TAKUMI SHIRAYUKI
URODZONY: 14 listopada 1984r. (28 lat)
WZROST: 181 centymetrów
WAGA: 60 kilogramów
MIEJSCE URODZENIA: Seul
MIEJSCE ZAMIESZKANIA:Ryusei
HISTORIA:
Takumi urodził się czternastego listopada w najbardziej burzowy dzień w Seulu. Kilka miesięcy później wrócił razem z rodzicami oraz bratem bliźniakiem do Japonii, gdyż tak naprawdę mieszkali w Ryusei, a w Korei byli tylko po to, żeby złożyć wizytę rodzinie matki dzieci – Wang Ji Hyo, która zaś z zawodu jest śpiewaczką operową, a od czasu do czasu gra w filharmonii na altówce. Ojciec Takumiego – Akira Shirayuki jest za to florystą prowadzącym kwiaciarnie. Niby sprawiają wrażenie przeciętnej rodziny, aczkolwiek kiedy zajrzy się jeszcze jedno pokolenie w tył zaczynają się schody. Babcia Takumiego – Inoue Shirayuki jest jedną z tak zwanych „ważnych osobistości” w mieście. Z wykształcenia jest ona projektantką i do dziś pomimo jej wieku odbywają się pokazy z nowymi kreacjami, które na bieżąco tworzy. To ona rozsławiła Ryusei w świecie mody. Ma również oprócz tego, własny butik, studio fotograficzne, w którym doskonaliła swoje umiejętności duża część fotografów, a wszelkie sesje zdjęciowe odbywają się właśnie tam, gdyż jest to najbardziej profesjonalne oraz największe studio w całym mieście, do tego dochodzi jeszcze agencja zatrudniająca początkujących modeli oraz modelki. Dlaczego to takie istotne? Otóż jej syn wyprał się przejęcie tego wszystkiego co osiągnęła Inoue oraz zajęcia się projektowaniem. Nie chciał się w to bawić, a poza tym jego pasją było tworzenie dzieł sztuki z kwiatów, nie materiału. Tak więc jej prawą ręką został nie kto inny jak Takumi. Chłopak od małego był pod opieką babci tak samo jak jego brat z tą różnicą, że Rinowi w ogóle nie podobało się zamieszanie. Dlatego też kiedy tylko Takumi wykazał minimalne zaangażowanie Inoue natychmiast to zauważyła i zaszczepiła w nim miłość do modowego świata. Z czasem kiedy Shirayuki podrósł babcia zaczynała go uczyć wszystkiego co będzie mu potrzebne do tego aby zostać jej godnym następcą. Jako nastolatek uczył się projektować, szyć i zarządzać biznesem. W wolne dni przebywał z Inoue. Towarzyszył jej w ważnych spotkaniach, sesjach, konkursach, wywiadach do gazet czy telewizji, a na pokazach nawet wychodził z nią na wybieg już jako mały chłopczyk posłusznie trzymając babcie za rękę. Po to, żeby każdy zobaczył jak wygląda przyszły gigant mody. Media przyglądały się jego poczynaniom, ludzie mogli obserwować jak z każdym występem przy boku starszej Shirayuki Takumi rósł coraz bardziej i stawał się dojrzalszy. Podczas studiów z zakresu fotografii mężczyzna powoli zaczynał odciążać swoja babcie z poszczególnych zajęć, aby ta mogła skupić się jedynie na projektowaniu. W związku z tym w wieku dwudziestu lat przejął studio fotograficzne. Ustalał terminy sesji, dbał o to, aby sprzęt był sprawny i żeby wszystko było na miejscu, zapięte na ostatni guzik.
Lecz praca to nie wszystko. W jego rodzinie wszyscy zawsze żenili się w młodym wieku, nie dziwota, że gdy obaj bracia skończyli dwadzieścia pięć lat oczekiwano po nich, że jak najszybciej znajdą sobie żonę i spłodzą potomków. Cóż, problem tkwi w tym, że ani jednemu ani drugiemu specjalnie się do tego nie paliło. Rin był zbyt zabawowy i nie wystarczająco dojrzały w dodatku wolał skupić się na karierze niż zakładaniu rodziny, zaś Takumi najzwyczajniej w świecie wolał żyć sam. Nie uśmiechało mu się mieszkać pod jednym dachem z partnerką. Wolał, że gdy wreszcie dostaje trochę wolnego czasu przychodząc w środku nocy do domu być sam i porządnie wypocząć zamiast znosić kogoś kto po powrocie zapewne zasypywałby go masą pytań i wymagał uwagi jak i czułości z jego strony. Podobało mu się takie życie jakie miał. Jego tryb był dość…hulaszczy. Miał całą masę tak zwanych „partnerek na jedną noc”, z resztą to się tyczyło również mężczyzn. Shirayuki nie ograniczał się w kwestii romansów, kiedy tylko ktoś mu się spodobał on od razu próbował tą osobę uwieźć swoim zimnym nieco przerażającym wzrokiem. Każda kobieta czy też mężczyzna, która uległa jego urokowi już po kilku dniach stawała się dla niego bezużyteczna. Nie chciał miłości, on po prostu uwodził ludzi. Jednakże ku zdziwieniu wszystkich pewnego dnia Takumi oznajmił wszystkich wszem i wobec ze stuprocentową obojętnością, że się żeni. Jego narzeczona Reiko Matsumoto była piękną kobietą o delikatnych rysach twarzy. Na co dzień była nauczycielką w prywatnym liceum w dzielnicy Mibuya. Z opowieści Reiko wynikało na to, że poznali się w studiu. Jej siostra Megumi Matsumoto była początkującą modelką i bardzo chciała, żeby siostra wspierała ją podczas pierwszej sesji. Megumi poznała ich ze sobą w momencie kiedy Takumi przyszedł sprawdzić jak radzi sobie „nowy nabytek” agencji. Na miesiąc przed ślubem stało się jednak coś dziwnego . Narzeczeni z uśmiechem na twarzach, trzymając się za dłonie oświadczyli, że właśnie się rozstali, a ceremonia zaślubin została odwołana. Rodzina Shirayuki oraz Matsumoto była tak zszokowana tym co zobaczyli, że po fakcie nawet nie dopytywali co się stało. Dlaczego tak nagle para, która dzieliła jedno mieszkanie i sprawiająca wrażenie szczęśliwych zerwała ze sobą bez żalu do żadnej ze stron? Tego nikt nie wie oprócz ich samych. Jedno było wiadome, Takumi wrócił do dawnego trybu życia, a grona osób, które umieją przemówić mu rozsądku dołączyła jego była narzeczona, a teraz najlepsza przyjaciółka- Reiko.
AKTUALNIE:
Shirayuki po skończeniu studiów wykupił mieszkanie w dzielnicy Mizuki. Zrezygnował z apartamentu znajdującego się w Kazeki, gdyż po prostu miał dość otoczenia z tamtej dzielnicy. Przeważnie ludzi stamtąd spotykał na co dzień w pracy, tak więc nie chciał mieć z nimi nic więcej wspólnego. Wolał wynająć duże mieszkanie w Shikoru i patrzeć jak miasto tętni przeciętnym życiem, niż męczyć się wśród bogaczy z Kazeki.
Dodatkowo wypadałoby wspomnieć, że od jakiegoś czasu Takumi nie mieszka już sam. Na okres próbny wprowadził się do niego Yuu Nakami, chłopak Shirayukiego, który z pewnością zagości tam na dłużej. Wiąże się to również ze zmianą trybu życia mężczyny. Zaczął częściej wychodzić z domu, a każdą wolną chwilę stara się poświęcić chłopakowi. Jest to jego pierwszy związek odkąd zerwał zaręczyny z Reiko, która za to teraz trzyma kciuki za to aby jego szczęście tak szybko się nie skończyło.
