczyzna zgasil papierosa w popielniczce.
-Wczoraj zaś twierdziles, ze nienawidzisz tego zapachu. -Zaczął wciąż unikając kontaktu wzrokowego z chłopakiem.
-Nie wiem co mam o tym myśleć. Wczoraj to był dla mnie koniec. Czułem ze rano znów mnie wysmiejesz w ten sam szyderczy sposób i zostawiasz. Przez całą noc nie wypuszczalem Cię z objec, trzymalem Cię z całej siły, żebyś nie wyszedł bez słowa. Pewnie masz na ciele ślady wbitych przeze mnie paznokci. Bałem się i nadal się boję. Nie wiem co mam robić. -Oznajmil poważnym tonem.
"Nie mogę, nie potrafię mu nie wierzyć, nawet jeśli to co powiedział zranilo mnie tak bardzo. Czego by nie zrobił to jeśli wróci ja będę go kochać. Wiem ze nie powinienem mu wierzyć i właściwym postępowaniem byłoby powiedzenie mu ze ma spadać, ale nie umiem...Ja tak paskunie go kocham. "
-Yuu...-powiedział cicho, przytulajac sie do niego po chwili.
-Wierze, tylko bylo to dla mnie zbyt dużym ciosem. Nie zostawiaj mnie proszę. -Powiedział przytulajac go mocniej. Siedzieli tak dobre kilka minut kiedy Takumi przypomniał sobie o czymś bardzo istotnym co miał zrobić wczoraj aczkolwiek nie mógł z oczywistych powodów.
-Musze zadzwonic do agencji. Yuu, moglybys mi przynieśc dokumenty leżące na biurku w moim gabinecie? -Zapytał wymkiwał telefon. Była to podpucha a na chłopaka czekała niespodzianka. Wchodząc do biura Takumiego czuć bylo intensywny zapach róż, których Shirayuki jednak kupił wielki bukiet, ale odwiózł go do domu i wsadził do wody żeby były piękne i pachnące. Obok nich leżała koperta ze świąteczna kartką w środku. Bylo na niej napisane "Drodzy Yuu i Taku.
Mam nadzieję, ze nie macie zamiaru spędzać świat samotnie w Ryusei. Powinno sie je obchodzić z rodziną. Takie jest zdanie moje i Akiry. Przyjedzcie do nas, do Seulu na okres świat bożonarodzeniowych.
Uściski Ji Hyo i Akira."
Koło koperty zaś leżały dwa bilety lotnicze, pierwsza klasą do Korei. Dalej stała najważniejsza rzecz. Szkatulka, w której znajdował sie srebrny klucz do mieszkania Takumiego. Nad wszystkim leżała kartka, na której widniał napis. "Niespodzianka, wesołych świat Yuu-chan <3" "Ciekawe jak zareaguje? "zastanawiał sie Shirayuki udając ze przegląda cos w komórce.
Mężczyzna przytaknal uśmiechając się szeroko.
-Witaj w domu. -Takumi od momentu wprowadzenia się Yuu do jego domu, doboze wiedział, że zostanie tutaj na stałe. Nie wyobrażał sobie innej możliwości.
-Jesteś mężczyzną którego kocham, tak wiec czy to nie oczywiste, ze chce z Tobą mieszkać? -Zapytał przyglądając sie mu. -A czy chcesz ze mną iść przez życie, Yuu? -powiedział bardzo poważnym tonem oczekując szczerej odpowiedzi. Jakby nie patrzec to przez to ze oboje są mężczyznami nie mogą zrobić niczego więcej. Można powiedziec ze były to bardzo nagiete, swego rodzaju marne oswiadczyny Takumiego. W końcu nie wyobrażał sobie życia z kimś innym niż Yuu. Nawet jeśli mieliby sie kłócić i doprowadzać sie do płaczu codziennie. On po prostu i tak bedzie kochał go całym sercem.
Mężczyzna przytulił go do siebie mocno, kładąc glowe na jego ramieniu.
-Miło jest to od Ciebie słyszeć. Nawet gdybyś rzeczywiście uważał tak jak wczoraj, ze mam odejść bo mnie nienawidzisz to ja i tak nie byłbym w stanie tego zrobić. Cóż na Twoje nieszczęście zostanę przy Tobie nawet w momencie gdy mnie znienawidzisz. -Odparł cicho z delikatnym uśmiechem malujacym mu się na twarzy.
-A jak reszta niespodzianki? -Zapytał, wypuszczając go z objec, żeby mógł na niego spojrzeć.
-Tak, dokładnie chodzi mi o święta. Boisz się ? Czego? Nie masz powodów żeby się bać, uwierz mi. Wręcz przeciwnie, zobaczysz, fajnie bedzie. Moja mama sama powiedziala, ze mamy przyjechać razem. Daj jej szansę. Zrozumiała swój błąd.-prosił mężczyzna.-Poza tym bedzie tam jeszcze Ren, dawno sie z nim nie widziałeś, nie ma juz o czym plotkowac biedaczek. -Zażartował. -Poznasz mojego ojca, Chi przyleci z Londynu, a Inoue juz trzy dni temu poleciała do Seulu. Spakujemy się, a jak wrócimy to zajmiemy się przeprowadzka, gdyż doszedłem do wniosku, ze trzeba zorganizować więcej miejsca, tak wiec między innymi zamienimy pokoje. Z mojego gabinetu zrobimy mały pokój gościnny, a z dotychczasowego goscinnego stworzymy biuro dla Ciebie i dla mnie. Z reszta co ja będę Ci teraz tłumaczyć. Zastanowimy się razem jak juz będziemy wszystko układać. -Zaśmiał sie, patrząc na Yuu.
-Moja babcia mówi to samo bo póki co widziała Cię tylko na wybiegu. No tak, Ren byłby zrozpaczony. -zaśmiał się. -Ale ja potrzebuje zmiany, z resztą w gościnnym co jakiś czas bywa wyłącznie Reiko czy też Ren i praktycznie wcale się go nie używa, a gabinet masz spory więc nie gadaj, że masz mało rzeczy. Zobaczy się, może w przyszłości rozejrzę się za czymś większym dla nas, ale na razie zostaniemy tutaj póki co. -mówiąc to głaskał go delikatnie po głowie obejmując drugą ręką.
-Coś tak czuje, że masz rację. -zaśmiał się. -Wybacz, ja po prostu uwielbiam coś zmieniać, non stop coś przekładam w mieszkaniu, żeby nie było nudno. Już taki jestem. Poza tym chciałbym, żebyśmy mieli kiedyś takie NASZE mieszkanie. Wybrane przez nas oboje, ale na to jeszcze czas.-uśmiechnął się do Yuu. -gdyby połowa z tych rzeczy była bezużyteczna, to z pewnością byś ich tam nie trzymał. Spokojnie, weźmiemy wszystko co będziesz chciał, to mieszkanie wbrew pozorom jest bardzo duże i wiele rzeczy tu upchniemy.
-Ależ ja to wiem tylko po prostu lubię zmiany. Dziś jest wtorek tak? W poniedziałek. Nigdy nie leciales? Ano tak, mowiles mi o tym. No to widzisz teraz polecisz. -Uśmiechnął się do Yuu.
-Ach, media tylko szukają sensacji -machnął ręką. -Im większą tragedia tym bardziej wzrośnie im oglądalność. Nie ma sie czym martwić. Samolot to w dzisiejszych czasach najbezpieczniejszy środek transportu. Dużo lepszy od takiego na przykład samochodu. Porównań sobie. Samolot pieprznie o zimie raz na ruski rok, a na drogach codziennie giną setki osób. Wszystko jest tam tak dokladnie sprawdzane, ze nie ma powodów do obaw.-Zapewniał mężczyznę Takumi. -No wigilia jest wlasnie w poniedziałek. Fakt, zlecialo. Jeszcze nie dawno byliśmy na tym festynie w Niyasaki, a teraz juz jedziemy na święta. Właśnie, a propo świat. Będę musiał pojechać odebrać prezent dla Chi bo jeszcze polsce bez niego -przypomniałam sobie nagle uśmiechając sie.
-Kto by pomyślał, ze tak to się potoczy, co? Za to Inoue od tygodnia ekscytuje się swoim jak to określiła smiesznym upominkiem dla Ciebie. -Zaśmiał się Takumi. -Spoko, coś się wykombinuje ja tez jeszcze wszystkich nie mam. Oni pewnie tez. -Po tych słowach pocałował mężczyznę.
-Przestań się tak martwić. To są święta, powinieneś się cieszyć, a nie przejmować pierdolami.
-Nie pytaj, będziesz się śmiał. -Odparł z pogodnym uśmiechem. -Myślisz ze oni wiedzą? Przez ostatnie dwa tygodnie cały czas do mnie wydzwaniali. Non stop. W końcu powiedziałem im ze mają użyć mózgu i dać mi żyć. -westchnął ciężko, śmiejąc sie na koniec. -Żebyś słyszał ich panikę w głosie. -Dodał rozbawiony. -Wiesz co ? Ja i tak musze znaleźć prezent dla Chi to może pójdziemy razem ? Co Ty na to?
-Możesz sobie mówić, do nich jak do słupa. Po prostu traktują Cię jak rodzinę i tyle. Pomogę Ci, pomogę. To nie powinno być trudne. Kiedy jedziemy? O której masz i w jakich dniach masz sesje w tym tygodniu?
-No to w czwartek na spokojnie sobie pojedziemy, kupimy co mamy kupić i po pakujemy. -mówiąc to jego głos był spokojny a on sam wyglądał na zadowolonego. Kiedy mężczyzna sie do niego przytulił, Takumi objął go delikatnie. -Co tak nagle? Zasluzylem sobie jakos czy cos? -Zażartował z uśmiechem na twarzy.
-Nie rozdrapuj ran, nie liczy się to dla mnie. Wazne, ze nie zostałem sam. -Szepnął. -Prezent ? Naprawdę poradzisz sobie ze spaniem? No dobrze, pod warunkiem, ze będziesz dzwonić gdybyś się bal. Z reszta sam musze dopracować swój prezent dla Ciebie- uśmiechnął się "Najpierw to ją go musze kuzwa wymyślić"
-A ja na przyszłość wiem żeby kupować cos bezalkoholowego. Widzisz, na już dzisiaj dość mocno Cię trzymalem. -Mówiąc to musnal pojednaniu palców miejsce na ramionach gdzie były ślady jego paznokci.
-ale obiecuje ze kiedy sie wprowadziła będę tak delikatny jak jeszcze nigdy dotąd. - Dodał cicho zbliżając się do Yuu chcąc go pocałować lecz przeszkodził mu dzwoniący telefon. Takumi wzdychajac z rezygnacja, sięgnął po komórkę.
-Tak?
-Cześć Takumi
-Hej Reiko. Czy to cos waznego? Przeszkadzasz. Cos sie stało?
-Chcialam zapytać o to samo. Yurine do mnie dzwoniła.
-Aaaa...O to chodzi! A to niewazne, dobrze jest, pa!
-Takumi czekaj!
-Wciąż tam jesteś?
-Martwię sie.
-jeśli znowu bedzie nie tak to przysięgam na mały palec ze zadzwonie.
-Na pewno ?
-Powiedziałem ze na mały palec
-No tak, czuje ta moc przysięgi. Dobra, musze kończyć, wracam na lekcję. Byś bye.-zakończyła ze slodkoscia.
-No, na razie. Trzymaj się. -Odłożył telefon na bok.
-Ta to wie kiedy zadzwonić....-wywrócił teatralnie oczami opadając na oparcie kanapy.
-Zaś jakieś pierdoly wymyśla, nie istotne. -Odparł z obojętnością w głosie.
-he? -Mężczyzna spojrzał na Yuu, przyglądając się przez chwilę jego zaczerwienionym policzkom.
- Na czymś bardzo ważnym, mój słodki Yuu, na czymś baaardzo ważnym. -Uniósł lekko ku górze prawy kącik jego ust. Objął go dloniami w pasie po czym przybliżył sie do niego powoli, zatrzymująć na kilka milimetrów przed ustami mężczyzny po czym musnal jego górna warge swoimi w bardzo delikatny i czuły sposób. Z każdym następnym pocalunkiem Takumi wpijal się w jego usta coraz bardziej calujac go z namiętnością.
Mężczyzna westchnął ciężko. "To czemu mnie prowokowales, to bylo specjalnie, żebym tu teraz tak został i lazily za mną brudne myśli!" przemknęło mu przez myśl.
-No wiesz co? -Popatrzył na niego obrazonym wyrazem twarzy z ustami ulozonymi w dziubek, który z pewnością wyglądał zabawnie.
-Teraz widać czemu dogadujesz sie tak dobrze z Reiko. Oboje macie "świetne" poczucie czasu. -dodał. Przez dłuższą chwilę udawał obrazonego, po czym rozesmial się ukazując szereg swoich snieznobiałych zębów.
-Mój "foch" musi wygladac komicznie. Dobrze, rozumiem. Idź, ale będziesz mi to musiał wynagrodzić. -Pogrozil mu palcem.
