Nazwisko: Nakami
Wiek: 20
Ur.: 14.02
Wzrost: 170 cm
Waga: 50 kg
Orientacja: homo
Miejsce zamieszkania:
Ryusei, dzielnica Mizuki
Zawód: model
Średniej długości, wiecznie rozczochrane brązowe włosy. Tego samego koloru zamyślone oczy. Wyznaje zasadę „jak wstanę-tak wyjdę” w końcu w pracy i tak ułożą mu włosy i nałożą make-up. Na jego twarzy bardzo często gości promienny uśmiech. Jest jednym z tych szczęściarzy, którzy mogą jeść ile wlezie a i tak nie przytyją, od 15 roku życia utrzymuje taką samą wagę.
Nieśmiały, niewinny. Rozbawić można
go tak samo łatwo jak doprowadzić do łez. Trochę strachliwy,
najbardziej boi się ciemności. Straszny z niego pieszczoch.
Jego matka zmarła gdy był mały więc
nie pamięta jej za dobrze, ze zdjęć wie, że była piękną
kobietą. Ojciec-pracocholik był zawsze zbyt zapracowany żeby się
nim zajmować więc wychowywali go dziadkowie. Wytykany palcami przez własną rodzinę z powodu bycia homo, uciekał do wujka (brata swojej mamy) z którym bardzo dobrze się dogadywał. Jego życie miłosne było natomiast w fatalnym stanie. Gdy miał 15 lat został zgwałcony przez swojego senpaia, reszta jego "miłości" działała na tej samej zasadzie. Przyjechał do Ryusei
nie tylko w poszukiwaniu pracy ale również aby zostawić za sobą przeszłość. Wyjechał z Tokio tylko dlatego żeby być jak
najdalej od rodziny, która była, jest i zawsze będzie przeciwna
jego pracy jako modela. W stolicy przez pewien czas pracował dla
kilku znanych czasopism co spowodowało, że stał się sławnym i
rozpoznawalnym modelem. Przeprowadzka do mniej znanego miejsca jest
mu na rękę bo uwolnił się w końcu od tłumu fanek i paparazzi
śledzących każdy jego krok.
- -uwielbia truskawkowe pocky
- -kocha zwierzęta, zwłaszcza psy
- -nie przepada za alkoholem (po prostu ma słabą głowę)
Powiązania (będą rozwijane ale puki co takie skrótowe)
W związku z Takumim Shirayuki
3 027 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 2601 – 2800 z 3027 Nowsze› Najnowsze»-Wujku to jest śliczne! Dziękuje! -odparła szeroko uśmiechnięta Aiko przyglądająca się cukrowym perełkom.
-I love you too. -zaśmiał się pogodnie Takumi patrząc w stronę chłopaka.
-Mnie też bardzo się podoba. Aiko jesteś głodna, masz na coś ochotę oprócz ciastek? -zapytał Shirayuki.
-Mam, na pizzę...-odparła cicho, nie chcąc się narzucać.
-Dobrze, to chodź idziemy wybrać jakąś pizzę i zaraz zamówimy. -uśmiechnął się do niej, biorąc ją na ręce i idąc do gabinetu, żeby w laptopie pokazać jej jakie pizze można zamówić.
Mężczyzna usiadł przed biurkiem trzymając dziewczynkę na kolanach, gdy nagle uświadomił sobie co ma na tapecie laptopa.
-Aiko, idź po wujka, niech tu przyjdzie. -poprosił, a sześciolatka pobiegła do kuchni. Shirayuki w między czasie szybko włączył stronę pizzerii zasłaniając pulpit.
-Wujku chodź, musimy pizzę wybrać! -dziewczynka pociągnęła Yuu za rękę w stronę gabinetu.
-Na taką gdzie jest duuużo sera! I pieczarki! -odparła wesoło.
-No zamówimy jedną z serem i pieczarkami, a Ty na co masz ochotę? -zwrócił się Takumi w stronę Yuu.
-No to dobrze, dla nas hawajska, dla Ciebie z pieczarkami i serem. -uśmiechnął się do dziewczynki.
-A teraz leć królewno z Twojej torby wyciągnij piżamkę, a ja Ci kąpiel przygotuję. Potem tylko zęby umyjesz. -Aiko przytaknęła idąc do pokoju gościnnego, w którym miała swoje rzeczy. Mężczyzna w tym czasie zadzwonił po pizzę i wyłączył komputer.
-Kochana jest nie? -zapytał stojącego obok chłopaka.
-Strasznie mi jej żal. Wiecznie tylko z tą opiekunką. A ona naprawdę jest świetnym dzieckiem. Wiesz jak ładnie maluje? Jak do nich przyjeżdżam to zawsze coś dostanę. -zaśmiał się Takumi.
-Z tą teczką to też prawda. Ona nigdy się nie chwali. Wszystkie prace odkłada, żeby dać kiedyś rodzicom, kiedy już nie będą tacy zajęci. Dobre ma serduszko, a tak mało czasu jej poświęcają. -westchnął wstając od biurka.
-A dlaczego by nie? -zapytał przyglądając się chłopakowi.
-Yh...No już na to nic nie poradzimy. Biedna jest, ale to się kiedyś ułoży. Z resztą staram się ją zabierać chociaż na te dwa dni, żeby nie musiała siedzieć z Niną sama w domu. -odparł idąc powoli do łazienki. Tam zaś zaczął napełniać wody do wanny, robiąc przy tym sporą ilość piany.
-No co? Nie mogę własnego chłopaka mieć na tapecie? -odparł z wyrzutem.
-Ach nie przesadzaj wystarczy nalać wody do wanny, żadna filozofia.
-Idę już! -krzyknęła dziewczynka, a po chwili słychać było jak biegnie do łazienki.
-Już jestem. -uśmiechnęła się stając w drzwiach. Podeszła do Takumiego dając mu piżamę, a ten odłożył ją na bok.
-Yuu zamknij drzwi, żeby zimno nie leciało proszę. -zwrócił się do ukochanego, po czym pomógł dziewczynce rozebrać bluzkę.
-Rączki do góry. -poprosił ją, po czym odłożył bluzkę na bok.
Chwilę później wsadził delikatnie dziewczynkę do wanny.
-Nie za gorąca? -zapytał chcąc się upewnić.
-Nie, jest w porządku. -uśmiechnęła się.
-Umyjemy włoski? Potem będziesz sobie siedzieć ile zechcesz. -Aiko przytaknęła, a Takumi zabrał się za polewanie wodą jej włosów.
-Aiko-chan jakie Ty masz długie, piękne włosy. Jak roszpunka! -uśmiechnął się do dziewczynki delikatnie przeczesując jej włosy dłonią.
-Kiedyś będę mieć takie dłuuuugie aż do ziemi! -oznajmiła, a Takumi zaśmiał się radośnie.
-Będą z pewnością bardzo piękne, jak na królewnę przystało. -mówiąc to nalał sobie szamponu na ręce.
-Słyszysz? Wujek ma rację. -zaśmiał się Takumi namydlając jej włosy.
-Wujku, wujku! Do oka! Piecze, piecze! -krzyknęła dziewczynka.
-O jejku! Przepraszam, słońce! -mężczyzna złapał za ręcznik i delikatnie starł pianę z jej twarzy.
-Przepraszam myszko. Wszystko w porządku? -upewniał się patrząc na nią.
-Yhym..-mruknęła przytakując.
-Będę bardziej uważał. -ucałował ją w czoło, po czym powoli spłukiwał pianę.
-Nie przejmuj się wujku, jest dobrze. -uśmiechnęła się do niego.
-A wiesz co? Była ostatnio na bajce z mamą w kinie! Zapomniałam Ci powiedzieć! -pochwaliła się patrząc na Takumiego wesołym wzrokiem.
-Naprawdę? To wspaniale!
-Tak bo miała wolne popołudnie!
-Na czym byłyście?
-Właśnie na bajce o roszpunce! I ona użyła swoich włosów, żeby książę mógł do niej wejść!
-I co udało się mu?
-Tak! Ale zła wiedźma chciała im przeszkodzić!
-No coś Ty!? Ale chyba jej się nie udało co?
-Nie! Co Ty! Żyli długo i szczęśliwie! -uśmiechnęła się pogodnie.
-No to fajnie. Strasznie lubię pozytywne zakończenia.
-Kiedyś Ci pokażę tą bajkę!
-Dobrze, z chęcią obejrzę.
-Chciałabym być taką prawdziwą królewną i mieć takiego księcia. -westchnęła dziewczynka.
-Ależ Ty jesteś taką małą królewną. A książę się znajdzie, spokojnie. -Takumi obdarzył ją radosnym uśmiechem.
-Pewnie masz rację wujku...-zastanowiła się na chwilę po czym spojrzała na Shirayukiego.
-Wujku bądź moim księciem! Proooszę! Ty zawsze jesteś taki miły i opiekujesz się mną i bawisz się ze mną w Indian i w ogóle! -poprosiła go słodko się uśmiechając, a mężczyzna roześmiał się pogodnie.
-Wybacz królewno, ale mam już swojego księcia. Co nie zmienia faktu, że będę się Tobą opiekował jeszcze baaardzo długo i dopilnuję, żebyś sobie znalazła fajnego księcia.
-Naprawdę?! -zapytała zdziwiona.
-Pewnie! Będziesz mieć takiego królewicza, że wszystkie księżniczki będą Ci zazdrościć!
-Wujku jesteś super! -zaklaskała w ręce.
-Ach dziękuję. -zaśmiał się. -ale teraz proszę Cię królewno Ty moja, nie wierć się tak bo piana znów naleci Ci do oczu, a tego bym nie chciał. -dodał nadal spłukując szampon z jej włosów.
-Bardzo! Fajnie tutaj. Wesoło! I was bardzo lubię. Jakbym mogła zostałabym u was dłużej. -uśmiechnęła się do Yuu pogodnie.
-No i gotowe, umyte. -po tych słowach zadzwonił dzwonek do drzwi.
-O chyba nasza pizza przyszła! Yuu, mógłbyś otworzyć drzwi, a ja małą umyję do końca. -uśmiechnął się do ukochanego.
Kiedy mężczyzna umył Aiko, wyciągnął ją z wanny, wycierając szybko ręcznikiem, żeby nie zmarzła. Ubrał jej piżamkę po czym wysuszył jej włosy suszarką. Wziął dziewczynkę na ręce, po czym wszedł z nią z łazienki.
-Ładnie pachnie. -oznajmiła Aiko, kiedy weszli do pokoju.
- Dam radę! -odparła pewna siebie, a Takumi posadził ją na kanapie, między sobą a Yuu.
-Smacznego. -powiedzieli oboje, po czym zabrali się za jedzenie.
-Aiko, wzięłaś książeczkę? Będziemy czytać? -zapytał Takumi. Zawsze jak dziewczynka była pod opieką mężczyzny czytali razem książki na dobranoc, a nawet czasem śpiewał jej do snu, przez to, że Aiko przyzwyczaiła się do śpiewu Niny, która kładła ją spać, gdy rodzice byli w pracy.
-Tak, wzięłam! O smoku! -dodała zajadając pizzę.
-Hmmm...możesz. -uśmiechnęła się do niego po chwili zastanowienia.
-Wujku Takumi, a przyjdziesz się potem przytulić? -zapytała mężczyzny, patrząc na niego proszącym wzrokiem.
-Przyjdę. Jak wujek Yuu skończy Ci czytać bajkę, to wyjdzie po mnie i przyjdę dać Ci buziaka na dobranoc. -uśmiechnął się czochrając jej włosy.
-Yhymm...-pokiwała głową zgadzając się z Yuu, jednocześnie obejmując go za szyję.
W między czasie Takumi sprzątnął wszystkie naczynia i zabrał się za zmywanie.
-Tak troszeczkę. -odparła, zabierając się za mycie zębów. Chwilę później dziewczynka, wskoczyła pod kołdrę zabierając książkę z szafki nocnej, którą podała Yuu.
Gdy mężczyzna skończył zmywanie, usiadł w salonie, przysłuchując się jak Yuu czytał Aiko bajkę. Mimowolnie uśmiechał się sam do siebie.
-Co? Już skończyliście? -zapytał wstając z kanapy, gdy chłopak wyszedł z pokoju.
-Dobrze, ja do niej na chwile idę, w końcu obiecałem. -uśmiechnął się po cichu wchodząc do sypialni. Nachylił się nad dziewczynką, poprawiając jej kołdrę, dokładnie opatulając Aiko.
-Kolorowych snów, królewno. -szepnął, dając jej całusa w czoło, po czym wyszedł z pokoju. Następnie wolnym krokiem, poszedł do łazienki.
-Załapię się może na wspólną kąpiel? -zapytał stając w drzwiach.
Mężczyzna uśmiechnął się wchodząc w głąb łazienki. Rozebrał się, odkładając ubrania na bok.
