Nazwisko: Nakami
Wiek: 20
Ur.: 14.02
Wzrost: 170 cm
Waga: 50 kg
Orientacja: homo
Miejsce zamieszkania:
Ryusei, dzielnica Mizuki
Zawód: model
Średniej długości, wiecznie rozczochrane brązowe włosy. Tego samego koloru zamyślone oczy. Wyznaje zasadę „jak wstanę-tak wyjdę” w końcu w pracy i tak ułożą mu włosy i nałożą make-up. Na jego twarzy bardzo często gości promienny uśmiech. Jest jednym z tych szczęściarzy, którzy mogą jeść ile wlezie a i tak nie przytyją, od 15 roku życia utrzymuje taką samą wagę.
Nieśmiały, niewinny. Rozbawić można
go tak samo łatwo jak doprowadzić do łez. Trochę strachliwy,
najbardziej boi się ciemności. Straszny z niego pieszczoch.
Jego matka zmarła gdy był mały więc
nie pamięta jej za dobrze, ze zdjęć wie, że była piękną
kobietą. Ojciec-pracocholik był zawsze zbyt zapracowany żeby się
nim zajmować więc wychowywali go dziadkowie. Wytykany palcami przez własną rodzinę z powodu bycia homo, uciekał do wujka (brata swojej mamy) z którym bardzo dobrze się dogadywał. Jego życie miłosne było natomiast w fatalnym stanie. Gdy miał 15 lat został zgwałcony przez swojego senpaia, reszta jego "miłości" działała na tej samej zasadzie. Przyjechał do Ryusei
nie tylko w poszukiwaniu pracy ale również aby zostawić za sobą przeszłość. Wyjechał z Tokio tylko dlatego żeby być jak
najdalej od rodziny, która była, jest i zawsze będzie przeciwna
jego pracy jako modela. W stolicy przez pewien czas pracował dla
kilku znanych czasopism co spowodowało, że stał się sławnym i
rozpoznawalnym modelem. Przeprowadzka do mniej znanego miejsca jest
mu na rękę bo uwolnił się w końcu od tłumu fanek i paparazzi
śledzących każdy jego krok.
- -uwielbia truskawkowe pocky
- -kocha zwierzęta, zwłaszcza psy
- -nie przepada za alkoholem (po prostu ma słabą głowę)
Powiązania (będą rozwijane ale puki co takie skrótowe)
W związku z Takumim Shirayuki
3 027 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 2201 – 2400 z 3027 Nowsze› Najnowsze»-Bo mam takie długie nogi w tych gaciach ze wystarczy mnie przebrać i mogę robić za klauna na szczudlach. -odparł rozbawiony. -W zamian ? -Zapytał siadając przy stole. -No nie wiem. Może jakieś sugestie?
-No długie jak szczudla. -"Mam seksowne nogi ta?" -Czy istnieje jakas rzecz której we mnie nie lubisz? -zapytał podnoszac wzrok na Yuu. -Calusek? Tak jak zawsze? Hmm... W sumie to dobra nagroda.
-Staram sie nie być aż tak oschly i nie miły. A jeśli chodzi o wygląd? -mówiąc to jego głos był poważny a wyraz twarzy bez emocji. -Niech Ci bedzie. Seksowne szczudla. Jak to kretynsko brzmi. -Zaśmiał sie pod nosem.
-To skoro jestem taki boski, przystojny i seksowny, to pójdę znieść na dół walizki i będę na mojego słodkiego, seksownego i wspaniałego chłopaka czekać w samochodzie. -zaśmiał się wstając z miejsca.
-Do odprawy? Plus minus godzina. Będziemy lecieć około dziesięciu godzin. Znacznie dłużej niż do Korei. -odparł zakładając buty.
Mężczyzna zniósł walizki uważając, żeby się nie poślizgnąć.
Wrzucił bagaże na tył samochodu, po czym po kieszeniach zaczął szukać papierosów.
-Zapomniałem..-mruknął niezadowolony, wyciągając miętową gumę do żucia, zamiast paczki pachnących fajek.
-A jak mogę sobie radzić? Ciężko jest, ale przynajmniej nie mam już ochoty zabić wszystkich wokoło kiedy się zorientuje, że nie mam papierosów w kieszeni. Co nie zmienia faktów że mam piekielną ochotę sobie zakurzyć. -mówiąc to z niezadowoloną miną wszedł do samochodu.
-Wyjścia innego nie mam. To znaczy mam, ale jakość nie specjalnie chce mi się siedzieć w szpitalu. -mówiąc to zapiął pasy.
-Wciąż wyczekuje tej nagrody. -dodał, odjeżdżając z miejsca.
-I nie będę, spoko. -powiedział kompletnie nie przejmując się powagą sytuacji.
-Co to za uśmieszek? Co Ty planujesz? mam się bać?
-Co nie zmienia faktu, że i tak się boję. Kto wie co się zrodziło w tej Twojej główce? -zaśmiał się odjeżdżając z parkingu.
-Ja? Nic, kompletnie nic. -odparł z ironią śmiejąc się.
-Yuu Ty naprawdę nigdy nie chciałeś założyć rodziny? -powrócił do tematu który zaczął w domu. -Nigdy chociaż przez chwilę tym nie myślałeś?
-Yhymm...-mruknął Takumi, skupiając wzrok na drodze. Próbował sobie wyobrazić Yuu w roli ojca. Z początku było to dla niego niemożliwe, jednakże...
-Byłbyś świetnym ojcem. -stwierdził zatrzymując się na skrzyżowaniu, a wzrok przenosząc na chłopaka.
-Z pewnością nauczyłbyś je tej Twojej typowej dobroci dla innych. -Wyobrażenie sobie Yuu opiekującego się dzieckiem, trochę zasmuciło Takumiego. Chłopak wydał mu się idealny do roli ojca.
-W sumie nie dziwię się, ja w Twoim wieku też nie myślałem o dzieciach. Naprawdę nie miałeś takiego poczucia, że powinieneś się ożenić bo tak jest dobrze?
-Fakt faktem, jesteś niezdarą i czasem trzeba Cię pilnować jak dziecko, ale chodziło mi bardziej o to jakim ciepłem byś je darzył. -wyjaśnił mężczyzna. -Dziwne, ja miałem poczucie obowiązku. Czułem, że powinienem założyć rodzinę, ale w pewnym momencie stwierdziłem, że to nie dla mnie. Jedyne kobiety z jakimi przebywałeś? A dziewczyny ze szkoły. Nie uwierzę Ci jeśli powiesz, że nie miałeś powodzenia.
-Wiem, rozumiem to. Ja jestem starszy i miałem więcej okazji, żeby o tym myśleć. Przecież nikt od piętnastolatka nie wymaga myśli o przyszłości, a potem tak jak powiedziałeś kobiety przestały Cię pociągać. Chodzi mi tylko wyłącznie o to, że to dziecko miałoby fajnego, kochającego ojca. -wyjaśnił. -A zanim senpai się do Ciebie dobrał, umówiłeś się kiedykolwiek choć z jedną z tych dziewczyn ze szkoły?
-Chorobliwie zazdrosny wampir energetyczny? Typowe, każda laska jest taka irytująca. -westchnął przypominając sobie swoje poprzednie partnerki.
-No może nie wszystkie...-poprawił się jednak po chwili. -aczkolwiek większość. -wyjaśnił spoglądając na Yuu kątem oka.
-Wszystko Twoja wina? Oczywiście, koniec świata też by był Twoją winą nawet gdybyś wtedy spał. Kobiety są jednak strasznie tępe. -mówiąc to wjechał na parking lotniska.
-Faceci też bez wad nie są. Męska zazdrość i porywczość też może być początkiem katastrofy. -odparł wychodząc z samochodu.
-Jestem tego najlepszym przykładem.-zaśmiał się, zamykając drzwi.
-Na pewno przez te pięć lat masz chociaż jedno przyjemne wspomnienie. -dodał wyciągając walizki z bagażnika.
-Ty kiedyś cos mowiles o klotniach kochanków, ne? -Podał chłopakowi jego walizkę, zamykając potem samochód.
-A w szkole? Jakieś dyskoteki czy cos? Nic? -Drazyl temat dalej. Ciągnąc walizkę w stronę lotniska wolną ręką złapał dłoń Yuu.
-Mam, owszem i bedzie ich coraz więcej.
-Zaczynając od wspomnienia z cyklu "Takumi lata za mną z kamerą, zaczyna sie robić wkurwiajacy" -Rozesmial sie Takumi wchodząc do budynku lotniska. -Tak, wziąłem kamerę będę sie bawił.
-Jak to po co? Bo chce na pamiątkę mieć uwiecznionego mojego pieknego Yuu. -Wyjaśnił wymieniajac bilety na karty pokladowe.
-Za dziesięć lat Ci puszczę ten film i będziesz patrzył w jakich to rannych miejscach byłeś.
-Wiem, nie chodziło mi o to czy będziesz stary czy nie, tylko o to, że sobie przypomnisz jak fajnie było w Stanach itp. -wyjaśnił, odbierając od obsługi lotniska ich paszporty.
-Ale i jak już za te trzydzieści, czterdzieści lat będziesz patrzeć na ten film i jak ja już będę stary, brzydki pomarszczony, kiedy już będziesz chciał mnie zostawić bo będę jak wrzód na tyłku, zobaczysz mnie jak się pojawiam gdzieś z tyłu i pomyślisz "Jaki on był kiedyś przystojny, teraz został takie stary zgrzybiały pierd, który mi na nerwy działa" -zaśmiał się Takumi.
-A ja widzę potrzebę. -"bo mi ten film potrzebny no..więc się kuźwa nie opieraj bo i tak Ci zrobię kilka ujęć"
-I będziemy jak wszyscy staruszkowie spacerować po parku, żeby zabić czas i oglądać teleturnieje w telewizji. -roześmiał się. -Nie no, my będziemy mieli ciekawszą starość. Zadbam o to. -uśmiechnął się. -Ale fakt wiecznie młodzi nie będziemy, te zdjęcia chyba bardziej będą nas dobijać. -dodał ponownie śmiejąc się wesoło. -Tak jest! Dziękuje, jesteś kochany! -ucałował go w policzek.
-A teraz tradycyjnie czekamy na samolot i idziemy na ciacho. -mówiąc to pociągnął go w stronę kawiarni.
-Ty i bycie grubym? Chyba nie w tym życiu kochanie. -roześmiał się. -Jak chcesz mogą być i Hawaje. -mówiąc to wciąż był rozbawiony, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. Kiedy przyszedł czas odlotu, mężczyźni stawili się w wyznaczonym miejscu, a po chwili byli już na pokładzie samolotu.
-No, ale niestety kiedyś się zestarzejemy. -wzruszył obojętnie ramionami siadając obok mężczyzny.
-Ale mamy całą masę czasu. Yuu, a Ty po chciałbyś pojechać gdzieś jeszcze po weselu? -zapytał z ciekawości.
-Tak właśnie myślałem o Nowym Yorku. Jak to co? Times Square, Statua wolności, Manhattan. Jest wiele rzeczy jakie warto zobaczyć. -odparł zapinając pasy.
-Tak więc pojedziemy do Nowego Yorku.-uśmiechnął się delikatnie.
-Co Ty się mnie o takie głupie rzeczy pytasz? -zapytał poważnym tonem.
