Nazwisko: Nakami
Wiek: 20
Ur.: 14.02
Wzrost: 170 cm
Waga: 50 kg
Orientacja: homo
Miejsce zamieszkania:
Ryusei, dzielnica Mizuki
Zawód: model
Średniej długości, wiecznie rozczochrane brązowe włosy. Tego samego koloru zamyślone oczy. Wyznaje zasadę „jak wstanę-tak wyjdę” w końcu w pracy i tak ułożą mu włosy i nałożą make-up. Na jego twarzy bardzo często gości promienny uśmiech. Jest jednym z tych szczęściarzy, którzy mogą jeść ile wlezie a i tak nie przytyją, od 15 roku życia utrzymuje taką samą wagę.
Nieśmiały, niewinny. Rozbawić można
go tak samo łatwo jak doprowadzić do łez. Trochę strachliwy,
najbardziej boi się ciemności. Straszny z niego pieszczoch.
Jego matka zmarła gdy był mały więc
nie pamięta jej za dobrze, ze zdjęć wie, że była piękną
kobietą. Ojciec-pracocholik był zawsze zbyt zapracowany żeby się
nim zajmować więc wychowywali go dziadkowie. Wytykany palcami przez własną rodzinę z powodu bycia homo, uciekał do wujka (brata swojej mamy) z którym bardzo dobrze się dogadywał. Jego życie miłosne było natomiast w fatalnym stanie. Gdy miał 15 lat został zgwałcony przez swojego senpaia, reszta jego "miłości" działała na tej samej zasadzie. Przyjechał do Ryusei
nie tylko w poszukiwaniu pracy ale również aby zostawić za sobą przeszłość. Wyjechał z Tokio tylko dlatego żeby być jak
najdalej od rodziny, która była, jest i zawsze będzie przeciwna
jego pracy jako modela. W stolicy przez pewien czas pracował dla
kilku znanych czasopism co spowodowało, że stał się sławnym i
rozpoznawalnym modelem. Przeprowadzka do mniej znanego miejsca jest
mu na rękę bo uwolnił się w końcu od tłumu fanek i paparazzi
śledzących każdy jego krok.
- -uwielbia truskawkowe pocky
- -kocha zwierzęta, zwłaszcza psy
- -nie przepada za alkoholem (po prostu ma słabą głowę)
Powiązania (będą rozwijane ale puki co takie skrótowe)
W związku z Takumim Shirayuki
3 027 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 1201 – 1400 z 3027 Nowsze› Najnowsze»Zmarszczył brwi, słysząc nazwisko Takumiego. Chłopak trafił w jego czuły punkt...
- Nieważne - odparł, odsuwając się od Yuu na stosowną odległość.
- Musisz mi kiedyś pokazać zdjęcia z jednej z takich sesji. Chciałbym zobaczyć w czym bierzesz udział - odparł Shuntaro z lekkim uśmiechem. - Oh ale w makijażu ci do twarzy. Tylko nieskazitelną cerę niszczy z całą pewnością.
-Och spokojnie...Co się tak spinasz? Pali się czy co? -wymamrotał zaspany przekręcając się na drugi bok.
- Ano płacisz za tamtą kawę, za resztę nie - uśmiechnął się lekko chłopak. Skończył właśnie swoją zmianę więc mógł chwilę pogadać.
- Bo pewnie masz uczulenie na jakiś składnik. Musisz poszukać takiego od którego oczęta twe nie będą piec... dobrze, że ja makijażu nie muszę nosić - odetchnął z ulgą.
-Spokojnie, Yuu-chan, wszystko posprzątamy, ale najpierw... -mówiąc to podniósł się z łóżka pochodząc do mężczyzny, a następnie przytulił go od tyłu całując w policzek.
-Zjemy jakieś dobre śniadanie. -uśmiechnął się lekko wypuszczając go z objęć, po czym łapiąc za bluzę, którą wczoraj odłożył z boku wyszedł z sypialni.
Być może Tetsuya przesadzał z tą całą nienawiścią, jaką żywił do Yuu, jednakże miał doskonały powód, by go nie lubić. I nie zamierzał mu darować, bez względu na to, jak dobrym modelem miałby się okazać. Zresztą bycie sztucznie miłym ani trochę do niego nie pasowało.
Wziął ostatni łyk wody i ruszył w plener, ustawiając się do zdjęcia.
- Przekonajmy się więc - rzucił do towarzysza, uraczając go chłodnym spojrzeniem.
[Ano, to teraz słowa wyjaśnienia :D Ponieważ razem z autorką Takumiego wymyśliłyśmy szatański plan, dzięki któremu związek Yuu i Taku może (ale nie musi) przejść pewne zakłócenia ;d Pozwolisz, że zacytuję swój komentarz? ^^
"[...] Taku i Tetsu mogli być przez pewien krótki okres czasu razem (jeszcze zanim Taku poznał się z Reiko), ale szybko zerwali ze sobą, bo uznali, że ich związek opierał się tylko na jednym. A teraz spotkają się po latach... w dość niesympatycznych okolicznościach. No bo Tetsu jest trochę niemiły dla Yuu >3 I tak sobie obmyśliłam, że to może dlatego, że mój chłoptaś może być odrobinę zazdrosny o Takumiego."
To tak w ramach wytłumaczenia, dlaczego mój facet jest taki niedobry dla Yuu :D]
- Nie, nie będziesz płacił za nic - mruży lekko oczy wzdychając ciężko.
- Ależ Słońce ja się cieszę - poczochrał chłopaka po włosach. - Hm jak mnie kiedyś zaprosisz na taką sesję to sobie z nimi porozmawiam. Powiem im, że psują twoją cerę, przez co Twój facet cierpi - zachichotał na widok miny Yuu.
- Tak, parę osób - przyznał Ryu. - I nie zrozum mnie źle... to mój obowiązek, bo w innym wypadku zostałbym wylany. Poza tym jesteś słodki - dodał z uśmiechem.
- Jak się postarasz to mnie wpuszczą, a jak nie... to pójdę do Taku i sam go o wejściówkę pomolestuję - oblizał lekko wargi, po czym znów poklepał Yuu po głowie. - Choć w plenerze może być fajnie...
- Nic nie ćpam - naburmuszył się Amakusa, wwznosząc wzrok do sufitu. - Sądzisz, że każdy musi ćpać? - zapytał go zaraz. - Mówię tylko co widzę. Jesteś słodki...
- Dlaczego? Nie lubisz jak ludzie mowią ci prawdę? - zapytał go Ryu.
- Oj Yuu-chan, Yuu-chan - objął chłopaka mocniej i ucałował go w policzek. - Głupolu nie tak go będe molestował.
- Nieprawda... mówię ci tylko że wyglądasz słodko i nie mam w tym celu żadnych podtekstów - Ryu zmarszczył lekko brwi. - O Czym myślałes zboczuszku?
- A miałem się zmieniać? - Shuntaro przystanął patrząc Yuu prosto w oczy. Wiedział, że nie był doskonałym człowiekiem, ale nawet w miarę siebie akceptował. - Mi się jednak wydaje, że się zmieniłem - dodał po chwili. - Jestem pogodniejszy, robię to co lubię.
- No nie wiem... ale myśli masz nieczyste - zauważył wesoło chłopak, wciąż się mu przyglądając. - Więc chyba co nieco od zboczucha podłapujesz. Kto z kim przestaje takim się staje.
-Kurwa..-zaklął pod nosem.
-No to, niech będą tosty, a potem ciasto. -odparł z doklejonym uśmieszkiem.
- Masz, masz... pomyślałeś sobie, że chcę się do ciebie dostawić, po tym jak powiedziałem że jestes słodki. No i słodko się zarumieniłeś - odparował Ryu pewien swych racji.
- Jestem pewien, że pogodniejszy. Wiesz studiując prawo byłem nieszczęśliwy - przyznał szczerze. - A teraz? Adrenalina to moje drugie imię.
- Jasne, ja wiem swoje - zaśmiał się chłopak.
- Hm... tak - odparł spokojnie Taiga. - Jedno śledztwo doprowadziło do strzelaniny - odkrył lewe, jeszcze zabandażowane ramię. - Ale nic mi nie jest - dodał zaraz. - A tamci siedzą i za szybko z paki nie wyjdą.
Sesja przebiegła gładko, choć atmosfera pracy z pewnością nie była korzystna ani dla jednego, ani dla drugiego. Dlatego kiedy fotograf cyknął już ostatnie zdjęcie, oznajmiając, że to koniec na dzisiaj, Tetsuya odetchnął z wyraźną ulgą.
- Nieźle sobie poradziłeś - zwrócił się do Yuu po zakończeniu sesji. Nie uważał tego za próbę przypodobania się chłopakowi po nieudanym pierwszym wrażeniu. Po prostu mówił, co myślał.
[Ja tam dobrze się czuję w roli "napędzacza" związków xD Zresztą zawsze to jakieś urozmaicenie, c'nie.]
Takumi zaśmiał się wyciągając z paczki fajke.
-Mieszkasz tu od ponad miesiąca i co Ty nigdy widoku z okna nie widziałeś ? -zapytał rozbawiony, zapalając papierosa i zaciągając się czekoladowe-miętowym dymem.
-Cholerne Tokio. -odparł bo dobrze widział co Yuu ma na myśli. Nie cierpiał tego miasta, zawsze gdy musiał tak jechać był z tego powodu nie zadowolony.
-W sensie, że to? -zapytał, odwracając się w stronę chłopaka, po czym zaciągnął się mocno i wypuścił w jego stronę kilka kółek dymu.
Takumi spojrzał słuchając uważnie na zakłopotanego Yuu, który mówił coś cicho w jego stronę, a kiedy skończył mężczyzna wybuchł śmiechem w odpowiedzi.
-Najpierw zimne dłonie teraz to! -odparł nie przestając się głośno śmiać.
-Oj Yuu-chan, Yuu-ach, straszny z Ciebie głupek. -mówiąc to uśmiechnął się szturchając go w ramię.
Objął go jedną ręką przyciągając do siebie.
-Tak wiem, Takumi baka. -odparł ciszej, nadal rozbawionym głosem.
-A co byś powiedział, gdybym nie umiał robić takich kółeczek, hmm?-zapytał przeglądając mu się uważnie.
-Co byś powiedział? -droczył się z nim Takumi, unosząc lekko kącik ust w delikatnym uśmiechu.