-Nie, nie ma takiej możliwości. Śpi jak zabita. -oznajmił, wchodząc do wanny, siadając naprzeciw chłopaka.
-Jak Ci się podobała rola niańki? -zaśmiał się patrząc na Yuu.
-Świetna jest, nie? Przykładny tatuś? -roześmiał się pogodnie. -No, może coś w tym jest. Po prostu sprawia mi to przyjemność. Zwłaszcza kiedy widzę, jak ona się cieszy z poświęcanej jej uwagi. -dodał skupiając wzrok na chłopaku. -No, ale na reszcie mamy chwilę, żeby na spokojnie porozmawiać. -westchnął uśmiechając się pogodnie.
-Biedna jest, ale z pewnością tak jak i Ty kiedyś znajdzie takiego swojego Takumiego. -mówiąc to uśmiechnął się delikatnie. -I Ty chciałeś wytrzymać miesiąc? -zaśmiał się, obejmując chłopaka.
-Jak tu po jednym dniu bez przytulania ciężko. Och co Ty byś beze mnie zrobił? -westchnął.
-Nie, nie wolno. Załamałbym się gdybyś umarł. -przytulił go mocniej, odpędzając złe myśli. Mężczyzna odwzajemnił pocałunek.
-Proszę, nie ma za co. -uśmiechnął się lekko.
-Ja zawsze mam ochotę Cię pocałować, więc się nie odzywam. -zaśmiał się radośnie po czym ucałował chłopaka delikatnie w usta.
-Dziękuje za ciastko. Było śliczne, bardzo mi się podobało. -szepnął mu do ucha.
-A Pan? Życzy sobie Pan mycie włosków? -zapytał wesoło.
-I love you too sweetheart. -uśmiechnął się szeroko, po czym pocałował go i sięgnął po szampon.
-Twój angielski jest uroczy. -stwierdził, nabierając płynu na dłonie, następnie powoli wcierając go we włosy chłopaka.
-A dla mnie jest uroczy. Tak jak cały Ty. -dodał myjąc mu włosy.
-Po dzisiejszym dniu wiem jedno. Że jak będą chcieli nas rozdzielić to zawsze możemy schować się w szafie. -roześmiał się.
-Z Tobą to mogę siedzieć wszędzie. A szafa była fajna bo byliśmy blisko. -zaśmiał się cicho, spłukując pianę z jego włosów.
-Tam gdzie nie powinienem? To jak nóg nie, to mogę chociaż ręce?
-To potem mogę? Prooszę. -spojrzał na niego proszącym wzrokiem, kończąc spłukiwanie szamponu z jego włosów. Kochał swojego chłopaka, a widok jego zawstydzonej twarzy był dla niego czymś wyjątkowo uroczym.
-Kiedyś tam? Ile będę musiał czekać? -cicho mruknął niezadowolony. -Dobrze, jak będziemy sami. -odparł patrząc na chłopaka.
-Umyć proszę. -uśmiechnął się delikatnie. Gdy mężczyzna umył mu włosy, wyszli z wanny.
-Pewnie. -przytaknął, ubierając się. Po chwili wyszedł z łazienki i tak jak prosił chłopak zgasił po drodze wszystkie światła. "Chcę się z nim kochać..." stwierdził w myśli wchodząc do sypialni, gdy jego wzrok skupił się na chłopaku. "Przecież Aiko i tak nic nie usłyszy...eh" westchnął kładąc się do łóżka. Przytulił się do ukochanego od tyłu, obejmując go delikatnie.
-Yuu...nie żebym narzekał...ale jesteśmy sami...-szepnął mu do ucha.
-Ściany są grube. -mówiąc to polizał jego ucho, to do którego wcześniej szeptał, a dłonie Takumiego rozbiegły się po ciele chłopaka. Jedna po wędrowała do jego sutków, druga zaś w stronę krocza Yuu.
-Dobrze to bez seksu, ale da mi jedynie wycałować Twoje piękne ciało. -mówiąc to zaczął całować jego szyję, a ręce wróciły tam gdzie były wcześniej, pieszcząc czułe miejsca chłopaka.
-Nie obudzi się, śpi jak zabita. -szepnął robiąc malinki na jego szyi.
-Spokojnie, nic więcej nie zrobię. Obiecuję. -dodał po chwili.
-Malinki robię wysoko, nie będzie widać. -zamruczał mu do ucha.
-Strasznie dużo mówisz. -po tych słowach pocałował go namiętnie.
-Nie martw sie kochanie i spróbuj rozluznic. -Szepnął dłonią masujac jego przyrodzenie.
-teraz jest czas dla nas, nikt nam nie prawa przeszkodzic .
-Nic więcej nie zrobię. Powiedzmy ze to jest podziękowanie za ciasteczko. -Ruchy jego dłoni były coraz szybsze oraz nie przestawał całować jego szyi.
Nie obudzi sie. Musiałoby sie jej cos złego przysnic. Znam swoją chrzesnice. -Dodal calujac go namiętnie i niezaprzestajac innych pieszczot.
-No to jak się obudzi to pójdę ją uśpić. -Odparł uparcie robiąc swoje. Podciągnął jego koszulkę wyżej całując jego tors.
-Nie zobaczy. -szepnął, następnie zaczął ssać sutek mężczyzn, a dłonią masował jego przyrodzenie raz wolniej, raz szybciej.
-Cóż jak widać jestem zboczonym mieszczuchem, a nie księciem z bajki. Źle trafiłeś, kochanie. Chyba musisz szukać dalej. -mruknął, po czym pocałował go krótko i zachłannie, pocierając jego męskość mocniej.
"Jeśli on nauczy się całować jeszcze lepiej..o ile to możliwe..to kiedyś mnie tym zabije" pomyślał, czując jak rozpływa się pod wpływem pocałunków chłopaka.
-Jesteś cudowny..-szepnął, próbując złapać odrobinę powietrza.
-Będę zawsze Twoim księciem.-po tych słowach, zaczął całować go po torsie, zjeżdżając coraz niżej.
Mężczyzna śpiesząc się zsunął całkowicie jego bokserki, zniżając się na poziom jego krocza. Biorąc jego członek do ust, mocno go ssał pogłębiając swoje ruchy.
"Szybko poszło" pomyślał, połykając całą spermę jaka wypłynęła do jego ust. Jak zwykle oblizał się kusząco, przyglądając się zaczerwienionej twarzy Yuu, sam zaś dyszał uspokajając oddech.
-Załóż bokserki, to bo Aiko pewnie przyjdzie do nas rano. - mówiąc to rzucił mu bieliznę. Po chwili, ocierając się o niego, podjeżdżał coraz wyżej całując jego ciało. "Jeszcze troszkę go pomęczę." pomyślał zataczając językiem kółeczka wokół jego sutka.
Mężczyzna odporny na prośby chopaka poddawał jego ciało dalszym pieszczotom. W tym samym momencie Aiko obudziła się z płaczem. Koszmar wybudził ją ze snu. Dziewczynka po cichu idąc do sypialni Takumiego i Yuu, ciągnąc za sobą pluszowego królika usłyszała przed drzwiami jęki chłopaka. Wystraszyła się, że coś mogło się stać złego jej wujkowi, więc szybko chwyciła za klamkę.
-Wujku co się dzieje!? Płaczesz?! -zapytała stając w drzwiach. Takumi natychmiast się poderwał odklejając od Yuu.
-Eeee...Wujka brzuch boli baaardzo! -wymyślił jakąkolwiek wymówkę siadając na łóżku.
-Wujek, brzuch Cię boli. -syknął dźgając go w bok. Dziewczynka podeszła do łóżka, zapalając lampkę nocną. Przetarła mokre od łez, zaspane oczy, patrząc na zarumienioną twarz Yuu w tym samym momencie co Takumi.
-No...i ma jeszcze gorączkę. Źle się poczuł wiesz? -dodał natychmiast starszy mężczyzna.
-Aiciu, dlaczego płaczesz?
-Zły sen...Szłam do was i usłyszałam pod drzwiami, że wujek krzyczy i wystraszyłam sie, że coś się stało.
-wysunęła dłoń kładąc ją na czole Yuu.
-Jest strasznie gorący. Zrobię Ci zimny okład! Poczekaj zbijemy gorączkę. Potrzymaj. -podała mu króliczka, biegnąc do łazienki.
-Aiko! chodź, nie trzeba! -ale dziewczynka nie słuchała.
-No już, przecież nic się nie stało. Poza tym nie obudziła się przez nas tylko sama z siebie. -westchnął wstając z łóżka.
-A proszę bij sobie mnie ile wlezie, tylko żebym Ci za którymś razem nie oddał. -odparł patrząc na niego.
"Nie oddałbym mu nawet gdyby mnie pobił do nieprzytomności. Nie potrafiłbym."
-Widzisz, możesz zaopiekować się króliczkiem. -zaśmiał się. -Idę zobaczyć co ona tam robi i przy okazji umyje ręce...i zęby. -mówiąc to wyszedł z sypialni.
-Była zaspana, ledwo widziała na oczy. Było ciemno, nawet się pewnie nie zorientowała. -machnął ręką, wracając jeszcze na chwilę do sypialni.
-Wiem, nie musisz mnie upominać bo wiem o tym bardzo dobrze. -dodał ponownie wychodząc z łazienki.
-Aiciu, co Ty robisz? -Zapytał, widząc dziewczynkę moczącą mały ręcznik w wodzie którą nalała do wanny.
-Okład dla wujka. -mówiąc to wycisnęła delikatnie szmatkę z wody.
-Aiko, nie trzeba. -mruknął Takumi myjąc ręce w umywalce.
-Trzeba. -odparła wychodząc z łazienki.
-Wujku, proszę. -mówiąc to podeszła do łóżka, wdrapując się na nie, po czym usiadła przy Yuu kładąc mu ręcznik na czole.
-Um...no dobrze. -odparła odkładając ręcznik na szafkę nocną. Następnie położyła się obok Yuu, przytulając się do niego.
-Miałam zły sen... Mogę tu chwilę zostać? -zapytała, a w tym samym Takumi położył się patrząc troskliwym wzrokiem na Aiko, która leżała między nimi.
Dziewczynka przytuliła się do króliczka, jednocześnie przysuwając się do Yuu. Takumi również przybliżył się do nich, jedną ręką trzymając dłoń chłopaka, a drugą głaszcząc Aiko delikatnie po głowie. Wyglądał na wyjątkowo szczęśliwego.
-Dokładnie królewno, śpij spokojnie. Odstraszymy te koszmarki. -powiedział cicho na koniec.
Od godziny siódmej Aiko strasznie wierciła się w łóżku. Takumi nie mogąc spać, obserwował dziewczynkę, po czym po jakimś czasie przytulił ją do siebie mocno, mając nadzieje, że w końcu przestanie się kręcić.
-Aiciu, śpij jeszcze, wcześnie jest. -mruknął zamykając oczy.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy, spoglądając na Yuu, po czym zwrócił wzrok na Aiko. Widać było, że dziewczynka śpi, więc chłopak z uśmieszkiem na twarzy przysłuchiwał się ukochanemu. "Co Ci się takiego śni, zboczuszku? Zobaczmy."
-Ale czemu nie powinniśmy kochanie? Kontynuujmy skoro jest przyjemnie. -zamruczał seksownie. -Powiedz mi skarbie, co chcesz, żebym z Tobą zrobił? O czym marzysz? -dodał, śmiejąc się w duchu. "No, zobaczmy czy coś z niego wyduszę. A może sam co powie. W końcu śpi, równie dobrze może mnie nie słyszeć."
"Wybieg? Pośladki? Uda? Ulala, niedługo to Ty będziesz mieć poroże a nie różki." roześmiał się w duchu."
-Tak jest przyjemnie? Mocniej? Szybciej? Lubisz moje pieszczoty? -zapytał po chwili. -A poza tym? Na co masz ochotę, Yuu?
-Na całość? Nawet jeśli będzie boleć? -zamruczał. -A może chcesz spróbować coś nowego? -"Noo Yuu zacznij śpiewać...powiedz czego pragniesz"
-Długo się zastanawiałem jaki wybrać. Jest podobny do Twojego wymarzonego? Jak wygląda idealny pierścionek? -"Dwie pieczenie na jednym ogniu. Mów kochanie, mów wszystko."
"69?! Łohoho!" spojrzał na niego zaskoczony, nie wierząc w to co usłyszał.
-No no, kochanie, nie spodziewałem się tego po Tobie. Spróbujemy czegokolwiek będziesz chciał. -odparł uśmiechając się. "Brylancik, i love you, srebrny...zapamiętam."
-Nie mów tak. Dzisiaj liczysz się tylko Ty, a nie uszczęśliwianie mnie. Chcę wiedzieć czego TY pragniesz najbardziej. W głębi swojego serduszka. -zaśmiał się cicho. Razem z Yuu, który przewrócił się na drugi bok, Aiko kręciła się niespokojnie.
