Nazwisko: Nakami
Wiek: 20
Ur.: 14.02
Wzrost: 170 cm
Waga: 50 kg
Orientacja: homo
Miejsce zamieszkania:
Ryusei, dzielnica Mizuki
Zawód: model
Średniej długości, wiecznie rozczochrane brązowe włosy. Tego samego koloru zamyślone oczy. Wyznaje zasadę „jak wstanę-tak wyjdę” w końcu w pracy i tak ułożą mu włosy i nałożą make-up. Na jego twarzy bardzo często gości promienny uśmiech. Jest jednym z tych szczęściarzy, którzy mogą jeść ile wlezie a i tak nie przytyją, od 15 roku życia utrzymuje taką samą wagę.
Nieśmiały, niewinny. Rozbawić można
go tak samo łatwo jak doprowadzić do łez. Trochę strachliwy,
najbardziej boi się ciemności. Straszny z niego pieszczoch.
Jego matka zmarła gdy był mały więc
nie pamięta jej za dobrze, ze zdjęć wie, że była piękną
kobietą. Ojciec-pracocholik był zawsze zbyt zapracowany żeby się
nim zajmować więc wychowywali go dziadkowie. Wytykany palcami przez własną rodzinę z powodu bycia homo, uciekał do wujka (brata swojej mamy) z którym bardzo dobrze się dogadywał. Jego życie miłosne było natomiast w fatalnym stanie. Gdy miał 15 lat został zgwałcony przez swojego senpaia, reszta jego "miłości" działała na tej samej zasadzie. Przyjechał do Ryusei
nie tylko w poszukiwaniu pracy ale również aby zostawić za sobą przeszłość. Wyjechał z Tokio tylko dlatego żeby być jak
najdalej od rodziny, która była, jest i zawsze będzie przeciwna
jego pracy jako modela. W stolicy przez pewien czas pracował dla
kilku znanych czasopism co spowodowało, że stał się sławnym i
rozpoznawalnym modelem. Przeprowadzka do mniej znanego miejsca jest
mu na rękę bo uwolnił się w końcu od tłumu fanek i paparazzi
śledzących każdy jego krok.
- -uwielbia truskawkowe pocky
- -kocha zwierzęta, zwłaszcza psy
- -nie przepada za alkoholem (po prostu ma słabą głowę)
Powiązania (będą rozwijane ale puki co takie skrótowe)
W związku z Takumim Shirayuki
3 027 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 2001 – 2200 z 3027 Nowsze› Najnowsze»-Zbadam Cię od razu, póki czekamy na wyniki badań Shitayukiego-san, dobrze? -mówiąc to wzięła z szuflady biurka stetoskop, który przyłożyła do jego klatki piersiowej.
-Zakaszlaj. -nakazała, przysłuchają się odgłosom w słuchawkach.
-Tego czy z nim źle, to nie wiem, ale obawiam się, że nie za dobrze to wygląda. Przy jego trybie życia oraz przez uraz odniesiony kilka miesięcy temu, doliczając to, że Shirayuki-san kompletnie o siebie nie dba, jest wręcz idealnym organizmem, dla chorób. Dla wszelkich infekcji wygląda on tak, jakby stał przed nimi z tabliczką "Zapraszam". W najgorszym przypadku, z pewnością wiesz jaką może usłyszeć diagnozę. -mówiąc to Konari próbowała wszystko wyjaśnić w jak najłagodniejszy sposób.
-Tak, dokładnie. Nowotwór, to choroba, która rozwinie się w jego ciele prędzej czy później, jeśli dalej będzie się tak traktował. -odparła poważnym tonem. -Nawet jeśli teraz nic nie wyjdzie, to może tu wrócić, za tydzień, miesiąc, rok i już nie będzie tak kolorowo. Dobre odżywianie i ciepłe ubieranie tu nic nie da. Jeśli nadal będzie tyle palił, to może w ogóle nie jeść i chodzić na lodowisko w bieliźnie bo i tak prędzej czy później wpędzi go to do grobu. -dodała, już tym razem ostrzej dobierając słowa.
-No, ale u Pana to jedynie początek grypy, będzie Pan musiał dużo leżeć, pić ciepłą herbatę i wygrzewać organizm, a jeśli się Panu pogorszy, to ma Pan tu receptę i proszę wykupić te leki, dobrze? -podała mu karteczkę.
-Shirayuki-san, jest osobą uzależnioną. Nie dziwota, więc, że Pana nie słuchał. Częstsze chorowanie, jest przede wszystkim związane z jego urazem odniesionym kilka miesięcy temu, a teraz jeśli w dodatku doprawia się papierosami. -nie dokończyła zdania, gdyż wstała od biurka podchodząc do wyjścia.
-Pójdę zobaczyć co z nim, a Pana prosiłabym o zaczekanie na zewnątrz. Przyjdę Pana poinformować o wszystkim.
-Nakami-san. -podeszła do niego Konari po ponad dwóch godzinach.
-Zbiliśmy gorączkę Shirayukiemu-san i właśnie się obudził. Leży w tej sali co zwykle. 308. Może Pan do niego iść. -oświadczyła. -Przyjdę do Panów za jakąś chwilę. Musimy poważnie porozmawiać i dobrze, żeby i Pan i Shirayuki-san przy tym był. -dodała z grobowym wyrazem twarzy, oddalając się w stronę gabinetu.
-Bywało lepiej. -odparł krótko odwracając wzrok.
-Nie, tylko krzywo po sobie patrzyli, kiedy rozmawiali na mój temat. -odparł cicho. -To dobrze, zaopiekuje się Tobą, jak wrócimy do domu. -dodał już głośniej.
Mężczyzna przemilczał wypowiedź Yuu. Do sali weszła doktor Kotori trzymając w dłoniach wyniki badań Takumiego.
-Shirayuki-san, mam złe wieści.
-Nowotwór? -zapytał cicho.
-JESZCZE nie. -podkreśliła pierwsze słowo.
-To chyba dobrze, a nie źle?
-W pewnym stopniu tak, ale...
-Ale?
-Jeśli nie ograniczy się Pan do pięciu papierosów makymalnie na dzień, to wróci tu pan z zaawansowanym rakiem płuc za niespełna trzy miesiące. Pana gorączka, ból i inne objawy, są znakiem alarmowym. Dobrze, że Pan przyjechał bo inaczej musielibyśmy wysłać po Pana karetkę i zgarniać Pana gdzieś z ulicy. -powiedziała poważnym tonem.
-Jeśli Pan o siebie nie zadba.
-Ale ja przecież...
-Umrze Pan, Shirayuki-san. -przerwała mu kobieta.
-Na razie zostaje Pan na trzy dniowej obserwacji. A Pan, Nakami-san, jest zobowiązany do pilnowania, Pana partnera. Oczywiście jeśli chce Pan, żeby żył. -zwróciła się do Yuu.
-Mam następnych pacjentów, więc przyjdę resztę dopowiedzieć Panom za około godzinę. -po tych słowach wyszła z sali, a Takumi przekręcił się na drugi bok, tyłem do Yuu. "To się nazywa otrzeć się o śmierć...w pewnym sensie."
Mężczyzna nic nie odpowiedział. Wstał z łóżka, podszedł do wieszaka, na którym wisiała jego kurtka, wyciągnął z niej paczkę fajek, otworzył okno, z którego szybko zaczęło się do środka wdzierać zimne powietrze. Zapalił jednego, zaciągnął się mocno ze trzy razy, po czym wyrzucił papierosa za okno, razem z resztą, która znajdowała się w paczce. Zamknął z trzaskiem okno, po czym usiadł na łóżku, naprzeciw Yuu.
-To był mój drugi i ostatni, dzisiaj papieros. -oznajmił.
-Nie płacz, nie dam się zabić. -wytarł dłonią jego łzy.
-Miałem Cię nie zostawić i nie mam zamiaru tego robić. Nie bój żaby, będzie ok. -dodał po chwili.
-Przysięgam, to już nie są żarty. Naprawdę, mogłem skończyć w ziemi. -powiedział cicho. -Ograniczę, nigdy Cię nie zostawię, aż do śmierci będę obok Ciebie. Nie musisz się bać. -zapewnił go, aczkolwiek jego głos był zmartwiony.
-Twojej, naszej, nigdzie się bez Ciebie nie wybieram. -próbował go jakoś uspokoić.
-Zawsze jestem obok. W domu, w pracy. Nie będziesz musiał patrzeć jak umieram. -objął go delikatnie.
-Nie myśl już o tym, żyje, mam się dobrze, to tylko przeziębienie.
-Dobrze, dobrze. -położył się niechętnie do łóżka.
-Do ślubu jeszcze trochę czasu, najważniejsze, żeby do sylwestra wyzdrowieć. A i Yuu..-zaczął, patrząc na niego. -Jutro masz sesję i ani mi się waż prosić ją przekładać. Ja sobie tu leżę pod opieką, a Ty maszerujesz do pracy. Nic mi tu nie będzie, więc wracasz do domu i wysypiasz się na jutro, jasne? -spojrzał na niego z powagą.
-Chcę Ci pomóc, poza tym źle się czujesz, powinieneś odpoczywać. -odparł Takumi. -Postaraj się chociaż zdrzemnąć z dwie godziny, cokolwiek, proszę.