-Śpij sobie, jak Ci wygodnie. -uśmiechnął się lekko, spoglądając na chłopaka.
Takumi, który również uciął sobie drzemkę obudził się wraz z Yuu. Zapiął pasy i pomimo lekkich turbulencji, wylądowali bez większych problemów.
-No to witam w Ameryce. -oznajmił mężczyzna przeciągając się.
-A ja się cieszę, że ten nieznany świat mogę Ci pokazać. -uśmiechnął się. Kiedy wyszli z samolotu oraz szli odebrać walizki, Takumi zwrócił się w stronę Yuu.
-Proszę trzymaj się blisko mnie bo mówiłeś, że koślawo u Ciebie z angielskim. -odparł dając mu do zrozumienia, że wolałby uniknąć latania i szukania go po Annapolis.
-No nie wątpię, ze sie dogadasz w końcu uczyles sie angielskiego chociażby w szkole. -Scisnal mocniej jego dłoń. -Ale wlasnie przez to ze jak to powiedziałeś wiele nie rozumiesz wolałbym Cię nie zgubić. -po chwili zabrali swoje bagaże a następnie udali sie w stronę wyjścia. Takumi nie miał problemów z językiem mowa przychodziła mu z łatwością tak wiec nie mieli kłopotu ze wskazaniem taksowkarzowi hotelu do którego miał jechać. Dookoła widać bylo piękne, zadbane miasteczko o ślicznej architekturze.
-Fakt, ładnie. Strasznie lubię to miejsce, Nami ma wiele szczęścia, że może tu mieszkać. -skomentował Takumi, również rozglądając się dookoła. -Nie, raczej nie. Z tego co wiem jest on jakoś obok centrum. Dziesięć minut maksymalnie.
-Zgadza się, to jest zupełnie inny świat. -mężczyzna zapłacił taksówkarzowi, który pomógł mu wyciągnąć bagaże, po czym odjechał do następnych klientów. Ciągnąc walizkę, złapał Yuu za dłoń wchodząc do hotelu. Przy recepcji wypytał się dokładnie kobiety o numer pokoju przypominając, że złożył rezerwację na swoje nazwisko. Kiedy otrzymał od niej klucz w postaci małej karty, ruszył w stronę windy.
-Mamy pokój na trzecim piętrze. -oznajmił uśmiechając się do chłopaka.
Mężczyzna z uśmiechem a twarzy otworzył drzwi przed chłopakiem, wpuszczając go do środka. Pokój nie był klaustrofobicznie mały, ale też nie był potężnym apartamentem, był w sam raz. Idealny na ich dwójkę. Przez mały podłużny korytarzyk wchodziło się do pokoju, w którym oprócz szafy, stolika, małej kanapy, łóżka i innych rzeczy na końcu znajdował się mały balkonik z widokiem na port Annapolis. Mieli również małą łazienkę, w której wanna była o wiele mniejsza niż tą jaką mieli w domu. Całość była wymalowana w jasnych odcieniach beżu i brązu.
-Może być, czy też mam biegać szukać czegoś innego? -zaśmiał się Takumi zamykając drzwi.
Mężczyzna roześmiał się radośnie, stawiając walizkę w pokoju.
-Spokojnie, może i jest mała, ale my się pomieścimy. -oznajmił zaglądając do łazienki.
-I tak jesteśmy tu na jedną noc bo Nami zarezerwowała nam nocleg niedaleko miejsca w którym jest wesele.
-Oczywiście, nie ma sprawy. -posłał mu przyjazne spojrzenie, po czym poszedł napełnić wannę wodą.
-Cóż nie dziwię się, że chcesz odpocząć. Nie dość, że była to długa podróż to jeszcze zmiana czasu! -krzyknął z łazienki.
-Cóż taka jest cena podróżowania. -odparł kiedy nachylony nad wanną zakręcał wodę. Ściągnął koszulkę, odkładając ją na bok spojrzał na swój brzuch.
-Już zapomniałem, że mam tą bliznę..-mruknął, śmiejąc się pod nosem.
Gdy Yuu dotknął jego blizny na ciele Takumiego pojawiła się gęsia skórka.-Nigdy tego nie rozumiałem. Jak blizny mogą dodawać charakteru? Co takiemu jakiemuś facetowi który jest kompletną ciotą i życiową pierdołą da blizna? -zapytał ewidentnie nie wiedząc co ma o tym sądzić.
-Poza Tobą i lekarzami? -po tych słowach pokręcił przecząco głową. -Wątpię, zima jest, nie będę paradował bez koszulki. -zaśmiał się cicho.
-No tak, a zazwyczaj mamy odmienne poglądy na różne tematy. -mówiąc to wszedł do wanny siadając za Yuu.
-A co masz na myśli przez "dodaje charakteru" ? -"Bo tego też nie pojmuje...w pewnym sensie" zaśmiał się w duchu obejmując chłopaka w pasie, a głowę kładąc mu na ramieniu.
-Zostawić? Dlaczego? Przecież zadałem proste pytanie na temat tego co myślisz? Nie wiesz co myślisz? Nie umiesz powiedzieć co Ci w głowie siedzi? -zapytał z czymś w rodzaju zdziwienia w głosie. -Przejmujesz się obcymi kobietami, które prawdopodobnie widziałeś pierwszy i ostatni raz w życiu? -zapytał z poważną miną.
-Bardziej męski jeszcze da się jakoś zrozumieć, ale ... opiekuńczy? Przez bliznę stałem się bardziej opiekuńczy? Naprawdę nie rozumiem Twojego toku myślenia, Yuu. -zaśmiał się na koniec. -Nie przejmuj się kochanie bo ludzie tutaj i tak są bardzo tolerancyjni. -ucałował go w policzek.
-Umyję Ci włosy. -oznajmił, sięgając po szampon stojący obok.
-Co Ci się tak ciężko wysłowić? -roześmiał się, myjąc mu włosy.
-No jak zwykle, jak zwykle, ale ja to lubię więc mogę Ci je myć zawsze. -dodał nadal się śmiejąc.
-Wiesz jak się wtedy wystraszyłem? W sumie sam sobie byłem winny, jakbym nie był taki samolubny to byś ode mnie nie uciekł. -stwierdził z wyrzutem do samego siebie.
-Przepraszam Cię za wtedy...znowu...-mruknął pod nosem. -Taa, jest dobrze...-uniósł lekko kąciki ust ku górze. -Wiem, że lubisz. -mówiąc to uśmiechnął się szerzej.
-Tak jest zawsze. Minusy podróży. Z resztą co to za sen, pewnie było Ci nie wygodnie. -odparł spłukując pianę z jego włosów. -I tak będę...-dopowiedział po chwili. -Mąż Nami? Raczej małomówny przy nowo poznanych osobach. Dość nieśmiały, ale uczciwy i wesoły facet. Lubie go, Nami dobrze trafiła. Ona jest raczej osobą spokojną, aczkolwiek na przyjęciach zawsze jest najgłośniejsza. Ma łeb na karku, radzi sobie w życiu. Bywa złośliwa, ale to głównie przez jej specyficzne poczucie humoru, które chyba jest u nas rodzinne, ale też u każdego objawia się inaczej.
-Nie, raczej nie. Są w porządku, szybko się zaaklimatyzujesz. Jego rodzina jest całkiem sympatyczna. Mnie tam nigdy nie jest wygodnie w samolocie. -mówiąc to wyszedł z wanny zaraz po Yuu. -Nie ma za co. -dodał z delikatnym uśmiechem, wycierając mokre ciało.
-Różnie to na weselach bywa. -odparł wkładając bokserki. -Musiałeś mieć fajny sen, bo się cały czas uśmiechałeś. -zaśmiał się Takumi. -Wiesz co? Obawiam się, że to łóżko jest raczej normalne, tylko nasze są jakieś prze ogromne! -krzyknął z łazienki, po chwili idąc do chłopaka.
-Tak myślę i fakt nie ma to większego znaczenia. -zaśmiał się, siadając obok niego. -Śniłem Ci się? Co to był za sen? Opowiedz mi. -poprosił tak zupełnie jak dziecko o czytanie bajki na dobranoc.
-Zmieniam zdanie. Byłbyś fatalnym ojcem. Dziecko dałoby Ci w ryj gdybyś tak opowiadał bajki na dobranoc. -roześmiał się głośno. -A czy ja twierdzę, że masz porąbane sny? -dodał nadal rozbawiony. -Pojedziemy kiedyś do Paryża, obiecuje. Często? Co jeszcze Ci się śniło?
-No wiesz co?! -odparł oburzony, szturchając go w ramię. -Tylko z pewnością Twoje sny nie są takie "niebezpieczne" dla zdrowia jak moje fantazje. -roześmiał się cicho. -I tak pojedziemy. Sen, ale już niedługo.
Mężczyzna wstał na chwilę, aby zgasić światła w pokoju. Położył się z powrotem obok chłopaka.
-Takie mam wrażenie. A co? Chciałbyś mnie czymś ciekawym zaskoczyć? -spojrzał na niego unosząc brwi.
-Niech Ci będzie. -"Kiedyś to z Ciebie wyduszę." -dobranoc. -zamknął oczy.
-Yuu, powinienem się na Ciebie obrazić. -mruknął zanim jeszcze zdążył zasnąć.
-Mam! -odwrócił się do niego tyłem z udawanym fochem.
-Nic zboczonego? Nie wierzę Ci. -odparł poważnym tonem. -Mam! Nie pamiętasz co mi obiecałeś?! -dodał obrażony. -Co będziesz robił wieczorem i rano?! A nie robisz!
-Nadal Ci nie wierzę. -po tych słowach, mężczyzna rozpłynął się w słodyczy warg ukochanego. -Nie zapomniałeś? To dlaczego muszę się upominać?
-Ciekawiej jak muszę Ci przypominać o Twoich obietnicach? No nie wiem...-Po pocałunku jednak stwierdził, że nie będzie się kłócił. Przytulił go, zamykając oczy.
~*~
Rano gdy Takumi się obudził, zarzucił na siebie białą koszulę pozostawiając ją rozpiętą, żeby nie chodzić po pokoju w samych bokserkach. Wyjrzał przez okno podziwiając piękno Annapolis. Następnie po kilku minutach szukania, znalazł na dnie walizki kamerę, którą wrzucił tam w pośpiechu. Załączył ją i siadając na łóżku zaczął filmować śpiącego Yuu.
-Dzień dobry kochanie. -powiedział czekając aż się obudzi. -Wstawaj musimy jechać na ślub. -uśmiechnął się sam do siebie patrząc w monitor kamery.
-Szliśmy do ołtarza? To kto był w sukience, ja czy Ty? -zażartował sobie, śmiejąc się głośno. -Niestety nie nasz, ale iść musimy. No zabawne to, ale trochę smutne za razem. -po tych słowach pomachał Yuu zza kamery.
-No co jesteś taki zdziwiony. Dzień dobry, Yuu. -powiedział szczęśliwym tonem.
Po tym jak Yuu przywitał się z nim, wyłączył nagrywanie.
-Dobrze byś wyglądał w białym garniturze. -zauważył lustrując go wzrokiem, nadal siedząc na łóżku.
-No bo, gdybym mógł to bym się z Tobą ożenił. Chciałbym bardzo, żebyś był moim mężem, ale się nie da. -wzruszył ramionami.
-No nie ma, ale wiesz...-rozmarzył się wzrokiem biegając po pokoju.