-I to tyle? Nie powiedziałbyś mi jak się czujesz kiedy się Tobą zajmuje? Hmm? -ciągnął dalej, nie chcąc mu odpuścić odpowiedzi.
-Nieee? -zapytał zdziwiony, nadal się uśmiechając. "Achaa? Ty sobie chyba w kulki lecisz?!"
-Mały złośliwiec. -fuknął. -A może to dlatego, że musiałbyś kłamać co? A tego przecież nie potrafisz robić. -mówiąc to złapał delikatnie jego podbródek, podnosząc wzrok Yuu, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
-Może za mało się staram, hmm?
Takumi uśmiechnął się szeroko.
-I to właśnie chciałem usłyszeć. -mówiąc to, położył dłonie na policzkach mężczyzny, następnie przyciągnął go do siebie bliżej, żeby móc go pocałować.
-A to nagroda za odwagę. -zażartował, kiedy odkleił się od chłopaka.
-Swoją drogą, mógłbyś mówić mi to częściej...i robić COŚ z własnej inicjatywy też częściej...-dodał wkładając ręce do kieszeni bluzy.
-Yuu-chan jesteś okrutny. -odparł z mina zbitego psa.
-Dlaczego jeden i jedyny ? Nie rozumiem. Od czasu do czasu mógłbyś chociaż mnie pocałować. Cokolwiek..-mruknął pod nosem obrażony wchodząc z powrotem do mieszkania.
-Ale rzadko, jak ja nie zacznę to się nie ruszysz. -fuknął idąc w stronę garderoby.
-Może nie tyle kompleks co po prostu lubię kiedy ktoś się mną "zajmuje" -mówiąc to wyciągnął z szafy czerwoną marynarkę, czarną koszulę i ciemne dżinsy.
-Dobrze mówisz, czasami. Tak od świętnie. -odparł Takumi ubierając się powoli.
-Nie potrzebnie, po prostu cos rób. -zaśmiał się "Byle by mi się tu chłopak teraz nie podłamał."
-Racja, dlatego nie mówię, że masz to robić cały czas. Miałem na myśli, że byłoby miło gdybyś robił coś częściej, nie non stop. - odparł zakładając marynarkę.
-Spokojnie, przecież nikt nie karze Ci mnie od razu przelecieć. Oczywiście gdybyś chciał to bym nie protestował, ale już nie w tym rzecz. Mówię o drobnostkach -"na razie"- Rozumiesz?
-Mój własny chłopak nie chce mnie przelecieć...-odparł spuszczając wzrok.
-Musze być naprawdę beznadziejny.-dodał śmiejąc sie pod nosem.
-Z reszta, do niczego nie możesz się zmuszać, jasne? Jest dobrze dopóki mam mojego słodkiego głuptasa. -poczochrał mu włosy, następnie gładząc go dłonią po policzku.
-A teraz sie przygotujmy bo moja matka lada moment przyjedzie.
-Przestań, aż taki niesamowity nie jestem.-fuknął, chcąc żeby Yuu przestał mówić p nim tak pozytywnie. Chciał, żeby zrozumiał, że jednak ma więcej wad niż zalet.
-Może w końcu dobiore sie do tego ciasta!-krzyknął za nim rozmarzony po czym do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Spokojnie, zagadam ją! -mówiąc to poszedł otworzyć drzwi.
- To mi to udowodnij - zaproponował patrząc na niego zadziornie.
-Cześć mamo.- zwrócił sie do stojącej przed nim kobiety ubranej w elegancki płaszcz.
-Takumi, serce Ty moje. -usmiechnela sie do niego wchodząc do środka, po czym przytulila sie do niego.
- No juz mamo, rozbierz sie najpierw. - mówiąc to pomógł ściągnąć jej płaszcz, a następnie powiesił go w szafie. Kobieta była ubrana w długą do kolan czarną sukienkę i krótki biały sweterek.
"Proszę, błagam, bądź miła." Pomyslał wchodząc z matką do salonu.
-Yuu! -zawołał chłopaka, a na kobietę spojrzał wzrokiem, który gdyby umiał mówić powiedziałby "To dobry facet, bądź uprzejma, proszę."
- Błąd - odparł swobodnie Ryu. - Zawsze mogłes mieć nieczyste myśli dotyczące swojego faceta - zauważył z niewinnym uśmiechem.
- Hej, Yuu-chan... zawsze na siebie uważam - uśmiechnął się do kuzyna, po czym wypuścił ze świstem powietrze. - Czasem po prostu porywa mnie wir... i zapominam o takim małym szczególe... moim zyciu.
- Dobra... to nie masz z nim żadnych, ale to żaaadnych fantazji seksualnych?
Kobieta zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, po czym zawiesiła spojrzenie na twarzy chłopaka.
-Shirayuki Ji Hyo, matka Takumiego. -odparła poważnym tonem delikatnie skinając głową w odpowiedzi na jego skłon, po czym powoli wyciągnęła dłoń w jego stronę. "Czuję tą cudowną atmosferę" pomyślał ironicznie Takumi przyglądając sie wszystkiemu.
- Szkoda - mruknął nieco zawiedziony. Uwielbiał słuchać o fantazjach seksualnych innych ludzi.
[Oj tam... nie moja wina... przyzwyczajam sie do komentarzy tego typu xD]
- Takie... po prostu - mruknął Taiga, oddychając głęboko. Przytulił go do siebie i ucałował go w czoło.
[MAMUSIA CI TU NIE POMOŻE HUEHUEHUE XD btw. po kims Taku ta koreańska urodę musiał odziedziczyc, nie ? :3]
Kobieta lekko uścisnęła jego dłoń.
-Usiądź mamo. -wskazał na kanapę Takumi chcąc przerwać niezręczną ciszę.
-Tak więc jesteś chłopakiem Takumiego, tak ? -Zwróciła sie w stronę Yuu siadając i zakładając nogę na nogę oraz ponownie lustrujac go wzrokiem.
[to dobrze xD zapobiegliwa jesteś xD]
- W końcu dojdziemy, nie martw się - zaśmiał się Taiga wchodząc do niego tuż za nim i zajmując miejsce w kolejce. - Ja wybieram film, ty popcorn i colę.
-yhymm...- odparła kobieta ze stoickim spokojem.
-Od jak dawna mieszkasz z Takumim? -Zapytała nadal nie spuszczając z niego wzroku.
-Swoją drogą, musisz być bardzo młody, wygladasz jak dziesieciolatek. Ile masz lat? 17 ? 18?
-Ma..-zaczął Takumi, aczkolwiek kobieta przerwała mu ucinajac jego wypowiedź srogim spojrzeniem, dając Shirayukiemu do zrozumienia, że ma jej nie przerywać, po czym z łagodniejszy wyrazem twarzy wróciła wzrokiem do Yuu.
-Dwadzieścia? -Zapytała z niedowierzaniem.
-A wiec siedem lat różnicy. Nie przesadzasz przypadkiem? -Zwróciła się do Takumiego.
-Nie uwazam, żeby cokolwiek co robię było przesadą.
-No pewnie! Tak samo jak nie uważasz ze ladowanie w szpitalu przez siedem lat młodszego CHŁOPAKA jest zle.
-Natychmiast sie uspokoj mamo, juz mowilem to nie jego wina tylko mojej głupoty. -Kobieta machnela ostentacyjnie dłonią z powrotem zwracając sie w stronę Yuu.
-Dwa miesiące, tak? No dobrze, powiedz mi proszę. Jak Ty sobie wyobrazasz ten związek? Myslales co bedzie jak sie ktoś spoza rodziny dowie ?
-Rzeczywiście, będzie bardzo ok, kiedy będzie was można zobaczyć na okładkach magazynów plotkarstkich. -funknęła Ji Hyo. Kiedy Yuu wyszedł do kuchni, Takumi westchnął ciężko łapiąc się za głowę.
-Mamo, co Ty najlepszego robisz?
-Jak to co? Rozmawiam.
-TO nazywasz rozmową? -zapytał z wyrzutem dażąc ją zimnym spojrzeniem.
-Wstydziłabyś się. -fuknął, wstając i idąc za chłopakiem do kuchni.
-Yuu-chan...-szepnął stając w przejściu.
-Jak się trzymasz? -zapytał uważnie mu się przyglądając.
-Yuu-chan...-odparł cicho, po czym poszedł za nim do salonu. "Cholera jasna, zaraz normalnie ją z tą wyrzucę. Boże, żeby ja własną matkę musiał wyprosić..."
-Uśmiechnij się chociaż. -fuknął w stronę Ji Hyo, siadając z powrotem w dużym pokoju.
-Przygadał kocioł garnkowi. -odparła spoglądając na zdenerwowaną twarz Takumiego.
"Ren,czerwono, czerwono, masz 15 minut!" napisał Takumi, następnie wysyłając wiadomość do brata.
-Cóż wypadałoby gdybyś opowiedział mi coś o sobie. -zasugerowała chłopakowi, nalewając sobie herbaty, po czym wzięła filiżankę do rąk.
-No to niezbyt miłych rzeczy się dowiedziałam muszę przyznać. -odparła kobieta spoglądając na chłopaka.
-A w pracy też się do siebie tak migdalicie?
-Praca to praca, jedno z drugim się nie łączy. -odparł Takumi, wyręczając Yuu z odpowiedzi.
-A skąd decyzja, żeby przyjechać do Ryusei?
-Mamo, chcesz ciasto? -spytał Takumi, chcąc załagodzić styuację.
-Z chęcią. -po chwili dostała od Shirayukiego talerzyk, na którym nałożony był kawałek, kobieta wzięła go od mężczyzny, nadal z uwagą, oczekując odpowiedzi Yuu.
-Bardzo dobre ciasto. -skomentowała Ji Hyo, po tym jak ugryzła kawałek ciasta.
-Nie lubią? -spytała ze zdziwieniem.
- Musi być chyba jakiś powód, czyż nie? -Takumi poderwał się w tym momencie z miejsca. Już miał zamiar się wydrzeć, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.
-OTWARTE! -krzyknął, a do środka wparował Ren. Ściągnął buty i pobiegł do dużego pokoju.
-Siemson! A co u was taka grobowa atmosfera, hmm?! -zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy patrząc na całą trójkę.
-JEJA! MACIE CIASTO! -jego oczy zabłysnęły. Wziął sobie kawałek.
-Yuu-kun, sam piekłeś?! Bo Takumi pewnie by to spierdolił!