-Musisz dobrze wypaść bo ja potem będę sprawdzać te zdjęcia. -pogroził mu palcem, na koniec śmiejąc się cicho.
Gdy lekarze stwierdzili, że Takumi jest już zdrowy postanowili go wypuścić po czterodniowej obserwacji.
Idąc do domu mężczyzna zastanawiał się czy Yuu wrócił już z pracy, czy też nie zastanie go w domu. Na dworze było mroźno, a przez śnieg była słaba widoczność. Otwierając drzwi od mieszkania, wytarł buty na wycieraczce, po czym wszedł powoli do środka.
-Tadaima! -krzyknął, licząc na odpowiedź, aczkolwiek w mieszkaniu było wyjątkowo cicho.
-Pewnie jest w pracy. -powiedział do siebie, ściągając buty i zaśnieżoną kurtkę. "Będę siedział cicho i zrobię mu niespodziankę jak wróci."
Takumi zapowietrzył się lekko, zakrywając usta dłonią.
-ciasto...-stwierdził cicho. "Więc już jest. Pewnie zaraz wróci." Mężczyzna pobiegł do przedpokoju, schował buty do szafki, wytarł kałużę od stopniałego śniegu, a kurtkę wcisnął jak najgłębiej do szafy, za to torbę, w której miał rzeczy wrzucił do garderoby. Sam zaś schował się w pokoju gościnnym za łóżkiem.
Mężczyzna siedział cichutko, chwilę potem wstał z podłogi. Podszedł do uchylonych drzwi.
-TADAIMA! -krzycząc, wybiegł do salonu, a następnie złapał Yuu od tyłu unosząc go lekko do góry. Zakręcił się dookoła, po czym usiadł, a właściwie przewrócił się na podłogę obok choinki, wciąż przytulając się do Yuu.
-Upiekłeś ciasto! -dodał, z uśmiechem na twarzy.
Mężczyzna pocałował go zachłannie, obejmując mocno.
-Teraz tak. Nie cierpię szpitali, a lekarzy tym bardziej. Nie wiem jak ja tam kiedyś te dwa tygodnie wytrzymałem. -westchnął ciężko, przytulając się do Yuu.
-Ale to już nie istotne. Nie paliłem dzisiaj w ogóle, nic, a jest już po trzynastej. -pochwalił się z dumą w głosie.
-Um...Dla takiej nagrody, mogę nawet zupełnie rzucić. -roześmiał się. -Rany, nie dość, że jesteś seksowny, to jeszcze pieczesz pyszne ciasto czekoladowe. -dodał, kładąc głowę na jego ramieniu.
-No, no Yuu, skompletowałem Cię, a Ty nie powiedziałeś, że jest to zawstydzające. -złożył na jego ustach długi francuski pocałunek.
-Nagroda. Jak wychodzę ze szpitala to jesteś taki mało wstydliwy i język masz cięty. -dodał odsuwając się trochę od Yuu. -Podoba mi się to. -mówiąc to uśmiechnął się do niego cwaniacko. -Specjalnej nagrodzie? Ulala, chyba rzucę palenie. -zaśmiał się cicho. -Ale z drugiej strony tak bardzo lubisz ten zapach, może lepiej nie? -przekomarzał się na koniec.
-Shisha!Zacznij szykować nagrodę bo rzucam od jutra. -zaśmiał się. - Wisisz mi sesję, ale to myślę, że jak wrócimy ze Stanów to ją załatwimy. -dodał patrząc w jego stronę.
-Też tęskniłem. -uśmiechnął się lekko. -Wiesz jakie to było straszne, kiedy jestem budzony rano, otwieram oczy, a tam nie Ty, tylko pielęgniarka? -dodał rozbawiony. -Żeby chociaż Yuu w stroju pielęgniarki,ale nie. Jakaś brzydka baba. -pokazał mu język, okazując swoje zniesmaczenie.
-Żaaadnee. -skłamał. -Dopóki mi nie zasugerowałeś, że mogę mieć jakieś myśli, to takowych nie miałem. -w tym przypadku jego słowa były prawdą.
-A teraz mam i to dość brudne myśli. -zaśmiał się, patrząc na Yuu. -Teraz moje serce będę miał przy sobie. -przytulił się do niego ponownie.
-To jak? Może rozpakujemy Twoje rzeczy do końca, co? Swoją drogą, co chcesz zrobić z mieszkaniem?
-To dobrze, lepiej żebyś nie wiedział. -mruknął wstając z podłogi.
-No to mieszkanie mamy z głowy. Dobrze, bo bałem się, że będzie z tym więcej cackania. -mówiąc to poszedł do pokoju gościnnego, gdzie na podłodze stały pudełka w których były rzeczy Yuu.
-Baaardzooo nieprzyzwoitego. -podkreślił Takumi, śmiejąc się cicho.
-Wyszło na to, że całość nam sprawnie poszła. Tylko teraz jeszcze Cię rozpakować i spokój. -mówiąc to wziął jedno z pudeł w którym były ubrania chłopaka i zaniósł je do garderoby.
-Będzie. Garderoba jest duża, a ja nie jestem w stanie jej całej zapełnić samemu. No, może być trochę ciasno, ale to nic. Pomieścimy się. -odparł stawiając pudło na ziemi.
-Albo przebijemy się do sąsiada i powiększymy garderobę. -zaśmiał się Takumi.
-No to jak, lecimy dalej nie? Co teraz?
-No to do roboty. -uśmiechnął się po czym poszedł za chłopakiem.
Kiedy już wszystko porozkładali, Takumi poszedł do sypialni i z szafki nocnej wyciągnął mały pakunek.
-No i koniec! Uporaliśmy się ze wszystkim! Można uznać, że przeprowadzkę mamy za sobą! -mówiąc to poszedł do salonu, chowając paczuszkę za plecami. Podszedł do mężczyzny, po czym wyciągnął prezent w jego stronę. Była to zapakowana w ozdobny papier arafatka. Identyczna do tej, którą Takumi wyrzucił Yuu na balkonie, gdy wprowadził się do niego na okres próbny.
-Witaj w domu. -oznajmił z uśmiechem, tak samo jak zrobił to kilka miesięcy temu.
-Oczywiście! Jak tylko zrobi się cieplej! -roześmiał się. -Albo nie już idę po kurtkę. -odwrócił się w stronę przedpokoju.
Mężczyzna wrócił do salonu.
-Nie stawiasz oporu jak robię Ci malinki. -"Jak zwykle musiałeś wywalić jakiś taki przykład związany z seksem nie? " zaśmiał się w duchu. -Zakrywamy je fluidem i w porządku. W ogóle wiele się zmieniło. Nie tylko jeśli chodzi o takie rzeczy jak kąpiel itp. -dodał podchodząc do mężczyzny.
-Powiem Ci, że nigdy nie przypuściłbym, że będę w stanie jeszcze z kimś zamieszkać. Nadal ciężko mi w to uwierzyć. -odparł siadając na kanapie.
-To "padło" brzmi jakbym Cię wylosował w totolotku. To źle brzmi, nie podoba mi się. -odparł na początku śmiejąc się cicho, obejmując go w pasie.
-A ja cieszę się, że upiekłeś mi ciasto. -oznajmił, śmiejąc się na koniec.
-A jak tam samopoczucie? Nie czujesz się gorzej? Mówiłeś, że doktor Konari powiedziała, że masz grypę. -dodał po chwili, kładąc dłoń na jego policzku.
-To dobrze, że już lepiej. -uśmiechnął się lekko. -No pewnie! Ciasto kocham najbardziej! -odparł z ledwo dostrzegalną ironią.
-Dokładnie! Przecież to oczywiste, że szybciej podniecę się przez ciasto, niż przez Ciebie. -zażartował, udając powagę.
-To nie jest zły pomysł....-odparł z miną myśliciela. -Skoro jest homoseksualizm to może czekoseksualizm? No bo w sumie tylko do czekoladowego żywię takie uczucia.-zastanawiał się. -No to w takim układzie nie jestem już homo tylko czekoseksualistą. Oczywiście nie masz nic przeciw, czyż nie? Wiedziałem, że się zgodzisz. Jak będę miał małe babeczki to dam Ci znać. -dodał na koniec, powstrzymując się od śmiechu. "Co za bezsens!"
Odwzajemnił pocałunek, wpijając się w jego usta.-Kurde, nie ważne i tak nie będzie ani seksowniejsze, ani bardziej kochane, a już na pewno ciasto nigdy nie będzie słodsze od Ciebie. Nie przegrasz z nim bo ono zniknie i mnie zostawi, a Ty nadal będziesz blisko. Co nie zmienia faktu, że babeczki moglibyśmy upiec. -zaśmiał się na koniec.
-Ale babeczki też bo pierników na święta nie zrobiliśmy. -mruknął. -No nie wiem, nie wiem, wciąż czuję się nie przekonany. Kto wie może wrócę do ciasta i ono mi da szczęście? -droczył się, wodząc wzrokiem wokół pokoju.
"Szlag by Cię Ty seksowny cwaniaku." zaśmiał się duchu.