-Ostatnio to ja byłem tak zdziwiony i wniebowzięty jednocześnie, że nie miałem pojęcia co się dzieje. rozesmial się wesoło.-O! Jak miło to słyszeć. Termin? Hmm...No nie wiem, nie wiem...Zaskocz mnie Yuu. -Posłał mu uwodzicielskie spojrzenie.
-Pamiętam tylko nie za bardzo mam pomysł..-Mężczyzna zaczął na szybko kombinować. -Dobra, wymyśliłem coś na poczekaniu. Tylko warunek jest jeden. -Usniosl palec wskazujący ku górze.- Masz odpowiedzieć SZCZERZE NIE przejmując się tym co sobie pomyśle i masz UZASADNIĆ swój wybór. wiec tak.. -Zaczął. -Załóżmy, że bez powodu wychodzi ze mnie moja ciemną strona i zaczynam zachowywać się jak Twój senpai. Zaś on steskniony przyjeżdża do Ciebie mówiąc o tym jak próbował Cię odnaleźć, jak bardzo jest mu przykro za jego zachowanie oraz ze Cię kocha. Jest troskliwym i opiekuńczy w momencie gdy ja mam Cię kompletnie w dupie i nagle mi sie odwidzialo z miłością do Ciebie. Kogo byś wybrał? Senpaia czy mnie? Tylko tak jak mówiłem masz powiedziec to co myślisz nie patrząc na to jak zareaguje. Zastanów sie kilka razy, odpowiedz i uzasadnij. Ja poczekam.
-To źle, wiesz? Bo wtedy znów ktoś bawiłby się Twoim kosztem. Powinieneś mnie zostawić i iść tam gdzie nikt Cię nie skrzywdzi bo tego bym dla Ciebie wola. -odpowiedział spokojnym głosem. -Aczkolwiek z drugiej strony, cieszy mnie to, że mimo wszystko byś mnie nie zostawił. Samolub ze mnie, ale cóż..ja po prostu Cię kocham Yuu. -zakończył powtarzając jego słowa. Przytulił się do niego z uśmiechem na ustach.
-Odwieźć Cię do domu? W końcu masz dużo do roboty, nie? Po co masz tłuc się metrem?
-Na pewno, no dobrze. W sumie ja też mam trochę roboty. -"Muszę sobie przypomnieć jak się na fortepianie grało..." -Sokoro mamy lecieć w poniedziałek to muszę pozałatwiać wszystko do piątku.
-Położyłem w garderobie. -odparł wyciągając z paczki leżącej na stoliku miętowego papierosa.
Mężczyzna wstał, żeby zamknąć drzwi za chłopakiem. Poszedł z nim do przedpokoju z papierosem w ręce.
-Daj mi potem znać o której po Ciebie przyjechać w czwartek, ok? -zapytał wypuszczając uprzednio dym z ust, w momencie, gdy Yuu zbierał się do wyjścia.
-Ok, uprzedzę Yumi, że przyjdziesz. -uśmiechnął się. Oparł się o klamkę, po czym nachylił się nad chłopakiem, dając mu całusa w policzek.
-Na razie. -uśmiechnął się do niego.
~*~
W czwartek Takumi obudził się dość późno, głównie przez to, że przez ostatnie dwie noce siedział w studiu jego kolegi i nagrywał melodię, która miała mu się przydać przy prezencie dla Yuu. Wyskoczył szybko z łóżka i w pośpiechu zaczął się zbierać do wyjścia.
-Szlag ! Już dziesiąta! Spóźnię się! -mężczyzna biegał po mieszkaniu potykając się o własne nogi. Po piętnastu minutach, zatrzasną drzwi do mieszkania, po czym pobiegł do samochodu, w między czasie "w locie" kończąc pić energetyka. Zatrzymując się na jednym ze skrzyżowań wypalił na szybko papierosa, wyrzucając go potem przez okno, gdy światło zmieniło się na zielone. "Dwadzieścia minut spóźnienia, zabije mnie chyba..." westchnął ciężko, kierując się w stronę domu Yuu.
Shirayuki zaparkował przed domem mężczyzny, wypadł z samochodu jak poparzony biegnąc do środka. Złapał oddech w windzie, po czym wybiegł z niej na korytarz.
-Przepraszam za spóźnienie, Yuu! Zaspałem...-wytłumaczył się od razu, podchodząc do chłopaka.
-Ale jak widzisz wszystko w porządku. -odparł ze spokojem.
-chodź, jedziemy. -uśmiechnął się wyciągając dłoń w jego stronę.
-Mam, to dziwne, ale mam. Wymyśliłem, nie tylko to co mam kupić Chi, ale i też co mógłbyś kupić innym. -odparł dumnie.
-Najpierw myślę, że zajmiemy się moją siostrzyczką. Ja muszę znaleźć dla niej szpilki, a Ty dla przykładu mógłbyś jej kupić grę visual novel. Ona je uwielbia, zawsze wieczorami siedzi w akademiku i spędza przy tym godziny. -dodał wchodząc do winny.
-Ona już pewnie o tym ze trzy razy zapomniała. -mówiąc to wyszli z windy i udali się w stronę samochodu.
-A ja jej te szpilki kupię bo mi płakała, że obcas w ostatnich złamała. -wywrócił oczami wchodząc do auta.
-Ja też nie. Co w tym fajnego? -zapiął pasy, a następnie załączył silnik i odjechał z miejsca.
-Wiesz co, myślę, że będziemy szli po kolei. Może na co natrafimy.
-Z pewnością. O ile wejdziemy do odpowiedniego. -zaśmiał się. Mężczyzna nie lubił zbyt długo siedzieć w dużych centrach handlowych. Męczył go tłum, który sprawiał wrażenie, jak gdyby nie miał nic innego ciekawszego do roboty.
-A jak nie to może resztę prezentów znajdziemy w miarę szybko.
-Damy radę, najwyżej niewyżyte yaoistki się zaspokoi. -spojrzał na mężczyznę. -Żartuje, żartuje no...już nie patrz tak na mnie. -roześmiał się. Po jakimś czasie dojechali do dużego centrum handlowego w Mishiki.
Mężczyzna wyszedł z samochodu, po czym oboje udali się w stronę głównego wejścia.
-Mam też pomysł co do tego co mógłbyś kupić dla Rena.
-Jest taki sklep z plakatami. Tam można dostać taki jeden z dosłownie wszystkim. Ren ma jedną ulubioną grę, na której punkcie szaleje. Można by mu kupić plakat i obramować. -mówiąc to ścisnął jego dłoń, wchodząc do środka centrum.
-Tu to się muszę jeszcze zastanowić, ale spokojnie, coś wymyślę. -mówiąc to mężczyzna zaczął się rozglądać po sklepie. W końcu sięgnął po beżowe szpilki z kwiecistym wzorem.
-Takich jeszcze nie ma. -zaśmiał się. -To dziwne, myślałem, że pójdzie ciężej bo wiesz...ona ma tych szpilek całą szafę i tylko non stop szuka nowych. Uwielbia je, może dlatego, że ma kompleksy związane ze wzrostem. Jak je ściąga to jest niższa od Ciebie. To ją denerwuje, fakt, że wszyscy są wyżsi od niej. -po tych słowach zwrócił się do jednej z pracowniczek, aby dała mu wybraną parę. Podszedł do kasy i zapłacił za towar.
-W porównaniu do mnie i owszem. W porównaniu do średniego wzrostu Japończyków to jesteś wysoki. -uśmiechnął się. -Poszło szybko i całe szczęście. Ta, chodźmy po tą grę. -dodał wychodząc ze sklepu. Idąc wzdłuż pasażu przeszli obok jubilera.
-Yuu, Yuu! Czekaj, chyba wiem co kupisz mojej mamie! -krzyknął ciągnąc go w stronę sklepu. Stanął przed wystawą, przyglądając się łańcuszkowi z zawieszką w kształcie dużej nutki.
-Kiedyś kupiłem jej identyczny. -zaczął po chwili. -Nigdy go nie zdejmowała, do momentu, gdy zerwał jej się podczas koncertu. Nawet nie zauważyła kiedy go zgubiła. Rozpaczała dwa miesiące. -zaśmiał się. -Uwielbiała go. To -wskazał na łańcuszek. -będzie strzał w dziesiątkę.
-Lubi Cię, uwierz mi w końcu. -mówiąc to szedł za mężczyzną.
-Tu zaraz obok jest sklep z plakatami. -poinformował go Takumi
-Coś tak chyba nie bardzo, co? Przekonasz się jak pojedziemy. -uśmiechnął się do niego. Weszli do kolejnego sklepu, a Takumi zapytał się sprzedawcy o plakaty z grą, o którą im chodziło. Kiedy pracownik wskazał im miejsce, w którym wisiały dane plakaty. Oboje przyglądali się im, myśląc o tym który by wziąć.
-Hmmm...ładny jest. Mnie się podoba, poza tym to Twój prezent. Będzie mu się podobał. -poprosił sprzedawcę o wyciągnięcie takiego plakatu, jak i o możliwość obramowania go.
-Zobaczysz, powiesi go sobie nad łóżkiem. -zaśmiał się.
-Ren jest dobrym człowiekiem, nie dziwię się, że go polubiłeś. Pomimo zakręconego charakteru, ma miękkie serducho. Cóż jest moim przeciwieństwem. Pomimo tego, że wyglądamy identycznie. -mówiąc to szedł za mężczyzną powolnmy krokiem
-Owszem, nie potrafi, ale mimo że zachowuje się tak ja się zachowuje, to on myśli poważnie. Przecież wtedy na festynie, z komicznym wyrazem twarz, zbliżył nas do siebie jeszcze bardziej. Sprawdzał siłę naszych relacji i tego, czy aby nie jest to kolejny przelotny romans. Sprawdzał to, jak bardzo mi zależy. Mądry z niego cwaniak, on tylko sprawia wrażenie takiego. Uśmiecham się, ale tylko przy bliskich i rodzinie, a on nawet do nieznajomego. Ja tego nie potrafię. Ta, teraz po grę. -odparł wychodząc ze sklepu z plakatami.
-Czy ja wiem? To, że się nie uśmiecham do wszystkich nie oznacza tego, że jest wyjątkowy. Taki po prostu mam charakter, a mój uśmiech wcale niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jest przeciętny. Jaką? Jakieś romansidło najlepiej. Też się na tym nie znam, ale spokojnie, za każdym razem jak wybieram dla niej jakąś visual novel'ke to zawsze trafiam w dziesiątkę zupełnym przypadkiem, więc Ci pomogę. Mangę? Mnie by było ciężko zdecydować się nawet na jakąkolwiek mangę. -zaśmiał się cicho na koniec.
-Taa, to nie będzie trudne, po prostu weźmie się jakąś na której okładce będą bishe i tyle. -machnął ręką wchodząc do sklepu z multimediami.
-No to jak kiedyś będę chciał kupić komuś jakąś mangę, to mi doradzisz.
-Hmmm...takiej jeszcze nie ma. Niech będzie. No i widzisz, gładko poszło. -zaśmiał się, patrząc w stronę Yuu.
-Bierz ją i idziemy dalej. -mówiąc to, Takumi rozejrzał się po sklepie.
-Czekaj, czekaj! Patrz, mam coś co możesz kupić mojemu ojcu. -złapał go za rękaw i wskazał na półkę z książkami.
-Szukałem tej książki, ale nie mogłem znaleźć więc kupiłem mu co innego. -zaśmiał się, ze swojego gapiostwa drapiąc się po głowie, ponieważ owy przedmiot był wyeksponowany tak, że ciężko było go przeoczyć.
-Mówiłem Ci, że to dziwne bo wymyśliłem co kupić. A jak wiem na czego trzeba szukać to potem idzie to w szybkim tempie. Tak, ale ją musimy załatwić inaczej. Chodź, jedziemy stąd. -mówiąc to skierował się do wyjścia. Włożyli wszystkie zakupy do bagażnika samochodu, po czym weszli do środka i odjechali spod zatłoczonego centrum handlowego. Wrócili z powrotem do Mizuki, a mianowicie podjechali pod jeden z małych sklepów z antykami. Pracował tam przyjaciel Takumiego, u którego nie tylko zrobił prezent dla Inoue, ale też z pomocą jego brata udało mu się wykonać to co mężczyzna chce dać Yuu na święta.
-Ohayou Marco! -zawołał wchodząc do sklepu.
-Ohayou Takumi! -dało się słyszeć wesoły męski głos z zaplecza.
-Już do Ciebie idę, tylko odłożę pędzel! -dodał po chwili, a Shirayuki szedł wgłąb sklepu.
-Nie śpiesz się, mam sporo czasu!
-Ok ok, ale spoko, już pędzę! -w tym momencie stanął przed nimi wysoki mężczyzna, niewiele niższy od Takumiego, z dziecinnym uśmiechem, pełnym ciepła, o czekoladowych oczach i długich, związanych w kitkę, ciemnobrązowych włosach, sięgających mu za łopatki.
-Jak mogę Ci pomóc, Takumi? -zapytał radośnie.
-Dziś nie mnie, tylko jemu. -wskazał na stojącego obok niego chłopaka.
-Aaaa! Ty musisz byś Nakami Yuu, ne? -zwrócił się w jego stronę.