Rzadziej za to spotyka się z rodziną. Nie ma teraz już tyle czasu co wcześniej. Chihaya aktualnie znajduje się w Londynie, na studiach, a Ren wciąż buja w obłokach pomagając Takumiemu w utrzymaniu rodzinnego interesu, kiedy ten musi gdzieś wyjechać.
Co do swojej kariery to przejął już większość działalności swojej babci. Został szefem agencji, w której ma własne biuro i centrum swoich poczynań, nadal zajmuje się studiem oraz pomaga w zarządzaniu butikiem Inoue. Dzięki temu jego babcia mogła się w stu procentach poświęcić projektowaniu nowych kolekcji. Na pokazy Takumi zawsze jeździ wspierać swoją babcię, gdyż wie, że każdy pokaz może być jej ostatnim, a jest ona dla niego bardzo ważną osobą.
Ma również problemy ze zdrowiem. Przez pewien wypadek w skutek, którego został pchnięty nożem w brzuch, a jego odporoność jest teraz dużo słabsza, przez co stał się bardziej podatny na choroby.
WYGLĄD:
Jeśli chodzi o budowę to Takumi nigdy nie miał ciała kulturysty. Zawsze był wyższy i chudszy od reszty swoich rówieśników. Nigdy nie mógł pochwalić wyrzeźbionym na brzuchu kaloryferem, a w dodatku był właścicielem długich szczupłych jak patyki nóg. Jest człowiekiem o który przeważnie ma kamienny wyraz twarzy. On prawie nigdy się nie uśmiecha, tylko przy najbliższych można zobaczyć, że naprawdę z czegoś się cieszy. Coś co jest jego wyjątkową cechą, która wyróżnia go spośród innych ludzi to na pewno spojrzenie. Często ludzie przez nie boją się go zaczepiać, aczkolwiek z drugiej strony to właśnie dzięki temu lgnął do niego jak głupiec w pułapkę. Jest ono mroźne, wręcz przerażające, ale na swój sposób uwodzi do tego stopnia, że ciężko odmówić mężczyźnie choć najmniejszej zachcianki.
Zazwyczaj jest ubrany bardzo schludnie i przede wszystkim modnie. W końcu musi dawać dobry przykład w swojej branży. Często nosi koszule oraz różnorakie marynarki. No cóż, to jego babcia nauczyła go, że mężczyzna najlepiej wygląda w koszulach, porządnych dżinsach i marynarce. Jednakże na co dzień nosi zwykły T-shirt i rozciągniętą bluzę. W tym czuje się najlepiej i najswobodniej.
Jeśli chodzi o budowę to Takumi nigdy nie miał ciała kulturysty. Zawsze był wyższy i chudszy od reszty swoich rówieśników. Nigdy nie mógł pochwalić wyrzeźbionym na brzuchu kaloryferem, a w dodatku był właścicielem długich szczupłych jak patyki nóg. Jest człowiekiem o który przeważnie ma kamienny wyraz twarzy. On prawie nigdy się nie uśmiecha, tylko przy najbliższych można zobaczyć, że naprawdę z czegoś się cieszy. Coś co jest jego wyjątkową cechą, która wyróżnia go spośród innych ludzi to na pewno spojrzenie. Często ludzie przez nie boją się go zaczepiać, aczkolwiek z drugiej strony to właśnie dzięki temu lgnął do niego jak głupiec w pułapkę. Jest ono mroźne, wręcz przerażające, ale na swój sposób uwodzi do tego stopnia, że ciężko odmówić mężczyźnie choć najmniejszej zachcianki.
Zazwyczaj jest ubrany bardzo schludnie i przede wszystkim modnie. W końcu musi dawać dobry przykład w swojej branży. Często nosi koszule oraz różnorakie marynarki. No cóż, to jego babcia nauczyła go, że mężczyzna najlepiej wygląda w koszulach, porządnych dżinsach i marynarce. Jednakże na co dzień nosi zwykły T-shirt i rozciągniętą bluzę. W tym czuje się najlepiej i najswobodniej.
CHARAKTER:
Takumi jest typem, który charakterem kompletnie nie pasuje do swojej rodziny. Tak jak wszyscy są niepoprawnymi wiecznie uśmiechniętymi optymistami tak mężczyzna jest zupełnym tego przeciwieństwem. W większości przypadków jest bardzo prostolinijny i nie cierpi kiedy ktoś owija w bawełnę. Poczucie humoru zyskuje tylko kiedy będzie już po kilku mocnych piwach, tak samo jak większość zachowań podobnych do jego rodziny zyskuje po pijaku, ale to chyba jak każdy kto schleje się w trupa. Nienawidzi lizusów jak i ludzi którzy boją się wyrażać swoją opinię ze względu na innych. Zdarza mu się zażartować, ale głównie są to ironiczne dogryzki. Nigdy nie uważał, że jest samotny. Fakt, mieszka sam, ale nigdy nie nazwałby tego samotnością. Jemu się to podoba, nikt nie wchodzi mu w drogę. Ogólnie bywa zimny niczym jego wzrok i oschły do granic możliwości. Mało mówi i zazwyczaj ogranicza się do ciętych ripost. Bywa złośliwy i zamknięty na argumenty innych. Jest zabójczo szczery, mówi to co myśli dobrze wiedząc, że może to sprawić przykrość innym. Jednym zdaniem, istny . Doskonały na szefa. (w sumie jakby nie patrzeć, już nim jest.) Lecz pod każdą skorupą coś się kryje. Ten nikim ani niczym nie przejmujący się twardziel potrafi zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Kiedy nikt nie patrzy lub, gdy jest w otoczeniu najbliższych staje się całkiem znośny. Oczywiście nie spodziewajmy się nagle gigantycznej zmiany. Wcale nie stanie się potulny jak owieczka. Będzie może jedynie bardziej opiekuńczy, pomocny, bardziej rozmowny. No, ale cóż czasem nawet on musi wyjść ze znajomymi na piwo czy koncert, co jak co, ale on też jest potrzebuje trochę uwagi czy towarzystwa. Ważne dla niego osoby bardzo dobrze o tym wiedzą i idealnie wyczują moment, w którym Takumi potrzebuje bliskości drugiego człowieka mimo, że nigdy się do tego nie przyzna. W końcu i tak mimo wyjątkowo silnego charakteru nadal jest tylko słabym człowiekiem. Jest zamknięty na obcych ludzi. Trzyma się tylko z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Jednakże, modelki, modele, projektanci czy też fotografowie, którzy z nim współpracują nigdy nie narzekają. Uważają go za sumiennego w pracy, zdolnego do poświęceń, sprawiedliwego i dobrego szefa, aczkolwiek jest bardzo wymagający i nie toleruje lenistwa czy też braku przykładności. Nikt przy nim nie może spocząć na laurach, inaczej skończy się to dla takiej osoby w bardzo niekorzystny sposób. Dla niego praca jest bardzo ważna, w końcu poświęcił jej za dużo czasu, żeby to wszystko miało się teraz zmarnować.
CIEKAWOSTKI:
~*~Ze względu na pasję swojej matki, Takumi w młodości uczył się gry na skrzypcach i fortepianie. Do tej pory pamięta jak się gra lecz nie ma na to ani czasu, ani warunków czy chęci.