Takumi nie wytrzymał. Wstał z łóżka przeszedł na drugą stronę, nachylił się nad mężczyzną i pocałował go namiętnie, mocno wpijając się w jego usta.
-Będę Cię zawsze, zawsze kochał. -szepnął, łapiąc powietrze.
-Całuję Cię. -Głupie pytanie, głupia odpowiedź. -No właśnie ŚPI. -podkreślił, przytulając się do niego. -Kocham Cię. Kocham, kocham. -objął go mocniej, uśmiechając się szeroko. Ta wizja Yuu, oglądającego pierścionek oraz przyszłości jaka ich czeka była dla niego idealnym rozpoczęciem poranka.
-Będę z Tobą na zawsze. Zobaczysz! Weźmiemy ślub i będziesz zawsze ze mną. Nigdy się nie rozstaniemy. -dodał mężczyzna, nie próbując hamować swojego szczęścia.
-Nieważne, tajemnica, moja słodka. Kiedyś zobaczysz. -uśmiechnął się sam do siebie.
-A jak Ci się spało? Wyspałeś się kochanie? -zapytał wypuszczając go z objęć jednocześnie skupiając na nim wzrok.
-Cieszę się. -obdrował go uśmiechem, siadając na skraju łóżka. -Aiko strasznie się wierciła. -mówiąc to wyciągnął się unosząc ręce do góry
-Pewnie znowu jakieś koszmarki ją męczyły. Biedna mała. -spojrzał na dziewczynkę.
-Czuła się przy nas bezpieczniej. -uśmiechnął się. -Taa? Jakie? -"Już ja dobrze wiem o czym śniłeś, zboczuszku"
-Zróbmy razem. Zjedzmy coś bo i tak musimy czekać, aż Aiko się obudzi. -mówiąc to opatulił dziewczynkę kołdrę.
-Niech sobie śpi, żeby miała dużo energii. -pogłaskał ją po główce, po czym poszedł się przebrać do garderoby.
-Dośc hmm...mokry sekret? -zapytał cichutko, ledwo słyszalnie śmiejąc się pod nosem.
-Jest mi obojętnie. Zaskocz mnie. -mówiąc to ubrał koszulę.
-Hmm...na co ona mogłaby mieć ochotę? Wiesz co ja myślę, że najzwyklejsze naleśniki ją zadowolą. -odparł zapinając guziki.
"Ja wiem o tym kochanie, lepiej niż mógłbyś przypuścić. " zaśmiał się w duchu.
-to jest bardzo dobry pomysł. Wiesz, że ja na czekoladę zawsze chętny jestem. -uśmiechnął się, ubierając spodnie.
-Kochany, w naszym domu ZAWSZE jest czekolada. -odparł spokojnie, idąc za nim do kuchni.
-Widzisz? jest jeszcze cała tabliczka i polewa. -pokazał mu wyciągając produkty z szafki.
-Tak jest. -zaśmiał się salutując chłopakowi. Pokroił czekoladę według prośby, o dziwo w ogóle nie podjadając, następnie wrzucił ją do miski, w której była śmietana, mieszając całość.
-Yuu, będę musiał potem wyskoczyć na chwilę do pracy.
-Ale wrócę do Ciebie najszybciej jak się da. -uśmiechnął się pogodnie.
-Na co mam ochotę? W sumie, to dawno nie jadłem lazanii. -zastanowił się, wyciągając patelnie z szafki.
-Mama Aiko będzie za dwie godziny. -oznajmił.
-Dziękuję, kochany jesteś. -ucałował go w policzek, po czym poszedł do sypialni.
-Aiciu, myszko wstawaj. -usiadł obok dziewczynki, głaszcząc ją po głowie.
-Jeszcze pięć minut...-poprosiła odwracając się na drugi bok.
-Aiko nie ma czasu. Mama zaraz przyjeżdża. Chodź. -pomógł jej usiąść, a sześciolatka załapała się za jego szyję.
-Na rączki..-mruknęła, a Takumi wziął zaspaną dziewczynkę na ręce, niosąc ją do kuchni, śmiejąc się jednocześnie.
-Oj Aiciu, Aiciu. Już wiem co Cię obudzi. Patrz jakie tu dobre rzeczy robi wujek Yuu. -mówiąc to wszedł do pomieszczenia, w którym unosił się zapach świeżych naleśników.
-Dzień dobry wujku. -mruknęła przecierając oczy.
-Naleśniki! -dodała po chwili ożywiona.
-Tak, naleśniki, ale zanim siądziesz do stołu pójdziemy się ubrać i uczesać, tak? -zwrócił się do niej Takumi, a dziewczynka przytaknęła uśmiechając się.
Kiedy dziewczynka się ubrała, Takumi uczesał ją, robiąc jej kucyk.
-Wujku jak się czujesz? -zapytała Aiko biegnąc do kuchni.
-To dobrze bo wczoraj wyglądałeś na bardzo rozpalonego. -powiedziała dziewczynka siadając do stołu, a na jej słowa Takumi zaśmiał się zakrywając usta dłonią. "Tak wiem, że chodziło jej o gorączkę Yuu, ale i tak brzmi to zabawnie."
-Wujku! Są pyyysznee! -odparła Aiko próbując naleśników, patrząc na mężczyznę z uśmiechem.
-Z niczego, tak jakoś. -odparł rozbawiony Takumi. Po jakimś czasie dało się słyszeć dzwonek do drzwi.
-No Aiciu, to pewnie Twoja mama. Pójdę otworzyć, a Ty umyj zęby i spakuj torbę. Yuu, kochanie pomożesz jej? -zapytał idąc do przedpokoju.
-Ohayou Megu. -przywitał się radośnie z elegancko ubraną kobietą.
-Ohayou Takumi. Jak się masz? Aiko dała Ci w kość?
-Nie, była grzeczna jak zwykle. Piekliśmy razem ciastka i w ogóle.
-A jak w relacjach z Twoim chłopakiem?Mam nadzieje, że nie była nieuprzejma. Wiesz, że ona taka bywa dla nieznajomych..-zapytała zmartwiona.
-O dziwo od razu go polubiła. Serio. Tuliła się do niego i cały czas tylko wujek Yuu, wujek Yuu. -zaśmiał się mężczyzna. -Czytali nawet razem na dobranoc. -kobieta patrzyła na niego zdziwiona.
-Niesamowite, ciężko w to uwierzyć. Dziękuję Ci jeszcze raz, że się nią zająłeś.
-Nie ma problemu, wiesz, że to dla mnie przyjemność.
-Wiem, a teraz powiedz mi. Gdzie jest moja ślicznotka?
-Mamoo! -krzyknęła biegnąc do kobiety. Przytuliła się do niej mocno, po czym Megumi wzięła ją na ręce lekko chwiejąc się na swoich obcasach.
-Cześć skarbie! Jak Ci się spało? Fajnie było u wujków?
-Było świeeetnie! Wujek Yuu powiedział, że przyjadą do mnie kiedyś pobawić się z Luffym! -oznajmiła radośnie.
-Naprawdę? No to wspaniale! Fajnego masz wujka. -zaśmiała się pogodnie.
-Wujek Yuu jest suuuuper! Prawda wujku Takumi? -spojrzała na chłopaka.
-Oczywiście, że tak! Najlepszy. -uśmiechnął się.
-Ciii! -mówiąc to przyłożyła palec wskazujący do ust. -Wujku to miała być niespodzianka! -powiedziała szepcząc.
-Wujek pomógł mi zrobić prezent dla Ciebie i taty! Zobaczycie w domu? -zapytała niepewnie.
-Oczywiście Aiko, zobaczymy. -ucałowała ją w czoło, po czym trzymając dziewczynkę, wysunęła jedną dłoń w stronę Yuu.
-Dzień dobry. -uśmiechnęła się do Yuu. -Megumi Takeshima, mama Aiko, miło mi.-mówiąc to skinęła głową, gdyż z dziewczynką na rękach nie była w stanie się niżej ukłonić.
-Powinna częściej do nas przyjeżdżać. -dodał Takumi z uśmiechem.
-Miło mi to słyszeć. -odparła Megumi, patrząc na nich mile zaskoczona.
-A ja mam nadzieje, że wpadniecie też do nas kiedyś.
-Z pewnością.
-mam nadzieje, że nie przysporzyła wam problemów i że była miła. Dziękuję wam bardzo za pomoc. Mam mało czasu, więc niestety musimy gnać do domu. Aiko pożegnaj się. -Dziewczynka, podeszła Takumiego, który wziął ją na rączki i wytulił mocno.
-Wujku nie chcę jechać.
-Spokojnie, królewno, widzimy się za niedługo. Przyjedziesz do nas nie raz.
-Obiecujesz?
-Na mały palec. -oznajmił krzyżując z nią palce. Aiko ucałowała go w policzek.
-Kocham Cię wujku! -uśmiechnęła się do niego pogodnie.
-Ja Ciebie też. -po tych słowach, podeszła do Yuu i łapiąc go za koszulkę zniżyła na dół. Pocałowała go w policzek przytulając się do chłopaka, stojąc na palcach i obejmując go za szyję.
-Ciebie też kocham wujku! -oświadczyła uśmiechając się równie radośnie jak przedtem.
-Racja, im wcześniej wyjdę tym wcześniej wrócę. -uśmiechnął się sięgając po płaszcz.
-Odpocznij dzisiaj, nie musisz nic robić, naprawdę. -odparł zakładając buty.
-Najchętniej to zostałbym z Tobą, ale nie mogę. -dodał zawiedziony. -Ale wrócę szybko i może wieczorem przejdziemy się do kina, co? -zapytał wesołym tonem, patrząc na Yuu.
-Jesteś kochany. -uśmiechnął się do niego na koniec, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
~*~
W pracy Takumi siedział przy papierkowej robocie, przeglądając kontrakty modelek, gdy nagle zadzwonił jego telefon.
-Tak słucham? -zapytał przykładając komórkę do ucha.
Takumi od razu wiedział, że coś stało się Yuu, było słychać po głosie Yurine. W ułamku sekundy mężczyznę sparaliżował strach, a jego serce stanęło. Nie potrafił wydusić z siebie kompletnie nic.
-Będę za dziesięć minut. -powiedział w końcu, niskim głosem, wyłączając się.
Schował twarz w dłoniach, opierając się o biurko łokciami. Nie docierało to do niego. Nie mógł uwierzyć w to, że Yuu coś się stało, a on temu nie zaradził. "Pijany kierowca? Za niedługo będzie martwym kierowcą." przeleciało mu przez myśl zaraz obok lawiny pytań z cyklu "czy z Yuu wszystko w porządku?" Wstał próbując się jakoś uspokoić, nerwowym krokiem wyszedł z biura i po kilku minutach był w szpitalu, krążąc po korytarzu, aż w końcu dostrzegł Yurine w oddali.
Mężczyzna bez słowa podszedł do okna, przez które można było spojrzeć do środka. Przyłożył dłoń do szyby patrząc na ukochanego zmartwionym wzrokiem.
-Zaraz czyli kiedy? -mruknął cicho, nie odrywając wzroku od chłopaka i krążących wokół niego lekarzy.
Mężczyzna i tak się zamartwiał.
-Dopóki nie zobaczę, że się uśmiecha, nie będę spokojny. -mruknął pod nosem.
-Yurine boję się o niego. -wyżalił się w końcu, nerwowo chodząc po korytarzu.
Takumi wolnym krokiem szedł za Yurine, a gdy wchodząc do sali zobaczył leżącego Yuu, spojrzał na niego wielkimi oczami, zakrywając usta dłonią. Wystraszył się, myśląc czy aby na pewno wszystko w porządku oraz jak się musiał nacierpieć czy też jak wyglądał owy wypadek. Natychmiast zabrał krzesło, stawiając je przy łóżku chłopaka.
-Cześć Yuu, jestem już. Wszystko jest w porządku kochanie, lekarz powiedział, że jest dobrze. Przepraszam, przepraszam, czuję się jakby to była moja wina. Wybacz mi. Wrócisz niedługo do domu, a ja przez następne dwa tygodnie nie ruszam się stamtąd na krok. Będę cały czas przy Tobie, skarbie. -mówiąc to złapał za jego nie zagipsowaną dłoń uśmiechając się do niego słabo.
Takumi był tak bardzo skupiony na obserwacji chłopaka, że nie zauważył nawet kiedy Jintarou wszedł do sali. Nie spuszczał wzroku z ukochanego, cały czas trzymając go za dłoń. "Moje kochanie, moje małe, moje biedne, przepraszam. Zły ze mnie chłopak, powinienem był zostać w domu. Przepraszam. " Mężczyzna bił się ze swoimi myślami.
Mężczyzna spojrzał na niego ożywiony.
-Yuu! -automatycznie na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytulił się delikatnie do chłopaka.
-Już dobrze kochanie, najgorsze za Tobą. -mówiąc to pogłaskał go po policzku.