-Takumi opowiadał mi o Tobie. Jestem Kouyou Tachibana, ale wszyscy mówią na mnie Marco. W czym mogę służyć? -mężczyzna przedstawił się, wysuwając dłoń w stronę Yuu.
-Cóż...-wtrącił się jeszcze na moment Shirayuki.
-Szukamy prezentu dla Inoue na święta, tak więc mam pytanie. Masz JĄ może jeszcze? -zapytał, w dość nie zrozumiały dla osób niewtajemniczonych sposób.
-Hmmm...O dziwo, tak. Jeszcze jest. Haha, kto by pomyślał, że jednak trafi ona w ręce Inoue! -zaśmiał się idąc na zaplecze.
-Za sekundkę wrócę!
-Spokojnie nie śpiesz się, poczekamy. -Odparł Takumi.
-To dość długa historia. -zaczął mężczyzna, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Inoue przyszła kiedyś tutaj w poszukiwaniu inspiracji. Uwielbia antyki, zawsze bawiło ją, że dają jej pomysły na stworzenie czego wyjątkowo nowoczesnego i modnego. Dziwiło ją to, ale mimo wszystko cieszyła się, że ma się na czym wzorować. No, ale kontynuując. Znalazła tu kiedyś...hmmm...nie wiem jak to nazwać...lalkę? Figurkę? Coś w tym stylu. Zapowietrzyła się z zachwytu na jej widok. -zaśmiał się cicho.
-Poprosiłem Marco, aby schował ją i odnowił bo któregoś dnia po nią wrócę, żeby wziąć ją na prezent. Leży tu już chyba piąty rok. Czekałem na jakąś specjalną okazję, ale żadna mi się nie natrafiła. Teraz myślę, że będzie w sam raz. Inoue wciąż żyje w przekonaniu, że ktoś kupił ją te kilka lat temu. Tak jej powiedział Marco. -wyjaśnił Shirayuki, w momencie, gdy mężczyzna wrócił do nich, z dość dużym pudełkiem, takim o wysokości, długości przedramienia.
-Spokojnie, ona tak naprawdę nie jest aż tak wielka, tylko przez to, że jest w pozycji siedzącej, potrzebuje dużo przestrzeni. -poinformował ich mężczyzna, podając prezent Yuu, a następnie, poprawił swój biały, umazany farbami fartuch, który przekręcił mu się trochę na bok.
-Pamiętasz, że rachunek za nią masz uregulowany, prawda Takumi?
-Ta, przecież płaciłem za nią pięć lat temu. -roześmiali się oboje.
-No, to skoro to już wszystko, pozwólcie, że wrócę do pracy.-powiedział po chwili, Marco, z szerokim uśmiechem malującym się na jego twarzy.
-Nie będziemy Ci już przeszkadzać, dzięki.
-Nie ma sprawy Takumi i Ty i Yuu, wybacz, że zwracam się do Ciebie po imieniu, ale ten typ tu obok. -wskazał na Shirayukiego, patrząc na Nakamiego. -mówił, że nie lubisz kiedy mówi się do Ciebie po nazwisku. Nie chciałbym Cię drażnić, już na początku znajomości. -Roześmiał się. -Tak więc i Ty i Yuu, zawsze możecie liczyć na moją pomoc.
-Dzięki Marco, a i wpadnę do Ciebie wieczorem, żeby zobaczyć jak wam idzie, ok? -spytał Takumi, a mężczyzna stojący na przeciw niego, dobrze wiedział, że chodzi o pracę nad prezentem dla Yuu.
-Z resztą, chciałbym pomóc i wolałbym, żebyście zrobili tylko to czego ja nie potrafię. -zaznaczył, a Marco uśmiechnął się do niego ciepło.
-Sie wie, nasza część jest już prawie skończona, całą resztę zrobisz Ty.
-Tak jest! Dziękuje. -powiedział wdzięcznym głosem Takumi.
-Nie ma sprawy, zawsze jesteśmy chętni do pomocy. No, ale nic,tak jak mówiłem, muszę wracać do roboty. Na razie. -pomachał im, wracając na zaplecze.
-Do wieczora. -odpowiedział mężczyzna, wychodząc ze sklepu.
-Nie musisz, to było dawno, już nawet nie pamiętam ile za nią dałem. -machnął ręką, wsiadając do samochodu.
-Poszło nam tak szybko...rany! -puknął się w czoło.
-Trzeba je zapakować...musimy jechać po papier i w ogóle. -roześmiał się na koniec. -Chyba musimy się wrócić do sklepu...
-To możesz mi kupić czekoladki belgijskie i będziemy kwita. -zaśmiał się. - albo upiec ciasto, co wolisz. Ja naprawdę nie pamiętam ile za nią dałem, gdybym wiedział, powiedziałbym Ci. Też muszę kupić pudełko i to nie jedno. Dla Chi, Reiko, mojej mamy -"Ciebie" - i Inoue. -dodał rozbawiony. -Dla większości, ale nie wszystkich. -"Po pudełko dla Yuu pojadę później."
-Potem jak będziemy mieć trochę czasu, to możemy się już zacząć pakować, żeby to mieć z głowy nie? Będziemy musieli coś wykombinować, żeby nas na lotnisku puścili. Najwyżej ułoży się je w mojej walizce, a ja część moich ubrań na przykład dołożę do Ciebie albo na odwrót. Coś pomyślimy, ne? -Podczas świąt, Takumi zawsze był wyjątkowo radosny. Zwłaszcza, że były to jego pierwsze święta z Yuu. Uśmiech nie schodził mu z twarzy i na wszystko cieszył się jak dziecko.
-Ok, to ewentualnie prezenty możemy zostawić u mnie i ja je do walizki spakuje wieczorem. -odparł zatrzymując się przy sklepie papierniczym.
-Co do ubrań, to oczywiście, że zmieścimy się do jednej, ale z prezentami byłoby już ciężko.
-No dokładnie, będzie najprościej. -odpowiedział, zatrzaskując drzwi od samochodu. Po jakimś czasie, wyszli ze sklepu z kilkoma pudełkami, kolorowym papierem w oraz różnymi wstążkami.
-No i wyszło na to. -zaczął podchodząc do samochodu. -że w tym sklepie spędziliśmy najwięcej czasu.. -dodał, otwierając jedną ręką bagażnik, uważając przy okazji, żeby nie wypadły mu z rąk pudełka.
-Właśnie widziałem, że dostałeś oczopląsu. -zaśmiał się, zamykając bagażnik.
-Ale mamy już wszystko i całe szczęście. No to co, teraz Cię do domu odwiozę, ne?
-Czekaj... po kolei. Może tak, ja Ci powiem dla kogo mam prezenty, a Ty sobie sprawdź. Moja matka, ojciec, babcia, Chihaya, Ren, Ty, Reiko...i to chyba wszystko. -mówiąc to zapiął pasy. -No to jedziemy do domu.
Mężczyzna aż podskoczył, gdy Yuu krzyknął o prezencie dla Reiko.
-Sam o tym zapomniałem...spokojnie. Jakieś pomysły? Zaraz to załatwimy.
-Może jakieś perfumy? -zapytał patrząc na drogerię, która znajdowała się nieopodal.
-Tam. -odparł krótko pokazując palcem na drogerię.
-Dobrze, jak wolisz. -mówiąc to podjechał pod sklep, tak jak zażyczył sobie mężczyzna.
-Reiko lubi słodkie, delikatne zapachy. Nic intensywnego o mocnym kwiatowym zapachu i będzie dobrze. Na pewno mam tu na Ciebie czekać?
-No, no Panie Nakami, szybko, aczkolwiek jak na zawody olimpijskie wciąż za wolno. -powiedział z powagą, patrząc sobie na nadgarstek, udając, że ma na nim zegarek, który liczył mu czas.
-Więcej poczucia humoru, mój drogi. -uśmiechnął się biorąc od niego perfumy. Gdy tylko poczuł słodkość jaka unosiła się z flakonika, oddał go Yuu. -Spodobają się jej, są inne niż te których używa, aczkolwiek jednocześnie są tak samo delikatne o ile nie lepsze, niż te które ma.
-Z pewnością. -uśmiechnął się do niego, po czym odjechał w stronę domu Yuu.
-Tak jest! Wedle rozkazu, zaraz będziemy na miejscu.
-A wiesz jak ja się cieszę? To będą pierwsze święta od dawna, z których naprawdę będę się cieszyć. W końcu jadę z ukochaną osobą, ne? -odparł skupiając wzrok na drodze.
-Zobaczysz, będzie zupełnie inaczej. Nie będziesz musiał znosić tych niesłusznych ocen ze strony chociażby Twojej babci. -złapał na chwilę dłoń mężczyzny, po czym puścił ją, żeby zmienić bieg.
-Już niedługo, wytrzymasz. To będą najlepsze święta. -dodał rozmarzony, parkując pod domem Yuu.
-Chodziło mi o to, że jak dla mnie będą najlepsze. Nie wątpię, że swoje najlepsze spędziłeś z mamą. Nie dziwi mnie to ani trochę. -posmutniał nagle "Nigdy nie uda mi się sprawić, żeby był tak samo szczęśliwy jak wtedy, gdy był młody, a jego mama jeszcze żyła i nie chodzi tu wyłącznie o święta. No cóż, nic na to nie poradzę...Ale"
-Ale będę się starał i zrobię co będę mógł, żebyś zapamiętał je jako jedne z lepszych. -uśmiechnął się do niego delikatnie.
-Rozumiem, wiem, że Ci jej nie zastąpię. Nawet nie chcę. Chcę, żebyś wciąż myślał o niej tak często i uważał te chwile, które Z NIĄ spędziłeś za najlepsze bo to osoba najbliższa Twojemu sercu. -mówiąc to przyłożył palec wskazujący do miejsca na jego torsie, w którym znajdowało się serce Yuu.
-A ja gdzieś sobie tam miejsce znajdę. -zaśmiał się patrząc na mężczyznę.
-No to teraz leć, serce Ty moje bo pewnie masz jeszcze dużo do zrobienia przed wyjazdem. -dodał z uśmiechem, zbierając jednocześnie dłoń.
-Yuu noo! Pośpiesz się! Nie mamy czasu! Musimy jeszcze jechać do Reiko, a samolot nie będzie na nas czekał! -krzyczał do telefonu. Mężczyzna od piętnastu minut czekał, aż chłopak zejdzie na dół, żeby mogli już jechać, aż w końcu zadzwonił do niego, żeby go pośpieszyć. Takumi z komórką w ręce wyszedł z samochodu i opierając się o niego, wyciągnął z kieszeni papierosa, żeby zapalić.
Takumi odwrócił się w stronę Yuu, ostatni raz zaciągając się papierosem.
-Wszystko mamy nie? To wskakuj do samochodu i jedziemy bo czasu nie ma. O trzynastej mamy odprawę. -oznajmił, wypuszczając dym z ust, po czym usiadł za kierownicą, zapinając pasy.
-Pewnie, na samolot na pewno, tylko musimy się wyrobić na odprawę. Bo jak nie to nawet fakt, że samolot staruje z godzinę później nam nie pomoże. -odparł odjeżdżając z miejsca. Na ich szczęście śnieg padał delikatnie, więc nie było obaw, że ich samolot mógłby nie wystartować.
-Na szczęście Reiko ma już dziś wolne, nie musimy jechać do szkoły, co wiąże się z tym, że ominie nas ucieczka przed yaoistkami. -zaśmiał się na koniec.
-Żyć nie umierać! -odparł wesoło. -Pewnie, jak będzie trzeba to zatrzymam samolot własnym ciałem. -zażartował, śmiejąc się przy tym.
Chwilę potem podjechali pod dom Reiko. Zapukali kilkakrotnie do drzwi, po czym usłyszeli jak ktoś biegnie im otworzyć.
-Ohayou Yuu-chan! Ohayou Taku-chan! -Powitała ich z radością kobieta, otwierając drzwi.
-Wybaczcie mój niedbały wygląd, ale dopiero wstałam i właśnie piję sobie świąteczną kawkę. -uśmiechnęła się do nich ze słodyczą. Ubrana była bowiem w jednoczęściową piżamę, w formie długiej przed kolana sukienki i szlafrok.
-Wejdźcie. -zaprosiła ich gestem do środka.
-Ile macie czasu?
-Piętnaście, dwadzieścia minut maks.- odpowiedział jej Takumi.
-Noo! To zdążycie wejść na chwile. Napijecie się czegoś?
-Osobiście podziękuje.
-A Ty Yuu-chan? -zapytała kobieta.
-Patrzcie jaką mam cudowną choinkę! Sama ubrałam! -pochwaliła się z dumą w głosie, wskazując na świąteczne drzewko, kręcąc się po mieszkaniu.
-Piękne Rei-chan, ale nie biegaj tak już bo zadyszki dostaniesz! -zaśmiał się Takumi.
-ha..ha..ha strasznie śmieszne! Akurat kondycję to ja mam lepszą od Ciebie. -pokazała mu język, a ten zrobił obrażoną minę.
