TAKUMI SHIRAYUKI
URODZONY: 14 listopada 1984r. (28 lat)
WZROST: 181 centymetrów
WAGA: 60 kilogramów
MIEJSCE URODZENIA: Seul
MIEJSCE ZAMIESZKANIA:Ryusei
HISTORIA:
Takumi urodził się czternastego listopada w najbardziej burzowy dzień w Seulu. Kilka miesięcy później wrócił razem z rodzicami oraz bratem bliźniakiem do Japonii, gdyż tak naprawdę mieszkali w Ryusei, a w Korei byli tylko po to, żeby złożyć wizytę rodzinie matki dzieci – Wang Ji Hyo, która zaś z zawodu jest śpiewaczką operową, a od czasu do czasu gra w filharmonii na altówce. Ojciec Takumiego – Akira Shirayuki jest za to florystą prowadzącym kwiaciarnie. Niby sprawiają wrażenie przeciętnej rodziny, aczkolwiek kiedy zajrzy się jeszcze jedno pokolenie w tył zaczynają się schody. Babcia Takumiego – Inoue Shirayuki jest jedną z tak zwanych „ważnych osobistości” w mieście. Z wykształcenia jest ona projektantką i do dziś pomimo jej wieku odbywają się pokazy z nowymi kreacjami, które na bieżąco tworzy. To ona rozsławiła Ryusei w świecie mody. Ma również oprócz tego, własny butik, studio fotograficzne, w którym doskonaliła swoje umiejętności duża część fotografów, a wszelkie sesje zdjęciowe odbywają się właśnie tam, gdyż jest to najbardziej profesjonalne oraz największe studio w całym mieście, do tego dochodzi jeszcze agencja zatrudniająca początkujących modeli oraz modelki. Dlaczego to takie istotne? Otóż jej syn wyprał się przejęcie tego wszystkiego co osiągnęła Inoue oraz zajęcia się projektowaniem. Nie chciał się w to bawić, a poza tym jego pasją było tworzenie dzieł sztuki z kwiatów, nie materiału. Tak więc jej prawą ręką został nie kto inny jak Takumi. Chłopak od małego był pod opieką babci tak samo jak jego brat z tą różnicą, że Rinowi w ogóle nie podobało się zamieszanie. Dlatego też kiedy tylko Takumi wykazał minimalne zaangażowanie Inoue natychmiast to zauważyła i zaszczepiła w nim miłość do modowego świata. Z czasem kiedy Shirayuki podrósł babcia zaczynała go uczyć wszystkiego co będzie mu potrzebne do tego aby zostać jej godnym następcą. Jako nastolatek uczył się projektować, szyć i zarządzać biznesem. W wolne dni przebywał z Inoue. Towarzyszył jej w ważnych spotkaniach, sesjach, konkursach, wywiadach do gazet czy telewizji, a na pokazach nawet wychodził z nią na wybieg już jako mały chłopczyk posłusznie trzymając babcie za rękę. Po to, żeby każdy zobaczył jak wygląda przyszły gigant mody. Media przyglądały się jego poczynaniom, ludzie mogli obserwować jak z każdym występem przy boku starszej Shirayuki Takumi rósł coraz bardziej i stawał się dojrzalszy. Podczas studiów z zakresu fotografii mężczyzna powoli zaczynał odciążać swoja babcie z poszczególnych zajęć, aby ta mogła skupić się jedynie na projektowaniu. W związku z tym w wieku dwudziestu lat przejął studio fotograficzne. Ustalał terminy sesji, dbał o to, aby sprzęt był sprawny i żeby wszystko było na miejscu, zapięte na ostatni guzik.
Lecz praca to nie wszystko. W jego rodzinie wszyscy zawsze żenili się w młodym wieku, nie dziwota, że gdy obaj bracia skończyli dwadzieścia pięć lat oczekiwano po nich, że jak najszybciej znajdą sobie żonę i spłodzą potomków. Cóż, problem tkwi w tym, że ani jednemu ani drugiemu specjalnie się do tego nie paliło. Rin był zbyt zabawowy i nie wystarczająco dojrzały w dodatku wolał skupić się na karierze niż zakładaniu rodziny, zaś Takumi najzwyczajniej w świecie wolał żyć sam. Nie uśmiechało mu się mieszkać pod jednym dachem z partnerką. Wolał, że gdy wreszcie dostaje trochę wolnego czasu przychodząc w środku nocy do domu być sam i porządnie wypocząć zamiast znosić kogoś kto po powrocie zapewne zasypywałby go masą pytań i wymagał uwagi jak i czułości z jego strony. Podobało mu się takie życie jakie miał. Jego tryb był dość…hulaszczy. Miał całą masę tak zwanych „partnerek na jedną noc”, z resztą to się tyczyło również mężczyzn. Shirayuki nie ograniczał się w kwestii romansów, kiedy tylko ktoś mu się spodobał on od razu próbował tą osobę uwieźć swoim zimnym nieco przerażającym wzrokiem. Każda kobieta czy też mężczyzna, która uległa jego urokowi już po kilku dniach stawała się dla niego bezużyteczna. Nie chciał miłości, on po prostu uwodził ludzi. Jednakże ku zdziwieniu wszystkich pewnego dnia Takumi oznajmił wszystkich wszem i wobec ze stuprocentową obojętnością, że się żeni. Jego narzeczona Reiko Matsumoto była piękną kobietą o delikatnych rysach twarzy. Na co dzień była nauczycielką w prywatnym liceum w dzielnicy Mibuya. Z opowieści Reiko wynikało na to, że poznali się w studiu. Jej siostra Megumi Matsumoto była początkującą modelką i bardzo chciała, żeby siostra wspierała ją podczas pierwszej sesji. Megumi poznała ich ze sobą w momencie kiedy Takumi przyszedł sprawdzić jak radzi sobie „nowy nabytek” agencji. Na miesiąc przed ślubem stało się jednak coś dziwnego . Narzeczeni z uśmiechem na twarzach, trzymając się za dłonie oświadczyli, że właśnie się rozstali, a ceremonia zaślubin została odwołana. Rodzina Shirayuki oraz Matsumoto była tak zszokowana tym co zobaczyli, że po fakcie nawet nie dopytywali co się stało. Dlaczego tak nagle para, która dzieliła jedno mieszkanie i sprawiająca wrażenie szczęśliwych zerwała ze sobą bez żalu do żadnej ze stron? Tego nikt nie wie oprócz ich samych. Jedno było wiadome, Takumi wrócił do dawnego trybu życia, a grona osób, które umieją przemówić mu rozsądku dołączyła jego była narzeczona, a teraz najlepsza przyjaciółka- Reiko.