-Biorąc pod uwagę to, że z ciastem jest to raczej niemożliwe. -W tym momencie Takumi spojrzał na niego uwodzicielsko, złapał go za koszulkę, przyciągając Yuu do siebie, a koło ucha zrobił mu małą malinkę.
-To nie, nie da mi więcej szczęścia. -dodał, mówiąc mu do ucha.
-Nawet mi to przez myśl nie przeszło! No może przez chwilę. -zażartował.
-Chrzanić sesje. -mruknął opierając się na jego ramieniu.
-Ile razy mam Ci powtarzać, że ludzie są głupi?
-To jak się będą przyglądać, to ja zrobię tak, że przestaną.- odparł z powagą. -Pewnie, jeśli chcesz.
-Wedle życzenia. -mówiąc to delikatnie zrzucił chłopaka, na siedzenie obok. Po czym wstał i zabrał ze stolika komórkę.
-Na jaką masz ochotę? -zapytał, szukając numeru do pizzerii.
-Hawajska, ok. -odparł Takumi z uśmiechem. -U Ciebie wszystko musi być na słodko? -zapytał śmiejąc się.
-Żebyś cukrzycy nie dostał od tej słodkości. -zaśmiał się, po czym zamówił dużą hawajską pizzę.
-Do pół godziny powinna być. -oznajmił, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni.
-Tak jak wtedy. Co za chuj...-mruknął zbulwersowany z niezadowoleniem wypisanym na twarzy.
-Nie raz nam już ktoś przerwał. -usiadł z powrotem obok Yuu.
-Pamiętam, jak się wściekałem na tego dostawcę. -zaśmiał się pod nosem.
-Potrzebnie! Jak można tak bezczelnie przerwać!? W TAKIM momencie?! -oburzył się krzyżując dłonie na piersi, okazując swoje niezadowolenie.
-Chyba poza Azję bo w Korei byłeś, więc poza Japonię wyjechałeś, właściwie wyleciałeś, aczkolwiek wszyscy wiem o co chodzi, więc mogę powiedzieć jedno. Już niedługo, zobaczysz jak będzie fajnie. Pamiętasz, że jedziemy jeszcze do Nowego Yorku prawda? Jak będziesz chciał to jak czas pozwoli to pojedziemy gdzieś jeszcze. -dodał po chwili.
-Wesela to nic specjalnego, no może jak się wszyscy schleją to będzie śmiesznie. -odparł obojętnie. -Ale będzie fajnie, masz rację. -objął mężczyznę.
-Strasznie się tulisz. Nie wiem, jesteś jakiś niedopieszczony, czy co? -zaśmiał się na koniec.
-Jakich ja się smutnych rzeczy tutaj dowiaduje. Czyżbym aż tak Cię zaniedbał? -przyciągnął go do siebie, przytulając się do Yuu, a dłońmi jeżdżąc wzdłuż jego pleców.
-Obiecuję, że Ci to wynagrodzę, ale jak ten skurczybyk od pizzy sobie już pójdzie. -dodał śmiejąc się cicho.
-Potulać, też Cię potulę. -odparł spokojnym głosem.
-To jest raczej mój pech niż ich wyczucie czasu. -poprawił go.
Lekko zaskoczony spojrzał na niego z łobuzerskim uśmiechem.
-Hmm...Dla mnie to pytanie retoryczne, mój drogi. -odpowiedział nie spuszczając z niego wzroku.
-Ohoho, przygadał kocioł garnkowi. A kto tu się tuli i narzeka, że jest niedopieszczony, he? -odparł unosząc brwi ku górze.
-Kurwa, z czego Ty się śmiejesz? Bo nie rozumiem. Aż tak Cię bawi to, że masz chłopaka zboczucha? -odparł po czym sam zaczął się cicho śmiać.
-A ja mam chyba kota, zamiast chłopaka bo się tak przymila, jak zwierzak. -zaśmiał się, gdy chłopak pomiział jego szyję.
-No, nie byłoby to samo bo to jednak mimo wszystko część mojego charakteru.
-Jak najbardziej, wszystko się zgadza, koteczku. -uśmiechnął się delikatnie. -Nie mógłbym zaprzeczyć, to co powiedziałeś jest stu procentową prawdą. Z resztą wiesz o tym bo już nie raz Ci to mówiłem. -dodał po chwili.
-Tak, mocniej wal w te drzwi...najlepiej je wyważ..-westchnął ciężko Takumi, gdyż jego sympatia do dostawców pizzy, jak i kurierów czy innych ludzi o podobnym zawodzie była tak samo wielka jak na przykład do psów, których nie znosił. Wstał z kanapy, w przedpokoju wyciągnął z kurtki portfel, po czym otworzył drzwi dostawcy. Z zimnym i jakby obrażonym spojrzeniem odebrał od niego pizzę, płacąc mu daną kwotę. Następnie kopnął drzwi, zamykając je z głośnym trzaskiem.
-Jestem bardzo spokojny. -odparł z grymasem na twarzy wchodząc do salonu.
-Oczywiście, że tak. Już Ci to powiedziałem. -odparł stawiając pudełko na stole, po czym poszedł do kuchni po nóż i talerze.
-Nie wiem, to juz Twoja działka. Ale wiem jedno, ze jeśli ta nagroda nie zagoi mnie z nóg, to pojde wypalić ze dwie paczki! -Odkrzyknal z kuchni.
-Taa? Jaką? -zapytał stawiając talerze na stole.
-Tak nagle Cię olśnił? -dodał po chwili patrząc w jego stronę.
-Jak długo będę musiał czekać? -mruknął niezadowolony, krojąc pizzę.
-Swoją drogą, Twój wujek nie miał przyjechać po świętach? Kontaktowałeś się z nim?
Takumi westchnął ciężko.
-Yh...no dobrze pozostaje mi być cierpliwym. -mruknął zawiedziony, podając Yuu talerz z pizzą.
-Proszę. Zajęt tak? Rozumiem, aczkolwiek jedno mnie dziwi. Tak wiele osób jeździ do onsen w okresie świąt? Czy też przez zajęty masz na myśli coś poza pracą?
-Jak tak będziesz mi mówił, że mi się spodoba i w ogóle to możesz być pewien, że moja cierpliwość bardzo szybko się skończy. -odparł Takumi, patrząc w jego stronę. -No tak, ale ja tam bym wolał święta spędzić z rodziną, a nie w onsen.
-No nic, przyjedzie kiedy będzie mógł. -mówiąc to usiadł obok chłopaka z talerzem, zabierając się za jedzenie.
-Tak mi się teraz przypomniało, jak wtedy w Ryusei była ta burza, której się wystraszyłeś. -powiedział po chwili, przywołując wspomnienia.
- A tego to akurat nie pamietam. To bylo po moim wyjściu ze szpitala, serio?-zapytał zdziwiony.
-Siedzimy tak po cichu, może obejrzymy jakiś film co ? -Zapytał po chwili przerywając wspomnianą wcześniej ciszę.
-I potem Cię zmrozilo na środku pokoju. To pamietam. Oprócz burzy i ciemności boisz sie czegoś jeszcze? -Zapytał nagle, przerywajac ciszę która utworzyła sie przez jego zamyslenie. Równocześnie Takumi przeglądał kanały w telewizji.
-O czym tak intensywnie rozmyslasz? -Spytał widząc jego nieobecne, zmayslone oczy.
-sam nie będziesz to Ci gwarantuje. -Zostawił telewizor włączony na kanale gdzie po reklamach miał zacząć sie film.
-Fakt, wypadałoby cos wymyślić. Nie cierpię kupować prezentow, nigdy nie wiem co wybrać. -Odparł Takumi zastanawiając się nad tym co powinien dać Nami.
-Swoją drogą, ciekawe czy tak jak kiedyś mowila zrobi mnie chrzestnym dla jej dzieci? -spojrzał w stronę Yuu
-To będzie najlepsze wyjście. Zawsze jakoś tak jest, że próbuję coś wymyślić, a potem i tak daję kwiaty i pieniądze. -odparł śmiejąc się z niezręcznym uśmiechem.
-Owszem, cieszyłbym się, ale jeśli tak nie będzie, to nie robiłbym z tego afery. Czy ja wiem, czy jak ojciec? To i tak nie moje dziecko..-odparł spokojnym głosem, patrząc w stronę telewizora.
-Po części. -podkreślił fragment jego wypowiedzi. -Nie naburmuszam się...-zaprzeczył. -yhymm...-dodał po chwili lekko się uśmiechając, jakby do samego siebie.
Mężczyzna spojrzał na Yuu z góry.
-Dobrze, wykąpmy się razem. -uśmiechnął się delikatnie, patrząc na niego smutnymi oczami.
-Nic, chyba jestem po prostu zmęczony. Jakoś tak...-mruknął powoli przenosząc wzrok w jego stronę.
-Będę Ci mówił o wszystkim. Po prostu, mam drobne problemy w pracy i też przez to zmęczenie jakoś mi humor się popsuł. -odparł przypatrując się Yuu.
Westchnął ciężko, układając myśli, zastanawiając się od czego zacząć.
-Cóż..Straciłem dwie najlepsze modelki, gdyż jednej się odwidziało i już nie chcę się zajmować modelingiem, a Meiko dostała propozycje z agencji z Nowego Yorku, konkurencyjnej agencji z Nowego Yorku. -podkreślił idąc posłusznie w stronę łazienki.