-Wiem, że brzmi dziwnie, ale co ja poradzę na to, że jestem gejem? -zapytał cicho. -Jedno słówko a od razu dziwniej brzmi nie? -roześmiał się. -Cywilny? Myślałem, że ani jednego ani drugiego nie można..Z resztą nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem...
-No tak, kiedyś tam, niby mówiłem...Kiedyśtam...-machnął ręką, uśmiechając się do niego tak jak gdyby chciał powiedzieć "Tak, mówiłem, ale jestem gejem bo wolę Ciebie." -A co jeśli się zapytasz i będzie można? -zadał mu pytanie na którym sam się zastanawiał.
-Fakt, masz rację. -wstał z łóżka przeciągając się. -Godzinę. Trochę mało, ale zdążymy. -zaznaczył z uśmiechem na twarzy.
-Jest w porządku. Będziemy się nieźle wyróżniać. Patrz. -mówiąc to położył obok jego zestawu czarne spodnie oraz koszulę i białą marynarkę.
-Zupełnie w innych barwach.-roześmiał się. -Ale ładnie, może tak być. -uśmiechnął się odwracając wzrok na Yuu.
-Nie, jest dobrze. Zostaw tak jak jest. -mówiąc to chwycił za marynarkę, którą założył na czarną koszulę.
-Chi będzie miała nasze kwiaty dla nich bo załatwiała rano świeże.-oznajmił Takumi, po czym zadzwonił po taksówkę.
-Powoli się musimy zbierać, żeby się po pierwsze nie spóźnić a po drugie, żeby moja matka, nie zaczęła panikować. -zaśmiał się.
-He?! W bocznej kieszeni tak?! -mówiąc to podszedł do torby. -Dobra, mam! -dodał wyciągając ją z wnętrza kieszeni. Trzymając kopertę w dłoniach, wyjrzał za okno.
-Yuu, taksówkarz już jest! -powiadomił go.
-Ubierz się i wyjdź zaraz na dół. Zatrzaśnij drzwi i zostaw walizki, nie przejmuj się nimi. Brat Nami ma po nie przyjechać. Jest nie pijący i wyświadcza jej przysługę jako kierowca. Przewiezie nam te walizki, do tego drugiego hotelu. Nie pytaj czemu jest to tak głupio rozwiązane. Po prostu Nami powiedziała mi za późno, że zapewni nam nocleg niedaleko miejsca w którym odbywa się wesele i miałem już załatwioną noc tutaj. No nic, potem Ci to najwyżej wyjaśnię. -machnął ręką ubierając się i żywo gestykulując.
-Biorę kopertę ze sobą jak coś, żeby nie zapomnieć. -Po chwili wyszedł z pokoju.
-Fakt, mój błąd, wybacz. Sam kazałem Ci się nie oddalać, a pognałem jak głupi. To przez ten pośpiech. Z resztą co do ludzi to z pewnością Ci się wydaje. -mówiąc to wsiadł do samochodu.
-Uprzedzając Twoje pytanie, będziemy jechać tak z piętnaście minut na oko. -uśmiechnął się do niego lekko.
-Nie zostawię! Możesz być pewien! -uśmiechnął się, następnie śmiejąc się wraz z chłopakiem.
-Hmm...Cóż to chyba tak tutaj już jest. Bo na przykład w Nowym Yorku jest taka różnorodność rasowa, że kompletnie nie zwracając na to uwagi. -wyjaśnił mu, patrząc na widok za oknem.
-A z drugiej strony dziwisz się? Widzą takie modela jak Ty to się na patrzeć nie potrafią. -roześmiał się wesoło.
-Nie przeżywaj tak. Też jestem pół Japończykiem, pół Koreańczykiem, też się na mnie patrzą, ale nie zwracam na to uwagi. -odparł poważnym tonem. -Dobrze, jak będę chciał z Tobą zatańczyć to pójdziemy. -uśmiechnął się do niego.
-A Ty musiałeś jedynie zjechać windą i wyjść z hotelu..-zaznaczył, patrząc się na niego z kamienną twarzą.
-Jeju Yuu, mówiłem że mnie to nie obchodzi bo na pewno nie jest aż tak źle...-odparł trochę przedrzeźniając chłopaka.
-Chcę z Tobą zatańczyć...Czy to takie złe? -zapytał, z powrotem wyglądając na okno.
-Dziękuje. -pocałował go w policzek.
-Nieważne jak koszmarnie by nie było i tak będzie fajnie. -po tych słowach podjechali pod kościół, przed którym stało wiele osób, powoli wchodzących do środka.
-Powinno, różnie to w kościołach bywa, ale tak, powinno być cieplej. -oznajmił Shirayuki, po czym podleciała do nich kobieta, w krótkiej bombkowatej sukience, płaszczyku i wysokich szpilkach.
-Taku~! -zawiesiła się na szyi brata.
-Hej Chi! Nie jest Ci zimno? -zapytał od razu.
-Nie, tylko trochę w nogi, ale mam grube rajstopy więc tragedii nie ma. -uśmiechnęła się do niego.
-Patrz mam szpilki ze świąt. -obróciła się dookoła prezentując nowe buty.
-Ładnie Ci w nich. -uśmiechnął się Takumi.
-Wygodne?
-I to jak! Cześć Yuu! Co tam u Ciebie?! -przytuliła się do chłopaka, witając go radośnie.
-Dobrze widzieć Cię w dobrym nastroju. Ledwo udało mi się wyrwać przez zaliczenia na uczelni, ale żyję. -roześmiała się cicho. -Dziękuje. -kąciki jej ust uniosły się jeszcze szerzej. -Wczoraj, tak jak wy. Wcześniej nie dałabym rady. -po tych słowach podeszła do nich Ji HYo.
-Takumi synku, masz tu kwiaty! -rzuciła wręcz w niego bukietem. Zabiegana i spanikowana biegała załatwiać wszystkie sprawy. Był to ślub córki jej siostry więc pomagała jak tylko umiała. Jej sukienka znacznie różniła się od Chi. Była długa z wycięciem z boku, aż do ud o czerwonym intensywnym kolorze.
-Mamo spokojnie, oddychaj. -zaśmiał się Takumi. Kobieta przytuliła go, a następnie ucałowała w policzek, tak samo potem przywitała Yuu.
-Wybaczcie chłopcy, ale mam strasznie dużo na głowie. -westchnęła.
-No ale zwolnij bo potykasz się o własne nogi, a w tych butach. -wskazał na szpilki kobiety. -łatwo o katastrofę.
-Poza tym może Ci się rozwalić Twój piękny koczek. -zauważył Chi.
-Dobrze, już tak nie pędzę.
-Masz rację, to przez to zabieganie. -zwróciła się do chłopaka, uśmiechając się. -Och dziękuje Ci bardzo. Dobrze, odpocznę, fryzura będzie nienaruszona. -zaśmiała się na koniec.
-Ren z tatą siedzą już w kościele bo narzekali, że zimno. Wy też już idźcie, usiądźcie z przodu i czekajcie. I zajrzeć jak sobie moja siostra radzi. -wyjaśniła i z uśmiechem odeszła do swoich zajęć.
Mężczyzn ścisnął jego dłoń mocniej, po czym ruszył w stronę kościoła.
-Chihaya widziałaś Nami?
-Nie ale podobno ma sukienkę jak jakaś księżniczka z bajki. -roześmiała się.
-Jak przyjadą to zobaczymy. -dodała po chwili.
-Z pewnością Ren i reszta siedzą gdzieś z przodu. -odparł wchodząc do kościoła. Tak też było, reszta rodziny siedziała w drugiej i trzeciej ławce. Razem z Chi usiedli w trzeciej, czekając aż rozpocznie się ceremonia.
-Widzisz, a nie mówiłem? -uśmiechnął się, kładąc z boku bukiet kwiatów, żeby nie trzymać go cały czas w ręce.
Organista zaczął grać, a wszyscy goście wstali, patrząc w stronę wejścia. Do środka wolnym krokiem weszła Nami w długiej sukni, a słowa Chi sprawdziły się w stu procentach.
Za to jej wybranek był ubrany w elegancki czarny garnitur. Po chwili wszyscy usiedli, a ksiądz zaczął mówić zapamiętane kwestie. "Nie cierpię tego nudzenia." marudził w myślach Takumi rozglądając się dookoła.
Znudzony Shirayuki przyglądał się zaciekawionej całym wydarzeniem twarzy chłopaka, który z uwagą obserwował ceremonię. Gdy nadszedł czas aby Nami i jej narzeczony złożyli przysięgę małżeńską, mężczyzna wpadł na pewien pomysł. Nachylił się nad Yuu, żeby móc powiedzieć mu coś na ucho.
-Ja Shirayuki Takumi biorę ciebie Nakami Yuu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. -wyszeptał powoli, śmiejąc się w duchu. Jego słowa mimo wszystko słychać było, że są wypowiedziane w stu procentach poważnie, a mężczyzna uśmiechał się pogodnie jak gdyby nigdy nic.
"To aż dziwne, że jeszcze stoi." śmiał się w duchu Shirayuki patrząc na czerwoną twarz chłopaka. Gdy mąż Nami po słowach księdza, objął ją w tali wszyscy nachylili się na skraje ławek, żeby zrobić im pamiątkowe zdjęcie lub po prostu popatrzeć. Mężczyzna pocałował kobietę namiętnie, na co cały tłum zaczął bić brawo. Taumi korzystając z zamieszania, jakie wywołała młoda para, uczynił to samo co mężczyzna, całując Yuu, bez obaw, że ktoś mógłby zauważyć, gdyż uwaga gości skupiała się na nowożeńcach wychodzących z kościoła.
-No ja myślę, że mnie nie opuścisz aż do śmierci, inaczej będę się bardzo gniewał. -roześmiał się mężczyzna, biorąc kwiaty i powoli udając się do wyjścia.
-Idziesz? -zapytał odwracając się jeszcze na chwilę za siebie patrząc na Yuu z uśmiechem.
-To tak samo jak ja muszę długo żyć, żeby Cię bronić przed burzą i ciemnością, myć włosy, nosić na rękach, robić za tłumacza i budzić rano, żebyś nie zaspał do pracy. -uśmiechnął się pogodnie. Przed odjechaniem na miejsce wesela, goście dali parze młodej prezenty oraz złożyli życzenia.
-Cześć. -przywitał się z nimi Ren trzymając zimne ręce w kieszeniach.
-Kurde, mogliby szybciej składać te życzenia.
-Nie narzekaj. Cześć chłopaki.
-Cześć tato. -odparł Takumi, przyglądając się im. -
-Zaraz pojedziemy spokojnie.
-Uspokajała ich Chi, trzymając duży bukiet w swoich drobnych dłoniach.
-Daj te kwiaty, bo tak wyglądasz, jakby Ci miały dłonie z zimna odpaść. -powiedział Ren. Dziewczyna natychmiast wyciągnęła z kieszeni białe rękawiczki, zakładając je na ręce.
-a Tobie nie jest zimno? -zapytał Yuu, Takumi, przenosząc na niego wzrok.
-Mam. -mówiąc to pokazał mu białą kopertę. -Tak, poczekamy, bo na razie wszyscy się śpieszą i próbują dopchać jako pierwsi na chama. -nie czekali długo. Po kilku minutach mogli podejść z życzeniami do pary młodej.
-Takumi! -krzyknęła kobieta z radością na twarzy, przytulając się do kuzyna.