-Ren..-mówiąc to Takumi zmierzył wzrokiem brata.
-No co?! To niemożliwe, żebyś upiekł coś tak dobrego! Nie, mamo!?
-Tak. -odpowiedziała krótko kobieta.
-Noo, właśnie. Widzisz? Widzisz? Takumi, debil!
-ZAJEBISTE! Zrobisz mi takie kiedyś, nie?! -uśmeichnął się do Yuu.
-A Ty Taku zamiast podpierdalać krem może byś mu pomógł, he!? Chociaż nie, bo zjebiesz. Zapomnij, nic nie mówiłem!
-Ren! Możesz mi powiedzieć do kurwy nędzy co tu robisz?! -zapytał wymowie patrząc na brata.
-Aaaa! Już, już! Mamo, chodź bo dzwonili po Ciebie z pracy! Nie odbierałaś telefonu i w ogóle! Cho noo! -mówiąc to Ren złapał matkę za rękę i pociągnął, żeby wstała, drugą ręką wziął kolejny kawałek ciasta.
-Zjem w drodze, świetne ciasto stary! -zwrócił się do Yuu, śmiejąc się.
-Ren, co Ty wyprawiasz?! -spytała go Ji Hyo ciągnięta przez syna do przedpokoju.
-Idziemy zwiedzić miejską dżunglę! Ekscytujące, nie? -po kilku minutach, Ren w końcu wypchnął matkę z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
Takumi wstał i podszedł do chłopaka. Uklęknął przed nim, spoglądajac na Yuu.
-Dzielnie sobie poradziłeś. -położył dłonie na jego kolanach, zapierając się, żeby nie upaść na podłogę. Nie za bardzo wiedział co ma mu powiedzieć, jedynie patrzył na niego zmartwionymi oczami.
-Niczego złego nie zrobiłeś! To wina mojej matki! Po prostu nie może pogodzić się z tym, że nie doczeka się wnuków z mojej strony. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze, jeszcze zmieni zdanie, to w gruncie rzeczy dobra kobieta. -odparł próbując go jakoś pocieszyć.
-No już, chodź do mnie. -mówiąc to rozłożył ręce, przyglądając się uważnie mężczyźnie.
-Martwi się, jest tylko moją matką. Przejdzie jej, spokojnie. -odparł Takumi, po czym gdy Yuu się na niego rzucił zachwiał się lekko, a następnie usiadł na podłodze.
-Jestem tutaj, obok Ciebie. -mówiąc to przytulił go do siebie mocniej, głaszcząc Yuu dłonią po głowie.
-Jeśli chcesz płakać to płacz. Wolę, żebyś zrobił to teraz, niż ryczał w nocy albo gdzieś po kątach. Od tego tu jestem, żeby Cię wspierać.
-Yuu-chan? -spojrzał na niego z głupim wyrazem twarzy.
-Yuu, tak bardzo Cię przepraszam! Przepraszam! Yuu, ja...Pragnę Twojego szczęścia bardziej niż własnego, ja...Nie jestem w stanie sprawdzić, żeby życie było idealne, ale staram się, żebyś miał jak najlepiej! Przepraszam, znowu Cię zawiodłem! -odparł ze smutkiem, spuszczając wzrok. Źle się z tym czuł, miał wrażenie, że Nakami nie jest z nim szczęśliwy.
-Mogłem temu zapobiec. To dlatego nie chciałem, żeby przychodziła. Wtedy na balkonie tak naprawdę rozmawiałem z matką, nie z Reiko. Wydarłem się na nią, broniąc Cię. Pokłóciłem się z nią i wiedziałem, że tak to będzie wyglądać. Przepraszam...-odparł cicho.
-Wiem, zwłaszcza, że jej to przejdzie, ale jak widziałem, jak ona Cię traktuje, to miałem ochotę ją wyprosić zanim przyszedł Ren. -odparł zaciskając dłonie w pięści.
-Cóż nasza rodzina potrafi być przerażająca. -odparł uspokajając się.
-Ale nie przejmuj sie, to jej naprawdę minie. A ciasto jest przepyszne! -mówiąc to ucałował go w policzek.
-Jesteś najlepszy. -wyszeptał.
-Na pewno,mówię Ci to dobra kobieta. -odparł spokojnie. Takumi spojrzał za okno. Na dworze wiał wiatr, aczkolwiek nie zapowiadało sie na deszcz.
-Idziemy na spacer Yuu-chan? Pójdziemy cos zjeść na mieście dla odmiany i w ogole. -zapytał z uśmiechem. Chciał mu poprawić humor za wszelką cenę.
-Za co Ty mnie przepraszasz? -spytał zdziwiony. - Yuu-chan głupku Ty mój. Nie jesteś kucharzem nie musisz codziennie gotować. -mówiąc to wstał podając chłopakowi rękę.
-Idziemy, zrelaksujesz sie trochę. -Uśmiechnął sie do niego.
-No ja wlasnie widzę to Twoje "tak jakby". -odparł Takumi ciągnąc go za sobą do przedpokoju. Ubrał sie tradycyjnie w swoją ramoneske, założył buty i stojąc na.korytarzu czekał na Yuu.
-Daj spokój, nawet nie wiesz jak wkurwiony jestem na swoją matkę -odparł zamykając mieszkanie na klucz.
-Jak ona mogła Cię tak potraktować? Poza tym jestem debilem bo nic nie zrobiłem tylko się gapiłem jak na kiepska sztukę w teatrze. -mówiąc to, idąc w stronę windy, złapał chłopaka za rękę, a druga włożył do kieszeni.
-I tak mało zrobiłem. Mam nadzieję, ze mi to wybaczysz. -odparł wchodząc do windy.
-Swoją droga zauważyłem, ze częściej wychodziłem na spacery kiedy mieszkałem sam, aczkolwiek to raczej dlatego ze dobijała mnie ta wieczną pustka. Wolałem wyjść na chwilę do ludzi. Wiesz co ? Mimo ze kochałem mieszkać sam to chyba i tak koniec końców byłem nieszczęśliwy z tego powodu. -mówiąc to otworzył drzwi od windy kiedy zjechali na dół.
-Z reszta nieważne, takie tam moje odczucia. Jakos tak mnie wzięło, wybacz.
-Ulubione miejsce? W Mizuki mam ich pełno. Możemy przejść się do parku, a obok niego, jest mała restauracja, w której często bywałem, ale głównie przez to, że było tam mało ludzi. Teraz jest pewnie inaczej, chociaż kto wie, nie byłem tam pół roku. -odparł Takumi wychodząc na zewnątrz. Wiał dość mocny wiatr, aczkolwiek dzięki w miarę ciepłej temperaturze, jak na tą porę roku, nie był on wcale aż taki zły.
-Dobry pomysł, mnie ta pogoda nie przeszkadza, ale nie chcę, żebyś się zaziębił. Potem najwyżej jeszcze sam wyjdę. -uśmiechnął się, ściskając mocniej jego dłoń.
"Kurwa, ciężko mi ukryć, że jest mi smtno po dzisiejszym dniu...eh..niech on się jak najszybciej skończy."
-Och, no dobrze, zostanę. -"Najwyżej jak zaśnie, to wyjdę na chwilę, przecież nie zauważy, co nie?"
-Przepraszam, po prostu jestem przewrażliwiony, ale jak będzie Ci zimno to mów. -odparł, czując, że za matkowanie w końcu oberwie mu się po uszach.
-Shit. -zaklął pod nosem Takumi z wyraźnie niezadowoloną miną.
-Jak myślisz jakie jest prawdopodobieństwo, że są na tyle głupie, żeby nie zauważyć, że trzymamy się za ręce? -spytał cicho Yuu. "Trzeba było bluzę z kapturem włożyć.."
-Mówiłeś coś? -spytał go zaraz po tym jak przysłuchał się rozmowie dziewczyn.
-Wyszło na to, że jesteśmy ukrywającymi się romantykami niczym z ckliwej mangi yaoi. Cudownie...-dodał z ironią, po czym westchnął ciężko i zaśmiał się pod nosem.
-Dobrze, że przynajmniej mnie nie poznały. Widzisz? Przyciągasz wzrok bardziej ode mnie. -zaśmiał się głośniej.
-Jeśli jesteśmy, to trzepnij mnie w łeb, żebym się opamiętał...-odparł z początku poważny i przerażony, a natępnie zaśmiał się wesoło.
-Może i kupiły, co nie zmienia faktu, że już teraz zaczynasz się robić coraz to popularniejszy w Ryusei. Co z mnie jako szefa cieszy, ale jako Twojego chłopaka już mniej. Pewnie wtedy nawet do pracy razem nie będziemy mogli pojechać...
-Jeśli jesteśmy, to trzepnij mnie w łeb, żebym się opamiętał...-odparł z początku poważny i przerażony, a natępnie zaśmiał się wesoło.
-Może i kupiły, co nie zmienia faktu, że już teraz zaczynasz się robić coraz to popularniejszy w Ryusei. Co z mnie jako szefa cieszy, ale jako Twojego chłopaka już mniej. Pewnie wtedy nawet do pracy razem nie będziemy mogli pojechać...
-No wiesz co, nie wiem jak Ty, ale ja widzę zdecydowaną różnicę między ckliwymi romantykami, a ukrywającymi się kochankami. -"To drugie nawet fajnie brzmi."
-Racja, będę mógł kilku cieciów rozjechać po drodzę. -dodał zadowolony.
-Damy radę, najgorszy będzie początek, potem się przyzwyczaimy.
-No jest jest, gargantuicznych wręcz rozmiarów, mój drogi. -odparł Takumi śmiejąc się na koniec.
-Wiem, ale nie martw się, pracuję teraz nad tym, żebyś pokazał się z jak najlepszej strony. Uwierz mi, jeśli będziesz dobry, to projektanci na pokazy będą Cię brać nawet po tym jak wszystko się wyda. Gorzej z sesjami, ale ja mam znajomości, więc panuję nad wszystkim. Spokojnie nie dam Cię zniszczyć mediom, jesteś na to za dobry. -oznajmił mu Takumi, kiedy powoli wchodzili do parku.
-Na drugim końcu jest ta restauracja.
-Wiem i tego się obawiam. Nie wiem jakie argumenty miałbym przedstawić. Zwykłe "nie" im nie wystarczy. Możemy o tym nie mówić? Nie chcę teraz o tym myśleć. -odparł lekko przybity Takumi patrząc jak kolorowe liście spadają z drzew.
