TAKUMI SHIRAYUKI
URODZONY: 14 listopada 1984r. (28 lat)
WZROST: 181 centymetrów
WAGA: 60 kilogramów
MIEJSCE URODZENIA: Seul
MIEJSCE ZAMIESZKANIA:Ryusei
HISTORIA:
Takumi urodził się czternastego listopada w najbardziej burzowy dzień w Seulu. Kilka miesięcy później wrócił razem z rodzicami oraz bratem bliźniakiem do Japonii, gdyż tak naprawdę mieszkali w Ryusei, a w Korei byli tylko po to, żeby złożyć wizytę rodzinie matki dzieci – Wang Ji Hyo, która zaś z zawodu jest śpiewaczką operową, a od czasu do czasu gra w filharmonii na altówce. Ojciec Takumiego – Akira Shirayuki jest za to florystą prowadzącym kwiaciarnie. Niby sprawiają wrażenie przeciętnej rodziny, aczkolwiek kiedy zajrzy się jeszcze jedno pokolenie w tył zaczynają się schody. Babcia Takumiego – Inoue Shirayuki jest jedną z tak zwanych „ważnych osobistości” w mieście. Z wykształcenia jest ona projektantką i do dziś pomimo jej wieku odbywają się pokazy z nowymi kreacjami, które na bieżąco tworzy. To ona rozsławiła Ryusei w świecie mody. Ma również oprócz tego, własny butik, studio fotograficzne, w którym doskonaliła swoje umiejętności duża część fotografów, a wszelkie sesje zdjęciowe odbywają się właśnie tam, gdyż jest to najbardziej profesjonalne oraz największe studio w całym mieście, do tego dochodzi jeszcze agencja zatrudniająca początkujących modeli oraz modelki. Dlaczego to takie istotne? Otóż jej syn wyprał się przejęcie tego wszystkiego co osiągnęła Inoue oraz zajęcia się projektowaniem. Nie chciał się w to bawić, a poza tym jego pasją było tworzenie dzieł sztuki z kwiatów, nie materiału. Tak więc jej prawą ręką został nie kto inny jak Takumi. Chłopak od małego był pod opieką babci tak samo jak jego brat z tą różnicą, że Rinowi w ogóle nie podobało się zamieszanie. Dlatego też kiedy tylko Takumi wykazał minimalne zaangażowanie Inoue natychmiast to zauważyła i zaszczepiła w nim miłość do modowego świata. Z czasem kiedy Shirayuki podrósł babcia zaczynała go uczyć wszystkiego co będzie mu potrzebne do tego aby zostać jej godnym następcą. Jako nastolatek uczył się projektować, szyć i zarządzać biznesem. W wolne dni przebywał z Inoue. Towarzyszył jej w ważnych spotkaniach, sesjach, konkursach, wywiadach do gazet czy telewizji, a na pokazach nawet wychodził z nią na wybieg już jako mały chłopczyk posłusznie trzymając babcie za rękę. Po to, żeby każdy zobaczył jak wygląda przyszły gigant mody. Media przyglądały się jego poczynaniom, ludzie mogli obserwować jak z każdym występem przy boku starszej Shirayuki Takumi rósł coraz bardziej i stawał się dojrzalszy. Podczas studiów z zakresu fotografii mężczyzna powoli zaczynał odciążać swoja babcie z poszczególnych zajęć, aby ta mogła skupić się jedynie na projektowaniu. W związku z tym w wieku dwudziestu lat przejął studio fotograficzne. Ustalał terminy sesji, dbał o to, aby sprzęt był sprawny i żeby wszystko było na miejscu, zapięte na ostatni guzik.
Lecz praca to nie wszystko. W jego rodzinie wszyscy zawsze żenili się w młodym wieku, nie dziwota, że gdy obaj bracia skończyli dwadzieścia pięć lat oczekiwano po nich, że jak najszybciej znajdą sobie żonę i spłodzą potomków. Cóż, problem tkwi w tym, że ani jednemu ani drugiemu specjalnie się do tego nie paliło. Rin był zbyt zabawowy i nie wystarczająco dojrzały w dodatku wolał skupić się na karierze niż zakładaniu rodziny, zaś Takumi najzwyczajniej w świecie wolał żyć sam. Nie uśmiechało mu się mieszkać pod jednym dachem z partnerką. Wolał, że gdy wreszcie dostaje trochę wolnego czasu przychodząc w środku nocy do domu być sam i porządnie wypocząć zamiast znosić kogoś kto po powrocie zapewne zasypywałby go masą pytań i wymagał uwagi jak i czułości z jego strony. Podobało mu się takie życie jakie miał. Jego tryb był dość…hulaszczy. Miał całą masę tak zwanych „partnerek na jedną noc”, z resztą to się tyczyło również mężczyzn. Shirayuki nie ograniczał się w kwestii romansów, kiedy tylko ktoś mu się spodobał on od razu próbował tą osobę uwieźć swoim zimnym nieco przerażającym wzrokiem. Każda kobieta czy też mężczyzna, która uległa jego urokowi już po kilku dniach stawała się dla niego bezużyteczna. Nie chciał miłości, on po prostu uwodził ludzi. Jednakże ku zdziwieniu wszystkich pewnego dnia Takumi oznajmił wszystkich wszem i wobec ze stuprocentową obojętnością, że się żeni. Jego narzeczona Reiko Matsumoto była piękną kobietą o delikatnych rysach twarzy. Na co dzień była nauczycielką w prywatnym liceum w dzielnicy Mibuya. Z opowieści Reiko wynikało na to, że poznali się w studiu. Jej siostra Megumi Matsumoto była początkującą modelką i bardzo chciała, żeby siostra wspierała ją podczas pierwszej sesji. Megumi poznała ich ze sobą w momencie kiedy Takumi przyszedł sprawdzić jak radzi sobie „nowy nabytek” agencji. Na miesiąc przed ślubem stało się jednak coś dziwnego . Narzeczeni z uśmiechem na twarzach, trzymając się za dłonie oświadczyli, że właśnie się rozstali, a ceremonia zaślubin została odwołana. Rodzina Shirayuki oraz Matsumoto była tak zszokowana tym co zobaczyli, że po fakcie nawet nie dopytywali co się stało. Dlaczego tak nagle para, która dzieliła jedno mieszkanie i sprawiająca wrażenie szczęśliwych zerwała ze sobą bez żalu do żadnej ze stron? Tego nikt nie wie oprócz ich samych. Jedno było wiadome, Takumi wrócił do dawnego trybu życia, a grona osób, które umieją przemówić mu rozsądku dołączyła jego była narzeczona, a teraz najlepsza przyjaciółka- Reiko.
AKTUALNIE:
Shirayuki po skończeniu studiów wykupił mieszkanie w dzielnicy Mizuki. Zrezygnował z apartamentu znajdującego się w Kazeki, gdyż po prostu miał dość otoczenia z tamtej dzielnicy. Przeważnie ludzi stamtąd spotykał na co dzień w pracy, tak więc nie chciał mieć z nimi nic więcej wspólnego. Wolał wynająć duże mieszkanie w Shikoru i patrzeć jak miasto tętni przeciętnym życiem, niż męczyć się wśród bogaczy z Kazeki.
Dodatkowo wypadałoby wspomnieć, że od jakiegoś czasu Takumi nie mieszka już sam. Na okres próbny wprowadził się do niego Yuu Nakami, chłopak Shirayukiego, który z pewnością zagości tam na dłużej. Wiąże się to również ze zmianą trybu życia mężczyny. Zaczął częściej wychodzić z domu, a każdą wolną chwilę stara się poświęcić chłopakowi. Jest to jego pierwszy związek odkąd zerwał zaręczyny z Reiko, która za to teraz trzyma kciuki za to aby jego szczęście tak szybko się nie skończyło.
Rzadziej za to spotyka się z rodziną. Nie ma teraz już tyle czasu co wcześniej. Chihaya aktualnie znajduje się w Londynie, na studiach, a Ren wciąż buja w obłokach pomagając Takumiemu w utrzymaniu rodzinnego interesu, kiedy ten musi gdzieś wyjechać.
Co do swojej kariery to przejął już większość działalności swojej babci. Został szefem agencji, w której ma własne biuro i centrum swoich poczynań, nadal zajmuje się studiem oraz pomaga w zarządzaniu butikiem Inoue. Dzięki temu jego babcia mogła się w stu procentach poświęcić projektowaniu nowych kolekcji. Na pokazy Takumi zawsze jeździ wspierać swoją babcię, gdyż wie, że każdy pokaz może być jej ostatnim, a jest ona dla niego bardzo ważną osobą.