-Przez co firmy które miały załatwione z nimi reklamy, oburzyły się i chcą zakończyć współpracę. Poza tym...-zatrzymał się na chwilę. -kłócę się z Twoim menadżerem. Próbuje Ci załatwić miejsce w agencji, również w stanach. Chce zerwać Twój kontrakt i zrobić tak, żebyś tam zamieszkał. Kłócę się z nim od ponad dwóch tygodni bo powinien taką decyzję ustalać z Tobą, a nie od razu przychodzić i stawiać mnie przed faktem dokonanym. Miałem Ci tego nie mówić, ale skoro pytasz. -wzruszył ramionami.
-Ale popatrz na to z drugiej strony. -zaczął na spokojnie. -W stanach dużo szybciej się rozwijał. Miałbyś więcej możliwości, ciekawych propozycji. Mógłbyś osiągnąć wiele bez trudu, patrząc na to ile znanych agencji biłoby się o Ciebie. To nie jest zła propozycja. Twój menadżer spełnia dobrze swoją rolę. Znalazł bardzo dobrą ofertę i nie dziwie się, że nie dał sobie nic powiedzieć.
-Mówić jak do ściany...-mruknął cicho pod nosem.
-Dobrze, skoro tak, to postaram się to wybić z głowy Twojemu menadżerowi. Spotkam się z nim w najbliższym czasie i porozmawiam z nim o tym. -dodał po chwili.
-Nie chcę, żebyś jechał. Czy to nie oczywiste? Nikt nie chce rozstać się z osobą, którą się kocha. -mówiąc to odkręcił wodę, chcąc napełnić wannę.
-Pogadam, spokojnie, nigdzie nie jedziesz. Skoro chcesz zostać tutaj, to jako Twój szef, nie powinienem Cię zmuszać, dla mojej agencji to nawet i lepiej.
-Raczej nie będziesz musiał. On mimo wszystko i tak sie mnie boi, więc dam sobie radę. -odparł powoli sie rozglądając. -Zawsze sobie radzę. Tutaj sie rozwiniesz bo w koncu obiecałem Ci ze pomogę Ci spełnić marzenia, ne?
-Yuu, co Ci sie stało? -Zapytał, opuszkami palców delikatnie dotykając siniaka.
-Cztery dni mnie nie było a Ty już narobiles sobie siniakow.-dodał chcąc zażartowac aczkolwiek jego głos wcale nie wydawał sie wesoły.
-To o czymś Ty myślał, żeś się na lodzie wywalił? -zapytał z podirytowany.
-Dobrze, że nic sobie nie zrobiłeś. -dodał po chwili, przyglądając się jego siniakowi.
-Zawsze masz głowę w chmurach...-westchnął ciężko.
-Bądź ostrożniejszy, nie mogę być wszędzie. -fuknął, wchodząc do wanny.
-Coś w tym jest. -odparł patrząc na niego. -I właśnie dlatego, że Cię kocham chcę żebyś na siebie uważał. Co by było gdybyś się poślizgnął i spadł ze schodów?
-Gdybyś na siebie uważał, to to, że jesteś łamagą nie miałoby wpływu. -odparł z powagą. -Taa, mimo wszystko Cię kocham, ale kiedyś przez Ciebie osiwieje...
-Skąd ja wiedziałem ze to powiesz? To bylo takie oczywiste. -Parsknal śmiechem, patrząc na Yuu.
-Dlaczego mnie kochasz? -zadał bardzo ogólnikowe pytanie poważnym glosem. "Nie proste to pytanie wymyśliłem." pomyślał nie odrywając wzroku od chłopaka.
Takumi uśmiechnął się delikatnie, odwracajac wzrok w bok.
-Rozumiem. -Zaczął po czym zastanowił się co ma powiedziec.
-Dlaczego Cię kocham? Za Twoje wady i zalety. Kocham Twoją nieśmiałosc, placzliwosc, powagę w niektórych sytuacjach, troskę, ciepło dla drugiej osoby, zazdrość, to kiedy sie denerwujesz i mogę Ci pomoc. Przede wszystkim kocham Cię za Twoja dobroć i to jak przez Twoja obecność potrafię się zmienić, co wciąż jest dla mnie niepojete. Opiekujesz sie mną. Uważam ze Twoje rumience są urocze, a Twój jeden uśmiech pozwala mi zapomnieć o złym dniu w pracy. Skoro mówisz ze mężczyźni patrzą na wygląd to cos w tym jest. Mam przed sobą najseksowniejszego człowieka z jakim bylo dane mi się spotkać. To dlatego Cię kocham. Za to ze jesteś dla mnie idealny. -Zakończył a przez całą jego wypowiedź jego wyraz twarzy oraz głos był śmiertelnie poważny.
-No widzisz, a dla mnie jesteś seksowny. Powtarzam to często i na Twoje nieszczęście będę to mówił jeszcze bardzo długo. -Zaśmiał sie cicho po czym zimne i mokre dłonie położył na jego policzkach.
-Uważaj bo sie przegrzejesz. -Uniósł jego glowe chcąc spojrzeć mu w oczy, śmiejąc sie przy.tym cicho ale radośnie.
-Wiem, najlepsze jest to, że nie czuje tego, że są takie lodowate. -uśmiechnął się lekko. -Tylko żebyś teraz nie popadł ze skrajności w skrajność. Nie zamarznij mi teraz. -roześmiał się cicho.
-Mam nadzieje w końcu to ja tu jestem kupką lodu. -puścił mu oczko, po czym po chwili ciszy wybuchł śmiechem.
-To dobrze bo mogę się zawsze przytulić jak mi zimno. -uśmiechnął się obejmując ukochanego.
-No widzisz jak się ładnie uzupełniamy. -zaśmiał się, po czym musnął jego wargi w delikatnym uśmiechu.
-Na którą jutro idziesz do pracy? Może podwieźć Cię rano?
-W takim bądź razie zawiozę Cię rano do pracy. -uśmiechnął się. -Pewnie, wychodźmy. Na pewno dobrze się czujesz? -zapytał słysząc kichnięcie.
Mężczyzna wyszedł z wanny, po czym wypuścił z niej wodę, a sam zaczął się wycierać.
-Skoro tak twierdzisz. -mówiąc to założył bokserki, a ręcznikiem wytarł mokre włosy.
-Zaczekam w łóżku. -oznajmił udając się do sypialni powolnym krokiem. Zgasił światło, kładąc się do łóżka.
-Co się stało? -zapytał się siadając na łóżku oraz śmiejąc się równocześnie.
-Wpadłeś tak jak gdyby coś Cię goniło.
-Jestem głupkiem -odparł dumnie przytulając się do niego.
-Aż tak się boisz? Serio? Myślałem, że tylko boisz się zasypiać w ciemności.
-No już dobrze nie krzycz...-mruknął, milknąc po chwili.
-Dobranoc. -ucałował go w policzek, po czym obejmując Yuu zamknął oczy powoli zasypiając.
Takumi obudził się słysząc, że ktoś tłucze się w mieszkaniu. Przejechał dłonią po łóżku i czując, że Yuu nie ma obok podniósł się leniwie.
-Yuu? -zapytał wychodząc z sypialni. Usłyszał, że ktoś siedzi w łazience, tak więc udał się do niej czym prędzej. Stając w drzwiach zauważył wymiotującego chłopaka. Złapał za ręcznik, kucając przy nim natychmiastowo.
-Masz, wytrzyj się. Co się dzieje? Wczoraj dobrze się czułeś. Coś jeszcze Cię boli? -zapytał patrząc się na niego zatroskanym wzrokiem.
-Jadłeś coś? Bo nie mogę Ci podać leków na pusty żołądek. -odparł poważnym tonem.
-Gratuluje brać tabletki na pusty żołądek..Ugotuję Ci ryż. Musisz coś zjeść, a po czymś innym zwymiotujesz. Poczekam, aż skończysz wymiotować i idziesz z powrotem do łóżka. -mówiąc to wyciągnął miskę, którą poszedł odstawić obok ich łóżka.
-Spokojnie, już wstawiam wodę! -krzyknął z kuchni, po czym szybkim krokiem wrócił do łazienki.
-Chodź, masz już wywietrzone w pokoju i łóżko już czeka. -uśmiechnął się do niego. -Połóż się, a ja zrobię Ci zimny okład na czoło, żeby ta głowa aż tak Cię nie bolała. -dodał po chwili, zmartwionym głosem.
-Nie, będę Ci kazał iść. Wyrzucę Cię z domu. -odparł z ironią. -Oczywiście, że odwołam, zostajesz w domu. -mówiąc to wrócił się do łazienki po okład, następnie podszedł do Yuu idąc przy nim, pilnując żeby się nie wywrócił.
-Masz tu miskę gdyby chciało Ci się wymiotować. -oznajmił, kładąc delikatnie zimną szmatkę na czole mężczyzny.
-Nie ma za co, odpłacę się za to wieczne opiekowanie się nade mną. -dodał zamykając okno, żeby chłopakowi nie było zimno.
-Staraj się zasnąć, a ja idę wrzucić ryż do wody. Gdyby coś się działo to krzycz. -mówiąc to wyszedł z sypialni.
