wtorek, 11 września 2012

Simply White

[Wiem, że tak dzień po dniu to aż zbrodnia narodu, ale póki wena działa, póty będą notki. Użyczyłam sobie na chwilkę postać Takumiego. Dostał epizodyczną rólkę :) Jak mi wena minie będę mniej pisać]

Simply White



Life is complicated
I’m accumulating more and more baggage, even
though I don’t need it

- Yui możesz mi pomóc? – Takeda rzadko kiedy prosił o pomoc, a teraz przyszedł do jej gabinetu, co niezwykle ją zdziwiło. Przerwała w połowie pakowanie swoich rzeczy i spojrzała na niego zdziwiona.
- Najpierw mi powiedz, co się stało?
- Ta stara zrzędliwa baba zwaliła na mnie obowiązek przygotowania tegorocznego występu scenicznego. Powiedziała, że tym razem mam zorganizować pokaz mody jak z prawdziwego zdarzenia. Yui, jak ja mam to zrobić w niecały tydzień? – spojrzał na nią kompletnie bezradnie. Najwyraźniej nie miał pojęcia jak w ogóle powstają pokazy mody i przyszło mu do głowy, że ona wie co nieco na ten temat. W pierwszej chwili chciała odmówić pomocy, bo przecież to nie ją o to poproszono, a miała tyle zajęć, że nie pragnęła niczego innego jak chwili odpoczynku. Jednak jego żałosny wzrok sprawił, że zmiękło jej serce. Z westchnieniem skinęła głową.
- Dobrze, spróbuję coś na to poradzić – zgodziła się po chwili namysłu, a mężczyzna uściskał ją w przypływie emocji i rozpoczął wyjaśnianie o co mu chodzi. Zostawił jej na biurku stos kartek i wyleciał z gabinetu jak z procy. Yui spojrzała na jego plany i opadła na krzesło zastanawiając się jak to się stało, że całe planowanie pokazu mody nagle spadło na nią. Nakreśliła na szybko niezbędne rzeczy, po czym potarła skronie i dokończyła pakowanie. Pragnęła już bez przeszkód wrócić do domu.
***
Zdążyła na ostatni pociąg zmierzający w kierunku Soraki i odnalazła wolne miejsce. Oparła głowę o szybę i przymknęła oczy. Łagodne kołysanie powoli zaczynało sprowadzać na nią sen, jednak kiedy już miała usnąć ukołysana, znajoma melodia rozbrzmiała z jej telefonu. Przetarła zmęczone oczy i odszukała komórkę w swojej przepastnej torbie.
- Słucham?
- Yui? Jesteś teraz wolna? – męski, spanikowany głos odezwał się w słuchawce, przyprawiając ją o niemiłe dreszcze. Nie lubiła, kiedy Josh brzmiał w ten sposób. Nie wróżyło to nic dobrego.
- Jestem…w drodze do domu – przyznała ziewając szeroko. Raz jeszcze potarła oczy i poklepała się po policzku, chcąc się rozbudzić.
- Musisz koniecznie przyjechać do studia. Szef mnie zabije jak tego nie skończymy do jutra – jęknął przeciągle, doskonale zdając sobie sprawę z tego ile od niej wymaga. Yui przytaknęła tylko skinieniem głowy i rozłączyła się. Wysiadła na kolejnej stacji i owijając się mocniej kurtką, przestępowała z nogi na nogę, by jakoś się rozgrzać. Przez myśl przeszło jej, że przydałaby się teraz gorąca i pachnąca kawa, ale jedyne co miała w torebce to paczka papierosów. Nie zważając na otoczenie zapaliła jednego, chcąc odgonić zmęczenie. Pocieszyła się myślą, że jutro też przecież jest dzień.