Ma również problemy ze zdrowiem. Przez pewien wypadek w skutek, którego został pchnięty nożem w brzuch, a jego odporoność jest teraz dużo słabsza, przez co stał się bardziej podatny na choroby.
WYGLĄD:
Jeśli chodzi o budowę to Takumi nigdy nie miał ciała kulturysty. Zawsze był wyższy i chudszy od reszty swoich rówieśników. Nigdy nie mógł pochwalić wyrzeźbionym na brzuchu kaloryferem, a w dodatku był właścicielem długich szczupłych jak patyki nóg. Jest człowiekiem o który przeważnie ma kamienny wyraz twarzy. On prawie nigdy się nie uśmiecha, tylko przy najbliższych można zobaczyć, że naprawdę z czegoś się cieszy. Coś co jest jego wyjątkową cechą, która wyróżnia go spośród innych ludzi to na pewno spojrzenie. Często ludzie przez nie boją się go zaczepiać, aczkolwiek z drugiej strony to właśnie dzięki temu lgnął do niego jak głupiec w pułapkę. Jest ono mroźne, wręcz przerażające, ale na swój sposób uwodzi do tego stopnia, że ciężko odmówić mężczyźnie choć najmniejszej zachcianki.
Zazwyczaj jest ubrany bardzo schludnie i przede wszystkim modnie. W końcu musi dawać dobry przykład w swojej branży. Często nosi koszule oraz różnorakie marynarki. No cóż, to jego babcia nauczyła go, że mężczyzna najlepiej wygląda w koszulach, porządnych dżinsach i marynarce. Jednakże na co dzień nosi zwykły T-shirt i rozciągniętą bluzę. W tym czuje się najlepiej i najswobodniej.
Jeśli chodzi o budowę to Takumi nigdy nie miał ciała kulturysty. Zawsze był wyższy i chudszy od reszty swoich rówieśników. Nigdy nie mógł pochwalić wyrzeźbionym na brzuchu kaloryferem, a w dodatku był właścicielem długich szczupłych jak patyki nóg. Jest człowiekiem o który przeważnie ma kamienny wyraz twarzy. On prawie nigdy się nie uśmiecha, tylko przy najbliższych można zobaczyć, że naprawdę z czegoś się cieszy. Coś co jest jego wyjątkową cechą, która wyróżnia go spośród innych ludzi to na pewno spojrzenie. Często ludzie przez nie boją się go zaczepiać, aczkolwiek z drugiej strony to właśnie dzięki temu lgnął do niego jak głupiec w pułapkę. Jest ono mroźne, wręcz przerażające, ale na swój sposób uwodzi do tego stopnia, że ciężko odmówić mężczyźnie choć najmniejszej zachcianki.
Zazwyczaj jest ubrany bardzo schludnie i przede wszystkim modnie. W końcu musi dawać dobry przykład w swojej branży. Często nosi koszule oraz różnorakie marynarki. No cóż, to jego babcia nauczyła go, że mężczyzna najlepiej wygląda w koszulach, porządnych dżinsach i marynarce. Jednakże na co dzień nosi zwykły T-shirt i rozciągniętą bluzę. W tym czuje się najlepiej i najswobodniej.
CHARAKTER:
Takumi jest typem, który charakterem kompletnie nie pasuje do swojej rodziny. Tak jak wszyscy są niepoprawnymi wiecznie uśmiechniętymi optymistami tak mężczyzna jest zupełnym tego przeciwieństwem. W większości przypadków jest bardzo prostolinijny i nie cierpi kiedy ktoś owija w bawełnę. Poczucie humoru zyskuje tylko kiedy będzie już po kilku mocnych piwach, tak samo jak większość zachowań podobnych do jego rodziny zyskuje po pijaku, ale to chyba jak każdy kto schleje się w trupa. Nienawidzi lizusów jak i ludzi którzy boją się wyrażać swoją opinię ze względu na innych. Zdarza mu się zażartować, ale głównie są to ironiczne dogryzki. Nigdy nie uważał, że jest samotny. Fakt, mieszka sam, ale nigdy nie nazwałby tego samotnością. Jemu się to podoba, nikt nie wchodzi mu w drogę. Ogólnie bywa zimny niczym jego wzrok i oschły do granic możliwości. Mało mówi i zazwyczaj ogranicza się do ciętych ripost. Bywa złośliwy i zamknięty na argumenty innych. Jest zabójczo szczery, mówi to co myśli dobrze wiedząc, że może to sprawić przykrość innym. Jednym zdaniem, istny . Doskonały na szefa. (w sumie jakby nie patrzeć, już nim jest.) Lecz pod każdą skorupą coś się kryje. Ten nikim ani niczym nie przejmujący się twardziel potrafi zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Kiedy nikt nie patrzy lub, gdy jest w otoczeniu najbliższych staje się całkiem znośny. Oczywiście nie spodziewajmy się nagle gigantycznej zmiany. Wcale nie stanie się potulny jak owieczka. Będzie może jedynie bardziej opiekuńczy, pomocny, bardziej rozmowny. No, ale cóż czasem nawet on musi wyjść ze znajomymi na piwo czy koncert, co jak co, ale on też jest potrzebuje trochę uwagi czy towarzystwa. Ważne dla niego osoby bardzo dobrze o tym wiedzą i idealnie wyczują moment, w którym Takumi potrzebuje bliskości drugiego człowieka mimo, że nigdy się do tego nie przyzna. W końcu i tak mimo wyjątkowo silnego charakteru nadal jest tylko słabym człowiekiem. Jest zamknięty na obcych ludzi. Trzyma się tylko z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Jednakże, modelki, modele, projektanci czy też fotografowie, którzy z nim współpracują nigdy nie narzekają. Uważają go za sumiennego w pracy, zdolnego do poświęceń, sprawiedliwego i dobrego szefa, aczkolwiek jest bardzo wymagający i nie toleruje lenistwa czy też braku przykładności. Nikt przy nim nie może spocząć na laurach, inaczej skończy się to dla takiej osoby w bardzo niekorzystny sposób. Dla niego praca jest bardzo ważna, w końcu poświęcił jej za dużo czasu, żeby to wszystko miało się teraz zmarnować.
CIEKAWOSTKI:
~*~Ze względu na pasję swojej matki, Takumi w młodości uczył się gry na skrzypcach i fortepianie. Do tej pory pamięta jak się gra lecz nie ma na to ani czasu, ani warunków czy chęci.
~*~Uwielbia czekoladę. Miał kiedyś w domu nawet czekoladową fontanne lecz wylądowała ona gdzieś w otchłaniach składzika. Aczkolwiek w jego szafce ZAWSZE jest choć jedna paczka Pocky.
~*~Pali jak smok. Zaczął przez to, że jego praca wywierała na nim zbyt duży stres, a jedyną wymówką na krótką „przerwę” było tak zwanę „idę na fajkę, zaraz wracam” Jego ulubionymi papiersoami są Marlboro menthol lights oraz Black Devil.
~*~Ma w domu Shishe, aczkolwiek pali ją głównie z melisami zamiast tytoniu ze względu na to, że często siedzi przy Shishy ze swoją siostrą, która nie pali, a i on nie chce, żeby zaczęła.
~*~Nie wyobraża sobie mieszkać w mieszkaniu bez dużego balkonu.
~*~Nigdy się do tego nie przyzna, ale lubi robić za niańkę.
~*~Ze względu na pokazy trochę podróżuje.
~*~Nie lubi psów, łagodnego jedzenia, jeździć metrem i konno.
~*~Nie pije kawy. Zastąpił ją sobie energetykami, które za to
może pić jeden po drugim.
~*~ Ma bliznę na brzuchu.
~*~Może i nie lubi kawy, ale za to kocha dobrą herbatę. Można znaleźć u niego w domu prawie każdy rodzaj. Jego ulubione to kaktusowa Yerba Mate i Mleczny Oolong. Nie lubi też pić herbaty w kubkach. Wyjątkiem jest Yerba przy której ma się specjalny wysoki kubek z metalową słomką, na której końcu jest coś w rodzaju sitka zapobiegającego przedostaniu się drobinek wewnątrz słomki. Poza tym, kiedy tylko może pije herbatę w czarkach.~*~Nie pije kawy. Zastąpił ją sobie energetykami, które za to
może pić jeden po drugim.