-Cześć Nami, pięknie wyglądasz. -uśmiechnął się do niej, po czym przywitał się z mężczyzną, w momencie gdy panna młoda zwróciła się w stronę Yuu.
-Nakami Yuu jak mniemam? -uśmiechnęła się.
-Jesteś tak samo przystojny jak opisywał mi Cię Takumi. Poza tym widziałam Twoje zdjęcia w internecie, są świetne! -pochwaliła go kobieta, wyciągając dłoń w jego stronę.
-Nami White, miło mi Cię w końcu poznać! -przedstawiła się radosnym głosem.
-Och, dziekuje, miło mi to słyszeć. Sympatyczny z Ciebie chłopak. -mówiąc to po chwili mąż Nami wtracil sie do rozmowy mówiąc cos do Yuu po angielsku. Takumi przerwał mu tłumacząc ze chłopak nie za dobrze radzi sobie z rozmowa, wiec bedzie tłumaczył to co mówi.
-Mike mówi, ze bardzo sie cieszy ze przyjechaliśmy we dwójkę na ich ślub. -Mąż Nami wyciągnął dłoń w jego stronę.
-Wlasnie Ci sie przedstwil i powiedział ze jest mu niezmiernie miło gościć Ci w jego rodzinnym mieście i ze ma nadzieję iż miło spędzimy czas. -Dodal raz spogladajac na Yuu raz na Mike'a.
Shirayuki przytaknal zwracając sie do męża kuzynki tłumacząc wszystko co powiedzial Yuu. Mężczyzna uśmiechnął sie do Nakamiego.
- Powiedział ze to nie problem bo z wieloma obcokrajowcami którzy słabo mówili po angielsku sie dogadał bez problemu a zdarzali sie nawet tacy co nie wiedzieli co to znaczy "hello" więc masz sie nie przejmować bo bedzie ok. -Wyjaśnił mu wciąż słuchając co amerykanin do niego mowi.
Takumi uśmiechnął sie szerzej. "jakie to dziękuje bylo slodkie "
-Dziękujemy. -Powiedziala Nami która w końcu dobrze wiedziała co mówi Yuu. Zanim Takumi zdążył cokolwiek zrobić dziewczyną przetlumaczyla mężowi słowa chłopaka.
-Ej Nami! Ja tu tłumaczeniem na calusa zarabiam! -Nakrzyczal na kobietę która zaczęła sie śmiać a Takumi wraz z nią.
-Gomen, gomen. Pracuj dalej bo na wypłatę nie zasluzysz. - Po tych słowach wręczyli im prezenty następnie oddalając sie na bok.
-Może i tak ale im więcej zrobię tym lepszą nagroda prawda? -Rozesmial sie głośno.
-To znaczy to wygląda tak ze Ren powiedział jej ze jestem w związku a ona do mnie zadzwoniła i kazała opisać wszystko ze szczegółami. -Wyjaśnił spoglądając na chłopaka.
-Wiele rzeczy. Powiedziałem czym sie zajmujesz ze u mnie mieszkasz. O tym jak świętnie gotujesz, o tym jak mnie wspierasz każdego dnia, ze masz słaba glowe, jesteś nieśmiały, pięknie sie usmiechasz, a Twój śmiech potrafi rozwiać wszelkie chmury. O tym ze jesteś placzliwy ale masz dobre serduszko i jesteś uparty jak osioł. -Zaśmiał się. -Masz piękne oczy i ładne ciało. Straszny z Ciebie pieszczoch, często szukasz problemów i narzekasz na pierdoly. No i przede wszystkim ze strasznie Cię kocham. -spojrzał na niego ubierając zmarzniete dłonie do kieszeni.
Objął go, uśmiechając się delikatnie.
-Inaczej chyba bym tego nie mówił nie? Pewnie, że tak uważam. Jest cudowny. -zapewnił go. -Bo Twój. -dodał po chwili przyglądając się chłopakowi.
-Zachowujesz sie tak jak gdybym powiedzial cos niejasnego. Przecież to oczywiste ze tak wiele dla mnie znaczysz. -odparł przyglądając się ukochanemu. -Tez Cię kocham -Dodal delikatnie czochrarajc jego włosy po czym opuszkami palcow musnal jego policzek następnie dłonie chowajac do kieszeni.
-Chyba tak. Chodź bo jedziemy razem z Chi i Renem. -Złapał go za dłoń ciągnąc w stronę samochodu.
-Gdzie byliście? Zniknęliście mi z oczu. -zastanawiała się Chi, wsiadając do środka.
-A tak sobie stanęliśmy z boku i was obserwowaliśmy. -odparł Takumi, siadając obok siostry.
-Chi, nie chcę nic mówić, ale oni nie stali jakoś specjalnie daleko. Po prostu ich nie zauważyłaś przez głowę w chmurach. -wtrącił się brat dziewczyny zajmując miejsce obok kierowcy.
-Nieprawda, to Ty latasz jak opętany, zagadując do wszystkich wkoło.
-To niestety prawda Ren. -zaśmiał się Takumi, po czym kierowca odjechał z miejsca.
Chi posłała Yuu wymowne spojrzenie.
-Yhym..To dobrze, dobrze. -uśmiechnęła się ciepło.
-Słyszałam, że przekonałeś Takumiego, żeby rzucił palenie..-zaczęła Chi, rozglądając się dookoła, jednak wzrokiem wracając do Yuu.
-Bo on jest głupi. -uderzyła Takumiego w ramię.
-Za co? -zapytał z wyrzutem.
-Bo paliłeś skończony kretynie. -warknęła na niego Chi.
-Masz szczęście, że się dowiaduj, że już skończyłeś. Potem masz mi się niespodzianką pochwalić.
-Dobrze mamo. -po tych słowach oberwał od siostry drugi raz.
-Wiesz co Yuu? Jak możesz pozwalać, żeby Ci ktoś chłopaka bił? Jak możesz? Zawiodłem się na Tobie. -zwrócił się do niego.
-Ale i tak dałeś mnie zbić. Jak mnie napadnie pięciu kiboli i zbije za to, że kibicuje nie tym co trzeba to też powiesz, że mieli racje? -odparł podając dość słabe argumenty dla samego droczenia się z chłopakiem, na co Chi zachichotała pod nosem.
-A Ty się nie śmiej i tak Ci nie powiem co dostałem w nagrodę. -wystawił jej język, na co ona odpowiedziała tym samym.
-Jak Ty z nim wytrzymujesz? - zapytał Yuu, śmiejący się Ren korzystając z tego, że jego brat i siostra się kłócą.
-No tak, tak, ale nawet jak się kogoś kocha i nerwy mogą szlag trafić, a i Ty -pokazał na Yuu palcem. -I jej przyszły mąż. -wskazał na Chi.
-Macie przesrane bo oni są nie do życia.
-Odezwał się aniołek! -krzyknął na raz Takumi wraz z siostrą.
-Nie dałbyś? Rozumiem. -mówiąc odwrócił się w jego stronę, palcem wskazującym dotykając swoich warg.
-Ale tu mi daj całusa. -rozkazał z kamiennym wyrazem twarzy.
-Jest jeszcze, wredny, marudny, nerwowy..
-Chcesz powiedzieć coś jeszcze?! -Takumi przerwał chłopakowi, patrząc na niego wzrokiem zabójcy. Mężczyzna odpowiedział mu śmiechem. Po tym jak Yuu pocałował chłopaka, ten uśmiechnął się wesoło.
-Jakie to było słodkie! Mój mały wiecznie zawstydzony Yuu. -roześmiał się głośno, obejmując chłopaka ramieniem.
-Czy ja wspominałem, że mój brat jest wredny? -roześmiał się równie głośno Ren.
-No i co łyso Ci? -zwrócił się do brata Takumi, kładąc głowę na ramieniu Yuu.
-Nie zakrywaj twarzy dłońmi, wszyscy wiemy, że się rumienisz. -powiedział przytulając go mocniej.
-Takumi ma rację. Poza tym przy rodzinie, aż tak się krępować nie musisz. -wtrąciła Chi.
-Wiemy, więc przy nas się nie musisz przejmować bo wiemy jaki jest Takumi.
-No dziękuję. -zwrócił się oburzony mężczyzna do rodzeństwa, na co oni odpowiedzieli śmiechem.
-No rodzinie, rodzinie, wszyscy Cię kochają jak widać. -odszepnął mu do ucha, kiedy podnosił się z jego ramienia.
-Dojechaliśmy. -oznajmił kierowca, który przez całą drogę siedział cicho.
-No już, już! Wychodzę! Spokojnie...-odparł mężczyzna, powoli wysiadając z samochodu.
-Co Cię tak nagle napadło? -zapytał śmiejąc się.
-Coś strasznie nie lubisz być w centrum uwagi co? -zapytał łapiąc go za rękę, po czym powolnym krokiem poszli w stronę wejścia. Sala weselna była ogromna. Dużo miejsca do tańczenia, ślicznie udekorowana białymi i niebieskimi kwiatami, tak aby pasowały do pory roku, jak i cała sala miała raczej swój "śnieżny" klimat. Wszyscy stanęli w czymś w rodzaju półkola, a kelnerzy zaczęli rozdawać szampana do toastu.
-Spokojnie kochanie, mówiłem Ci, że już to załatwiłem. -W pewnym momencie kelner podszedł do Nami z kieliszkiem na którym zawiązana była kokardka niebieską wstążką. Kobieta po krótkiej rozmowie z mężczyzną wzrokiem znalazła Yuu po czym wskazała go kelnerowi. Ten zaś podał mu kieliszek, tłumacząc, że jest to bezalkoholowy szampan.
-A nie mówiłem? -uśmiechnął się do niego Takumi, trzymając w dłoniach swój kieliszek.
-Nie dziękuj, nie musisz. -dodał wesoło, również mocno ściskając jego dłoń.
-Serio, truskawkowe? -roześmiał się, spoglądając na chłopaka.
-Mówiłem, jej, że bardzo lubisz truskawki. -wyjaśnił mu, po czym wzniesiono toast za młodą parę.
-Mnie również to zastanawia. -po jego słowach młoda para rzuciła kieliszki za siebie rozbijając je o podłogę, a wszyscy dookoła zaczęli bić im barwo.
Następnie pan młody zaczął sprzątać roztłuczone szkło.
-Dziwny zwyczaj, nie uważasz? Co to ma na celu? -zapytał jakby sam siebie. Gdy kawałki kieliszków zostały posprzątane, goście weselni tradycyjnie zaczęli krzyczeć "gorzko, gorzko!" na co pan młody namiętnie pocałował swoją żonę.
-Widzisz, a Ty się wstydzisz dać mi buziaka, przy Renie i Chi. -zwrócił się do niego, gdy przestali bić brawa.
-No! No właśnie! To to samo. -odparł dumny z własnej racji. -Dałeś, wciąż czuję to cudną słodycz na wargach. -dodał specjalnie, wiedząc jak Yuu reaguje na tego typu teksty.
-Może, z pewnością masz racje, a teraz chodź zająć miejsce. -mówiąc to pociągnął go w stronę stołu. Po lewej od strony panny młodej siedziała jej rodzina i przyjaciele, zaś po prawej bliscy od pana młodego. Takumi wraz z Yuu zajęli miejsca które były im przypisane. Na przeciw nich siedział Ren wraz z Chihayą. Inoue siedziała po lewej Takumiego, zaś Yuu po jego prawej. Rodzice Shirayukiego siedzieli kilka miejsc dalej po przeciwnej stronie stołu, obok Rena i Chi.