-Martwiłem się o Ciebie, bałem się, że coś poważnego Ci się stało. -ponownie się do niego przytulił.
-Ale teraz będzie tylko lepiej, wrócimy do domu i wszystko będzie dobrze. Wyzdrowiejesz i pójdziemy do tego kina. -uśmiechnął się do niego pogodnie.
-He? -zapytał jakby nie wierząc w to co słyszy. -Jak to kim? - zapytał ponownie go przytulając. -Twoim chłopakiem, już od tak mniej więcej pół roku...-wyjaśnił cicho, smutnym głosem. -Z resztą, przestań się zgrywać bo to nie jest śmieszne, Yuu. Przez ostatnie kilka godzin umierałem z przerażenia i zmartwienia, a takie żarty mi nie pomagają. -dodał po chwili.
Każde słowo Yuu było jak następny wbijany w serce sztylet. Takumi patrzył na nim smutnym wzrokiem, jakby błagając aby skończył żartować.
-O co nam chodzi? -mruknął spuszczając wzrok.
-O to, że nie pamiętasz lub udajesz, że nie pamiętasz osoby z którą byłeś nierozłączny, przez ostatnie pół roku, z którą mieszkasz, którą kochasz i która kocha Ciebie. Wystarczy Ci? -podniósł niepewnie wzrok, trzymając Yuu jednocześnie za dłoń.
-Nie wygłupiam się! Wiem wszystko o Twoich poprzednich "chłopakach" wiem, że przez pięć lat się Tobą bawili, nawet pobiłem się z Twoim senpaiem, w Twojej obronie! Wiem, że byłeś sam. Wiem jak wredna jest Twoja babcia, jak zapracowany jest Twój ojciec i jak wspaniała była Twoja matka. Wiem wszystko bo jesteś mi bliski! Nawet jeśli tego nie pamiętasz to spróbuj sobie przypomnieć. Jak się nazywam? Takumi Shirayuki, ale Ty od zawsze mówiłeś do mnie Taku, zawsze. -mówiąc to mężczyzna nie dowierzał, że to wszystko się dzieje, a jego miłość naprawdę o nim zapomniała.
-Obcy...nie jestem obcy...kocham Cię Yuu...najbardziej na świecie...-powiedział cicho, kładąc dłoń na jego policzku, następnie ścierając łzy z jego twarzy.
-Nie płacz kochanie, proszę...
-Shirayuki-san? Żartujesz sobie? -zapytał drżącym głosem. Było coraz gorzej. -Prześladuje? Przecież Ci powtarzam, że to TY mi to wszystko mówiłeś! Że jesteśmy razem...-"Boi się mnie? Nie..proszę...nie"
-On się nie upiera, do cholery! Przecież mówimy Ci jak jest! Dlaczego nie chcesz zrozumieć, że masz kogoś komu na Tobie zależy!? -mówiąc to podniósł lekko głos, zaciskając dłonie na kołdrze oraz spuszczając wzrok.
-Kocham Cię i nie zostawię Cię dopóki ktoś nie wyprowadzi mnie stąd siłą...-mruknął niezrozumiale, czując, że jeśli to dłużej potrwa to z pewnością się rozpłacze. Za bardzo bolał go fakt, że jego aniołek uważa go za nawiedzonego prześladowcę.
-Amnezja...Widzisz!? To wszystko przez to! Zapomniałeś bo masz amnezję! Więc uwierz w moje słowa i w to co mówią Ci inni! -odparł podnosząc na niego wzrok i patrząc na niego smutnymi oczami.
-Przepraszam...-mruknął cicho. -Losuje i na karteczce jest Ryusei.To też mi mówiłeś. Losowałeś agencje z Yurine i dzięki temu zacząłeś pracować w Ryusei. -wyjaśnił spokojnie Takumi.
-Ruszy pamięć? Yuu spójrz. -mówiąc to wyciągnął portfel z kieszeni płaszcza, siadając na łóżku przy chłopaku.
-A teraz mi wierzysz? -zapytał podając mu zdjęcia, które wewnątrz trzymał. Na pierwszym był on całujący policzek chłopaka.
-To zrobiliśmy u nas w domu na balkonie, a taką poharataną twarz mam po bójce z Twoim senpaiem. -podał mu następne zdjęcie.
-A te zrobiliśmy sobie na pierwszej randce w budce na zdjęcia. -wyjaśnił dając mu ostatnią fotografię. -Ostatnie które mam przy sobie to zdjęcie z Twoich urodzin które zrobiła nam Yurine. -Był na nim uśmiechający się Takumi, obejmujący wzruszonego Yuu.
-Widzisz? To co mówię, to prawda. Nie kłamię...Ja naprawdę bardzo Cię kocham Yuu. -mówiąc to spojrzał mu w oczy, kładąc rękę na jego dłoni.
-Nic nie pamiętasz bo masz amnezję! Co to jest?! To są Twoje wspomnienia do cholery jasnej! Myślisz, że gdybym był zboczonym pedofilem to siedziałbym tu przez tyle godzin martwiąc się o Twoje zdrowie?! -wstał z łóżka, patrząc się na chłopaka zaszklonymi oczami.
-Przez te pół roku myślałem tylko o Tobie. Mieszkamy razem i planujemy wspólną przyszłość. -zakrył usta dłonią, a po jego oczach spływały łzy. -Jak możesz mówić takie rzeczy!? Nie dociera to do Ciebie, że ja też...mam uczucia? Postaw się w mojej sytuacji. Najważniejsza osoba w moim życiu uważa mnie za prześladowcę tylko przez jakąś głupią amnezję! -dodał przez łzy drżącym głosem.
Mężczyzna bez słowa usiadł na korytarzy. Schował twarz w dłoniach nie przestając płakać. Chciał, żeby to wszystko okazało się tylko złym sen, żeby zaraz obudził się u jego boku, przytulając się do chłopaka, czując jego słodki zapach. Nawet pomimo tego, że wciąż dało się jakoś odzyskać jego pamięć, Takumi załamał się kompletnie, mając wrażenie jakby coś w nim przed chwilą umarło. Cały drżał, a gorzkich łez było coraz więcej. -Jadę do domu...-oznajmił pociągając nosem, chwiejąc się, wstając z miejsca.
-Nie chcę. Chcę jechać do domu. Chcę być sam. Co chcesz wymyślić skoro on nie chce nie widzieć? Yurine, ja muszę wrócić do domu. Za dużo. Najpierw ten wypadek, teraz to...za dużo, nie mam siły. Ja wiem, że przesadzam, ale po prostu za bardzo go kocham..-wymamrotał, ubierając płaszcz.
-Nie...pojadę sam..Dzięki za troskę. Na razie. -mruknął ze smutną miną, wychodząc ze szpitala.
Przed wejściem do budynku rozpłakał się ponownie. Było już kompletnie ciemno a śnieg padał dość intensywnie.
"Mam taką ochotę go przytulić. Zobaczyć znowu jego uśmiech, żeby, znowu powiedział, że mnie kocha. Dlaczego mnie nienawidzisz? A co jak mu pamięć nie wróci?" Takumi poszedł w stronę domu na piechotę, ciągnąc się powoli wśród pędzących ludzi. Po drodze kupił w sklepie piwo i papierosy. Nie wytrzymał. Stwierdził, że musi czymś zająć umysł.
Mężczyzna wchodząc do mieszkania od razu udał się do sypialni. Położył się wdychając zapach ich pościeli. Wahając się sięgnął po papierosa. Wyłączył telefon, rzucając go w kąt, po czym zaciągnął się mocno czekoladowym dymem. Zakrztusił się nim, przez to, że równocześnie zalewał się łzami. Kaszlał, łapiąc oddech. Opadł na łóżko, gdy skończył palić.
-Kochanie, myśl o czymś miłym, żebyś mógł szybko zasnąć. Wiem, że masz z tym problemy, a teraz w dodatku musisz czuć się jeszcze gorzej. Yuu...kocham Cię mocno, pokochaj mnie też...przypomnij sobie. Bądźmy znowu szczęśliwi. -mówił do siebie przekręcając się na brzuch.
W tym samym czasie Reiko próbowała się bezskutecznie dodzwonić do Takumiego, po którejś z rzędu próbie, zadzwoniła do Yurine.
-Dzwoniłam. Dziewiętnaście razy. Ma wyłączoną komórkę. Jutro z rana po niego pojadę bo póki co i tak mi drzwi nie otworzy. Oby tylko nie zrobił nic głupiego... Co się tam u was dzieje? Matko wszystko się sypie. -westchnęła ciężko do słuchawki.
-Poczekajmy do jutra zobaczymy co z tego wyniknie. Powiedz mi, bardzo mu nawrzucał? Jest jeszcze co po nim zbierać? -zapytała martwiąc się o Takumiego.
-A Yuu coś jeszcze mówił?
-Ja też, ale pewnie ten debil Takumi pomyślał, że już nie da się nic zrobić. Eh... No nic, jak uda mi się coś zdziałać to do Ciebie zadzwonię. Trzymaj się, pozdrów Jintarou. -po tych słowach rozłączyła się. Następnie dalej próbując dzwonić do Takumiego.
Takumi przez całą noc nie zmrużył oka. Kiedy nie miał już siły płakać, przerzucił się na palenie. Leciała paczka za paczką, a mężczyzna włóczył się bez celu po mieszkaniu.
-Tak się da? Przecież jeszcze wczoraj razem z Aiko piekliśmy ciastka, wczoraj jeszcze mi mówił jak to bardzo mnie kocha. Co się stało? Nie rozumiem tego...Yuu wróć do mnie, już nie proszę. Błagam. -powiedział gdy rozglądając się po mieszkaniu zauważył ich wspólne zdjęcie.
Około dziesiątej Takumi z podkrążonymi oczami siedział na balkonie, wdychając mroźnej powietrze, jednocześnie popijając energetyka. Wziął do ręki telefon, włączył go i kompletnie nie zwracając uwagi na nieodebrane połączenia, zadzwonił do Yurine.
-Nie. -mruknął nieprzytomnie. -Jeszcze śpi? A nie wiesz jak się czuje? -zapytał cicho.
-Biedny. Przytul go ode mnie, tylko nie mów o mnie bo niepotrzebnie się zdenerwuje...Kiedy wychodzi? Chciałbym chociaż spróbować mu zaproponować powrót do domu...-odparł niepewnie.
-Lepiej nie...wyglądam jak chodząca śmierć. Nie spałem całą noc...Poza tym, pewnie jest jeszcze zły. Przyjdę jutro dobrze? -w tym momencie usłyszał dzwonek do drzwi.
-Muszę iść, ktoś się dobija do drzwi. -oznajmił wyłączając się.
-Takumi! -uśmiechnęła się do niego pogodnie Reiko, stojąca w wejściu do mieszkania.
-Matko, coś Ty tu najlepszego narobił? -zapytała wchodząc w głąb mieszkania. Po podłodze były porozrzucane puszki po piwie i energy drinkach, a cały dom był zadymiony od papierosów.
-Ile wypaliłeś? -zapytała go surowo.
-osiem paczek...-mruknął nieżywo. -Po piątej się zrzygałem.
-Ta informacja była cenna dla mojego życia. -odparła ironicznie.
-Ile wypiłeś?
-Czteropak piwa i energetyków..
-Czyli innymi słowy jesteś zakurzony i nawalony...chociaż przez Twój mocny łeb nic nie widać, ale normalny człowiek po trzech piwach jest wstawiony...Nie ma tego dobrego, mój drogi, jedziesz ze mną.
-Kobieta pomogła się pozbierać mężczyźnie, po czym zamknęli mieszkanie a Reiko dociągnęła Takumiego do samochodu.
gdy przyjechali do niej, kobieta wrzuciła mężczyznę pod prysznic, po czym sama przygotowała mu ubrania na zmianę, które wzięła od niego z domu. Po jakimś czasie udało jej się położyć chłopaka do spania, który wykończony nawet nie protestował.
-Yurine? -kobieta zadzwoniła do koleżanki, gdy jej przyjaciel już spał.
-Byłam u Takumiego. Wyciągnęłam go z domu. Śpi teraz. Powiem Ci, że takiego trupa już dawno nie widziałam. Zaczerwienione od niewyspania oczy, cały taki jakiś nieżywy, naprany, śmierdzący fajami dziad. Chyba rzeczywiście się tym przejął...-zaczęła zaniepokojona.
-Teraz nie wyglądał lepiej. Widać, że to nim wstrząsnęło. -odparła, siadając na kanapie w salonie.
-Hmm...obiecał, ale wiesz jak to jest. Co jak co, ale on nadal jest nałogowcem, a skoro po głowie chodzą mu myśli z cyklu "on już do mnie nie wróci" no to nie dziwmy się, że znowu zaczął palić. Dobrze, zaciągnę go tam siłą, mam mały pomysł. -uśmiechnęła się delikatnie. - Aczkolwiek nie wiem czy coś z tego będzie.