-Awww! Wesołych świąt Yuu-chan! -mówiąc to wzięła zapakowane w czerwony papier z kobiecą dokładnością pudełko i podała je mężczyźnie. Odpakowała swój prezent, a patrząc do środka powstrzymała się od śmiechu, uśmiechając się jedynie szeroko. "Ciekawe jak zareaguje, kiedy też dostanie ode mnie perfumy? To się nazywa czytanie w myślach."
Wyciągnęła flakonik, po czym psiknęła zapachem na nadgarstek. Powąchała i z zachwytu zrobiła duże oczy.
-Rany, chyba będę Cię prosić o rady jeśli chodzi o perfumy! -mówiąc to ponownie przyłożyła nos do nadgarstka.
-Są śliczne! Dziękuje! -mówiąc to przytuliła się do Yuu.
-Wesołych, żeby Ci dobrze szło w pracy, żeby Takumi Cię nie denerwował...
-Ej! -odezwał się Shirayuki, na co Reiko zachichotała.
-Żebyś nie miewał złych dni, żebyś spełnił swoje marzenia i zawsze był otoczony miłością, zwłaszcza ze strony tego starego gbura stojącego po mojej prawej. -roześmiała się, po czym dała mu przyjacielskiego buziaka w policzek.
-Jeszcze raz dziękuje za prezent. Mogłam nie trafić z moim, ale nie za bardzo wiedziałam na co się zdecydować, a ta stara menda nic mi nie chciała pomóc. -spojrzała na Takumiego, po czym podeszła do stolika po drugą znacznie mniejszą paczuszkę.
-Naprawdę? Podobają Ci się? Yatta! -krzyknęła z radością, klaszcząc w ręce. Takumi sprawdził jak pachną perfum, po czym zaskoczony spojrzał w stronę kobiety.
-Wow, udało Ci się trafić. Ślicznie pachną, pasują do niego.
-HAHA! -odparła dumnie.
-Cieszę się. -dodała po chwili podchodząc do Takumiego.
-Twoja kolej staruszku.
-Proszę, wiedźmo. Wesołych świąt. -mężczyzna podał jej małe pudełeczko, zanim jeszcze kobieta zdążyła mu dać swoje. Reiko, zdarła papier, uniosła pokrywkę i wyciągnęła ze środka srebrny medalik na długim łańcuszku.
-Takumi...Czy tam w środku?
-No zobacz sama. -kobieta otworzyła medalik, a w środku było jej zdjęcie z początków ich znajomości, które zrobili im znajomi podczas wycieczki w górach. Takumi niósł na nim Reiko na plecach, po górę, a oboje śmiali się z szerokimi uśmiechami na twarzy.
-Patrz Yuu-chan, młody Taku-chan!
-Reiko nie, nie, nie! -zaprotestował mężczyzna, ale było już za późno.
-Miał tu chyba siedemnaście lat. Zrobili nam to zdjęcie podczas wycieczki szkolnej. Po liceum nasz kontakt się urwał i dopiero kilka lat później poznała nas moja siostra. -opowiedziała Reiko podając mu medalik.
-A to dobrze! Czuję się młodsza o te dziesięć lat. -roześmiała się.
-To było tak, gdzieś od połowy wysokości. Potknęłam się i skręciłam kostkę. Takumi wnosił mnie pod górę, a że strasznie płakałam i byłam na siebie zła, to robił różne dziwactwa. -dodała rozbawiona.
-Rei-chan...proszę Cię...
-No co? Przecież nie mówię niczego złego. Niech wie, jakie dobre mimo wszystko serducho ma jego chłopak. -odparła w stronę Takumiego, po czym z powrotem zwróciła się do Yuu.
-Udawał na przykład, że jest samolotem i biegł slalomem pod górkę z rozłożonymi rękoma albo że jest wyścigówką, a ja kierowcą. Pamiętam ten tekst do dziś "Kierowca nie może się mazgaić bo jak widać przez to jesteśmy w czarnej dupie!" -roześmiała się. -Wyścigówka z niewyparzoną gębą. To skutecznie poprawiło mi humor. Poza tym, wiążą się z tym nie tylko dobre wspomnienia, ale to jedyne zdjęcie Taku jakie mam, na którym się uśmiecha. Na wszystkich innych, które są w moim albumie jest śmiertelnie poważny. Nie wygląda nie? Takie chucherko z niego.
-No to akurat prawda...-mężczyzna niechętnie przyznał kobiecie racje spuszczając wzrok.
-A gdyby chciał to do tej Korei Ciebie z walizkami by zaniósł. -zażartowała.
-No to tak, na pewno teraz się mniej martwię. -odparł z ironią Takumi, patrząc w stronę Yuu.
-Spokojnie Taku-chan, jedziecie na święta do Twojej matki, wszystko mu się ureguluje. -roześmiała się kobieta, klepiąc Shirayukiego po plecach.
-Nie ma za co Yuu-chan! Na drugi raz obiecuję, że wcześniej przeprowadzę z Tobą wywiad co byś chciał dostać. -zwróciła się do chłopaka.
-Mieliście ciężkie ostatnie miesiące, więc nie chciałam wam zawracać głowy, ale w przyszłym roku obu was czeka wywiad. Bo na Ciebie Takumi, też już nie mam pomysłu na przyszły rok. Swoją drogą, może byś odpakował swój prezent? -na słowa kobiety, mężczyzna zdarł papier z pudełka, otworzył je, a w środku znajdował się elegancki zegarek.
-Mówiłeś o nim ostatnio dość często, więc stwierdziłam, że pójdę na łatwiznę. -zaśmiali się oboje.
-Jeśli chodzi o zakupy to zapamiętasz wszystko, prawda?
-No pewnie, a zobacz na tył! -Takumi wyciągnął zegarek i odwrócił go na drugą stronę. Było na nim wygrawerowane: "Cieszę się, że znów się uśmiechasz. Wesołych świąt Taku-chan! With love, Reiko"
-Ja też się cieszę Reiciu. -uśmiechnął się delikatnie do kobiety, a ta przytuliła go mocno.
-Dziękuje za prezent. Jesteś najlepszym przyjacielem. -po tych słowach ucałowała go w policzek.
-A Ty wspaniałą przyjaciółką.
-Skończ bo się wzruszę, wiesz jak na mnie działają takie sytuacje. -roześmiała się kobieta.
-Już was puszczam moje gołąbeczki, tylko jeszcze o jedno muszę was prosić. -mówiąc to podeszła do statywu stojącego obok.
-Co roczne świąteczne zdjęcie?
-Dokładnie Taku-chan! Punkt dla Ciebie! -mówiąc to nastawiła samowyzwalacz i podleciała do mężczyzn. Stanęła między nimi, objęła ich oboje, przysuwając ich do siebie, po czym uśmiechnęła się szeroko. Takumi, wyłącznie lekko uniósł kącik ust ku górze.
Kiedy aparat dał znać, że zdjęcie zostało zrobione, Reiko poszła zobaczyć jak wyszło.
-Wow! Niby nic, ale można uznać, że się lekko uśmiechnąłeś, Takumi. Sukces. -roześmiała się.
-Pokaż. -mężczyzna podszedł do aparatu.
-Chodź zobaczyć Yuu-chan! -zachęciła go kobieta.
-Oj uwierz mi, że i tak by to robił.
-Reiko, psujesz mój plan doskonały -fuknął Takumi w stronę kobiety.
-Och przepraszam, w takim bądź razie musisz przytyć bo on inaczej nie będzie Cię dotykał.-poprawiła się Reiko podając Yuu aparat.
-Proszę, zobacz.
-Wiem, że to nie Twoja wina, żartuje, ale trzeba coś z tym zrobić bo to normalne nie jest, a nie chcę, żebyś w szpitalu wylądował. -odparł, patrząc na mężczyznę.
-No właśnie Takumi! Na waszych zdjęciach bardziej się uśmiechasz! -krzyknęła na niego Reiko, zaraz po Yuu.
-No gomen! Nie bijcie! -uniósł ręce w geście chcąc powiedzieć, że się poddaje.
-Następnym razem bardziej się postaram. -wywrócił oczami.
-Poza tym musimy się powoli zbierać, Reiko. -zmienił temat, zakładając sobie zegarek na dłoń.
-grr...Baka Takumi. -warknęła na niego kobieta.
-Dopóki nic Ci nie jest, przymknę oko na Twój organizm. -mówiąc to, Takumi udał się w stronę przedpokoju.
-Ty dzisiaj jedziesz do Osaki, ne Reiko?
-Taa, tylko, że tak gdzieś około szesnastej mam pociąg. Specjalnie jadę wcześniej, żeby uniknąć sytuacji takiej, że cała rodzina już będzie w jednym miejscu i rzucą się na mnie z miliardem pytań. Wolę przyjechać pierwsza i trzymać się z boku. -mówiąc to przeczesała dłonią swoje rozczochrane w nieładzie włosy.
-Rozumiem Cię bardzo dobrze. -odparł Takumi, zakładając buty.
Kiedy oboje byli już ubrani, kobieta przytuliła ich na pożegnanie.
-Jeszcze raz dziękuje wam za prezenty. Są cudne. Bezpiecznego lotu, moi kochani. -uśmiechnęła się do nich ciepło.
-Dzięki Reiko, i za prezenty i za wszystko.
-Nie masz za co dziękować, w końcu to JA jestem TOBIE wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś. Bye, Bye. -pomachała im, patrząc jak odchodzą w stronę windy.
-Dopóki jesteś zdrowy, ja jestem spokojny. -odwzajemnił uśmiech.
-No, uwinęliśmy się w miarę sprawnie. -mówiąc to wszedł do samochodu.
-Reiko mamy z głowy. -zaśmiał się.
-Teraz już prosto na miejsce. -dodał zapinając pasy i odjeżdżając w stronę lotniska.
Mężczyzna wysiadł z samochodu. Zarzucił torbę podręczną na ramię, po czym otworzył bagażnik i wyciągnął ze środka walizki.
-Trzymaj. - podał jedną z nich Yuu, po czym zamknął samochód i spojrzał na budynek lotniska.
Ciągnąc walizkę w stronę głównego wejścia, mężczyzna spojrzał w stronę Yuu.
-Yhymm...Jeśli będziemy mieć szczęście to do godziny po odprawie powinniśmy już siedzieć w samolocie. -wyjaśnił wchodząc do środka. Ściągnął ośnieżony kaptur, po czym skierował się w stronę bramek.
-Trzymaj się blisko, żebyś mi się nie zgubił. -zaśmiał się Takumi
Chwilę później, mężczyźni byli już obok stanowiska odpraw.
-Yuu, daj mi proszę Twój paszport. -Takumi wziął dokumenty oraz wyciągnął bilety. Odprawa przebiegła dość sprawnie. Pracownicy lotniska sprawdzili ich paszporty, a także przekazali im potrzebne karty pokładowe, które upoważniały ich do wstępu do pokład samolotu. Sprawdzono ich bagaże oraz zabrano je, w celu załadowania na pokład. Po przeszukaniu ich, mężczyźni mogli iść dalej, do odlotu ich samolotu mieli jeszcze co najmniej godzinę.
-Hmm...zbyt wiele tu do roboty nie mamy. W okół tylko sklepy i restauracje. Możemy iść do kawiarni na ciacho, jak chcesz. -zaśmiał się.
-Musimy sobie po prostu wypełnić jakoś tą godzinę. -dodał po chwili, widać było, że nie ma jakichś ambitnych pomysłów co do tego, jak mogliby spędzić czas jaki im został.
Ponownie przeszli przez bramki, które tym razem prowadziły do korytarza, gdzie na końcu czekał na nich i na resztę pasażerów bus, który zawiezie ich do samolotu. Wchodząc na pokład stewardessy sprawdziły ich karty pokładowe, oraz część samolotu, w której powinni usiąść.
-Wybierz na miejsca. -poprosił go Takumi idąc za Yuu przez ciasne przejścia między siedzeniami.
Takumi usiadł obok Yuu z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Nie denerwuj się, wszytko będzie dobrze. Przynajmniej jak pieprzniemy to giniemy oboje. -roześmiał się chwile potem.
-Żartuje, wszystko będzie w porządku. -w tym momencie usłyszeli komunikat, w którym to było powiedziane, że za chwile samolot wzniesie się ku górze i uprzejmie prosi się pasażerów o zapięcie pasów. Tak jak im kazano, tak też zrobili. Przed startem Shiirayuki złapał za dłoń Yuu, żeby aż tak bardzo się nie martwił.
Po kilku minutach wznoszenia się na odpowiednią wysokość, otrzymali komunikat, że mogą już odpiąć pasy.
-No i po krzyku. -podsumował mężczyzna. -W porządku? -zapytał patrząc na Yuu lekko zmartwionym wzrokiem. "Biedny, musiał się zestresować. Nie dziwie się, to jego pierwszy lot. Ja za pierwszym razem cholernie panikowałem, głównie przez lęk wysokości i tak jest dzielny." pomyślał, po czym ucałował go w policzek.
Takumi przytaknął.
-No pewnie, ale wiesz, wolałem się upewnić. -odparł z uśmiechem.
-Patrz, jaki masz fajny widok. -mówiąc to wskazał na okno. -Uroki latania samolotem.