-Ty nie powinieneś o tym myśleć. Powinno Ci wystarczyć to, że ja dam sobie radę. Poradzę sobie, ze wszystkim, nie przejmuj się. -uśmiechnął się do niego. "Poziom zdołowania: Maksymalny Wiarygodność fałsywego uśmiechu: 100%"
-Twoja kariera, ale to ja jestem Twoim szefem. Takimi rzeczami powinien się interesować szef i menager. -odparł poważnym tonem, lekko zdenerwowanym.
-Dobre pytanie. Wiesz co do mnie dotarło? Że przez te dwa miesiące albo rozmawialiśmy jedynie o pracy albo o tym jak powiemy innym, że jesteśmy razem. Poza tym nigdy nie mieliśmy innych tematów, w efekcie czego nie mamy o czym rozmawiać i zazwyczaj idziemy, siedzimy, jedziemy w ciszy.
Takumi nic nie odpowiedział jego myśli nie dawały mu spokoju. "Byle do domu, tam spać i zapomnieć, że był taki dzień jak ten obecnie trwający."
-Temat? A temat...Wybacz, zamyśliłem się trochę. -odparł cicho.
-Przepraszam, dla mnie to też był ciężki dzień. -"W cholere, ładnie mówiąc"
-Już nie będę zamulać wybacz. Swoją drogą, deszcz może nam pokrzyżować plany, spójrz na chmury. -mówiąc to podniósł głowę do góry.
-To jest kwestia piętnastu minut jak zacznie lać, w sumie nie dziwnym się mamy prawie listopad. Co też mnie nie cieszy. Nie lubię tego miesiąca. Znowu gadam od rzeczy. -zaśmiał się z siebie cicho, chcą ukryć swoje zakłopotanie.
-No jedynie do domu będziemy wracać w deszczu. -odparł Takumi spoglądając na Yuu.
-Właśnie dlatego go nie lubię. Strasznie dużo z tym piepszenia...Chciałbym chociaż raz żeby mi wszyscy w urodziny dali święty spokoj. Nawet mogą olac zyczenia, nie obrazę sie. -odpowiedział ze zirytowanym wyrazem twarzy.
-Yuu-chan...Co Ci się marzy na urodziny ?
-Yuu-chan a mowa jest o walentynkach czy Twoich urodzinach? No właśnie. To w takim układzie skoro urodziny za daleko to co ze świętami? -drążył temat dalej.
-Ty ? Ty to Ty, możesz wszystko.
[ ano, chęci są, acz pomysłu braknie. ]
-Możesz, TY możesz. Naprawde nie wiesz? Nie ułatwiasz mi życia. -zaśmiał się wchodząc do restauracji. Kiedy już zamówili i zjedli kolacje, zaczeli zbierać się do powrotu. Na dworze za to było istne oberwanie chmry, deszcz lał się strumieniami.
-A nie mówiłem? -spytał Yuu z uśmiechem zakładając kurtkę.
-No widzisz, może mało kobietę przypominam, ale chyba lepszy rydz niż nic, co? -odparł Takumi z uśmiechem, kiedy po chwili zastanowienia ściągnął kurtkę. Pociągnął mężczyznę za rękę na dwór, po czym szybko idąc w stronę domu, osłonił Yuu swoją kurtką.
Ciemnowłosa i dość niska dziewczynka wolno spacerowała po chodniku. Ano, spacerowała, gdyż szybciej iść nie mogła. Powód? Szperała w torbie, w celu znalezienia jakiegoś czystego zeszytu. Zawsze miała jakiś przy sobie. A po co? A po to, że zawsze coś zapisywała. Bywając w podróży prowadziła dziennik, więc można powiedzieć, że właśnie tego szukała.
Nie patrząc nawet przed siebie wsunęła za ucho ołówek, na chwilę podnosząc głowę i... poczuła, jak ktoś na nią wpada. Po krótkiej chwili, stojąc jak słup, ujrzała przed sobą brązowowłosego chłopaka. Bez zbędnego "ale" wyciągnęła w jego stronę dłoń, by pomóc mu wstać.
- Nic nie szkodzi - z uśmiechem na ustach odezwała się, dość spokojnym głosem.
-Nic mi nie będzie, z cukru nie jestem! -odkrzyknął, przyśpieszając kroku. W mgnieniu oka znaleźli się w domu. Co prawda byli cali mokrzy, a na korytarzu i w przedpokoju zostawiali za sobą małe kałuże, aczkolwiek nie specjalnie się tym przejeli.
-Nie trzeba, suchy jestem. -odparł wieszając mokrą kurtkę do szafy.
-Zawsze jak byłem chory, to nigdy nic z tym nie robiłem, poza tym ostatni raz byłem chory w liceum. -odparł, ściągając z Yuu, jego kurtkę, którą również obok swojej powiesił w szafie.
-Już się przestań tak o mnie martwić. -zaśmiał się pod nosem, po czym złapał chłopaka za ręcę, odwrócił do siebie i swoimi zimnymi, mokrymi wargami musnął jego z wyjątkową czułością.
- Dobra, nie tłumacz się - zaśmiała się serdecznie, ujmując jego dłoń. - Ed - zmrużyła oczy, przez cały czas się uśmiechając. Na ogół nie była tak miła dla nieznajomych. Więc skąd ta zmiana?
- O czym tak myślałeś, jeśli mi można wiedzieć, hym? - wsunęła dłoń do kieszeni bluzy, patrząc na niego z dołu.
- Aaaa... - przedłużyła, kładąc palec na policzku. Zauważyła jego lekkie zakłopotanie jej pytaniem. W sumie nie dziwiła się temu. Sama przecież była innej orientacji niż większość społeczeństwa.
- O więcej nawet nie będę pytała - uśmiechnęła się szeroko, jak to miała w zwyczaju.
-Nie. -odparł krótko, po czym wyszedł z łazienki, omijając Yuu, a idąc w stronę garderoby, po drodze ściągał z siebie mokrą koszulę.
- Nie, skądże. Z chęcią pomogę - i tak nie miała co robić. Wolała już to, niż męczące opisywanie otoczenia, w którym się znajduje. Przystąpiła z nogi na nogę.
- Powiedz mi tylko, co lubi, a moż jakiś pomysł będzie.
-No właśnie, to był męczący dzień, więc idę spać! -krzyknął z garderoby, przebierając się w swoją prowizoryczną piżamę składającą się z bokserek.
-Wejdę pod kołdrę i będzie dobrze! Nie jest mi zimno! -krzyknął, kładąc się do łóżka.
-Wiem, ale mówiłem, że masz przestać! Boże, przecież nic się nie dzieje, od deszczu jeszcze nikt nie umarł! -fuknął, wstając jeszcze na chwilę, żeby zgasić światło w pokoju, po czym położył się z powrotem. Był tak wykończony dzisiejszym dniem, że nie miał nawet siły na tradycyjnego papierosa przed snem.
Mężczyzna próbował zasnąć, ale szybko uświadomił sobie, że bez Yuu nie da rady. "Grr...co to ma być do cholery?" Tak więc leżał spokojnie z przymkniętymi oczami, czekając na chłopaka.
-Ała...mógłbyś się tak nie rzucać? -odparł lekko już przyspanym głosem, aczkolwiek śmiejąc się w duchu.
-Ano bezpieczny jesteś, bezpieczny...przecież ja tu jestem...-dodał cicho.
-Wydaje Ci się. -oznajmił mu Takumi przytulając się do niego. Nawet jego dłonie były zimniejsze niż zazwyczaj, o ile to możliwe.
-Wypaliłem dzisiaj jednego papierosa, jesteś ze mnie dumny? -zapytał śmiejąc się cicho. "Może to dlatego, że nie miałem czasu myśleć o paleniu."
-No dobrze, nie wydaje Ci się. Jest mi zimno w chuj, ale chcę, żeby ten dzień się już w końcu skończył. -odparł cicho, lekko zirytowany.
-Postaram się. -kąciki jego ust uniosły się, pomimo tego, iż wiedział, że nie zdoła zobaczyć jego zadowolenia.
-Dobranoc, kocham Cię. -szepnął mu na koniec, żeby po chwili zasnąć przy nim z uśmiechem.
~*~
Takumi obudził się wcześnie, wiedząc, że musi przygotować wszystko do wyjazdu. Wstając z łóżka zadrżał z zimna, po czym zasłonił usta i nos dłonią, żeby nie kichnąć za głośno. "Ja pierdole, ale kicha, on mnie za to zajebie, jak usłyszy, że kicham...To jednak lekarz miał rację, że mogę mieć obniżoną odporność, przez ten wypadek z nożem...shiit." pomyślał niezadowolony Shirayuki, idąc czym prędzej do garderoby. Ubrał się w jasnoniebieską bluzkę z długim rękawem i kapturem oraz dżinsy. Chciał wyjść na balkon zapalić, ale na dworze było tak zimno, że wypalił w mieszkaniu, na chwilę otwierając okno by wypuścić dym.
Przez następną godzinę walczył w kuchni (chcąc się wykazać) z przepisem, który kiedyś podała mu Reiko. Po wielu staraniach, mężczyźnie w końcu udało się zrobić zapiekanki z ciasta francuskiego. Dumny z siebie poszedł obudzić chłopaka. Położył się obok niego.
-Yuu-chan. -szepnął mu do ucha, przytulając się do Nakamiego od tyłu.
-Yuu-chan..wstawaj, już najwyższa pora się obudzić. -dodał głośniej.
- Więc fotografia i czekolada, hym... A jakby to tak w jakiś sposób połączyć? - podniosła dłoń, kładąc ją na karku. - Wiesz... Czasem z takich połączeń wychodzą całkiem fajne rzeczy.
Zrobiła dość dziwną minę, zastanawiając się nad jego słowami. "Jeżeli uważa, że to będzie za ładne i chłopak tego nie zje, to..."
- Przynajmniej spróbuj. Zawsze można będzie coś do tego dorzucić, ne?
-Pięć minutek? Wiesz ile można zrobić ciągu tych pięciu minutek ? -zapytał.
-Yuu-chan wstawaj proszę. -dodał po chwili nie chciał go na siłę zrzucać z łóżka.
-Yuu-chan, Yuu-chan, Yuu-chan...-mruczał mu do ucha.