Mężczyzna stał w kuchni, pilnując aż ryż się ugotuje, a w momencie gdy usłyszał krzyk chłopaka podskoczył aż, wyrwany z zamyślenia.
-Lecę już! -mówiąc to pobiegł do sypialni.
-Co się dzieje? -zapytał, stając w drzwiach.
-Pewnie, niosę Ci już i picie i jedzenie. -uśmiechnął się do niego ciepło, podchodząc do łóżka.
-Chodź, usiądź sobie, poprawię Ci poduszki. -mówiąc to, podniósł go delikatnie do pozycji siedzącej, poprawiając mu poduszkę, dając mu ją pod plecy.
-Zaraz Ci wszystko przyniosę. -dodał spokojnie, wracając do kuchni.
-Nawet gdybyś nie był. -zaczął wchodząc do sypialni z tacką, na której była miska ryżu oraz kubek z letnią gorzką herbatą.
-to musisz coś zjeść, żebym mógł podać Ci leki. -postawił tackę, na jego kolanach.
-Herbatę pij powoli łyżkami, nie za dużo, żebyś nie zwymiotował. -wyjaśnił mu, siadając przy nim na łóżku.
-I dzisiaj obowiązuje Cię ścisła dieta. Możesz jeść ryż, sucharki, nic co jest związane z mlekiem. -dodał po chwili.
-Przykro mi, ale nie możesz pić nic słodkiego.-odparł widząc niezadowolenie Yuu.
-To dla Twojego zdrowia kochanie. -uśmiechnął się do niego lekko. -Idę po Twoje leki.-dodał wstając z łóżka.
Takumi wyjął z apteczki leki na grypę i wymioty po czym wrzucając je do małego plastikowego kubeczka zaniósł je Yuu.
-Proszę, wymioty powinny po tym ustać. -powiedział podając leki chłopakowi.
-Połóż się i śpij bo chorobę najlepiej zwalczać snem. -ucałował go w czoło, poprawiając mu poduszkę, po czym zabrał tackę na chwilę odkładając ją na szafkę nocną, po czym opatulił Yuu kołdrą.
-Ja cały czas jestem w pobliżu, położę się zaraz obok i będę czytał książkę, także cokolwiek by się nie działo, wołaj. -uśmiechnął się wynosząc tackę do kuchni.
"I tak bym leżał." odpowiedział sobie w myśli. Po chwili wrócił do sypialni, kładąc się obok wraz z książką.
Shirayuki przez cały czas zmartwiony spoglądał na śpiącego Yuu. Gdy się obudził, podtrzymał mu miskę, chcąc jakoś pomóc.
-No, po tym już powinno być lepiej. Spokojnie, za dwie, trzy godziny znowu dam Ci ten lek na wymioty. -dodał po chwili.
-Masz. -podał mu ręcznik, który leżał na szafce nocnej, po czym gdy skończył wymiotować, wziął miskę, idąc umyć ją do łazienki.
Mężczyzna umył dokładnie miskę, po czym wytarł mokre od wody ręce, następnie odnosząc ją, stawiając z powrotem obok łóżka.
-Przestań gadać głupoty. Jesteś chory, a ja się Tobą opiekuje. To normalne. Nieważne jak źle by nie było, to i tak bym się Tobą zajmował, więc leż i odpoczywaj, bardzo Cię proszę. -odparł z powrotem siadając obok niego na łóżku.
-Potrzebujesz czegoś może? -zapytał po chwili.
-Nie ma za co. -uśmiechnął się do niego. -Tak, pewnie, już Ci przynoszę. -mówiąc to poszedł do kuchni po szklankę wody dla Yuu.
-Proszę. -powiedział, gdy wrócił, podając mu picie.
-Pojde otworzyć. -Mówiąc to Takumi wstał z łóżka idąc w stronę przedpokoju.
-Dzień dobry. Pan do...? -Zapytał kuriera, gdy otworzył drzwi, głosem powaznym, patrząc na niego chłodnym wzrokiem.
-No pod dobry adres pan trafił. -Oswiadczylz kamiennym wyrazem twarzy.-Trzeba panu cos podpisać? -Zapytał po chwili.
-Dobrze. -Odparł krótko Takumi, wykonując to o co prosił go mężczyzna.
-Proszę. -Mówiąc to oddał mu papiery wraz z dlugopisem i podkladka.
-Wzajemnie, do widzenia. -Odparł zamykając drzwi. Trzymając paczki wrócił do sypialni. -Yuu był kurier do Ciebie. Odstawic te paczki na bok czy chcesz je rozpakowac? -Spytał kładąc je na łóżku.
-To czekaj, po nozyczki ide. -Odparł i tak jak powiedział tak zrobił. -Fakt ta jedna jest od Twojego wujka. -Oznajmił gdy wrócił i zaczął przeglądać paczke z zewnatrz.
-A ta druga sądząc po nazwisku nadawcy, należy do kogoś z Twojej rodziny ze strony ojca... -Dodal po chwili odwracajac wzrok w stronę drugiego pudełka.
Takumi zrobił to o co prosił Yuu. Rozpakowal paczkę wyciągając z niej kimona.
-Wow, patrz jakie ładne. -Mówiąc to rozłożył oba na łóżku po czym przeczytal to co pisało na karteczce.
-Może powinniśmy nasze prezenty wysłać Takiemu wujkowi skoro jest taki zapracowany ? -Zapytał biorąc do rąk następną paczkę.
-No to teraz pora na pakunek od -mówiąc to przyjrzał sie pudełku, następnie przeczytał na głos imię oraz nazwisko nadawcy.
Mężczyzna przesunął laptopa w stronę Yuu, żeby mógł obejrzeć swój prezent. Sam zaś powoli przeczytał wiadomość od taty chłopaka, która była zapisana na karteczce. Gdy skończył zapadła dość niezreczna cisza, która przerwał Takumi
-W porzadku, Yuu?
Mężczyzna przesunął sie do chłopaka przytulajac go. "Nieważne i tak będę chory, wystarczy ze wczoraj sie calowalismy, gdy chorobsko juz sie rozwijało w Twoim organizmie."
-Myślę ze przede wszystkim powinieneś sie cieszyc, ze miał chociaż odwagę sie przyznać do bledu i przeprosić.
-Na razie to Ty musisz odpocząć. -Usmichnal sie do niego.- Twój tata zrobił pierwszy krok w stronę próby odnowienia więzi. Brawo dla niego. Decyzja co z tym zrobisz należy do Ciebie.
-Mam być z Tobą szczery? To nie poważne z jego strony JEŚLI myśli ze prezentem i czulymi slowkami sprawi ze nagle bedzie fajnie i kolorowo. -Odparł poważnym glosem. -Aczkolwiek cieszę sie ze przyznał mi racje. Może nie jest złym człowiekiem? Może po prostu popełnia całą masę błędów? Kto go tam wie? Z reszta nieważne -mówiąc to odłożył prezenty na bok.
-Spróbuj jeszcze zasnąć. Za dwie godziny dam Ci leki. -Dodal, ciepło uśmiechając sie na koniec.
-To z pewnością. Kto by się nie załamał? Wyobraź sobie, że wychodzę rano do pracy i już nie wracam. To normalne. Może coś się poukłada, aczkolwiek póki co powinien zdać sobie sprawę z tego co zrobił. Więc jak na razie odłóż sprawę na bok i zastanów się co by zrobić. -odparł, otwierając książkę w miejscu w którym skończył czytać.
-Teraz o tym nie myśl tylko odpoczywaj. -mówiąc to, położył dło na jego głowie, głaszcząc ją delikatnie, po czym wrócił do czytania książki.
-O dzień dobry. -uśmiechnął się opuszczając książkę.
-Sztuki Woody'ego Allen'a. -odparł odkładając ją na szafkę nocną.
-Już Ci idę coś zrobić. Jak żołądek? Boli? Jest Ci jeszcze nie dobrze? -mówiąc to podniósł się z łóżka.
-Na wszelki wypadek zrobię Ci teraz tylko ryż. Chyba, że chcesz jakieś sucharki jeszcze. Mogę Ci trochę posłodzić herbatę. -odparł odwracając się w jego stronę ,stając w przejściu do drugiego pokoju.
-Nie ma sprawy. -uśmiechnął się, następnie odchodząc do kuchni. Ugotował Yuu miskę ryżu, którą według życzenia chłopaka posłodził, tak samo jak herbatę, żeby nie była aż tak bardzo gorzka. Tak samo jak wcześniej przyniósł wszystko Yuu na tacce, którą położył mu na kolanach oraz na której obok jedzenia, stał kubeczek z lekami.
-Proszę, smacznego. Miejmy nadzieje, że już po tym nie zwymiotujesz. Tylko leki połknij. -przypomniał mu.
-Wystarczyło, że któraś z makijażystek była chora albo na ulicy stałeś koło kogoś kto był chory. Takim wirusem żołądkowym idzie się bardzo szybko zarazić. -wyjaśnił Takumi.
-Najgorsze za Tobą. Taki wirus może jest bardzo nieprzyjemny i bolesny, ale trwa bardzo krótko. -uśmiechnął się. -A skoro już masz apetyt to znaczy, że źle nie jest.