~*~ Ma bliznę na brzuchu.
OD AUTORKI:
Witam wszystkich i każdego z osobna. ^^ Liczę na ciekawe wątki i jestem chętna na wszelkie powiązania. Mam nadzieje, że moja postać wam się spodoba. Nie wiem jak Takumi, ale ja nie gryzę, więc piszcie śmiało ;3
Twarzy Shirayukiemu użyczył Yu Ha Min.
2 874 komentarze:
«Najstarsze ‹Starsze 2001 – 2200 z 2874 Nowsze› Najnowsze»-Ach...kilka...NIESAMOWITYCH pocałunków...-poprawił go.-To źle? Że tak na mnie działasz?-spytał odchylając głowę i dając mężczyźnie większy dostęp do swojej szyi.
-tak...są niesamowite...po prostu...jesteś...doświadczony...-nie przestawał go delikatnie obejmować. "no i proszę jak skończyła sie nasza sesja...ale jest dobrze..."
-ach...Taku...-zaczął jeczec. Ponownie odchylił głowę.-ach...tak...-"tak przyjemnie"-ach...
-ach...t-tak...-potwierdził. "bardzo przyjemnie..."-Taku...ach...Taku...mi...-jęknął.-"dobrze wiem że tym jeszcze bardziej go podniecam...ale jest mi zbyt przyjemnie żeby siedzieć cicho."
-nnnnach!...Taku....Ach...-"od razu dwa?! Czyżby aż tak tego chciał?"-ach...-bardzo szybko robił się coraz twardszy.-Takumi...-szepnął. "jego dotyk...jest mi tak dobrze...tak..."-przyjemnie...-szepnął końcówkę swoich myśli jeszcze bardziej się rumieniac.
-Takumi!-krzyknął kiedy mężczyzna zaczął w niego wchodzić.-ach...-"jego głos...czyżby aż tak tego pragnął? Znowu ja nic nie robię...ale...podoba mu się,prawda?"-ach...Taku...kocham...cię...
-Ach! Taku! Ach!-"jest dzisiaj taki...zachłanny"-Takumi...ach...Taku...proszę...przyjemnie...ale...boli...-jęknął.-ach...Taku...
-ach! Taku!-"boli...jest dzisiaj strasznie zachłanny..."-ach...Taku...proszę...ja zaraz...Taku!-krzyknął.
-ach!-Yuu doszedł sekundy wcześniej od ukochanego. Obficie brudząc przy tym pościel i siebie. "dzisiaj...chyba się nie hamował...". Pomyślał szczęśliwy.
-nnnn...-jęknął krzywiąc się trochę przy zmianie pozycji.-dzisiaj się nie powstrzymywałes, prawda kochanie?-spytał jeszcze lekko dysząc.
-Nie...-obdarzył go zmęczonym uśmiechem.-było inaczej i...podobało mi się ale...trochę bardziej boli...to wszystko.-zarumienił się.-już przywykłem do tego rodzaju bólu...więc to nic takiego.-wyjaśnił spokojnie powoli uspokajając oddech.
-no tak...wiesz...-uśmiechnął się.-ale nie martw się...boli ale przecież przestanie...-przytrzymal jego dłoń przy swoim policzku.-no i jest ok...podobało mi się...a tobie?-spytał przesuwając jego dłoń na swoją klatkę piersiową gdzie jego serce wciąż biło w szalonym tempie. Zupełnie jakby chciał pokazać że nie kłamie i naprawdę mu się podobało.
-pamiętam...po prostu...moje serce należy do ciebie...wtedy tak o tym nie myślałem.-wyjaśnił.-ty zboczuszku. Czy naprawdę 90% twoich myśli zajmuje seks?-zarumienił się na wzmiankę o jego ciele.-no dawaj kochanie. O czym myślałes robiąc mi zdjęcia?-zaśmiał się.
Zakrył mu usta dłonią-rozumiem...coś tak czuję że nawet jakbyś wykorzystał tylko połowę swoich fantazji to bym nie wstał przez tydzień.-mruknął na koniec lekko się uśmiechając.-wtedy...myślałem że się mną bawisz...że uważasz moje reakcje za zabawne...i takie tam...ale teraz...wiem że tak nie jest...a ja, moje serce i moje ciało należą do ciebie...-zaśmiał się na koniec swojej wypowiedzi.
-tak...na zawsze tylko twój.-uśmiechnął się.-ja wtedy już wiedziałem że jestem w tobie zakochany...no...ale po co to roztrząsać skoro jest nam teraz dobrze.-uśmiechnął sie.-już na początku bym ci przerwał? Boję się tych twoich fantazji...
-powiedziałem?-spytał starając sobie przypomnieć-ty jesteś zmęczony a ja co mam powiedzieć? Sesja w pracy, wybieg, sesja w domu i jeszcze seks. No i nie byłeś delikatny.-powiedział na końcu się śmiejąc.-ale sspokojnie...tak jak mówiłem podobało mi się.-mówiąc to ucałował go delikatnie-ale masz rację, chodźmy spać. Jutro się umyjemy.
-ja się tak brzydko nie jąkam-mruknął pokazując mu język. Wtulił się w niego żeby ukryć zarumieniona twarz.-no tak...na seks z tobą zawsze miałbym siłę.-zasmial się.-mmm...kąpiel...dobranoc-mówiąc to zamknął oczy.-Taku...w porównaniu ze swoimi wcześniejszymi partnerami...jak oceniasz seks ze mną?-ciekawość wygrała, musiał o to spytać.
-przepraszam...że nie jestem doświadczony...i...że nie jestem tak napalony jak oni...przepraszam że nie spełniam twoich fantazji...ja też bardzo lubię się z tobą kochać...naprawdę aż tak na ciebie działam?-spytał z lekkim uśmiechem.-więc Taku...było wielu lepszych ode mnie...ale lubisz się ze mną kochać, więc...oceń seks że mną...od jeden do dziesięciu...-poprosił. "chce wiedzieć czy jest szczęśliwy..."
-cieszę się i postaram się być lepszy...-przysunął się do jego ucha.-poprawie się...kiedyś dostanę od ciebie dziesiątkę....-szepnął po chwili ziewając.-wiem że nic ode mnie nie oczekujesz i nie wymagasz...-ponownie ziewnal.-a jak już będę pewny że rzuciłeś palenie to dostaniesz nagrodę.
-mogę ci jakoś pomóc rzucić? Nie chcę żebyś się męczył za bardzo...-ponownie szepnął mocno wtulajac się w mężczyznę.-zobaczysz kiedyś na nią zasłużę.
-chcę ci jakoś pomóc...po prostu...pamiętaj że możesz na mnie zawsze liczyć.-uśmiechnął się zamykając oczy.-tak...wstać z bolacym tylkiem.-westchnął.-dobranoc.
-tak...poproszę jeszcze pięć minutek...tu jest tak ciepło...-szepnął odwracając się przodem do mężczyzny.-a na śniadanie...specjalność szefa kuchni.-uśmiechnął się.-a zarazem coś lekkiego...poza tym...która godzina?-spytał wyciągając sie.
-tak pamiętam. Więc Taku poproszę o buziaka na dzień dobry i wstaje pomóc ci w kuchni.-roześmiał się.-i powinieneś coś wiedzieć...ja...nie umiem tańczyć...-westchnął.-w ogóle.
-dzień dobry. W tym widzę problem że ślub jest jutro a ja naprawdę nie umiem. Nie czuję rytmu i mam dwie lewe nogi. Yurine próbowała mnie nauczyć ale ją podeptalem...-westchnął.-a to będzie niekultularne jak będę cały czas siedział przy stole pijąc sok...bo w końcu nawet nie wypije za zdrowie pary młodej przez moja słabą głowę...-zaczynał panikowac przed spotkaniem z rodziną mężczyzny.
-tak. To będzie głupio wyglądało jak będę z tobą tańczył. Nie ważne jak łatwy byłby układ ja albo się wywrócę albo podepcze partnerke aż nóg nie będzie czuła. Poza tym ciebie też nie chce podeptac...nie chce żeby cię stopy bolały.-mruknął. "pomyślał o mnie jeśli chodzi o alkohol...to...miłe..."