Starsza kobieta dokładnie zlustrowała ich wygląd.
-Cześć babciu. Jak? Zdaliśmy test na poprawne dobranie stroju? -zapytał Takumi znając zboczenie zawodowe Inoue.
-Muszę przyznać, że ciekawie się dobraliście. Ty tak na jasno, Yuu na ciemno. Zdaliście, możecie usiąść.
-Och dziękujemy za pozwolenie. -dodał rozbawiony wnuk kobiety.
-Tak w ogóle to cześć Mikumi, cześć Yuu. -uśmiechnęła się do nich kobieta.
-Ano dzień dobry kochanieńki. Co do ubioru to z Mikumim nigdy nic nie wiadomo. Zazwyczaj bierze coś zupełnie od czapki. Już ja go znam. Zawsze jak mu mówię, że ma ubrać coś w stonowanych kolorach to na przekór wyskakuje ubrany jak stragan z lampkami choinkowymi. -westchnęła Inoue, a Takumi spojrzał na nią groźnym wzrokiem.
-No co? Taka prawda. Jesteś uparty jak Twój ojciec. Na dodatek jak idiota wszystko musisz robić po swojemu. Aczkolwiek z drugiej strony to dobrze. Dzięki temu tak dobrze, zarządzasz agencją. -poklepała go po ramieniu.
-A tak swoją drogą co u was słychać? Jak tam przeprowadzka wam poszła i w ogóle? -zapytała kobieta bardziej zwracając się w stronę Yuu, z ciepłym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Zauważyłam też, że jak normalnie krytykę, mówienie o jego wadach czy też przedrzeźnianie go traktuje bardzo obojętnie i dowcipnie, ale nie wtedy gdy jesteś w pobliżu. Ach, to obrazowanie siebie jako ideału w oczach partnera. -westchnęła sama do siebie, na co Takumi zrobił jeszcze bardziej obrażoną minę, wiedząc, że to co mówi kobieta jest czystą prawdą.
-No to dobrze, cieszę się, że macie to za sobą, teraz mogę przyjść na obiecane ciasto. -roześmiała się kobieta.
-W porządku, w porządku. Mam za sobą pokaz zimowy i w sumie teraz zajmuję się jedynie promocją wraz z moim asystentem. Mam dużo wolnego czasu. W końcu. -odetchnęła z ulgą, uśmiechając się.
-Może. -mruknął niezadowolony. -A czy to źle? -zapytał cicho.
-Dziękuję za zaproszenie! Z pewnością skorzystam! O tej marudzie można jeszcze wiele powiedzieć! Pytaj, a na wszystko Ci odpowiem. -roześmiała się kobiety, w momencie gdy Takumi wydawał się niezbyt zadowolony z tej rozmowy.
-Porozmawiamy na ten temat potem. -zwrócił się do niego z powagą.
-Nie focham się.
-Tylko jego wielka męska duma ucierpiała! -wtrąciła się Inoue z ironią w głosie.
-No bo Ci mówię! On chce, żebyś go widział go w samych pozytywach. Zawsze tak miał. Lubi jak się go chwali. -normalnie Takumi już dawno wykorzystałby wymówkę "idę na fajkę" ale tym razem został przygwożdżony do krzesła.
-Staram się. -odparł krótko. Wszystko co powiedziała kobieta było zgodne z prawdą.
-Szkoda bo pewnie ukrywa przed Tobą różne ciekawe rzeczy z tego powodu. No Miku co tam masz ciekawego do opowiedzenia? -mężczyzna nie odpowiedział na pytanie.
-No już na niego tak nie naciskaj babciu. -wtrąciła się nagle Chi.
-Bo potem takiego wkurwionego będzie musiał Yuu uspokajać i udobruchać. -dodał od siebie Ren.
-Dobrze, już dobrze. Porozmawiamy na ten temat potem. -uśmiechnęła się do niego Inoue.
-Nie jestem. Będziemy się dobrze bawić. -ucałował go w policzek.
Po chwili kelnerzy zaczęli wnosić na salę jedzenie. Przez ten cały czas dało się zauważyć, że dziewczęta ze strony pana młodego obserwowały Takumiego, ewidentnie zazdrosne o Yuu i to jak traktuje go mężczyzna. Po zakończonym posiłku, zespół zamówiony przez parę młodą zapraszał gości do tańca. W mgnieniu oka Shirayuki (jego brat z resztą też) został okrążony przez młode dziewczyny uśmiechające się do niego zalotnie. Nie mając większego wyboru, został wręcz porwany przez ową grupkę na parkiet, a on sam patrzył się na Yuu zdziwionym, a raczej zdezorientowanym wzrokiem, w przeciwieństwie do Rena, który od razu uruchomił tryb Casanovy.
Za każdym razem gdy mężczyzna próbował odchodzić w stronę Yuu, kobiety przyciągały go za dłonie z powrotem do siebie. Nie chciały dać za wygraną. Zakazany owoc jest w końcu najlepszy i nie dziwota, że w przeciwieństwie do łatwo dającego się Rena, bardziej pociągał je Takumi.
-Oczywiście, chodźmy. -Mężczyzna siłą przedarł się przez kobiety, które nie chciały go wypuścić i łapiąc mężczyznę za dłoń wyszedł z sali, udając się w jakieś w miarę możliwości ciche miejsce, zostawiając za sobą oburzone dziewczyny posyłające nieprzyjemne spojrzenia w stronę Yuu.
Rozzłoszczone kobiety spojrzały po sobie, słysząc słowa chłopaka.
Takumi przytulając chłopaka mocno słuchał jego słów.
-Mnie również. Natrętne są. Miałem nadzieje, że po jednym tańcu dadzą mi spokój. -wyjaśnił mu. -No już, wszystko w porządku. -zapewnił go, przybliżają się do niego.
-I'm yours mój ukochany zazdrośniku. -szepnął mu do ucha z lekkim uśmiechem, po czym wyprostował się, chcąc spojrzeć na chłopaka.
-Już, spokojnie. Wiem, sam bym się wkurzył gdyby Ciebie tak ktoś wyciągnął, ale spokojnie. Ja nie jestem nimi zainteresowany, poza tym pewnie uczepiły się teraz Rena. Pewnie są i nawet jeśli nie dadzą mi spokoju, to ja je odprawię z kwitkiem. Spokojnie. -odparł nie spuszczając z niego wzroku.
-To chyba pierwszy raz jak się tak zdenerwowałeś z zazdrości.
-Prawidłowo. Do pięt Ci nie dorastają. Gdyby mnie nie zmusiły pewnie bym nie poszedł. Nie chciałem Cię zostawić. Teraz Cię muszę pilnować, żeby się na Ciebie nie rzuciły z jadem. Co by to dało? I tak by się uczepiły. Twój angielski jest wystarczający. Powiedziałeś im krótko i na temat. Gdybyś dodał jeszcze "fuck off" to byłbym z Ciebie dumny. -roześmiał się. -Ale i tak jestem. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem kiedy podszedłeś, żeby mnie stamtąd zabrać.
-Ja bym zaklął, ale to ja. No, ale wystarczyło, nic więcej nie musiałeś mówić. Tak, ucieszyłem się. -roześmiał się razem z nim. Dziewczyny zagadując Takumiego, rozdzieliły go z Yuu, trzymając go z tyłu.
-Oh c'mon Takumi! Come and dance with us!It's a wedding you must have a fun! Why are you wasting your time for that kid? -mówiły dziewczęta, słodko kończąc każde słówko, dłonie kładąc na jego ramionach. Zaś jedna z nich trzymała Yuu, żeby przypadkiem się nie wyrwał.
-You think he's yours? You're wrong. Your nothing more than little child. Takumi need a women, not a little boy to raise. -powiedziała mu do ucha.
Mężczyzna zaskoczony obserwował całą sytuację. Kobiety odsunęły się kilka kroków w tył czerwone ze złości.
Jedna z nich przybliżyła się palcem wytykając Yuu.
-Stop telling me what should i do! You're younger than me and i can do what i want! So shout the fuck up and if i want your boyfriend i will get him! -warknęła na niego wściekle, podchodząc jeszcze bliżej.
-So get out of my way! You little..-nie dokończyła zdania. Takumi odepchnął ją do tyłu. Co prawda nie zbyt mocno, ale wystarczająco, żeby zachwiała się na swoich obcasach.
-Who the fuck you think you are? His MY boyfriend and he's much better than you in every way! If you think that i will change the person which i'm in love for a girl which is an insidious idiot you're wrong. So take your friends and get out! I don't want to see your ugly face anymore. -po tych słowach Takumi zatopił się w ustach chłopaka, obejmując go w pasie, oraz wzbudzając zazdrość wśród dziewcząt, które zdenerwowane zostawiły ich samych.
-Nie, w porządku. Wszystko co powiedziałeś było jak najbardziej na miejscu. Ja może nie pierwszy, ale miałem ochotę. Wszystko w porządku. Nie przepraszaj, cieszę się, że aż tak mnie kochasz. Jest ok. -uśmiechnął się delikatnie, przytulając go do siebie mocno.
-A za to "fuck off" jak wcześniej mówiłem, jestem z Ciebie dumny. -roześmiał się. "Nie wierzę w to co zrobił. To takie do niego nie podobne. Nie przestaje mnie zaskakiwać. Ciekawe. Kocham go za ten numer...ja nie mogę to takie nie w jego stylu..."
-Że masz przestać mówić jej co ma robić, że jesteś młodszy i ona może robić co chce, że masz się kurwa zamknąć bo jak będzie chciała Ci mnie zabrać to to zrobi oraz że masz jej zejść z drogi. -przetłumaczył mu na szybko Takumi, robiąc to nie chętnie, na prośbę Yuu.
-Tak, zaraz wrócimy. Pewnie tak myślały, ale to idiotki więc się nie ma czym przejmować. -machnął ręką.
-Może i starsza, ale głupia jak but i bystra jak woda w klozecie. -zaśmiał się pod nosem mężczyzna.
-Dziękuje. -uśmiechnął się do niego, łapiąc jego dłoń. -Rzadko kiedy tańczę. Chyba że ktoś mnie wyciągnie na siłę. Nigdy też do tańca nikogo nie poprosiłem...aczkolwiek to chyba się dzisiaj zmieni. -spojrzał na niego wymownie.
-No to dzisiaj zatańczysz bo Ci nie odpuszczę. -oznajmił uśmiechając się ciepło.
-Co im powiedziałem? Słowo w słowo? Hmm...-zastanowił się. -Mówiąc dosłownie powiedziałem tak "Kim Ty kurwa myślisz, że jesteś? On jest moim chłopakiem i jest od Ciebie o wiele lepszy pod każdym względem oraz jeśli myślisz, że zamieniłbym osobę którą kocham na taką podstępną idiotkę to jesteś w błędzie. Ta więc bierz swoje przyjaciółki i wynoś się stąd. Nie chcę już widzieć Twoje szpetnej twarzy" To tak w bardzo dosłownym tłumaczeniu. -wyjaśnił mu Takumi.
-Już ja sobie poradzę! -zapewnił go siadając przy stole. Po chwili prowadzący imprezy oznajmił, że czas już na pierwszy taniec. Na parkiet weszła młoda para, tańcząc w rytm walca.