-Nawet jeśli, to jestem tak przyzwyczajony do tego chorowania, że zbyt wielkiej różnicy mi to nie zrobi. -westchnął ciężko. -Zdecydowanie łatwiej było, jak chorowałem raz na trzy lata...
-To nie zależy ode mnie czy będę chory czy nie. -roześmiał się. -Jak to nie wiesz? A jaka w tym filozofia? Wystarczy, że ubierzesz jakąś marynarkę i spokój. Możesz włożyć chociażby tą co od Inoue na święta dostałeś i po problemie.
-Dobrze będzie. Na pewno wszystkim się spodobasz i polubią Cię od razu. -uśmiechnął się.
-Serio? Myślałem, że każdy model dobrze zna angielski.. -dodał ze zdziwieniem. -Spokojnie i tak będziesz cały czas przy mnie. Z resztą Nami i cała moja rodzina, przecież mówi normalnie po Japońsku albo Koreańsku, Angielski też umieją, ale będą go używać tylko, żeby się porozumieć z rodziną pana młodego, więc nie będzie źle. Jak coś to będę robić za tłumacza. -zaśmiał się wesoło.
-Fakt, będzie to śmiesznie wyglądać. -uśmiechnął się. -Z resztą już się przyzwyczaiłem. Zazwyczaj jak jedziemy do Francji na tydzień mody, to muszę robić za tłumacza. -roześmiał się.
-Źle mnie zrozumiałeś. Robię za tłumacza na przykład dl Inoue albo innych projektantów albo modeli z naszej agencji. Pomagam im, żeby się nie pogubili i wiedzieli jak zapytać się o rezerwacje w hotelu itp. -wyjaśnił mu.
-Przepraszam, źle zrozumiałem, nie naburmuszaj się tak. -mruknął patrząc na Yuu. -Będę Twoim prywatnym tłumaczem kiedy tylko zechcesz. - uśmiechnął się do niego lekko.
-Chociaż raz będziesz mógł być moim "pracodawcą" -roześmiał się.
-A czy to nie szef proponuje wynagrodzenie, a pracownik negocjuje? -zapytał cicho, okrywając go kołdrą, następnie ułożył się obok, przytulając go delikatnie.
-Śpij, odpoczywaj, niech Ci się coś fajnego przyśni.
-No tak, w końcu większość rzeczy robię za całuska. -roześmiał się.
-Negocjować będę z Tobą później, teraz idź spać.
Takumi siedział w salonie, przeglądając ustawienia w aparacie. Był wczesny wieczór i czekał, aż Yuu wróci z pokazu. Patrząc co jakiś czas na film, który aktualnie oglądał w telewizji, zastanawiał się jakie zdjęcia mógłby zrobić Yuu. "Nie dobrze, nie mam pomysłów..."
-Okaerinasai! -odparł znudzony Takumi, który leżał na kanapie z aparatem w dłoniach.
-Lecieli za Tobą? -zapytał po chwili, siadając.
-Ciekawe skąd wracała o tej porze? No, nic nie wnikam. -machnął ręką. -To dobrze, cieszę się, że jesteś cały i zdrowy. -uśmiechnął się do niego wstając z kanapy.
-Jak Ci poszedł pokaz? Znów byłeś sensacją wieczoru? -zapytał oraz wyjątkowo tym razem to on usiadł Yuu na kolanach, przodem do niego, a ręce kładąc na jego ramionach.
-No wiesz co? Ja się staram, a Ty co?! -odparł oburzony schodząc z jego kolan.
-Phi, idę się czegoś napić. -mruknął idąc w stronę kuchni po energetyka.
-A co zawsze muszę mieć powód?! Może po prostu chciałem być miły, he?! -krzyknął z kuchni, wyciągając picie z lodówki.
-Nie. -odparł krótko wchodząc do salonu z energy drinkiem w dłoni. "Phi to ja tu cały dzień prawie sam w domu siedzę, a ten co? Wredne, małe, będzie czegoś chciał, kuźwa. Będzie się pytał o kółeczka z dymu i inne pierdoły, ja mu dam, kużwa figę z makiem! " pomyślał obrażony Takumi.
-A wypchaj się. -fuknął, zadzierając nos ku górze. Takumi był w trakcie walki z nałogiem, więc odkąd rzucił stał się bardziej nerwowy, nie cierpliwy i obrażalski. W dodatku musiał robić wszystko, żeby nie myśleć o papierosach.
-Pamiętam. -mruknął z grymasem na twarzy, zapijając słowa energetykiem, którego odstawił na stolik, po czym założył nogę na nogę, dłonie skrzyżował na piersi, utrzymując obrażoną minę.
-Bo praktycznie cały dzień siedzę sam w domu, czekam na Ciebie, oglądam pokaz w telewizji, a jak wracasz się nie przytulisz, a jak sam przychodzę to jestem za ciężki. -fuknął obrażony.
-Może być. -mruknął, przytulając się do niego.
-Tak, jestem z Ciebie dumny. Byłeś rewelacyjny jak zawsze. Bardzo dobry pokaz. -pocałował go na koniec namiętnie. -Nagroda. -dodał na koniec.
-Jakieś sugestie? -zapytał. "Szlag..coś tak ogólnie mam dzisiaj kiepski humor...no nic mam nadzieje, że mi minie."
-Yuu, skoro to moja nagroda to chcę akty. -oznajmił, patrząc się na niego i biorąc aparat w ręce.
-Zachowujesz się tak jak gdybyś pierwszy raz miał do czynienia z fotografem. Tak, akty. Chcę żebyś mi pozował nago. -odparł tak jakby było to dla niego oczywiste.
-yhymm..-przytaknął Takumi, po czym wstał i z trzymając aparat w dłoniach, poszedł do sypialni siadając na łóżku, cierpliwie czekając na Yuu.
-Połóż się. Na początek jakkolwiek byś nie chciał. Możesz się lekko przykryć, jak chcesz. -uśmiechnął się do niego.
-Nie spinaj się aż tak, kochanie. Przecież jesteśmy tu sami. -dodał na koniec kładąc mu dłoń na ramieniu. Po chwili zaczął grzebać w ustawieniach aparatu.
-Bosko. -uśmiechnął się szeroko, przybliżając aparat do oka. Wykadrował dokładnie zdjęcie, robiąc mu kilka fotografii.
-Połóż się teraz na boku, przodem do mnie. -poinstruował go.
Mężczyzna zrobił mu kilka różnych zdjęć.
-Teraz tak. -oznajmił, przeglądając fotografie na wyświetlaczu aparatu.
-Intrygujący. -odparł krótko, skupiając się na zdjęciach.
-Opuść rękę, proszę. Połóż się zupełnie na łóżku.
-wow...-mruknął ledwo słyszalnie sam do siebie, skupiając się na fotografowaniu ukochanego.
Takumi zapalił górną lampę, żeby jeszcze bardziej oświetlić pokój.
-Połóż się na brzuchu. -nakazał po czym uklęknął przed łóżkiem, przykrywając ego i Yuu prześcieradłem.
-Uśmiechnij się ładnie. -poprosił.
-Aż brakuje mi słów. -zaśmiał się cicho.
-A teraz spójrz na obiektyw tak jak gdybyś miał powiedzieć "Chodź do mnie" Jeśli wiesz co mam na myśli. -uniósł kącik ust ku górze.
Takumi przyjrzał się Yuu, następnie uwieczniając go na fotografiach.
-Krwotok z nosa. -skomentował, śmiejąc się. "Za dużo myśli na raz."
-Właśnie wręcz przeciwnie. Mój chłopak zabija mnie swoją atrakcyjnością. -dodał Takumi po chwili podnosząc wzrok znad aparatu, przyglądając się Yuu.
-Bardzo dobrze. - Odpowiedział krótko. -Poloz sie na plecach i odchyl glowe do tylu patrząc tym samym na obiektyw. - Wyjaśnił Takumi.
-Tak ! To co zrobiłeś jest dużo lepsze od tego co sobie wyobrazilem. -Oświadczył mu. -Teraz uloz sie jak chcesz. -Poinformował go zmienajac tryby w aparacie.
-A może zrobimy sobie jakieś zdjecie we dwójkę? -Zapytał jakby sam siebie, szukając pomysłu. Przez Yuu nie potrafił skupić sie na fotografowaniu. Nie mógł sie skupić na niczym i tak naprawdę myślami był zupełnie gdzie indziej.
-Ależ nie, wcale tak nie sądziłem. Zastanawiałem się tylko, jakie by tu zdjęcia zrobić. -"Myślałeś zupełnie o czymś innym ćwoku." pomyślał odstawiając aparat na statywie.
-Wedle życzenia, już się śpieszę. -dodał po chwili posyłając mu uwodzicielskie spojrzenie, rozpinając koszulę.
-A jakie zdjęcie byś chciał?
-Umm...ok, niech będzie. -odparł ściągając spodnie.
-No to tak..-wziął aparat do rąk. -seria dziesięciu zdjęć....samowyzwalacz dziesięć sekund...tak powinno być ok..-mruczał pod nosem przestawiając ustawienia.
Następnie wskoczył, nie dosłownie mówiąc, w pościel, siadając obok Yuu oraz obejmując go w pasie.