AKTUALNIE:
Shirayuki po skończeniu studiów wykupił mieszkanie w dzielnicy Mizuki. Zrezygnował z apartamentu znajdującego się w Kazeki, gdyż po prostu miał dość otoczenia z tamtej dzielnicy. Przeważnie ludzi stamtąd spotykał na co dzień w pracy, tak więc nie chciał mieć z nimi nic więcej wspólnego. Wolał wynająć duże mieszkanie w Shikoru i patrzeć jak miasto tętni przeciętnym życiem, niż męczyć się wśród bogaczy z Kazeki.
Dodatkowo wypadałoby wspomnieć, że od jakiegoś czasu Takumi nie mieszka już sam. Na okres próbny wprowadził się do niego Yuu Nakami, chłopak Shirayukiego, który z pewnością zagości tam na dłużej. Wiąże się to również ze zmianą trybu życia mężczyny. Zaczął częściej wychodzić z domu, a każdą wolną chwilę stara się poświęcić chłopakowi. Jest to jego pierwszy związek odkąd zerwał zaręczyny z Reiko, która za to teraz trzyma kciuki za to aby jego szczęście tak szybko się nie skończyło.
Rzadziej za to spotyka się z rodziną. Nie ma teraz już tyle czasu co wcześniej. Chihaya aktualnie znajduje się w Londynie, na studiach, a Ren wciąż buja w obłokach pomagając Takumiemu w utrzymaniu rodzinnego interesu, kiedy ten musi gdzieś wyjechać.
Co do swojej kariery to przejął już większość działalności swojej babci. Został szefem agencji, w której ma własne biuro i centrum swoich poczynań, nadal zajmuje się studiem oraz pomaga w zarządzaniu butikiem Inoue. Dzięki temu jego babcia mogła się w stu procentach poświęcić projektowaniu nowych kolekcji. Na pokazy Takumi zawsze jeździ wspierać swoją babcię, gdyż wie, że każdy pokaz może być jej ostatnim, a jest ona dla niego bardzo ważną osobą.
Ma również problemy ze zdrowiem. Przez pewien wypadek w skutek, którego został pchnięty nożem w brzuch, a jego odporoność jest teraz dużo słabsza, przez co stał się bardziej podatny na choroby.
WYGLĄD:
Jeśli chodzi o budowę to Takumi nigdy nie miał ciała kulturysty. Zawsze był wyższy i chudszy od reszty swoich rówieśników. Nigdy nie mógł pochwalić wyrzeźbionym na brzuchu kaloryferem, a w dodatku był właścicielem długich szczupłych jak patyki nóg. Jest człowiekiem o który przeważnie ma kamienny wyraz twarzy. On prawie nigdy się nie uśmiecha, tylko przy najbliższych można zobaczyć, że naprawdę z czegoś się cieszy. Coś co jest jego wyjątkową cechą, która wyróżnia go spośród innych ludzi to na pewno spojrzenie. Często ludzie przez nie boją się go zaczepiać, aczkolwiek z drugiej strony to właśnie dzięki temu lgnął do niego jak głupiec w pułapkę. Jest ono mroźne, wręcz przerażające, ale na swój sposób uwodzi do tego stopnia, że ciężko odmówić mężczyźnie choć najmniejszej zachcianki.
Zazwyczaj jest ubrany bardzo schludnie i przede wszystkim modnie. W końcu musi dawać dobry przykład w swojej branży. Często nosi koszule oraz różnorakie marynarki. No cóż, to jego babcia nauczyła go, że mężczyzna najlepiej wygląda w koszulach, porządnych dżinsach i marynarce. Jednakże na co dzień nosi zwykły T-shirt i rozciągniętą bluzę. W tym czuje się najlepiej i najswobodniej.
Jeśli chodzi o budowę to Takumi nigdy nie miał ciała kulturysty. Zawsze był wyższy i chudszy od reszty swoich rówieśników. Nigdy nie mógł pochwalić wyrzeźbionym na brzuchu kaloryferem, a w dodatku był właścicielem długich szczupłych jak patyki nóg. Jest człowiekiem o który przeważnie ma kamienny wyraz twarzy. On prawie nigdy się nie uśmiecha, tylko przy najbliższych można zobaczyć, że naprawdę z czegoś się cieszy. Coś co jest jego wyjątkową cechą, która wyróżnia go spośród innych ludzi to na pewno spojrzenie. Często ludzie przez nie boją się go zaczepiać, aczkolwiek z drugiej strony to właśnie dzięki temu lgnął do niego jak głupiec w pułapkę. Jest ono mroźne, wręcz przerażające, ale na swój sposób uwodzi do tego stopnia, że ciężko odmówić mężczyźnie choć najmniejszej zachcianki.
Zazwyczaj jest ubrany bardzo schludnie i przede wszystkim modnie. W końcu musi dawać dobry przykład w swojej branży. Często nosi koszule oraz różnorakie marynarki. No cóż, to jego babcia nauczyła go, że mężczyzna najlepiej wygląda w koszulach, porządnych dżinsach i marynarce. Jednakże na co dzień nosi zwykły T-shirt i rozciągniętą bluzę. W tym czuje się najlepiej i najswobodniej.
CHARAKTER:
Takumi jest typem, który charakterem kompletnie nie pasuje do swojej rodziny. Tak jak wszyscy są niepoprawnymi wiecznie uśmiechniętymi optymistami tak mężczyzna jest zupełnym tego przeciwieństwem. W większości przypadków jest bardzo prostolinijny i nie cierpi kiedy ktoś owija w bawełnę. Poczucie humoru zyskuje tylko kiedy będzie już po kilku mocnych piwach, tak samo jak większość zachowań podobnych do jego rodziny zyskuje po pijaku, ale to chyba jak każdy kto schleje się w trupa. Nienawidzi lizusów jak i ludzi którzy boją się wyrażać swoją opinię ze względu na innych. Zdarza mu się zażartować, ale głównie są to ironiczne dogryzki. Nigdy nie uważał, że jest samotny. Fakt, mieszka sam, ale nigdy nie nazwałby tego samotnością. Jemu się to podoba, nikt nie wchodzi mu w drogę. Ogólnie bywa zimny niczym jego wzrok i oschły do granic możliwości. Mało mówi i zazwyczaj ogranicza się do ciętych ripost. Bywa złośliwy i zamknięty na argumenty innych. Jest zabójczo szczery, mówi to co myśli dobrze wiedząc, że może to sprawić przykrość innym. Jednym zdaniem, istny . Doskonały na szefa. (w sumie jakby nie patrzeć, już nim jest.) Lecz pod każdą skorupą coś się kryje. Ten nikim ani niczym nie przejmujący się twardziel potrafi zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Kiedy nikt nie patrzy lub, gdy jest w otoczeniu najbliższych staje się całkiem znośny. Oczywiście nie spodziewajmy się nagle gigantycznej zmiany. Wcale nie stanie się potulny jak owieczka. Będzie może jedynie bardziej opiekuńczy, pomocny, bardziej rozmowny. No, ale cóż czasem nawet on musi wyjść ze znajomymi na piwo czy koncert, co jak co, ale on też jest potrzebuje trochę uwagi czy towarzystwa. Ważne dla niego osoby bardzo dobrze o tym wiedzą i idealnie wyczują moment, w którym Takumi potrzebuje bliskości drugiego człowieka mimo, że nigdy się do tego nie przyzna. W końcu i tak mimo wyjątkowo silnego charakteru nadal jest tylko słabym człowiekiem. Jest zamknięty na obcych ludzi. Trzyma się tylko z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Jednakże, modelki, modele, projektanci czy też fotografowie, którzy z nim współpracują nigdy nie narzekają. Uważają go za sumiennego w pracy, zdolnego do poświęceń, sprawiedliwego i dobrego szefa, aczkolwiek jest bardzo wymagający i nie toleruje lenistwa czy też braku przykładności. Nikt przy nim nie może spocząć na laurach, inaczej skończy się to dla takiej osoby w bardzo niekorzystny sposób. Dla niego praca jest bardzo ważna, w końcu poświęcił jej za dużo czasu, żeby to wszystko miało się teraz zmarnować.