-Ale jak wysoko! -zaśmiał się Takumi.
-Zniknęły? To dobrze. -dodał spokojnym głosem, wyciągając z torby książkę.
-Pytanie retoryczne. Pewnie, że tak. -mówiąc to Takumi otworzył książkę na stronie, gdzie ostatnio skończył czytać.
~*~
Kiedy stewardessy podały informację o lądowaniu, Shirayuki nachylił się lekko nad chłopakiem.
-Yuu-chan, już jesteśmy na miejscu. Obudź się, zaraz lądowanie, musisz zapiąć pasy.
Samolot powoli zaczął się obniżać. Zza okna było widać cały Seul, a że było już koło siedemnastej to miasto wyglądało pięknie oświetlone nie tylko przez ozdoby, ale i zapalone światła w domach mieszkańców. Obniżyli się do poziomu pasu startowego i gdy koła samolotu dotknęły ziemi, dało się poczuć lekkie turbulencje, a już kilka chwil potem zupełnie się zatrzymali.
-No i po strachu. Witam Cię w Seulu. -roześmiał się cicho Takumi, patrząc na Yuu.
-No żyjemy! A co myślałeś, że wpadniemy komuś do domu na herbatkę? -zaśmiał się powoli wstając z miejsca.
-Chodź idziemy. -wyciągnął dłoń w jego stronę, po czym udali się do wyjścia. Wjeżdżając na teren lotniska, mężczyzna jak zwykle rozglądał się dookoła.
-Widać różnice nie? Jest o wiele większe, niż to w Ryusei. -zwrócił się do Yuu. Po pewnym czasie, bez większych problemów odebrali swoje bagaże.
-Miałem zadzwonić po Rena, ale chyba zrobimy im niespodziankę i pojedziemy taksówką. -zaśmiał się Takumi.
-Nie mieszkam daleko, aczkolwiek najbliżej też nie. -mówiąc to zaczepił taksówkarza, stojącego przed lotniskiem. Porozmawiał z nim chwile, po czym otworzył przed Yuu drzwi do samochodu.
-Wsiadaj. -uśmiechnął się, a niski kierowca, wziął ich walizki, po czym zapakował je do bagażnika.
Mężczyzna usiał z tyłu obok Yuu, wyciągając telefon z kieszeni.
-Cześć mamo. -zaczął, gdy ktoś w końcu odebrał.
-Cześć Takumi. Jesteście już na lotnisku? Wysyłać po was Rena?
-Nie, nie musisz, jedziemy już. Będziemy za chwilę. -na słowa mężczyzny dało się bardzo wyraźnie słyszeć krzyk matki. Był on tak głośny, że Takumi aż zabrał telefon od ucha.
-Takumi! Dlaczego Ty mi to robisz!? Dlaczego dzisiaj?! -krzyczała dalej.
-Spokojnie mamo, nie martw się. Wszystko będzie w porządku. -zaśmiał się mężczyzna.
-Jak ja Cię trzepnę!
-Pa mamo! -wyłączył się, a następnie zakrył usta i wybuchł śmiechem.
-Chyba stresują się bardziej od Ciebie. -spojrzał na Yuu.
-Wiesz, moja mama zawsze chcę, żeby pierwsze wrażanie było jak najlepsze. -po tych słowach znów roześmiał się głośno.
-Wyjątkowo jej nie wyszło kiedy przyszła do nas pierwszy raz. -Mężczyzna napisał na szybko sms'a do Reiko, żeby nie martwiła się o to czy dolecieli cali i zdrowi.
Po chwili dostał odpowiedź. "Spoko ^^ cieszę się, że już dolecieliście. Bawcie się dobrze. Całusy"
Nie minęło nawet pięć minut kiedy dostał kolejnego.
"A Takumi! Zapomniałabym o pewnych istotnych dla Ciebie życzeniach. Nie chciałam mówić tego przy Yuu, żeby się nie zawstydził. Dużo seksu, stary zboczuchu! :D"
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem.
"O czym Ty myślisz na oficjalnych, kulturalnych rodzinnych spotkaniach, he? Mała zbereźnica! :D"
Odpisał, po czym schował telefon do kieszeni.
Po dwudziestu minutach jazdy po zatłoczonym Seulu, dojechali bo wielki budynek, z którego dachu z pewnością byłoby widać całe miasto. Takumi zapłacił taksówkarzowi, po czym ciągnąc walizkę, udał się z Yuu do środka. W windzie zaś nacisnął na guzik z numerem siedemnaście, po czym oparł się o jedną ze ścian widny.
-Nadal się stresujesz? -zapytał z ciekawości.
-Mam nadzieje. -poczochrał mu delikatnie włosy, a następnie złapał za dłoń, po czym wyszli na danym piętrze. Podeszli do drzwi, na których wisiała złota tabliczka z numerem "707", a pod nią pisało "Shirayuki". Mężczyzna zadzwonił do drzwi i w tym samym czasie dało się słyszeć popłoch w mieszkaniu. Takumi zaśmiał się pod nosem. Po chwili drzwi otworzył mu Ren.
-Siemano! Jak się ma mój ukochany i jedyny brat bliźniak i jego sympatyczny partner!? -powitał ich ciepło, przytulając się do Takumiego równocześnie klepiąc go po plecach.
-Chihaya! Zostaw te prezenty! -Dało się słyszeć niski, męski głos należący do ojca dziewczyny.
-Ano widzisz! Sprytna jest! Korzysta z sytuacji! -wtrąciła się Inoue. W miedzy czasie Ren zaprosił ich do środka, a mężczyźni zdjeli swoje kurtki.
-Taaakuuumiii! -biegła w ich stronę młoda dziewczyna, która rzuciła się bratu na szyję.
-Hej Chi! -roześmiał się, przytulając siostrę.
-Puść mnie bo się uduszę. -na jego słowa, Chihaya posłusznie wypuściła go z objęć, po czym przytuliła się mocno do Yuu.
-Cześć Yuu! Dobrze Cię widzieć!
-Tak jak zwykle. Wiesz, większość czasu spędzam na uczelni, aczkolwiek byłam ostatnio na koncercie i bawiłam się świetnie! -opowiedziała mu skrótowo puszczając go. -A co u Ciebie słychać? Wszystko w porządku? -zapytała uśmiechając się do niego pogodnie.
-Ji Hyo! Chodź już! Potem sobie dokończysz! -krzyczał do żony mężczyzna chcąc, żeby wyszła się przywitać.
-Mikumi! -zawołała podekscytowana Inoue, wchodząc do przedpokoju.
-Cześć babciu.
-Cześć skarbie. -uśmiechnęła się do niego przytulając go i jak to babcia ucałowała czule policzek Takumiego.
-No, no. Ładnie Ci w tej marynarce. Muszę częściej szyć Ci coś czerwonego. -oznajmiła, lustrując go wzrokiem z góry na dół.
-No ale mniejsza. -mówiąc to poklepała go po torsie, lekko odsuwając na bok. Zwróciła się w stronę Yuu.
-Mogłabym udawać, że nie wiem kim jesteś, ale po co, skoro dobrze wiem. -zaczęła po czym tak przytuliła się do niego tak samo jak do Takumiego.
-Miło mi Cię w końcu poznać! Zakładam, że Mikumi mówił Ci coś o mnie, więc nie muszę się przedstawiać co? -mówiąc to wypuściła Yuu z objęć.
-A kij w oko, nie wypada. Inoue Shirayuki, babcia tego tu obok stojącego. -wskazała na Takumiego, po czym śmiejąc się wyciągnęła dłoń w jego stronę.
-Z pewnością! Ale mamy dużo czasu, nie jednej rzeczy jeszcze się dowiesz. Nie tylko o mnie, ale o Mikumim też. -odparła nie przestając się do niego uśmiechać.
-Mamo, nie trzymaj ich tak w przedpokoju. -zaśmiał się Akira.
-Ja to przynajmniej już się przywitałam, a Ty co?! -podeszła do syna.
-Chodźcie, chodźcie. -zwrócił się do nich mężczyzna. Takumi przytaknął i oboje weszli do następnej części mieszkania.
-Akira Shirayuki, ojciec Takumiego. -przedstawił się tak samo jak Inoue wyciągając dłoń w jego stronę.
Jego ojciec był równie wysoki jak synowie, miał dłuższe brązowe włosy oraz pogodny uśmiech.
-Pewnie już to dziś słyszałeś, ale miło mi Cię poznać. -mężczyzna nie lubił chodzić elegancko ubrany, aczkolwiek idąc na kompromis z żoną i matką, ubrał białą koszulę oraz ciemne spodnie od garnituru.
Po chwili dołączyła do nich matka Takumiego.
-Takumi. -zwróciła się do niego z uśmiechem.
-Proszę Cię, zanieś wasze bagaże na górę. -chłopak od razu wykonał to o co prosiła go matka. Kiedy wszedł na piętro kobieta spojrzała w stronę Nakamiego.
-Mogłabym Cię na chwilkę prosić? Chciałabym porozmawiać z Tobą na osobności. -mówiąc to pokierowała się w stronę balkonu.
Kobieta wyszła na balkon, poczekała, aż Yuu podejdzie, po czym przymknęła drzwi.
-Wiesz...Takumi od zawsze był moim oczkiem w głowie. -zaczęła. -Może jest to nie fair w stosunku do Chi i Rena, ale ja po prostu przez jego odmienny charakter i wieczne pakowanie się w kłopoty, martwiłam się o niego najbardziej. Gdy dowiedziałam się o tym, że ma zamiar się pobrać pomyślałam "Teraz wszystko się ułoży. Znajdzie spokój, a ta kobieta da mu szczęście." Ku mojemu zaskoczeniu, tak się nie stało. On znów wrócił do samotnego mieszkania i sprowadzał sobie panienki, choć częściej panów na jedną noc. -ciągnęła dalej, patrząc na widok z balkonu.
-Coś we mnie pękło kiedy się dowiedziałam, że razem mieszkacie. Ja po prostu dopuściłam się czegoś, czego nie powinnam. Wyszło ze mnie złe zachowanie związane ze strachem o własne dziecko. Przez co wyszło jak wyszło. Kocham Takumiego. Bałam się, że znów będzie sam z JEGO winy. Po części bałam się również, że to Ty mógłbyś skrzywdzić moje dziecko. Do tego ta blizna na jego brzuchu... Przez te wieczne obawy właśnie takie myśli i niesłuszne osądy chodziły mi po głowie, nie dając Ci najmniejszych szans. To wszystko moja wina. Przeze mnie pewnie sporo się wycierpiałeś. Przepraszam. Bardzo Cię przepraszam. Wstyd mi za to co zrobiłam. Mam nadzieje, że kiedyś będziesz w stanie mi wybaczyć. Tyle rzeczy chciałabym Ci powiedzieć. Dzisiaj, gdy zobaczyłam jak Takumi się uśmiecha. Dzięki Tobie. Jestem Ci tak bardzo wdzięczna. -wyszeptała ostatnie zdanie, odwracając wzrok w stronę Yuu.
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo teraz cieszy się moje serce. W końcu ktoś prosto w twarz zapewnił mnie, że nie tylko ja martwię się o niego. Jesteś dobrą osobą. Przepraszam. -powtórzyła za spokojem.
-To ja powinnam tutaj prosić o drugą szansę, nie Ty. Miło mi Cię poznać. Niezmiernie miło mi Cię poznać. -dodała lekko uniosła kąciki swoich ust i nagle zimno, które do tej pory biło od kobiety, jakby zniknęło, zostawiając po sobie, troskliwy uśmiech.
-Nie byłbyś zły i nie miał nic przeciwko temu -zaczęła. -gdybym Cię teraz przytuliła? -zapytała niepewnie, nie chcąc się narzucać mężczyźnie, aczkolwiek jej głos wyrażał wiele wdzięczności do Yuu, ale również i ulgę w pewnym stopniu.
-Mogę? -dodała po chwili, a jej uśmiech stał się jeszcze większy.
Ji Hyo podeszła do niego i objęła go delikatnie.
-Cieszę się, że go kochasz. Nie muszę się martwić o to kto się o niego zatroszczy kiedy mnie nie będzie w pobliżu. On też bardzo Cię kocha, ale z pewnością zdajesz sobie z tego sprawę. Zawsze możesz na nas liczyć. Jesteś ważną osobą dla Takumiego, więc i dla nas jesteś jak rodzina. -mówiąc to oddaliła się na dwa kroki.
-A teraz chodźmy bo jak ten mały złośnik zobaczy, że Cię nie ma, to będzie trzeba go uspokajać przez pół wieczoru. -zaśmiała się.
Kobieta odpowiedziała mu szczerym uśmiechem.
-Dobrze wiedzieć, ale chyba nie będzie trzeba. -mówiąc to wskazała na schody, z których schodził Takumi.
-Takumi! -zawołała go, a mężczyzna odwrócił się w ich stronę, po czym podszedł do nich szybkim krokiem.
-Nie zdążyłam się z Tobą jeszcze przywitać. -mówiąc to wspięła się na palce, ucałowała chłopaka w policzek, a on przytulił ją do siebie mocno.