~*~Uwielbia czekoladę. Miał kiedyś w domu nawet czekoladową fontanne lecz wylądowała ona gdzieś w otchłaniach składzika. Aczkolwiek w jego szafce ZAWSZE jest choć jedna paczka Pocky.
~*~Pali jak smok. Zaczął przez to, że jego praca wywierała na nim zbyt duży stres, a jedyną wymówką na krótką „przerwę” było tak zwanę „idę na fajkę, zaraz wracam” Jego ulubionymi papiersoami są Marlboro menthol lights oraz Black Devil.
~*~Ma w domu Shishe, aczkolwiek pali ją głównie z melisami zamiast tytoniu ze względu na to, że często siedzi przy Shishy ze swoją siostrą, która nie pali, a i on nie chce, żeby zaczęła.
~*~Nie wyobraża sobie mieszkać w mieszkaniu bez dużego balkonu.
~*~Nigdy się do tego nie przyzna, ale lubi robić za niańkę.
~*~Ze względu na pokazy trochę podróżuje.
~*~Nie lubi psów, łagodnego jedzenia, jeździć metrem i konno.
~*~Nie pije kawy. Zastąpił ją sobie energetykami, które za to
może pić jeden po drugim.
~*~ Ma bliznę na brzuchu.
~*~Może i nie lubi kawy, ale za to kocha dobrą herbatę. Można znaleźć u niego w domu prawie każdy rodzaj. Jego ulubione to kaktusowa Yerba Mate i Mleczny Oolong. Nie lubi też pić herbaty w kubkach. Wyjątkiem jest Yerba przy której ma się specjalny wysoki kubek z metalową słomką, na której końcu jest coś w rodzaju sitka zapobiegającego przedostaniu się drobinek wewnątrz słomki. Poza tym, kiedy tylko może pije herbatę w czarkach.~*~Nie pije kawy. Zastąpił ją sobie energetykami, które za to
może pić jeden po drugim.
~*~ Ma bliznę na brzuchu.
OD AUTORKI:
Witam wszystkich i każdego z osobna. ^^ Liczę na ciekawe wątki i jestem chętna na wszelkie powiązania. Mam nadzieje, że moja postać wam się spodoba. Nie wiem jak Takumi, ale ja nie gryzę, więc piszcie śmiało ;3
Twarzy Shirayukiemu użyczył Yu Ha Min.
2 874 komentarze:
«Najstarsze ‹Starsze 1401 – 1600 z 2874 Nowsze› Najnowsze»Yuu nieświadomie objął mężczyznę. Wdech, wydech, wdech, wydech, wdech-a-psik!-kichnął budząc się przy okazji.
-To pewnie dlatego, że podłożyłeś mi swoje włosy pod nos.-mruknął po czym wybuchł śmiechem.-Dzień dobry...nareszcie...
-Możemy zjeść twoje urodzinowe ciasto.-roześmiał się. "ten jeden raz..."
-Może być herbata.-roześmiał się.-Po prostu jestem szczęśliwy...i ten jeden raz możemy zjeść ciasto na śniadanie.-wyjaśnił.
-Nie przesadzaj.-roześmiał się.-Ale skoro już przyniosłeś...to możemy tu zjeść...
-No...nie przesadzaj...nie zmarnowałbym ciasta...-roześmiał się.-A jak tam pytanie? Wymyśliłeś coś?
Roześmiał się.-rozumiem...więc pomyśl. Na spokojnie a jak już coś tam wymyślisz to zapytaj.
-że...jakbyśmy byli razem jakieś trzy lata temu to cala rodzina byłaby przeciwko temu, ale że teraz już się przyzwyczaili...a! no i że tak sobie tylko wmawiałeś że lubisz samotność i że siedziałeś na balkonie i mówiłeś że liczysz gwiazdy. I że często wyjeżdżasz, ale to już wiedziałem.
-um...no spoko...a o co chodzi?-spytał z uśmiechem.-lubisz samotność ale nie możesz beze mnie zasnąć? Ciekawe nie powiem...zwłaszcza że ta koszulka która zapomniałem chyba się przydała,nie?-roześmiał się
-ale nie ja nie wiem co miałbym ci powiedzieć...no bo...chyba już wszystko wiesz..-mruknął zamyślając się na chwilę.-lubię zwierzęta...zwłaszcza psy...i hmmm...mam strasznie słabą głowę jeśli chodzi o alkohol...
-no bo ja jestem taki mało ciekawy...-roześmiał się-rozumiem nic nie szkodzi. Nie jestem zły. Idź tylko najpierw zanieś mnie do salonu.
-spokojnie...nie przejmuj się i idź napraw co inni zepsuli.-roześmiał się.-dobrze będę gotowy. Nie martw się.
Yuu następnego dnia wstał dość późno. Pierwszy posiłek około godziny 14 ledwo podziubał był zbyt przejęty randką z Takumim. Jak tylko zjadł poszedłsię bardzo wyszykować z dobra godzinę tak przed szafą aż w końcu zdecydował się na ciemne jeansy i ciemno brązowy sweter. Następnie poszedł zrobić włosy.
Yuu był tak podekscytowany że nie mógł usiedzieć na miejscy. Cały czas biegał od kuchni do łazienki od łazienki do pokoju od pokoju d kuchni i tak w kółko.
Chłopak aż podskoczył.-już idę!-pobiegł do drzwi lotwierając je szeroko.-hej Taku-uśmiechnął się nerwowo.
-Taku to dla mnie? Serio? Naprawdę nie trzebabylo...no i...czuję się trochę jak dziewczyna...-mruknął.-ale tak czy owak dziękuje...
-gotowy.-roześmiał się.-już nie mogłem się doczekać.
Chłopak włożył trampki i płaszcz i wyszedł zamykając zamykając za sobą drzwi.-no to prowadź...a właśnie byli jacyś spartanie pod drzwiami?
-Tak...spędzimy miły i spokojny wieczór.-westchnął.-na pewno...-ścisnął jego dłoń-dziękuje że min tam zabierasz.
-tak wiem...um...Taku, nie chcę cię martwić ale przed chwilą błysnął flesz...-szepnął chłopak. "równie dobrze mogło mi się przewidzieć...."
-No dobrze...-mruknął biorąc klucz i idąc do samochodu."jeju...no przecież nic by się nie stało jakbyśmy razem odpowiedzieli na te kilka głupich pytań...ok martwi się ale ja nie jestem dzieckiem." pomyślał wsiadając do samochodu.
-Nie przesadzasz?-spytał kiedy mężczyzna wszedł do środka.-mnie też to denerwuje ale czy nie lepiej dla świętego spokoju odpowiedzieć na trochę ich pytań? Uciekanie i zwodzenie i tak nie ma sensu skoro i tak wiedzą że jesteśmy razem.-mruknął zamykając pasy.
-niezniusłbym tego...och to dobrze nie drążmy tematu.-uśmiechnął się.-dzisiaj mamy randkę i powinniśmy się dobrze bawić a nie się martwić.
-nie, nie miałem okazji. Znaczy się widziałem z daleka...ale w parku nie byłem.-odparł wygladajac przez okno.
-a no tak...tak serio to ślepy traf. Dosłownie. Razem z Yurine spisaliśmy na karteczkach agencje z których dostałem propozycje, wsypaliśmy je do szklanego okrągłego akwarium i losowałem. Padło na Ryusei...-wyjaśnił nieśmiało.
-no ja też miałem straszne szczęście.-uśmiechnął się do mężczyzny.-wooow...ale to...duże...