Mężczyzna patrząc się na Yuu uśmiechnął się delikatnie, niemalże niewidocznie. Po chwili aparat zaczął im robić zdjęcia, a Takumi przybliżył się do chłopa. W pewnym momencie zachowując między nimi milimetry odstępu, nie spuszczając wzroku z Yuu, wpatrując się w jego oczy swoim przenikliwym spojrzeniem. Gdy aparat skończył mężczyzna odsunął się od ukochanego.
-A masz jakieś pomysły? Albo życzenia? -zapytał z kamiennym wyrazem twarzy, cały czas obejmując go zimnymi dłoniami.
-Zrodziło, ale raczej nie to co powinno. - mruknął Takumi.
-Z resztą to Twoja wina. -dodał po chwili.
-Nie ma się o co obrażać bo to jest Twoja wina. Gdybyś nie był taki przystojny to z pewnością nie podniecałbym się tak na Twój widok. -wyjaśnił głosem spokojnym i obojętnym.
-Z resztą nieważne. Chciałem akty, mam akty i to się liczy.
-Och no już dobrze, nie obrażaj się. -uśmiechnął się lekko.
-Nie całkowicie. -mruknął posyłając mu spojrzenie mówiące "Domyśl się"
Mężczyzna kładąc dłonie na plecach Yuu, położył go na łóżku.
-Jak będziesz się tak na mnie patrzył to kiedyś przez Ciebie umrę. -powiedział cicho nachylając się nad nim.
-Nie przeczę, że mi się to podoba. -uśmiechnął się cwaniacko, następnie delikatnie muskając usta chłopaka swoimi uprzednio oblizanymi w kuszący sposób wargami.
Pogłębiał swoje pocałunki, które były na zmianę raz krótkie, raz długie. Dłońmi obejmował mężczyznę, przyciągając go do siebie jeszcze mocniej.
-Śmieszne...wystarczy kilka pocałunków, żeby Twoje serce biło tak szybko. -zaśmiał się szepcząc mu do ucha.
-Dziwny z Ciebie dzieciak. -podkreślił uśmiechając się, po czym złożył kilka pocałunków na jego szyi.
-Nie, ależ skąd. Cieszę się, że tak na mnie reaguje Twoje ciało. -oderwał się na chwilę od jego szyi. -Skoro są tak niesamowite...-zamruczał po czym wrócił do przerwanej czynności.
-Uznaje moje niesamowite pocałunki jako komplement. -oznajmił łapiąc chłopaka w pasie, po czym delikatnie obrócił go na brzuch. Dłonią przejechał wzdłuż jego torsu, zatrzymując się przy sutku Yuu, nachylił się nad nim jeszcze bardziej tak aby dosięgnąć jego szyi i móc ponownie darzyć go pocałunkami, nie zaprzestając pieszczot torsu.
-Przyjemnie? -zamruczał mu do ucha, muskając je końcówką języka. Następnie wolną dłonią zjechał niżej, masując powoli jego męskość.
-W takim razie cieszę się. -uśmiechnął się lekko.
Takumi zabrał dłoń, którą pieścił sutek Yuu, po czym dwa palce powoli wsadził wewnątrz Yuu. Zaś drugą ręką przyśpieszył ruchy masując jego przyrodzenie mocniej.
"Strasznie jest dzisiaj rozgadany. "zaśmiał sie w duchu.
-Mój słodki Yuu...-szepnął dokladajac trzeci palec. "Jego jęki są tak seksowne"
-Zaraz bedzie Ci jeszcze przyjemniej, obiecuje -Dodal swoim niskim, seksownym głosem w którym bylo słychać jego podniecenie. Wyciągnął palce po czym złapał dłońmi za jego uda wjezdzajac na pośladki Yuu. Chwilę później Takumi zaczął wchodzic w mężczyznę.
-Yuu kochanie...-zamruczal z usmiechem na twarzy. Wchodził coraz głębiej, nawet nie starając sie być delikatniejszym.
-Jesteś cudowny. -Szepnął zachwycony. -Kocham Cię. -Dodał powoli przyspieszajac swoje ruchy.
Pomimo tego ze mężczyzna zwolnił, jego ruchy wciąż były bardzo mocne. Po jakimś czasie jednak wrócił do poprzedniego tempa.
-Wytrzymaj jeszcze chwile...juz niedługo...-mruknął lekko dyszac. "przyjemnie....bardzo..."
Takumi wciąż nie zwalniał, wiedział, że zaraz dojdzie, gdyż gorąc i podniecenie rozrywały jego ciało. Po kilku chwilach spuścił się obficie wewnątrz Yuu, oddychając ciężko oraz będąc przy tym wyjątkowo szczęśliwym.
Mężczyzna wyszedł z chłopaka, po czym przekręcił go i położył na plecach.
Nachylił się nad nim, następnie na koniec darząc go jeszcze czułymi pocałunkami.
-Tylko odrobinę, ale tak to nie, masz rację, nie powstrzymywałem się. To źle? -zapytał przyglądając się mu z góry.
-Cieszę się. -posłał mu szeroki uśmiech. -Przepraszam, mogłem się chociaż trochę postarać i być bardziej delikatnym. -mówiąc to głaskał dłonią zarumieniony policzek Yuu.
-Może i przywykłeś, ale i tak boli. Wiem o tym. W końcu mówiłem Ci, że nie zawsze byłem po tej stronie związku, że tak się wyrażę. -dodał, wciąż przyglądając się chłopakowi.
-Podobać to mało powiedziane. -odparł z rozmarzonym uśmiechem. -Było wspaniale, Ty jesteś cudowny. Ty i każdy milimetr Twojego ciała. -Takumi czuł, że nigdy nie da rady pokazać mu jak bardzo go kocha i jak wielką przyjemność daje mu seks z Yuu.
Gdy mężczyzna poczuł bicie serca ukochanego uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Teraz sam przykładasz mi rękę do serca, a jeszcze pół roku temu, jak przysłuchiwałem się jego biciu to mnie odpychałeś mówiąc, że to zawstydzające. -zaśmiał się cicho. -Pamiętasz? Wtedy gdy pierwszy raz pomagałem Ci zasnąć, gdy było ciemno.
-to jak wtedy myślałeś? -ciekawość nie dawała mu spokoju, musiał zapytać. -Nie, 90? coś Ty! Tak z 95, 96 procent. -roześmiał się.
-Żartuje, wcale aż tak często nie myślę o seksie. Ja po prostu jestem zboczony, ale nie muszę non stop myśleć o seksie. Częściej myślę raczej o podstawach z cyklu co zrobić, żeby było lepiej i w agencji i w moim życiu prywatnym. Serio. -dodał, patrząc na niego . -Ohoho, mój drogi, to co jest w moim umyśle to jest czarna otchłań. Nie chcesz wiedzieć jak wiele perwersyjnych myśli na sekundę przebijało się przez moją głowę.
-Po połowie? Na początku kazałbyś mi przestać. -zaśmiał się. -Po części tak było, ale wtedy czułem, że to będzie coś na dłużej niż przelotny romans, którego na początku chciałem. Wtedy jeszcze się tego obawiałem i nie byłem do końca pewny czy to co do Ciebie czuje to miłość. Należysz do mnie. -przytulił się do niego mocno.
-Jesteś mój i wyłącznie mój. Nikt już NIGDY nie będzie miał prawa dotykać Cię tak jak ja Ciebie. Jesteś mój do końca naszych dni. Koniec kropka. -jego głos był poważny, aczkolwiek na końcu jakby cicho się zaśmiał.
-No ja myślę bo inaczej będę Cię do mnie ciągnął z powrotem na siłę. -roześmiał się. -Wiem, pamiętam jak mi wtedy powiedziałeś, że się zakochałeś. Ja też się ich czasem boję. -zaśmiał się jeszcze głośniej.
-Yuu, chodźmy spać. Jestem zmęczony.
-Taa, to było coś w stylu "j-j-ja chyba...się...z-za-zakochałem" -zaśmiał się próbując naśladować Yuu. -Z tym Twoim typowym, niepowtarzalnym jąkaniem. -dodał rozbawiony. -och, och, och, ale seks jest na tyle przyjemny, że nie zalicza się jako argument bo nawet gdybyś miał paść ze zmęczenia to i tak byś się ze mną kochał. -pokazał mu język. -sam bym tak zrobił. -dopowiedział, układając się wygodniej w łóżku, przykrywając kołdrą.
-Mnie też się podobało. Jak zawsze z resztą. -uśmiechnął się lekko.
-Rano jak się obudzisz to już będzie czekać wanna z gorącą wodą i pianą. -pocałował go czule. -Zaniosę Cię i wykąpiemy się razem. -przytulił się do chłopaka.
-Aczkolwiek teraz idziemy spać, więc zamykaj oczy i niech Ci się coś fajnego przyśni. Dobranoc, skarbie. -szepnął na koniec zamykając oczy i starając się zasnąć.
-No wiesz co? Ja mam zdecydowanie niższy głos od Ciebie wiec nie dziwota ze to kretynsko brzmi. -Rozesmial się. -Zawsze? To tak jak ja. -czując jak mężczyzna przytulajac się do niego chowa swoją twarz, wiedział ze musi mieć zaczerwienione policzki. Gdy Takumi juz przysypial ocknelo go pytanie którego sie niespodziewal. Przynajmniej po Yuu.