-dwóch facetów tańczących razem. Może to?-mruknął.-rano zauważa...lepiej będzie jak nie rusze się z krzesła...jeszcze zrobię z siebie pośmiewisko albo komuś stanie się krzywda...ale żeby nie bylo ty masz się bawić.
-no...wiem że będziemy razem...po prostu...nie chcę popsuć twojej kuzynce tak ważnego dnia w jej życiu...przepraszam...to przez to jak byłem traktowany...będę z tobą więc będzie dobrze a zadanie innych nie powinno mnie obchodzić...wiem to a jednak wciąż popelniam te same błędy. Przepraszam.-wstał z łóżka-już się ogarniam.-zapewnił uśmiechając się promiennie.
-tak...masz rację...dramatyzuje...p-potanczymy...-przytulił go szybko i pobiegł do garderoby-idę się ubrać!
Chłopakowi po rozmowie z ukochanym poprawił się humor. Nucił marsz mendelssohna gdy wybierał ciuchy, kiedy się ubieral, kiedy w jeansach i koszulce na długi rękaw wchodził do kuchni. Wciąż nucąc usiadł przy stoliku.
-przekonałeś mnie że będzie dobrze.-wyjaśnił.-nie. Jakoś nigdy o tym nie myślałem. Od pięciu lat interesują mnie mężczyźni a wcześniej nie myślałem o takich rzeczach.-wzruszył ramionami.-siłą rzeczy się nie ożenię.
-wiesz co Taku...ty idź się szykuj a ja nam coś lekkiego zrobię. Wystarczą jakieś kanapki.-uśmiechnął się praktycznie wypychajac mężczyzne z kuchni.
-hmmm? A czemu tak uważasz?-spytał kładąc talerz z kanapkami na stoliku.-a właśnie...jakie chcesz wynagrodzenie z rolę tłumacza?
-nie masz szczudel...masz długie seksowne nogi-mruknął niezadowolony z podejścia mężczyzny.-no nie wiem...może calusek?
-no to ustalone. Claus.-uśmiechnął się.-no hmmm...no...jak czasem jesteś chłodny. Ale już nie tak bardzo.-zasmial się.-po prostu przyjmijmy że masz seksowne szczudla.
-z wyglądu? Nic. Cały jesteś przystojny, boski i seksowny.-odparł kończąc kanapkę.
-um...w takim razie ja pozmywam i za chwilę wejdę.-mówiąc to zaczął zbierać ze stołu.-ile mamy do odprawy? Długo będziemy lecieć?-spytał jeszcze zanim mężczyzna wyszedł.
-w takim razie się wyspie!-krzyknął zmywajac naczynia. Skoczył szybko więc już po chwili zamykał mieszkanie i schodzi na dół.
-możemy jechać-uśmiechnął się podchodząc do samochodu.-jak sobie radzisz z walką z nałogiem? Chciałbym ci jakoś pomóc...
-ale wiesz że to dla twojego zdrowia...ta chęć minie...ojciec Yurine rzucał i dał radę.-uśmiechnął się do niego pocieszająco.-jestem z tobą i trzymam kciuki. A nagroda wciąż na ciebie czeka.-ucałował go delikatnie po czym zapiął pasy.
-A ja nie chcę żebyś był w szpitalu. A prezent dostaniesz...jak już będę pewny że jest dobrze.-uśmiechnął się cwaniacko.
-Oj, nie bój się. Będziesz szczęśliwy. Na pewno. Planuję coś co cię uszczęśliwi, więc nie musisz się bać.-zapewnił go nie przestając się uśmiechać.
-no wiesz co! Co ty sugerujesz?-roześmiał się."ale tym razem fakt...coś wymyśliłem...".
-no jasne-roześmiał się i pokazał mu język.-nie...raczej nigdy o tym nie myślałem...byłem za mały i za głupi...później może i naszła mnie myśl że nie będę ojcem...nie poczuje tej radości z posiadania dziecka ale...to znikło bardzo szybko.-wyjaśnił.
-nie...mylisz się...nie bylbym ja...jestem niezdara...starszym bratem, wujkiem...ale nie ojcem.-szepnął.-nie miałem takiej myśli. Może dlatego że jedyne kobiety z jakimi przebywałem to ciocia i babcia? No...była jeszcze mama Yurine ale ona to bardziej taka ciocia dobra rada...
-no miałem...-przyznał dość niechętnie.-co roku na waletynki obrywalem górą czekoladek i kartek i innych takich.-mruknął.-Taku mi bardziej chodziło o wzór idealnej partnerki czy coś...nie wiem jak to wyjaśnić. Nie czułem obowiązku...miałem 14-15 lat...nie miałem jak...a potem...kobiety przestały mnie pociągać...na początku to było takie dziwne uczucie i go nie rozumiałem ale potem to ogarnąłem...pojawił się senpai i resztę historii znasz...ale puki nie skończyłem szkoły i tak dostawałem te głupie liściki miłosne...
-tak...ale...jakby to...irytowala mnie delikatnie mówiąc. O ile się nie mylę zerwalismy jak kazała mi przestać widywac się z Yurine...ale dokładnie nie pamiętam...w każdym razie potem powiedziała że to wszystko moja wina.-wzruszył ramionami.
-mhm...musiałem rezygnować z większości rzeczy...nawet jej nie lubiłem...ale nie pamiętam czemu byliśmy razem.-westchnął wychodząc z samochodu.-faceci tacy nie są...no i ja już też nie jestem tak zazdrosny...ech jak tak pomyśle to miałem 5 lat wyjęte z życiorysu...
-te nasze momenty zazdrości w pewnym sensie umocniły nasz związek.-zauważył.-no właśnie nie bardzo mam...no może te chwile spędzone w onsen...one były przyjemne...chyba najszczęśliwsze przez te pięć lat.-mruknął czekając na mężczyznę.-ty pewnie masz wiele szczęśliwych wspomnień.
-nie chodziłem na dyskoteki. Widzisz był że mnie bardzo dziwny nastolatek...-uśmiechnął się do niego promiennie, ściskając jego dłoń.-ja też...będę miał coraz więcej szczęśliwych wspomien.
-co? Jedziemy na ślub się bawić...więc mnie nie nagrywaj. Każe ci ją zostawić w pokoju. Zobaczysz. I tak się pewnie śpiesz i film nie wyjdzie.-dodał śmiejąc się cicho.
-No wiesz co ? W takim bądź razie będę Ci robił filmy jak przyjedziemy do hotelu przed ślubem -wystawił mu język. -Yuu ja Ci przypominam ze mam bardzo mocna głowę. -Dodal podchodząc do bramek.
-och daj spokój. Wymyślasz głupoty...bo co chcesz mnie nagrywać?-spytał idąc posłusznie za mężczyzną.
-tak tak...ale za 10 lat będę miał 30...wcale nie będę taki stary.-mruknął.-naprawdę nie widzę potrzeby nagrywania mnie...
-Taku dramatyzujesz. Jak ty będziesz stary, brzydki i pomarszczony to ja też będę stary, brzydki i pomarszczony. Pewnie będę wtedy irytujacy. Będziemy oglądać nasze wspólne nagie zdjęcia i wspominać jak było fajnie jak byliśmy młodzi i piękni. Pozostanie nam wtedy tylko rozmowa i zdjęcia...i wspomnienia-roześmiał sie na sama myśl o takiej przyszłości.-no dobrze...parę ujęć...-zgodził się niechętnie.
-tak będziemy pomarszczeni, grubi i oglądając zdjęcia będziemy załamani że nie jesteśmy już tak seksowni. No już to widzę...żeby było ciekawie pojedziemy na hawaje-rozesmial się.-tak chodźmy...-poszedł za mężczyzna. Czas zleciał im dość szybko i już po chwili musieli się już zbierać.
-no wszystko jest możliwe. Ale wiesz Taku...ją sobie nie wyobrażam nas jako staruszków..to jakąś abstrakcja.-rozesmial sie siadając na swoim miejscu.
-no...niestety...-westchnął-po weselu? Nie wiem...w sumie skoro już lecę do stanów to wypadałoby gdzieś pojechać...może Nowy York? Mimo że sam nie wiem co moglibyśmy tam zobaczyć...
-no...więc niech będzie Nowy York.-uśmiechnął się i zapial pasy. Kiedy mógł je już odopiąć oparł głowę na ramieniu ukochanego.-mogę tak pospać?