Nieśmiało ścisnął dłoń mężczyzny.-um...a na co najpierw chciałbyś iść? Co polecasz albo coś...-zaczął rozglądać się dookoła.-koncert? Nie wiem...
-po prostu nie mam ochoty siedzieć w głośnym tłumie...no i wolę cały dzień spędzić w tobą...-popatrzył na mapę. On najchętniej poszedł na diabelski młyn ale wiedział że Taku się boi wysokości.-hmmm więc może jakąś kolejka górska albo karuzela...-zaproponował pierwsze co przyszło mu do głowy.
-naprawdę nie trzeba...tu jest pełno atrakcji. Nie zmuszają się...głuptas. fakt chciałbym pójść bo ostatni raz byłem z mamą ale to nie jest powód abyś się zmuszał.-"pamięta jak to mówiłem...cieszę się..."
-no dobdze...ale jak coś ci będzie to masz od razu mówić, jasne?-mówiąc to mocniej ścisnął jego dłoń.
Chłopak usiadł na przeciwko mężczyzny.-na pewno wszystko w pożądku?-spytał łapiąc go za rękę."drży...cieszę się że tu jesteśmy ale to nie ma sensu skoro mi się to podoba q Taku się boi...".pomyślał uśmiechając się do niego pocieszająco.
-racja...widok jest śliczny. Taku...jak myślisz widaćz stąd twoje mieszkanie?-spytał przyglądając się widokowi za oknem. Chciał zacząć jakikolwiek temat żeby pomoc mężczyźnie w końcu zauważył jak Takumi z każdym kolejnym metrem bardziej blednie.
-mhm...a agencje?-spytał uśmiechając się pogodnie i nie puszczając ręki ukochanego. "ech...coś tak czuję że nawet jak pojedziemy do paryża to na wieżę eiffla go nie wyciągnę..."
-serio pojedziemy? Fajnie...to z nią jesteś najbardziej zżyty, prawda?-ścisnął jego dłoń mocniej kiedy poczuł jak Takumi drży.-jeju cieszę się że tu przyszliśmy...tyle można stąd zobaczyć.
-nie gadaj głupot mama na pewno cię lubi...myślisz że jest szczęśliwa? Taku...jak sądzisz co by powiedziała jakby żyła o tym że jej syn jest gejem?-spytał uśmiechając się i siadając obok mężczyzny.-wszystko idzie po twojej myśli? Więc co będziemy robić jak wysiądziemy?
-czyli twój plan na luki.-roześmiał się.-tak myślisz? Hmmm pewnie masz rację. Ale...twoja rodzina już się tak nie wścieka że jesteś bi, nie? Chi wspominała że twoja rodzina już mnie lubią z opowiadań Rena.-dodał opierając głowę o jego ramię.
Yuu wybuchł śmiechem.-jak wytrzymuję? Kocham cię. No i teraz razem nie mieszkamy.-zauważył.-Ren to serio taka wasza rodzinną plotkara...przez niego całą twoja rodzina k nas wie...ale mówi o mnie same dobre rzeczy więc chyba jest ok, nie?
-oj tam...-machnął ręką-za tymi twoimi zboczeniami też idzie się stęsknić.-roześmiał się.
-W końcu na ziemi, co nie?-roześmiał się.-Um...-podał mężczyźnie mapę.-Ostatnio byłem za mały.-wskazał na kolejkę górską. "ech...nawet tu...ciekawe czy podejdą...czuję się jak jakaś gwiazda..."
-oczywiście...-uśmiechnął się lekko do dziewczyny i wpisał się do notesików.-Ale...-spojrzał na Takumiego po czy m na dziewczynę i przyłożył palec to ust.-ale jeżeli zobaczycie tutaj jakiegoś dziennikarza nie mówcie im ze tu jesteśmy.
Chłopak wzruszył ramionami.-Może i tak...ale jestem twój-roześmiał się.-Widzisz Taku...nawet na randkę nie możemy spokojnie pójść...chodź zanim trafimy na kogoś jeszcze.
Yuu ledwo szedł cały czas się śmiejąc.-No to ten...wchodzimy, nie?-odetchnął parę razy głęboko aż powstrzymał śmiech i wszedł do wagonika.
-buuu, nie strasz mnie...-jęknął.-To wtedy...jak będę z tobą to i tak będzie OK, o!
Wagonik najpierw ruszył powoli i z każdą sekundą przyspieszał. Yuu krzyczał ale widać było że jest szczęśliwy. Od czasu do czasu przez siłę odśrodkową "kładł się" na Takumiego.
Yuu wybuchł śmiechem kiedy wysiedli nie mógł ustać na nogach.-Widzisz? A mój artystyczny nieład przetrwał.-wydyszał. Wspiął się na palcach i zaczął poprawiać mu fryzurę. Ich dzisiejsze szczęście chciało że akurat przechodziło parę licealistek z klasy Reiko.
-nnnn...Taku...um...b-bo...one...one to widziały...-jęknął.
-Shirayuki-san! Nakami-san! Reiko-sensei nam o was opowiadała ale...ale O BOŻE!-krzyczały podbiegając.
-no opowiadała że śliczne razem wyglądacie i w ogóle! Ale nie myślałyśmy że aż tak!-krzyczała jedna.
-wyglądacie jak żywcem wyjęci z mangi!-dodała druga. Na ich słowa Yuu się zamienił.
Dziewczyny spojrzały na siebie-możecie iść...nie będziemy wam przeszkadzać bo sensu będzie zła.-mówiąc to odeszły żywo dyskutując.
-nie mogę uwierzyć że widziały jak się całujemy...-jęknął chłopak.
-oj no już się tak nie denerwuj...Taku to jest zawstydzające jak tak wszyscy widzą...-złapał go za rękę.
-trzymam cie za słowo.-"ciekawe czy pójdziemy do mnie czy do niego".-możemy iść...na co masz ochotę?
-obojętnie, zjem cokolwiek.-uśmiechnął się.-i gdziekolwiek, a najlepiej tam gdzie nie ma piszczących dziewczyn.
-dobra...to sprawdzimy czy są tam jakieś puszczają dziewczyny...jak nie ns możemy zjeść.-roześmiał się.
Chłopak kolejny raz tego wieczoru wybuchł śmiechem.-ok to wchodzimy.-powiedział kiedy przestał się śmiać.
-bo jestem szczęśliwy...-wyjaśnił-Ty zabieraj co zjemy.-zaznaczył od razu.
-może być to samo. Mówiłem że jest mi wszystko jedno...jestem tak głodny że zjadłbym cokolwiek.
-nic nie mówiła więc chyba jest ok...-mruknął spoglądając niepewnie na odchodzącą kobietę.
-no niby tak...-westchnął również biorąc się za jedzenie.
-ok.-roześmiał się.-a więc...-rozejrzał się.-mamy kelnerki...wszystkie trzy razem popiskują...cztery dziewczyny pod tamtym oknem...za tobą jakąś dziewczyna opisuje nas swojemu chłopakowi...o i te dwie co właśnie weszły...-obrócił głowę za siebie.-i tam jakąś piszczy do telefonu.
roześmiał się-przegrałeś kochanie. No to joki sekret zechcesz mi powiedzieć?
-dlaczego w domu! Chcę dostać swoją nagrodę teraz.-burknął.-no...dawaj Taku.-ponaglił go.
-pocałowałeś mnie na środku placu na oczach wielu ludzi...-wspominała mu.