CIEKAWOSTKI:
~*~Ze względu na pasję swojej matki, Takumi w młodości uczył się gry na skrzypcach i fortepianie. Do tej pory pamięta jak się gra lecz nie ma na to ani czasu, ani warunków czy chęci.
~*~Uwielbia czekoladę. Miał kiedyś w domu nawet czekoladową fontanne lecz wylądowała ona gdzieś w otchłaniach składzika. Aczkolwiek w jego szafce ZAWSZE jest choć jedna paczka Pocky.
~*~Pali jak smok. Zaczął przez to, że jego praca wywierała na nim zbyt duży stres, a jedyną wymówką na krótką „przerwę” było tak zwanę „idę na fajkę, zaraz wracam” Jego ulubionymi papiersoami są Marlboro menthol lights oraz Black Devil.
~*~Ma w domu Shishe, aczkolwiek pali ją głównie z melisami zamiast tytoniu ze względu na to, że często siedzi przy Shishy ze swoją siostrą, która nie pali, a i on nie chce, żeby zaczęła.
~*~Nie wyobraża sobie mieszkać w mieszkaniu bez dużego balkonu.
~*~Nigdy się do tego nie przyzna, ale lubi robić za niańkę.
~*~Ze względu na pokazy trochę podróżuje.
~*~Nie lubi psów, łagodnego jedzenia, jeździć metrem i konno.
~*~Nie pije kawy. Zastąpił ją sobie energetykami, które za to
może pić jeden po drugim.
~*~ Ma bliznę na brzuchu.
~*~Może i nie lubi kawy, ale za to kocha dobrą herbatę. Można znaleźć u niego w domu prawie każdy rodzaj. Jego ulubione to kaktusowa Yerba Mate i Mleczny Oolong. Nie lubi też pić herbaty w kubkach. Wyjątkiem jest Yerba przy której ma się specjalny wysoki kubek z metalową słomką, na której końcu jest coś w rodzaju sitka zapobiegającego przedostaniu się drobinek wewnątrz słomki. Poza tym, kiedy tylko może pije herbatę w czarkach.~*~Nie pije kawy. Zastąpił ją sobie energetykami, które za to
może pić jeden po drugim.
~*~ Ma bliznę na brzuchu.
OD AUTORKI:
Witam wszystkich i każdego z osobna. ^^ Liczę na ciekawe wątki i jestem chętna na wszelkie powiązania. Mam nadzieje, że moja postać wam się spodoba. Nie wiem jak Takumi, ale ja nie gryzę, więc piszcie śmiało ;3
Twarzy Shirayukiemu użyczył Yu Ha Min.
2 874 komentarze:
«Najstarsze ‹Starsze 1801 – 2000 z 2874 Nowsze› Najnowsze»-Wiesz co Taku? Dochodzę do wniosku że bardzo lubisz się ze mną droczyć.-mruknął siadając.-A ja nie rozumiem dlaczego.
-To się ze mną nie drocz. Nie lubię tego! Nie wiem kiedy jesteś poważny, a kiedy się ze mną droczysz...-popatrzył gdzieś w bok.
-Po prostu tego nie lubię...czuję się wtedy jak idiota...-mruknął spuszczając wzrok.
Um...no...dobrze...tylko...widzisz jak to się kończy...
-Taa...mniej więcej.-mruknął.
-Um...po prostu hamuj się i...-ułożył usta w geście oczekując pocałunku.
-tak...jestem głupkiem którego kochasz.-roześmiał się-jak to się stało że pokochałes takiego dzieciaka jak ja?-powiedział dramatycznym głosem nie przestając się śmiać.
-Hmmm? Czemu pytasz? Co sobie znowu ubzdurales w tej swojej główce?-spytał zmartwiony i trochę rozbawiony. Przyzwyczaił die już że mężczyzna wymyśla czasem niestworzone głupie rzecz-Taku przez ostatnie pół roku byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. W końcu poczułem że żyje, poczułem szczęście. Tutaj, w naszym mieszkaniu, przy tobie. czuje się najbardziej wolny.
-głupek. Nie obchodzi mnie ile jesteś ode mnie starszy. To nie ma znaczenia. Dla mnie i tak jesteś młody, piękny i seksowny.-przybliżył się do ukochanego wtulając się w niego.-jestem aż tak inny, dziwny dlatego że mając 20 lat jestem szczęśliwy będąc z mężczyzną którego kocham i który kocha mnie? To aż tak dziwne że wolę bycie w stałym związku od bycia dmuchanym przez kogoś innego średnio co tydzień? To aż takie inne że cieszy mnie praca w której jestem dobry i ludzie mnie chwalą?
-tak, tak rozumiem. Ja nie potrzebuje się wyszalec.-wyjaśnił.-no wiesz Taku...sęk w tym że ja potem leżałem zapłakany i obolały u Yurine po czym 2 dni byłem w szkole po czym znów ktoś mnie pieprzył. Więc wypadało średnio co tydzień.-szepnął.-więc rozum że teraz jestem najbardziej szczęśliwy.
-przepraszam. Nie denerwuj się.-uśmiechnął się-Taku przypominam ci że się różnimy. Zdecydowanie wolę to co mam teraz od imprez i seksu z kim popadnie.-wyjaśnił.
-nie wiem...Taku...ja...nie wiem ale...chyba my...nie bylibyśmy razem...przy dobrych układach przespalibysmy się parę razy...Taku ale powstrzymałes się...więc jest ok...nie martw się...jest ok.