-no tak...-zamknął oczy momentalnie zasypiajac. Spal praktycznie całą drogę, budząc się co jakiś czas i patrząc przez okno. Całkowicie rozbudził go monotonny głos kobiety "prosimy o zapięcie pasów, szykujemy się do lądowania". Chłopak niechętnie wyprostował się w fotelu i zapiął pasy.
-tak...gdzieś poza azją...w nieznanym mi świecie...jak to dobrze że jestem tutaj z tobą-uśmiechnął się tozpinajac pas i powoli wstając z fotela.
Złapał go za rękę. "nie chce się zgubić...".-będę się trzymał bardzo blisko.-zapewnił z lekkim uśmiechem.-znaczy...ja się dogadam...ale mam problem z wyslowieniem się...i wiele nie rozumiem.
Yuu z zaciekawieniem godnym dziecka przyglądał się widokowi za oknem.-ładnie...-szepnął.-Taku daleko mamy do hotelu?
-mhm...-z fascynacją przyglądał się oświetlonym ulicom.-zupełnie inaczej niż w japonii.-uśmiechnął się do ukochanego na chwilę odwracając wzrok od okna. Po chwili taksówka się zatrzymała.
Yuu szedł za ukochanym ciągnąc swoją walizkę. Kilka starszych kobiet patrzyło na nich z dziwnym wyrazem twarzy co chłopak starał się zignorować wciąż nie puszczają ręki Takumiego. Windą dojechali na odpowiednie piętro i już po chwili czekał aż Taku otworzy drzwi.
-jeżeli wanna jest za mała na nasza dwójkę to tak.musisz szukać-rozesmial się.-nie no żartuje...
-w takim razie nie musisz szukać.-oznajmił.-Takumi chciałbym się odprezyc po locie...przyszykujesz kąpiel? Ja wezmę ubrania.
Wziął ich bokserski, płyny do kąpieli i szampony i wrócił do łazienki.-no zdecydowanie za długa....
-no i widzisz. Wcale nam nie przeszkadza...-podszedł do niego delikatnie dotykając blizny.-dodaje ci charakteru...-rozesmial sie zdejmujac ubrania.-ktoś poza mną i lekarzami ją widział?
-no tak tak zima-przytaknął.-no...tak normalnie dodaje...a ty nie jesteś ciota i życiową pierdola...z reszta to mój tok myślenia.-rozesmial się po czym wszedł do wanny.
-no...nie wiem jak to wyjaśnić...czy możemy zostawić ten temat?-spytał lekko się uśmiechając-wiesz..te starsze panie z dołu dziwnie się na nas patrzyły...na nasze splecione dłonie...-szepnął.
-no...bo one się nam przyglądały...masz rację nie powinienem się przejmować-rozesmial się.-ech no...jesteś taki...bardziej męski i opiekuńczy...naprawdę nie umiem tego wyjaśnić...
-no tak jakoś...bo to się stało jak uciekłem...i tak jakoś...no nie ważne-rozesnial się.-dobrze...jak zwykle-zasmiał się cicho pod nosem.
-no...a ja zachowałem się jak dziecko uciekając...-westchnął.-no i to też moja wina więc jest dobrze.-dodał zgarniajac piane z czoła żeby nie polecialo mu do oczu.-a ja lubie jak mi myjesz włosy.
-mhm...ale to dziwne...spalen praktyczne całą drogę a jestem strasznie zmęczony...-westchnął po chwili ziewajac.-nie przepraszaj.-dodał-Taku...jaki jest przyszły mąż Nami? A jaka ona jest?
-mhm...czyli raczej nie mam się czym stresowac-skwitował.-było mi wygodnie...ale miałem słaby sen....dziękuje za umycie włosów.-ucałował go po czym wyszedł z wanny i zaczął się wycierac.
-Tak...ale z jego rodzinom raczej sobie nie porozmawiam...-zarumienił się lekko.-Mi było wygodnie...spałem oparty o twoje ramię...-wyjaśnił. Wytarł się szubko po czym założył koszulkę i bokserki. Nie czekając na mężczyznę poszedł do sypialni-łóżko jest mniejsze od naszego...jest nawet mniejsze od tego które było w moim mieszkaniu...-zauważył.
-Ty mi się śniłeś.-odparł.-Tak myślisz? Może i to jest zwykłe...w sumie to nie ma jakiegoś większego znaczenia bo i tak śmiemy wtuleni w siebie.-roześmiał się siadając na łóżku.
-to był NORMALNY sen.-zaznaczył od razu.-no...polecieliśmy na wakacje do Paryża...i tam...fajnie się bawiliśmy i w ogóle...i było romantycznie i...no...miałem fajny sen...-wyjaśnił.-ale ty bardzo często mi się śnisz.-dodał.
-Mama opowiadała fajne bajki...-rozmarzył się.-Nie powiem.-pokazał mu język.-skoro ty swoje fantazje zachowujesz dla siebie to ja zachowam swoje sny. A do Paryża nie musimy jechać...przecież to tylko sen...-szepnął cicho nie chcę się narzucać.
-straszny z ciebie uparciuch...dziękuje.-szepnął wtulajac się w niego.''nawet nie wiesz jak się cieszę że pojedziemy''-a skąd wiesz?-zasmial się.-chodźmy spać...
-nie...-ziewnal.-ale i tak moje sny zostawiam dla siebie.-wtulil się w ukochanego.-dobranoc.
-nie masz o co...-szepnął wtulajac się w ukochanego i po chwili zasypiajac.
-te sny to nic zboczonego glupku!.-"no może czasem..."-nie obrazaj się...naprawdę nie masz o co...-mruknął potrząsajac go za ramie.
-no naprawdę nic zboczonego.-odparł. Odwrócił mężczyzne na plecy i ucałował namiętnie.-nie zapomniałem.-szepnął.-jak mógłbym? Obiecałem że będę cię całował na dobranoc i na dzien dobry.-wyrecytował.
"złośliwiec...znowu sie ze mną droczy..."-oj kochanie...tak jest ciekawiej nie sądzisz?-ponownie go pocałował tym razem dłużej.-no...chodź spać...-poprosił kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Hmmm?-jęknął nawet nie otwierając oczu.-Ale nie nasz...a śniło mi się, że to my szliśmy do ołtarza, zabawne prawda?-spytał z twarzą w poduszce.-ne, Taku...mi...-urwał siadając na łóżku i zauważając że mężczyzna go filmuje.
-żadne z nas...ja po prostu byłem z białym garniturze...-wyjaśnił.-Dzień dobry, Taku.-uśmiechnął się promiennie.-Ne Taku...a dlaczego smutne?-spytał wstając z łóżka.
-Ale jakie to ma znaczenie? To tylko papierek.-uśmiechnął się-"chciałbym żebyś był moim mężem"...śmiesznie to brzmi z ust faceta...-zaśmiał się.-No i Taku...my chyba możemy wziąć ślub cywilny....-zamyślił się nie będąc do końca pewnym.
-No wiem...byłoby fajnie.-uśmiechnął się.-zaraz kochanie...a czy ty mi nie mówiłeś kiedyś że jesteś bi?-przypomniał sobie nagle.-No właśnie cywilny chyba możemy...z resztą mama Yurine pracuje w urzędzie stanu cywilnego, powinna wiedzieć. Jak wrócimy to się jej spytam.
-Hmmm...wtedy nad tym pomyślimy.-uśmiechnął się.-ile mam czasu tak w ogóle?
-To mamy bardzo mało czasu...-mruknął podchodząc do walizki. Wyjął ciemne jeansy, czarną koszulę, ciemnobordową marynarkę i czerwony krawat. Wyłożył ubrania na łóżku.-Jak myślisz?-spytał ukochanego.
-No nie wiem...może zmienię? Koszule oboje mamy czarne..a jak będzie ciepło to marynarkę zdejmę...no ok to może być...-wyjął jeszcze czyste bokserki i zaczął się ubierać.
-Dobrze, już dobrze...szybko umyję zęby i zrobię włosy i możemy wychodzić-oznajmił nie przestając się uśmiechać.-Taku! W bocznej kieszeni torby jest koperta z pieniędzmi możesz ją wyjąć?!-krzyknął myjąc zęby.
Yuu szybko dokończył robić włosy po czym ubrał buty i płaszcz i zbiegł na dół.-Nigdy więcej mnie nie zostawiaj samego jak jesteśmy za granicą...Ludzie się na mnie dziwnie patrzą...-jęknął podchodząc do mężczyzny.