I want to live simply
I want to spend tomorrow more freely

Ziewając niemiłosiernie weszła do rozwrzeszczanej klasy. Nie miała ani chęci, ani ochoty by na nich krzyczeć. Stanęła więc za biurkiem i przez chwilę milczała, ale kiedy to nie pomogło trzasnęła dziennikiem o mebel, jednocześnie osiągając upragnioną ciszę.
- Co to ma znaczyć? – zapytała ich chłodno. – Zachowujecie się gorzej niż przedszkolaki, a ja nie przyszłam tu uczyć rozwrzeszczanych pięciolatków – fuknęła na nich, a po klasie przeszedł szmer. Jeden z uczniów wstał i uśmiechnął się do niej szyderczo.
- Sensei, nie powinnaś się tyle denerwować. Od tego powstają zmarszczki – oznajmił rozśmieszając tym samym całą klasę. Mikade wywróciła tylko oczyma.
- Gdyby to była prawda to już dawno wyglądałabym jak babcia, złotko – oświadczyła z równie uroczym uśmiechem. – Siadaj Hayato – poleciła mu tylko, ale ten nawet nie próbował tego zrobić. Zbliżył się do niej, unosząc rękę do góry jak do uderzenia. Yui nie przestała mierzyć go spojrzeniem i kiedy jego dłoń była blisko jej policzka, złapała go za nadgarstek i wykręciła mu dłoń. Chłopak jęknął głucho, kiedy kobieta popchnęła go na pierwsze ławki, ku przerażeniu reszty klasy.
- W domu cię nie nauczono, że kobiet się nie bije? – zapytała go tonem merytorycznym. – Następnym razem dobieraj sobie przeciwników, których jesteś w stanie pokonać – żachnęła się i nie czekając już na reakcję dzieciaków rozpoczęła zajęcia.
***
Przeklęty Takeda, przeklęta wiedźma i przeklęty brak czasu! Mikade zataczała kółka czekając na pociąg. Musiała w końcu zabrać się za realizowanie planów, toteż kiedy tylko podjechał odpowiedni pociąg, wskoczyła w niego i przez chwilę mogła usiąść i odpocząć. Jednakże jej odpoczynek nie trwał długo, bo stacja na której miała wysiąść jakoś tak cudownie szybko się pojawiła. Sprawdzając co chwilę godzinek na zegarku wybiegła ze stacji i przeciskając się przez tłum dotarła do odpowiedniego budynku. Miała cichą nadzieję, że Shirayuki wciąż tam siedzi. W końcu jego pracoholizm mógł być jej w tym wypadku przyjacielem. Nie czekała na windę, tylko wspięła się po schodach na piętro, na którym urzędował. Przy okazji sprawdziła swoją kondycję i uznała, że nie jest z nią jeszcze tak źle skoro nawet nie złapała zadyszki.
- Przepraszam! Pani do kogo? – asystentka Takumiego dobrze wykonywała swoją robotę i zatrzymała Yui w pół kroku.
- Do Taku – oznajmiła tylko uśmiechając się lekko. – Jest w swoim gabinecie?
- Tak, ale prosił… - kobieta nie zdążyła dokończyć, a Yui już naciskała klamkę. Zamknęła za sobą drzwi, by nie widzieć zrozpaczonej asystentki Shirayukiego. Cóż była niemal pewna, że tamta później będzie się tłumaczyła przed mężczyzną, ale Takumi powinien już być przyzwyczajony, że Yui wchodzi kiedy tylko chce, nie zawracając sobie głowy umawianiem spotkań.  – Cześć – przywitała się z przyjacielem, opadając na fotel i potarła skronie. Mężczyzna uniósł wzrok znad papierów.
- Yui? – jego głos mimo wszystko wyrażał zdumienie. Przez chwilę spoglądał ponad nią na drzwi, z pewnością zastanawiając się dlaczego została wpuszczona. Zaraz jednak odłożył dokumenty i wyprostował się na fotelu. – Zgaduję, że nie przychodzisz do mnie na ploty.
- Teraz ty czytasz mi w myślach – uśmiechnęła się do niego. – Potrzebuję rady i to koniecznie. Powiedz mi kochanie, jak mam zorganizować pokaz mody w tydzień? Wymysł dyrektorki… wiesz festyn się zbliża i dzieciaki z naszej szkoły co roku przygotowują co innego, a teraz padło na ten przeklęty pokaz mody – żachnęła się. – Bez urazy Taku-chan… - dodała zaraz szybko uśmiechając się przepraszająco. Kiedy była zmęczona, robiła się niezwykle drażliwa.
- Znów dałaś się wrobić – skwitował to Shirayuki, a ona uniosła jeden palec w górę, by zamknąć mu nim buzię.
- Cicho, nie potrzebuję teraz kazań o tym, że za bardzo daję się wykorzystywać. Tak, wiem o tym, ale co ja ci na to poradzę. Takeda był zagubiony – żachnęła się. – Tylko mi wyjaśnij co i jak i jakoś sobie poradzę. Zaprzęgnę… - nie mogła powstrzymać ziewania. Zakryła dłonią usta. – Przepraszam, zaprzęgnę innych do roboty – uśmiechnęła się do niego szeroko. Takumi pokręcił z niedowierzaniem głową, ale posłusznie zaczął jej tłumaczyć co i jak oraz zapisywać najważniejsze punkty na kartce.
Just losing my cell phone has made me nervous