-Wiem...domyślam się...przespalibysmy się 8 razy...i bym ci się znudzil...-pokrecił głową-ale nie mówmy o tym...
-i to nie jest jedynie seks...-mocniej się do niego przytulil.-kocham cię. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszę że się wtedy powstrzymałes.
-w takim razie możemy się cofać.-zasmial się.-kochanie...? Chodźmy spać.
-tak. Jutro będziemy z tym walczyć.-uśmiechnął się kładąc się na łóżku.-dobranoc.
-Hmmm?-mruknął obracając się w jego stronę.-kochanie...jeszcze 5 minutek...
-dobrze...polezmy sobie.-uśmiechnął się.-Taku...masz gorączkę?
-przecież czuję że jesteś cały rozpalony. Znowu. Dzisiaj leczysz w łóżku. Sam się wypakuje.-powiedział od razu.
-wacaj do łóżka. Zostajesz dzisiaj w domu.-wstał z łóżka.-jesteś chory. Dobrze rozpakujemy razem ale wacaj do łóżka.
Ubrał się w ciepły dres po czym poszedł do kuchni i zrobił mu gorącą herbatę.-Brałeś jakieś leki?-spytał wchodząc do sypialni.
-Taku...a może jednak powinienem zadzwonić po lekarza?-spytał kładąc kubek na szafce nocnej. Dotknął policzkiem jego czoła.-Zrobię ci zimny okład.-powiedział i skierował się w stronę łazienki."Prawdę mówiąc ja sam nie czuję się najlepiej. Zawsze jesteśmy blisko siebie...jakieś zarazki mogły przejść..." rozmyślał a kiedy wszedł do łazienki zakaszlał.
-Hm?-pobiegł do sypialni i podtrzymał mężczyznę.-Taku? Zawieźć cię? Mam prawko, wiesz? Umiem prowadzić.-zakasłał.-Bardzo źle się czujesz?
-Jadę z tobą.-oznajmił przebierając się w bardziej wyjściowe ubrania.-Skoro jest aż tak źle...to jadę z tobą, jasne?
-To taksówka czy mogę prowadzić?-spytał idąc za mężczyzną.-Martwię się, dlatego chcę jechać.
-spokojnie. Jeżdżę dobrze.-zapewnił otwierając buty i kurtkę.-nic nam nie będzie.
-może masz rację. Przy okazji sam pójdę do lekarza.-mówiąc to wyszedł na korytarz.-i tak się będę martwił, nie ważne co powiesz, wiesz o tym prawda?
-Taku...i tak się będę martwił. Nigdy wcześniej nie było aż tak źle.-mruknął. Kiedy wyszli z windy Yuu ponownie zakasłał.-chyba mnie zaraziłes.-uśmiechnął się.
-wiesz że masz obniżona odporność...powinieneś na siebie uważać...-wsiadł do samochodu i zapiął pasy.-ostatnio palisz więcej a miałeś ograniczyć. Coś sie stało?-spytał ruszając.
-ale miałeś ograniczyć.-zauważył kiedy stanęli na światłach.
-to może znajdziemy jakieś zastępstwo za papierosy?-spytał sprawnie parkujac pod szpitalem.
-tak trochę źle się czuję...musiałem się od niego zarazić.-mruknął.-bo ograniczył. Ale...potem zaczął więcej...-szepnął.-bardzo z nim źle proszę pani?-spytał po czym zakaslal.
-rak prawda?-spytał wyraźnie smutnym głosem.-staram się żeby jakoś o siebie dbał. Je regularnie i ubiera się cieplej ale...bardzo dużo pali...-mruknął.
-dziękuje. Tak wiem ale on ma nawet coraz częściej nawet zwykła grypę...ja już ..mówiłem mu że w końcu może mieć przez to nowotwór ale mnie nie słuchał...
-dobrze...dziękuje...-wyszedł na korytarz i usiadł na krześle."martwię się o niego...obiecał przestać...nawet jeśli będzie miał raka...zostanę przy nim ale...nie chce żeby był chory."
pokiwal niepewnie głową.-dobrze.-poszedł do sali w której leżał mężczyzna.-lepiej się czujesz?-spytał siadając przy łóżku.
-no to na pewno. Mówili ci coś?-spytał że smutkiem w głosie.-ją mam zwykła grypę...-dodał.
-nic ci nie mówili? Mi mówili...mówili że możesz mieć raka...nawet jeśli nie teraz...to przy twoim trybie życia to...to tyko kwestia czasu.-szepnął.-un...ja sobie poradzę...ale...jak wyjdziesz to rozpakujemy moje rzeczy.
Zakrył usta dłonią a po policzkach spływały mu łzy."oczywiście że chce żeby żył...chcę...z nim być..."-Takumi glupku! Idiota! Miałeś mnie nigdy nie zostawić. Masz ograniczyć rozumiesz? Bo co je zabore! I będę ci dawał tylko rano i wieczorem.
-glupek. Ale lepiej późno niż wcale.-zatrzymał jego dłoń przy swoim policzku.-obiecujesz? Że ograniczysz? Ze nigdy mnie nie zostawisz?
-Takumi...do czyjej śmierci? Glupku...nie chce widzieć twojej śmierci.
-no dobrze...ale teraz się połóż. Bo lekarz zaraz przyjdzie.-przytulić się jeszcze do niego.-bo na ślub musisz być zdrowy a to za niedługo.
-i tak nie zasne ale dobrze na noc wrócę do domu.-przytaknal.-mam na ciebie czekać z rozpakowaniem swoich rzeczy?
-dobrze postaram się przespać i wypaść dobrze na jutrzejszej sesji. A ty masz mi tu ładnie odpoczywać. Skoro tak bardzo chcesz mi pomoc to poczekam.
-dobrze kochanie.-uśmiechnął się do niego.-zdrowiej mi tu szybko a ja się będę zbierał.-mówiąc to wstał z krzesła i skierował sie w stronę drzwi.
Yuu postanowił zrobić mężczyźnie niespodziankę. Ułożył w salonie ciasto czekoladowe i na chwilę wyszedł z domu zauważając że skończyły się pocky.
Chłopak wrócił po dobrych 15 minutach. Otworzył drzwi i wszedł do środka.-więc jeszcze go nie ma...-mruknął zadając mieszkanie w takim stanie w takim je zostawił. Zdjął buty i kurtkę po czym poszedł do salonu.-taaa skoro ciasto tu nadal stoi to znaczy że jeszcze go nie ma...
Chłopak najpierw się wystraszył ale widząc uśmiechniętego mężczyznę sam zaczął się śmiać radośnie.-okairi. No upiekłem w końcu obiecałem-przypomniał.-już się lepiej czujesz?
-brawo.-objął go i pocałował namiętnie.-twoja nagroda.-uśmiechnął się delikatnie oblizujac usta.-no i oczywiście ciasto.