-No, nie zdążyłaś, fakt. Cześć mamo. -zaśmiał się.
-Cześć synku. -również odpowiedziała śmiechem.
-Siadajcie do stołu, ja zaraz przyjdę. -dodała z uśmiechem, a Takumi przytaknął, po czym złapał Yuu za rękę i pociągnął w stronę jadalni.
-Jak tam żyjesz? -zapytał cicho.
Takumi zrobił duże oczy.
-No widzisz! A nie mówiłem?! -odparł z zachwytem, przytulając go do siebie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-No, moi kochani! Czas na życzenia! -oznajmiła Ji Hyo, wchodząc do jadalni z opłatkami ułożonymi na małym talerzyku. Rozdała wszystkim po jednym, po czym zaczęło się składanie życzeń. Jako pierwsza do Takumiego podeszła jego matka.
-Najbardziej pragnę Twojego zdrowia i szczęścia. Wiesz o tym prawda? Co roku Ci tego życzę, ale tym razem chcę Ci jeszcze powiedzieć, że masz wyjątkowego farta. -spojrzała na Yuu, po czym wróciła do syna wzrokiem.
-Trzymaj się go i nie puszczaj, a ja Tobie życzę, żeby była to Twoja pierwsza PRAWDZIWA i jedyna miłość. -chłopak z niedowierzania przytulił matkę, lekko unosząc ją znad ziemi.
-Oj, Takumi! -zaśmiała się, po czym stając na ziemi, oderwała kawałek jego opłatka.
-Dziękuje Ci. To wiele dla mnie znaczy. Widząc jak się dogadujecie dajesz mi najlepszy prezent jaki tylko możesz. -uśmiechnął się. -Ja za to życzę Ci, żebyś jeszcze przez długie lata zachwycała ludzi swoim głosem, żebyś się tak nie zamartwiała i częściej uśmiechała. -kobieta odpowiedziała uśmiechem, o którym mówił Takumi.
Do Yuu zaś jako pierwszy podszedł Ren.
-Doberek. Jak tam zdrówko dopisuje? -zaczął rozbawiony. -Cieszę się, że tym razem spotykamy się w milszych okolicznościach. Czego mógłbym Ci życzyć? Hmmm...Chyba nie będę zbyt oryginalny. Spełnienia marzeń bo to chyba najważniejsze nie? I żeby wszystko szło po Twojej myśli, zawsze. Po prostu, żeby Ci się dobrze układało bo życzę Ci jak najlepiej. -mówiąc to jego głos jakby stał się spokojniejszy.
-Oo! Mamy zwycięzcę! -krzyknął Ren, a wszyscy spojrzeli w ich stronę.
-Pożyczył mi dziewczyny! Tak jest, najlepsze życzenia! -na jego słowa, rodzina zareagowała śmiechem.
-No co?! -zapytał z oburzeniem.
-Przyda mi się. Chcę się ożenić jeszcze w tym stuleciu. -zażartował, a kiedy zwrócił się do brata, Ji hyo podeszła do Yuu.
-Ty chyba dobrze wiesz czego chcę Ci życzyć nie? Tak jak Ren się mądrzył z tego co dosłyszałam, że spełnianie marzeń jest najważniejsze, tak ja z matczynego punktu widzenia uważam, że zdrowie najbardziej Ci się przyda. Bez tego ani rusz. No i żebyście się trzymali z Takumim jak najdłużej. A i oczywiście powodzenia w pracy! Z tego co zrozumiała z paplaniny moich synów pniesz się do góry, jeśli chodzi o modeling. Oby wszystko czego zapragniesz, każdy cel jaki sobie wyznaczysz, żeby wszystko przychodziło Ci z łatwością. -mówiąc to jej głos był pełen ciepła.
-Owszem, śpiewam. Dziękuje Ci bardzo. -odparła wesoło. Po chwili do Yuu i Takumiego podeszła Inoue.
-No to został mi tylko mój stary i nowy wnuczek! -roześmiała się.
-Załatwię was na raz, ok? Czego ja wam mogę życzyć, czego na pewno jeszcze nikt przede mną nie mówił. -zastanawiała się na głos.
-Uważaj bo ja babcia coś zaraz wywali. -szepnął do Yuu, Takumi.
-Zawsze musi być oryginalna.
-Mikumi! W towarzystwie się nie szepcze nie pamiętasz?
-Pamiętam, pamiętam. -po chwili ciszy nagle dało się słyszeć okrzyk zwycięstwa.
-Eureka! Mam! Wiem! -krzyknęła dumna ze swojej "kreatywności" kobieta.
-Seksu! -ponownie tak jak w przypadku Rena, dało się słyszeć salwę śmiechu, z czego Takumi prawdopodobnie śmiał się najgłośniej.
-I to nie byle jakiego seksu! Dobrego seksu! Porządnego!
-Wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć co do życzeń babciu. -przerwał jej śmiejący się Takumi, a starsza kobieta wciąż nie mogła wyjść z podziwu, że wymyśliła coś tak genialnego.
-No mamo, usiądź już bo popadniesz w samozachwyt. -mówiąc to Akira poklepał matkę po ramieniu, a Ji hyo zaprosiła wszystkich do stołu.
-Poznaj moją babcię. -Takumi nie potrafił przestać się śmiać.
-Spokojnie, ona po prostu MUSI być oryginalna inaczej umrze. Chociaż mnie tam się życzenia podobają.
-No ja wiem, że Ci się podobają Mikumi.
-Tee, gumowe ucho! Wszystko musisz podsłuchiwać babciu?
-Nie, tylko, że teraz pewnie Yuu się na mnie śmiertelnie obraził, co? Nie miałam nic złego na myśli, jestem po prostu bardzo zabawową osobą i po kimś Ren te wieczne żarty musiał odziedziczyć. -wyjaśniła, rozbawiona kobieta, gdy wszyscy w końcu siedzieli przy stole.
-Potraktuj to jako żart. Mikumi będzie zawiedziony, ale taka jest prawda. Przepraszam, że Cię zawstydziłam, będę się gryźć w język. -uśmiechnęła się do niego pogodnie.
-Bo Ty mamo jak zwykle mówisz o trzy słowa za dużo. -odparła Ji Hyo.
-Na drugi raz pomyśl. -dodała, wstawiając się za Yuu.
-Od razu tak zniechęcać?
-Och zaraz zniechęcać! W tej branży..
-Mamo nie. -powiedziała stanowczo Ji Hyo.
-No dobrze, dobrze...
-Ne Yuu? Jak tam Twój pierwszy lot samolotem? -przerwała im w porę Chihaya.
Inoue postanowiła nie ciągnąć dalej tematu życzeń.
-No tak to już jest, ja się do tego przyzwyczaiłam. Cieszę się, że wszystko było w porządku.
-A jak odprawa, przebiegła sprawnie? -zwrócił się Akira do Takumiego.
-Czy musimy rozmawiać o pracownikach lotniska w święta? Tak, wyjątkowo nie było problemów.
-Planujecie rozejrzeć się po Seulu? Szkoda byłoby wrócić do domu bez zobaczenia co to miasto ma do zaoferowania. -zaczęła nowy temat Inoue, chcąc poprawić swój wizerunek w oczach Yuu po nieudanym żarcie z życzeniami.
-Jak mam być szczery to byłem tak zabiegany, że kompletnie o tym zapomniałem. Zawsze jak będziesz chciał to zanim wylecimy mogę Ci coś pokazać. -odparł Takumi.
-Zawsze możecie przyjechać znowu jak będziecie mieć więcej czasu. Oglądanie czegoś na szybko tylko po to, żeby zobaczyć nie ma sensu Takumi. -wtrąciła się matka chłopaka.
-Zrobią co będą chcieli.-dodał Ren.
-A jak tam u Ciebie Chi? Współlokatorka daje Ci popalić?-zapytał ojciec dziewczyny.
-Wymyśliła sobie, że kupi psa.
-Na to wasze małe mieszkanie? -zdziwił się Takumi.
-No, dokładnie. Ja nie wiem gdzie ona się chce z nim zmieścić. Ba! Kto go będzie wyprowadzał?
-Znając życie pewnie Ty.
-Pewnie tak.
-Czym się interesujesz poza modelingiem? W końcu człowiek do jednego się nie ogranicza, ne? -zwróciła się Inoue do Yuu, w momencie kiedy Ren, Chi i Takumi żywo dyskutowali na temat zwierząt domowych i irytującej współlokatorki dziewczyny.
-Miło to usłyszeć bo niestety, ale w dzisiejszych czasach osób zajmujących się modelingiem z zainteresowania jest coraz mniej. Większość po prostu wykorzystuje swój wygląd, żeby znaleźć dobrze opłacalną pracę. Niestety model z pasją jest nie do zastąpienia i zawsze wypadnie lepiej na wybiegu od tego, który robi to dla forsy. -mówiąc to Inoue uśmiechnęła się lekko do Yuu.
-Naprawdę? Hmmm...w sumie nie dziwi mnie to. Mężczyźni przeważnie dobrze gotują. Tu z obecnych chyba tylko Mikumi nie potrafi. Ne Akira?
-Hmm? -odwrócił się w stronę matki.
-Potrafisz gotować, nie?
-Tak, raczej tak. A skąd to pytanie?
-Bo się zastanawiam czy tylko Mikumi nie potrafi gotować.
-Ale co ja? -obudził się nagle Takumi.
-Chryste, zacznijcie słuchać...-Inoue westchnęła ciężko, a Akira zaśmiał się pod nosem.
-Jesteś noga w kuchni! Nawet jajecznicę posłodzisz zamiast posolić jeśli będziesz mieć taki kaprys.
-No bez przesady! Coś potrafię ugotować!
-Eee Takumi...-zaczęła cicho Chi.
-Bez dokładnego przepisu i szczegółowego opisania każdego kroku? -zapytała, a mężczyzna na jej słowa zwiesił głowę.
-Dlatego tak źle się odżywiasz kiedy zostajesz sam. -podsumowała matka Takumiego.
-Musisz kiedyś dać mi spróbować swoich wypieków. -zwróciła się ponownie Inoue do Yuu, z wesołym uśmiechem.
-Koniecznie. -dodała po chwili.
-Ha ha! A widzisz! -wskazał palcem na Chihayę.
-Może miałeś farta. -pokazała mu język.
-Jedno i drugie spokój. -odezwała się Ji Hyo, a Akira i Inoue zaczęli się śmiać.
-Nie zmienia to faktu, że to dość dziwne. On się zawsze trzymał od kuchni z daleka. Ne Takumi? -zwrócił się do syna, Akira.
-Prędzej umarłby z głodu niż coś ugotował.
-A jednak widzisz nie. -odpowiedział szybko siostrze, ale kiedy poczuli na sobie zimny wzrok matki, od razu się uśmiechnęli.
-Wpadnę do was kiedyś na herbatę i ciasto. -uśmiechnęła się Inoue w stronę Yuu.
-Jak już jesteśmy w temacie ciasta. jak tam niespodzianka urodzinowa Yuu? Wszystko wyszło tak jak planowałeś? -uśmiechnęła się do niego Chi. Takumi zaśmiał się pod nosem. "Nie wiedzą co dostałem na prezent. Mają pecha z tymi pytaniami dzisiaj."
-Takumi mówił, że miał wyjątkowo udane urodziny. -dodał ojciec.
-Ja też miałem, w końcu mam nową konsolę. Jestem spełniony, mogę umrzeć. -rozmarzył się Ren, a reszta rodziny roześmiała się głośno.
-Jesteś człowiekiem bez życia. -oznajmiła Chihaya.
-Mam życie, tylko że ja go nie przeżywam, ja w nie gram. -odparł dumnie Ren.
-To się cieszę. -odparł Chihaya z uśmiechem. Na słowa Yuu o dziewczynie, wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz Rena, który zwiesił głowę.
-Nic nie mów...-mruknął, a reszta ciągle nie przestawała się śmiać.
-No cóż synu, taka prawda! -dodał Akira, zwracając się do Rena.
-Yuu dobrze mówi, mógłbyś się go posłuchać. -odezwała się matka Takumiego. Po zakończonej kolacji wszyscy udali się do salonu, który był rozświetlony lampkami wiszącymi na choince i ozdobiony różnymi świątecznymi dekoracjami.
-Kto chcę co do picia? Ren, Chi, Taku to wiem, że gorącą czekoladę. A ty?-zapytała męża Ji Hyo.
-Herbatę, najlepiej gorzką.
-Ja też. -dodała Inoue.
-A Ty Yuu? -zapytała, patrząc w stronę chłopaka z uśmiechem na twarzy.
-Ok. Chihaya, chodź pomożesz mi. -zwróciła się do córki, która na jej słowa przytaknęła i poszła z nią do kuchni.
-Wiem. -zaczął Takumi, kiedy Yuu powiedział mu o prezencie.
-Ja jeden prezent mam u góry w torbie podróżnej bo nie chciałem, żeby coś się z nim stało. -puścił mu oczko, uśmiechając się wesoło.
-Później. -dodał na koniec.