-Yhymm...-przytaknął z uśmiechem.
-Dlatego musimy szybko wyjechać bo dość długa droga przed nami. -dodał po chwili przyglądając się mężczyźnie.
-Obiecać Ci tego nie mogę, ale się postaram. -odparł uśmiechając się, gdy mężczyzna pocałował go w policzek.
-Czemu? A musi być jakiś powód?-zapytał zdziwiony, lekko marszcząc brwi. Następnie przytulił go do siebie.
-Sam sobie teraz odpowiedz na Twoje pytanie. -dodał cicho.
Takumi zaśmiał się, po czym wypuścił chłopaka z objęć, żeby móc na niego popatrzeć.
-Jak raz nie myślałem o niczym zboczonym. Naprawdę! Możesz mi nie wierzyć, ale teraz nie myślałem o niczym zboczonym, jakieś pięć mint temu jeszcze tak, ale teraz nie! -zaśmiał się znowu.
-Niewaaażnee! -machnął ręką, śmiejąc się pod nosem. Czuł, że gdyby umiał to zapewne teraz by się zarumienił.
-To było pięć minut, stare i nieprawda!
-Prawdopodobnie. -podkreślił jego słowa.
-A co tak nagle chcesz wiedzieć, hmm? Normalnie jest "Takumi nie mów takich zboczony i zawstydzających rzeczy!", a teraz? Odwidziało Ci się nagle, czy co? -odparł również unosząc brwi i przyglądając się Yuu z uwagą.
-A ja nie wiem, czy chcę, żebyś Ty wiedział. Zboczone myśli zachowam dla siebie. -wystawił mu język, po chwili jednak uśmiechając się.
-Wstawaj bo śniadanie gotowe, a muszę się pochwalić, że dzisiaj się popisałem. W miarę swoich możliwości, oczywiście. -zaśmiał się powoli wstając z łóżka.
-Zapiekanki z ciasta francuskiego. -odparł dumnie.
-Myślałem, że już nie będę potrafił tego zrobić, a jednak mi się udało. -mówiąc to usiadł przy stole.
-No właśnie powiedziałeś, że lepiej nie wiedzieć, ale, że chcesz to już nie dodałeś. -odparł po czym zabrał się za jedzenie.
- Em... - zrobiła dziwną minę, jakby nie wiedziała, czy zaśmianie się teraz będzie na miejscu. - Kurwa, to jak wy sobie dogadzacie? - wyraźnie zaskoczona jego słowami aż musiała zadać takie pytanie.
[za-dużo-komentarzy. przewijanie na telefonie zajmuje mi wieczność. :c ]
-Teraz to za późno. -odparł, zapijając słowa herbatą, której zapach był czekoladowo-owocowy.
-HA HA! Widzisz? Widzisz!? Jednak potrafię cos zrobić co byłoby zjadliwe i nawet dobre ! -Dodał dumnie i zadowolonym usmiechem.
- Black Devil'e? -powtórzyła, stając do niego bokiem. - Nie orientuje się jeszcze zbytnio, ale gdzieś za rogiem jest tu jakiś sklep, gdzie je widziałam. Jednak zależy jakie. Mało czekoladowych było, wiec... - uśmiechnęła się. Dziwnie było jej rozmawiać o papierosach z tym chłopakiem. Mimo, że jest w Ryusei dwa miesiące już wiedziała, gdzie jakie ramy fajek sprzedawali.
-Mam Ci powiedziec swoje brudne mysli? -zapytał marszcząc brwi.
-Nie ma mowy. -zaśmiał się.
-Po moim trupie mój drogi, to nie wchodzi w grę. -dodał spoglądając na Yuu.
- O, patrz! Ja też mniej więcej tyle tu jestem - zaśmiała się krótko, odwracając się. - Chodziaj~ - zachęciła go ruchem dłoni, sama kierując się w stronę sklepu, o którym mówiła.
-Yuu, słońce Ty moje...-zaczął spokojnie wzdychajac przy tym cieżko.
-Mogę Ci mówić o wszystkim o czym myślę, ale moje fantazje zachowam dla siebie. -oznajmił mu sokojnie.
-A co do miny. Moja wiecznie kamienna twarz właśnie temu służy, żeby było mnie ciężko rozgryźć. -dodał po chwili.
Splotła palce obu dłoni na karku, śmiesznie podnosząc nogi.
- No wiesz... Jakoś tak tu przypadkiem trafiłam - uśmiechnęła się, odchylając delikatnie głowę do tyłu, patrząc w niebo. - Podróżuje, i tyle. Przeważnie w innych miastach zostawałam na kilka dni... Jednak tu zostanę nieco dłużej przed powrotem do domu.
- Mizuki? - spojrzała na niego, nie wiedząc z początku, o co chodzi. Jednako za chwilę wpadło jej do głowy, że to dzielnica. Zaśmiała się, uderzając się lekko wewnętrzną stroną dłoni w czoło. - A, wiesz, nie byłam jeszcze tam. Jak na razie poznałam tylko Pyon, także wiesz.
-Dlaczego? Może dlatego, że patrząc na to jak reagowałeś na moje dotychczasowe teksty stwierdziłem, ze po moich fantazjach byś umarł, a tego nie chcemy. -Zaśmiał się wstajac od stołu. -I nie patrz tak na mnie. -dodał poważnym tonem
-Wydaje Ci sie, ze chcesz. -odparł rozbawiony.
-Musimy juz jechać Yuu, pośpiesz sie, zostaw te talerze.- mówiąc to wziął od chłopaka myjkę.
-Ja to skończę, a Ty się przygotuj do wyjścia.
- Chyba znalazłam towarzysza do oprowadzaniu mnie - zażartowała, opuszczając dłonie wzdłuż ciała. Ruchem głowy wskazała uliczkę w bok, w którą zaraz mięli wchodzić.
- Pozwolisz, że sama to załatwię, dobrze? - uśmiechnęła się już chyba po raz setny tego dnia.
-I zaś foch. -mruknął do siebie, śmiejąc się pod nosem. Zmył do końca naczynia, po czym poszedł do przedpokoju.
-Gotowy? !-Zapytał ubierając płaszcz.
- Nie trzeeeba~ - przeciągnęła nutkę, wysuwając koniuszek języka. Od tak, z przyzwyczajenia. - Powiedzmy, że to będzie taka... o! Rekompensata za oprowadzenie mnie - zaśmiała się cicho, wsuwając dłoń do kieszeni bluzy, by wyciągnąć swój "kochany kolorowy" portfel.
Zatrzymała się przed nim, stając na palcach. Wymierzyła w niego portfelem z dziwną miną.
- Koleś się nie dowie. Ty mu dasz, ja kupie. Uwierz mi, tam, gdzie idziemy mam takie znajomości, że hoho.
-Ależ oczywiście, że tak. Nie pisnę choćby słowem. -mówiąc to założył buty, wziął klucze, następnie otwierając drzwi wyszedł na korytarz.
-Chodź uparciuchu.
-Masz stu procentową rację w tym momencie. Co byś nie zrobił, nie pisnę ani słówkiem. -odparł wchodząc do windy.
-Będziesz bardzo zły jeśli ktoś dzisiaj oberwie ode mnie po nosie? -zapytał ukrywając powagę pod uśmiechem.
-Zapomniałem o świętach...Będę się pilnował, ale nic nie obiecuję. -odparł, wsiadając do samochodu.
-Z resztą nieważne, jak wybuchnę to i w grudniu sobie poradzę. -machnął ręką, następnie zapinając pasy.
-Postaram się tylko ze względu na Ciebie. -odparł odjeżdżając.
-Ale też aż tak hamować się nie będę. Bo widzisz, ja nie będę stał zboku i spokojnie patrzył jak Cię gnoją. Cóż taki mam charakter. -wzruszył ramionami.
-O mnie się nie martw, ja się zjechać nie dam. -odparł, skupiając się na drodze.
Takumi przyjrzał się uważnie zdjęciu matki Yuu.
-Piękna kobieta. -oznajmił z lekkim uśmiechem.
-Jesteś do niej podobny. -dodał, nie odrywając wzroku od zdjęcia.
-A gdzie resztę Twojej "kochanej" rodzinki wywiało? -zapytał po chwili.
-Nie wiem jak Ty, ale ja już temu jednemu mam ochotę przyjebać. -powiedział cicho w stronę Yuu z udawanym uśmieszkiem, tak, żeby nikt inny tego nie usłyszał.
-Gdybym chciał popełnić masowy mord, to trzymaj mnie mocno, ok? -dodał po chwili, spoglądając w stronę Yuu.
Shirayuki zrobił krok w przód.
-Przepraszam, że się wtrące w pańską wyjątkowo "fascynującą i porywającą" konwersację, ale nie dam obrażać Yuu, przez TAKICH ludzi, jakimi są państwo. Przez takich mając na myśli zwykłe, bezużyteczne śmiecie, które należy unicestwić z tym kawałem słoniny na czele. -mówiąc to z uśmiechem wskazał na Keiichiego.
-Po pierwsze, jak państwo śmią wyzywać jego matkę od koreańskiej dziwki? Cóż jakby nie patrzeć to Pani synalek..-przeniósł wzrok na babcie Yuu.
-Jest ostanim chujem, który wypiął się na własne dziecko, w momencie gdy Hisako ciężko pracowała, dodatkowo próbując wychowadź dziecko na dobrego człowieka. Co bez wątpienia jej się udało.
Po drugie. Moja Ty kupo słoniny, ciesz się, że stoisz trochę dalej bo już miałbyś wybitę dwie jedynki za tego gejucha. -uśmiechnął się sztucznie do chłopaka, po czym zmierzył go zimnym spojrzeniem.
-Po trzecie, droga matko spasłej słoniny. To, że ma dobre stopnie, nie znaczy, że jest mądry. Jest debilem i jest tak samo szpetny jak jego ojciec. -zwrócił się w stronę matki Keiichiego.
-A swoją drogą. Jestem Takumi Shirayuki i mam nadzieje, że zapamiętają sobie państwo, iż takich uwag sobie nie życzę. Miło mi państwa poznać. -dodał na koniec, specjalnie uśmiechając się na złość wszystkim.
-A cóż to za zdziwienie? -zapytał w odpowiedzi na grupową reakcję na słoninę.