-no Taku co za komplementy.-zasmial się.-jak wychodzisz ze szpitala to jesteś taki milutki.-dodał.-jakbyś całkiem rzucił to musiałbym pomyśleć o jakiejś specjalnej nagrodzie.
-bo tęsknię za tobą, może dlatego.-pokazał mu język niczym małe dziecko.-spokojnie wytrzymam bez tego zapachu. Poza tym zawsze możesz palić shishe.-roześmiał się.-no tylko jeszcze nie wiem co by tą specjalną nagroda mogło być. Jeszcze ci wisze sesje za ten zakład świąteczny.
-co ty znowu masz za myśli zboczuszku?-spytał wciąż się śmiejąc.-nagroda dla ciebie...dla takiego zboczucha...hmmm...-udał się się zamyśla.-no a poza tym kochanie teraz już po obudzeniu będziesz widział mnie.
-wiesz Taku...chyba nie chcę wiedzieć o czym ty tam sobie myślisz...-mruknął rozbawiony.-mieszkanie wynajmowałem więc nic nie muszę robić. Klucze już oddałem. No, rozpakujmy mnie.
-pewnie znowu coś nieprzyzwoitego.-roześmiał się.-nie. Z mieszkaniem bylo najmniej kłopotów.-powiedział wchodząc do pokoju za mężczyzną.
-no znając ciebie.-zachichotal biorąc drugie pudło z ubraniami i idąc za mężczyzna.-a będzie miejsce na te wszystkie ciuchy?
Chłopak wszystkie ciuchy miał albo poskładane albo na wieszakach więc układanie szło sprawnie.-no...chyba się pomieści. Ale zakupów przez jakiś czas nie robimy.
-teraz moje graty z biorą. To tylko jedno pudło nie ma tego dużo.-mówiąc to ruszył po karton.
Chłopak szybko rozpakowal pakunek i wyjął chustke.-dziękuje.-wybuchł śmiechem.-jestem...i nie mam zamiaru się stąd ruszać. Ta arafatke też chcesz zrzucić z balkonu?-spytał wciąż się śmiejąc.
-nie! Zatrzymaj się!-roześmiał się.-za wiele się zmieniło od tamtego czasu żeby to powtarzać-wybuchł śmiechem.-na przykład już się nie wstydzę wspólnej kąpieli.
-masz rację. Wiele rzeczy się zmieniło...wiemy o sobie więcej...i w ogóle...i...media już prawie nam odpuściły no i...nareszcie mieszkamy razem.
-no i widzisz jednak mieszkasz. I cieszę się że padło na mnie.-odparł siadając mu na kolanach przodem do mężczyzny.
-Hmmm...a więc...cieszę się że to właśnie we mnie się zakochałes.-poprawił się.
-już mi lepiej. Odpocząłem i już jest ok.-uśmiechnął się-no oczywiście najbardziej cieszysz się z ciasta...
-no jasne. Ciasto jest lepsze ode mnie.-roześmiał się pokazując mu język.-jest seksowniejsze, lepiej całuje i w ogóle.-dodał ewidentnie się z nim droczac.
-Hmmm-udał że się zastanawia-może w takim razie powinieneś zamieszkać z ciastem, kochać się z ciastem...na to jest jakąś nazwa?
-to jest raczej czekofila-roześmiał się-wątpię że będziesz je miał.-pocałował go namiętnie-nie przegram z ciastem.
-masz ciasto nie marudź-roześmiał się.-mhm...czyli nie muszę być zazdrosny o ciasto i mogę je spokojnie pięć?
-no...skoro ciasto da ci więcej szczęścia niż ja...-ponownie złożył na jego ustach nsmienty pocałunek. Gdy się od niego odkleil oblizal usta w kuszący sposób.
-czyli nie zostawisz mnie dla ciasta?-roześmial się.-Taku...a co z sesjami? Już i tak makijazystki się na mnie dziwnie patrzą..
-ale ją się głupio czuję jak się tak mi przyglądają.-mruknął.-no...zamawiamy pizzę?
-no zamowmy...dawno nie jadłem a mam ochotę...a potem...wykąpmy się razem...dobrze?
-obojętnie...może hawaii? Z awansem...na słodko-zaproponował z uśmiechem.
-nie no...po prostu lubie słodkie jedzenie...i picie...i w ogóle.-wzruszył ramionami.
-mhm...nie dostanę.-uśmiechnął się.-za pół godziny? Tak jak wtedy gdy pierwszy raz zamawialismy? Co tak pięknie nam przerwano.
-no i niepotrzebnie się denerwowałes...przecież nic takiego się nie stało...-z powrotem wgramolil się na kolana mężczyzny.-nie mogę się doczekać kiedy wyjadę poza japonię.
-no tak poza azję. Na pewno będzie fajnie. Nigdy jakoś nie miałem okazji być na weselu...-mruknął wtulajac sie w mężczyzne.
-tak! Jestem niedopieszczony i chce się potulic.-mruknął.
-po prostu mnie potul zboczuchu.-zasmial się.-goście od pizzy po prostu mają wyczucie czasu.
-a co? Dzisiaj chcesz coś więcej kochanie?-spytał.
-no tak...4 dni beze mnie i biedny jesteś napalony i niedopieszczony...-roześmiał się.
-ja chce się potulic. Nie jestem takim zboczuchem jak ty.-mruknął wtulajac się w niego. Następnie wybuchając śmiechem.
-po prostu się cieszę. No i nawet ja się trochę stęskniłem.-pomizial mu szyję nosem.-mam chłopaka zboczucha. I nie przeszkadza mi to. Jakbyś nie był zboczuchem to nie było by tak samo.
-W takim razie jestem bardzo słodkim i seksownym kotkiem-roześmiał się.
-tak wiem. I już mnie tak to nie zawstydza-uśmiechnął się. Nagle ktoś zaczął natarczywie dzwonić do drzwi.
-spokojnie!-krzyknął śmiejąc się głośno.
-jak zawsze kochanie. To jak rzucasz całkiem palenie i mam myśleć nad specjalną nagrodą-spytał siadając wygodniej na kanapie.
-mhm...tylko nie wiem co by ta nagroda mogło być...-zamyślił się.
-Hmmm w takim razie mam dla ciebie nagrodę która na pewno ci się spodoba.-odparł kiedy mężczyzna wrócił do pokoju.
-nie powiem ale na pewno ci się spodoba-zapewnił.-więc się musisz starać.
-hmm jak już będę pewny że rzuciłeś to wtedy dostaniesz swoją nagrodę.-uśmiechnął się niewinnie.-no miał...ale mówił że jest strasznie zajęty.
-tak bądź cierpliwy. Na pewno ci się spodoba.-uśmiechnął się biorąc od niego talerz.-no...raczej praca. Wiele osób ma wtedy urlopy itp.