Yuu siedział zszokowany i pewnie siedziałby dalej gdyby nie ostatnie zdanie mężczyzny. Podszedł do lady i zapłacił po czym wrócił do stolika i złapał Takumiego za rękę i szybkim krokiem wyszedł z budynku. Szukał jakiegoś w miarę opustoszałego miejsca. W końcu znalazł łałeczkę posadził na niej mężczyznę a sam usiadł mu na kolanach całując go namiętnie.-Taku...jak mogłeś pomyśleć że będę się śmiał?
-tak...przepraszam...ale...Taku bo...-chciał go jakoś pocieszyć ale nie wiedział jak."czyli...jego rodzina też nie wie...to wszystko wyjaśnia...wtedy jak jego mama o to krzyczała...jego spokój albo nawet smutek..."-ale...uh...to nie ma teraz znaczenia że jesteś niepłodny no bo...ja jestem mężczyzną i...to może zabrzmieć głupio i samolubnie...ale cieszę się że z tamtą kobietą...że nie mogłeś mieć z nią dziecka...bo...możemy być razem...
Objął go delikatnie. Pomyślał jak musiało mu być ciężko. W końcu kiedy był z Reiko pewnie wszyscy musieli im układać przyszłość. Wiedział że powinien teraz siedzieć cicho ale po prostu nie potrafił.-dlaczego...dlaczego nie powiedziałeś rodzinie?-spytał cicho."biedy...tak bardzo lubi dzieci..."
-Takumi...to nie tak że to jest nie ważne...nam to nie przeszkadza...-pokręcił głową.-tak się martwiłem że nie mogę ci dać dziecka...a wyszło na to że i tak byśmy nie mogli...przepraszam że wtedy poruszył ten temat...Reiko też nie wie, prawda?-podłaskał go po włosach.-czy to przez to zostałeś bi?
-nie...nie zepsułeś nam randki. To jest kolejna rzecz którą wiem o tobie. W pewnym sensie jestem szczęśliwy...jest dobrze...nam to nie przeszkadza...-pocałował go.-więc...ten problem nie przeszkadza w naszym związku.
-czyli serio nikt nie wie? Czuję się tak trochę wyjątkowy...ech teraz serio wszystko łączy się w spójną całość...-westchnął.-i Taku...ty masz jeszcze swoje urodzinowe pytanie do wykorzystania.-przypomniał.
-Dobrze...chodźmy...-mówiąc to zszedł z jego kolan.-kocham cię...mimo wszystko naprawdę podobała mi się ta randka.
-nie wiem...możemy po prostu jechać już do domu.-westchnął łapiąc mężczyznę za rękę.
-no wiesz to jest coś w stylu "o jeju! Patrz geje! I jacy przystojni!" i takie tam...-wzruszył ramionami wspinając pasy.
Pokręcił głową.-możemy iść...no wiesz może i często spotykane ale hmm no wiesz model i jego niesamowicie przystojny i seksowny szef....
-jak w mandze no tak...tak szczerze to nigdy nie przebrnąłem przez żadne yaoi...-mruknął.-nic nie nabroiłem...tylko czuję się winny że płakałeś...
-ja zobaczyłem u Yurine...stwierdziłem ze mimo że jestem gejem to nie dla mnie...-roześmiał się.-nie lubie jak płaczesz...-dodał.
-no tak...ale mimo wszystko czuję się winny...to jwartacz poruszyłem ten temat...ale dziękuje że mi powiedziałeś...-uśmiechnął się promiennie.-chodźmy.
-No...niby tak...ale...poczekałbyś aż byłbyś gotowy...-mruknął dreptając za nim.
-Tak, tak.-wszedł za nim.-kocham cię.-uśmiechnął się.
-Mhm...-uśmiechnął się.-Ale możesz je włożyć do portfela czy coś...Taku...pocałuj mnie.
-Nnnn...-objął go za szyję.-Biorę jedno zdjęcie.-uprzedził od razu z lekko zarużowiałymi policzkami.
-Nnn...chodźmy do domu.-zaproponował wstając i chwytając mężczyznę za rękę.
-nie ma za co. To ja dziękuję że mnie pokochałeś i że mi o tym powiedziałeś...i w ogóle...-uśmiechnął się do niego był ogromnie szczęśliwy że znów będzie w mieszkaniu Takumiego.
-w-wróciłem...-roześmiał promienie po czym ściągnął buty i płaszcz.
-Taku...nie sądzę żeby to był dobry pomysł...-wskazał na alkohol. Szybko napisał wiadomość do Yurine "miej rękę na pulsie, prawdopodobnie będę pił z Takumim...w razie czego zadzwoń za 3 godziny"
"ale mnie łatwo..."pomyślał biorąc do ręki kieliszek. spojrzał niepewnie na czerwony płyn.
Yuu zmusił się do wypicia półtora kieliszka płynu po czym siedział cicho przez jakiś czas. Wstał na chwiejnych nogach i wskazał na mężczyznę.-mam dość! Nie będę się dawał okłamywać! Wiem o Tetsuyi!-wybuchł śmiechem.-wiem że mnie zdradzasz!
Yuu śmiał się tak mocno że aż telefon wypadł mu z kieszeni.-JASNE! Wiem jaki prowadziłeś tryb życia! Ludzie się od tak nie zmieniają. Nienawidzę tego. Nienawidzę tego ochydnego zapachu fajek. Nienawidzę.
-nienawidzę! Dlaczego? Czemu mam się tłumaczyć?-wybuchł śmiechem.-dlaczego? Dobre pytanie. WYCHODZĘ!-krzyknął kierując się w stronę drzwi jednak w powie drogi poczuł jak go mdli. Zakrył usta dłonią i pobiegł do łazienki.
Yuu nachylił się nad sedesem i zaczął obficie wymiotować.-bleeh...shit...bleeh...-chwilowa pauza na oddech i od nowa. Jego tolerancja na alkohol była zerowa.
-idź sobie! Wiem ze jestem obrzydliwy! Wyłaź! Nienawidzę cię! Nienawidzę tych twoich kłamstw! Dobrze wiem że wolałabyś być z kobietą!-wrócił do wymiotowania po czym znów zwrócił się do mężczyzny.-o wiele łatwiej by było gdybym zrobił operację...
-dlaczego?-powtórzył cicho. Nie zdążył nic więcej powiedzieć bo znowu zaczął wymiotować.-a czy to ma jakieś znaczenie? Jakie to ma znaczenie dla kogoś kto zmieni partnerów jak rękawiczki?-zaśmiał się szyderczo. Był coraz bardziej zmęczony.
Ale chłopak go nie słuchał, ba! Nawet nie wiedział że mężczyzna coś do niego mówi. Zasnął oparty o sedes. Nie ulegało wątpliwości że jak tylko się obudzi będzie żałował swoich słów. Nie skłamał o swojej miłości, Takumi był dla niego wszystkim. Po prostu w momencie kiedy się napije mówi to czego nigdy by nie powiedział, nawet by nie pomyślał. Każde jego słowo wychodzi na odwrót od tego co chciałby powiedzieć.
Nagle bardzo głośno zaczął dzwonić telefon Yuu. "oby nie bylo za późno...". Myślała Yurine nerwowo chodząc po pokoju.
-Yuu? Podaj mi Takiego. Słyszysz?-nerwowo krzyczała do słuchawki.
-boże...dobra Takumi słuchaj. Cokolwiek on ci powiedział nie przejmuj się tym. Wiesz mi on tak nie myśli...-zapewniała kobieta.
Kobieta ewidentnie padło w panikę. Ni siedział nawet co Yuu nagadał mężczyźnie. Wybrała numer Reiko będąc pewną że może przynajmniej niej Takumi wysłucha.