-Chyba mi państwo nie powiecie, że ten kawał świńskiej mordy to piękny chudzitki młody bóg? To byłby już czysty absurd, patrząc na jego fałdy tłuszczu od których robi się nie dobrze. Gdyby nie fakt, że jesteśmy w miejscu świętym, to zapewne bym zmwymiotował w momencie kiedy zobaczyłem jak się TOCZY pod tą górę. -Odparł z obrzydzeniem wypisanym na twarzy.
-Ależ, ja nie twierdzę, że nim nie jestem. Jestem biseksualny i nie będę się z tym ukrywać, ale za przeproszeniem, wkurwia mnie jeśli taki gnój w tak pogardliwy sposób wypowiada się o mnie i moim chłopaku, samemu będą wielką życiową porażką. -odparł głośno, robiąc kolejny, drobny krok w przód.
-A pan tatuś, świnskiej mordy jest rzeczywiście bardzo podobny jak jego syn. Wyzywanie nas od ścierw jest wyjątkowo doskonałym przykladem tolerancji jaka od Pana bije. -dodał z wyraźnie podkreśloną ironią, patrząc na ojca Keiichiego.
-Pana kochany synalek powinien odstawić smalec bo jak tak dalej pójdzie to gówno z tego świata będzie mieć bo będą ściany brurzyć, żeby go razem z kanapą wynieść. Udał? -zwrócił się w strone starszej kobiety.
-Ma Pani na myśli tego spasłego imbecyla? Gratuluję skoro tak wygląda dla pani doskonałe wychowanie. -jego wypowiedź ponownie była przepełniona ironią.
-Well, jakby nie patrzeć to właśnie on jest aktualnie najbardziej rozchwytywanym Azjatyckim modelem, którego kariera rozwija się w zawrotnym tempie. Jest porządany przez obiektywy najbardziej prestiżowych magazynów, a na wybiegach jest perfekcyjny w każdym calu. W przeciwieństwie to tej beczki, która ledwo chodzi. -warknął w stronę ojca Keiichiego.
-Taka, nie douczony tłuku, że biseksualista jest osobą, która odczuwa pociąg seksualny również do kobiet, a geja pociągają wyłącznie mężczyźni. Widać, jakimż to mądrym i pełnym wiedzy, wszechstronnym chłopaczkiem jest państwa syn. -mówiąc to nie żałował sobie ironii.
-Za to Yuu jest NORMALNYM mężczyzną, wyjątkowo przystojnym, świetnie zarabiającym, posiadającym JUŻ własne mieszkanie, świetnie sobie radzącym. -fuknął.
-A przede wszystkim jest dobrym i uczuciowym człowiekiem. Jak pani myśli kto wykonał lepszą robotę. Pani czy matka Yuu? Tak dokładnie gratuluję, Hisako wychowała swoje dziecko tak jak powinna, za to pani została na starość z opasłym gburem. -zaczął złośliwie bić brawo, wyrywając się z uścisku chłopaka.
-No właśnie! Jest modelem! Wie Pani jak ciężko jest się wybić w tej branży?! Ile trzeba mieć opanowanych umiejętności?! To nie jest tylko stanie przed obiektywem! -odparł Takumi z gniewem w oczach.
-Taka różnica TĘPA BUŁO, że kurwa mogę się kochać z przyjemnością również z kobietą! Ale tego do kurwy nędzy nie robię bo kocham mężczyzne i mi tego spaślaku nie zabronisz! -odparł grożąc mu palcem.
-Z takiej samej strony jak lesbijka liżąca się ze swoją partnerką! Na pewno jest lepszy od takich nie tolerancyjnych jaskiniowców z mózgiem wielkości oszeszka, jakimi jesteście Wy ! Ładną ma nie tylko buźkę i dobrze o tym każde z was wie, więc z zazdrości zatruwacie mu życie. I jeszcze jedno...-wyrwał się z uścisku Yuu.
-Co mówiłem na temat uwag dotyczących jego matki? Radzę się wam przymknąć bo buła straci zęby. -warknął, zaciskając dłonie w pięści.
-No tak, buła się sama nie obroni, to musi mieć chujową obstawę! -zaśmiał się pogardliwie Takumi. Złapał płaczącego Yuu, za rękę i zaczął iść powolnym, pewnym i wyluzowanym krokiem.
-Zaobaczymy kto się będzie śmiał ostatni, suko. -oznajmił babci Yuu kiedy przechodził obok niej. Posłał jej diabelski uśmiech, mrożąc groźnym spojrzeniem. Następnie ciągnąc Yuu za sobą, zaczął schodzić na dół.
Takumi zatrzymał się przed Yurine.
Z początku w ogóle się nie odezwał. Wiedział, że trochę przesadził.
-Yuu-chan...przepraszam...-zdołał jedynie z siebie wydusić, spuszczając wzrok. Przepraszał Nakamiego za jego łzy, ale wiedział, że postąpił słusznie mimo tego, iż przekroczył granicę przyzwoitości.
-Yurine, to jest bardzo chujowy moment na drążenie tematu. -zwrócił się do kobiety, przenosząc wzrok w jej stronę.
-Może przyjedziesz do nas na weekend? Wszystko Ci wyjaśnie. Ulokuje Cię w gościnnym, nie będziesz musiała latać po hotelach. Proszę, nie męcz go teraz. -dodał błagalnym tonem, przytulając do siebie chłopaka.
- A żebyś wiedział - fuknęła, podchodząc do sklepowych drzwi. Popchnęła je delikatnie, jeszcze odwracając się w jego stronę.
- Devil'e czekoladowo-miętowe? - spytała jeszcze dla pewności. Przez chwilę jakoś dziwnie się na niego patrzyła. Nie tylko ona, ale także ludzie przechodzący obok. Rzadko kiedy widywano "nowych" w tejże ulicy.
-Yuri wiecznie gdzieś biega, przystanęłaby na chwilę. No nic będę musiał do niej zadzwonić. -westchnął Takumi.
-Mam za co przepraszać. Płaczesz.-mówiąc to delikatnie dłonią starł łzy z jego oczu.
-Wiesz jak ciężko było mi trzymać język za zębami? W dodatku jeszcze chwila, a poszedłbym siedzieć za pobicie i nie umyślną śmierć. Choć wątpię co do tego czy ta śmierć byłaby taka przypadkowa..
-Z pewnością masz rację, ale ja po prostu nie mogłem się powstrzymać, żeby im dogadać. Cóż gdybyś mnie nie trzymał, to za pewne straciłbyś kuzyna, babcię i chłopaka. -zażartował Takumi, po podziękowaniach Yuu uśmiechnął się do niego pogodnie.
-Mówiłem przecież, że nie dam Cię skrzywdzić. -odparł tak jak gdyby wszystko było dla niego oczywiste.
-Nie sądzisz, że jest trochę za zimno na lody ? -zapytał spoglądając na niego.
-Hmmm...Chociaż czemu by nie ? Pewnie! Chodźmy! -dodał po chwili "Jeśli ma mu to poprawić humor..." pomyślał uśmiechając się do mężczyzny.
- To ja za chwileczkę wracam~ - pisknęła uśmiechając się uroczo i zniknęła zza drzwiami.
Sklep jak sklep, niczym nie różnił się wnętrzem. Jedyne co, to dość sporawych rozmiarów gablota z różnorodnymi ramami papierosów. Wyciągając z torby pęk swoich kluczy wybrała tylko jeden - mały, srebrny, z nakładką, przypominającą pandę. Wsuwając kluczyk do zamka nagle zza lady wyszła dość młoda kobieta. Ile mogła mieć, z 27 lat? Mniejsza. Obydwie powitały się uśmiechami. Dziewczyna przekręcając kluczyk drugą ręką napisała w powietrzu swoje imię, a kobieta tylko skinęła głową, odchodząc zza ladę. Biorąc dwie paczki (Devil'e miętowo-czekoladowe oraz czekoladowe) machnęła nimi, by kobieta widziała, co bierze.
- Prooosze bardzo - z dziwnie radosnym głosem wyciągnęła w stronę Yuu "jego" zakup, wychodząc ze sklepu. Trochę dziwnie to musiało wyglądać z boku - mała gówniara dająca dorosłemu mężczyźnie papierosy.
-Czy ktoś tu powiedział czekolada?-jego oczy zabłysnęły, po czym śmiejąc się w duchu spojrzał na Yuu.
"Szlag, cholera, kurwa jego mać!" przeklinał w myślach Takumi. "Co zrobić? Chuj, za późno już pewnie i tak ma zdjęcie..." Shirayuki spuścił wzrok patrząc w inną stronę.
-Nie, tyle czasu nie ma. -odparł Takumi nie patrząc w stronę fotografa. Ścisnął mocno dłoń mężczyzny i szybkim krokiem wręcz biegiem zaczął zmierzać w stronę samochodu.
-Nie jestem jego szefem, jestem przyjacielem z dziecieństwa, przyjechaliśmy na cmentarz. Odwal się Pan. -skłamał podbiegając do samochodu. Wepchnął Yuu na przednie siedzenie, po czym zamknął drzwi, następnie udając się na drugą stronę auta.
-Jestem jego przyjacielem z dzieciństwa, przyjechaliśmy na grób i uciekamy stąd bo nie jesteśmy po tej wizycie w humorze na sprzeczanie się z Tobą. -mówiąc to opuścił jego aparat w dół. Chciał mu przyłożyć, ale wiedział, że byłby większy skandal. Wszedł do samochodu i pośpiesznie odjechał.
-Yhymm...-mruknął cicho skupiając się na drodze. Kiedy zatrzymał się na światłach, zapiął pasy.
-Jedziemy na lody, mam go w dupie, nie będzie mi pierdolił planów, chuj jeden. -warknął do siebie cichutko.
-A czego TY chcesz? Powiedz czego chcesz, a nie co byłoby dobre. -odparł ruszając z miejsca. "Zawsze próbuje mnie uspokoić i nie sprawiać kłopotów. Wkurwia mnie to."
-No to jedziemy na lody. -odparł tak jak gdyby usłyszał jedynie "Chciałbym pójść na lody."
-Którędy do tej lodziarni? -zapytał nie wiedząc, gdzie skręcić na skrzyżowaniu.
Shuntaro zakupił bilety i odnalazł kuzyna, by pokazać mu na co się zdecydował.
- Bond będzie w sam raz - uśmiechnął się szeroko do niego.
Shuntaro
Takumi zaparkowal przy wskazanej przez Yuu lodziarni.