-oj...dasz radę.-roześmiał się.-no tam w tym czasie przyjeżdżają całe rodziny.
-tak...pamiętam to. To było zaraz po tym jak wyszedłes ze szpitala.-uśmiechnął się biorąc gryza pizzy.
-no to było wtedy. Pamiętam poszedłem się umyć.-wyjaśnił.-no jak leci coś ciekawego to można włączyć.-przytaknął.
-nie...raczej nie...kiedyś bałem się jeszcze że zostanę sam. A tak to już chyba wszystko.-zamyślił się.
-o niczym...-uśmiechnął się biorąc się za jedzenie pizzy.-zastanawiam się nad jakimś prezentem ślubnym dla twojej kuzynki.
-więc może po prostu damy pieniądze? Teraz dość często wybiera się to rozwiązanie.-zaproponował.-chrzestnym? Byłbyś szczęśliwy prawda Taku? Poczułbyś się jak ojciec.. -uśmiechnął się do niego promienie, biorąc kolejny kawałek pizzy.-tak lubisz dzieci...
-No ale po części byłbyś ojcem...-uśmiechnął się.-No nie naburmuszaj się tak.-oparł głowę o jego ramię.-Kocham cię.
-Nie wcale.-roześmiał się i położył na kanapie kładąc głowę na kolanach mężczyzny.-Taku...Wykąpmy się dzisiaj razem.-poprosił. "Jest już późno, ja się najadłem i pizze możemy zostawić na śniadanie"
-Taku, coś się stało? Masz taki smutny wzrok. I nawet nie mów że nic się nie stało.-pogroził mu palcem podnosząc się z jego kolan.
-aha, jasne.-mruknął.-Ja wiem że się o mnie martwisz i wielu rzeczy po prostu nie chcesz mi mówić...ale proszę...jeżeli coś się dzieje o mi mów, dobrze?
-mhm...chciałbym zawsze umieć poprawić ci humor...coś złego dzieje się w pracy?-spytał łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę łazienki."mimo że to tylko 4 dni to stęskniłem się za nim...może proszę o to zbyt często...ale chcę się z nim wykąpać."
-nie chcę! Tu mi jest dobrze. Pogadam z nim i jakoś go przekonam że jest to niepotrzebne. Nie chce się przeprowadzać.-pokręcił głową.-nie chce. Nie chce zrywać naszego kontraktu i w ogóle nie podoba mi się ten pomysł że stanami.
-ale ja chcę się rozwinąć TUTAJ a nie w stanach. Chcę zostać z tobą. No i już nie przesadzaj bo by się o mnie nie bili. Spełnia swoją rolę ale ją chcę zostać tutaj z tobą. A on nie spytał mnie o zdanie.
-a co chcesz żebym jechał? Pytam mojego chłopaka nie szefa. Wiem że tu też mogę się rozwinąć, więc nigdzie nie chce się przeprowadzać.-mruknął.-pogadaj...
-no widzisz wszystko i tak wyjdzie na plus. Tutaj też mogę się rozwinąć. Wyjazd do stanów nie jest konieczny.-uśmiechnął się-właśnie chodzi o to że ja też chce zostać z osobą która kocham. Jakby co ja też z nim pogadam.-zapewnił zdejmując koszulkę.
-no tak...mój przerażający chłopak.-roześmiał się.-tak wiem że obiecałeś. Dlatego jestem pewny że będzie dobrze.-powiedział zdejmując spodnie i bieliznę ukazując sporego siniaka na udzie.
-to nic takiego...wywróciłem się na lodzie.-odparł spokojnym głosem.-wiesz jaka ze mnie łamaga.-zaśmiał się.
-No...to było wczoraj...byłem taki szczęśliwy że wracasz dzisiaj i...biegłem po lodzie i się wywróciłem.-wyjaśnił.
-No wiem...-wszedł do wanny.-ale za to mnie kochasz.-ułożył się naprzeciwko niego.
-Tak, wiem. Ale ja na siebie uważam. Tylko jestem straszną łamagą...ale i tak mnie kochasz.-roześmiał się chlapiąc go delikatnie.
-no wiem wiem-pomachal dłonią.-za to ją nawet siwego czy nawet łysego nadal będę cię kochał.
-no bo...jesteś właśnie taki jaki jesteś. Bo jesteś. Tak się o mnie troszczysz. No i Taku...mężczyźni są wzrokowcami a nie ukrywajmy jesteś przystojny i seksowny.-wyjaśnił na koniec lekko się rumieniąc.-to samo pytanie do ciebie.
Zarumienil się jeszcze bardziej.-a...um...t-to...um...bardzo...miłe...ja...-zawiesił głowę czując jak coraz bardziej się rumieni-zawsze myślałem że...jestem zbyt zniewiescialy żeby ktoś nazwal mnie seksownym...a ty...mówisz to tak często...
-spoko...nie przegrzeje...masz tak zimne dłonie że na pewno mnie ochlodzisz...-odparł chwytając jego dłonie.
-spokojnie to się na pewno nie stanie.-roześmiał się.
-może i tak...za to ja jestem gorący-również wybuchł śmiechem po chwili przytulając się do ukochanego.
-Za to ty będziesz przydatny w upały-roześmiał się lekko przy tym drżąc i ocierając się o ciało mężczyzny.
-Na 9.-odparł.-Taku...troszeczkę mi zimno...możemy już wychodzić?-kichnął cichutko.
-Na pewno.-uśmiechnął się wychodząc-to tylko kichnięcie.-dodał zaczynając się wycierać.
-Oczywiście, jestem pewny.-ubrał się i podszedł do zlewu by umyć zęby.
Chłopak szybko umył zęby i gasząc po drodze światła pobiegł do sypialni rzucając się na łóżko.-Bezpieczny!
-ciemno głupku-mruknął wtulając się w niego.
-Ogólnie boję się ciemności!-burknął.-Tak jesteś głupim głupkiem.
Zaśmiał się cicho.-No dobrze. Więc chodźmy już spać.-położył się wygodniej, wtulając się w ukochanego.
Chłopak obudził się rano z bolącą głową, gardłem i lekkimi mdłościami. Usiadł na łóżku i lekko zakasłał."Cholera...przecież dzisiaj mam sesję nie mogę być chory..."-wygramolił się z łóżka i chwiejnym krokiem poszedł do kuchni wziąć jakieś leki. Połknął tabletkę i poczuł że czuje się jeszcze gorzej. Szybkim krokiem poszedł do łazienki, uklęknął przed toaletą i od razu zwymiotował.
-Głowa, brzuch i gardło-wychrypiał. Wytarł się i wrócił do przerwanej czynności. Podniósł się na chwilę żeby zakasłać.