-Ty też byś tak umiał, gdybyś zechciał. -odparł niczym nie wzruszony Takumi, na którym występ nie wywierał wrażenia.
-To nie żadna sztuka, uwierz mi. -dodał zapijając słowa drinkiem.
-Latali tak? Aleś Ty romantyczny...-roześmiał się wesoło Shirayuki.
-Fakt, ładnie tańczą, ale i tak wolę popatrzeć na Ciebie. -machnął ręką, po czym przeniósł wzrok na Yuu z szerokim uśmiechem.
-Cały czas się na nich gapię i biję brawo za wszystko, więc jak się na Ciebie przez sekundę popatrzę to nic im nie będzie. -mruknął Takumi. -Poza tym wystarczy, że już się szerzej uśmiechnę, a Ty od razu myślisz, że jestem pijany...
-No cóż już taki jestem. Dobrze, będę uważać. -odparł dobrze wiedząc jak to jest na weselach. Każdy będzie chciał wypić z nim chociaż to jedno "zdrowie młodej pary" Młode małżeństwo ukroiło kawałek tortu, po czym kelnerzy każdemu z gości rozdali porcję ciasta.
-Hee? A gdzie czekolada? -jęknął Takumi z miną zbitego psa. Wesele z godziny na godzinę rozkręcało się coraz bardziej. Goście w miarę picia coraz chętniej wychodzili na parkiet. Takumi wraz z Renem rozrabiali jak pięcioletnie dzieci, biegając po sali, tańcząc i śpiewając. Chi po kilku godzinach ściągnęła buty, od który bolały ją nogi. Co jakiś czas przysiadała się do Yuu gdy tylko Ren wyciągał gdzieś brata, aczkolwiek mimo wszystko Takumi trzymał chłopaka blisko przy sobie. Nim się obejrzeli przyszedł czas na oczepiny.
W momencie gdy lecąca podwiązka wpadła w ręce chłopaka przerywając im rozmowę, Takumi wybuchł śmiechem, łapiąc się za brzuch.
-To się kurwa dzieje, że złapałeś podwiązkę mój kochany! -krzyknął radośnie się śmiejąc.
-Gratuluje Yuu, teraz czekaj bo pędzę złapać muszkę! -oznajmił po czym poklepał go po plecach następnie idąc do zabawy. Pani młoda zdecydowanie szybciej poradziła sobie ze ściągnięciem muszki. Tak jak powiedział Takumi, tak też się stało. Mężczyzna z łatwością złapał fragment ubioru wywołując tym samym falę śmiechu na sali.
-Yuu~! Chodź! -zachęcał go Shirayuki wraz z rodzeństwem, które przesunęło bliżej krzesło. Każdy z gości dobrze wiedział co teraz powinni zrobić.
-Yuu noo! -krzyknął Takumi uśmiechając się do niego wesoło. Ren i Chi podeszli do niego kładąc mu ręce na ramionach.
-No chodź Yuu! Będzie zabawnie! Trochę dystansu do siebie. -mówiąc to zaczęli pchać go w stronę Takumiego, który zadowolony czekał, aż chłopak odważy się podejść.
Oboje unieśli go lekko za ramiona.
-Ała ła, Ren szybciej bo mi ciężko go tak nieść! -jęknęła Chi. Przyśpieszając postawili go przed mężczyzną.
-Nie sądzę aby to była pomyłka mój drogi. -mówiąc to zabrał mu podwiązkę, jednocześnie oddając mu muszkę. Po chwili wszedł na krzesło wyciągając dłoń w stronę Yuu, żeby pomóc mu wspiąć się na górę.
-No chodź kochanie, nie każ mi czekać! -ponaglił go mężczyzna.
-Yuu...-kucnął na krześle Takumi będąc na poziomie jego wzroku.
-Nie żeby coś, ale przedłużamy i zaczynamy przynudzać. Chodź, to nic strasznego. A wiele bardziej skomplikowane i zawstydzające rzeczy robimy w łóżku. No już, nie bądź jak pięcioletnie dziecko i chodź do mnie. -mówiąc to złapał go za dłoń próbując wciągnąć na krzesło.
-Musisz mi założyć muszkę, a ja Tobie podwiązkę, nie spadając z krzesła. -odparł przyciągając go do siebie.
-Pozwolisz, że zacznę, czyż nie? -szepnął mu do ucha, po czym przeszedł do dzieła. Nachylił się lekko, prosząc Yuu o podniesienie stopy.
-Łap się mnie, żebyś nie spadł. -mówią to złapał go za kostkę podnosząc jego nogę, a drugą ręką zakładając mu podwiązkę. Trzymając ją w obu dłoniach, wsuwał ją coraz wyżej, dotykając przy tym jego uda w seksowny i prowokujący sposób.
-Tadam! -oznajmił, a wszyscy dookoła roześmiali się, bijąc brawo.
-No Yuu, Twoja kolej. -uśmiechnął się do niego uwodzicielsko.
-No właśnie, nieważne. -uśmiechnął się do niego zeskakując z krzesła.
Przechodząc do następnego punktu zabawy gdzie po pocałunku wybrana para miała ze sobą zatańczyć, dało się usłyszeć krzyk Inoue, która specjalnie wtrąciła się w wypowiedź prowadzącego.
-NO MIKUMI! GORZKO! GORZKO! -Reszta sali zawtórowała kobiecie, natomiast Takumi jak na komendę przyciągnął do siebie Yuu całując go długo i namiętnie w efekcie czego otrzymali falę oklasków.
-Kochanie, oni są narąbani w trupa. Czego Ty się spodziewasz? -zapytał go z powagą. - Nawet zbiorowa orgia by ich nie ruszyła. Większość już od dwóch godzin jest w innej galaktyce. -dodał, głaszcząc go dłonią po policzku.
-Chyba Cię to nie pocieszy, ale musisz ze mną jeszcze zatańczyć. -uśmiechnął się łobuzersko.
Mężczyzna złapał go w pasie, przyciągając do siebie.
-A ja się na pewno nie zgodzę na to, żebyś mi uciekał. -po tych słowach nachylił się do jego ucha.
-Yuu, proszę. Zatańczysz ze mną? Jeden raz? Proszę. -szepnął uśmiechając się lekko, a na parkiecie przybywało coraz więcej osób.
-Dziękuje Ci, cieszę się. -obdarzył go ciepłym uśmiechem. Muzyka, która leciała w tle była przyjemna dla ucha i nie zbyt szybka. Można było powoli, spokojnie stawiając kroki kołysać się w rytm muzyki, płynnie poruszając się po sali. Tak też robił Takumi, nie spuszczając wzroku z ukochanego.
-Dziękuje Ci, cieszę się. -obdarzył go ciepłym uśmiechem. Muzyka, która leciała w tle była przyjemna dla ucha i nie zbyt szybka. Można było powoli, spokojnie stawiając kroki kołysać się w rytm muzyki, płynnie poruszając się po sali. Tak też robił Takumi, nie spuszczając wzroku z ukochanego.
Mężczyzna nie przejął się tym, że chłopak przypadkiem go nadepnął. Złapał go pewniej w pasie i wraz z odważniejszymi krokami, prowadził oraz pokazywał Yuu jak to powinno wyglądać, odrywając jego uwagę od chichotu z tyłu.
-Nie przepraszaj, przecież żyję, a Ty bardzo dobrze sobie radzisz. -oznajmił mu Takumi na koniec wypowiedzi całując go czule.
-Cieszę się, że ze mną tańczysz. -uśmiechnął się, poruszając się do niezmiennego tempa z uśmiechem na twarzy.
-Zastanawiam się ile razy jeszcze w ciągu tego wieczoru zostanę nazwany głupkiem. -mruknął do siebie.
-Idzie Ci coraz płynniej, tylko tego nie widzisz. Spróbuj polubić taniec to nie będzie on aż taki straszny dla Ciebie. To tak samo jak z burzą pamiętasz? W pewnym momencie przestałeś się jej aż tak bać. Yuu, skup się na przyjemności jaką masz z tego czerpać. -mówiąc to podniósł jego podbródek kierując wzrok chłopaka tak, żeby mógł spojrzeć mu w oczy.
-I przestań patrzeć w tą cholerną podłogę.
-No i co z tego. To jest NASZ taniec, nie ICH. -mówiąc to miał na myśli całą resztę gości weselnych w tym natrętne dziewuchy. -Nawet gdy się potykasz to jest w porządku. Bo ja Cię złapię, a przy okazji jest to takie Twoje.
-No i widzisz. Było aż tak bardzo źle? -zapytał przyglądając mu się.
-Dziękuje za taniec. -uśmiechnął się do niego, idąc w stronę stołu.
-Było fajnie. Co Ty chcesz? -zapytał siadając do stolika. -Nie wiem, ale nie ściągaj jej bo słodko z nią wyglądasz. -oznajmił, kładąc dłoń na udzie Yuu w miejscu w którym miał naciągniętą podwiązkę.
-Mnie i tak się podoba. Czego byś na siebie nie założył to by mi się podobało. -oznajmił zabierając dłoń, po czym wypił wódkę z kieliszka.
-Dla mnie i tak jesteś bardzo męski. Mów se co chcesz. -dodał na koniec. Godziny mijały, a Takumi z każdą następną coraz bardziej się spijał, koło godziny piątej kiedy już większość się rozchodziła, ten ledwo trzymał się na krześle.
-Eeeee? C-co? Hotel? Jaki hotel? Aaaa! Hotel! Gdzieś tam...-machnął ręką w stronę wyjścia.
-Taaa...-wymamrotał kładąc się na stole. Roześmiana kobieta spojrzała na Yuu z uśmiechem.
-Niedaleko. Wyjdziecie poza teren restauracji i cały czas prosto, na skrzyżowaniu w prawo i zaraz potem znowu w prawo prosto do hotelu. Rezerwacja jest na nazwisko Takumiego. Wiedząc, że macie przyjść po weselu więc nie będą zadawać zbędnych pytań. Wystarczy, że pokażesz jego dowód osobisty. -wytłumaczyła mu kobieta.
-Gdzieś w kurtce...-wymamrotał podnosząc się z krzesła, jednocześnie kołysząc się przy tym niemożliwie.
-Idziemy! -oznajmił bojowy głosem powoli stawiając kroki.
-Hee? Kurtkę? Aaaaa! -Nie umiejętnie starał się włożyć kurtkę.
-Aleee Yuu~! Nie da się! -jęknął siadając na podłodze.
Mężczyzna automatycznie uwiesił się na jego ramieniu.
-YUU! WIESZ COOO!? -Zapytał gdy wyszli na zewnątrz powoli kierując się w stronę hotelu.
-YUU JAK JA CIĘ KOCHAM! KOCHAM CIĘ WIESZ! BARDZO NORMALNIE TAK W CHUJ! -Krzyczał nie wyraźnie z głupim uśmieszkiem.
-Kocham Cię! A jak Ciebie nie ma to śpię z Twoją koszulką! KOCHAM CIĘ NOOO YUU! -mężczyzna zataczał się na boki ledwo stojąc na nogach.
-I jesteś seksowny! BAAAARDZOOOO -majaczył coś pod nosem z zadowolonym uśmiesziem.