-Chodź, czekolada mnie woła, nie mogę jej tak samej zostawić. -powiedział z lekkim uśmiechem, następnie wychodząc z samochodu.
-Bo czekolada jest pyszna. Wycałowalbym osobę, która stworzyła pierwszą tabliczkę czekolady. -odparł zadowolony niosąc desery do jednego ze stolików.
-Yuu-chan lubisz truskawki w czekoladzie? - zapytał nie odbiegajac od tematu deserow.
-Serio? Może kiedyś będziesz mieć okazję? Powiem Ci że taka fontanna to świetna sprawa. -odparł biorąc się za jedzenie deseru. "Ha, to juz wiem co dostaniesz na walentynki" pomyślał uśmiechając się do siebie diabelsko.
-A tak swoją drogą to zapomniałem Ci powiedziec, ze jak spales to dzwoniła Inoue. Kazała Cię pozdrowic i wycalowac. -"Wiesz co to oznacza, prawda?" roześmiał się w duchu.
-No tutaj nie, ale jak będziemy w domu i owszem.-Uśmiechnął się, wskazując na niego lyzeczka, po czym nałożyl na nią trochę lodów i wsadził ją do ust.
Komentarze dziewczyn zignorował, wiedział ze i tak jutro wszyscy zobaczą jak idą razem za rękę. Był tak przybity, że zachowanie tamtych kobiet stało się dla niego kompletnie obojetne.
-Nie dziwię się, ze przeprowadziles się do Ryusei. Tokio to szalone miasto, wszystko pędzi tu szybciej. U nas niby tez, ale chyba jakby mniej. Swoją drogą, Yuu-chan będę musiał wyjechać w najbliższym czasie. -dodał Takumi grzebiac lyzeczka w deserze.
-Nie, nie dlatego. -tylko tyle zadzyl odpowiedziec. Takumi spuścił mimowolnie wzrok kiedy kobiety podeszły do stolika. Nie odzywajac się, spokojnie jadł sobie lody. Miał nadzieje, ze dziewczyny go nie rozpoznają co bylo wręcz niemożliwe gdyż był przecież jedną z wyżej postawionych osób w świecie mody, zaraz koło swojej babci. "No dalej bierzcie ten autograf i won bo to zły moment jest"
[czekaj kurna myśle czemu...XDD]
- Sluzbowo. Targi mody w Lizbonie. Nie bedzie mnie z tydzień. Mówiłem Ci kiedyś, że zacznę wyjeżdżać- przypomniał mu mężczyzna.
-Dobry pomysł, będę spokojniejszy jeśli któraś...Yurine z Tobą zostanie.-odparł spoglądając na niego.
-Możemy juz jechac, Yuu-chan?
-Dokladnie, wracajmy. Co by nie było w domu zawsze możemy liczyć na spokój. -mówiąc to wyszedł z lodziarni.
-I spokój i ciasto. -zaśmiał się otwierajac drzwi od samochodu.
-I dobrze więcej dla mnie ! - odparł Takumi z radością wypisana na twarzy.
-Bałem się i nadal się boję. Skąd wiesz, ze Ren sie nie wlasnie, żeby mi je zabrać? -zapytał zapinajac pasy i po chwili ruszając z miejsca.
-Hmmm...NIE -Zaśmiał się. -Chciałeś powiedzieć ze to AŻ Twoje ciast czyz nie ?-odparł Takumi, czasem miewał wrażenie, ze to on bardziej wierzy w niego niż sam Yuu.
-Yuu-chan, Yuu-chan co Ty się tak zawsze nisko stawiasz ? -westchnął Takumi, spoglądając na niego kątem oka.
~*~
Po długiej podróży i wyczerpującym dniu, dojechali, szczęśliwi, ze mogą juz wrocic do domu.
Takumi widział, że Yuu ma sie nienajlepiej. Martwilo go to, aczkolwiek sam czuł się tak samo. W końcu dzisiaj przytrafiło im się prawie wszystko co mogło sie wydarzyć.
-Yuu-chan, nie to piętro. -złapał go za kurtkę, kiedy chciał wyjść piętro niżej tak jak ich sąsiadka. Wciągnął go delikatnie do środka, a nastepnie oparł się o ścianę windy.
-Nie przejmuj się fotografem. Wszystko załatwie. -mruknął Shirayuki kiedy doczłapali się do mieszkania.
-No trudno, stało się, ale ja sobie z tym poradzę. Więc masz się nie przejmować bo nic się nie dzieje. Mam kilka rozwiązań, niektóre mogą Ci się nie spodobać, ale dam radę. - odparł Takumi ściągając płaszcz, a nastepnie powiesił go w szafie.
- No dobrze, dobrze - zgodził się z nim niezbyt chętnie Amakusa, po czym wstał od stolika, zapłacił za swojego rozmówcę i wrócił do niego. - Rachunek uregulowany - poinformował go z uśmiechem.
-Ach przestan dam sam radę nawet szybciej niż z pomocą. - odparł odkładając buty do szafki.
-Nie chce Cię martwić, ale będziesz musiał wrócić do siebie na jakiś czas dopoki sie nie uspokoja. Po świętach juz powinno być ok. -dodał po chwili. Bylo mu smutno bo domyslal sie jak zareaguje na ta wiadomość Yuu. On sam tego nie chciał ale nie bylo innego wyjścia. Lepiej żeby tylko jego w domu napastowali, choć wiedział ze kiedystam pewnie znajdą i mieszkanie Yuu.
"Wrócę do siebie.. " te słowa przebiły jego serce na wylot Wizja tego, ze od jutra bedzie sie widywal z Yuu jedynie w pracy była dla niego jak gwóźdź do trumny.
- Jesteśmy parą, kocham Cię i czuje się za Ciebie odpowiedzialny, Yuu-chan. - poszedł za nim do salonu.
-Dlatego chcę to załatwić sam, nie dlatego, ze tak jak to ujales mógłbyś pogorszyć sprawę. -podszedł do niego od tyłu, kładąc dłonie na ramionach chłopaka.
-Obiecuję, że uporam się z tym jak najpredzej i wszystko wróci do normy. -odparł cicho.
-Nie myśl o tym teraz. Cieszmy się sobą póki możemy. -dodał lekko unoszac kącik ust ku górze równocześnie odwracajac Yuu przodem do siebie.
-I pamiętaj, ze gdyby cos sie działo masz do mnie dzwonić, dobrze? -zapytał patrząc mu w oczy.
-Pewnie, ze tak! -odparł radośnie.
-Wybierz sobie które chcesz. Możesz wziąć więcej niż jedno jeśli nie będziesz się umiał zdecydować. -mówiąc to poszedł w stronę kuchni.
-Mogę Ci dać tez moja kurtkę !-zażartował, śmiejąc się równocześnie wyciągając z lodówki energy drinka.
-Yuu-chan chcesz cos do picia!? -zawołał będąc jeszcze w kuchni.
-O ile sie nie spije to nie. -zaśmiał sie niosąc do salonu sok i otwarta puszkę z energetykiem.
-Proszę. -mówiąc to odstawil picie na stolik.
-Tak myślałem ze to wezmiesz. -spojrzał na zdjęcie, a następnie usiadł na podłodze, plecami opierając się o kanapę.
[Nie zapomnialam tylko wiesz good timing i te sprawy. XDD Poza tym sądzisz ze Takumi zapomnialby o "ucalowaniach"? Bleach please XD]
-Jasne, ze tak. Zrobię sobie dodatkową odbitke. -zapewnił go mężczyzna zapijając słowa energy drinkiem.
-Bo wiesz to jest kwestia dwóch rzeczy. Pierwsza, miałem przed oczami jej obraz zarysowany z Twoich opowieści i Twojego charakteru, który po kimś musiales odziedziczyc, a wątpię żeby była to osobowość ze strony słoniny i babci...-"suki" dokończył sobie w myśli.
-A poza tym. Jak można tak obrażać zmarłą juz kobietę przy jej dziecku ? W dodatku z jednej rodziny. Osobę która dała początek nowemu życiu i zajmowała się Tobą z matczyna troską oraz zapewne robilaby to dalej, aczkolwiek chociaż tego nie widzisz ona nadal Cię obserwuje. -uniósł palec wskazujący ku górze.
-Nikt nie ma prawa tak obrażać Twojej matki i nikt nie odważy się tego zrobić póki tu jestem. -uśmiechnął sie lekko, odkładając puszkę na stolik.
[T_T]
Takumi uważnie go słuchał, chciał powiedziec wiele rzeczy na temat zachowania jego rodziny ze strony ojca, ale nie miał na to siły. Wolał sie cieszyć ze obraz matki Yuu jaki zrodził się w jego głowie był idealny do krótkiego opisu, który opowiedział mu chłopak.
-Musiales być jej oczkiem w glowie. - odparł po chwili zastanowienia podnosząc wzrok w jego strone.
-Na pewno cieszy się widząc ze jej Yuu tak sobie dzielnie radzi na tym świecie. -uśmiechnął się po czym przytulil się do niego.
-Teraz to ja nie pozwolę Ci płakać, kiedy cos bedzie się działo. -Dodał spokojnym i radosnym głosem.
-Nie wątpię, jesteś tego najlepszym dowodem. Zaczekaj, idę na szybko zapalić, żeby nie dymić w mieszkaniu. -odparł wstajac z podłogi, następnie udał sie na balkon.
[przerywamy przymulanie gdyż powinniśmy z dziubka lecieć z tym koksem XDD Yuu to robi specjalnie żeby sie Taku nie zaczął do niego dobierać XDDD]
Takumi wypalił na szybko papierosa, co dało mu możliwość ułożenia myśli w spokoju. Wrócił powolnym krokiem do środka oraz ponownie usiadł na podłodze obok chłopaka.
-Pamiętasz jak chciałeś wiedzieć o czym myślę? -zapytał patrząc w sufit.
-A chcesz wiedzieć o czym teraz myślę? -zapytał lekko unosząc brew, a wzrok przenosząc na chłopaka.
Takumi rozpiął koszulę, siadając okrakiem na kolanach chłopaka.
-Chcę się z Tobą kochać. -oznajmił z łobuzerskim śmiechem.
-Bardzo...bardzo...bardzoo..tego pragnę. -zamruczał nachylając się do jego ucha.
-Chcę wylizać każdy milimetr Twojego ciała. -szepnął muskając językiem jego ucho i szyję.