-Poza tabletką którą przed chwilą zwróciłem nic...-jęknął. Czuł się okropnie. Dodatkowo nie miał już czym wymiotować i targały nim spazmy.
-Wystarczą jakieś sucharki i woda...-wychrypiał zanim mężczyzna zdążył wyjść. Kiedy skończył podniósł się leniwie i podszedł do zlewu żeby umyć buzię.
-Nie martw się...-uśmiechnął się do niego słabo i chwiejnym krokiem ruszył w stronę sypialni.-Takumi...przełożysz sesję?-spytał cicho.
Chłopak doczłapał się do sypialni i położył się w łóżku.-Dziękuję...jesteś kochany...-uśmiechnął się słabo.
-Mhm...-uśmiechnął się słabo. Zamknął oczy starając się zasnąć. Obudził się po paru minutach.-Taku!-wychrypiał.
-Nic wielkiego...-zapewnił od razu.-mógłbyś mi przynieść coś do picia?-spytał nie zmieniając pozycji.
-Um...-usiadł wygodniej.-dziękuję...ale nie jestem głodny...chociaż nie...jestem głodny...-mruknął słysząc burczenie w brzuchu.
-Mhm...-mruknął. Wziął do budzi łyżkę ryżu, przełknął po czym powoli zapił dwoma łyżkami herbaty.-gorzka...-jęknął.
-No dobrze...-zjadł jeszcze trochę ryżu popijając herbatą.-Nienawidzę być chory...-mruknął.
-Dobrze...dziękuję...-wziął od mężczyzny kubeczek i połknął tabletki zapijając wodą.-Położę się teraz spać, dobrze?
-Nie musisz przy mnie leżeć...-zaprotestował.-jeszcze się zarazisz...-jęknął. Kiedy mężczyzna wyszedł Yuu przymknął oczy starając się zasnąć.
Chłopak spał niespokojnie i mamrotał przez sen. Obudził się po mniej więcej godzinie i od razu chwycił za miskę zwracając wszystko co zjadł i wypił.
Yuu wytarł się opadając ciężko na poduszkę.-Taku...nie musisz...wiem, że to obrzydliwe...-jęknął. W domu zawsze sam się sobą zajmował. Czasem Yurine przychodziła go odwiedzać.
-Niczego nie potrzebuje...-odparł.-Dziękuję...wiem, że ja się tobą opiekowałem i takie tam...ale i tak dziękuję.-zakasłał.-dasz coś do picia?
Wypił powoli po czym znów się położył przymykając oczy. Ledwo uspokoił oddech a zadzwonił dzwonek do drzwi, za którymi stał listonosz z dwoma paczkami zaadresowanymi do Yuu.
Niczym nie wzruszony mężczyzna popatrzył na dane odbiorcy.-Nakami Yuu. Dwie paczki poleconym-odparł monotonny lekko flegmatycznym i znudzonym głosem.
-tak.-odparł podając mężczyznie dokumenty na podkładce i długopis.-proszę podpisać w tych miejscach.-wskazał na dwa prostokąty w różnych częściach kartki.
Mężczyzna podał mu paczki.-dziękuje i życzę miłego dnia. Dowidzenia-mruknął regułkę powoli się oddalając.
-rozpakuj to pewnie prezent od wujka.-uśmiechnął się słabo-tylko...czemu są dwie paczki?-spytał niepewnie.
-od strony ojca? Ale oni nigdy nic mi nie dawali. Na wszystko zbieralem sam...-mruknął.-najpierw otwórz ten od wujka-polecił. W środku znajdowały się dwa długie kolorowe kimona. Jedno dla Takumiego i jedno dla Yuu. Dołączona było też karteczka "żebyście razem poszli na jakiś fajny festyn. Ubrani jak trzeba. Wesołych świat."
-od taty...-mruknął po czym zakaslal. Wewnątrz znajdował się nowy, porządny laptop i karteczka. "wesołych świat synu. To za te wszystkie święta i urodziny kiedy nic nie dostawałeś. Możesz mi nie uwierzyć ale jest mi z tego powodu przykro. Wtedy na cmentarzu zrozumiałem jak bardzo cię zaniedbałem po śmierci Hisako. Dziękuje więc twojemu...ukochanemu za to że mi to uświadomił. Bądźcie razem szczęśliwi. Jeszcze raz wesołych świat.
Masato Nakami
Ps. Kocham cię synu. Przepraszam."
-w pożądku...przytulilbym cię ale nie chce cię zarazić.-uśmiechnął się słabo.-nie wiem co mam myśleć...-mruknął oglądając laptopa.-nie wiem co mam sądzić o tym liściku...
-tak...przeprosił...i w pewnym sensie zaakceptował ciebie.-uśmiechnął się słabo.-ale na razie nie chce do niego dzwonić ani nic.
-mhm wiem...-uśmiechnął się.-ale nie wiem czy będę umiał mu wybaczyć.-dodał kładąc się wygodniej.-na razie chce wyzdrowieć.
-nie wiem może on po prostu załamał się po śmierci mamy? Ale masz rację od razu nie będzie tak kolorowo. Nie wiem Taku...muszę to przemyśleć.-mówiąc to położył się wygodniej.
-to by było strasznie...nie chcę nawet o tym myśleć.-szepnął zamykając oczy.-tak...przemyśle to...i kiedyś z nim porozmawiam...
Chłopak obudził się po około godzinie.-co czytasz?-spytał.-Taku...jestem głodny...-dodał.
-już mi lepiej.-odparł.-tylko jestem głodny i chce mi się pić.-dodał.
-może być sam ryż...tak trochę posłudź.-uśmiechnął się lekko.
-mhm.-zjadł powoli ryż który popił herbatą.-ciekawe czemu zachorowałem...-zamyślił sie połykając tabletki.
-mhm...-pokiwał głową.-tylko żebyś ty mi nie zachorował...-mruknął biorąc jeszcze parę łyków herbaty.
-ale lepiej by było jakbyś jednak nie zachorował.-uśmiechnął się.-więc nie choruj. A...właśnie Taku...bo ja nie za bardzo wiem w co się ubrać na ten ślub...
-no skoro tak mówisz...po prostu chcę zrobić dobre wrażenie...mimo że wiem że wszyscy mnie znają z opowiadań Rena...no i...ja...-zarumienil się lekko.-nie znam jakoś dobrze angielskiego...
-dobrze...nigdy nie miałem potrzeby umieć angielski...umiem tyle co w szkole nic poza tym.-wyjaśnił-to będzie śmiesznie wyglądać jak mi będziesz wszystko tłumaczył.
-mój osobisty translator.-roześmiał się.-pracujesz za darmo czy masz jakąś cenę?-dodał po chwili ziewajac.