-HEEEEEEE?! Jak to?! Skąd?! Jak?! I tak Cię kocham! Najbardziej na świecie Cię kocham! Masz być zawsze! Bo Cię kocham i musisz! -Takumi mówił od rzeczy wciąż mówiąc, że kocha Yuu, zupełnie tak jak gdyby nigdy mu o tym nie mówił.
-No przecież idę...-wymamrotał wręcz czołgając się po schodach.
Takumi nie słuchając tego co mówi Yuu, ruszył wgłąb pokoju po czym położył się na łóżku i nie rozbierając nawet butów, zasnął zmęczony.
Rano Takumiego obudził potworny ból głowy. Zmęczony zaczął grzebać po walizce w poszukiwaniu tabletek.
-Yuu~ samolot...-jęknął niezadowolony wiedząc,że za dwie godziny muszą stawić się na odprawie.
Mężczyzna połknął tabletki, po czym rozbierając się w ruchu zostawiając za sobą ubrania poczłapał do łazienki, wchodzą tuż za Yuu do kabiny.
-Dzień dobry ja tu na prysznic przyszedłem. -oznajmił pół przytomny.
-Nie. -odparł krótko wchodząc pod strumień wody.
-Bardzo dobrze, nie pamiętam końcówki, ale tak to wszystko mam w głowie. Fajnie było. Podobało mi się. -uśmiechnął się do niego. -I w dodatku złapałeś podwiązkę. -zaśmiał się cicho. -A Ty jak się bawiłeś?
-No właśnie! Przeznaczenie! - roześmiał się Takumi. -Aż się boję spytać. Co zrobiłem? -zapytał spłukując ze swojego ciała mydło
Takumi stanął jak wryty patrząc się na Yuu wielkimi oczami.
-No...tak spałem z Twoją koszulką nie raz. No co ja poradzę, że pachnie Tobą? -zapytał kończąc się myć.
-Proszę Cię, to słowo do mnie nie pasuje. -mruknął niezadowolony wycierając się. Owinął się ręcznikiem, po czym zbierając swoje rzeczy porozrzucane po pokoju, wyciągnął nowe, w które od razu się przebrał.
-NIE! -odparł natychmiastowo. -Zostaw. -poprosił spokojniej. -To pamiątka, ja moją muszkę też gdzieś mam. -dodał dopinając ostatni guzik koszuli. Następnie jak zwykle zadzwonił po taksówkę.
-Serio? Naprawdę!? -ożywił się nagle.
-Nie sądziłem, że kiedykolwiek zasłużę. -roześmiał się zapinając walizki.
-A co to takiego? -zapytał prosząco, robiąc duże oczy.
Takumi westchnął ciężko. -No dobrze, niech tym razem będzie niespodzianka. Nie będę wnikał. -oznajmił zakładając kurtkę.
-Wytrzymam, nie będę palił. Za dobrze mi wśród żywych. -puścił mu oczko, po czym schylił się, żeby zawiązać buty.
-Cieszę się. -posłał mu promienny uśmiech wychodząc z pokoju. Jak zwykle każdy element ich podróży przebiegł zgodnie z planem. Odprawa była przeprowadzona szybko i sprawnie, lot minął obojgu na odsypianiu wesela, tak więc zanim się obejrzeli byli już w domu, a Takumi szukał kluczy by po chwili otworzyć drzwi do mieszkania.
Takumi nie za bardzo wiedział o co może chodzić chłopakowi.
-Yuu, mam się bać?! -krzyknął za mężczyzną zastanawiając się co też mógł wymyślić.
-Magnetofon? -zapytał cicho, nie odrywając wzroku od chłopaka. "Co Ci się zrodziło w tej Twojej główce?" zaśmiał się w duchu. Również nie przestawał się delikatnie uśmiechać w jego stronę.
"Czy on...? Czego on się nawdychał w tych stanach? Czy ja coś przespałem na weselu?" zadawał sobie pytania Takumi lustrując chłopaka wzrokiem, jednocześnie uśmiechając się łobuzersko.
Mężczyzna czuł jak z każdym ruchem chłopaka robi mu się coraz goręcej. Był tak zszokowany, że nie potrafił z siebie wykrztusić słowa, a myśli latały po jego głowie. Starał się uspokoić, aczkolwiek jednak bardziej był zajęty obserwowaniem tego co robi Yuu.
Shirayuki wciąż nie wierzył w to co widzi. To tak jak gdyby ktoś wyciągnął jakąś pierwszą lepszą fantazje z jego głowy i zmieszał z rzeczywistością. Wbrew woli Takumiego jego przyrodzenie również dawało o sobie znać co można było wywnioskować z wybrzuszenia na jego spodniach.
"......." Chłopak nie wiedział co ma myśleć. Był po prostu zachwycony. "Jaki on jest wspaniały." Takumi czuł jak jego męskość robi się coraz twardsza na widok mężczyzny. "I ta podwiązka...Wygląda tak piekielnie seksownie...Yuu czy Ty chcesz mnie zabić? O Boże kocham go" jego wzrok wędrował wzdłuż ciała ukochanego.
"Jak tak dalej pójdzie, to długo nie wytrzymam. Chodź do mnie bliżej proszę" Mężczyzna złapał podwiązkę, ściskając ją w dłoniach przy czym darzył Yuu sugestywnym uwodzicielskim spojrzeniem, przygryzając dolną wargę.
Takumi znieruchomiał ze zdziwienia. Miał ochotę rzucić się na ukochanego, aczkolwiek próbował się powstrzymać, żeby chłopak mógł mu pokazać wszystko co miał w zanadrzu.
-Umm...-Takumi poczuł przeszywającą go przyjemność pod wpływem dotyku chłopaka. Otrzymując delikatne pocałunki mężczyzna odwzajemniał je znacznie zachłanniej i namiętniej przekazując mu wypełniające go pożądanie.
Podniecony mężczyzna wciąż przyglądał się chłopakowi, a jego oddech znacznie przyśpieszył. Dawno nie było mu tak dobrze. Z odruchu wplótł dłonie we włosy ukochanego.
Odchylając szyję do tyłu, jednocześnie przygryzając dolną wargę oraz przymykając oczy, Takumi cieszył się falą rozkoszy jaką zalewał go jego partner. "Miałeś racje kiedy mówiłeś, że mi się spodoba. "
-Umm...Yuu...-szepnął bo tylko na tyle było go stać. Wciąż nie wierzył, że chłopak był w stanie zrobić coś takiego, znając jego wstydliwość.
-Jeszcze...-jego klatka piersiowa unosiła się szybciej, a Takumi czując, że chłopak robi malinkę, chciał jedynie aby na jednej nie poprzestał.
-Więcej...Yuu..-podobało mu się to jak mężczyzna się nim zajmował. Był ciekaw co jeszcze wymyśli.
-Ach...Um...-wysapał Takumi, wyginając się pod wpływem jego dotyku.
-Tak...Yuu...więcej...-mężczyzna oddychał ciężko rozdzierany od środka przez przyjemność jaka przenikała w niego przez palce oraz język chłopaka. Ściągnął z siebie koszule, rzucając ją w bok, a ukochanemu dając do dyspozycji cały swój tors.
-Yuu...-szeptał powtarzając jego imię, próbował coś z siebie wydukać, jednakże wypowiedziane podnieconym głosem
-Wspaniale...-było jedynym na co było go stać. Każdy ma jednak swoje granice i mężczyzna nie wiedział ile jeszcze wytrzyma. Mimo wszystko był zachwycony każdym najmniejszym ruchem ukochanego.
Mężczyzna zacisnął dłonie na kanapie wbijając w nią palce. Nie sądził, że Yuu kiedykolwiek aż tak bardzo będzie się starał go zadowolić. Zawsze miał wrażenie, że jego partner za bardzo się wstydzi, tak więc niczego od niego nie wymagał, ale TO było bardzo miłą niespodzianką, która zwaliła go z nóg. "Tak mi dobrze..." Shirayuki miał wrażenie, że duszą i ciałem, jest w dwóch różnych miejscach.
-Yuu...ach! Ja zaraz...Szybciej! Yuu! -jęknął mężczyzna nie potrafiąc już powstrzymać głosu.
-Ach! -mężczyzna ponownie krzyknął czując jak przy każdym ruchu Yuu przyśpiesza coraz bardziej, tak jak prosił.
-Yuu..nie mogę już...Ach! -mężczyzna jęknął przeciągle jeszcze głośniej niż poprzednio równocześnie osiągając szczyt swojej wytrzymałości.
Mężczyzna próbując unormować oddech, przyciągnął do siebie chłopaka, obejmując go. Końcówką języka zlizał resztki spermy z jego ust. Pocałował go czule, po czym przyjrzał się mu z trochę dalszej odległości.
-Ja, ja, nie wiem...kocham Cię Yuu. -zaśmiał się cicho z własnej głupoty. Aczkolwiek była to prawda, mężczyzna kompletnie nie wiedział co ma powiedzieć, od czego zacząć.
-Jak mam być z Tobą szczery....to jestem zaskoczony. Bardzo, ale to cholernie zaskoczony. Nigdy bym nie przypuścił, że kiedykolwiek będziesz w stanie zrobić coś takiego. Boże to była najlepsza nagroda jaką dostałem w całym swoim życiu. -patrzył na niego z lekkim niedowierzaniem.
-Zupełnie jak gdyby wstąpił w Ciebie ten Yuu ze zdjęć. Jesteś niesamowity pod każdym względem. Mam mętlik w głowie, nie wiem co mówię. Pewnie straszny nieład z tego wyszedł. Przepraszam, chyba wciąż jeszcze jestem w innym świecie. -zaśmiał się, nie wiedząc co ze sobą zrobić. "To jego wpływ"
-Zrobiłeś...teraz przez Ciebie nie będę po nocach spał. To bylo normalnie jakbyś mi kilka fantazji wyciągnął z wyobraźni...-po tych słowach przybliżył sie do niego jeszcze bardziej.
-Yuu dziewięć i pół. Dałbym dziesięć od razu ale jestem ciekaw co jeszcze wymyslisz. -Zamruczal mu do ucha przypominając sobie jak kiedyś ocenił go na osiem punktow w skali na dziesięć.
-Tak zupełnie ns poważnie. Bylo aż ta dobrze. Była to jedną z moich fantazji. -Uśmiechnął sie pogodnie. -Ach Yuu, żeby te mokre sny z Twoim udzialem to pierwszy raz były. Były juz dużo wcześniej aczkolwiek tym razem inaczej chyba nie bedzie.
-W sumie to była taka jedna z pierwszych fantazji. Taka w miarę normalna. -roześmiał się. -Ta punktacja jest głupia. Przecież to oczywiste, że jesteś dla mnie najlepszy...A jeszcze ta moja nagroda...-westchnął z rozmarzonym wyrazem twarzy.
Mężczyzna przyjął pocałunek, próbując odwzajemnić się najlepiej jak potrafił.
-Um..Czy ja już mówiłem jak bardzo lubię tą formę zapłaty? -uśmiechnął się lekko patrząc na Yuu.
-Chodź. -kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej, wyciągając ręce w stronę Yuu, dając mu do zrozumienia, że chce aby usiadł mu na kolanach.
Takumi objął go przyciągając chłopaka bliżej do siebie. Oblizał wargi w atrakcyjny sposób na koniec przygryzając lekko dolną wargę, następnie całując mężczyznę od samego początku bardzo zachłannie.
-Hmm...a może mój mały Yuu chciałby za tą piękną nagrodę jakąś inną formę podziękowań? -zapytał mrucząc mu do ucha, kiedy się od siebie odsunęli.