-Skoro Takumi znowu zaczął palić i stał się wredną mendą, można by go ubrać tak samo jak przy ich pierwszym spotkaniu i może coś się tam ruszy w Yuu a jak nie to może zakocha się w nim na nowo i przynajmniej nie wywali go z sali. -zaśmiała się, po czym spoważniała. -Cokolwiek by się nie zrobiło trzeba próbować. Jak tylko się obudzi, doprowadzę go do porządku i przywiozę do szpitala.
-Spróbujmy, on musi sobie o nim przypomnieć. Wątpię, żeby to coś dało ale spróbujmy. Dobra, kończę, muszę zrobić coś do jedzenia, dla tego idioty jak się obudzi bo pewnie nic nie jadł. Jak będę jechać do szpitala to napiszę ci sms'a. -oświadczyła Reiko.
Reiko po rozmowie z Yurine weszła jeszcze na chwilę do sypialni, poskładać rzeczy Takumiego. Stanęła przy łóżku i nagle ogarnął ją wielki smutek.
-Yuu...Yuu ale proszę nie zostawiaj mnie...Yuu senpai Cię nie kocha...Ja Cię kocham...Yuu nie idź...nie idź...nie z nim..błagam...wcale nie jestem idiotą....kocham Cię, chcę z Tobą być..zawsze..nie Yuu...Yuu...Yuu nie rób tego...kochanie..-mężczyna mamrotał przez sen kręcąc się niespokojnie po łóżku. Śniły mu się koszmary, a Reiko patrzyła na niego zmartwiona.
-Takumi...-powiedziała cichutko sama do siebie, przez chwilę jeszcze patrząc się na przyjaciela.
Mężczyzna obudził się cały spocony wystraszony i smutny. Koszmary wymęczyły go porządnie, ale przynajmniej nie czuł się już zmęczony.
-Takumi?! Obudziłeś się już?! Chodź coś zjeść! Zrobiłam ramen! -Takumi z grymasem na twarzy doczłapał się do salonu.
-No Taku, jedz bo jedziemy do szpitala.
-Nigdzie nie jadę. -mruknął natychmiastowo.
-To będzie ciężki dzień...-westchnęła podając mu jedzenie.
-Taaakuuu...-jęknęła Reiko. Marudziła mu już od pół godziny próbując namówić go do wyjścia.
-Nie.
-Czemu?
-Bo znowu mnie wyrzucą, a Yuu będzie czuł się gorzej.
-CHOLERA! BĘDZIE SIĘ CZUŁ GORZEJ JAK ZNOWU SAM ZOSTANIE! -wydarła się na niego, a Takumi westchnął, wstając z kanapy.
-no co tak siedzisz? Musimy jechać do szpitala.
-Tak jest! -Reiko wstała z uśmiechem. "Jedziemy go przebrać i do 40 minut będziemy w szpitalu." napisała do Yurine, wychodząc z mieszkania.
-Takumi, nie dołuj się. On sobie o wszystkim przypomni. -przerwała ciszę w samochodzie.
-A co jeśli nie?
-Głupio gadasz. No już, weź się w garść. Wyglądasz zabójczo, na pewno przypomni sobie chociaż odrobinę. -uśmiechnęła się do niego parkując pod szpitalem.
-Takumi jak wypalisz to do mnie dołącz, ja po drodze pójdę jeszcze po coś do picia. -mówiąc to Reiko zamknęła samochód idąc do środka budynku. Gdy mężczyzna wypalił, udał się prosto do sali Yuu. Stanął w drzwiach, rozglądając się po pomieszczeniu, dziwiąc się, że Yurine zostawiła chłopaka samego.
-Hej. -zaczął niepewnie, podchodząc kilka kroków bliżej.
-Jak się czujesz? -zapytał z powagą na twarzy.
-Cieszę się, że już Ci lepiej. Z uśmiechem Ci do twarzy. -dodał, starając się mieć kamienną twarz. Podszedł bliżej, siadając na krześle naprzeciw łóżka.
-Ładnie? Przecież do papierosy. Czekoladowo-miętowe. -"Wiem, że ładnie już to mówiłeś..."
-Serio?! -zapytała Yurine uśmiechnięta Reiko.
-To bardzo dobrze! Będzie w porządku, wyjdzie z tego. Gorzej z Takumim. Nawet jeśli wróci mu pamięć, to on będzie wrakiem emocjonalnym. Jak spał, to mówił przez sen. Błagał Yuu, żeby go nie zostawiał. Poza tym cały czas płakał, ale w końcu się zmęczył i przestał. -wyjaśniła.
-Znajomy? A potrafisz sobie przypomnieć coś więcej? -zapytał, a promyk nadziei zapalił się w jego wnętrzu.
-Obiecywałem...ale pomyśl komu i co się w związku z tym działo. Boli? Pójść po pielęgniarkę? -zapytał zmartwiony, z odruchu łapiąc go delikatnie za dłoń.
-Jak myślisz skoczyli sobie już do gardeł? -zaśmiała się Reiko.
"Nawet nie mogę go za rękę trzymać.."
-Nie zmuszam, po prostu się pytam. Wiesz, zależy mi, żebyś sobie o mnie przypomniał, więc dlatego się dopytuję. -odparł z powagą wypisaną na twarzy.
-Spokojnie Yurine, będzie ok! -mówiąc to, Reiko starała się jakoś dotrzymać jej kroku.
Mężczyzna rozchylił usta chcąc coś powiedzieć, ale wstrzymał się uważając, że tak będzie lepiej. "A o czym innym mam myśleć? TAK YUU NADAL O TYM SAMYM"
-Cóż, ja wiem skąd on pamięta ten zapach i komu obiecywałem, ale nie będę się odzywał bo dostanę w mordę. -zwrócił się do Yurine, starając się trzymać język za zębami i nie denerwować się.
-Skoro Nakami-san mi nie wierzy i raczej nie chce mnie widzieć to co tu po mnie? -zapytał patrząc się na niego uwodzicielskim wzrokiem, zupełnie tak samo jak pierwszego dnia, jednocześnie powoli wstając.
-Mógłbym powiedzieć to samo Nakami-san...Ale niech Ci będzie, Yuu. A może Yuu-chan? To też już gdzieś słyszałeś prawda? -mówiąc to wciąż skupiał na nim wzrok.
-Dobrze Ci się wydaje, mówiłeś i to nawet do mnie. -podkreślił.
-Przepraszam, nie chciałem, że tak bardzo Cię rozbolała. -mówiąc to nachylił się nad nim, przykładając zimne dłonie do jego czoła, po czym położył je na policzkach chłopaka, następnie pocałował go czule w czoło.
-Przepraszam, będę siedział cicho, jeśli tego chcesz. Dla Ciebie wszystko. -popatrzył mu przez chwilę w oczy, po czym wyprostował się i zwrócił w stronę wyjścia.
-Pójdę zapalić i przy okazji po proszę pielęgniarkę, że podała mu coś przeciwbólowego. Nie chcę, żeby się męczył, jest w końcu w szpitalu prawda? Niech uśmierzą jego ból. -zwrócił się do Yurine.
-Wiem...ale ja już sam nie wiem co robię. Nie wiem co się dookoła mnie dzieje. -mówiąc to odwrócił się w stronę Yuu.
-Z amnezją czy bez i tak łatwo Cię zawstydzić, aniołku. -uśmiechnął się delikatnie, aczkolwiek w jego oczach widać było smutek.
-A co jeśli sobie nigdy wszystkiego nie przypomni? Też jest taka opcja...-odparł zmartwiony.
-Chcę go z powrotem...-dodał smutno. Mężczyzna znowu nachylił się nad chłopakiem odkrywając delikatnie kołdrę.
-Bo będzie Cię jeszcze bardziej boleć głowa, lepiej zaczerpnij świeżego powietrza. Yurine stoisz niedaleko. Uchylisz na moment okno? -zapytał, patrząc przez chwilę na kobietę, po czym wzrokiem wrócił do mężczyzny.
-Wiem, zawsze tak mówisz, ale wiesz, ja wolę się Tobą opiekować, żeby być pewnym, że nic złego Ci się nie stanie. -uśmiechnął się do niego delikatnie.
-Idę po pielęgniarkę, przyniesie Ci leki i zaraz nie będzie Cię aż tak boleć, obiecuje. -po tych słowach wyprostował się, następnie wychodząc z sali.
-Ja? Nikim szczególnym. -Usmiechnela sie do niego pogodnie, siedząc z boku.
-Reiko Matsumoto. Mnie tez pewnie nie pamiętasz. Jestem kolezanka Yurine, przyjaciółka i była narzeczona Takumiego. -Wyjaśniła mu spokojnie.
-Przywiozlam go tutaj bo pierdola wczoraj poszedł do domu na piechotę zostawiając samochód pod szpitalem. -Dodala po chwili śmiejąc sie cicho.
-Czymś w rodzaju cioci dobrej rady. Za każdym razem jak pokłóciłeś się z Takumim albo nie wiedziałeś co masz zrobić lub po prostu chciałeś porozmawiać, dzwoniłeś do mnie. -mówiąc to spoglądała na niego wesołym wzrokiem.
-Nie wysilaj się musisz odpocząć. Wystarczy, że jeden Takumi nie daje Ci spokoju. -westchnęła.
-To nie jest dziwne, w końcu bądź co bądź musisz przyznać, że jest przystojny. -zaśmiała się wesoło. -Nie musisz się go bać, on Ci krzywdy nie zrobi. -dodała widząc wyraz twarzy Yuu.
-No ok, ja Cię rozumiem, ale postaw się też na jego miejscu. Co byś zrobił, gdybyś będąc w pracy dostał telefon, że najukochańsza osoba w Twoim życiu, Twój chłopak miał wypadek. Przyjechałbyś do szpitala, zamartwiał się, obwiniał sam siebie, siedział przy tej osobie kilka godzin nie ruszając się nawet na milimetr, starając się złe myśli odpędzić. Po czym ta osoba otwiera oczy. To oczywiste, że chcesz ją przytulić, powiedzieć, że wszystko jest ok. W końcu zamartwiałeś się przez ten cały czas, a potem nagle jeb ta osoba Ci mówi, że nie pamiętna niczego i w ogóle. Jak byś zareagował? Nie byłoby Ci smutno? -zapytała, przyglądając się chłopakowi.
-Więc się nie bój bo nikt Ci krzywdy nie zrobi. ZWŁASZCZA Taku. -podkreśliła, uśmiechając się pogodnie. Po chwili do sali wszedł zamyślony Shirayuki, wyglądał na podłamanego i smutnego, mimo tego, że starał się zachować powagę. -Była pielęgniarka? -zapytał patrząc na Yurine, po czym przenosząc wzrok na Yuu.
-Boże, przecież prosiłem, żeby ktoś tu przyszedł...-westchnął ciężko, po czym gdy ponownie zawołał pielęgniarkę, wrócił do sali.
-Zaraz przyjdzie. -oznajmił, siadając przy łóżku chłopaka.
-Nadal Cię boli ? Przepraszam, to moja wina. -dodał smutnym głosem. Nie potrafił się zachowywać poważnie. Nie przez dłuższą chwilę. Był po prostu zbyt przybity.
-Rozumiem...to w takim układzie...-Takumi ucałował go czule w policzek. -Miłych snów. -Po tych słowach uśmiechnął sie do niego cieplo.
-Zdrowiej szybko i wracaj do domu bo strasznie smutno bez Ciebie. -Dodal po chwili oddalając sie kilka kroków dalej.
-Idę, praca czeka. Chcesz żebym jutro przyszedł? - zapytał jeszcze na chwilę odwracajac sie w jego stronę.
Mężczyzna nie był zdziwiony reakcja chłopaka. Patrzył ns niego z dziwnym spokojem i ukrytym smutkiem. "Chyba za szybko sie ucieszylem"
-Przepraszam. -Odparł przerywajac ciszę. "Dlaczego im bardziej dostaje w morde tym bardziej sie o niego martwię i mam ochotę mocno go przytulić ? Dlaczego mnie to boli?"
-Dobrze, możesz o mnie zapomnieć. Nie wrócę. Nie chce żebyś przeze mnie sie zloscil-mruknął ze spuszczona glowa.
-Nawet jeśli nie odzyskasz pamięci...ja ZAWSZE będę Cię kochał. Ciebie tylko i wyłącznie. Nikogo innego NIGDY nie pokocham. Liczysz sie tylko TY. Nikt inny mnie nie obchodzi. Proszę pamietaj o tym, nawet jeśli mnie zostawisz...nawet jeśli mnie nie pokochasz...-mówiąc to patrzył na Yuu a słowa wypowiadał ze slyszalna w głosie pewnością. Następnie wyszedł z sali a Reiko podniosła sie z miejsca. -Yare Yare...- westchnela kobieta. -Zaś bedzie chodził jak trup...Eh no nic musze go isc ratować bo jeszcze pod auto wlezie. Zdrowiej Yuu. -Obdarzyla go usmiechem. -Zadzwonie potem do Ciebie jak juz Takumiego ogarne.-zwróciła sie do Yurine.