-Więc na ślubie nie waż się mnie zostawić!-roześmiał się.-Nie wydaje mi się! Patrzyli się na mnie jakby pierwszy raz azjatę widzieli...-bąknął wsiadając do samochodu.
-ale to tylko taki tam pół japończyk pół koreańczyk...-mruknął.-ja się na nich nie gapie...-dodał.-nie no jak będziesz chciał z kimś zatańczyc to masz iść...rozumiesz?-popatrzył na niego uważnie.
-ale ty znasz język i się dogadasz...-mruknął.-jeju Taku mówiłem że ja nie umiem tańczyć...-mruknął zrezygnowany.
-no wiem wiem...już nie ważne.-mruknął.-jest koszmarnie ale skoro tak bardzo chcesz to sam się przekonasz...jeżeli bardzo chcesz to zatańczymy...
-tak tak...będzie fajnie...bo będę z tobą.-uśmiechnął się wychodząc z samochodu.-jak myślisz wewnątrz jest cieplej?
-tak tak...będzie fajnie...bo będę z tobą.-uśmiechnął się wychodząc z samochodu.-jak myślisz wewnątrz jest cieplej?
-hej Chi...świetnie jak widać. A u ciebie? Ślicznie wyglądasz. Kiedy przyjechałas?-spytał uśmiechając się serdecznie.
-dzień dobry...proszę się tak nie martwic na pewno wszystko będzie idealnie. -uśmiechnął się witając się z kobieta -pani też ślicznie wygląda...Chi ma rację musi pani odpocząć bo zepsuje sobie fryzurę.-złapał mężczyzne za dłoń zauważając że zbiera się coraz więcej ludzi.
-pewnie też ślicznie wygląda...w końcu to jej wielki dzień.-uśmiechnął się.-chodź zajmiemy już miejsca...ne Taku...a czemu twoja mama mówiła żebyśmy usiedli z przodu?-spytał niepewnie.
-mhm...-spojrzał na zegarek mężczyzny.-już niedługo...-uśmiechnął się. Nie mylił się już po chwili rozpoczęła się ceremonia.
Yuu pierwszy raz będąc na takiej uroczystosci i widujac ją jedynie na filmach przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem godnym dziecka."jej...tak ślicznie wyglądają..."
Yuu otworzył szeroko lekko zaszklone oczy. "Dlaczego...on zawsze robi takie zawstydzające rzeczy? Jestem...szczęśliwy...kocham go"-J-ja...N-nakami Yuu...b-biorę...ciebie Shirayuki T-takumi...za m-męża...i...ślubuję ci...m-miłość, wierność i...i uczciwość małżeńską i...ż-że cię n-nie opuszczę aż d-do śmierci...-wydukał szeptem z lekko różowymi policzkami. "To święto Nami...nie powinniśmy się tak zachowywać...jednak jestem strasznie szczęśliwy.
-Teraz możesz pocałować pannę młodą.-usłyszeli głos księdza gdy para młoda założyła obrączki.
-Nnn...-jęknął cicho, mimowolnie.-Takumi...no oczywiście, że nigdy cię nie opuszczę...beze mnie byś umarł...ktoś musi ci gotować, spełniać zachcianki takiego zboczuszka...-uśmiechnął się delikatnie.-idę...-przytaknął łapiąc go za dłoń. "to taki mały gest...tylko słowa...a jak cieszą..."
-Jest okay. Mam rękawiczki.-uśmiechnął się trzymając w dłoniach bukiet.-Masz kopertę?-spytał dla pewności.-my podejdziemy jak się trochę rozluźni nie?-"siedzieliśmy tuż obok...ale chyba nie usłyszeli jak szepczemy...prawda?"
-Um..ja...tak to ja...-uśmiechnął się nieśmiało.-bardzo dziękuję...opinie innych wiele dla mnie znaczą.-skłonił się lekko po czym uścisnął dłoń kobiety.-mi też miło...no i muszę się zgodzić z Taku, wygląda pani pięknie.
Chłopak nieśmiało podał dłoń mężczyźnie.-Taku, możesz mu przekazać że też jest mi miło go poznać i że mam nadzieję że pomimo bariery językowej będzie dobrze?-popatrzył na ukochanego.
-Um..t-thanx...-bąknął nieśmiało.-Takumi...powiedz im że życzę im długiego wspólnego życia, dobrze?-zwrócił się ponownie do ukochanego.
-spokojnie kochanie...masz całą noc żeby zasłużyć na caluska.-roześmiał się kiedy odchodzili.-a właśnie ty jej o mnie opowiadałes czy Ren?
-no tak tak...więc się staraj-roześmiał się.-aha...no i co jej takiego o mnie...o nas naopowiadales co?
Yuu otworzył szeroko oczy i zasłonił usta dłonią. Zaczął się nerwowo rozglądać i sprawdzać czy nikt ich nie widzi. "czemu...mówił jej te wszystkie rzeczy...glupek...". Przytulil się do niego.-serio...serio tak myślisz o moim śmiechu?-spytał zawstydzony.
-um...-odsunął się od niego i uśmiechnął się promienie.-kocham cię.-po chwili rozejrzal się sprawdzając czy nikt ich nie usłyszał.-ja...też bardzo lubie twój uśmiech...-zwilzyl delikatnie zamarznięte usta.
Poprawił szybko włosy.-chyba już skończyli składać życzenia...-zauważył.
-Staliśmy blisko...ale skoro nas nie zauważyłaś to dobrze...-wtrącił się Yuu trzymając się bardzo blisko Takumiego. Ilość nieznanych mu ludzi go przytłaczała.
-Ja...tak.-przytaknął.-Jakby nie przestał mógłby umrzeć...żeby go utrzymać w postanowieniu obiecałem mu nagrodę-niespodziankę. Puki co nie wyczułem od niego dymu...
-Ale ona ma rację...co do tego że źle że paliłeś...bo niespodzianką masz się nie chwalić.-zagroził mu palcem.-To jest takie tylko dla ciebie.-dodał.
-Normlaie. Kocham go.-odparł spokojnie.-Ech Taku...no nie dałbym cię zbić. Przepraszam głupku.-roześmiał się serdecznie.
-Och...czasami jest uparty i lubi się drażnić...ale kocham go więc jest okay.-uśmiechnął się.-A-ale Taku...-jęknął dając mu szybkiego całuska.
-J-jest kochany...-szepnął zakrywając twarz dłońmi.-no i trochę marudny...ale kochany...
-um...ale to takie zawstydzajace...-jęknął opuszczając jednak ręce.-przy...rodzinie...-szepnął tak cicho że tylko Takumi był w stanie usłyszeć.
-uratowany...-szepnął.-No Taku wysiadaj! No szybko!-ponaglal ukochanego chcąc jak najszybciej wyjść z dusznego samochodu w którym wszyscy mu się przyglądali.
-bo tam duszno...i czułem się osaczony...-jęknął wysiadając szybko z samochodu.-uf...tlen, powietrze...-uśmiechnął się.-ładnie tu.-dodał po chwili.
-jestem modelem a tego nie lubie. Wiem dziwne.-roześmiał się.-um...Taku...alkohol...-jęknął cicho kiedy stanęli w półkole. Nienawidził tej swojej słabej głowy.
-um...dzięki...jesteś kochany że tak o mnie myślisz.-uśmiechnął się do niego ciepło i mocniej uścisnął jego dłoń. Powachal płyn w kieliszku.-truskawka.-roześmiał się cichutko.
Kiedy opóźnił kieliszek ponownie spojrzał na ukochanego.-no truskawkowe...jeju zastanawia mnie o czym jej nie wspominałeś...-westchnął.
-ale to co innego. Oni są małżeństwem...i...ech...dobra to to samo.-mruknął zrezygnowany.-ale dałem ci tego buziaka więc nie marudź.-zamyślił się.-wiesz może on sprząta żeby ciągle pani młoda nie sprzątała?
-głupek...-mruknął kiedy mężczyzna ciągnął go do stołu.-zaskoczył mnie tym jasnym kompletem sądziłem że weźmie coś ciemniejszego.-roześmiał się siadając.-dzień dobry.-dodał.