-Tak bardzo mnie pociągasz, chcę Cię. -mruczał co jakiś czas odrywając się od jego szyi.
-Zboczuch, Hentai, perwert, Takumi, to słowa bliskoznaczne, myślałem się już o tym wiesz. -oblizał wargi, ściągając koszulkę Yuu i rzucając ją na bok.
-Yuu-chan, Yuu-chan, Yuu-chan, w końcu mamy przed sobą już tylko jedną noc, potem będziesz miał dłuższą chwilę spokoju. -dodał składając na jego ustach namiętny pocałunek, a palcami zaczął pieścić jego sutki.
Takumi nie ukrywał niezadowolenia.
-Zajebie. - Wstał i niedbając o swój wygląd poszedł otowrzyć drzwi.
-Yurine? -zapytał zdziwony.
-Kuźwa kobieto aleś sobie moment wybrała...-fuknął zapierając się o framugę drzwi.
-Wiem i nadal jesteś tu mile widziana, ale..ja nawet dzisiaj nie mogę w spokoju uprawiać seksu ze swoim chłopakiem...-odparł zawiedziony spuszczając wzrok.
-Ten dzień jest tragiczny...teraz to i ja potrzebuję pocieszenia...-dodał na koniec.
-Yurine! -poinformował chłopaka.
-Tak przerwałaś...ale zostań, wchodź proszę. -mówiąc to zaprosił ją gestem do środka.
-Olejże tą koszulkę, przecież nie znasz Yurine od wczoraj nie?! Z resztą ja nawet nie wiem gdzie ją rzuciłem! -odkrzyknął w stronę salonu.
-Oprócz mojej kłótni z rodziną Yuu, fotografa z jakiegoś szmatławca i tego, że teraz przerwałaś to CHYBA wszystko ok. -wzruszył ramionami zamykając drzwi.
- Tylko troszkę - zgodził się z nim Ryu po czym wyszedł wraz z nim na zewnątrz i ruszył w stronę stacji metra. Uznał że odprowadzi go mimo wszystko.
-No widzisz, a jednak! Cóż za przypadek! -odparł wieszając jej płaszcz w szafie.
-No i to nie jedno, chyba ze cztery. Dlatego Yuu będzie musiał się jutro ode mnie wyprowadzić...przez jakiegoś debila z prasówki, który sprawi, że jutro będę miał kuźwa 300 spartan pod domem. -westchnął ciężko, idąc z kobietą w stronę salonu.
-Napijesz się czegoś?
-Wie, wie o wszystkim. Dlatego też jest przybity tym faktem tak jak ja. -odparł siadając na kanapie.
-Dzisiejszy dzień trochę mnie podłamał, jeśli mam być szczery. -odparł cicho mężczyzna.
-Ale to nie istotne. Ważne jest teraz, żeby Yuu przebrnął przez ten okres, doświadczając złośliwości prasy w jak najmniejszym stopniu. Także od razu zaznaczam, że też nie musisz się o niego martwić bo nad wszystkim panuje. -dodał spoglądając na kobietę.
-Właśnie tak też chcę zrobić. Wszystko wyjaśnię i dopóki szał nie minie będę się widywał z Yuu jedynie w pracy. Prasa przyczepi się głównie mnie, dlatego, że to ja będę odpowiadał na pytania i wchodził z nimi w interakcję. Yuu musi po prostu chować się w cień przynajmniej do grudnia. Nie odpowiadać na pytania, omijać ich szerokim łukiem. Myślę, że jak się uspokoją, to znowu będziemy mogli stopniowo się spotykać poza pracą i w święta znowu będzie mógł się wprowadzić. Tym razem już na stałe, ale tego mu nie mów bo to niespodzianka. -wyjaśnił wszystko Yurine w najprostszy sposób jaki mógł.
-Wiem, ze wszystkiego zdaję sobie sprawę. W przypadku jakichkolwiek problemów ma do mnie dzwonić. Zawsze mogę się przemknąć, mam już wprawę wiem jak przechytrzyć tych ćwoków czatujących mi pod drzwiami. Najbardziej martwią mnie jego problemy ze snem. Nie będę wstanie cały czas się do niego wymykać. W końcu się zorientują, a im później dowiedzą się gdzie mieszka, tym lepiej. Na początku w ogóle nie będziemy mogli się spotykać. -odparł, wyraźnie podkreślając "w ogóle"
-Wiem, że rozumiesz. Poradzimy sobie. -uśmiechnął się do chłopaka, obejmując go lekko.
-To jest ciasto, które ostatnio spędzało mi sen z powiek. -zaśmiał się Takumi.
-Swoją drogą, co to za album? -zapytał Takumi, spoglądając na stolik.
-Serio? -odparł Takumi w stronę Yruine. Zrzucił delikatnie Yuu z kolan. Wziął płytkę i podszedł do dvd. Kiedy załączył wrócił z powrotem na kanapę, siadając koło Yuu.
-Spokojnie Yuu-chan, zdjęcia też sobie obejrzę. -zaśmiał się spoglądając na chłopaka, wiedząc, że chyba nie za bardzo mu się ten pomysł podoba.
-Dlaczego? -zapytał Takumi, ale niestety odpowiedzi nie otrzymał, gdyż film zaczął się w tym samym momencie.
-Chyba dostanę cukrzycy. -zaśmiał się radośnie mężczyzna, kiedy zobaczył małego, uśmiechającego się chłopczyka.
Na fragment, w którym ojciec wypytywał Yuu o babcię i kuzyna Shirayuki nie powiedział nic. Jedynie mocniej przytulił do siebie chłopaka.
-Boże ten kawał boczku od małego był takim pacanem. -westchnął mężczyzna z lekką irytacją.
-Yurine, do twarzy Ci w kucykach. -zaśmiał się mężczyzna po tym jak skończył się film, patrząc na kobietę z zadziornym uśmiechem.
Mężczyzna zauważył, że chłopakowi zbiera się na płacz, ale nie za bardzo wiedział co ma zrobić w tej sytuacji. Załpał jego dłoń i splótł jego palce ze swoim w mocnym uścisku.
-A szkoda. -zaśmiał się Takumi.
-Może lepiej nie bo jeszcze się zasłodzę na amen. -zażartował. "Yurine, nie pomagasz, nie chcę, żeby płakał. Nie dobijaj go już dzisiaj."
-No to pokaż mi je, z chęcią zobaczę. -uśmiechnął się.
-To tak jak ja, też jestem fotografem z wykształcenia. Studiowałem fotografię w Osace, a potem byłem na stażu w Barcelonie u znajomej z branży mojej babci. Potem jednak wróciłem do Ryusei. -oznajmił Takumi, opowiadając co nie co o swojej przeszłości.
-To dobrze, że masz inspiracje, to bardzo ważne przy takim zawodzie. -dodał z uśmiechem, patrząc w stronę Yurine.
-Byłem, mieszkałem tam ponad rok, miałem mieszkanie z widokiem na Park Güell. Piękne miasto z cudowną architekturą. Wiesz, ja często gdzieś jeżdżę. Zazwyczaj bywam we Francji, na tak zwanych tygodniach mody. Poza tym Lizbona, Londyn, Nowy York. To wszystko wymaga ode mnie praca. -odparł Takumi, przenosząc wzrok na Yuu.
-Skoro nigdy nie wyjeżdżałeś poza Japonię, to trzeba by to zmienić, co? Już ja Ci w tym pomogę. -dodał wesołym głosem.
-To zdjęcie jest śliczne. To gdzie machasz do obiektywu. -wskazał palcem na ową fotografię.
-Tamte czyli jakie? -zapytał Shirayuki czując, że wypadł z tematu.
-A ja wiem kiedy pojedziemy tylko nie wiem czy Ci powiedzieć, czy zachować to dla siebie...hmmm..-odparł uśmiechnięty.
-No widzisz! Modelem trzeba się urodzić. -dodał przyglądając się zdjęciom.
-Ale nadal coś masz z tego uśmiechu. Aa! Te fotografie! To nie, nie pokazał mi ich.
-Polecisz ze mną do stanów do Annapolis, w styczniu, jako osoba towarzysząca na wesele mojej kuzynki.Potem możemy polecieć do Nowego Yorku, pokażę Ci Broadway itp. -uśmiechnął się, patrząc na Yuu.
-Zrobimy sobie takie mini wakacje, we dwójkę, co Ty na to? -zapytał chcąc znać jego zdanie.
-Miała do tego smykałkę. Widać, że lubiła je robić.
-Yurine...Nie krzycz na niego. -odparł przenosząc wzrok na kobietę.
-Proszę. -dodał po chwili.
-Tak, jako osoba towarzysząca. Jestem pewien. Z resztą to Nami powiedziała, że mam Cię wziąć ze sobą. Tak jak wszystkim na zaproszeniach było napisane "wraz z osobą towarzyszącą" tak na naszym było "Shirayuki Takumi i Nakami Yuu". -oznajmił mu mężczyzna.
-Moja rodzina polubiła Cię już z samych opowiadań Rena, który jest rodzinną plotkarą.
-Dobrze, oczywiście, że dobrze. Właściwie, to moja mama do mnie dzwoniła ostatnio. Tak się nazywa moja kuzynka. Nami Shirayuki, właściwie to za niedługo Nami White. Tak będzie. Nic nie popsujesz. Czemu miałbyś coś popsuć? Będę cały czas przy Tobie. Z resztą po dwóch godzinach wyszyscy goście odlecą w kosmos. W końcu to wesele. -ucałował go w policzek.
-Nic nie popsujesz, nie oceniaj się tak krytycznie, proszę.
-Mówiłem Ci, że możesz zostać u nas, no ale jak chcesz. Musisz kiedyś przyjechać na dłużej. -odparł z uśmiechem.
-Dzwoniła, jeśli chodzi o Ciebie to pytała się co u Ciebie słychać i żebym Ci powiedział, że ciasto było naprawdę dobre, tylko Ren zrobił taki hałas, że nie była pewna czy dosłyszałeś. Widzisz? Mówiłem. Zaczyna mieć wyrzuty sumienia. Będzie dobrze, Yuu-chan.
Takumi odprowadził Yurine do drzwi.
-Dzięki, mieliśmy dzisiaj naprawdę ciężki dzień, ale przyjedź, pokażemy Ci Ryusei i w ogóle. -uśmiechnął się do niej, podając kobiecie płaszcz.
Prześlij komentarz