-Takumi ! Taku-chan ! -Wybiegla za mężczyzna na korytarz.
-Takumi. -poklepała po plecach mężczyznę, który palił na dworze kolejnego papierosa.
-Daj spokój Rei-chan...On już sobie nie przypomni...
-No jak będziesz tak myślał to na pewno.
-Reiko, spieprzaj, daj mi żyć. -mówiąc to poszedł w stronę domu.
-NO I CO ZROBISZ?! PÓJDZIESZ I ZACHLEJESZ SIĘ NA ŚMIERĆ?! JESTEŚ JAK DZIECKO! -Wydarła się na niego wściekła. Mężczyzna odwrócił się w stronę kobiety, która otworzyła mu drzwi od samochodu.
-Idziesz? -zapytała już spokojniej. Takumi bez słowa wsiadł do auta.
-Przepraszam, byłem dla Ciebie niemiły...Ale wiesz, ta świadomość, że już go nie odzyskam...
-No jak tak będziesz mówić to tak będzie!
-Reiko! Eh...daj spokój.
-Takumi...
-Tak wiem, nie powinienem tak mówić.
-Takumi...
-Wiem, że muszę coś zrobić tylko, że jestem bezsilny.
-Takumi do cholery jasnej! Odwróć się! -mężczyzna spojrzał a za szybą stali dziennikarze.
-Kurwa...tego mi brakowało..-westchnął ciężko, wychodząc z samochodu.
-Czego chcecie? -zapytał zirytowany ze zmęczonym wyrazem twarzy.
Takumi westchnął ciężko.
-Yuu ma się dobrze, jedynie boli go głowa. Mam nadzieje, że za niedługo mu przejdzie i będzie mógł wyjść ze szpitala. Ja? Jak znoszę? -parsknął śmiechem. -Fatalnie...ale to moja prywatna sprawa i proszę zabierać tą kamerę z mojego życia...i bez tego jest ciężko. -warknął zły ze smutkiem w oczach. -Tak, siedziałem przy nim całą noc. Siedziałbym i miesiąc, gdyby była potrzeba. Dla niego mógłbym się wyrzec wszystkiego, włącznie ze spaniem. Czy to nie oczywiste? -zapytała cicho, wyraźnie zmęczony, nie wykazując chęci do rozmowy.
-Z resztą, proszę nie wykorzystywać mojej sytuacji w celu zdobycia informacji na jakąś idiotyczną stronkę dla rozwrzeszczanych nastolatek. Idźcie sobie, mam własne problemy, wy mi tu potrzebni nie jesteście. Reiko, jedziemy. -powiedział do kobiety wsiadając do samochodu.
Przez cały czas Takumi mieszkał u Reiko. Od ostatniej rozmowy z Yuu nie ruszał się z domu. Zmuszał się do jedzenia tego jednego chociaż posiłku dziennie, wydawał fortunę na papierosy i widać było, że zmarniał. Miał mocno podkrążone oczy, jego wzrok był zagubiony i nieobecny, a na twarzy widniał dwutygodniowy zarost.
-Taku-chan? Wstałeś już? -zapytała Reiko wchodząc do pokoju gościnnego, w którym śmierdziało porannymi fajkami wypalonymi przez mężczyznę.
Shirayuki siedział w łóżku paląc papierosy.
-Może przejdziemy się na spacer? Jest sobota, ładna pogoda. Robi się cieplutko, chodź, pospacerujemy. -uśmiechnęła się do niego, otwierając okno, żeby wpuści świeże powietrze.
-Ile razy Ci mówiłam, żebyś kurzył w oknie? No nic, idziemy?
-Po co? Mogę równie dobrze usiąść na balkonie.
-Eh Taku..-usiadła na skraju łóżka.
-Musisz gdzieś wychodzić, nie tylko do sklepu po fajki.
-Zastanowię się. -odkąd nie było przy nim Yuu, trudności z zasypianiem były jego najmniejszym problemem.
-Taku..Yurine dzwoni. -powiedziała cicho Reiko, podnosząc jego komórkę z szafki nocnej.
-Powiedz, że śpię.
-Yurineee! Powiedz mu coś! Ten idiota karze mi mówić, że śpi i zachowuje się jak dziecko!
-Kurwa Reiko! -warknął wyrywając jej z rąk telefon.
-Co jest? -zapytał wkurzony.
-Yurine ale jaki to ma sens ? Skoro mnie i tak wyrzuci z krzykiem? -Odparł tak jakby opuściła go nadzieja na odzyskanie ukochanego
-Yurine ale jaki to ma sens ? Skoro mnie i tak wyrzuci z krzykiem? -Odparł tak jakby opuściła go nadzieja na odzyskanie ukochanego
-Nie. On mnie nie pamięta. Nie ma sensu żebym przyjeżdżał...
-A jaki sens ma siedzenie tutaj? -Przerwała mu Reiko.
-Pamiętasz czemu sie tak zalamales ?
-Bo go kocham...-odparł cicho.
-Tak wieć czemu nie robisz nic żeby go odzyskać? Pamietam co powiedziałeś ? Co Ci kiedyś powiedział Yuu? "Jeśli o Tobie zapomnę to zrób wszystko żebym sobie przypomniał" -mężczyzna siedział cicho.
-Będę wieczorem. -powiedział do telefonu, wyłączając sie, po czym szybko zerwał sie z łóżka.
-Co robisz ? -Zapytała z powagą Reiko na co Shirayuki odwrócił sie w jej strone.
-Jak to co ? Jadę po mężczyznę którego kocham.-wyszedł z pokoju, a kobieta usmiechnela sie pogodnie.
Mężczyzna na szybko doprowadził sie do porządku. Wziął prysznic, ogolil sie, ubrał elegancka marynarkę o intensywnym czerwonym kolorze. Tak wiec oprócz lekko opuchnietych oczu nic nie wskazywało na to ze jest załamany czy tez smutny. Jednakże im bliżej Yuu tym bardziej był pewny siebie.
-Taku...Nie wracaj bez Yuu. -Usmiechnela sie Reiko, kiedy ten wychodził z mieszkania.
-jeśli bedzie trzeba to przed domem nawet szałas zbuduje. -Zaśmiał sie zbiegajac na dol po schodach gdyż nie chciał czekac na windę.
Shirayuki pędził w stronę Tokio chcąc jak najszybciej zobaczyć sie z chłopakiem. Do miasta dojecha wczesnym wieczorem a dom Yuu znalazł bez większych problemów. Zapukał kilkakrotnie ale nikt nie otwierał. Chciał wywarzyc drzwi ale spokojnie czekał aż ktoś w końcu mu otworzy.
Gdy mężczyzna usłyszał krzyk babci Yuu, automatycznie zagotowała się w nim złość. Nie był w najlepszym humorze, a drażnienie go tylko pogarszało sprawę.
-Przesuń grubą dupę albo wybiję Ci zęby. -warknął, wściekłym spojrzeniem patrząc na Keiichiego jednocześnie zaparł nogą drzwi, żeby chłopak nie mógł ich zamknąć. Pomimo patykowatych nóg, Shirayuki był naprawdę silny, dając doskonały przykład na to, że nie warto cenić kogoś po wyglądzie, gdyż można się nieźle zdziwić.
-Ależ ja Cię nie zastraszam...Ja zaraz naprawdę zakurwię Ci w ryj. -mówiąc to zrobi dwa kroki w przód, szarpiąc chłopaka za koszulkę.
-Jeszcze zobaczymy. I niech się Pani tak nie śmieje bo Pani proteza wypadnie! -odparł z szyderczym uśmieszkiem.
-Tak, przyjechałem po Niego. -lekko uśmiechnął się w stronę ojca Yuu.
"Drugie drzwi na prawo" Mężczyzna zakodował informację w głowie.
-Dziękuję! -krzyknął za ojcem Yuu, po czym popchnął Keiichiego, a on uderzył plecami w ścianę. Shirayuki olewając resztę rodziny poszedł na górę, korzystając z okazji, gdy inni będą zbierać kuzyna Yuu z podłogi.
-Drugie, na prawo....tu. -mówiąc to stanął przed drzwiami. Złapał za klamkę, ale zanim wszedł do środka, wziął głęboki oddech. Uchylił je powoli, wchodząc do środka.
-Hej Yuu. -zaczął cicho, zamykając za sobą drzwi.
Słysząc po raz kolejny "Shirayuki-san" westchnął ciężko.
-Wpuścić to za dużo powiedziane? Powiedzmy, że inna opcja nie wchodziła w grę. Co tu robię? Słyszałem, że znowu masz problemy ze spaniem, a Yurine musiała wcześniej wyjść. -uśmiechnął się delikatnie.
-Więc pomyślałem, że mógłbym Ci potowarzyszyć i pomóc znaleźć metodę na zaśnięcie. Jeśli oczywiście nie masz nic przeciw.
-Jak mam być w stu procentach szczery to już dawno o nich wiedziałem. Wiem też, że boisz się burzy. Z resztą..nie istotne...nie chcę, żeby Cię rozbolała głowa, czy coś. -odparł podchodząc bliżej.
-Mam, ale powiedz mi. Czego już próbowałeś, żeby zasnąć? -zapytał spokojnym głosem.
-A próbowałeś zasnąć kiedy ktoś jest przy Tobie? Może obecność drugiej pomoże Ci zasnąć? Wiesz, we dwójkę raźniej. -zaśmiał się cicho.
-Zróbmy eksperyment. Zgasimy światło, ja sobie tu usiądę. -mówiąc to, usiadł na podłodze opierając się plecami o łóżko.
-I zobaczymy co z tego wyniknie. Może to kwestia tego, że potrzebujesz czyjejś obecności, co? -zapytał lekko się uśmiechając.
-Obiecuję, że Cię nie tknę. -uśmiechnął się. "Boże, proszę, przypomnij już sobie bo taka rozmowa z Tobą jest gorsza niż jej brak..."
-Spróbować nie zaszkodzi. - dodał po chwili.
Mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie.
-Masz racje, to nie działa w ten sposób. -Odwrócił się do niego, klęcząc przed łóżkiem. Złapał go za dłoń.
-Matko, cały się trzęsiesz. -pogłaskał go po policzku.
-Spokojnie, jestem tutaj. -dodał uśmiechając się.
-Obiecywałem, ale nie chcę Ci zrobić krzywdy i żadnych podtekstów w tym nie ma. -wyjaśnił mu spokojnie.
-Yuu..nie bój się... -powiedział lekko zmartwiony. Takumi wstał, kładąc się obok chłopaka. Przytulił go do siebie, uważając na gips.
-Nie trzęś się już. Ze mną naprawdę nic Ci nie grozi.-szepnął, po czym ucałował go w czubek głowy. "Możesz mnie wyrzucić, ale ja i tak wrócę."
-Bo tak było naprawdę. Pomagałem Ci zasnąć, w Twoim mieszkaniu w Ryusei. Zasnąłeś, byłeś szczęśliwy, że jestem obok. Powiedziałeś, że się we mnie zakochałeś. Po tym wieczorze zostaliśmy parą.-wyjaśnił mu. "Eh...Sporo ryzykuję..."
-Wtedy też Cię przytulałem. Pamiętam, że powiedziałem "Czuję jak Ci serce wali. To cudowne." -przytulił go mocniej.
-Nie bój się bo nie ma na świecie osoby, która kochałaby Cię bardziej ode mnie.
Shirayuki patrzył na niego zdziwiony, a jego serce zaczęło walić jak oszalałe. "Czy on?"
-Yuu...Już dobrze, jestem tutaj. Spokojnie. Yuu..-mężczyzna przytulając chłopaka, rozpłakał się cicho, czując jak coś odbiera mu mowę. Nie był wstanie opisać swojego szczęścia. Nie wierzył, że znów usłyszał jego ukochane "Taku".
Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale nie był w stanie, przez zalane łzami oczy niewyraźnie spoglądał na Yuu.
Nie potrafił się uspokoić. Miał mętlik w głowie.
-Yuu...-wydukał zapłakany, ścierając z policzków łzy wyciekające szybko z jego oczu.
-Przepraszam...-dodał wycierając łzy. Gdy chłopak go pocałował, zupełnie przestał płakać.
-Tak bardzo mi Ciebie brakowało. -dodał po chwili zapinając bransoletkę na jego ręce.
-Wiem, że to nie Twoja wina...ale to było jak jakiś koszmar, naprawdę. -dodał uspokajając się całkowicie.
-Wszystko pamiętasz? Na pewno? Z resztą...potem się będę upewniał! -przytulił go do siebie mocno, uważając na złamaną rękę.
-Mam Cię z powrotem. Nie wierzę...Cieszę się...Ta pustka bez Ciebie była straszna.