-yhymm...Jak będziemy mieć trochę czasu dla siebie. -Po chwili przyszła Chihaya z mamą Takumiego, które na dwóch tackach niosły picie. Postawiły je na stoliku, następnie siadając obok reszty. Widząc błysk w oczach Chi, Akira roześmiał się mówiąc.
-Dobra Chi, leć. Zaczynasz!
-Tak jest! -wykrzyknęła z radością, po czym podleciała do choinki.
-Ok, no to po kolei. Renu, łapaj. -mówiąc to podała chłopakowi małą paczuszkę. Mężczyzna otworzył prezent i z wielkim z zachwytu oczami przyglądał się zawartości.
-Czy to jest?
-Tak, dokładnie to jest ten pad, o który tak marudziłeś!
-Chi, jesteś wielka, dziękuje!
-Nie ma za co człowieku bez życia. -odparła po czym podała następną paczkę Ji Hyo. Była to duża drewniana skrzynka, owinięta w kolorowy papier. Kobieta zdarła go delikatnie, po czym otworzyła pudło, a w środku znalazła wszystko od farb po pędzle kończąc na paletach.
-To tak, żebyś znów zaczęła malować.
-Śliczne, dziękuje słońce. -uśmiechnęła się do niej pogodnie.
-Takumi! Proszę! Tak jak obiecałam. Tato, Ty tak samo. -mówiąc to podała mężczyznom pudełka, w których środku była cała masa Londyńskich słodyczy.
-Chi, Ty mnie tak dobrze znasz.
-Wiem, dlatego nic teraz nie jedz. Zostaw sobie na potem. -na słowa dziewczyny i Takumi i Akira skrzywili się lekko.
-Ale czemu? -jęknęli oboje z żalem.
-Bo tak.
-No dooobrze. Dzięki Chi. -dodali równocześnie, a reszta zaśmiała się z ich zachowania.
-Yuu, pamiętam jak mówiłeś o tym, że chciałbyś zobaczyć Londyn. -mówiąc to podała mu prezent.
-Tak więc pomyślałam, że kupię Ci coś co będzie Ci o nim przypominało. -pod papierem znajdowała się londyńska budka telefoniczna. Była dość dużych rozmiarów i w dodatku był to pojemnik na ciastka, które znajdowały się w środku.
-Nie wiem czy będą znośnie bo sama je piekłam. -zaśmiała się.
-Babciu, a dla Ciebie mam to. -podała ostatni prezent Inoue. Były to słuchawki nauszne.
-ooo! Dziękuje Chi, teraz ta głupia maszyna nie będzie mi przeszkadzać!
-Teraz to sensu nie ma bo wiem gdzie ich szukać. -roześmiał się Takumi.
-Żadne ciastka, ZWŁASZCZA czekoladowe się przede mną nie uchowają.
-Dobra, dobra Mikumi, Ty już nie gadaj, tylko idź po prezenty. -przerwała mu Inoue, a mężczyzna wstał z miejsca.
-Będę się streszczał. -poinformował Takumi, po czym pierwszą paczkę podał Chi.
-To tak żebyś mi nie płakała. -dziewczyna rozdarła papier i lekko pisnęła z zachwytu.
-Takich jeszcze nie mam! -powiedziała wyciągając szpilki z pudełka.
-Ty ją będziesz woził po lekarzach jak sobie coś zrobi. -powiedział ojciec patrząc na Takumiego, który podał kolejny prezent Renowi, oraz jego ojcu. Oboje zadowoleni ze swoich podarków, uśmiechnęli się do niego dziękując. Ji Hyo otrzymała od niego mikrofon, który był bardzo trafionym prezentem.
-Dziękuje Takumi, przyda mi się. Akurat ten chciałam. -odparła z zadowoleniem.
-Jestem zły i niedobry, tak więc prezentu dla Yuu nie zobaczycie, chyba, że wam pokaże jak go ładnie poprosicie. -odparł pokazując im język, po czym podał Inoue pudełko.
-Mikumi! To to...to jest absolutnie piękne! -zachwyciła się kobieta przyglądając się pozytywce.
-Twoja kolej mamo. -mówiąc to Takumi z powrotem usiadł obok Yuu.
Kobieta wstała biorąc w ręcę mały pakunek.
-Proszę Takumi, to jest ode mnie i taty. -mężczyzna rozdarł papier.
-Kamera? Świetnie! Miałem sobie kupić, ale zawsze zapominałem. Dzięki. -odparł uśmiechnięty.
-To samo jeśli chodzi o Ciebie mamo. To ode mnie i Akiry. -przysunęła jej stronę z pomocą męża ciężki i duży prezent.
-Maszyna do szycia! Dzięki, moja stara mi już szwankuje! -Akira zaś dostał od żony perfumy.
-Dziękuje kochanie. -ucałował kobietę w policzek.
-Ren Ty też masz prezent ode mnie i taty bo na Ciebie nie miał tata pomysłu więc stwierdziłam, że może się podczepić do mnie. -roześmiała się podając mu płaski pakunek. Był to tablet, na którego widok Ren znów ucieszył się jak dziecko.
-Yuu -mówiąc to zwróciła się do niego.
-Nie wiem czy Ci się to spodoba, ale nie miałam pomysłu, a chciałam dać Ci coś od siebie. -podała mu duży prostokątny prezent, zapakowany w czerwony papier. Był to obraz namalowany przez Ji Hyo, na którym był on razem z Takumim.
-Wzorowałam się na zdjęciu, które widziałam u was, jak przyjechałam. Co prawda jest znacznie inny, mam na myśli tło, ale to chyba nie problem, co? -dodała niepewnie.
-To skoro już jesteśmy przy Tobie, to może teraz Ty? -zapytała po jakimś czasie.
PART 1
-Cieszę się, że Ci się podoba. Dawno nie malowałam i w sumie bałam się, że mi nie wyjdzie. -odparła, a jej uśmiech był pewniejszy.
-Niedługo nie będziemy mieć miejsca na ścianach. -zaśmiał się Takumi. Chihaya wzięła od Yuu prezent, powoli rozdzierając papier.
-Yay! Dziękuje, dziękuje, dziękuje! Będę miała co robić w zimne wieczory. -uśmiechnęła się przyglądając się płycie. Przeczytała o czym jest gra, po czym zachichotała cicho. „Potem mu powiem, że chyba przypadkowo a może specjalnie kupił mi yaoi.” Matka Takumiego zrobiła duże oczy ze zdziwienia, kiedy tylko ujrzała łańcuszek.
-Mój boże! -krzyknęła przyglądając się nutce.
-Jest dokładnie taki sam. Jaki piękny. Boże, Yuu dziękuje! Akira, proszę zapnij mi go. -odwróciła się plecami do męża, który tak jak go prosiła założył jej łańcuszek na szyi.
-Wow! Jest świetny! Powieszę go sobie nad łóżkiem. Dziękuję Yuu. -odparł Ren z zachwytem, na co Takumi roześmiał się głośno.
-A nie mówiłem, że powiesi go sobie nad łóżkiem!? -zwrócił się do Yuu.
-Szukałem tej książki! -oznajmił Akira, patrząc na Nakamiego.
-Dziękuję Ci bardzo. -Inoue, gdy odpakowała prezent zakryła usta dłonią i ze wzruszeniem patrzyła na lalkę.
-Skąd ją masz? -zapytała cicho.
-Jest dla mnie bardzo cenna. Tyle ważnych rzeczy wydarzyło się wtedy gdy ją znalazłam w sklepie Marco. Dziękuje Ci. -kobieta poderwała się z miejsca i uściskała chłopaka.
-Jest przepiękna. Na pewno dostarczy mi inspiracji do nowej kolekcji. -uśmiechnęła się z zeszklonymi oczami.
-No nic, Ren, Twoja kolej. -powiedział Akira, spoglądając w stronę syna.
-No to tak. -Ren rozdał prezenty wszystkim oprócz Yuu, gdyż jego wciąż trzymał w ręcę.
Każdy z nich po otwarciu wybuchł śmiechem oprócz Chi, która zachwyciła się plakatem.
-ahfirgsjkfdmaierjkgf!
-Tak Chi wiem, że Ci się podoba.
-ahgjndfkcmx!
-Tak wiem, że powiesisz go sobie nad łóżkiem i że dziękujesz.
-aehgfjkzdjv!
-Tak wiem, że mój jest ładnieszy.
-Ej!
-No co? Taka prawda. -oboje zaczęli się kłócić o to czyj plakat jest lepszy, aż w końcu Akira kazał im się uspokoić. Reszta z nich dostała prezenty dość humorystyczne. Na przykład ojciec Rena dostał kwiatki, a Inoue materiał.
-No nic. Yuu, mój prezent jest ode mnie i taty bo jako jedyni nie mieliśmy ambitnych pomysłów. -zaśmiał się podając mu kopertę. W środku były bilety do Toskanii. Była to dwutygodniowa wycieczka dla dwóch osób.
-Co prawda przyda wam się to w okresie wakacji, ale mam nadzieje, że choć trochę Ci się spodoba. Na drugi rok mam nadzieje wpadnę na coś bardziej ambitnego. Po Renie, Akira dał prezenty Chi i Ji Hyo, gdyż reszta już otrzymała od niego podarunki.
-Piękna kolia, dziękuje. -uśmiechnęła się żona, dając buziaka mężczyźnie. Chi jak zwykle zachwyciła się prezentem, którym było dvd z koncertu jej ulubionego zespołu.
PART 2
-No to co ? Teraz ja, nie? -Inoue wstała z fotela.
-Pewnie jeszcze Ci nie mówiłem, ale babcia idzie na łatwiznę i zawsze szyje coś na prezent. Nie lubi tej części świąt bo nigdy nie wie co komu dać, więc stawia na coś na czym się zna i wie komu w czym dobrze. -powiedział cicho Takumi, lekko nachylając się w stronę Yuu. Kobieta rozdała wszystkim prezenty.
-Dziękuje babciu, jest taka jak Ci opisywałam i będzie pasować do butów od Takumiego! -uśmiechnęła się Chi, wyciągając z pudełka sukienkę.
-A ja mam nową suknię na występy. -pochwaliła się Ji Hyo.
-Nowa ramoneska! Dzięki! Stara już mi się ściera, -przymierzył swój prezent Ren.
-W tym roku nie marynarka? Dziwne. -śmiał się Takumi, przyglądając się koszuli i założonej na niej kamizelce.
-Jakoś mnie tak natchnęło. -uśmiechnęła się Inoue, wzruszając ramionami.
-Znając Twoją niechęć do garniturów będziesz się cieszył z prezentu. -zwróciła się do Akiry z lekką ironią.
-Ładny, podoba mi się. Czemu Ty chcesz mnie na siłę do nich przekonać?
-Bo wyglądasz w nich na bardzo przystojnego mężczyznę.
-A bez niego nie jestem!?
-Jesteś, jesteś kochanie. -Uspokoiła go żona, klepiąc Akirę po ramieniu.
-A Ty Yuu, masz dwa prezenty. Bo nie mogłam się powstrzymać. -zaśmiała się. Miała na myśli babciny szalik, który uszyła mu raczej dla żartów, ale oprócz tego dała mu elegancką marynarkę.
-Znacie mnie, jak co roku coś wam szyję. -dodała wciąż się śmiejąc.
Kiedy już wszystkie prezenty zostały rozdane, popijając ciepłe napoje, spędzili długi czas na rozmowach i śmiechach. Na dworze śnieg sypał coraz mocniej, a zatłoczony Seul mimo później godziny wciąż tętnił życiem.
-Dobra, wypadałoby posprzątać, nie? -zastanawiała się Ji Hyo wzdychając oraz jednocześnie opierając się o ramię partnera.
-Już chcesz zwijać imprezę? -zaśmiał się Akira.
-Nie mówię, że zwijać, powoli ogarniać bałagan na przykład ze stołu w jadalni. Z resztą jest już prawie dwudziesta trzecia. -ziewnęła.
-No dobrze. To Ty siedź, a ja się wszystkim zajmę, wystarczająco się napracowałaś przy przygotowaniu tego wszystkiego. -mężczyzna wstał z kanapy.
-Pomożecie mi? -zwrócił się do reszty, Inoue natychmiast się podniosła.
-Nie mamo, Ty też siedź.
-No, ale Akira!
-Siedź.
-Phi...-kobieta ponownie usiadła na fotelu.
Ren i Chi zaczęli wynosić naczynia do kuchni, a ojciec zajął się sprzątaniem. Zaś Takumi zwrócił się w stronę Yuu.
-Zaraz im pomożemy, tylko chodź ze mną na sekundę. -powiedział cicho, łapiąc go za dłoń, idąc w stronę piętra, po schodach ku górze. Było ono wystrojone dość młodzieżowo. Na półkach stało mnóstwo książek, gier, kilka pucharów czy też medali. Widać było, że piętro podzielone było na dwie połowy. Po jednej stronie była część Takumiego, a po drugiej Rena. Na końcu, pośrodku znajdowało się wyjście na większy niż na dole balkon. W oczy rzucał się również stojący w rogu fortepian, skrzypce i gitara akustyczna. Cóż się dziwić, po matce dzieci miały smykałkę do muzyki i gdy byli młodzi uczyli się grać na różnych instrumentach. Był to pokój Takumiego przez znaczną część jego dzieciństwa. Gdy weszli na górę, mężczyzna podszedł do torby, którą rzucił na swoje łóżko.