-no...Taku twoja babcia ma rację...czasem jesteś strasznie uparty.-uśmiechnął się.-przeprowadzka poszła szybko i sprawnie...w jeden dzień uwinelismy się ze wszystkim.-odparł.-a co u pani? Musi nas pani w końcu odpowiedzić.
-no co masz taka obrażona minę?-spytał mężczyzny.-czyżby twoja babcia miała rację?-uśmiechnął się lekko.-zapraszam. Byłbym szczęśliwy gdyby pani znalazła chwilę i do nas wpadła. Może dowiem się czegoś nowego o tym marudzie.
Zaśmiał się pod nosem.-nie...oczywiście nie nie jest to nic złego...nie fochaj się.-poglaskal go po ramieniu.-porozmawiamy o tym jak pani przyjedzie...Taku chyba nie podoba się ta rozmowa...-zachichotal.-to stawia go w złym świetle.
-nie no wcale się nie fochasz.-roześmiał się serdecznie.-w moich oczach i tak jesteś ideałem, wiesz o tym.-szepnął mu na ucho.-jego męską duma wiele rzeczy nie pozwala mi powiedzieć.-dodał przypominając sobie o koszulce.
-o Ren ma rację...potem to ja go będę musiał jakoś uspokoić...już go niech tak pani nie męczy...-uśmiechnął się prosząco.-no już...nie bądź obrażony...mieliśmy się dobrze bawić...-szepnął mu na ucho.
-buuu...-jęknął cicho.-a miał mnie nie zostawiać...-dodał. Oparł się łokciami o stół i tesknym wzrokiem śledził mężczyznę. "wydaje się dobrze bawić...dopiero początek i jego już jakieś lalunie wyciągnęły..."
"łapy precz od mojego chłopaka!". Odsunął krzesło i wyraźnie zdenerwowany podszedł do mężczyzny.-Taku...jest mi duszno...wyszedłbyś ze mną na chwilę?-powiedział dostatecznie głośno żeby dziewczyny slyszaly że coś mówi.
-He's mine-mruknął do dziewczyn na odchodne. Na tyle angielski znał. Kiedy byli już sami wtulil się w ukochanego.-zabrały mi cię...-jęknął oburzony.-kleily się do ciebie...nie podobało mi się to...
-no bo one się ciebie uczepily. -mruknął oburzony.-i jak jedliśmy to też się na ciebie gapily. A przecież widać że jesteśmy razem...nie podobało mi się to że nie chciały cię puścić...-odetchnął głęboko.-pewnie są teraz wkurzone...jak myślisz dadzą ci spokój?
-nie jestem zazdrosny. One mi ani trochę nie zagrażają. Jestem zdenerwowany bo wyciągnęly cię wbrew twojej woli. I sprawiły że zostawiłeś mnie samego. Ech...ciężko jest mieć tak przystojnego faceta...-westchnął teatralnie.-a mogłem się jednak bardziej przykładać do angielskiego...
-klnac na nie nie będę...byle się odczepily.-mruknął.-ech...powiedziałem tylko tyle bo więcej bym nie umiał...-dodał.-naprawdę aż tak się ucieszyłes? Ja cię chciałam po prostu wyrwać z tłumu obmacujacych cię lalek...-roześmiał się.-a'propos lalek...idą tu...
-let me go!-wycedzil przez zęby wyprowadzając się z uścisku kobiety.-take youre filth hands off my Taku.-odetchnął delikatnie lecz stanowczo drugą kobietę.-he's only mine.-stanął na palcach namiętnie całując ukochanego.-so fuck off.
-nnnnn...-jęknął cicho.-T-taku...um...przepraszam...nie zrozumiałem zbyt wiele z tego co mówiły...mówiły bardzo szybko...j-ja...nie zrobiłem nic źle...prawda? Pierwszy raz chciałem.uderzyć kobietę...
-po prostu mnie zdenerwowały...ale co one dokładnie mówiły?-spytał niepewnie.-a i...wracamy już do stołu? Jak tak teraz pomyśle...to one chyba były pewne że wszystko rozumiem...
-no i co że jest starsza...to jej nie usprawiedliwia...-mruknął.-no to chodźmy...w ogóle Taku...mimo.że to z nimi to i tak zauważyłem że ładnie tańczysz...
-daj spokój Taku...ja serio nie tańcze...-jęknął pieszczotliwie klepiąc go w ramię.-jeszcze mało osób tańczy.-zauważył kiedy przechodzili przez parkiet.-a właśnie...przetłumaczyłes mi co one mówiły...a ty co im powiedziałeś?
-Och...-roześmiał się cicho.-To takie kochane...ale i tak będziesz się musiał nieźle postarać żeby wyciągnąć mnie do tańca.-ostrzegł go.
-ech...jak ładnie...-westchnął.-płynnie i w ogóle...-wziął parę łyków soku.
-Jak to żadna sztuka...trzeba czuć rytm i w ogóle...a oni tańczą jakby latali...
-Głupek...-mruknął.-To ich święto...na nich powinieneś patrzeć, nie na mnie...-dodał.-Jeszcze dużo nie wypiłeś a już się szczerzysz jakbyś był pijany.-roześmiał się.
-No bo to takie niespotykane zobaczyć twój szerszy uśmiech.-wyjaśnił spokojnie.-Ale nie spij się za bardzo.-poprosił kiedy młoda para skończyła tańczyć a kelnerzy wjechali z tortem.
-Mmmm...kokosowo-śmietankowy.-uśmiechnął się próbując ciasta.
Yuu i Takumi stanęli gdzieś z boku sali dostatecznie blisko żeby widzieć co się dzieje. Pan młody po drobnych trudnościach w końcu dotarł do swojej żony i zdjął jej podwiązkę, którą panna młoda wyrzuciła w stronę tłumu piszczących panien. Na nieszczęście stały one blisko rozmawiających Takumiego i Yuu a podwiązka wylądowała w dłoni żywo gestykulującego chłopaka.
-Haaaaaa? C-c-c-cooo?!-krzyknął nie bardzo rozumiejąc całą sytuację. Patrzył się z niedowierzaniem to na podwiązkę, to na Takumiego, to na otaczający go powoli tłum.-To się nie dzieje...to się kurwa nie dzieje...-mamrotał pod nosem.
-co? co? co?-spytał starając się w końcu zrozumieć sytuację.-Nie, nie, nie, nie...-powtarzał powoli się wycofując w stronę wyjścia. "to sen...tylko sen...OBUDŹ SIĘ!"-Dlaczego ja...dlaczego to zawsze mi się musi przytrafiać...-zauważył dziewczyny z wcześniej które patrzyły się na niego z zazdrością w oczach. Zaczął szybiej cofać się ku wyjściu.
-Nie! nie! nie!-krzyczał zapierając się nogami.-Nie chcę! Zostawcie mnie! To jakaś cholerna pomyłka! TAKUMI GŁUPKU CO SIĘ CIESZYSZ JAK GŁUPI DO SERA!-wydarł się cały czerwony na twarzy.
-To pomyłka...zdecydowanie...To się nie dzieje na prawdę!-jęknął uparcie nie chcę wejść na krzesło. "nawet nie wiem co mamy zrobić...ale wiem że tego nie chcę...wszyscy się na nas patrzą..."
-Głupek! Przestań mówić to wszystko na głos!-jęknął pozwalając się wciągnąć na krzesło.-A tak właściwie...to co my mamy zrobić?-spytał szeptem.
-zawstydzające...wszyscy się na nas patrzeli...nadal patrzą...-jęknął cicho.-A tamte dziewczyny zaraz nas pożrą żywcem a...nie ważne...-szybko zawiązał mu muszkę chcąc to mieć jak najszybciej za sobą.-J-już...
-Nnnnnn...-jęknął nieświadomie przysuwając się bliżej mężczyzny.-z-zawstydzające...-szepnął.-Nie rozumiem...właśnie, przed nimi całuje się para gejów a ci się zachowują jakby byli na jakimś dobrym filmie...-szepnął cicho.
-no tak...zapomniałem ze masz taką mocną głowę...-mruknął.-O, nie! Na to się już na pewno nie zgodzę! Ja nie tańczę! Nie umiem!-niemalże krzyknął robiąc dwa kroki w tył.
-A...um...j-jeden raz...jeden taniec...-zastrzegł. Zgodził się chcąc żeby to jak najszybciej się skończyło, żeby mógł spokojnie usiąść.