-Było...zapytaj Reiko. -odparł z powagą. -Dobrze, wypytam Cię, ale nie teraz. Daj mi się Tobą nacieszyć. Nie zostawiaj mnie nigdy. Też Cię kocham. -uśmiechnął się delikatnie.
-Wiem...przepraszam...ale ja nie mogłem...ta świadomość...że Cię nie odzyskam...akt desperacji. Przepraszam. -odparł ze spuszczoną głową.
-PaliŁEM. -podkreślił. -Nie będę. Przepraszam. Wiem, że obiecałem, ale od Twojego wypadku. Po tym jak powiedziałeś, że nie chcesz mnie widzieć, jakoś tak się pogubiłem.
-Nie zostawiaj bo potem zamieniam się w starego dziada bez życia. Wiesz, że ja przez te prawie trzy tygodnie ruszałem się tylko do sklepu po energetyki i fajki ? -zaśmiał się cicho pomimo tego, że nie było w tym nic śmiesznego.
-Nie będę. Mam dla kogo, a bałem się, że nie będę miał...Miałem nawet koszmary, że odchodzisz z innym. Nie chcę tego nigdy więcej widzieć. -dodał kiwając przecząco głową.
-Wybaczę. To nie Twoja wina.-od miziania, mężczyznę przeszedł przyjemny dreszcz.
-Nie zostawiaj mnie nigdy. Zwłaszcza, że Twoja rodzinka na dole będzie mi chciała wpierdolić, za rzucanie Keiichim po ścianach. -zaśmiał się. -Więc korzystaj ze mnie póki możesz bo potem zdechnę i co będzie?
-Wiesz, mnie to wtedy było obojętne. Gdyby nie Reiko to padłbym z głodu. -zaśmiał się. -Albo udusiłbym się w dymie z papierosów. -dodał po chwili. -Tak! Możemy upiec pomogę Ci! Chcę! -uśmiechnął się do niego -Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem. To było straszne. Nigdy więcej. -spoważniał. -Widzę Ty też się stęskniłeś. -zaśmiał się, gdy chłopak całował go po szyi.
-Nie dam się zmiażdżyć, jak będzie trzeba to powalę ich na ziemię. Będę Ci bronić. -uśmiechnął się.
-Serio? To świetnie! Pojedziemy razem, dobrze?
-To nawet nie było straszne. Byłem przerażony. -mężczyzna według słów chłopaka, przytulił go najmocniej jak tylko potrafił, mimo wszystko będąc przy tym delikatnym.
-Nie ma innej opcji, Yuu. Ja tam z Tobą wejdę nawet jeśli zamkną mi drzwi przed nosem. -oznajmił Takumi, po czym pocałował mężczyznę namiętnie.
-Po tylu dniach bez Ciebie ten pocałunek był taki inny. -zaśmiał się cicho. -Zupełnie tak jakbym dostał coś na co czekałem całą wieczność.
-Już jutro go ściągniemy. Będzie dobrze. -odwzajemniał jego pocałunki, swoimi zachłannymi. Gdy babcia Yuu weszła do pokoju, Takumi ze wściekłą miną odsunął się od ukochanego. Wstał i podszedł do kobiety. Patrząc na nią ze złością.
-Nie się Pani łaskawie raczy stoczyć na dół i samej sobie zrobić kolację, skoro Pani gruby brzuch musi wpierdalać. -zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
-Jestem i będę w stosunku do osób, które źle Cię traktują. -fuknął, starając się uspokoić.
-Eh...No dobrze. -westchnął ciężko. -Postaram się być miły. -mówiąc to otworzył drzwi.
-Przepraszam, źle się zachowałem. To w końcu Pani dom, a ja jedynie Panią nachodzę. Jednakże dopóki jestem z Yuu, nie będzie on nikomu usługiwał. -zaczął spokojnie, aczkolwiek ostatnie zdanie wypowiedział surowo z poważnym wyrazem twarzy.
-Wersja małpa...-warknal pod nosem patrząc na odchodzaca kobietę. -Innego wyjścia nie ma bo Ty jej uslugiwac nie będziesz. -Westchnął patrząc na mężczyzne. -Ja Ciebie tez. -Uśmiechnął sie delikatnie odchodząc w stronę łazienki. Wykapal sie szybko myśląc o dzisiejszym dniu. "za szybko. Co sie dzieje ? Nie rozumiem do niedawna mnie nienawidził. Jak to jest ze tak nagle wszystko pamięta? A może udaje ze pamieta? Eh nie...nie wiem."
Mężczyzna ubrał bokserki, które dał mu chłopak po czym wrócił do niego do pokoju. Usiadł na łóżku wycierajac mokre włosy recznikiem. Rozgladal sie dookoła "strasznie mało miejsca. W dodatku szpitalny nastrój. Dobrze ze mieszka ze mną" Czekał na Yuu nadal martwiac sie o to czy juz na pewno wszystko w porządku. Zauważył na szafce słuchawki podpiete do telefonu. Wziął je chcąc sprawdzić czego słuchał Yuu. Położył sie wsluchujac sie w muzykę, próbując nie myśleć o złych rzeczach.
Shirayuki spojrzał na chłopaka, przytakujac na jego słowa. Usiadł na lozku z dość patrząc na Yuu dość smutnym wzrokiem.
-Pokaż, co tam wykombinowales. -Mówiąc to skosztowal przygotowanej przez Yuu kolacji.
-Nie przestajesz mnie zaskakiwać. Nie sądziłem ze możesz gotować jeszcze lepiej. Są pyszne. Czuć roznice, to jest lepsze od tego co gotowala mi Reiko przez te trzy tygodnie, a ona gotuje całkiem nieźle. -Odparł uśmiechając sie delikatnie.
-Nic. -Odpowiedział nie chcąc go martwić. -Po prostu ciezko mi sie przestawić na uśmiech. Jestem przybity i tyle. Przejdzie mi. -to była po części prawda. Bez szczegolow ale to miał na myśli.
-Wiem ale to po prostu wszystko dzieje sie za szybko, niespodziewanie. Ja sam nie wiem co czuje. Jestem jednocześnie smutny, przerażony i zły. Nie wiem czemu. Za dużo jak na mnie, jestem przytloczony. -Wyjaśnił mu ze spuszczona głową.
-Tez, ale wiesz ja mam depresje. Nie przestawie sie od tak. -odparł cicho.
-zapytać? W jakiej dzielnicy Ryusei mieszkamy? Czego zawsze życzy nam Inoue? O czym rozmawialiśmy przy śniadaniu w dniu Twoich urodzin? To bylo dość istotne nawet ja to pamietam. Jak sie nazywa kot mojej siostrzenicy? Dla kogo jesteś całym życiem ? -Zadawał mu pytania z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Tez, ale wiesz ja mam depresje. Nie przestawie sie od tak. -odparł cicho.
-zapytać? W jakiej dzielnicy Ryusei mieszkamy? Czego zawsze życzy nam Inoue? O czym rozmawialiśmy przy śniadaniu w dniu Twoich urodzin? To bylo dość istotne nawet ja to pamietam. Jak sie nazywa kot mojej siostrzenicy? Dla kogo jesteś całym życiem ? -Zadawał mu pytania z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Takumi spojrzał na niego zaszklonymi oczami, objął i przyciągnął go do siebie, kładąc się z nim na łóżku.
-Ciężko mi uwierzyć, że już wszystko w porządku. Boję się, że to się może powtórzyć. -przytulił się do niego. -Ale nawet jeśli to sen to wiem, że wszystko pamiętasz. -dodał po chwili. -A moja babcia zawsze wie czego życzyć, żeby się spełniło. -zaśmiał się pod nosem.
-Oby się nie powtórzyło. -odparł cicho. -Dziękuje, jestem spokojniejszy.-mówiąc to uśmiechnął się delikatnie. -Baardzo cieszą. -zaśmiał się. -Serio? O czym były te sny? Co Ci się dokładnie śniło? No bo chyba nie sama blizna nie?
-Wypadki chodzą po ludziach...-mruknął pod nosem, dając chłopakowi do zrozumienia, że nie może być pewien co się jutro stanie.
-Hmm...ja jakby nie patrzeć miałem same koszmary, jak na przykład taki jeden w którym zostawiłeś mnie dla senpaia stwierdzając iż jestem nienormalny bo wmawiam Ci to, że byliśmy razem itp. Nieważne. -dodał cicho.
-Ale teraz ją widzisz. -mówiąc to przyjrzał się chłopakowi, głaszcząc go po policzku.
-Naprawdę, dzień w dzień. Nie tylko ten jeden. O innych mi się gadać nie chce. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił, wierzę w to. Jest i się na Ciebie patrzy. -zbliżył się do niego całując go delikatnie.
-Dobrze kochanie. -objął go delikatniej. -Wyjedziemy jak tylko skończę się rano kłócić z Twoją babcią. Zaległości? -zapytał ze zdziwieniem. -Eh..no tak. -westchnął z rezygnacją. -Wiesz ja nie byłem w pracy od trzech tygodni -zaśmiał się cicho. -Ty jeszcze sobie w domu posiedzisz, aż będziesz w pełni sprawny.
-W gruzach to ona by była, gdyby kazali mi się nią zająć w takim stanie w jakim byłem. -mruknął pod nosem. -Dobranoc. -dodał na koniec wtulając się w chłopaka. Czuł, że będzie to pierwsza spokojna noc od dłuższego czasu.
Shirayuki przeciągnął się leniwie siadając na łóżku.
-Dzień dobry Yuu. -odparł ziewając głośno. -Dobrze, już wstaję. -dodał, przecierając oczy. -Jak miło jest się chociaż raz wyspać. Przyzwyczaiłeś mnie do spania we dwoje i teraz mam problemy jak jestem sam. -zaśmiał się cicho.
-Najwyżej będę chodził jak trup. Do walizki nie, ale pod rękę już mogę. -zaśmiał się. -No a ja przynajmniej wiem gdzie jesteś i że nic Ci nie grozi. -odparł idąc w stronę łazienki.
Takumi myjąc zęby spojrzał na Yuu.
-Pomóc Ci? -zapytał trzymając szczoteczkę w górze, jednocześnie przyglądając się chłopakowi.
-No ok, ja rozumiem, ale musi Ci być ciężko z tym gipsem, więc pytam. -dodał cicho po czym przemył usta wodą i zaczął się ubierać.
-No dobrze, zrozumiałem. Po prostu się pytam. Chciałem być miły tyle. Już się tak nie denerwuj. -mruknął zakładając marynarkę.
-Wiem, ja Ciebie też. -uśmiechnął się lekko. -Ale nie traćmy czasu, bo musimy się zbierać. -dodał po chwili.
-Dobrze, jeśli chcesz. -uśmiechnął się do niego, idąc za chłopakiem, jednocześnie zamykając za sobą drzwi do łazienki.
Shirayuki zmrużył oczy w gniewnym spojrzeniu. Odsunął Yuu delikatnie za siebie, a Keiichiego złapał za koszulkę zawracając go z powrotem.
-Ile razy mam Ci powtarzać, że za każde złe jego traktowanie kopiesz sobie własny grób coraz szybciej? Aż takim debilem jesteś, że nie potrafisz tego pojąć? -zapytał z powagą, strzelając palcami, tak jakby chciał dać chłopakowi do zrozumienia, że zaraz dostanie od niego lanie.
-Yuu, nie będzie nikomu usługiwał, zwłaszcza wam i babcia zła nie będzie bo wie, że wtedy porozmawiamy inaczej. -Mówiąc to popchnął kuzyna Yuu. Po tych słowach mężczyzna zamachnął się i uderzył chłopaka z pięści w twarz z taką siłą, że Keiichi przywrócił się na podłogę.
-Nie życzę sobie wyzwisk na mojego chłopaka, jasne!? -warknął wściekle.
-Mam nadzieje, bo inaczej coś Ci złamię. -dodał po chwili już trochę spokojniej.
Shirayuki stał spokojnie, nie przejmując się kompletnie niczym.
-Jak to co? Przywaliłem mu w twarz, nie widać? -zapytał patrząc się na babcię Yuu, jak na kretynkę.
-Jak? -parsknął ironicznie śmiechem. -Normalnie, tak jak on śmiał popchnąć mojego chłopaka. -warknął spoglądając na niższego od niego mężczyznę pogardliwym spojrzeniem.
-Cud, że się podłoga pod nim nie załamuje, taka klucha. -wskazał na Keiichiego.
-Ja Yuu kocham trzy razy mocniej niż Ty swoje dziecko. -warknął. -Jest dla mnie najcenniejszym skarbem i nie pozwolę, żeby jakiś śmieć go wyzywał. -dodał, a na jego twarzy malowała się wściekłość. Również złapał ojca Keiichiego za koszulkę, warcząc na niego wściekle.
-Pamiętaj, że ja każdy Twój cios oddam ze zdwojoną siłą.