-hej Reiko tu Yurine...mamy...cholernie duży problem...Yuu się pił i...prawdopodobnie powiedział Takumiemu wiele nieprzyjemnych rzeczy które nawet nie są prawdą...-zaczęła niepewnie.
-rozmawiałam z Takumim o ile można to nazwać rozmowa...naprawdę nie wiem co Yuu mógł powiedzieć...ale mógł mu nawet powiedzieć że go nienawidzi. Ale mogę przysiądz że ot tak nie myśli! On go kocha!-zapewniła.
-powiedział jedynie że Yuu śpi i że przeprasza...dziękuję pojedź do nich z samego rana...agh! jestem prawie pewna że powiedział mu że go nienawidzi...
Yurine martina położyła się spać.
~*~
Yuu obudził się wcześnie z bolącą głową i smakiem wymiocin w ustach."co się wczoraj stało? Pamiętam wino...a potem...". Spojrzał na ukochanego na ukochanego na którego policzkach dało się zauważyć łzy."co ją mówiłem?"
-um...Taku...co się stało? Nic nie pamiętam...co mówiłem? Pewnie same okropne rzeczy, prawda? Ale Yurine wyjaśniła ci dlaczego? Au...moja głowa...
-powiedziałem że cię nienawidzę? Ja...nawet mi coś takiego przez myśl nie przeszło! Przysięgam! Więc nic ci nie tłumaczyła? Taku proszę daj mi do wyjaśnić...proszę wysłuchaj mnie...
"musiałem mu powiedzieć wiele okropne rzeczy...pewnie myśli że to prawdą...z reszta nie dziwię mu się...". Wyszedł z łóżka i poszedł za nim.-proszę...wysłuchaj mnie...
Yuu niepewnie usiadł obok mężczyzny.-mmmm...lubie ten zapach...tym razem wziąłeś miętowe, prawda? Z reszta mniejsza...Takumi...cokolwiek wczoraj usłyszałeś to nie prawda. Ja tak mam...jak się spije to mówię wszystko na opak niż myślę. Raz nakrzyczalem na Yurine że jej zdjęcie są ochydne i że...że wolałbym być dziewczyną...naprawdę nic nie pamiętam i nie wiem co mówiłem ale uwierz mi to nie prawda...
Obejrzał się parę razy, miał parę śladów na ramionach i plecach ale nie miało to teraz dla niego znaczenia.-lubie ten zapach...mówiłem ci...zawsze tak mówiłem...wymieniłem cię? Takumi...byłem pijany...ja...naprawdę po pijaku wszystko mówię na odwrót...naprawdę...
-Taku...wierzysz mi? Tak bardzo się cieszę...Yurine też mi uwierzyła...czuję taką ulgę...bałem się że mi nie wierzysz...że...że mnie znienawidzisz...dlatego ja...nie chciałem pić...za bardzo cię kocham...przepraszam...
-um...no dobrze...-ruszył to gabinetu. Kiedy tylko wszedł uderzył go zapach róż. Podszedł do biurka. Pierwsza w oczy rzuciła mu się kartka.-święta w Seulu...ale...przecież jego mama mnie nie lubi...-uśmiechnął się lekko odkładając kartkę i odkładając bilety lotnicze.-Taku! Nie widzę tu żadnych papierów!-krzyknął dalej rozglądając się po biurku. Wziął do rąk szkółkę otworzył ją a kiedy tylko ją otworzył powierzył się niczym Takumi na widok ciasta. Pobiegł szybko do salonu i usiadł mężczyźnie na kolanach.-naprawdę? Zamieszkamy razem na stałe?
Ucałował go delikatnie.-o-oczywiście nie wyobrażam sobie życia z kimkolwiek innym...bardzo cię cieszę...ja...już zawsze chcę zasypać i budzić się w twoich ramionach...ja przepraszam za te wszystko okropności które wczoraj powiedziałem...nigdy bym czegoś takiego nawet nie pomyślał...więc...nie opuszczaj mnie-popatrzył na niego z nieśmiałym uśmiechem. W dłoni wciąż ściskał maleńki kluczyk.
-nigdy cię nie znienawidzę...-szepnął.-reszta? Chodzi ci o święta? Ja...nie wiem...boję się...twoja mamą mnie nie lubi...-zawiesił głowę przyglądając się kluczykowi.-ale...to ona to zaproponowała, prawda?
-no dobrze...ty tam będziesz...no i naprawdę chciałbym poznać twoją babcię...-roześmiał się-no tak nie możemy zawieść Rena...-wtulił się w niego-oj Taku...po co zamieniać pokoje przecież jest w pożądku...nie mam wielu rzeczy.
-oj coś tak czuję że po tych świętach Ren będzie miał pełno nowych tematów do plotkowania.-roześmiał się.-no nie przesadzaj to mieszkanie jest duże i starcza na nas obu...poza tym...czynsz musimy podzielić i w ogóle...no biuro mam spore ale połowa rzeczy jest bezużyteczna.
-Taku...to mieszkanie jest duże...-roześmiał się.-Wszystko pomieścimy...-zapewnił.-Ne...a kiedy lecimy? I no...ja nigdy nie leciałem samolotem...
-Trochę się boję...w wiadomościach tyle mówią o katastrofach lotniczych...-mruknął.-Za tydzień? No tak...niedługo święta...jak szybko zleciało...
-No...jeszcze tak dawno płakałem siedząc na podłodze w kuchni a teraz...siedzę wygodnie na twoich kolanach...-"właśnie, prezent! powinienem zdążyć ze zrobieniem mu prezentu"-Um...jeśli chodzi o prezenty...nic nie mam dla twojej rodziny...-szepnął.
-Um...ale ja...nawet nie wiem co miałbym im dać...no bo praktycznie ich nie znam...w tydzień nic nie wymyślę.-mruknął.-Twoja babcia? śmieszny upominek?-spytał nie bardzo rozumiejąc.
-Naprawdę się tak martwią? Niepotrzebnie! Nie musieli mi nic kupować!-zapewnił.-No...um...mogę pójść...pomożesz...nie chcę palnąć gafy...
-Mam...dwie sesje świąteczne pod rząd w środę...poza tym mam luz.-odparł z uśmiechem i ucałował go w policzek.-kocham cię.-szepnął wtulając się w niego i wdychając zapach Takumiego.
-no...um...bo ten kluczyk...i...popsułem wczorajszą randkę...-szepnął.-czwartek będzie idealny.-no i ją mam takie pytanie...to jest teraz mój dom ale...do świąt będę mieszkał u siebie, dobrze? Poradzę sobie jakoś że snem...po prostu chcę przygotować prezent dla ciebie...
-widzisz...nie lubię alkoholu...-uśmiechnął się lekko.-obiecuję że będę dzwonił mam jeszcze twoją bluzę, będzie dobrze...jak już zamieszka ns stałe...to chyba s nocy nie będę wypuszczał cię z objęć.
Roześmiał się.-a czemu dzwoniła?-spytał po czym zwliżył usta.-skoro to nic ważnego to...na czym stanęło?-dodał z lekkimi rumieńcami.
-nnnn...-objął go smakując pocałunki ukochanego.-Taku...-uśmiechnął się lekko.-wiem że mamy do nadrobienia całe trzy tygodnie ale...chyba powinienem się wybrać i iść dk domu...w końcu mam tyle do zrobienia...