-Seks z Tobą? W porównaniu do innych? -Powtórzył niedowierzajac temu co powiedział Yuu.
-Patrząc tylko na te przypadki gdzie byłem na górze to fakt bylo kilka osób lepszych od Ciebie. -Zaczął zastanawiając sie. -Bylo wiele osób bardziej doświadczonych, bardziej napalonych. Aczkolwiek z nikim nie bylo mi tak dobrze choćby nie widomo o ile lepsi by byli. Może dlatego ze z tamtymi spotykałem sie tylko dla seksu. A Ciebie nie dość ze kocham to jeszcze na Twój widok podniecam sie bardziej i szybciej niż kiedykolwiek. Dlatego tak uwielbiam sie z Tobą kochać. -wyjaśnił mu. -Poza tym jesteś seksowny. Cholernie seksowny. Od razu robi mi sie gorąco na Twój widok.
-A czy ja od Ciebie czegoś wymagam? Nie przesadzaj. Z każdym razem jestes bardziej doświadczony. Czasem zdarza sie ze bardzo chcesz się ze mną kochać a moich fantazji nie karze Ci spełniać. W końcu to FANTAZJE. Tak, aż tak na mnie dzialasz. Czemu aż tak Cię to dziwi? Nie rozumiem. W końcu jestem Twoim chłopakiem prawda? To chyba oczywiste ze podniecam sie na widok swojego partnera...-mruknął na koniec.
-Od jeden do dziesieciu? Osiem, może takie osiem i pół. Słabe dziewięć. -Uśmiechnął sie lekko.
-Nie wątpię, a jak będę już wiedział, że ta dziesiątka Ci się należy to Ci powiem. -uśmiechnął się, obejmując chłopaka.
-A przez te Twoje szepty znowu mnie dreszcz przeleciał. -zaśmiał się cicho.
-Rzucam, ale ciężko jest. Jak przychodzi mi ochota na papierosa, to mam wrażenie jak gdyby coś mnie rozrywało od środka. Jestem tak wkurzony, że mam ochotę rozwalić wszystko i wszystkich dookoła. Wiedziałem, że rzucanie jest trudne, ale nie sądziłem, że aż tak.
-A jak Ty mi chcesz pomóc? Nie da się. To jest moja walka, z samym sobą, którą jak przegram to będzie kiepsko bo będą mnie wynosić ze szpitalnej sali nogami do przodu. Nałóg siedzi w mózgu, ja muszę to przeboleć, potem będzie lepiej. Nie martw się, robię to dla swojego i Twojego dobra. To też nie było mądre, żebyś wdychał te dymy. -odparł głaszcząc go po głowie, tak jak gdyby chciał powiedzieć "Spokojnie, ze mną wszystko ok"
-Pewnie, że zasłużysz uparciuchu. -zaśmiał się cicho.
-Ale teraz idziemy spać bo jutro znowu trzeba wcześnie wstać.
Mężczyzna zaśmiał się jeszcze cicho na koniec.
-Głupek...dobranoc. -szepnął z uśmiechem na twarzy, zamykając oczy.
~*~
Tego mroźnego poranka Takumi obudził się w okolicach godziny czwartej. Musieli wylecieć dzień wcześniej, gdyż droga z Japonii do Stanów Zjednoczonych jest zdecydowanie dłuższa niż do Korei. Czekało ich co najmniej dziesięć godzin lotu. O ósmej mieli stawić się na odprawie. Takumi wstał z łóżka i leniwym krokiem poczłapał do kuchni. Otworzył energetyka, którego wypił kilka łyków, a następnie odstawił puszkę na ladę.
Ziewając, ubrał bluzę leżącą na fotelu w salonie, po czym otworzył jedno z okien. Na początku zadrżał z zimna, aczkolwiek mroźne, rześkie powietrze szybko postawiło go na nogi. Na dworze było około -10 stopni, na szybach osadził się szron, a za w całym mieście było jeszcze kompletnie ciemno. Mężczyzna zamknął okno, po czym poszedł z powrotem do sypialni aby obudzić chłopaka.
-Dzień dobry, Yuu. -zaczął podchodząc do łóżka. Usiadł zaraz przy chłopaku.
-Znając życie zaraz usłyszę "kochanie jeszcze pięć minutek" -mówiąc to przytulił się do niego.
-Tak więc powiedz mi tylko co byś chciał na śniadanie i możesz dalej leżeć.
-Za to na dworze jest straszny mróz. Coś lekkiego tak? Pogrzebie w przepisach od Reiko i zobaczę co da się zrobić. -uśmiechnął się delikatnie. -Piętnaście po czwartej. Wiem, wcześnie, ale pamiętaj, że o ósmej mamy odprawę.
Shirayuki objął Yuu, podnosząc go do pozycji siedzącej. Trzymając go w pasie, przybliżył się do niego całując go czule.
-Dzień dobry. -uśmiechnął się lekko. -No to Cię nauczę. W czym widzisz problem?
-A każe Ci ktoś wykonywać jakieś ciężkie układy? Pierwszy taniec to zmartwienie pary młodej. Mogę Ci dać słowo, że połowa osób będzie tańczyć mimo tego, że nie potrafią, a część nawet nie ruszy się na milimetr od stolika. Tak więc mnie możesz deptać damy radę. Mówiłem Nami, że masz słabą głowę. Dostaniesz szampana bezalkoholowego,tak więc nie jest źle. Czy chcesz jeszcze popanikować na jakiś temat? -zapytał, a jego głos był spokojny i poważny zarazem.
-Po pierwsze. Co niby ma głupio wyglądać jak będziesz ze mną tańczył?
Po drugie. Twoje argumenty są bezsensu.
Po trzecie. Wszyscy będą potem tak uchlani, że nawet jak kogoś nadepniesz to nie zauważą.
Po czwarte. Tekst o bolących stopach jest beznadziejny. Miałby mnie boleć stopy od nadepnięcia? Może najlepiej niech mi odlecą?
Daj spokój kochanie, nie szukaj problemów tam gdzie ich nie ma.
-Myślisz, że ktoś na to uwagę zwróci? Daj spokój, oni będą A narąbani B obojętni bo dla nich to nie jest nic takiego. Z tego co wiem ze strony Pana młodego na weselu będzie nawet dwóch gości ze swoimi partnerami. Jakoś oni niezbyt się tym przejmują.-wyjaśnił mu. -Aha, czyli rozumiem, że mam zadzwonić do Nami i powiedzieć jej, że jednak nie przyjeżdżamy? Ja Cię proszę Yuu, nie dramatyzuj. -wstał z łóżka wzdychając ciężko.
-Nikomu nie stanie się krzywa, pośmiewiska z siebie nie zrobisz i będziesz się bawić razem ze mną. Poza tym ja też jakiś zabawowy nie jestem i pewnie będę siedzieć i przyglądać się weselu. Przecież cały czas będziemy razem...Czego Ty się do cholery obawiasz?
-Yuu naprawdę sądzisz, ze jak sie wywrocisz lub kogoś nadepniesz to Nami stwierdzi ze jej wesele bylo porażka? Bedzie dobrze. -Pocałował go znienacka.
-Nie przepraszaj. Po prostu nie martw sie tym dla własnego dobra. Bedzie fajnie. Potanczymy sobie, posmiejemy sie z innymi. Jedziesz do rodziny, nie ma sie czym przejmować. -Uśmiechnął sie.
-To Ty sie ogarniaj a ja ide do kuchni. Zacznę robić sniadanie.
-Lec, lec, ja ide odkurzyc przepisy. -Uśmiechnął sie idąc do kuchni. Napil sie energetyka, którego tam zostawił po czym zaczął przeglądać książkę z przepisami od Reiko. "Ciekawe co mu teraz po glowie chodzi. Mam nadzieję ze nie wymyśla sobie teraz problemów"
-Widzę zmianę nastroju! -Stwierdził Takumi przyglądając sie chłopakowi.-Co tak nagle?-zapytał po chwili.
-Przygotowywujesz sie do wesela nucac marsz Mendelssohna? -Zaśmiał się. -Swoją droga. Myslales kiedys o tym żeby sie ożenić? -spytał z ciekawosci.
-No i człowiek od razu chce sie uśmiechać kiedy jesteś taki zadowolony. -Mężczyzna miał ochote podrazyc temat ślubu aczkolwiek wiedział ze teraz spiesza sie na samolot. Tak więc odlozył ten temat na bok.
-na co masz ochotę? -Mowiac to Takumi podał mu książkę z przepisami.
-Na pewno? No dobrze. -Mruknął wychodząc z kuchni. -Pojde sie przebrać -oznajmił idąc do garderoby. Takumi szybko przebrał sie w czarne spodnie, czarną bluzkę na która założył koszule w ciemna szaro czerwoną kratę która zostawił rozpięta
Wracając do kuchni śmiał sie sam do siebie.
-Doszedłem do śmiesznego wniosku. Mógłbym pracować w cyrku. -zwrócił sie do Yuu wciąż sie śmiejąc.
Prześlij komentarz