-zrozumiałem.-mruknął wyraźnie niezadowolony.-chodziło mi o to że na ślubie będziesz moim prywatnym tłumaczem...-wyjaśnił.
uśmiechnął się do niego ciepło-więc jakie sobie życzysz "wynagrodzenie"?-spytał cicho chichoczac. Był zmęczony i powoli zasypiał.
-Hmmm...więc moja propozycja to całus...ja chcesz coś innego to możesz negocjować.-ziewnal wtulajac się w ukochanego.
-dobrze...tylko mi o tym...przypomnij...-mówiąc to powoli zasnął w jego ramionach.
Chłopak wrócił dosyć późno.-Tadaima!-krzyknął przekraczając próg mieszkania. Zdjął kurtkę i ośnieżone buty. Jego ułożonych włosów trzymały się jeszcze płatki śniegu które powoli topniały spadając na czarną koszulę.-uf...ledwo uciekłem przed prasą.-roześmiał się wchodząc do salonu.
-kawałek za mną pobiegli ale Reiko podwiozla mnie pod sam dom bo akurat skądś wracała więc jest ok.-uśmiechnął się siadając na fotelu.-jak widać jestem cały i zdrowy.
-tak. Jak zwykle to na mnie wszyscy się skupili.-pochwalił się z dumą w głosie.-Taku...może nie wiesz ale jesteś ciężki tak wbrew pozorom...-jęknął z uśmiechem.
-no oczywiście! Fochnij się i wlej w siebie energetyka!-roześmiał się.-a starasz się po coś konkretnego?
-no dobrze już dobrze. Mój błąd. Przepraszam. Jestem złym i samolubnym partnerem czy mogę prosić o wybaczenie?-spytał dramatycznym głosem cicho śmiejąc się pod nosem. "miły? Chyba raczej jak zwykle zboczony...ale mniejsza"
-oooo...ktoś tu się obraził.-zaćwierkał.-co takiego mam zrobić żeby mój ukochany zboczuch się odfochał?-spytał zastanawiając się na głos. "zdjęcia miałeś mi robić a nie się obrażać o byle co."
Westchnął wstając z fotela i siadając obok mężczyzny.-kochanie...-przesunął palcem po jego ramieniu.-no nie obrażaj się już...miałeś mi zrobić zdjęcia, pamiętasz?-"niby dorosły a czasem zachowuje się jak dzieciak."
"nic na niego nie działa o co mu chodzi?"-Taku? No o co się tak fochasz? To dlatego że powiedziałem że jesteś ciężki? Ja jestem za słaby żeby cię utrzymać, to dlatego.-wyjaśnił.
-przepraszam...-usiadł mu na kolanach wtulajac się w niego.-teraz lepiej?-spytał.-no i...pokaz ci się podobał?
-mmm...no...to teraz pora na zdjęcia.-uśmiechnął się."a więc tylko o to mu chodziło...czasami naprawdę zachowuje sie jak dzieciak..."
-ja? Nie mam żadnych ale to twoja sesja więc daję ci wolną rękę.-uśmiechnął się do niego promiennie.
-a-akty?-spytał czując jak się rumieni.-w...w sensie że mam ci poznać...nago?-wydukal niepewnie.
-um...to...ja się pójdę rozebrać...-mruknął schodząc z kolan mężczyzny i kierując się w stronę garderoby. "akty...se wymyślił...ale w sumie to Taku...czego ja innego oczekiwałem"
Yuu rozebrał się dość szybko i owinięty szlafrokiem wrócił do salonu. Jako że tam nie zastał mężczyzny poszedł do sypialni.-j-jak mam się ustawić?
-obojętnie jak chce?-spytał dla pewności. Zdjął okrycie i położył się plecami na łóżku. Przyrodzie wraz z prawą nogą okrył kołdrą a lewą rękę położył nad głową.-może być?
-dobrze...-szepnął. Ułożyl się bokiem jedną ręką podpierajac głowę a drugą kładąc wzdłuż ciała.-mam się odkryć?-spytał niepewnie.
-mhm...-odkrył się cały czas pozostając w tej samej pozycji.-Takumi...jaki chcesz żebym był na tych zdjęciach?
-rozumiem.-opuścił rękę kładąc głowę na łóżku. Delikatnie przygryzl dolną wargę.
Tak jak mężczyzna nakazał Yuu położył się na brzuchu po czym uśmiechnął słodko.-Taku...podoba ci się?-spytał wciąż się uśmiechając.
-ha?...no...dobrze...-zwilzyl usta lekko przygryzajac dolną wargę i patrząc w obiektyw tak jak prosił mężczyzna. Po jakimś czasie palcem wskazującym dotknął kącika ust.
-och...coś nie tak?-spytał zmartwiony lekko się uśmiechając.
Roześmiał się.-to dobrze czy źle?-spytał.-jak man się teraz ustawić?
Ponownie wykonał polecenie. Rozchylił delikatnie usta i chwycił pościel.-może być tak?
-jak chce? Ale ja nie bardzo mam pomysł....-mruknął.-nic mi nie przychodzi do głowy.
-Hmmm...dobry pomysł.-uśmiechnął się słodko-w takim razie się rozbieraj. No już kochanie. Szybciej-ponaglał go.-nie sądziłes chyba że na naszym wspólnym zdjęciu tylko ja będę nagi.
-Hmmm...-zamyślił się uważnie przyglądając się mężczyznie.-nie wiem...może...może jak mnie obejmujesz? Usiade ci na kolanach....
Oparł się o niego delikatnie. "ale sobie wymyślił zboczuch jeden...wspólne akty...ale obiecałem mu te sesję..."
"jaki grzeczny" pomyślał z lekko różowymi policzkami.-to koniec czy chcesz jeszcze jakieś zdjęcia?
-nie, nic mi nie przychodzi do głowy...a w twojej zboczonej główce nic się zrodziło?-spytał cichutko się śmiejąc.
-no jasne! Najlepiej swoje brudne myśli zwal na mnie.-mruknął teatralne obrażony.-mogłeś wymyślić coś innego.
-no bo mój wygląd jest w całości moją winą a nie moich rodziców-mruknął-tak masz akty...jesteś szczęśliwy?
"zboczuch...czyli po sesji chcesz się jeszcze kochać? To w sumie było do przewidzenia..." westchnął i popatrzył na niego wzrokiem o który prosił mężczyzna przy jednym zdjęciu. "chodź do mnie...chcę się uszczęśliwić...ostatnio chodzisz zdenerwowany przez to że rzucasz...chodź..."
-Nnnnnn...-jęknął. Objął go dłońmi za plecy. "podoba mu się? mam robić to częściej?"
-Nnnnn...-objął go mocniej.Jego oddech jak i bicie serca przyspieszyły. "w pewnym sensie...podoba mi się to jak na niego działam."
Prześlij komentarz