-no nie gniewaj się...ostatnio ci chyba sporo wynagrodzilem, co nie?-ucałował go przepraszająco w policzek.-no ale dobrze...wynagrodzię ci to i te czy tygodnie bo ostatnio chyba całych nie wynagrodziłem, nie?-roześmiał się.-wybierz sobie termin...a właśnie...Taku ty masz jeszcze niewykorzystane urodzinowe pytanie, pamiętasz?
Zwiesił głowę. "Kocham go za to, że jest taki troskliwy i opiekuńczy...ale...wiem, że tak czy owak nie umiałbym bez niego żyć...senpai za bardzo mnie skrzywdził..."-Ja...ja i tak wybrałbym ciebie...nawet jakbyś mnie znienawidził to ja nadal bym się kochał...nawet jeśli znowu miałbym być zabawką...Po prostu cię kocham Takumi...
-Nie trzeba...pojadę...odpocznij, wyszykuj się do pracy...-ucałował go lekko.-Bo potem nie będziesz chciał wyjść albo coś...albo ja nie będę chciał żebyś poszedł...no i po drodze muszę pójść do sklepu...
-Taku...-mruknął wstając z jego kolan.-Gdzie dałeś moje ubrania?
-Oki...-poszedł do garderoby, szybko się ubrał i wrócił do pokoju.-To ja będę szedł...
-Dobrze. Po prostu po sesji zajdę do twojego biura.-powiedział zapinając płaszcz i wychodząc na korytarz.
Yuu stał już na korytarzu nerwowo patrząc na zegarek. "Gdzie on jest? Normalnie się nie spóźnia..."
-śpioch-roześmiał się.-Nic się nie stało...tylko trochę się martwiłem, że coś c się stało...
Podał mu rękę-Taku...masz jakieś pomysły co mógłbym, kupić? Ja myślałem i nic nie wymyśliłem...
-Um...dobry pomysł...chcę jej dać coś co jej się spodoba...no wiesz wtedy tak na nią nakrzyczałem...
-rozumiem...ja bym chyba nie mógł..chodzić na obcasie...-wzdrygnął się.-To do jakiego sklepu najpierw?
-Zawsze jest się te parę centymetrów wyższym...-mruknął.-Mhm...mam nadzieję, że idealne buty znajdziemy już w pierwszym.-roześmiał się.
-Miejmy nadzieję...bo znając nasze szczęście to trafimy na namolne yaoistki albo paparazzi...
-Nie chcę się całować przy piszczących dziewczynkach.-pogroził mu palcem. Kiedy dojechali Yuu odpiął pasy i wyszedł z samochodu zamykając za sobą drzwi.
-Co takiego?-spytał łapiąc go za rękę.
-hmmm...spoko...a...um...a twojej mamie?-dopytał się kiedy wchodzili obuwniczego.
-Ale ja nie jestem w cale taki niski...-burknął.-No, ale na szczęście poszło nam całkiem szybko...to teraz po plakat, tak? Czy o grę?
-śliczny.-uśmiechnął się.-No to na co czekamy? Kupujemy i kolejny prezent z głowy.-roześmiał się.
-W takim razie się cieszę.-uśmiechnął się.-Naprawdę chcę żeby mnie lubiła...-wszedł do sklepu prosząc o wisiorek.
-To teraz idziemy tam.-skierował się do sklepu ponownie łapiąc mężczyznę za rękę.-No wierzę...wierzę...-przytaknął.
-Może ten?-spytał chłopak wskazując na jeden, który najbardziej mu się podobał. nie znał się na tym ale ten wyjątkowo wpadł mu w oko.
-Mhm...skoro tak mówisz. Ren jest spoko...znaczy, poznaliśmy się w niemiłej sytuacji ale jego znam najdłużej.-mruknął płacąc.
-Ren jest zabawny...ale umie być poważny...no i nie przesadzaj ty też się usmiechasz.-przypomniał-teraz po grę?
-jest ok...to znaczy że twój uśmiech jest wyjątkowy.-um...a jaką konkretnie grę jej kupić? Nie znam się na tym...już łatwiej by mi było wybrać mange.
-jest wyjątkowy...ale to moje zdanie.-uśmiechnął się do niego.-romansidło? Hmmm ok...ją się jako tako na mangach jeszcze znam.
-mhm...więc może ta?-spytał wskazując na pierwszą która rzuciła mu się w oczy. Cała okładka była w bishach.
-idzie nam łatwo...myślałem że będzie trudniej.-mówiąc to zdjął z pułki książkę i grę i podszedł do kasy płacąc.-została tylko twoja babcia, tak?
Chłopak nieśmiało uścisnął dłoń mężczyzny-tak to ja...miło poznać-uśmiechnął się lekko.-Taku o co chodzi-spytał kiedy Marco wyszedł.
-Taku...uregulowany? Oddam za niego...-zaczął nieśmiało key wyszli.Nie dopytywał się o to czemu mężczyzna chce przyjechać wieczorem, skoro Taku mu nie powiedział to znaczy że to jakaś tajemnica, albo niespodzianka. W końcu on sam przygotowuje dla niego niespodziankę.
-Ale to miał być prezent ode mnie...głupio się z tym czuję...-mruknął.-no tak...papier...ja muszę jeszcze kupić pudełko.
-em...no...to jutro ok? Mam straszny bałagan w domu...-"bzdura...ale nie spakowałem ci jeszcze prezentu."-oboje zmieścimy się w jednej...w końcu nie musimy zabierać połowy szafy.
-Mhm...ja najwyżej swoje rzeczy już spakuję i swoje tylko dołożysz.-uśmiechnął się wychodząc z samochodu.
-No bo ich było za dużo!-wykrzyknął pomagając mężczyźnie.-Nie mogłem się zdecydować!
-Hmmm...Ren...twoja babcia, twoja mama, twój tata...Chi...-"ty"-chyba wszyscy nie? No tak do domu.
-Reiko!-wykrzyknął łapiąc się za głowę.-Nie mam prezentu dla Reiko! Zapomniałem...
-Właśnie nie mam żadnego pomysłu..jak mogłem o niej zapomnieć...-zwiesił głowę.
-Dobrze...jest jakiś sklep po drodze?-spytał rozglądając się.
-Ok...to zatrzymaj się gdzieś niedaleko a ja szybko wybiegną i kupię. Spędzałem masę czasu w drogeriach z Yurine, poradzę sobie.
-To tak jak Yurine. TAk poczekaj, będzie dobrze.-uśmiechnął się i wybiegł z samochodu. Na oślep podleciał do pierwszej półki od razu rzuciły mu się w oczy perfumy w ładnym, jasno różowym flakoniku. Sprawdził zapach czy to na pewno ten który kiedyś kupił Yurine.Poczuł lekki, cukierkowy zapach.-To ten.-podszedł do kasy, zapłacił i już po chwili otwierał drzwi samochodu.
-haha...zabawne.-mruknął.-masz, powąchaj.-uśmiechnął sie podając mu flakonik.-kiedyś kupiłem je Yurine i bardzo jej się podobały.
-tak tak przepraszam.-roześmiał się.-mam nadzieje że jej się spodoba...no...teraz do domu.
-już nie mogę się doczekać...to będą moje pierwsze święta bez mojej rodziny...bez kłótni przy stole...bez kąśliwych uwag...
-mhm...na pewno. No jasne że wytrzymam-roześmiał się.-najlepsze były z mamą...ale te pewnie będą najlepsze od dawna...-rozpisał pasy.-no i poznać twoja babcię.