-A...-patrzył na swoje stopy nie chcąc podeptać mężczyzny. Na chwile podniósł wzrok i pomimo starań nadepnął na jego stopę.-Um..p-przepraszam...-za sobą usłuchał cichy chichot.
-Głupek...w ogóle sobie nie radzę...-mruknął skupiając się na krokach.-raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy...-powtarzał cichutko.
-A-ale jak nie będę w nią patrzył to coś pomieszam, albo znowu cię nadepnę...-westchnął.-Obejmujesz mnie...to na pewno jest przyjemne...-uśmiechnął się lekko.-postaram się...
-No fajnie...takie moje jest bycie ciamajdą...o, piosenka się skończyła.-uśmiechnął się stając w miejscu.
-No...może nie było aż tak źle...-mruknął.-A tak właściwie...to jak długo ja mam chodzić z tą podwiązką?-spytał idąc za nim.
-Tak...słodko?-spytał wybity z toku myśli.-raczej jeszcze bardziej zniewieściale.-mruknął powstrzymując się przed strząśnięciem dłoni ukochanego.
-Ech...-spojrzał na zegarek.-Już piąta...chyba będziemy się zbierać...Takumi. Takumi!-krzyknął potrząsając mężczyzną.-Idziemy.-oznajmił.-Gdzie jest ten hotel? Takumi! Mówię do ciebie!
-I weź tu z takim rozmawiaj...Czekaj tu na mnie, rozumiesz? Nigdzie się nie ruszaj.-wstał i podbiegł do Nami.-Takumi mówił ze zarezerwowałaś hotel...możesz mi wyjaśnić gdzie? Bo Taku mi za bardzo nie pomorze...-wskazał na wyraźnie pijanego mężczyznę.
-Dzięki.-uśmiechnął się.-Takumi, gdzie masz dowód osobisty?-spytał podnosząc mężczyznę z krzesła.-Idziemy do hotelu.-oznajmił mu głośno i wyraźnie.
-Mhm...-doprowadził go do szatni wyjął z kieszeni dowód mężczyzny i podał mu kurtkę.-masz...ubierz się szybko.-mówiąc to zdjął podwiązkę, włożył ją do kieszeni i zaczął ubierać swoją kurtkę.
-Ech...jak dziecko.-westchnął klękając przed nim na podłodze i pomagając mu założyć kurtkę następnie ją zapinając.-No wstawaj, idziemy.-mówiąc to pomógł mu wstać.
-Tak, tak...wiem...też cię bardzo kocham. A teraz idź prosto.-mruknął niesamowicie szczęśliwy ze są w Ameryce a Takumi i tak mówi niewyraźnie po japońsku."jak to dobrze że i tak nikt go nie zrozumie..."
-Tak, tak...wiem że śpisz z moją koszulką, mam nawet zdjęcie.-roześmiał się wiedząc że jutro mężczyzna i tak nic nie będzie pamiętał.-wiem...ech no chodź.
-Nie powiem.-mruknął wchodząc do hotelu. Podszedł do recepcji i podał dowód Takumiego, odebrał klucz i zaczął ciągnąć mężczyznę po schodach.-No chodź...
-Co ja sie z tobą mam...-mruknął kiedy weszli do pokoju.-No a teraz się rozbierz i do spania.-mówiąc to zaczął zdejmować kurtkę.
-Co za głupek...-mruknął niezadowolony. Rozebrał siebie i mężczyznę do bielizny i położył się spać przykrywając ich kołdrą.-Kochany głupek.
-Wiem, wiem.-mruknął chłopak wstając i podając mężczyźnie tabletki.-masz...idę wziąć prysznic...ty też lepiej weź.-mruknął biorąc czyste ubrania i idąc do łazienki.
-A nie mogłeś poczekać?-roześmiał się.-Jak się wczoraj bawiłeś?-spytał sięgając po hotelowy szampon i mydło.
-Ja jej nie złapałem! Sama mi w ręce wpadła!-fuknął.-Ale bawiłem się dobrze...w gruncie rzeczy było zabawnie...no może poza prowadzeniem cię do hotelu po pijaku...to było przekomiczne!
-Wiele ciekawych rzeczy...na przykład to że jak mnie przy tobie nie ma to śpisz z moją koszulką.-zachichotał myjąc włosy.
-Tak, tak...musiałeś słodko wyglądać.-roześmiał się płucząc włosy i wychodząc spod prysznica.
Zachichotał.-Ale i tak...musiałeś być taki uroczy...-wytarł się i ubrał po chwili gotowy wychodząc z łazienki.-powinienem ją oddać?-spytał podnosząc z podłogi podwiązkę. v
-A po co...-jęknął jednak posłusznie schował podwiązkę do torby którą po chwili zapiął. "w sumie...może mi się przydać..."-Taku? Jak wrócimy chciałbym ci dać nagrodę za nie palenie.
-Niespodzianka-odparł z uśmiechem.-zasłużyłeś...długo wytrzymałeś i mam nadzieję że jeszcze długo wytrzymasz.
-Jestem z ciebie strasznie dumny.-uśmiechnął się promiennie zawiązując buty i zakładając kurtkę.
Chłopak szybko zdjął buty i kurtkę po czym poczekał na mężczyznę i zaciągnął go do salonu sadzając go na kanapie.-Siedź tu...i się nie ruszaj.-poprosił z nieśmiałym uśmiechem. Odsunął stół robiąc sporą przestrzeń przed mężczyzną. Zasłonił okna po czym z torbami poszedł do garderoby.
-Nie! Na pewno ci się spodoba!-odkrzyknął szybko się przebierając. Wrócił z magnetofonem ubrany i ciemne jeansy, białą koszulę, czarny krawat i marynarkę w tym samym kolorze. Podłączył magnetofon i włączył muzykę nieśmiało uśmiechając się do ukochanego.
-Um...-z magnetofonu popłynęła raczej spokojna muzyka. Chłopak zaczął delikatnie kołysać biodrami powoli zdejmując marynarkę i odrzucając ją na bok.
Powoli odwiązał krawat który po chwili odrzucił na bok. Uśmiechał się delikatnie przygryzając dolną wargę. Nie przestając kołysać biodrami w rytm muzyki zaczął rozpinać guziki koszuli.
Powoli rozpinał guziki koszuli dotykając swojego ciała nie przestając poruszać się w rytm muzyki. Possał chwilę palce dotykając swoich twardniejących sutków po czym zdjął powoli koszulę upuszczając ją przy sobie. "Podoba mu się...?"
Uśmiechnął się zadziornie zauważając reakcję ciała mężczyzny. "podoba...". Rozpiął pasek powoli odrzucając go gdzieś w kąt. Przesadnie się ociągając rozpiął guzik i zamek spodni po czym samymi ruchami bioder zsunął je do kostek ukazując obcisłe czarne bokserki i podwiązkę. Odkopnął spodnie za siebie wracając do "tańca".
Zarumienił się lekko. "Jak się coś zaczęło to wypadałoby skończyć...nie?". Włożył dwa palce pod podwiązkę i zaczął nimi jeździć po udzie zsuwając podwiązkę coraz niżej po chwili całkowicie ją zdejmując i rzucając w stronę ukochanego oblizując usta w kuszący sposób.
Nie przestając "tańczyć" zaczął pooli zsuwać bokserki. Centymetr po centymetrze zdjął je następnie odrzucając gdzieś w bok. Zarumieniony opadł na kolana i zaczął skradać się do Takumiego niczym kot.
Yuu zbliżył się do mężczyzny. Wziął głęboki wdech i rozpiął jego spodnie. Zaczął masować jego męskość przez cienką warstwę bokserek. Uniósł się trochę delikatnie całując ukochanego.
"rozumiem...". Wyswobodził jego już nabrzmiałego penisa z bokserek i wsadzając go sobie do ust zaczął go pieścić ssąc go i liżąc.
Przyspieszył swoje ruchu chcąc sprawić ukochanemu jak najwięcej przyjemności. "ne Taku...podoba i się nagroda?"
-Tak kochanie?-spytał wyjmując jego męskość z ust nie zaprzestając jednak pieścić go dłońmi. Podsunął się wyżej robiąc mu nieporadną malinkę na szyi.
-A?-popatrzył na niego pytająco. Zaczął powoli rozpinać jego koszulę składając pocałunki na jego klatce piersiowej robiąc mu malinki przy obojczykach. Schodząc niżej zaczął ssać jego sutki.
Prześlij komentarz