-Tak, taki jest pewny. -odparł zatrzymując jego cios, chwytając pięść mężczyzny i opuszczając ją na dół.
-Nie będziesz nami gardził. -mówiąc to uderzył go, trochę słabiej niż Keiichiego, aczkolwiek wystarczająco, żeby jego ojciec cofną się kilka kroków w tył.
-Widzisz, Ty w obronie dziecka jesteś słaby, ja broniąc mojego partnera jestem w stanie zabić. Nie dam mu wyrządzić krzywdy. Przez nikogo, a zwłaszcza przez "rodzinę" -dodał z powagą.
-Może i jestem sukinsynem, ale na pewno nie większym niż wy. Nigdy nie potraktowałbym członka RODZINY jak śmiecia i służącego. -zwrócił się do ojca Keiichiego.
-Przepraszam Yuu, już jedziemy, jeśli masz coś do zabrania ze swojego pokoju to leć po to i już nas tu nie ma. -odparł poważnie w stronę chłopaka.
-Do widzenia proszę Pana. -rzucił na koniec w stronę ojca Yuu, uśmiechając się do niego lekko. Wyszli szybko, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.
"Eh...skąd ja wiedziałem, że to się tak skończy?"
-I co? Chcesz się tak dawać do końca życia!? Do końca życia mają Tobą pomiatać?! Nie ma mowy! Jeśli już chcesz z siebie robić worek treningowy to nie na moich oczach! Zignorować?! Teraz Cię popchnął, a co jak za niedługo walnie Ci w mordę!? Też to zignorujesz!? -wydarł się na niego zirytowany postawą chłopaka.
-Nie przesadzam! Po prostu dziwi mnie Twoja postawa. Umiesz o siebie zadbać!? TO CZEMU SIĘ MU DAJESZ? -odparł zdenerwowany. -MOIM? Cholera Yuu...Co Ty znowu wymyślasz...? -fuknął wkurzony.
-No więc właśnie się dajesz, zamiast powiedzieć nie! -odwarknął. -Owszem jesteś i nie wiem czemu porównujesz się do Aiko!
Takumi słuchał słów chłopaka patrząc na niego złym wzrokiem.
-Kurwa daj sobie spokój....jedziemy do Ryusei bo w szpitalu czekac nie będą. -Fuknął obrażony idąc w stronę samochodu. Był zbyt nabuzowany, nie bylo sensu dyskutować dalej.
-Kurwa Yuu bo sie musze zastanowić! -Odwrócił sie w jego stronę.
-Mam piepszyc od rzeczy tylko po to żeby cos powiedziec?! Tu są potrzebne czyny nie słowa ! Ale powiem Ci jedno. -mówiąc to widać bylo po nim ze jest wściekły i to bardzo.
-Jakkolwiek bym sie nie zachowywał to jak dziecko traktowałem Cię nieświadomie. Z czegoś to wynika. Skoro chcesz być traktowany poważnie to zacznij sie tak zachowywać do cholery jasnej! -Wydarl sie na niego po czym znów zaczął isc w stronę auta.
Shirayuki bez słowa wsiadł do samochodu. Jadąc wzdłuż autostrady czuć bylo ze jest zły. Pomijając jego wyraz twarzy widać bylo to po tym jak gwałtownie i wsciekle zmienia biegi na skrzyni, wręcz nimi szarpiac, czy tez jak mocno zacisnął dłonie na kierownicy. Był wściekły i na siebie i na Yuu. Skupiał wzrok na drodze próbując nie myśleć.
-Jadę szybko ale ostrożnie. -fuknął, jadąc wciąż tą samą prędkością. Takumi uwielbiał szybko jeździć, aczkolwiek tym razem było to spowodowane jego zdenerwowaniem. "Ma racje, ale wkurwia mnie jego zachowanie. Owszem traktuje go jak dziecko, ale nie specjalnie, po prostu chciałem być dobry, a on tylko wymaga ode mnie zmiany. Kurwa wkurzył mnie i to ostro."
-Słucham? -zapytał poważnym tonem, nie wykazując chęci do rozmowy, jednocześnie przyśpieszając i wyprzedzając jadący przed nimi samochód.
Mężczyzna słuchał uważnie tego co chce mu powiedzieć chłopak, aczkolwiek na koniec westchnął jedynie rozczarowany, gdyż stwierdził, że przecież on to wie, więc gadka Yuu jest niepotrzebna.
-To skoro nie chcesz być traktowany jak dziecko, to zrób coś z tym, zamiast narzekać. -fuknął, nie koniecznie wiedząc czy to właśnie uważał. Był wściekły, mówił to co mu ślina na język przyniosła.
-No i szlag by to trafił! - krzyknął Takumi uderzając w kierownicę.
-Ledwo wjechaliśmy do Ryusei i już korek! Ja pierdole...-warknął niezadowolony sytuacją na drodze. Oparł się o fotel starając się uspokoić.
-Wiem, ale nie cierpię w nich stać. -odparł cicho. Po około godzinie stania, ruszyli powoli z miejsca. Okazało się, że na skrzyżowaniu był wypadek i droga była nie przejezdna.
-Trzeba mieć niezłego pecha albo być kompletnym idiotą, żeby doprowadzić do takiej tragedii. -skomentował Takumi, przejeżdżając obok skasowanych samochodów. Jedyny plus tej sytuacji był taki, że w ciągu tej godziny Shirayuki zdążył ochłonąć.
Mężczyzna stał z boku przyglądając się całości.
-Panie doktorze, czy będzie chodził na jakąś rehabilitacje? Bo w końcu ten zanik mięśni, trzeba to jakoś wypracować. Może wystarczy, żeby ćwiczył w domu? -zapytał po chwili.
-Kiedy będzie wizyta kontrolna? -zapytał, nie odrywając wzroku od ręki chłopaka.
-To oczywiste, nie chcemy przecież, żeby znów się uszkodził. -po tych słowach pożegnali się z lekarzem, następnie wychodząc z gabinetu.
Przed szpitalem jednak czekała ich nie miła niespodzianka, dziennikarka serwisu plotkarskiego, wyciągnęła od jednego z lekarzy kiedy Yuu przyjeżdża zdjąć gips i teraz czekała na nich na parkingu.
Kobieta widząc mężczyzn podbiegła do nich, wraz z obstawą fotografów.
-Nie. -odpowiedział Takumi, zanim kobieta cokolwiek zdołała powiedzieć. Chwycił Yuu za zdrową rękę, ciągnąc w stronę samochodu.
-Shirayuki-san, czy plotki o amnezji Pana chłopaka były prawdziwe?
-To nie wasz interes. -fuknął, otwierając drzwi od strony pasażera.
-Wsiadaj. -rzucił w stronę Yuu, rozkazującym tonem.
-Jak się czuje Pański partner? Czy wróci do pracy? Kiedy zobaczymy kolejną sesję?
-Nadaje Pani szybciej niż karabin maszynowy. -westchnął podirytowany. -Do widzenia. -dodał wsiadając do samochodu i odjeżdżając w stronę domu.
-Małe gnidy, nie zdziwiłbym się gdyby jechali za nami. -powiedział cicho.
-Nie, nie mogliśmy. Chcieliby więcej i więcej, w efekcie czego nagle pytaliby się ile razy w ciągu tygodnia ze sobą sypiamy. -wyjaśnił. -z nimi się nie dyskutuje, a Ty znowu byś się dał bo to tylko kilka pytań. -dodał wzdychając ciężko, po czym zamilkł skupiając się na drodze.
-Nie, nie przesadzam. Mecze sie z nimi od wielu lat i nie mam zmiaru dyskutować z mediami. Ty jesteś w tym mlody może jeszcze masz siłę, ale ja mam ich dość. A oficjalne wywiady Ci zalatwie tylko jeszcze za szybko. -Odparł z powagą parkujac pod domem.
Mężczyzna nawet nie czekając na chłopaka, kierował się w stronę windy. "Jak chce z nimi rozmawiać, to niech sobie gada. Ja chcę już wrócić do domu." Był zmęczony dzisiejszą kłótnią, która w zmieszaniu z jego depresją obudziła w nim niechęć do wszystkiego wokół.
W ciszy wjechali na swoje piętro. "Szlag, mieszkanie jest w opłakanym stanie...zapomniałem...Reiko zabrała mnie wtedy do siebie, nawet nie pamiętam co się działo i co mówiłem...pamiętam tylko, że ciągnęła mnie do windy...a w domu jest taki burdel jakby tam tajfun przeleciał..." Pomyślał wychodząc z windy.
-Ja do końca nie wiem...-zaczął cicho.
-Reiko mówiła, że jak do mnie przyszła to byłem zalany w trupa....Pamiętam, że wymiotowałem po piątej paczce papierosów i że Reiko ciągnęła mnie do windy oraz jak potem pomagała mi się u niej w domu wykąpać...To było jakoś po Twoim wypadku...Od tamtej pory nie było mnie w mieszkaniu bo mieszkałem u Reiko...-wyjaśnił wchodząc w głąb mieszkania, po drodze zbierając puszki.
-Mówiła, że całą drogę do niej coś śpiewałem i Ciebie wołałem w jakiś taki komiczny dla niej sposób bo się śmiała i nie potrafiła spokojnie prowadzić. -dodał po chwili.
-Przepraszam...ale teraz obiecuję, że nie zapalę ani jednego. To była kryzysowa sytuacja. -odparł cicho, otwierając drzwi na balkon, żeby szybciej się wywietrzyło.
-Usiądź, ja sam sobie poradzę. Pamiętasz co mówił lekarz, masz na nią uważać. -dodał idąc do kuchni po worek, do którego później wrzucał puszki. Sprzątał w ciszy, a na jego twarzy malowała się złość, smutek i zmęczenie.
-Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. -odparł, wrzucając kolejną puszkę do worka.
-Owszem jestem zmęczony. Jak się nie śpi po nocach to tak jest. Tak, jestem na pewno zły, nie chyba. Wiem, że nie chcesz. -mówiąc to również spojrzał chłopakowi w oczy. Odstawił worek na podłogę, obejmując Yuu, ale obejmując inaczej niż zwykle. Delikatność zasłonił mocny, jednakże ostrożny ze względu na rękę uścisk oraz zaciskające się dłonie na jego koszulce.
-Przepraszam. Postaram się traktować Cię jak dojrzałego mężczyznę. Też traktuję ten związek poważnie bo nie chcę już zmieniać partnera do końca życia. Przepraszam, jeśli czułeś się źle. -mówiąc to jego ton był przerażająco poważny. -Za bałagan też przepraszam.
-To ja dziękuję. Nawet nie wiesz jak bardzo dzięki Tobie zmieniłem się ja i moje życie. -uśmiechnął się delikatnie.
-Zawsze widziałem, w Tobie dorosłego mężczyznę, odkąd tylko przyszedłeś do mojego gabinetu. Zawsze. Jednakże pogubiłem się trochę i zacząłem Ci matkować. -Takumi przyjął pocałunek chłopaka, smakując jego warg.
-Gdzie Ty się tak dobrze nauczyłeś całować? -zadał w końcu to dręczące go pytanie.
-Z hostem? O kurde...Musiał być niezły...Trzeba się będzie postarać, nie mogę być od niego gorszy. -stwierdził Takumi. -Jedno trzeba mu przyznać, nauczył Cię świetnie i jestem pewien, że uczeń przerósł mistrza. -dodał po chwili. "Co nie zmienia faktu, że akurat o tego hosta to jestem zazdrosny."
-A teraz sobie usiądź, a ja skończę sprzątanie.
-Moim zdaniem, nie wiadomo jak dobry byłby tamten host to Ty i tak jesteś lepszy. -mówiąc to poszedł do sypialni.
-Matko boska! Tu chyba huragan przeszedł....Stajnia Augiasza... Takumi kretynie...-powiedział ostatnie dwa słowa do siebie, po cichu, następnie wchodząc do pokoju.
-Nie mam zielonego pojęcia. -odpowiedział wchodząc wgłąb sypialni.
-Boże moja logika.... wypaliłeś papierosa, wywal go na pościel...dobrze się nie zapaliłem od zapalniczki. Wszystko trzeba wyrzucić do prania. -mówiąc to podniósł przewróconą lampkę nocną.
-Nie jest świetnie, ale nie aż tak tragicznie jak wtedy. Nadal jestem przybity i zmęczony tymi trzema tygodniami. Wiesz, to była droga przez męki. -wyjaśnił wytrzepując pościel za petów, wyrzucając je do worka.
-A co z Twoją ręką? -zapytał zmartwiony, po czym ugryzł się w język. "Poradzi sobie, to duży chłopiec." -Dobrze, ja sprzątam, Ty gotujesz. -uśmiechnął się delikatnie.
-Cierpiałem, ale teraz już wszystko powoli wraca do normy, ja też za niedługo zacznę normalnie funkcjonować. Będzie lepiej...
Prześlij komentarz