-no oczywiście. Jestem pewny że będą wspaniałe. Taku patrz na mnie i uważnie słuchaj. Jesteś moim chłopakiem nie mamą. Nie zastąpisz jej ani czasu jaki z nią spędziłem ale dajesz mi nowe wspaniałe wspomnienia, rozumiesz? Te święta będą najlepsze. Może będą nawet tak jak te z mamą. Rozumiesz? Nie wymyślam problemów na siłę.
-oboje jesteście mi najbliżsi-uśmiechnął się.-nk papa-wyszedł z samochodu zabrał swoje rzeczy z bagażnika i poszedł do swojego mieszkania.
-już wychodzę przepraszam...nie mogłem znaleźć klucza.-odparł rozłączając się. zbiegł szybko schodami już już po chwili dochodził do samochodu Takumiego.
-tak wszystko mamy. Przepraszam śle medalem zamknąć mieszkanie.-mruknął zapinając pasy.-zdążymy spokojnie.
Zaklaskał ze szczęścia.-żadnych wścibskich pytań...pisków i tak dalej...-uśmiechnął się.-na pewno zdążymy. Innych opcji nie ma.
-za picie podziękuje ale...wesołych świat Reiko.-mówiąc to podał jej misternie zapakowany prezent.
-kłócimy się coraz rzadziej a Taku mnie nie denerwuje...w każdy razu dziękuje.-rozpisał prezent. Roześmiał się i powąchał perfumy.-ładnie pachną, dziękuje.-podsunął nadgarstek pod nos Takumiego.
-za bardzo się nie zmieniłeś-skwitował z uśmiechem.-ty też.-zwrócił się do kobiety.-poza tym...wnosił cię na samą górę? Zadziwiające...bo Taku nie wygląda na silnego...nawet mnie na spokojnie podnosi...-roześmiał się.
-no...Taku dosyć często mnie nosi...-zarumienił się lekko.-a właśnie Taku...schudłem trochę...nie chciałem ci mówić wcześniej żebyś się nie martwił...-mruknął-Reiko naprawdę dziękuje za prezent...normalnie dostawałem tylko od wujka-uśmiechnął się.
-no przepraszam...ale nie chciałem ci mówić wcześniej...no bk po prostu...powiedziałeś że jak schudnę to nie będziesz mnie dotykał...i w ogóle.-wydukał. Po chwili uśmiechnął się do zdjęcia.-Hmmm pokaż.-poprosił podchodząc.
-Taku...ale...to nie moja wina...przecież jem normalnie.-mruknął-Taku...na naszych zdjęciach się bardziej uśmiechasz!-krzyczał na niego.
-um...no...może ja po prostu mam taki organizm? Nie wiem ale obiecuję więcej jeść jeżeli to ma pomóc.-zapewnił-Tak ma rację. Nie możemy spóźnić się na odprawę.
-papa, wesołych świąt-pomachal jej jeszcze Yuu.-puki co jestem zdrowy, nie masz co się martwić.-uśmiechnął się kiedy siedzieli już w windzie.
-Spokojnie, przecież widzisz, że ze mną wszystko ok.-zapewnił. Na szczęście po drodze nie mieli żadnych korków i już po chwili parkowali pod lotniskiem.
Yuu był szczęśliwy, ze kupił sobie torbę na kółkach i nie musiał jej nieść.-To tak...teraz odprawa, a potem jeszcze czekamy na samolot, nie?
-Dobrze.-złapał go za wolną rękę.-No to liczymy na nasze szczęście.-roześmiał się.
-Co teraz?-spytał po odprawie.-Mamy prawie godzinę...jakieś genialne pomysły?
Poszli do kawiarni gdzie wypili gorącą czekoladę. Czas zleciał im stosunkowo szybko i przyjemnie, Gdy nadszedł czas zapłacili i ruszyli w stronę wyjścia.
Chłopak usiadł na pierwszych wolnych siedzeniach i poklepał miejsce obok siebie.-Trochę się denerwuję...-szepnął.
Kiedy samolot zaczął się wznosić Yuu mocno ścisnął dłoń Takumiego, zamknął oczy a drugą ręką zakrył usta. "będzie dobrze...będzie dobrze...mamusiu..."
-Tak, wszystko gra.-uśmiechnął się lekko.-Przecież widać, nie?
-Mhm.-spojrzał we wskazanym kierunku.-mhm...chmury...-mruknął śmiejąc się po chwili.-A Taku...ślady paznokci już znikły, zapomniałem ci powiedzieć.
-Mhm...zniknęły...Taku...-szepnął opierając głowę o jego ramię.-Mogę tak pospać?
Yuu otworzył oczy i momentalnie usiadł zapinając pasy.-Znowu...-jęknął domyślając się co go czeka.
-żyjemy...-westchnął.-Takumi...zobacz...żyjemy...-roześmiał się.
-Taku...twój rodzinny dom jest daleko? Jak się tam dostaniemy?-spytał ciągnąc swoją walizkę za Takumim.
-O mnie? Niby dlaczego? Nie znają mnie...-bąknął.-Ale w gruncie rzeczy sam nie mogę się doczekać.
-N-no...bardzo...brzuch mnie przez to boli...-uśmiechnął się.-Ale spokojnie, będzie dobrze...nie zemdleje.-zapewnił.
-hej Ren.-przywitał się chłopak podając mężczyźnie rękę.-Miło cię znowu widzieć.-uśmiechnął się. Kiedy powiesił kurtkę objął lekko Chihayę.-Hej, ciebie też...-Jak było w Londynie?-spytał z uśmiechem.
-Potem musisz mi opowiedzieć.-uśmiechnął się do dziewczyny."ma rację...to wtedy pomyślałem ze w tej czerwonej marynarce wyglądał seksownie.Wtedy przykuł mój wzrok". Skomentował w myślach słowa Inoue.-D-dzień dobry, proszę pani...Tak...Taku opowiadał o pani.-wydukał odwzajemniając uścisk.-Ale pewnie nie jest to nawet połowa.
-Pana też miło poznać-odparł z uśmiechem. Po czym niepewnie spojrzał na matkę Takumiego.-D-dobrze.-wydukał idąc niepewnie za kobietą. "mamusiu, trzymaj kciuki..."
Chłopak stał wmurowany nie bardzo wiedząc jaj się zachować i co powiedzieć.-Um...ale jest dobrze.-Zapewnił.-Rozumiem, że bała się pani o syna. W pewnym sensie panią rozumiem bo ja też bardzo się o niego martwię. Taku...Taku powiedział żebym się nie martwił i dał pani szansę. Więc ja...miło panią poznać, proszę mi też dać drugą szansę.-uśmiechnął się promiennie.
Yuu zarumienilł się lekko-oczywiście że się o niego martwię...kocham go.-uśmiechnął się-nie mam nic przeciwko-odparł rozkładając delikatnie ramiona "miałeś rację Taku...".
-b-bardzo dziękuje proszę pani...-wydukał uśmiechając się nieśmiało.-ja go uspokoje jeśli będzie trzeba...-zapewnił wchodząc do ciepłego mieszkania.
-żyję, spokojnie. No i...zostałem zaakceptowany w rodzinie-roześmiał się unosząc kciuk do góry.
-wzajemne-odparł Yuu z lekkim nieśmiałymy uśmiechem. U niego w rodzinie ta część tradycji zaginęła przy kłótniach.-no i żebyś w końcu znalazł sobie dziewczynę. I żebyś nie przestawał się uśmiechać.
-dziękuję...słyszałem od Taku że pani śpiewa...w związku z czym życzę żeby pani jak najdłużej utrzymała się na scenie i żeby ludzie panią słuchali.-uśmiechnął się.
Prześlij komentarz