-Bo coś mi się zdaję, że powinienem zadziałać w pewnej bardzo istotnej kwestii...-dodał po chwili końcówką języka liżąc jego ucho, do którego mówił, a dłonią zjeżdżając niżej, do jego przyrodzenia masując je dłonią czując przy tym, jak bardzo podniecony był już jego partner.
-Oczywiście kochanie -mężczyzna składał pocałunki na delikatnej skorze ukochanego wzdłuż jego szyi co jakiś czas lizac go wilgotnym językiem. Dłonią masował twardą męskość mężczyzny a jego ciche z poczatku jęki sprawiały ze Shirayuki jeszcze bardziej go pragnął.
"Co mu sie dzisiaj stało? Może ma gorączkę czy co?" zastanawiał sie mężczyzna nie przestajac spełniać próśb partnera. W pewnym momencie zimne dłonie położył na biodrach chłopaka po czym zrzucił go z kolan delikatnie kładac na kanapie. Zaraz po tym powrócił do przerwanych czynności calujac tym razem cały jego tors gdzie niegdzie robiąc duże malinki ssac mocno skórę na jego ciele .
Mężczyzna zdziwiony, wielkimi oczami przez chwile spojrzał na partnera, gdy przestał lizac jego stwardniale sutki.
-Wedle zyczenia - zamruczal z pobierali usmiechem. Calujac go zjeżdżał coraz niżej seksownie ocierajac sie o jego ciało, a na wysokości jego krocza złapał dłońmi za uda chłopaka rozchylajac je szeroko. Spojrzał na Yuu oblizujac wargi po czym nachylil sie zaczynając ssac główkę jego przyrodzenia następnie poglebiajac swoje ruchy.
Mężczyzna przyspieszył chcąc zadowolić swojego partnera. Pomimo ostrzeżenia nie zwalniał ani na chwilę, dłońmi masujac uda chłopaka próbując dostarczyć mu tyle rozkoszy, na ile bylo go stać.
Mężczyzna połknął wszystko co znalazło sie w jego ustach po czym oblizal członek chłopaka z resztek jego spermy. Uniósł sie powoli uśmiechając sie do Yuu słodko z lekko ubrudzona twarzą. Podsunął sie wyżej, kładąc się na jego klatce piersiowej.
-Gdzie sie podział mój mały wstydliwy Yuu? -Zastanawiał sie na głos mężczyzna gdy juz udało mu sie unormowac oddech, jednocześnie śmiejąc sie cicho oraz wciąż wtulajac sie w jego tors. Jego dzisiejsze zachowanie wciąż go zadziwialo i o tym skad taka nagla zmiana.
-Nie, Nie! -Zaprzeczył od razu. -To bylo wspaniale, niesamowite, świetne, tylko ze po prostu jestem tym zaskoczony. Nie byłem przygotowany na taka niespodzianke. -Zaśmiał sie cicho, podsuwajac sie na wysokość jego twarzy. -Wiem ze sie starales, jesteś najlepszy. Co do punktacji, dziesięć... -Pocałował go namiętnie. -miliardów a nawet więcej. I zapomnij juz o tych punktach bo jesteś od zawsze na pierwszym miejscu w moim sercu. Zrozumiano? -Dokończył swoją wypowiedź szepczac mu do ucha. "wow...zaimponował mi musze przyznać. Nabiera doświadczenia, skubany" Zaśmiał sie w duchu.
-No bo jestes, zawsze byles. A co do niespodzianki to masz racje ale ja sie zaskoczylem aż za bardzo. -Zaśmiał sie wesoło. - Wybrzuszenie na spodniach mowisz ? Czemu akurat wtedy ? -Zapytał lekko zdziwiony "jak to sie ma do jego wstydu?" zastanawiał sie w myśli.
-A rozumiem. To faktycznie ma sens -Rozesmial sie cicho. -Dokladnie etapami. Teraz sie czuje jakby spadł na mnie deszcz bomb erotycznych. Zobaczysz nie będę przez Ciebie spał. -mówiąc to wstał z kanapy.
-A teraz grzecznie tu poczekaj przygotuje nam gorąca kąpiel z bombelkami. -Uśmiechnął sie do niego pogodnie po czym oddalił sie w stronę łazienki.
-No ba! Moje porównania są najlepsze! -Odkrzyknal z łazienki szeroko sie uśmiechając. "Jak on sie fajnie śmieje, normalnie miód na uszy." przelecialo mu przez myśl kiedy napelnial wannę woda jednocześnie mieszając ją dłonią tak żeby płyn który wlal do środka wytworzył piane. Kiedy skończył wszystko przygotowywać mężczyzna owiniety w pasie recznikiem wrócił do salonu.
-Zapraszam pana, kąpiel gotowa -oznajmił oficjalnym tonem mimo wszystko uśmiechając sie pogodnie.
-Nie musisz, ja mogę posprzątać. -"Zawsze przecież sprzatam PO" Zaśmiał sie w duchu.
-I pachnie truskawkami -szepnął mu do ucha z dzicinnym usmiechem na twarzy stając za chłopakiem po czym delikatnie ucałował go w skron.
-Czemu mi nie mówisz? Gdybyś poprosił robilbym Ci taka codziennie. -mówiąc to odłożył ręcznik na bok i powoli wszedł do wanny.
-Yh...no dobrze, sprzataj, uparciuchu jeden. Ale dla mnie to serio nie problem. -Próbował go przekonac.
-Jest dobrze ale mogłoby być lepiej. Ile razy Ci powtarzalem ze jak czegoś chcesz to masz mi powiedziec a postaram sie to załatwić? Dokladnie, miliardy razy. -Dodal stanowczym tonem oraz kamiennym wyrazem twarzy, a gdy chłopak dmuchnal w niego piana z początku udawał obrazonego po czym rozesmial sie głośno i z pogodnym usmiechem ściągnął ją ze swojej grzywki oraz policzkow. Następnie wziął trochę piany na palec po czym wyciągają dłoń przed siebie maznął nią czubek nosa chłopaka.
Mężczyzna potrzasnal głową starając sie zrzucić piane z włosów a następnie odwdzięczyl sie chłopakowi tym samym dmuchajac w niego piana.
-Nie. -Odparł krótko poważnym glosem posyłając mu cwaniacki uśmiech jednocześnie wzruszajac ramionami jakby nic nie mógł poradzić na to ze lubi i chce spełniać jego zachcianki.
-Yuu, powiedz mi kim ja dla Ciebie jestem? -zaczął Takumi poważnym tonem, przyglądając się chłopakowi.
-Dokładnie, Twoim chłopakiem. -odpowiedział, zanim Yuu cokolwiek zdążył powiedzieć.
-I to w dodatku jestem nim już prawie pół roku. Tak więc, skoro jestem z Tobą patrząc na moja historię romansów już dość długo, to znaczy że jesteś mi bliski i że mi na Tobie zależy, mam racje? Tak, oczywiście Taku jak zwykle masz rację. -ponownie odpowiedział za niego, ciągnąc monolog dalej.
-No to skoro jesteś mi bliski to czy poczucie obowiązku zapewniania Ci tego co najlepsze i spełniania Twoich zachcianek, chociaż niektórych, w granicach rozsądku nie jest oczywiste? Tak więc skoro jesteś ważną osobą w moim życiu, to jak możesz mówić o narzucaniu się? Narzucać to mi się może znajomy z pracy, ale nie Ty. Ja wręcz chcę spełniać Twoje prośby bo taką czuję potrzebę. Muszę o kogoś dbać, muszę mieć jakąś osobę o którą będę się troszczył, pilnował, żeby była bezpieczna, wspierał ją, rozpieszczał no i kochał, czyż nie? No a że nikogo takiego nie miałem, to teraz się cieszę, że coś się pozmieniało i mam przy sobie takiego mojego Yuu. -uśmiechnął się do niego pogodnie.
-Więc nie mów mi o narzucaniu się bo to gówno prawda i nawet jeśli to i tak wiesz, że robiłbym swoje.
-No właśnie, w końcu mam się dla kogo starać. Proszę, zawsze do usług. -oznajmił przyglądając się partnerowi.
-Będę pamiętał. Jak czegoś będę chciał to Ci powiem. -mówiąc to obdarzył go pogodnym uśmiechem.
-Życzy pan sobie dzisiaj mycie włosów? -zapytał wesoło, śmiejąc się na koniec.
-No to w takim bądź razie już się zabieram do roboty. -zaśmiał się, nalewając sobie szampon na dłonie. Przysunął się do niego po czym zaczął wcierać płyn w jego włosy.
-Jutro masz tą sesję do reklamy nie?
-Nie, spokojnie, ja sobie poradzę! Wezmę chusteczki, zatamuje krwotok z nosa, Yumi-san mnie powachluje, żebym się nie przegrzał i jakoś dam radę. -roześmiał się, ścierając pianę z czoła Yuu, żeby nie wpadła mu do oczu.
-Bardzo chcę. -rozmarzył się. -Oczywiście przyjdę wyłącznie dlatego, że jestem Twoim szefem i powinienem doglądać moich pracowników. -dodał z nutką ironii.
-Poza tym, może Inoue przyszłaby do nas jutro, co Ty na to?
-Boże teraz to tak dziwnie brzmi z Twoich ust jak mówisz do mnie "szefie". -roześmiał się, spłukując pianę z jego włosów.
-Deser? Czekoladowy? Czy ja już mówiłem jak bardzo Cię kocham?! -zapytał poważnie, myśląc o słodyczach.
-Desery lodowe...-uśmiechnął się szeroko. -Kocham desery lodowe. -dodał po chwili z zachwytem dziecka.
-Desery lodowe są pycha...ZRÓBMY KIEDYŚ OWOCE W CZEKOLADZIE ALBO COŚ!
-Ale Ciebie i tak bardziej kocham. -uśmiechnął się pogodnie. -Tak, proszę. -dodał po chwili, przyglądając się chłopakowi zadowolony. Miał dobry humor, może też dlatego, że na niedługo już urodziny Yuu, a on planował dla niego wiele rzeczy, gdzie nad niektórymi pracuje już któryś miesiąc.
-Co byś mi wtedy zrobił? Gdybym powiedział, że bardziej kocham czekoladę niż Ciebie? -zapytał z czystej ciekawości.
-Hmmm...no wiesz, brud nie usuwany, przywiera, musiałbyś go jakimś cifem do kamieni zdrapać czy coś aczkolwiek wątpię, gdyż te myśli są wyjątkowo brudne. -zażartował z kamiennym wyrazem twarzy. -Możesz spróbować, nie zaszkodzi. Z drugiej strony, aż tak Ci moje brudne myśli przeszkadzają. Skąd to gdybanie?
-O nie! Nie zrobiłbyś ciasta! Muszę Cię kochać bardziej! Żartuje! ŻARTUJE!- zapewnił od razu, nie chcąc, żeby chłopak źle odebrał jego słowa.
-Wiem, że się starałeś, kochanie. Wyszło świetnie, jestem zachwycony. Bardzo Cię kocham Yuu-chan. -pocałował go delikatnie, po czym odsuwając się od ukochanego, uśmiechał się do niego szeroko.
-Yuu-chan, a Ty masz jakieś czułe punkty na swoim ciele? -zapytał delikatnie dźgając go palcem po klatce piersiowej.
Prześlij komentarz