Mężczyzna odwrócił się do Yuu, biorąc od niego prezent. Powoli zdarł z niego papier, po czym wyciągając ze środka czekoladowy aparat uśmiechnął się szeroko.
-To dlatego mówiłeś, że masz bałagan w mieszkaniu, nie? Zrobiłeś go sam prawda? -przytulił się do chłopaka.
-Dziękuje! Jest piękny i w dodatku z czekolady. -zaśmiał się. -Trochę szkoda bo za długo nie postoi. -dodał rozbawiony.
-czekoladowo-truskawkowe? Nie miałem takich jeszcze. -dodał po chwili, przyglądając się paczce Black Devili.
-Dziękuje. - powtórzył, a na jego twarzy cały czas malował się uśmiech.
Takumi wyjął z torby średniej wielkości pudełko. W środku była śnieżna kulka z pozytywką w środku, która po nakręceniu grała melodię nagraną wcześniej przez mężczyznę. Na ręcznie malowanej przez niego podstawie widniała złota tabliczka z wygrawerowanym napisem. „Wesołych świąt Yuu! Kocham Cię.” W środku zaś było widać przez szklaną kulkę dwóch stojących obok siebie mężczyzn, trzymających się za dłonie.
-Wesołych świąt, kochanie. -odparł spokojnym tonem głosu, uśmiechając się do niego. Podał mu paczkę, wcześniej całując go delikatnie.
-Postoi najdłużej jak to będzie możliwe. Jest śliczny i sam go zrobiłeś. Strasznie się cieszę. -mówiąc to przyglądał się prezentowi.
Na pytanie dotyczące melodii, mężczyzna przytaknął, patrząc na chłopaka.
-Tak, to ja. Lata grania w końcu się opłaciły. -zaśmiał się.
-Fakt faktem chwaliło, ale oprócz tego, że lubiłem dźwięk fortepianu nie widziałem sensu, żeby uczyć się grać skoro w życiu będę robić coś innego, a jednak mi się to przydało. Teraz wiem, że uczyłem się potem, żeby po prostu grać dla własnej przyjemności, ale nieważne. -machnął ręką.
-Nie ma za co, wesołych świąt. -uśmiechnął się. -Marzeń zbyt wielkich nie mam. Zastanawiam się czy w ogóle jakieś mam? Pewnie tak, tylko musiałbym się zastanowić. Dziękuje. A ja dla Ciebie chcę dokładnie tego samego. Dodatkowo żeby Ci się nigdy już żadna krzywda nie stała i żebyś płakał tylko z radości. -odwzajemnił jego pocałunek. -Tak. -przytaknął. -My, my, przynajmniej mieliśmy być. Mogło mi coś nie wyjść. -roześmiał się.
-A mój aparat jest cudowny. Też Ci bardzo dziękuje. -objął go mocno. -Kocham Cię. -wyszeptał z uśmiechem na twarzy. -I jedno i drugie marzenie pomogę Ci spełnić, obiecuje. Już wiem. -ożywił się nagle. -Moje marzenie, to spełnienie Twoich. Bo mnie do szczęścia nic już nie jest potrzebne. -oznajmił wesoło, przyglądając się Yuu.
-Może i dziwne, ale mnie się podoba. -po tych słowach pocałował go namiętnie. -I to, że mnie kochasz oraz Twoje szczęście to dla mnie najlepszy prezent. -dodał przytulając go do siebie. Po chwili dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła.
-CHI! -z dołu dochodził krzyk Rena, babci i rodziców.
-No przepraszam no! -odkrzyknęła dziewczyna, a rodzina odpowiedziała śmiechem.
-Ci to nawet już szklanki tłuką. -zaśmiał się Takumi.
-Pójdziemy razem. -uśmiechnął się do niego. Wziął go za rękę po czym powoli zaczął schodzić po schodach na dół.
-Co wy tu robicie co? -zapytał Takumi śmiejąc się.
-Chi postanowiła rzucać szklanką do celu, ale coś jej nie wyszło. -zażartował Ren, przemywając palec dziewczyny wodą utlenioną. Chi syknęła, po czym chłopak obwiązał jej palec gazą opatrunkową.
-Nie wyszło i rozcięła sobie palec. -dodał Akira sprzątając z blatu kawałki szkła zmieszanego z krwią.
-Ale już ok. -poinformowała ich Chi.
-Trzeba coś jeszcze zrobić? -zapytał Takumi.
-Nie, w sumie nie. Wszystko już się pierze w zmywarce, a resztę doczyściliśmy ręcznie. -uśmiechnęła się Ji Hyo.
-Spóźniliśmy się na przedstawienia. -zaśmiał się Takumi.
-Strasznie śmieszne. -mruknęła oburzona Chi.
-No już, nie gniewaj się. Tylko uważaj następnym razem. - przytulił ją , po czym ucałował ją w czubek głowy.
-Na Ciebie się nie da długo gniewać. -zaśmiała się przytulając brata.
-Ano widzisz. Daj tato, sprzątnę to do końca. -Takumi wziął ścierkę od Akiry, wycierając blat.
-Na dworze tak sypie, że lepiej módlcie się, żebyście na lotnisku nie utknęli. -powiedziała Inoue patrząc na widok za oknem.
-Spokojnie, damy sobie radę, ne? -Takumi spojrzał w stronę Yuu z uśmiechem.
-Możecie zostać ile tylko chcecie. -uśmiechnęła się Ji Hyo.
-No nie za bardzo mogą. -wtrąciła się Inoue.
-Przecież tam w Ryusei wszystko zostało bez niczyjej opieki.
-Mamo..-spojrzał na kobietę poważnym wzrokiem Akira.
-No co? Ja też muszę wrócić jak najszybciej. Kończyć kolekcję.
-Mamo, potem się dziwisz, że Takumi jest pracoholikiem. -dodał mężczyzna.
-Nie słuchajcie jej, jak dla mnie to możecie tu zostać ile chcecie. -zwrócił się w stronę Yuu i Takumiego.
Kiedy dyskutowali jeszcze na inne tematy, Chi podeszła po cichu do Nakamiego.
-Ne Yuu? Nie wiem czy wiesz bo pewnie to był przypadek, ale ta gra którą mi kupiłeś to novelka yaoi. -powiedziała cicho, po czym zaśmiała się pod nosem.
-Serio, serio.- uśmiechnęła się.
-Nie, nie, nie. -zaprzeczyła natychmiastowo. -Mnie się podoba. Dziękuje. -dodała po chwili z zadowoleniem wypisanym na twarzy.
-Jeszcze nie grałam w novelki yaoi, zobaczę jak wyglądają.
Kiedy już wszystko było posprzątane, matka Takumiego ziewnęła głośno.
-Zmęczona jestem, pożegnam się już z wami, idę spać. Dobranoc moi drodzy. -wszyscy na raz w odpowiedzi życzyli jej dobrej nocy.
-Chyba już wszyscy będziemy się zbierać co? -zapytał Akira.
-To ja sobie idę zając łazienkę. -oznajmił Ren.
-Ej nie tak szybko! -krzyknęła Chi, biegnąc za nim, niestety brat ją wyprzedził, śmiejąc się, na co Takumi westchnął ciężko.
-Idę na górę zapalić. - mówiąc to udał się po schodach na piętro.
Mężczyzna odpakował swoje świąteczne black devile, wyciągnął z paczki jednego po czym zapalając go ruszył w stronę balkonu. "Zimno" zadrżał lekko otwierając drzwi. Trudno się dziwić była zimna, a na dworze padał śnieg.
Mężczyzna zamknął drzwi i stwierdził, że wypali w mieszkaniu, a później wywietrzy pokój.
-Nie zostawia go nawet na sekundę. -stwierdziła Inoue uśmiechając się do Akiry, gdy Yuu wszedł na górę.
-To dobrze. -odpowiedział mężczyzna.
-Bardzo dobrze. -poprawiła go kobieta.
-Czegóż się spodziewać po zimie? -uśmiechnął się do niego.
-Bardzo, są jakby to powiedzieć...hmmm...słodsze od tych miętowych? Bardzo dobre. -dodał wypuszczając dym z ust ku górze.
"A miałem palić mniej." zaśmiał się w duchu.
-Jeszcze raz dziękuje. -dodał przyglądając się mężczyźnie.
-Nie musisz mi dziękować. -uśmiechnął się do niego. -To raczej ja powinienem być wdzięczny Tobie. Tyle się zmieniło odkąd Cię poznałem. Swoją drogą, dzwoniłeś do wujka? Może byśmy się do niego przejechali złożyć mu życzenia i w ogóle?
-O, to fajnie, że przyjedzie. -uśmiechnął się z lekko zaskoczoną miną.
-Jak myślisz co dostaniesz? -zapytał wesoło, gasząc papierosa.
-Swoją drogą, właśnie sobie uświadomiłem, że nie mam prezentu dla Twojego wujka. Pomożesz mi?
-Nie, chciałbym dać coś od siebie. Poza tym to Twój prezent. -oznajmił. -Zagrać? Może mam jeszcze do tego śpiewać? -spytał z lekką ironią. Mógłby, ale przecież nie o to pyta.
Mężczyzna wolnym krokiem podszedł do fortepianu.
-Niby umiem, ale to raczej miała być ironia. -zaśmiał się cicho. -No wiesz, wpływ matki. Uczyła mnie i grać i śpiewać. Jeśli chcesz to mogę. Mnie to obojętne. -uśmiechnął się do niego.
-Tak dla Ciebie tak? -po tych słowach zastanowił się chwilę co miałby mu zagrać po czym położył palce na fortepianie zaczynając grać "Fly me to the moon" Grał płynie, delikatnie dotykając klawiszy. Jego głos był uspokajający, a mężczyzna cały czas lekko się uśmiechał.
Ji Hyo wypadła z pokoju z prędkością światła biegnąc do salonu gdzie siedział Akira z Inoue oraz Chi.
-Słyszycie to!? -spytała z niedowierzaniem, stając w drzwiach.
Wszyscy przysłuchali się uważnie, a po chwili patrzyli na siebie z wielkimi oczami.
-Ostatni raz słyszałam jak Takumi gra kiedy był w liceum...-dodała Ji Hyo patrząc się w sufit.
-Wszystko pięknie, tylko Ren śpiewający pod prysznicem psuje mi atmosferę. -skomentowała Chi, na co Inoue z synem wybuchli śmiechem.
-Skarbie Ty płaczesz? -zapytał się żony Akira, ona zaś usiadła obok niego, po czym wtuliła się w męża zamykając oczy.
-Po prostu się wzruszyłam. On tak pięknie gra, że przypomina mi się jak byli młodzi. Jestem taka szczęśliwa mogąc to słyszeć.
-Wiem, to dla ciebie bardzo ważne. Zawsze chciałaś, żeby Mikumi poszedł w Twoje ślady. Zdolny był, ale cóż wybrał co innego.
-To wszystko dzięki Yuu. Boże jak ja się cieszę, że oni są razem. -westchnęła matka Takumiego.
-Nadal ma taki czysty głos. Czuję to mimo tego, że słyszę go tak niewyraźnie. Może zmieniła mu się barwa, ale to przez to, że jest już starszy o dziesięć lat i pali papierosy. Mimo to jest czysty. -zachwycała się matka w momencie, gdy Takumi wciąż grał na górze.
Mężczyzna po chwili skończył grać. Spojrzał na Yuu, który uśmiechał się do niego.
-Podobało się ? -zapytał przyglądając się mu. Usiadł na podłodze na przeciw Yuu, przysuwając się do niego bliżej.
-Też Cię kocham. Gdyby ktoś inny mnie poprosił, żebym zagrał z pewnością bym się nie zgodził. -podkreślił, a uśmiech na jego twarzy był delikatny i pełen ciepła.
"Sama słodycz." pomyślał Takumi patrząc na chłopaka. Objął go, następnie sadzając Yuu na swoich kolanach. Przybliżył się do niego, po czym kładąc dłonie na jego policzkach pocałował go z namiętnością.
Mężczyzna odkleił się od Yuu aby zaczerpnąć powietrza, po czym zaczął powoli muskać jego wargi swoimi. "Jak ja mogłem żyć sam przez tyle lat?" zadał sobie pytanie w myślach.
Dłonie Takumiego wjechały na plecy Yuu przyciskając go do siebie odrobinę mocniej z delikatnych pocałunków przeszedł do coraz szybszych, zachłanniejszych. Przez ostatnie sytuacje jakie miały miejsce w ich życiu, Takumi czuł się bardziej związany z chłopakiem. Wiedział o nim nawet więcej niż Ji Hyo. "Jesteś dla mnie wyjątkowy i niech aż tak Cię to nie dziwi."
Takumi rozpływał się z rozkoszy jaką dawały mu pocałunki. Przez nie zapominał o całym świecie oraz miał wrażenie, że istnieje tylko on i Yuu. Nie przestając go całować wsunął jak zwykle zimne dłonie pod jego koszulę.
Prześlij komentarz