Mikade zaczynała mieć serdecznie dość tego dnia, a kiedy na koniec okazało się, że niepotrzebnie nadrobiła drogi i pojechała do studia nagrań straciła swój naturalny spokój ducha. Przeprosiła Josha i zamknęła się na chwilę w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, by się wykrzyczeć, a kiedy to zrobiła, wreszcie odetchnęła z ulgą.
- Mogłeś do mnie zadzwonić i powiedzieć mi, że nie muszę się fatygować – westchnęła w końcu wracając do mężczyzny.
- Dzwoniłem! – odparował szybko Josh. – Dzwoniłem kilka razy, ale nie odbierałeś – żachnął się. Yui zmarszczyła lekko brew i natychmiast wyrzuciła wszystko ze swojej torby, ale telefonu w niej nie znalazła.
- Cholera – jęknęła. – Zgubiłam go… ale kiedy… - zastanowiła się przez chwilę. Ostatni raz korzystała z niego w pociągu, ale była pewna że chowała go do torebki. Najwyraźniej była zbyt zmęczona, by zauważyć że jej wypadł. Westchnęła ciężko i potarła dłońmi skronie. – Przepraszam Josh, mam fatalny tydzień – przyznała, po czym uśmiechnęła się do niego i opuściła studio. Brak telefonu przyprawił ją o nerwowość. Postanowiła nie zwlekać dłużej, tylko od razu zablokować swoje konto, a potem kupić nowy. Przecież nie mogła stracić kontaktu ze światem.

I’m tired from carrying all this

Wreszcie postawiła swoje stopy na peronie Soraki. Odetchnęła głęboko. Zostało tylko kilka kroków i znajdzie się w swoim własnym domu. Położy się do łóżka i nie wstanie do rana. Tylko tego teraz pragnęła. Mimo całego swojego zmęczenia uśmiechnęła się delikatnie i być może trochę zbyt nieostrożnie ruszyła w stronę swojego mieszkania. Była już prawie w nim, kiedy ktoś złapał ją za ramiona i nim się zorientowała leżała na ziemi. Jej torebka walała się kilka metrów od niej, a cała jej zawartość kurzyła się. Nie zdążyła zrobić żadnego ruchu, kiedy otrzymała cios w brzuch. Cios, który pozbawił ją na chwilę oddechu.
- Wreszcie cię mam Yui – ktoś podniósł ją do góry, a ona mogła teraz spojrzeć w te obrzydliwe oczy Takeru. Splunęła mu w twarz, za co uderzył ją raz jeszcze. Zacisnęła żeby, by nie dać po sobie poznać jak bardzo ją to zabolało. Zaklęła w duchu. Zaczynała żałować, że nie przyjęła propozycji Takumiego. Mieszkanie w Mibuyi byłoby zdecydowanie bardziej komfortowe. No i nigdy nie przytrafiłoby jej się coś takiego.
- Tego można było się po tobie spodziewać. W dwóch na jedną, bezbronną kobietę – zaśmiała się mu w twarz, chcąc go sprowokować do walki jeden na jednego, ale Takeru jedynie uśmiechnął się do niej szyderczo i wsunął dłonie pod jej koszulkę. – Nie waż się – warknęła, czując się coraz bardziej niepewnie. Nie udało jej się go powstrzymać. Szukała ratunku w przechodzących ludziach, ale ci zdawali się nie zauważać rozgrywającej się przed nimi sceny. Wszedł w nią gwałtownie, wyrywając jej z gardła krzyk. Poruszał się gwałtownie chcąc jedynie swojej przyjemności. Mikade zacisnęła mocniej wargi powstrzymując się od płaczu. Od dawna nie płakała, a przy nim z całą pewnością tego nie zrobi. Jej koszmar nie trwał długo. Jedyne dwadzieścia minut, a jednak miała wrażenie, jakby to była wieczność. Po wszystkim splunął na nią i zostawił. Yui przez chwilę leżała oddychając ciężko, by w końcu pozbierać swoje rzeczy i wrócić do domu. Czuła się zmęczona i obolała, a długo powstrzymywane łzy znalazły ujście dopiero, kiedy zamknęła drzwi od mieszkania i upewniła się, że jest bezpieczna. Położyła się do łóżka i zwinęła w kłębek, cicho szlochając. Miała wrażenie jakby wróciła do dawnych czasów, kiedy to była taka bezbronna. Doszła do wniosku, że wciąż nie zawsze potrafi się obronić.

I’m tired from thinking too much

[Piosenka boczne sentencje z utworu Yui Yoshioki - Simply White. Póki co będę Was nimi męczyć, bo pasują mi do postów!]


6 komentarzy:

Takano | Jun pisze...

[dobra...dochodzę do wniosku że w każdym z twoich opowiadań musi myć jakiś dramatyczny moment =__=]

Unknown pisze...

[Nie, nie ^^ Obiecuję, że to był już ostatni raz. Następne będzie w stu procentach pozytywne ^^ Tylko je jeszcze wymyślić muszę xD ]

Takano | Jun pisze...

[aha jasne...najpierw śmierć teraz gwałt =__= to po prostu dramat]

Unknown pisze...

[Ale za to pozytywna z niej osóbka mimo tylu przeszkód! W następnej części wykorzystam sobie Yuu i będzie to pozytywna notka! :D]

Takano | Jun pisze...

[no mam nadzieję że pozytywna! XD]

Unknown pisze...

[szykuj się na przygodę życia xD Jeszcze tylko nie wiem jak ją ugryźć... mhm...]